Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rose's POV

Już zapomniałam jak mogłam z nim rozmawiać godzinami i zawsze były tematy. Ale też odzwyczaiłam się od tego, że czyta ze mnie jak z otwartej książki. Nic sie przed nim nie ukryje co jest czasami irytujące.

- Ross wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, prawda? To, że jesteśmy teraz oddzieleni nic między nami nie zmienia. - Skinęłam głową, starając się na niego nie patrzeć. Wiem, że zawsze mnie wysłucha. Ale czy uwierzy? Ataki wampirów, dziwne sny, jakieś niezwykłe zdolności... Uznałby, że zwariowałam!

- To powiedz do cholery o co chodzi! Chodź dla innych zachowujesz się na pozór normalnie, ja kuźwa wiem, że coś się stało! - Krzyknął zdenerwowany, uderzając pięścią w kierownice. Pewnie normalna dziewczyna by się przestraszyła, ale z nami to norma. 

- Tim, na serio to nic ważnego. Po prostu jutro są moje urodziny i się trochę cykam. - Odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał na mnie podejrzliwie. No dawaj, dawaj! Musisz z tego wybrnąć laska, chyba Ci nie uwierzył! - Pierwszy raz w jednym pomieszczeniu spotkają się przywódcy trzech wrogich gangów. Jest to dosyć niespotykane i zastanawiam się jak to będzie wyglądało. Mam nadzieję, że obędzie się bez ofiar. - Nie okłamałam go... Tym też się trochę martwię.

- Spokojnie młoda. My będziemy grzeczni, a jak chcesz to możemy mieć oko na resztę i w razie czego zainterweniować. - Uśmiechnął się szarmancko i zaczął się śmiać. Taaak... To zazwyczaj oni rozrabiali i ich trzeba było kontrolować. Na szczęście odwrócił moją uwagę od złych myśli i resztę drogi przebyliśmy na luźnych rozmowach. Strasznie mi tego brakowało. 

***

Szok i przerażenie dobrze opisują emocje jakie teraz u mnie górują. Hmm zapytacie dlaczego? Zajrzałam do księgi, która znalazłam u babci. Teraz już rozumiem co się działo. Tylko nie wiem czy mam być szczęśliwa czy bardziej przestraszona. Okazało się, że ta księga jest w naszej rodzinie od pokoleń. Są tam różne zaklęcia, mikstury, ilustracje, legendy, a przede wszystkim informacje. O czym? O moim pochodzeniu. Urodziłam się ponoć w rodzinie potężnych demonów, które moce dziedziczą co drugie pokolenie. To tłumaczy dlaczego śnił mi się dziadek. Pomagał mi i naprowadzał na wskazówki. Ale jak ja mogę być demonem?! Może nie jestem święta, ale chyba nie zrobiłam niczego tak złego, abym od razu miała się stać potworem?! Po pierwszym szoku dowiedziałam się, że każdy demon ma swoją "rodzinę". Dzielimy się na wampiry, wilkokrwistych, zmiennokształtnych, czarownice i... duchy? Boże jeszcze tydzień temu nie wiedziałam o istnieniu takich stworzeń, a teraz jestem jednym z nich. Ale którym? Nic tu o tym nie pisze... Albo jest, ale za bardzo nie umiem łaciny. Czyżby czas się wziąć za naukę jej? Chyba tak. 

Leżę na łóżku i staram się przyswoić wszystko co się dzisiaj stało. Dom, księga, Kudłaty, pobicie, ojciec, kłótnia, i teraz te informacje. Jak gang Blacka zaczyna węszyć przy X-się robi się gorąco. Niedobrze. Muszę jutro zadzwonić do Carla jak się czuję. Pożałują tego co zrobili. Jak się bić to jeden na jeden. Inaczej się dostaje podwójny wpierdol w odpowiedzi, na co tylko czekam. Zemścimy się na Blacku i jego ferajnie. Idiota mógł się tego spodziewać, ale informacje są dla niego dużo ważniejsze, przez co kiedyś zginie. I jeszcze ta kłótnia z Joshem... Jak wróciłam do domu to go nie było. Napisał kartkę, że dostał pilne wezwanie w pracy i jak wróci to porozmawiamy. Na pewno nie spodobali mu się moi znajomi, ale nie ma nic do gadania. Dobrze tylko, że powstrzymali Tima przed rzuceniem się na niego. Więcej problemów by było. A co do mocy... Może mogłabym coś spróbować? Jakieś małe zaklęcie czy cokolwiek? Zanim zdążyłam się rozmyślić, wzięłam księgę z szafy i otworzyłam na przypadkowej stronie. KULA WIATRU głosił jeden z wyróżnionych zwrotów. No można spróbować. Miałam się skupić i pomyśleć, że jestem wiatrem, muskam liście na drzewach, przemykam miedzy szczelinami. Nagle poczułam się taka... spokojna? Wiedziałam, że mogę to zrobić. Potrafię. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że sięgam po ten wiatr, łapię go w dłonie i kształtuje. Po chwili czułam na rękach delikatnie mrowienie, a kiedy na nie spojrzałam, mogłam zobaczyć plątaninę drobinków. Trudno to nazwać, ale uczucie było niesamowite. Przerzuciłam kule z jednej ręki do drugiej i zaczęłam się do niej przyzwyczajać. Do wieczora przeglądałam księgę z zafascynowaniem, czytałam co jestem w stanie zrobić, jak wypowiadać zaklęcia... Niekiedy próbowałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamieniłam się w pumę... Na szczęście umiałam wrócić do ludzkiej postaci. Te całe umiejętności zabierają dużo energii, więc padłam naprawdę wcześnie. Miejmy nadzieję, że jutro będzie mniej zwariowany dzień. Chociaż to moje 18 urodziny, więc kto wie...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _  _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

Przepraszam, że taki krótki!! Następny będzie dłuższy :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro