8. część 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Większy radiowóz odjechał kilka minut temu, a ja w dalszym ciągu stałem w tym samym miejscu.

Nie mogłem w to uwierzyć. Nie chciałem. Skąd Prevc znał Wolańskiego i co najlepsze - dlaczego nic mi o tym nie powiedział?! Tak, znaliśmy się dwa tygodnie, ale sądziłem... że między nami jest jakaś więź. Szkoda, że tylko ja tak uważałem.

- Kamil... - usłyszałem, ale szybko mu przerwałem.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! Myślałem, że sobie ufamy!

- Ale ja go nie znam, uwierz mi! Widzę go pierwszy raz na oczy! - powiedział, trzymając mnie za ramiona i zmuszając, żebym spojrzał mu w oczy. - Nie wiem, kim jest ten człowiek i nikomu nie ufam w tak dużym stopniu jak Tobie, pomijając familię.

Jęknąłem, opierając głowę o jego klatkę piersiową.

- Przepraszam... nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio - wydukałem.

- Może w ciąży jesteś?

- Ale zabawne - mruknąłem, patrząc na niego spod byka. W odpowiedzi dostałem sztuczny uśmiech i już wiedziałem, że ten dzień nie będzie stracony.

***

Kiedy na komendzie wreszcie zapanował spokój po tym całym zamieszaniu z mafią, postanowiłem złapać Stefka i z nim porozmawiać. Znalazłem go w stołówce.

- Hej, Stefan! - uśmiechnąłem się, dosiadając się do niego.

- Cześć - odpowiedział, posyłając mi blady uśmiech.

- Chciałbym pogadać. I nie próbuj się wykręcać, bo widzę, że coś Cię trapi. Lub ktoś.

Hula podniósł wzrok na kilka sekund i westchnął z rezygnacją.

- Nie mogę... Oni zabiorą mi rodzinę.

- Ludzie Wolańskiego? -  zmarszczyłem brwi. - A czego niby mogą od Ciebie chcieć?

- Pracuję w Policji najdłużej. W każdym wydziale mam znajomych. Oni... - zawahał się na moment. - ... Oni tutaj byli, przyszli tamtego dnia, kiedy Kuba mnie szukał. Powiedzieli, że mam zrobić wszystko, aby Alan wyszedł z więzienia. Nie przyjmują sprzeciwu.

- Ale przecież zamknęliśmy dzisiaj Oliwiera, na co im jego syn? Sprawia wrażenie mniej inteligentnego.

Odpowiedziało mi wzruszenie ramionami.

- A on się kwalifikuje na wyjście z aresztu za kaucją? - zapytałem.

- Kto, Oliwier? Mowy nie ma.

- Mówię o Alanie.

Stefan zmarszczył brwi, jakby nad czymś myślał. Dłuższą chwilę później uniósł głowę i odparł:

- Wydaję mi się, że tak. Dla pewności zapytam Adama.

Kiwnąłem głową i wstałem od stołu. Położyłem mu dłoń na ramieniu i powiedziałem z uśmiechem:

- Pamiętaj, że zawsze możesz pogadać. Komenda jest jak jedna wielka rodzina.

- Dziękuję - wyszeptał.

Tydzień później, gdy razem z Peterem rozmawialiśmy o jego rodzeństwie, do pokoju przyszedł Hula. Przeprosił i zapytał, czy mógłbym na moment.

- Coś w sprawie Alana? - zapytałem za drzwiami.

- Tak. Młody Wolański mógłby wyjść za kaucją, która do najmniejszych nie należy.

- Ile?

- Pięćdziesiąt pięć tysięcy.

- Oh... - tylko tyle byłem w stanie wydusić. - Czy... Czy masz zamiar z nimi się spotkać?

- Nie mam wyjścia, muszę chronić swoją rodzinę.

Uśmiechnąłem się smutno i pokiwałem głową. Tak bardzo mu współczułem.

- Kamil, wszystko w porządku? - usłyszałem głos Petera.

- Zastanawiam się, co z tym Wolańskim. Jego syn może wyjść za kaucją.

- Ponoć jest tylko marionetką ojca. Bez niego chyba nie jest takim chojrakiem.

- Lepiej, żeby tak było.

***

Następnego dnia, zaraz po odprawie, mnie i Petera dopadł zasapany Kuba.

- Stefek próbuje przesłuchać Oliwiera, ale ten się uparł, że odezwie się w Waszej obecności.

- To nie koncert życzeń, co to za chore fanaberie?! - mruknął Prevc.

- Myślałem, że on już tydzień temu był przesłuchiwany.

- No właśnie nie - odpowiedział Kuba i zaprowadził nas pod odpowiednie drzwi.

Kilka minut później byliśmy już w pokoju przesłuchań. Mężczyzna w dalszym ciągu milczał, powodując u mnie skrajną irytację.

- Człowieku, my nie mamy całego dnia.

- A ja owszem.

- Zacznij gadać na temat - warknął Słoweniec. - Inaczej z chęcią napiszemy, że odmawiasz współpracy.

- Nie gorączkuj się tak, panie Prevc. Nie jesteś ciekaw, skąd Ciebie znam?

Spojrzałem na mojego partnera, który wolno wypuścił powietrze i uśmiechnął się najsztuczniej jak potrafił.

- Więc - zaczął z przesadzoną słodyczą w głosie. - Skąd mnie pan zna? Nie przypominam sobie naszego spotkania.

Facet uśmiechnął się paskudnie, nachylił się w naszą stronę i wyszeptał:

- Robert Kranjec. Odmawiam dalszego składania zeznań.

///
Taki Lolsat ze mnie, ciekawa jestem czy macie jakieś scenariusze w głowie

KDP❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro