21.Chyba na pewno cię kocham

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NicoPOV

-A może...- odezwał się, wodząc kciukiem po moim policzku.- A może ja nie chcę się dłużej przyjaźnić?

Wytrzeszczyłem szeroko oczy. Co miał na myśli? Dlaczego... Czy nie rozumiał, że go teraz potrzebowałem? Nie mogłem go stracić!

-Co? Czemu? Co masz...- nie zdążyłem dokończyć zdania, ponieważ Will przyciągnął nas bliżej siebie i przycisnął swoje usta do moich.

Gapiłem się na niego jak zamurowany, podczas gdy się odsuwał. Nie byłem w stanie zrozumieć co się wydarzyło. Will mnie pocałował. Nie... To nie możliwe. Musiało mi się zdawać. On nie mógł przecież... Dlaczego?

Dotknąłem swoich warg. To stało się na prawdę. Przez dłuższą chwilę siedziałem bez ruchu w pełnym szoku.

-Uh, prze-przepraszam...- wymamrotał w końcu, czerwieniąc się jak jeszcze nigdy dotąd.

Potrząsnąłem głową, przywracając się do porządku.

-Nie, nie! Nie masz za co przepraszać! Nie przepraszaj! Nic się nie stało...

Schował twarz w dłoniach i jęknął.

-Nie myślałem. Pewnie mnie teraz nienawidzisz.

-Co?- zaśmiałem się.- Kto powiedział, że cię nienawidzę..?

Nic na to nie powiedział, więc dodałem.

-Nie mógłbym cię nienawidzić.

Zerknął na mnie niepewnie. To wszystko działo się tak szybko, że nie byłem w stanie zebrać myśli. Ugryzłem się w dolną wargę.

-Nie mógłbyś..?

Pokręciłem przecząco głową.

-Ni-Nigdy...

-Ale... Pocałowałem cię.

Wzruszyłem obojętnie ramionami. Tak naprawdę to wcale nie było mi to obojętne. Moje serce biło jak oszalałe, a jakiś głosik wewnątrz mnie krzyczał: "WILL MNIE POCAŁOWAŁ! WILLIAM SOLACE MNIE POCAŁOWAŁ! PO-CA-ŁO-WAŁ!"

-Nie przeszkadzało ci to?- zapytał, czym mnie lekko wkurzył. Miałem już dosyć tej rozmowy i tych bezsensownych pytań. Miałem ochotę mu krzyknąć w twarz: "Nie, William! Jak mogło mi przeszkadzać skoro mi się podobasz, debilu?!". Zamiast tego, jedynie pokręciłem głową, a kiedy Will spojrzał się na mnie jeszcze bardziej pytająco, to westchnąłem.

-Dobra! Lubię cię.

Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

-Lubisz..?

Westchnąłem.

-Nawet... bardzo.

-Że w sensie... lubisz-lubisz?

-Tak! Czy to nie było jasne?!

Zarumienił się i podrapał się po szyi.

-No... Nie wiem...

-Ta rozmowa jest jedną z najbardziej niezręcznych sytuacji jakie mnie spotkały.- stwierdziłem spokojnie.

-Nico...

Spojrzałem się na niego pytającym wzrokiem.

-Tak?

-Ja ciebie też lubię.

Zaśmiałem się po cichu.

-Ja... Zauważyłem.

Sam się zdziwiłem z jaką neutralnością wypowiedziałem te słowa. Jasne, zauważyłem, że mu się podobałem, ale dopiero gdy mnie pocałował. Chociaż na to również patrzyłem z lekkim powątpiewaniem... Jedna część mnie szalała ze szczęścia, ale z drugiej strony to nie mogło się dziać naprawdę. Nie mogłem dawać się ponieść emocjom. A co jeśli pocałował mnie z litości? A co jeśli w rzeczywistości sobie tylko ze mnie żartował? A co jeśli-... Stop! To nie było w jego stylu. Przecież odkąd się znamy to nigdy nie był ze mną nieszczery... Prawda?

-Nico...- jego głos znowu wyrwał mnie z zamyślania. Spojrzałem na niego i lekko się uśmiechnąłem. Czy ktoś taki jak on mógłby mnie okłamać? To zupełnie do niego nie pasowało.- Mogę cię o coś zapytać?

Coś przewróciło mi się w żołądku. Skinąłem głową i przez chwilę chciałem mu powiedzieć, że już to zrobił, ale coś nakazało mi mu nie przerywać.

-Nie wiem czy to dobry moment, ale...- odchrząknął, wyraźnie zakłopotany.- Czy... Czy będziesz moim chłopakiem?

Musiałem przez moment przeanalizować jego słowa, zanim ich sens do mnie dotarł. Jeżeli to był sen to i tak nic nie stracę, nie? A jeżeli to nie jest sen... To tym lepiej dla mnie... Racja?

-Ja... Oczywiście, że tak.

***

Rozpoczęcie związku z Willem to była połowa sukcesu. Jasne, cieszyłem się, ale przez pierwsze chwile było trochę... niezręcznie. Na przykład, Will za każdym razem pytał się mnie czy może mnie trzymać za rękę, pocałować, przytulić... Jakby bał się, że go ugryzę, gdy zrobi to bez pytania.

Siedzielibyśmy pewnie całą noc bez snu, gdyby nie to, że obydwoje byliśmy wyczerpani. Mimo że miałem przygotowany materac do spania to zasnąłem razem z Willem. Byłem zbyt zmęczony, aby zmieniać pozycję, a poza tym, Will był bardzo ciepły... Nie pogardziłbym taką ludzką poduszką.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłem oczy zdając sobie sprawę, że leżę na torsie Willa. Cały czas oczy same mi się zamykały, przez co nie byłem pewien czy uda mi się wstać. Ramiona Willa były owinięte wokół mnie, więc tym bardziej nie byłem w stanie się podnieść. Zrezygnowany opadłem na niego, ponownie zamykając oczy. Chociaż mogłem stwierdzić, że spaliśmy długo, to nadal byłem strasznie zmęczony i bolała mnie głowa. Tak... To właśnie mogło znaczyć tyle, że spaliśmy zbyt długo.

Kiedy pukanie do drzwi się ponowiło, poczułem jak Will się porusza. Zza drzwi usłyszałem głos jego mamy, lecz byłem taki padnięty, że nawet nie zwróciłem na nią uwagi. Wcisnąłem twarz w pierś Willa, ale po kilku sekundach było mi gorąco i nie mogłem oddychać, więc musiałem się od niego oderwać. Otworzyłem oczy, przecierając je. Ześlizgnąłem się na bok od mojego chłopaka i zwinąłem się w kłębek, ziewając. Byłem gorzej zmęczony, niż gdybym nie spał w ogóle. Will przeciągnął się bez słowa i podszedł do drzwi. Wymienił kilka zdań ze swoją mamą, po czym ona zajrzała do środka i powiedziała.

-Dzień dobry, Nico.

-Mhm, dzień dobry.- wymamrotałem, będąc nadal na wpół nieprzytomnym.

Kiedy sobie poszła, Will usiadł obok mnie.

-Hej, Nico, wstajemy.

Wydałem z siebie pomruk niezgody (przynajmniej tak to miało brzmieć) i zamknąłem oczy. Poczułem jak jego ręka przeczesuje mi włosy.

-Neeks...

-Nie.

Pocałował mnie w głowę.

-Wstawaj.

Nie zareagowałem. Potrząsnął moim ramieniem.

-Wsta-waj!

Zero reakcji. Chwilę później wybuchłem śmiechem. Will zaczął mnie łaskotać.

-William!- wierciłem się, próbując odepchnąć go z dala od siebie.- Prze-Przestań.

-Chciałbyś.- zaśmiał się, podczas gdy ja się zwijałem, próbując go kopnąć.

-Przestań!- zatrzymałem swoje ręce na jego klatce piersiowej, nadal nie będąc w stanie go odrzucić na bok. Nagle przestał mnie łaskotać i się uśmiechnął. Patrzył się na mnie z góry, rękoma podtrzymując się materaca.

-Kocham cię.- powiedział, a na jego słowa oblała mnie fala gorąca. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego usłyszę. Jasne, napominał, że mnie lubi, ale kiedy stwierdził w taki bezpośredni sposób, iż nie tyle co mnie lubi, co kocha... Nie wiedziałem, czy w ostatnim czasie ktokolwiek mi coś takiego powiedział. Nie wiedziałem, czy w ostatnim czasie ktoś w ogóle żywił do mnie jakieś szczere uczucia.

Odwzajemniłem uśmiech. I tym razem nie był to uśmiech na zasadzie "odczep się", nie była to też ta sztuczna mimika, którą zwyczaj miałem obdarowywać moich bliskich znajomych. Przy Willu nie mogłem się nie uśmiechać. Gdy tylko go widziałem to uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy (chociaż bezsilnie próbowałem go usunąć). Nie rozumiałem, jakim cudem ktoś taki jak on tak na mnie działał.

-Ja-... Ja chyba ciebie też kocham.- stwierdziłem niepewnie.

-Chyba?

-Chyba na pewno.- poprawiłem się, a Will pochylił się, całując mnie po raz kolejny. Nie śmiałem się sprzeciwiać. Okręciłem ramiona wokół jego szyi i zamknąłem oczy ciesząc się tą chwilą i tym wszystkim co mnie ostatnio spotkało.

***

A/N

Przepraszam, że rozdział jest dopiero dzisiaj i że niezbyt wyszedł, ale niestety jestem chora i moja głowa pęka, więc nie byłam w stanie dokończyć na wczoraj, a podczas pisania dzisiaj byłam półprzytomna. Mam nadzieję, że nie było bardzo źle i postaram się napisać kolejny rozdział już terminowo na piątek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro