Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ona teraz siedziała w swoim pokoju i oddawała się lekturze nowo zakupionej książki. Była to opowieść o dwóch przyjaciołach, którzy byli zmuszeni kraść. By uzyskać upragnioną wolność, musieli uciec z rodzinnego miasta. Była tak pochłonięta książką, że nie zauważyła, jak ktoś wchodzi do jej pokoju. 

– Witam szanowną koleżankę. – Na dźwięk znanego głosu od razu zerwała się na równe nogi. 

– Co tu robisz i kto cię wpuścił? – Zapytała, gdy lekki szok już minął. 

– Wiesz, popytałem sąsiadów i tak jakoś wyszło. Nie odbierałaś, więc przyszedłem do ciebie. 

– To nadal nie wyjaśnia faktu, kto cię wpuścił. 

– Twój brat. Przynajmniej mi powiedział, że jest twoim bratem. 

– Tak, on ma dziesięć lat i żadnej szarej komórki. 

– A ty jesteś szaloną dziewczyną. – Powiedział, uśmiechając się. 

– To ty jesteś szalony, że tu w ogóle przyszedłeś, wiesz? 

– Przecież się znamy! 

– Tak, ale od niecałego tygodnia. Nie możesz sobie tutaj wchodzić kiedy zechcesz. Masz szczęście, że nie ma mojego ojca. 

– Co? Zabiłby mnie swoim laserowym spojrzeniem? 

W odpowiedzi dostał poduszką. 

– Ej, ale za co to? 

– Za to, że jesteś głupi. Mój ojciec ledwo pozwala przyjaźnić mi się z Miyano. On nie wierzy w damsko-męską przyjaźń. Zawsze patrzy na niego dziwnie i muszę mu mówić, że Miyano ma dziewczynę, co jest oczywistym kłamstwem, ale on jest nietolerancyjny. 

– Mogę poznać twojego ojca, nawet nie spotykając go. – Po tych słowach zaśmiał się. 

– Nie śmiej się głupio, to poważna sprawa. 

– Przecież nic złego nie robię, o co ci chodzi? Nie zamierzam cie porwać stąd na zawsze. Chciałem cię wyrwać na spacer, ale jeśli nie chcesz, to pójdę sam... 

– A idź sobie sam. Ja dziś nie mam ochoty na żaden spacer. 

– To pójdę z twoim bratem bez żadnej szarej komórki. 

– O nie, z nim nie idź, bo zwariujesz! 

– A co? Martwisz się o mnie, złociutka? 

– Nie, martwię się o twoją psychikę. 

– Czyli o mnie też. Jestem wzruszony. 

– Co ci tak nagle odbiło? Chyba wolałam Pana Wielkiego Mruka od Pana żartownisia. Gdzie jesteś mruku?! – Powiedziała, potrząsając, a raczej próbując potrząsnąć chłopakiem. 

– Dziś go nie ma. Jestem w dobrym humorze. 

– To ci gratuluję po prostu. 

Uchida zauważył otwartą książkę położoną grzbietem do góry. 

– Jak możesz tak traktować książkę?! Nie masz jakiejś zakładki? – Zaczął przeszukiwać pokój, ale nie mógł znaleźć zakładki. 

– Mam w książce. – Po tych słowach wyjęła kawałek kolorowego papieru i włożyła z powrotem do książki, w innym miejscu. 

Chłopak wreszcie rozejrzał się po pokoju. 

– Naprawdę masz mnóstwo książek. Ja nawet tylu nie mam. Skąd ty na to bierzesz pieniądze?! 

– Od roku pracuję w antykwariacie. Wcześniej byłam opiekunką, ale tylko, nawet aż, przez pół roku. Tak dorabiam na książki. Ale też biorę książki, których nikt nie chce. Też te najbardziej zniszczone. Naprawiam je tutaj czasem samą taśmą. Te, które są w tym kartonowym pudle, miałam sprawdzić, czy są w dobrym stanie i zanieść je z powrotem do antykwariatu. 

Chłopak był pod wrażeniem, że dziewczyna, mimo młodego wieku, już znalazła sobie pracę. 

– Powiedz mi, czy jest coś, czego nie umiesz? 

– Totalnie nie umiem gotować, nie jestem asem z matematyki, nie znam się na komputerach, nie podam ci każdego kraju świata, nie orientuję się w terenie, nie rozumiem zagadnień związanych z  astronomią, nie wiem, jak to jest być zakochaną... 

– Jeszcze czegoś nie potrafisz? 

– Może by się coś znalazło, ale to by była za długa lista. 

Nie przyznałby się nikomu, ale uwielbiał już samo brzmienie głosu dziewczyny.

– Miałeś może jakąś dziewczynę? – Zapytała po chwili. 

– Nie, jeszcze żadna mnie nie chciała.

– No to chyba wszystkie są ślepe. Jesteś przystojny, mądry. Jesteś bardzo ciekawą osobą. Szczęściara, która byłaby z tobą, odkrywałaby ciebie każdego dnia waszego związku. 

Chłopak nie ukrywał zdziwienia słowami Hinaty.

– Myślisz, że dziewczyna, z którą bym był, byłaby szczęściarą?

– No tak. Chyba, że wolisz chłopaków. 

– Co? Nie, ja nie jestem gejem! Co ty myślisz?! 

– Okej, panie mądralo. Chciałbyś przeczytać coś z mojej wcale nieskromnej kolekcji? – Powiedziała, wskazując ręką na regał. 

– Wiesz, masz jakąś tragedię? 

– Poczekaj. – Zaczęła szukać odpowiedniej książki. – Proszę. – Podała mu znaleziony tytuł. 

– „Are we fake?" Co to za książka? 

– Opowiada o dwóch totalnie obcych sobie ludziach, którzy z czasem zakochują się w sobie, ponieważ jest coś, co ich łączy – żaden z nich nie chce pokazać nikomu swojego prawdziwego oblicza, jednak w trakcie trwania akcji powoli odkrywają się przed sobą. 

– Brzmi ciekawie. Mogę ją pożyczyć? 

– A po co ci ją dałam? Na ozdobę? Ogólnie to pierwsza książka tego typu, którą kupiłam. 

– Jakiego? 

– Dowiesz się, kiedy przeczytasz. 

– Co ty nagle taka tajemnicza?

– A co ty byłeś taki dziwny dzisiaj? – Zapytała, szeroko się uśmiechając. 

– No co? Każdy ma lepszy i gorszy dzień. 

– Słaba wymówka. 

Chłopak podszedł do niej i przytulił ją, nawet nie myśląc, że ktoś może ich razem zobaczyć. 

– To ty masz chłopaka?! – Na dźwięk tych słów, obydwoje odskoczyli od siebie jak poparzeni. 

– Mamoru, c-co ty tu robisz?! – Dziewczyna była przerażona. 

– Chciałem cię o coś zapytać, ale nie będę wam przeszkadzał. Róbcie, co tam chcecie. – Chłopiec poruszył brwiami w znaczący sposób. 

– To tylko mój przyjaciel, głupku! 

– Wszyscy tak mówią! – Po tych słowach odszedł, zostawiając dwójkę nastolatków samym sobie. 

– Przepraszam. – Powiedział zawstydzony Yuri. 

– To nie twoja wina, tylko mojego głupiego brata. Już Ci mówiłam, że on nie ma żadnej szarej komórki. 

– Chyba już pójdę... 

– Nie bierz do siebie tego, co on mówi, naprawdę. – Dziewczyna nie chciała, żeby chłopak odszedł, będąc smutnym. – I tak kiedyś znalazłabym sobie chłopaka, którego musiałabym wszystkim przedstawić. 

„Kiedyś znalazłabym sobie chłopaka" – te słowa zabolały Yuriego, nawet nie wiedział czemu. 

– To pa, ja już idę. 

– Do zobaczenia następnym razem! – Jej uśmiech wywołał uczucie ciepła w jego sercu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro