20. Jesteśmy przyjaciółmi.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

WillPOV

Tydzień po wypadku ja i moja mama dostaliśmy wypis. Całe szczęście nic bardzo złego jej się nie stało. Przez kilka pierwszych dni jej stan był dosyć zły, ale w końcu się uregulował, a ja odetchnąłem z ulgą. Podczas gdy ja wyszedłem z wypadku w miarę dobrze, to mama musiała niedługo wrócić do szpitala.

Siedziałem z mamą, siostrą i Nikiem w kuchni. Kiedy tylko zdobyliśmy trochę wolnego czasu, od razu zaprosiliśmy go do siebie na obiad. Praktycznie nie wracaliśmy do tematów sprzed ostatnich tygodni. Nico powiedział mi, że musi chodzić do psychologa szkolnego (co nie zbyt mu się podobało), ale również, że jeśli psycholog nie stwierdzi potrzeby uczęszczania na jakieś terapie, czy spotkania z psychiatrą, to wtedy nie będzie musiał tego robić. Ucieszyłem się, gdy mnie o tym powiadomił, bo widziałem, że on także przyjął to z ulgą. Miałem wrażenie, że nawet częściej się uśmiechał. Co prawda, gdy to robił to zdawało się, że jest zmęczony, albo odrobinę przygnębiony, ale i tak było to lepsze, niż nic. Gdy rozmawialiśmy, to dużo narzekał na spotkania z psychologiem (mimo iż był na nich dopiero dwa razy), ponieważ jak już sam wiedziałem, nigdy nie lubił mówić o swoich uczuciach. I chociaż to była najszczersza prawda i Nika trudno było zmusić do gadania o sobie, to miałem wrażenie, że przede mną bardziej się otwierał. Cóż, ucieszyłem się, bo to znaczyło, że mi ufał, lecz z nieznanych mi powodów byłem lekko zasmucony. Nie wiem czemu. Po prostu nie mogłem pozbyć się jakiegoś dziwnego, melancholijnego uczucia w środku.

Nico zamachał mi widelcem przed nosem.

-Halo, ziemia do Willa.

Zamrugałem oszołomiony oczami i się uśmiechnąłem.

-Tak..?

Na jego twarzy pojawił się blady uśmiech.

-Słuchasz co do ciebie mówimy?

-Nie zbyt.

Moja mama się zaśmiała.

-Jak zwykle jesteś szczery do szpiku kości.

Zawinęła makaron na widelec i przysunęła spaghetti pod usta mojej siostry. Mama wyglądała dużo lepiej, niż kilka dni temu. Była odrobinę wychudzona, ale na twarzy miała ten sam ciepły uśmiech i zdrowy błysk w oku. Jej brązowe włosy były spięte w koka, a policzki błyszczały się od różu. Mimo że byliśmy przy stole, to siedziała na krześle po turecku. Zawsze miała taki młodzieńczy nawyk.

-A Elly ma prawie pięć lat i nadal nie umie jeść sama.- odgryzłem się.- Ta ułomność musi być u nas rodzinna.

Eleana zachichotała, przygryzając widelec podczas zjadania makaronu. Spojrzałem się na Nika.

-Ej, Nico...- rzuciłem, obserwując jak dźgał jedzenie na swoim talerzu. Spojrzał się na mnie.

-Ej, Will...- mruknął z przekąsem, a ja parsknąłem śmiechem.

-Masz plany na weekend?- zapytałem. Czułem jak moja mama rzuca mi przelotne spojrzenie, ale to zignorowałem. Nico wzruszył ramionami.

-Jeżeli spanie cały dzień nazywasz "planami" to tak.

-Chcesz pójść do kina?

Uniósł pytająco brew.

-Do kina?- powtórzył powoli, a ja skinąłem głową.

-Wiesz, takie miejsce gdzie ludzie oglądają filmy, obrzucają się popcornem i wrzucają papierki pod krzesła.

-I chodzą na randki.- dodała śpiewnym tonem moja mama, a ja spojrzałem się na nią spode łba. Uśmiechnęła się niewinnie, wycierając buzię mojej siostrze.

-Wiem co to kino, głupku.- zaśmiał się pod nosem, rozwijając i nawijając makaron na widelec.- Mogę pójść.

Uśmiechnąłem się.

-Serio? To super. Chcesz wybrać film?- zapytałem, a Nico wzruszył ramionami, odychalając się do tyłu na krześle.

-Proponuję Deadpoola.

Skinąłem głową.

-Jak sobie życzysz.- powiedziałem, przyglądając się dokładnie jego twarzy. Zmienił się. Już wcześniej zauważałem jego zmiany, ale od kiedy wrócił ze szpitala zdawał się być wrakiem człowieka. Jego skóra była chorobliwe blada, przez co włosy wydawały się być w idealnym odcieniu. Kiedyś widniały w nich przebłyski brązu, lecz teraz mogłem stwierdzić, że były całkowicie czarne. Jak węgiel. Dodatkowo wydawało mi się, że schudł. Z tego co się dowiedziałem, to praktycznie nic nie jadał. Kiedy go o to spytałem, to nawet nie zaprzeczał. Wyglądał jakby dopiero co jakoś poważnie chorował. Jego ruchy były senne i wolniejsze, niż wcześniej. Zniknął jego pobudzony temperament. Zwykle stukał w stół, albo rysował mi palcami różne wzory na wewnętrznej stronie dłoni. Teraz jednak jego ręce spoczywały spokojnie na stole, a jedna poruszała się raz na jakiś czas, aby pogrzebać widelcem w jedzeniu.

Nico zamknął na moment oczy. Cały czas zdawał się być zmęczony. Jakby pracował ciężko przez calutki dzień, po czym wskoczył do ciepłego łóżka. Otworzył je z powrotem, gdy tylko moja mama przemówiła.

-Co słychać u ciebie w domu?- zapytała nonszalancko, rysując widelcem w sosie pomidorowym.

Nico wzruszył beznamiętnie ramionami.

-To co zwykle, a nawet bardziej. Persefony nie ma w domu, taty tym bardziej. Praktycznie cały czas jesteśmy sami z Hazel.

Skrzywiła się na imię 'Persefona'. Z nieznanych przyczyn, nie potrafiła jej znieść. Co prawda, Nico podzielał jej brak sympatii, lecz u niego było to uzasadnione. Mogłoby się wydawać, że to była nienawiść od pierwszego spojrzenia. Moja mama potrafiła szybko oceniać ludzi.

-A co u Hazel?- dopytała, uśmiechając się ciepło. Ten rodzaj uśmiechu miała zarezerwowany tylko dla Nika. Był pocieszający, przyjacielski i matczyny jednocześnie. Przyznam, że czasami moja mama zachowywała się jak czterdziestoletnia nastolatka, ale nadal była opiekuńcza i wymagająca. Dodatkowo, faworyzowała Nika. Można by powiedzieć, że wciągnęła go do rodziny wbrew jego własnej woli (co prawda, nie bronił się).

Nico znowu wzruszył obojętnie ramionami.

-Dobrze. Dzisiaj idzie na noc do swojej przyjaciółki.

Spojrzałem się na niego pytająco.

-Czyli zostajesz sam?

-Na to wygląda.- potwierdził.

-Niki sam w domu.- zachichotała Eleana, wkładając do buzi serwetkę. Mama jej ją zabrała i westchnęła.

-Może chciałbyś zanocować u nas?- zapytała, odprowadzając wzrokiem moją siostrę, która właśnie wstała z krzesła i skocznym krokiem wychodziła z kuchni.

Nico się uśmiechnął, ale pokręcił głową.

-Proszę nie robić sobie kłopotu, pani Solace.

-Czuję się przez ciebie staro. Mów mi Naomi.- powiedziała z uśmiechem, a Nico lekko się zarumienił.

-Nadal proszę sobie nie robić kłopotu.

Machnęła lekceważąco ręką.

-Ależ to nonsens, to będzie dla nas przyjemność, prawda, Will?

Wyszczerzyłem się.

-Jak najbardziej.

Westchnął z rezygnacją.

-Niech będzie. Dziękuję.

***

Kiedy Nico poszedł do domu, moja mama ogarnęła dla niego jakiś materac i pościel. Starałem się jej pomóc, ale mnie powstrzymywała, zagadując co jakiś czas.

-Cieszę się, że Nico u nas zostaje na noc.- stwierdziła. Wiedziałem, że bardzo go lubiła. Czasami mi się nawet wydawało, że wolała jego, niż mnie. Nico był jej ulubieńcem.- Lubię mieć oko na waszą dwójkę.- uśmiechnęła się promiennie, wkładając kołdrę w poszewkę. Przytaknąłem.

-Mhm, ta, słyszałem.

-Śpicie oddzielnie.- dodała znienacka. Wytrzeszczyłem na nią oczy z niedowierzaniem.

-Mamo! My się tylko przyjaźnimy!

-Oczywiście.- zaśmiała się i puściła mi oczko, a ja jęknąłem, zakrywając twarz dłońmi i wciskając się mocniej w materac mojego łóżka.

-Plus, mamy piętnaście lat.

-Nie wiem co to ma do rzeczy, synku. Ja w przeciwieństwie do twojej persony nie myślałam o żadnych rubasznych rzeczach.- ponownie się roześmiała i cmoknęła mnie w czubek głowy. Uprzedzam wszelkie pytania- mnie również czasami się zdawało, że mieszkam w domu wariatów.

-Jak ty możesz się nazywać moją matką?- prychnąłem.

-Sam mówiłeś, że masz dopiero piętnaście lat. O ptaszkach i pszczółkach porozmawiamy innym razem.- zażartowała.

Jęknąłem, chowając twarz w poduszce.

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i po krótkiej wymianie spojrzeń, obydwoje rzuciliśmy się w stronę schodów. Kiedy jednak zeszliśmy na dół, w drzwiach stał Nico, a moja młodsza siostra ciągnęła go za rękę.

-Will, twój chłopak przyszedł!- krzyknęła za siebie, a ja wywróciłem oczami, odciągając ją od niego. Podskoczyła, nie spodziewając się mnie tutaj i spojrzała się na mnie z wielkim, niewinnym uśmiechem.

-To nie jest mój chłopak.- powiedziałem, a ona dźgnęła mnie w policzek.

-Czerwony.- powiedziała, śmiejąc się. Chciałem ją złapać, ale zdążyła uciec zanim ją dosięgnąłem. Przetarłem oczy i zerknąłem na Nika, który stał w drzwiach jak zamurowany.

-Wybacz. Znasz ją...

Zaśmiał się pod nosem, na co się uśmiechnąłem.

-Wiesz, chyba zdążyłem przywyknąć. Mogę wejść?

Energicznie pokiwałem głową, po chwili zwalniając do normalnego tempa.

-Jasne, jasne, wchodź.- odszedłem na krok, przepuszczając go w drzwiach. Miał ze sobą swój szary plecak, który zazwyczaj nosił ze sobą do szkoły (czasami nosił ze sobą torbę na ramię).

-Na pewno nie jestem żadnym kłopotem?- zwrócił się do mojej mamy z nutką niepewności w głosie. Ona się uśmiechnęła i zmierzwiła mu włosy.

-No co ty, kochaniutki. Cieszę się, że u nas zostajesz.

Odrobinę się uśmiechnął, a ja pociągnąłem go za ramię.

-Idziemy na górę.- powiadomiłem mamę, ciągnąc Nika w stronę schodów.

***

-Co robimy?- zapytałem, rozkładając się w moim krześle i kładąc nogi na brzegu łóżka. Wzruszył ramionami, skubiąc rąbek kołdry. Wywróciłem oczami.- Pogadajmy może, huh? Gadanie jest spoko.

Zaśmiał się sucho i uniósł na mnie wzrok.

-Często gadamy. Właściwie to cały czas, nawet teraz.

-Wiesz o co mi chodzi.- mruknąłem i zsunąłem się na łóżko obok niego.

-Dziękuję.- powiedział znienacka, po chwili ciszy.

-Za co?- zapytałem zdziwiony.

-Za wszystko... Za to, że jesteś.

Uśmiechnąłem się.

-Nie ma sprawy. To nic takiego.

Nico przyciągnął kolana do swojej klatki piersiowej i pokręcił głową.

-Nie według mnie.

-Jesteśmy przyjaciółmi, nigdy bym cię nie zostawił samego.

Nico zamknął oczy, nie mówiąc przez chwilę ani słowa, po czym skinął głową.

-Jasne, jesteśmy przyjaciółmi.

***

Razem z Nikiem planowaliśmy nie spać całą noc, chociaż nie zbyt nam wyszło. Kiedy udało mi się namówić go, aby przebrał się w piżamę, wziąłem laptopa i zacząłem poszukiwać jakiś fajnych filmów na Netflixie. Ja już wcześniej się przebrałem, ale Nico był lekko speszony i odkładał to ns później. Osobiście spałem w samym t-shircie i bokserkach, a on miał zwyczajną, szarą piżamę, z długimi spodniami i bluzką z krótkim rękawem. Przyznam, że odrobinę rozśmieszyło mnie zawstydzenie ze strony Nika, które niespodziewanie pojawiało się, gdy tylko zbliżałem się do niego na bliżej niż metr.

Telefon, który zostawił na szafce nocnej zaświecił się, ale to zignorowałem. Po chwili sytuacja się powtórzyła, a moja ciekawość wzrosła. Zerknąłem na otwarte drzwi, upewniając się czy Nico nie wraca i zdjąłem laptopa z kolan. Chwyciłem w dłoń jego komórkę. Zobaczyłem, że miał nieodczytane wiadomości. I chociaż byłem zaciekawiony to nie mogłem ich sprawdzić z powodu blokady ekranu. Przez moment zastanawiałem się czy warto próbować, po czym wpisałem jako hasło pierwsze co przyszło mi do głowy. "Hazel" hasło nieprawidłowe. Zastukałem palcami w ekran, po czym wyklikałem "Will". Nieprawidłowe. Okej, to akurat było do przewidzenia. Nadal nie słyszałem, aby Nico wracał, więc spróbowałem po raz kolejny. "Bianca". Ekran się odblokował. Uśmiechnąłem się sam do siebie i kliknąłem w pasek powiadomień. Wybrałem nieodczytane wiadomości i przeczytałem.

Messages: Persefona
09:48 PM| Persefona: Twój ojciec wyszedł dzisiaj ze szpitala, ale musi zostać na komisariacie. Jestem z nim. Nie pakuj się w kłopoty. To może trochę zająć.

Ustawiłem wiadomość jako nieprzeczytaną i odrzuciłem telefon na bok w tym samym momencie, w którym Nico wszedł do pokoju.

-Hejka.- rzuciłem, wciągając laptopa na kolana.

-Hej.- mruknął, wpełzając na łóżko.- Znalazłeś coś fajnego do obejrzenia?

Wzruszyłem ramionami.

-Nah, nie potrafię wybrać.

Uśmiechnął się.

-Pomóc?

-Jasne.- rozczochrałem mu włosy, a on zmarszczył nos, potrząsając głową, aby doprowadzić je do porządku.

-Jak się czujesz?- zapytałem, a on zerknął na mnie.

-Jeśli o to ci chodzi, to póki co nie planuję się zabijać.

Słowa "póki co" zatoczyły kółko w moich myślach, ale postanowiłem mu tego nie wytykać. Oparłem łokieć o ramę łóżka i włożyłem dłoń we włosy Nika. Wzdrygnął się lekko, ale skupił wzrok na ekranie monitora, starając się nie zwracać na mnie uwagi. Uśmiechnąłem się i przeczesałem palcami jego włosy. Nadal nie odrywając się od laptopa, zapytał.

-Co robisz?

Wzruszyłem ramionami i odpowiedziałem krótko.

-Bawię się.

Parsknął śmiechem.

-Świetna zabawa.

-Żebyś wiedział.

Westchnął, odchylając głowę do tyłu, aby się na mnie spojrzeć. Skorzystałem z sytuacji i zamknąłem laptopa.

-Czasami nie wiem czy jesteś irytujący, czy po prostu udajesz.

-To chyba kwestia gustu.

Uśmiechnął się.

-Czyli jesteś, tak?

-Skoro tak uważasz.- pogłaskałem go po włosach.

-Ciepło tu.- powiedział, zamykając oczy.

-Ludzkie ciała wydzielają ciepło.

Zaśmiał się krótko.

-Fajnie, że mi o tym mówisz.

Westchnąłem, spoczywając dłoń na jego policzku.

-Nico..?

-Hm?- otworzył oczy i chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę jak blisko siedzimy, bo oblał go blady rumieniec. Nie odpowiadałem przez chwilę, przejeżdżając kciukiem po jego policzku.

-Wiesz, że mi na tobie zależy, prawda?

Obserwował mnie uważnie, po czym odpowiedział, dziwnie cichym głosem.

-Tak... Sam powiedziałeś, że się przyjaźnimy.

-A może... A może ja nie chcę się dłużej przyjaźnić?

Wytrzeszczył szeroko oczy.

-Co? Czemu? Co masz...- nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ złączyłem nasze usta w delikatnym, krótkim pocałunku.

***

Już dwudziesty rozdział, jeju, jak to szybko minęło. Wyszedł mi bardzo długi, więc mam nadzieję, że wam się podobał! Zachęcam do komentowania, bo miło mi czytać każdy, nawet najmniejszy komentarz i to mnie mocno motywuje do dalszego pisania. Uwielbiam was i wysyłam każdemu wirtualnego huga! c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro