15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po otwarciu oczu, zobaczyłem nad sobą zatroskaną twarz Petera. Już chciałem się kłócić z moim umysłem, bo przecież Prevc i troska wzajemnie się wykluczają, ale stwierdziłem, że może on faktycznie ulega jakiejś przemianie?

- Mieliśmy już wzywać pogotowie.

- Ooo, martwisz się - uśmiechnąłem się szeroko i już chciałem się podnieść, by pocałować go lekko, gdy odezwał się dyżurny:

- Jak my wszyscy.

W myślach przyłożyłem sobie w twarz. Przecież w dalszym ciągu byliśmy na komendzie!

Uśmiechnąłem się zamiast tego i z pomocą Słoweńca znowu byłem w pionie. Wtedy przypomniałem sobie powód mojego omdlenia.

- Co z Wolańskim?

- Wysłaliśmy za nim list gończy, ale przepadł jak kamień w wodę. Wzmocniliśmy straż przy celi Alana, w razie gdyby jego też chcieli odbić - odparł Jacek. - Ja nadal nie rozumiem, jakim cudem udało mu się uciec! Gdyby tylko...-

- Nie ma co gdybać, Jacku - przerwałem mu. - Regina już wie?

- Nie ma jej aktualnie na komendzie... O mój Boże, przecież ona się wścieknie!

- W to nie wątpię - parsknąłem. - Gdzie Marcelina?

- Też nam prawie wykorkowała, jak ciebie zobaczyła. Piotrek odwiózł ją do mieszkania.

- To ile ja tak leżałem?

- Z trzydzieści minut na pewno - odpowiedział Peter.

- Dobrze, że nie miesiąc - mruknąłem, posyłając mu kpiący uśmiech, na co ten przewrócił oczami.

***

Nim się obejrzałem, do kalendarza wkradł się kwiecień. Im bardziej sobie to uświadamiałem, tym co raz częściej zdawałem się być nieobecny i zamyślony. W końcu to już tylko dwa miesiące współpracy z Peterem, a ja w dalszym ciągu nie wiedziałem, jaką my do cholery mamy relację.

- Wpadasz dziś do mnie? - zapytałem, siedząc na blacie biurka.

- A mam? - udał zdziwienie.

- Tak - uśmiechnąłem się. - Zresztą, ty już prawie u mnie mieszkasz.

- Prawie? - uniósł brwi. Podszedł do mnie i oparł się dłońmi o mebel tak, że nie miałem możliwości ucieczki. - A dlaczego "prawie", Kamilu?

- Bo za dwa miesiące wracasz do Słowenii - wyszeptałem i spuściłem wzrok.

Usłyszałem zduszone westchnięcie i poczułem, jak Prevc obejmuje mnie w pasie.

- Nie myśl o tym teraz.

- A kiedy? Dzień przed Twoim odlotem? Powiedz jedno słowo, a polecę tam z Tobą!

- Nie mogę Ci na to pozwolić. Tu masz wszystko, a tam nic.

- Tam będę mieć Ciebie.

- Ale Twoi przyjaciele, Ewa, praca...

- Na pewno to zrozumieją, Peter.

W jego oczach błyszczały łzy.

- Kto by pomyślał, że na zwykłej wymianie z pracy znajdę faceta moich marzeń...

- Jestem facetem Twoich marzeń?

- Tak - przyznał po chwili.

- Powiedz to jeszcze raz.*

- Co?

- Powiedz: "Jesteś facetem moich marzeń".

- Jesteś facetem moich marzeń.

Mocno go przytuliłem.

Podczas przesłuchiwania jakiegoś małolata odnośnie zrobienia graffiti na szkolnym murze, starałem się nie myśleć o zbliżającym się czerwcu. Nie wyobrażałem sobie pracy bez Petera. Owszem, z Dawidem pracowało mi się więcej niż super, ale Kubacki nie był Prevcem. Stwierdziłem, że dobrze byłoby porozmawiać ze Stefkiem, który był lepszy niż niejeden psycholog, ale uświadomiłem sobie, że Huli przecież już z nami nie ma...

- Proszę pana, wszystko w porządku? - usłyszałem. Zamrugałem oczami i spojrzałem na nastolatka.

No tak, zapomniałem, że on tam ciągle jest.

- A tak, po prostu się zamyśliłem. Mógłbyś jeszcze raz streścić, co widziałeś?

***

Usiadłem na kanapie obok Petera i przymknąłem oczy. Bardzo chciałem, aby ta chwila się nigdy nie kończyła.

- Nie mogę uwierzyć, że to już cztery miesiące - powiedział. - Nie sądziłem, że nasza relacja może się tak diametralnie zmienić - przyznał.

- Jaką my w ogóle mamy relację?

- Taką, której nie mają inni.

Uśmiechnął się sardonicznie, po czym zaczął delikatnie całować moją szyję.

- Pero...-

Uniósł głowę i spojrzał mi w oczy.

- Kocham Cię, wiesz?

- Co? - zamrugałem ze zdziwienia.

- Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, rozumiesz? Nie wierzę w to, co mówię, ale naprawdę tak jest.

- Hej, posłuchaj mnie - poprosiłem. - Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale przejdziemy przez to razem. Zależy mi na Tobie i to bardzo - uśmiechnąłem się.

Wróciliśmy do całowania, kiedy drzwi mojego mieszkania gwałtownie się otworzyły i w progu pojawiły się dwie osoby, krzycząc:

- NIESPODZIAN-...oh...

Natychmiast odsunęliśmy się od siebie, wpatrując się w dwójkę nieznanych mi chłopaków. Jeden z nich był o wiele wyższy od jego kompana, no i wyglądał na kilka lat starszego. Peter ukrył twarz w dłoniach i zaklął po polsku.

- Co wy tu do jasnej cholery robicie?!

- Noo...ten, my chcieliśmy Ciebie zwyczajnie odwiedzić... - zaczął ten wyższy, bawiąc się palcami. - Cene, weź to jakoś bardziej po ludzku wytłumacz, bo ja z retoryki miałem trzy na szynach...

- Peter, mógłbyś mi ich przedstawić? - wyszeptałem konspiracyjnym tonem.

- A tak - odchrząknął. - Kamil, poznaj moich młodszych braci, idiotę Cene i jeszcze większego idiotę - Domena. Mam małe pytanie, skąd do licha ciężkiego wzięliście adres Kamila?

- Kamila? - wypalił Domen, marszcząc brwi.

- Tego tu - mruknął Peter, pokazując na mnie.

- Oh, wszystko jasne... - parsknął śmiechem Cene. - Namierzyliśmy Twój telefon korzystając z lokalizacji...

- Świetnie. W takim razie miło było, możecie już iść, zaraz do Was dołączę.

- Ejże, jesteś u mnie w mieszkaniu, więc tak trochę to chyba ja mam prawo głosu, co? - uśmiechnąłem się do niego sztucznie. - Kawy, herbaty?

Domen posłał bratu tryumfujące spojrzenie i poprosił o herbatę, a Cene zapytał o kawę.

- Peter, on nie jest trochę za młody na kawę?

- HAHAHA! - ryknął ten wyższy. - NIE MOGĘ, HAHA!

Spojrzałem na nich zdezorientowany, zastanawiając się, co powiedziałem nie tak. Pero silną wolą powstrzymywał się od śmiechu, zakrywając usta dłonią, a Cene z wyglądu przypominał chmurę gradową.

- Powiedziałem coś nie tak?

- Po prostu... - zaczął Peter, odchrząkując. - Z naszej trójki, to Domen jest najmłodszy, a Cene studiuje drugi rok.

Uniosłem brew w zdziwieniu, spoglądając to na domniemanego studenta, to na rzekomo najmłodszego, który ciągle chichotał.

- Poważnie? Przepraszam...

- Żałuj, że nie widzisz swojej miny, bo jest bezcenna.

Prychnąłem w odpowiedzi, idąc do kuchni. Kiedy wyciągałem z szafki opakowania z herbatą, do pomieszczenia przyszedł najstarszy ze Słoweńców.

- Nie martw się, każdy, kto dopiero się z nami zaznajamia, przechodzi przez to samo.

- Czy Cenowi...nie, tego imienia się chyba nie odmienia...czy Cene...rety, ale to dziwnie brzmi... - urwałem, widząc jego głupi wyraz twarzy. - Och, nie zwracaj na mnie uwagi, to tylko deklinacja. Wracając - Twojemu bratu nie jest przykro, skoro dość często biorą go za młodzika?

- Bardziej jest tym zmęczony. Twierdzi, że zwyczajnie zacznie chodzić z tabliczką: "Nie, nie mam trzynastu lat, tylko dwadzieścia trzy".

- Jeżeli coś jest głupie i działa, to nie jest głupie, pamiętaj - odparłem. - Tak w ogóle, to jaką Twój brat lubi herbatę?

- Domen jest herbatomanem i naprawdę nie ma takiej, której by nie wypił. No, pomijając zielona i, bo jak się okazało, ma dziwną przypadłość - strasznie wzrasta mu po niej ciśnienie i ma silne krwotoki z nosa.

Uniosłem brwi ze zdziwienia, przerywając poszukiwania jaśminowej.

- Serio?

- Serio. Nikt nie wie dlaczego, chociaż podejrzewany, że znajduje się w niej jakiś składnik, który mu szkodzi.

- Dziwne - przyznałem.

- Zaiste, jesteśmy dość niepowtarzalną rodziną - odparł, robiąc iście majestatyczną pozę, z której zacząłem się śmiać.

- Wasze siostry też są tak do was uderzająco podobne?

- Nika ma 14 lat i wygląda jak moja młodsza kopia, a co za tym idzie - jest mniejszą kopią naszej mamy. Ema jest niespełna dziesięciolatką i zaczyna wykazywać pewne cechy Domena.

- Jejku, nie sądziłem, że będą aż tak młodsze! Ja jestem tym najmłodszym z rodzeństwa.

- Poważnie? Myślałem, że Ewa...

- Nie ty jeden.

Rozlałem wodę do kubków i z pomocą Petera zaniosłem je do salonu, gdzie spędziłem naprawdę wyjątkowe popołudnie w towarzystwie braci Prevc.

///

* Ciekawe czy ktoś ogarnie, z jakiego to serialu, taka mała aluzja xD

A co do zielonej herbaty, to się okazało że moja ciocia tak ma, więc stwierdziłam że to wykorzystam tutaj xD

Miłego Dnia Singla,
KDP ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro