Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rose's POV
Z tego co mogłam stwierdzić Dom jest naprawdę ogromny. Zjeżdżamy właśnie windą na poziom -2. Tam jest ogólny salon, pokoje gier, pokoje muzyczne. Z tego co się dowiedziałam większość budynku znajduję się pod ziemią. Na parterze jest sala tronowa. Na pierwszym piętrze pokoje Rady i inne rzeczy, o których wiedzą tylko nieliczni. Poziom -3 jest częścią sypialnianą. Każdy demon, który należy do domu musi tu zamieszkać. Na razie przetrawiam tą wiadomość, ale to chyba dobrze prawda? I tak powiedziałam Joshowi, że się wyprowadzam. Chciałam zapytać o inne rzeczy, ale doszliśmy do pokoju dziennego, w którym znajdowało się dużo ludzi. Nie żebym była nieśmiała, bo wiadomo, że jest odwrotnie, ale zrobiło mi się trochę nieswojo.

- Jack! - Na głos Harryego wymieniony chłopak podniósł się z kanały, na której siedział i do nas podszedł. Obok niego podążała roześmiana brunetka.

- Ja muszę coś jeszcze załatwić. Pozwól, że oddam ci na chwilę piecze nad Rosalie. Nie pozwól by czuła się niekomfortowo. - Zielonooki nachwylił się i dając mi buziaka w policzek, ostrzegł ze mam uważać. Zdziwiona jego gestem lekko skinęłam głową. Chłopak odszedł pozostawiając mnie na pastwę obcych osób, dlatego automatycznie przybrałam obojętna minę.

- Hej Rosalie! Mogę mówić ci Rosi? Chyba tak. Jesteś nowa, prawda? Pozwól, że powitam Cię w naszym Domu. Mam nadzieje, że szybko się zaklimatyzujesz. Ohh jaką jestem gapą. Jestem Sophie, a ten przygłup to Jack. Nie masz co startować, mu się bardziej podoba tyłek Horana.

- Sop! Opanuj hormony, bo ją przestraszysz! - Pokręcił zrezygnowany głową i się do mnie wyszczeszył. - Jestem Jack, ale to już wiesz. Chodź usiądź z nami, na pewno masz kilka pytań. - Dziewczyna złapała mnie pod ramie i pociągnęła w stronę sof. Boże, ile ona ma energii, nie męczy jej to? Owszem miałam kilka pytań, ale na razie byłam zbyt zdezorientowana tym wszystkim by się skupić. Chyba to rozumieli, ponieważ zaczęli opowiadać jakieś historie ze swojego życia. Mogłam stwierdzić, że Sophia jest naprawdę taką zakręconą osobą i nie boi się powiedzieć swojego zdania co mi się podoba. Jack, chociaż jest gejem, nie zachowuje się stereotypowo. Jest przeciwnikiem wszelakich zakupów i nie pieprzy wszystkiego co się rusza. Myślę, że mogę ich polubić. Są takim oderwaniem od ludzi, z którymi spotykam się na codzień. Kiedy opowiadałam historie "przespania" się z Ashem, przed nami pojawiła się jakaś wkurzona dziewczyna.

- Co ty sobie wyobrażasz dziewucho? Przychodzisz i z marszu zabierasz co najlepsze?! - Jej rumieńce złości prześwitywały spod makijażu. Nie za bardzo ruszyła mnie jej wypowiedź,  dlatego nadal siedziałam i wpatrywałam się w nią z kpiącym uśmieszkiem. Zauważyłam, że cała sala przestała rozmawiać i ich wzrok spoczął na nas. Przewróciłam oczyma i sięgnęłam po żelki, które znajdowały się na stoliku przed nami. Niestety w połowie drogi moja ręka została odtrącona, a ja sama odepchnięta na kanape.

- Jak śmiesz mnie ignorować? Wiesz kim jestem?! - Nikt nie będzie podnosił na mnie ręki. Wstałam i zrównałam się z nią wzrostem.

- Mam w dupie to kim jesteś. Możesz być nawet Królową Elżbietą, nie zrobi to na mnie wrażenia. - Podeszłam bliżej i wykreciłam jej rękę do tyłu. - Jeszcze raz mnie dotkniesz bez mojej zgody, a inaczej porozmawiamy. Rozumiesz, plastiku? Nie wiesz kurwa z kim zadarłaś. Zjeżdżaj mi z oczu desko. - Wysyczałam jej do ucha, po czym odepchnęłam od siebie. Usiadłam na kanapie, w końcu zjadając żelki i obserwując jak księżniczka podnosi swój tyłek z ziemi, na którą się przewróciła przez swoje szpileczki. Otrzepała swoją spódniczkę i bluzeczkę z dekoltem, którego swoją drogą jej brakowało. Podniosła swoje wściekłe oczy na mnie i już z daleka zaczęła krzyczeć.

- Pożałujesz tego! Wszystko powiem Radzie! Oni cię ukarają, bo za bardzo się panoszysz. Kim ty w ogóle jesteś? Dzieciątko, które nadal nie jest demonem. - No tak, nie widzi tatuażu to myśli, że nie jestem jedną z nich. Reszta czekała na moją reakcje, ale nie chciało mi się robić większego przedstawienia, dlatego tylko się roześmiałam i pokręciłam pobłażliwie głową. Dziewczynie to nie wystarczyło, bo znowu do mnie podeszła i wyciągnęła rękę, by mną szarpnąć. Zwinnie złapałam ją za nadgarstek i mocno ścisnęłam. Czułam, że moje oczy stają się całkowicie czarne.

- Nie odnoś się tak do swojej... - Przemówiłam władczym głosem, który nie wiem w ogóle skąd się wziął. Niestety nie mogłam dokończyć zdania, bo przerwał mi powrót Hazzy.

- Rosalie, proszę zostaw ją w spokoju. Rada nas woła. - Chwilę się jeszcze w nią wpatrywałam, po czym gwałtownie puściłam. Kiedy moje oczy wróciły do normalnej barwy, odwrociłam się do nowo poznanych znajomych i się uśmiechnęłam. Następnie zamaszystym ruchem skierowałam się do drzwi, przy okazji zauważając, że plastik ma poparzony nadgarstek.

Harry's POV
Kiedy wszedłem do sali, moje przeczucia okazały się prawdziwe. Ross zawsze się w coś wpakuje. Jednak kiedy zauważyłem kolor jej oczu, uszkodzoną rękę Taylor i ton jej głosu, byłem przerażony. Nikt na razie nie miał się dowiedzieć o jej zdolnościach, a nie ma wytłumaczenia na to co odegrała. Dlatego szybko wyciągnąłem dziewczynę z salonu. Teraz staliśmy po raz kolejny przed Radą. Marcus podszedł do dziewczyny z czarnym flakonikiem.

- Poznałaś kogoś? Jakieś komplikacje?

- Tak, Sophie i Jack są bardzo sympatyczni. Była też drobna sprzeczka z jedną dziewczyną, ale to nic poważnego. - Odpowiedziała grzecznie, co mnie zadziwiło.

- No dobrze, to może dłużej nie przeciągajmy. Jesteś tego pewna? - Kiedy dziewczyna skinęła potwierdzająco głową, reszta Rady stanęła wokół niej trzymając się za ręce i szepcząc jakieś słowa. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, na co uśmiechnąłem się pokrzepiająco. Nie powiem, że nie byłem przerażony. Ona jest inna. Obudziła we mnie emocje, które nie wiedziałem, że mam, a teraz tak po prostu mogę ją stracić. Wciąż patrząc mi w oczy, przechyliła naczynie i wypiła cały napój. Jej towarzysze zakończyli zaklęcie i odeszli od niej na kilka kroków. Wszyscy patrzyli na dziewczyne oczekująco. Nie do końca wiedziałem co ma się stać, ale się ucieszyłem. Nic jej nie jest, więc chyba wszystko poszło po naszej myśli, prawda? Przeszła próbę. Jak tylko to pomyślałem, brunetka runęła na ziemie jak długa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro