Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nawet tydzień po całym incydencie Yuri nie mógł spać spokojnie. Nie pojmował, dlaczego tak się zachował. Przecież umiał zachować rezerwę, więc dlaczego nie mógł opanować emocji? Tego nie wiedział, jednak przez praktycznie cały tydzień Hinata była przy nim.

– Jak się czujesz? – zapytała troskliwie.

– Tak jak zwykle – odpowiedział, patrząc w okno. 

Rudowłosa spuściła wzrok na podłogę. 

– Nie musisz czuć się winny. Przecież nic nie zrobiłeś – powiedziała poważnie. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. 

Nie wiedziała, co mogła jeszcze zrobić. Przytuliła więc chłopaka, opierając brodę na jego ramieniu. Na tę chwilę do pokoju Yuriego wszedł jego ojciec. Para jednak nie zauważyła go. Mężczyzna czekał na rozwinięcie się sytuacji z uniesioną brwią i założonymi rękami. Zdążył zobaczyć, jak nastolatkowie całują się i tę krótką chwilę uniesienia przerwał głośnym chrząknięciem. Para odskoczyła od siebie jak oparzona. 

– Kto to jest? – zapytał ostro, wskazując na rudowłosą. 

Hinata zbladła, Yuri mimowolnie zaczął się trząść. 

– To... to jest... – chłopak gubił się w słowach. Był przerażony. Nie wiedział, że jego ojciec dziś wróci. 

– No? Słucham.

Nastolatkowie spojrzeli po sobie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. 

– Więc nie masz mi nic do powiedzenia, synu? Jestem tobą rozczarowany. 

Słowa te paliły duszę i serce chłopaka. Hinata miała wyjść, ale została zatrzymana przez żelazny uścisk dłoni pana Uchidy. 

– Proszę mnie puścić! – krzyknęła przerażona. 

Dziewczyna została wyprowadzona z pokoju siłą i zaprowadzona do gabinetu ojca Yuriego. 

– Proszę, usiądź – powiedział mężczyzna lodowato. 

– Nie, dziękuję. Postoję – odparła rudowłosa. 

– Proszę usiąść – powiedział, zadenerwowanyi zniecierpliwiony. 

Hinata usiadła posłusznie. Nie wiedziała, co chciał zrobić jej ten mężczyzna. 

– Powiedz mi, co cię łączy z moim synem? – zapytał powoli. 

– Nic! – zaprzeczyła szybko. 

– Nie kłam. Coś na pewno cię z nim łączy. – Mężczyzna miał te przewagę, że każdy mógł mu ulec. 

Hinata wbiła wzrok w swoje dłonie oparte na udach. 

– Mów! W tej chwili chcę wszystko wiedzieć. Jeśli niczego nie powiesz, to wypytam mojego syna. Ale dla niego mogę nie być tak łaskawy, jak dla ciebie. 

Rudowłosa poczuła gulę w gardle. 

– Jesteśmy parą... Znamy się już jakiś czas... – mówiła przerywanym głosem, niemal załamana. Nie odrywała wzroku od swych dłoni. – Poznaliśmy się przez przypadek... Zakochaliśmy się i doszliśmy do tego momentu... Tutaj nie ma zbyt wiele do opowiadania... 

– Prosiłbym o jakieś szczegóły. – Pan Uchida chciał ją złamać poprzez stosowanie wpatrywania się w nią z wyższością. 

Hinata zacisnęła usta. 

– Czy ty go w ogóle kochasz? – zapytał, śmiejąc się ponuro. 

Zielonooka milczała. 

– Nie lubisz mówić po dobroci, co? – zapytał złowieszczym tonem. – Jeśli nie zaczniesz odpowiadać, to wiedz, że wyślę mojego syna daleko za granicę, żebyś nie mogła go więcej spotkać. 

Hinata uniosła głowę. 

– Dlaczego pan wciąga w to Yuriego? Proszę go nie krzywdzić! Ja go kocham! Najbardziej na świecie! I nie przestanę! – mówiła z pasją. Z oczu płynęły łzy. 

– To dlaczego nie poświęcisz się i nie zostawisz go w spokoju? – Mężczyzna uniósł brew. – Przecież jego szczęście powinno być dla ciebie najważniejsze. Nie pomyślałaś jeszcze, że mój syn może czuć się nieszczęśliwy? 

– Ale... on... jest... ze... mną... szczęśliwy... My... się... kochamy... – mówiła, łamiącym przez płacz głosem. 

– I dokąd to was zaprowadziło? 

Rozmowa dobiegła końca. Yuri z okna swojego pokoju zauważył zgarbioną sylwetkę Hinaty. Szatyn miał wybiec ze swojego pokoju, gdy do pomieszczenia wszedł jego ojciec. W oczach widać było gniew. Ten dobrze znany, bezlitosny gniew ojca. Chłopak się wzdrygnął. 

– Dokąd idziesz, synu? – ostatnie słowo zabrzmiało niemal jak obelga.

– Coś ty jej zrobił, ojcze? – zapytał zdruzgotany chłopak. 

– Synu, nie posłuchałeś mnie. Nie mówiłem ci, byś nie spotykał się z tą dziewuchą?! Dlaczego więc zobaczyłem cię dzisiaj, jak się obściskujecie?! 

– Ja ją kocham, ojcze! – powiedział ze łzami w oczach. 

– Kochasz! Też mi coś! Synu, ty nic nie wiesz o miłości – rzekł z politowaniem. – To tylko chwilowe zauroczenie, ale ono minie. 

– Nie mów tak ojcze! Ja ją kocham! Nie mogę bez niej żyć! To ty nie wiesz, co to miłość! Ty nie kochałeś mamy, nie kochasz mnie! 

– Nie waż się tak do mnie zwracać, Yuri!

Panu Uchidzie puściły nerwy. Spoliczkował swego syna. Yuri nic więcej nie powiedział. Spojrzał tylko na ojca wzrokiem zabójcy i udał się w stronę łazienki. Kiedy znalazł się już w pomieszczeniu, oparł się o umywalkę. Oddychał ciężko, do oczu cisnęły się łzy. Próbował pozbierać myśli, jednak te pędziły i nie chciały się zatrzymać. Wciąż kumulowały się niczym chmury burzowe w jego głowie. Policzek piekł niemiłosiernie, jednak chłopak mógł wytrzymać ten ból. 

Nienawidził ojca, nienawidził go z całych sił od zawsze. W wieku siedmiu lat nawet myślał, że ojciec nie jest jego ojcem a ojczymem, który poślubił jego matkę tylko dlatego, by wyjść za miłosiernego człowieka. Ileż to razy przed snem wymyślał dla niego najokrutniejsze sposoby śmierci. Ileż to razy chciał protestować. Ileż to razy miał nadzieję, że matka odejdzie od tego okrutnika. I nie mylił się. Przecież pani Uchida odeszła. Na zawsze. Yuri nadal nie mógł się z tym pogodzić. Zawsze myślał, że matka wróci po niego i zabierze go ze sobą. Przecież tak go kochała, że nawet by oddala za niego życie. Sam Yuri wiele razy chciał odebrać sobie życie. Tyle razy chciał podciąć sobie żyły, lub skoczyć z mostu, jednak zawsze wahał się w ostatniej chwili. Zawsze nienawidził siebie za swoje tchórzostwo, które nie pozwalało mu rozwinąć skrzydeł wolności, jednak również wiele razy strach uratował go przed śmiercią. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro