Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rose's POV

- Cholerny Chris - Mruknęłam pod nosem, gwałtownie skręcając w boczną uliczkę. Nie mogłam w spokoju dojechać na miejsce spotkań, bo oczywiście ten dupek siedział mi na ogonie. Człowieku, zrozumiesz, że nie ma Cię w tej akcji?! Wczoraj po przejażdżce, stwierdziłam, że chcę jechać Bugatti i moje przeczucia okazały się dobre. Mamy spotkać się z Ekipą w starej dyskotece, bo tam mamy część broni. Uzbroimy się i pojedziemy na pogawędkę z Black'iem. Cały dzień spędziłam na siłowni i torze, żeby nie zaniedbać kondycji i umiejętności. Brakowało mi czegoś takiego. Mogłam choć na chwilę przestać myśleć o całym tym bagnie w jakie wpadłam. Wróciłam do czasów, kiedy na porządku dziennym były problemy gangu. I w tej chwili chcę się na tym skupić w 100%.

Ostro zachamowałam, po czym poprosiłam moc ziemii, aby okryła nas swoimi drzewami. Mogłam sprawić, że ludzie staną się niewidoczni, ale nie ogarnęłam jeszcze jak to jest z przedmiotami. Dlatego miałam nadzieje, że zza drzew samochód nie będzie widoczny. Po chwili po drodze, z której skręciłam przemknął samochodu Chrisa. Odętchnęłam z ulgą i szybko wyjechawszy z kryjówki, pomknęłam na umówione miejsce.

***

- Wszyscy wiedzą co mają robić? - Tim popatrzył się uważnie po wszystkich, a wzamian otrzymał pomruki zgody.

- Zawsze i na zawsze - Powiedzieli wszyscy chórem. Przed każdą akcją tak mówimy. Przypomina nam to, że zawsze musimy się wspierać, choćby nie wiem co się działo. Bo jesteśmy jednością do samej śmierci. Bo jesteśmy rodziną.

Rodzeństwo ruszyło od tyłu, aby dachem wejść na magazyny i podłączyć do systemu. Chłopcy mieli czekać na mój sygnał, że droga wolna. Ja miałam się zagraść i rozregulować alarm. Nie dałabym rady bez sprzętu Martina. Zajmuje się u nas elektroniką i udoskonala podstawowe rzeczy. Teraz zrobił dla nas urządzenie, które tylko dotykając alarmu jest w stanie odgadnąć pin i go wyłączyć. Kocham to. Wślizgnęłam się przez bramę i chodząc po wyznaczonych kamieniach, doszłam do drzwi. Black nie jest głupi, ale jesteśmy od niego sprytniejsi. Myślał, że nie wiemy o materiałach w glebie? Jeden niewłaściwy ruch i kopnie cię prąd, a po takim natężeniu, nie masz szans na przeżycie. Urochamiają się pod naciskiem, ale przez Sum, wiemy które są właściwe. Nadal nie wiem jak ona doszła do tych informacji...

- Gotowe - mruknęłam do słuchawki. Amatorskie? Może, ale jakże przydatne. Chłopcy szybko pokonali przeszkody i znaleźli się koło mnie. Jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko dobrze zrobiłam z alarmem i tym razem czekaliśmy na znak Summer. Oni mieli podstawić obraz z kamer, aby nie było nas widać. A nam mówić jakby ktoś szedł. Diabeł tkwi w szczegółach, pamiętajcie. Poza tym, jaki idiota nie montuje monitoringu wokół budynku? Nie wierzę w tego człowieka, tylko nam ułatwia sprawę.

- Gotowe. Teren czysty. - Po otrzymaniu komunikatu, weszliśmy do środka. I tak szybko rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu, ale naprawdę było puste.

- Black jest w gabinecie i sprawdza jakieś papiery. Po magazynie kręcą się dwie osoby, pewnie uzbrojeni. W garażu siedzi kolejna dwójka, ale broń mają na stolikach idioci. - Skinęłam głową na chłopaków, że idę na górę, do Blacka. Tim próbował zaprotestować, ale wiedział, że to moja walka. Dlatego rozdzielił się z Kudłatym i poszli pozbyć się reszty. Zachowując idealną ciszę wspięłam się po schodach i stanęłam przed docelowym pokojem. W słuchawce słyszałam pojedyńcze uwagi Summer skierowane do chłopaków, ale zignorowałam je. Drzwi były delikatnie uchylone, dlatego byłam w stanie zobaczyć kawałek twarzy tego wścibskiego kretyna. Odetchnęłam głęboko i pchnęłam drzwi.

- Mówiłem, żeby mi kurwa nie przesz... - Podniósł wzrok znad papierów i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. - Kim ty jesteś? Czego chcesz? - Wstał i "niepostrzeżenie" złapał za broń, chowając ją za siebie. Nie przejmując się tym zbytnio, podeszłam do okna i rozejrzałam się po okolicy. Coś mi nie pasowało i teraz zobaczyłam co. Gdzieś zapodział się Pan Dupek i teraz został odnaleziony. Stał między drzewami i serio myślał, że go nie widzę? Mam lepszy wzrok nawet od niego. Skup się Rose! Odwróciłam się z perfidnym śmiechem i podeszłam do szafki, na której była schowana kamerka. O niej nie wiedzieliśmy, ale na szczęście zawsze zwracam uwagę na drobne szczegóły. Zerwałam ją i schowałam do swojej kieszeni. Wykasujemy potem pamięć.

- Co ty robisz?! Wypieprzaj z mojego domu, póki jeszcze możesz! Zaraz nie będę taki miły! - Nadal chodziłam po pokoju, ale wzrok skupiłam na jego osobie. Chyba był zdezorientowany tym, że nic nie mówię. Ups?

- Kiedykolwiek byłeś miły Black? - Podeszłam do niego i dotknęłam jego torsu. No nie powiem, wyrobiony był chłopaczek. - Chociaż dla mnie mógłbyś się postarać. - Powiedziałam mu do ucha, lekko go przygryzając. Kocham rozpraszać mężczyzn, przysięgam.

- A ty niby kim jesteś do cholery? - Próbował mnie odepchnąć, ale błagam, nie jestem człowiekiem. Powoli odsunęłam się od niego i usiadłam na jego fotelu. Otworzyłam szufladę i zaczęłam przeglądać kartoteki. Kiedy kretyn zorientował się co robię, doskoczył do mnie w sekundę i próbował rzucić mnie na biurko.

- Jesteś niezaspokojny czy z natury taki napalony? - Tak jak powiedziałam, próbował. Wykręciłam się zręcznie i to on leżał na ziemi z wykręconymi rękami.

- Puść mnie, suko! Już nie żyjesz! - zawył z bólu, kiedy jeszcze mocniej złapałam go za rękę.

- Kochanie, ale to ty tu leżysz bez żadnej szansy na przeżycie. Zginiesz tutaj, wiesz? - Skończył się awanturować. Jaki słaby... I to on był szefem gangu? Jakim cudem on jeszcze żyje?

- Dlaczego? Powiedz mi tylko dlaczego.

- Nie wtyka się nosa w nie swoje sprawy, skarbie. Może ktoś nie chce być ujawniony. Sam siebie podałeś na tacy.

- O co ci cho... O boże ty jesteś... Ty... - Biedaczek nie umiał się wysłowić. Tylko mnie to śmieszy? Nie wiem, może jestem jakaś inna.

- Tak, kochanie. Jestem X-em. - Szepnęłam mu na ucho i odwróciłam go przodem do siebie, by napawać się tym strachem w oczach. Próbował jeszcze raz się wyszarpnąć, ale nawet nie drgnęłam. Wyciągnęłam pistolet i strzeliłam kretynowi miedzy te sarnie, przerażone oczy. Następnie wstałam i wyciągając mój niezawodny scyzoryk, zrobiłam znane x na jego szyi. Odetchnąwszy z ulgą, zbiegłam na dół, przy okazji zdejmując rękawiczki. Nie byłam nierozważna, ponieważ wcześniej przez słuchawkę dowiedziałam się, że chłopcy skończyli. Nie przyszli do mnie, bo wiedzą, że muszę takie sprawy załatwiać sama. Czekali w salonie i zbierali wszystkie przydatne dokumenty. Kiedy wbiłam do pokoju, przelotnie na mnie spojrzeli.

- Nick, w gabinecie jest pełno dokumentów, a tu macie kamerkę. Usuńcie pamięć. - Podałam im urządzenie i ruszyłam w stronę drzwi. - Mam jeszcze coś do załatwienia, ale zadzwonie. - I wyszłam, gotowa na nowe wyzwanie.

***

Wpadłam wściekła do Domu i od razu skierowalan się do sali Rady. Po drodze spotkałam Jacka, ale wyminęłam go. Póżniej do niego zajrze, aby dogadać się w sprawie przeprowadzki. Zapukałam do drzwi, bo jednak jakiś szacunek trzeba mieć. Po usłyszeniu, weszłam do środka i w sekundę znalazłam się przy Williamie.

- Dzień dobry, Ross. Jakiś problem z przeniesieniem czy przyszłaś po informacje w sprawie lekcji? - Mężczyzna zignorował moje wtargnięcie i uśmiechnął się do mnie rozbrajająco. Ja jednak nie miałam ochoty na żadne flirty.

- Ani to, ani to. Chciałabym się dowiedzieć, jakim prawem wysłaliście Chrisa, aby mnie śledził? Aby wpieprzał się w środowisko moich znajomych? Aby obserwował mnie w każdej minucie jak jakiś cholerny stalker? - Jestem pewna, że moje oczy stały się w szkarłatno-czerwone, bo byłam wściekła. Przez to nie mogłam ustać w miejscu i chodziłam po pomieszczeniu.

- Po pierwsze, wyrażaj się Rosalie i nie zapominaj z kim rozmawiasz. Po drugie, Chris ma Cię pilnować. Musimy odszukać stare księgi i wtedy dowiemy się wszystkiego o twoich możliwościach. Do tego czasu, będziesz chroniona przed każdym, kto będzie chciał Cię skrzywdzić. Jesteś naszą królową, to do czegoś zobowiązuje. - Podczas swojej wypowiedzi, złapał mnie za ramiona i utrzymał w miejscu, aby mówić mi to prosto w oczy. Jego błąd.

- Przecież wiem, że kłamiesz! Doskonale wiemy, że umiem o siebie zadbać. Nie umiem wszystkiego, ale pokonałabym Chrisa bez mrugnięcia okiem. I to on ma mnie chronić? Ma wam dać informacje o mnie. Nie lepiej zapytać? Tak trudno porozmawiać Will? - 10 punktów do zajebistości, zawstydziłam członka Rady. Mężczyzna speszony odwrócił wzrok i skierował się na kanapy. Automatycznie ruszyłam za nim, aby kontynuować temat. Ale okazało się, że nie musiałam.

- Masz rację, to była nieodpowiednia decyzja. Anuluje zadanie Chrisa, a tymczasem umówmy się na pierwsze zajęcia. Kiedy się wprowadzasz? - Nie do końca uwierzyłam w jego szybką zmianę decyzji. Ale jakby nadal ktoś mnie obserwował, to sama to załatwię. Ze mną się nie zadziera, prawda?

- Dałeś mi tydzień, ale myślę, że już jutro powinnam przenieść większość rzeczy. Co zrobić z rodziną? Kiedy będą dochodzić, gdzie jestem. - Miałam oczywiście na myśli Ashtona. Nie zamierzałam się tłumaczyć ojcu.

- Trafne pytanie. Zazwyczaj rodziny uczniów zostają zahipnotyzowane. Myślą, że ich dziecko studiuje na jakieś uczelni. Tym sposobem mogą odwiedzać ich w święta. Kiedy dochodzi do momentu, kiedy zauważają, że ich dziecko się nie starzeje, rzucamy na nich czar zapomnienia. Oczywiście tylko w wypadku wampirów. Ale ty... - Nio tak, tylko oni się nie starzeją. Reszta demonów dorasta, ale dużo wolniej od ludzi. Czytałam gdzieś o tym w księdze. Czyli po prostu powiedzą im, że wyjechałam na uczelnie? Tak po prostu?

- Porozmawiamy jutro, dobrze? Chciałabym jeszcze spędzić te ostatnie chwilę z bratem. - Przecież dopiero go poznałam, a już ma o mnie zapomnieć? Już mam go stracić? Mówię, ze jest irytujący, bo to prawda. Ale jednak się o mnie martwi. Jednak jesteśmy rodziną i kocham go?

- Ehh no dobrze, do jutra Ross. - I wybiegłam z pomieszczenia.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Czy wam też tak szybko leci czas jak piszecie? Nawet się nie zorentowałam, a minęły 4 godziny 😮
Jak wam się podoba? Może jakieś uwagi?
xJx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro