Kto to?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


  Położył na stole pieczonego kurczaka, z zadowoleniem sprawdzając, czy cała zastawa wygląda perfekcyjnie. Ostatnimi czasy starał się, by wszystko było w jak najlepszym porządku, chociaż niekoniecznie dla własnej satysfakcji. Raczej chodziło mu o to, by Jimin czuł się lepiej wracając do domu. On sam miał wrażenie, że jest trochę bezużyteczny, dlatego sprzątaniem i gotowaniem starał się jakoś wynagrodzić swojemu mężczyźnie te wszystkie trudy, które znosił w pracy.
Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, szybko poprawił włosy i podbiegł do zmęczonego bruneta.
- Witam w domu hyung! - wyszczerzył się i wyciągnął ręce w jego stronę. Starszy odwzajemnił uśmiech i odłożył torbę na ziemię, po czym zdecydowanym ruchem objął chłopaka w pasie, przyciągając do siebie. Wpił się w jego usta, niemal od razu wsuwając język do jego wnętrza. Blondyn oparł dłonie na jego ramionach, dając się całkowicie zdominować. Odwzajemniał namiętnie pocałunki, przywierając całym ciałem do torsu mężczyzny.
- Cześć słodziaku. Tęskniłem. - wymruczał, gdy na chwilę się od siebie oderwali. Taehyung zarumienił się delikatnie, głaszcząc bruneta po policzku.
- Ja też. Nie lubię tych twoich wyjazdów, źle mi samemu. - westchnął, na co starszy nachylił się i cmoknął go w nos.
- Niestety taką mam pracę. Też wolałbym z tobą być dzień i noc, jednak jestem zobowiązany.
- Wiem, tak sobie marudzę. - zamruczał, po czym złapał bruneta za rękę i pociągnął w stronę jadalni. - Chodź, zjemy obiad.
Weszli do przestronnego pokoju, a Taehyung wyczekująco spojrzał na starszego, ciekawy reakcji. Ten zamrugał kilkakrotnie, po czym zrobił nieco głupkowatą minę.
- Zatrudniłeś kucharza?
- Hyung! - blondyn zacisnął dłoń w pięść i uderzył go zaczepnie w pierś. - Jesteś wredny! W ogóle we mnie nie wierzysz! - nadął nieco policzki, krzywiąc się niezadowolony. Jego chłopak tylko się zaśmiał i złapał go za podbródek, zmuszając do kontaktu wzrokowego.
- Żartuję głuptasie. Jesteś najlepszy, wiem o tym doskonale. - cmoknął go w usta i podszedł do stołu. Odsunął jedno krzesło i skinął głową na młodszego, który udobruchany zajął miejsce. Tego typu zachowania były w ich związku całkowicie normalne. Jimin zawsze go rozpieszczał, obchodził jak z jajkiem, traktował jak największy skarb i pilnował, by niczego mu nie brakowało. Nie narzekał na takie traktowanie, był bowiem pieszczochem i uwielbiał tę całą troskę. Potrzebował ogromnych dawek miłości by być szczęśliwym.
- Smacznego hyung. - posłał mu słodki uśmiech, po czym nałożył sobie na talerz mięso, sięgając po miseczkę z ryżem. Park skinął głową i zabrał się za jedzenie. Młodszy prawie wychodził z siebie, gdy nie skomentował smaku, przez co zaczynał naprawdę się stresować, mu bowiem smakowało, jednak nie miał pojęcia, czy wysublimowany zmysł bruneta był w stanie to zaakceptować. Kucharz był z niego kiepski, ale spędził nad pieczeniem i gotowaniem pół dnia, więc efekt nie powinien być tragiczny.
Starszy jednak tylko jadł i jadł, słowem się nie odzywając. Tae zapchał się mięsem i oparł o krzesło, marszcząc nos.
- Hyung?
- Hm? - mężczyzna spojrzał na niego pytająco. Na nieszczęście dla młodszego, nie był zbyt kumaty i nie potrafił ogarnąć, że blondyn aktualnie potrzebuje, czy wręcz wymaga pochwał.
- Nic. - założył ręce na piersi niezadowolony. Jimin westchnął i sięgnął po wodę, upijając kilka łyków.
- Co się stało kotek? Znowu masz okres?
Taehyung rozchylił usta zaskoczony, od razu nadymając policzki. Wstał i sięgnął po swój talerz, udając się do kuchni. Wiedział, ze przesadzał, ale lubił się obrażać bez powodu. Zawsze wtedy Jimin mocniej reagował i skupiał na nim całą uwagę, często więc robił to tylko po to, by stać się dla niego centrum wszechświata.
- Kotek... Tae... - starszy niemal natychmiast pojawił się w kuchni, a Tae w duchu zaczął się cieszyć i skakać jak dziecko, starał się jednak zgrywać pozory.
- Hm? - mruknął, wsadzając naczynie do zmywarki. Poczuł na swoich biodrach dłonie mężczyzny, który przyciągnął go do siebie i ucałował w kark.
- Jesteś na mnie zły? Przepraszam. Trochę się zamyśliłem, mam sporo na głowie. - szepnął mu do ucha, wsuwając dłonie pod bluzkę Tae. Ten zamruczał cicho, odchylając nieco głowę do tyłu, co Jimin od razu wykorzystał i zassał się na jego szyi. - Mhm... Koteczek czuje się zaniedbany? Tak być nie może, muszę ci wynagrodzić pyszny obiad i tę samotność...
- Smakowało? - zadrżał, gdy palce starszego zahaczyły o jego rozporek. Poruszył niespokojnie biodrami, domagając się większej pieszczoty
- Bardzo, chociaż i tak ciebie zjem chętniej. - ukąsił płatek jego ucha, po czym mocnym ruchem odwrócił go przodem do siebie i popchnął na ścianę, od razu wpijając w rozchylone wargi. Język natychmiast wdarł się do środka i zaczął pieścić jego podniebienie. Młodszy jęknął cicho, zarzucając mu ręce na szyję. Jimin zaczął rozpinać jego koszulkę, nie odrywając nawet na chwilę warg. Nawet się nie zorientowali, kiedy byli nadzy. Brunet wgryzł się w szyję kochanka, który wydał z siebie rozkoszny jęk, który oznaczał tylko jedno, mianowicie czas na porządną zabawę.
Szybko złapał go za pośladki i podniósł.
- Weź mnie hyung... - wysapał Tae, oplatając go udami w pasie. Pragnął poczuć go w środku, był naprawdę napalony. Tydzień bez tego cudownego ciała to zdecydowanie za dużo. Brunet wpił się w jego wargi i wpadając raz po raz na ściany i meble, dotarł do salonu, gdzie rzucił młodszego na kanapę, lądując między jego nogami. Uniósł jego biodra i wsunął w niego naśliniony palec. Żaden z nich nie myślał nawet o jakiś większych zabawach, rozciągał go prawie na sucho, chociaż wolną dłonią grzebał pod poduszkami w poszukiwaniu lubrykanta, które schowane były wszędzie, z racji ich wiecznej ochoty na seks.
- Jim! - blondyn jęczał rozkosznie, czując w sobie kolejny palec. Był już cały gorący, jego wnętrze niemal domagało się czegoś większego, a widok seksownego mężczyzny nad nim wcale nie pomagał. - Chcę cię!
- Jak bardzo? - zamruczał starszy, liżąc lubieżnie jego szyję, na co młodszy miał ochotę wybuchnąć płaczem. Park doprowadzał go do całkowicie nienormalnych stanów. Podczas pieszczot płakał, krzyczał, piszczał, szalał. Zmysły wariowały, on zaś nie mógł zapanować nad tymi odruchami. Wystarczyło, że zaczynał pieścić jego szyję, a on sfrustrowany zaczynał się rozklejać, domagając jego członka w sobie.
- Jiminnieeee! Błagam! Pieprz mnie! - wyjąkał, rozdrapując plecy starszego. Jego ciało potrzebowało tego. Nie wytrzyma ani chwili dłużej. Gry wstępne rzadko kiedy wchodziły w grę, jego mężczyzna zbyt mocno na niego działał. Niby już dawno powinni byli się sobą znudzić, bowiem byli ze sobą kilka lat, on jednak ciągle zachowywał się tak, jakby to były ich pierwsze spotkania w łóżku.
Starszy złapał go za uda i wpił się w jego wargi, w tym samym momencie wchodząc zdecydowanym ruchem do wnętrza chłopaka. Tae pisnął w usta ukochanego, cały drżąc. Wielki członek mężczyzny niemal go rozrywał, jednak ten ból był najprzyjemniejszy na świecie. Zacisnął dłonie na jego ramionach, sapiąc cicho. Park wysunął się z niego, by po chwili z całej siły uderzyć.
- ACHHH! - krzyknął, wbijając paznokcie w umięśnione ciało kochanka. Uwielbiał to uczucie. Kochał je. Gdy Jimin był nad nim, gdy go całował, dotykał, czuł, że żyje. Nie wyobrażał sobie, że mógłby być tak szczęśliwy z kimś innym, że ciało kogokolwiek tak by na niego działało. Jego ukochany był najlepszy.
- Hyung! Aghhhh! - wygiął się w łuk, gdy ten z całej siły trafił w jego czuły punkt. Brunet znał jego ciało perfekcyjnie, szybko znajdował te miejsce, dając mu tyle rozkoszy, ile tylko się dało.
Coraz bardziej tracili nad sobą kontrolę. Ich seks był ostry, głęboki, szalony. Kochali się mocno, bez jakichkolwiek zahamowań, żaden nie miał ochoty na leniwe pchanie.
Kropelki potu spływały po czole młodszego. Brunet rozcierał jego krocze pomiędzy ich ciałami, coraz mocniej uderzając w jego prostatę. Nie potrafił zapanować nad swoim podnieceniem. Krzyczał, drapał do krwi kochanka, piszczał. Było mu tak dobrze. W końcu wszystkie emocje musiały eksplodować pomiędzy ich ciałami. Doszedł z imieniem ukochanego na ustach, zaciskając się na członku starszego, który po kilku pchnięciach doszedł w nim obficie, opadając na jego ciało.
- H-hyung... Aghhhhhhh! - wysapał, starając się złapać oddech.
- Kocham cię Tae... - usta Jimina przywarły do jego.

Taehyung wtulił się mocno w bok swojego mężczyzny, mrucząc od nosem. Tęsknił za pobudkami, podczas których miał przy sobie Parka. Uchylił nieśpiesznie powieki, uśmiechając się szeroko. Brunet spał, oddychając równomiernie. Wyglądał naprawdę pięknie i seksownie. Tae z trudem powstrzymywał się przed rzuceniem na niego i gwałtem o poranku, miał na niego ochotę cały czas i gdyby nie obowiązki, to nie wypuszczałby go z łóżka. Może podchodziło to pod nimfomanię, jednak kto nie byłby wiecznie napalony, mając tak genialnego kochanka?
Ostrożnie oparł się na łokciach, po czym wsunął cały pod kołdrę, szybciutko lądując pomiędzy nogami mężczyzny. Z chytrym uśmieszkiem zsunął nachylił się nad jego członkiem, którego delikatnie polizał. Starszy poruszył się nerwowo, jednak chyba jeszcze nie obudził, co tylko mocniej nakręciło blondyna. Objął wargami jego główkę, czule ją oblizując. Zachichotał w duchu, czując jak biodra mężczyzny poruszają się, a z jego ust wypływają cichy pomruki.
- Ach...
Słysząc to wsunął go głębiej, pieszcząc wargami i językiem. Nieczęsto dawał się skusić na seks oralny, jednak tym razem chciał, by jego ukochany oszalał z rozkoszy. Wziął go całego, po chwili czując w swoich włosach palce starszego, który rozchylił uda, dłonią napierając na jego głowę.
- Tae... Mhm... Tak...
Blondyn wysunął go powoli z ust, by po chwili na nowo wziąć całego. Bez zbędnych zabaw zaczął poruszać energicznie głową, biorąc go jak najgłębiej, zasysając się na główce. Jego dłonie ostrożnie masowały jądra mężczyzny, który był niesamowicie podniecony. Raz po raz poruszał biodrami, chcąc wejść jak najgłębiej w mokre i gorące gardło Taehyunga.
- Cholera! - warknął starszy, po chwili dochodząc obficie w usta kochanka, który połknął tyle, ile mógł, oblizując wargi. Taehyung zadowolony wynurzył się spod kołdry, szybko wtulając w tors mężczyzny, który nierównomiernie oddychając objął go, chowając w swoich silnych ramionach.
- Dzień dobry hyung. - wymruczał Kim, całując jego wargi. Starszy odetchnął głęboko, od razu wsuwając język do warg starszego. Byli już na tyle do siebie przyzwyczajeni, że nawet nieprzyjemny oddech o poranku nie wywoływał u nich obrzydzenia, czuli się przy sobie całkowicie swobodnie, widzieli się już w każdej możliwej sytuacji, nawet naprawdę krępujących.
- Kocham cię. Uwielbiam. - warknął drapieżnie mężczyzna, zdecydowanym ruchem przewracając Tae na plecy tak, by być nad nim. Rozchylił szybko jego uda, zaciskając na nich dłonie. - Musisz dostać nagrodę za takie ładne przywitanie. - nachylił się nad nim i ugryzł jego szyję mocno, wbijając ostre zęby.
- Ach! Hyung! - jęknął, oblizując swoje wargi. Poczuł przyjemne motylki w brzuchu, a krew natychmiast spłynęła mu w wiadome miejsce. - Pragnę tej nagrody. Weź mnie najmocniej jak potrafisz.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.


***

- Tęsknię! Bardzo bardzo! Nienawidzę tych wyjazdów. - jęknął Taehyung do telefonu, okrywając się szczelniej kocem. Jego chłopak jak zwykle musiał go zostawić na kilka dni, co za każdym razem przeżywał tak samo. Nie potrafił bez niego funkcjonować, potrzebował go przy sobie cały czas, tak długie przerwy go wykańczały.
- Ja też kochanie, ale muszę. Taką mam pracę. - usłyszał smutny głos Jimina. Naprawdę wolałby, by miał jakąś normalną pracę i więcej czasu spędzał w domu, jednak nie chciał ingerować w decyzje ukochanego, który raczej nie chciałby porzucić tak dobrze płatnej pracy. Mógł pozwolić sobie na wiele, dostawał ogromne wypłaty, przy których te Taehyunga były śmiesznie niskie. Nie przyznawał się, jednak czasami czuł się jak utrzymanka Jimna, co niekoniecznie mu odpowiadało, dlatego starał się brać jak najwięcej nadgodzin, byleby tylko nie musieć brać od niego pieniędzy. Oczywiście Park uważał jego zachowanie za głupie i bezsensowne, jednak Kim resztki godności chciał zachować, w końcu nie byli jeszcze małżeństwem.
Właśnie. Jeszcze.
Taehyung wiele razy słyszał, że kiedyś wyjadą za granicę, wezmą ślub i będą mogli żyć normalnie, w Korei bowiem ciężko było chodzić za rękę po mieście, czy też się przytulać. Nie wstydzili się swojego związku ani orientacji, jednak dla komfortu psychicznego nie afiszowali się swoją miłością publicznie, co było trudne.
- Musisz wziąć w końcu urlop, chcę mieć cię na dłużej. Dwa dni to za mało, by się sobą nacieszyć.
- Wezmę, obiecuję. Pojedziemy sobie nad morze do jakiegoś ciepłego kraju. Możesz poszukać w międzyczasie fajnych ofert, jak wrócę, to zarezerwujemy coś.
Taehyung uśmiechnął się zadowolony, opadając na poduszkę.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie też kocham TaeTae.
- Mocno? - zamruczał cicho czując, jak robi mu się ciepło w środku.
- Mocniej się już nie da. Jesteś dla mnie wszystkim, uwielbiam cię.
- Jiminieeee! Jesteś kochany! - pisnął, tarzając się po łóżku jak podjarany dzieciak.
- Haha! Spokojnie kochanie, nie szalej, bo zrobisz sobie krzywdę!
- Przy tobie nic mi nie grozi. - wyszczerzył się do telefonu, opadając po raz kolejny na poduszkę.
- Oczywiście. Zawsze będę ratować mojego słodkiego koteczka.
- Meow?
- Nie rób tak, bo mam ochotę cię zjeść, a muszę już kończyć...
- Szkoda... To do jutra kochanie.
- Zadzwonię jak tylko będę mieć czas. Kocham cię i uważaj na siebie.
- Ja ciebie też, powodzenia!
Usłyszał dźwięk zakończonej rozmowy. Westchnął cicho i odłożył telefon obok, uśmiechając się do siebie jak idiota. Jaki ich związek był perfekcyjny! Rozpływał się pod ogromem słodkości i miłości.


***

- Mówię ci... Masz, zobacz. - Jungkook podsunął swojemu hyungowi telefon z wiadomością. - Namjoon przecież by nie wymyślał, nie ma w tym żadnego celu.
Taehyung zadrżał, niepewnie sięgając po komórkę przyjaciela. Przełknął z trudem ślinę i zaczął czytać wiadomości.

Ja: Właśnie idę spotkać się z Tae, będę pewnie wieczorem, to pogadamy.
Nam: Spoko. Pozdrów go ode mnie!
Ja: Haha ;D Jak da mi dojść do słowa, będziemy szukać razem wycieczek, bo Jimin chce go gdzieś zabrać.
Nam: Jimin? Oni są jeszcze razem?
Ja: No tak, od kilku lat bez przerwy. Nie masz z nimi kontaktu?
Nam: Nie no, jakiś tam mam, ale widziałem dwa dni temu Jimina z jakimś facetem w restauracji i Chim ostro go podrywał...

Taehyung zamrugał kilkakrotnie, zestresowany czytając kolejne wiadomości.

Ja: eeeee... Co robiłeś w Seulu? Poza tym musiało Ci się przewidzieć, Jimin ma fioła na punkcie Tae.
Nam: ...
Nam: Jestem ciągle w Daegu.
Ja: Co?
Nam: No tak. Widziałem go w wykurwiście drogiej restauracji z naprawdę przystojnym chłopakiem. Nie przyjrzałem mu się, ale miał białe włosy i strasznie jasną skórę. Tylko to rzuciło mi się w oczy. Nie widziałem go nigdy wcześniej. W każdym razie to musiał być Jimin, poznam tę płaską twarz zawsze. Poza tym przyjaźniłem się z nim lata, nie mogłem się pomylić.
Ja: Kurwa. Jimin miał być wysłany do pracy do Seulu, tak mówił mi Tae...
Nam: No to zajebiście...
Ja: Jesteś pewien?
Nam: Kookie... Dam sobie odciąć rękę, że to on. I penisa nawet.
Ja: Ja pierdole... Przecież ten idiota pierdolił o ślubie, czaisz?!
Nam: Tsa... Ciekawe czy z Tae, czy z tamtym cukierkiem...

Taehyung pociągnął nosem. Odstawił telefon, nie mogąc odczytać kolejnych słów przez łzy, które napływały do jego oczu.
- Kookie... Powiedz, że to żart... Nam musiał się pomylić! - jęknął, wbijając żałosne spojrzenie w przyjaciela. Nie wiedział nawet jak ma zareagować. Coś w środku niesamowicie mocno go zabolało. Jego ciało całe drżało, przeszywały je nieprzyjemne dreszcze.
- Hyung... Wiem, że to straszne, ale Jimin chyba niekoniecznie jeździ ciągle w interesach, tylko zwyczajnie kogoś tam ma. - poczuł na swojej dłoni tę Jungkooka, który mocno zacisnął na nim palce. - Jak o tym pomyślisz... Przecież on bywa w domu kilka dni w ciągu miesiąca, resztę czasu podróżuje po kraju. Może naprawdę ma jakąś pracę w Daegu, dom i chłopaka? Może jesteś jego weekendowym chłopcem?
- Proszę... Nie mów tak Kook... - pisnął, chowając twarz w dłoniach. Łzy jak szalone spływały po jego policzkach, nie mógł nad nimi zapanować. Nie. Oni musieli się mylić. Jimin nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Przecież przed chwilą rozmawiali i mówił mu, że go kocha, że tęskni... Brzmiał tak smutno, gdy się żegnali. To niemożliwe, by ta miłość była kłamstwem!
- Tae... Ty nawet do końca nie wiesz co on robi...
- Ja... Wiem! - jęknął, starając się znaleźć w głowie jakąś sensowną odpowiedź, jednak nagle pozostała mu tylko pustka. Racja. Wiedział tylko tyle, że ma służbowe wyjazdy w związku z pozyskiwaniem nowych klientów. Pociągnął nosem i spojrzał na Jungkooka, na nowo wybuchając płaczem. - Nieeee! Kook! Nie! On mnie przecież kocha!
- Tae! - młodszy usiadł obok niego i mocno go przytulił. - On zawsze był dupkiem i podrywaczem.
- Ale... Przecież s-się zmienił! - wtulił się w koszulkę chłopaka, mocząc ją łzami. Kook gładził delikatnie jego plecy, wzdychając.
- Może nie...
Taehyung zaciskał coraz mocniej dłonie na jego bluzce, mnąc ją szalenie. Nie potrafił zapanować nad myślami, uczuciami, które zawładnęły jego ciałem i umysłem. Czuł się... tragicznie. Jakby miał zaraz umrzeć. Kochał Jimina z całego serca. Od pięciu lat to on był jego sensem istnienia. Codziennie budził się z uśmiechem wiedział bowiem, że ma dla kogo żyć, dla kogo się starać. Był w stanie dla niego zrobić dosłownie wszystko.
Przecież Park nie mógłby tego zrobić... Dbał o niego, ciągle go całował i przekonywał o swojej miłości, chciał z nim wyjechać i wziąć ślub. Mieli całe życie spędzić razem. Czy to mogło być kłamstwo? Czy to wszystko to tylko jednostronne uczucie, dla drugiej strony zaś zabawa?
- Tae... Nie płacz, to dupek.
Kim nie potrafił odpowiedzieć. Jimin nie był dupkiem. Był jego ukochanym.


Spojrzał na wyświetlacz telefonu, niepewnie wybierając numer kolejnej już firmy związanej z dystrybucją luksusowych motocykli. Przełknął ślinę i nacisnął zieloną słuchawkę. Każdy sygnał sprawiał, że serce podchodziło mu do gardła.
- Busan Motorlive, w czym mogę pomóc? - kobiecy głos dobiegał ze słuchawki, a Tae aż zadrżał.
- Dzień dobry. Chciałbym się dowiedzieć, czy zatrudniony jest u państwa Park Jimin, specjalista do spraw dystrybucji masowej.
- Przykro mi, nie znam nikogo takiego.
- Och, przepraszam. Do wiedzenia. - mruknął i się rozłączył. Obdzwonił już kilkadziesiąt firm tego typu, od najmniejszych, do największych. W żadnej nikt nic nie słyszał o takiej osobie. Jimin twierdził, że był zatrudniony w miejscowej firmie, jednak Tae osobiście zjawił się w każdej, począwszy od fabryk z częściami, skończywszy na zwykłych komisach. Nikogo takiego nie znali. Nie miał już gdzie dzwonić.
Po raz kolejny tego dnia się rozklejał. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że jego chłopak może go oszukiwać. Wybrał kolejny numer, tym razem do Jimina. Sygnał, kolejny, następny. Sekretarka. Próbował się z nim skontaktować już kilkanaście razy, za każdym razem nikt nie odbierał.
Kolejny dowód na to, że coś może być nie tak. Jimin zawsze sam dzwonił z pracy, nigdy nie był to Tae. Tłumaczył się tym, że podczas spotkań nie może rozmawiać i jest zajęty. Odzywał się wtedy, kiedy miał ochotę.
Jaki on był głupi! Każdy skapnąłby się od razu, że coś jest nie tak!
Zerwał się z łóżka i pobiegł do gabinetu starszego. Drzwi były zamknięte na klucz, jednak niezbyt go to interesowało. Złapał za metalową figurkę, która stała na szafie, po czym zamachnął się i rozbił ją. Szkło natychmiast się rozsypało po ziemi, robiąc przejście dla ręki Tae. Szybko przekręcił zamek od drugiej strony i otworzył drzwi, wchodząc do środka niemal natychmiast. Pociągnął nosem i podszedł do biurka. Otworzył szufladę i zaczął przeglądać wszelkie dokumenty, które powinien tam chować. Zmarszczył nos widząc byle jakie treści wydrukowane z internetu. Żadnych umów, ważnych plików, ot masa skopiowanych głupot o budowie motorów. Nigdy się temu nie przyglądał, wystarczył obrazek by uznał to za coś związanego z pracą, jednak wikipedia bez wątpienia nie mogła przydać się starszemu do pozyskiwania klientów. Odłożył wszystko, po czym zaczął grzebać w kolejnych szafach. Poza tymi głupotami nie znalazł nic, co związane byłoby z firmą tego typu. Tylko kilka wizytówek z nazwą marki, która nawet nie istnieje.
Zacisnął dłonie na fałszywych ulotkach, czując jak jego serce szaleje.
- Kłamca... Wstrętny dupek! -warknął, po czym złapał za papiery i zaczął je rwać wściekły. Złapał za kolekcję sklejanych motorów starszego i zaczął rzucać nimi o ścianę, nie panując nad nerwami.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę!!! - krzyknął, bez oporów zrzucając z półki wszystkie leżące tam rzeczy. Zaczął je deptać, niszczyć. Sam nie wiedział co robił. Chciał po prostu, by wszystko zniknęło. By Park nigdy nie istniał, by nie złamał jego serca!
- Jak mogłeś?! Jak?! - wziął w dłonie laptopa i z całej siły roztrzaskał go o ziemię. Kawałki plastiku rozprysnęły się po całej podłodze, on zaś ciężko dysząc kopnął w biurko, po czym opadł na ziemię.
- Jimin... - jęknął, nie mając siły nawet osuszyć mokrych od łez policzków. - Kocham cię... Kocham cię Jimin...


***

- Kochanie? - głos Jimina dotarł do uszu Tae, jednak nie miał zamiaru ruszyć się z łóżka. Leżał ubrany w zwiewną, luźną koszulkę i czarne spodnie. Pierwszy raz nie stroił się na powrót ukochanego. Nie był uczesany, nie umalował oczu, nie zrobił też obiadu. Cały dzień przeleżał w łóżku, rwąc wszystkie zdjęcia z ich albumu. Każda fotografia była jednym wielkim kłamstwem, każdy uśmiech fałszywką, która miała go oszukać i wykorzystać.
- Tae?! - starszy krzyknął wystraszony, a Kim uśmiechnął się pod nosem. Chyba zobaczył stan swojego cennego gabinetu. - Tae?! Jesteś tutaj?!
Słyszał ciężkie kroki Parka. Wbiegł do pokoju i wbił wystraszone spojrzenie w młodszego, który przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Taeś... Cholera, co się tutaj stało?! - wyglądał na przerażonego. Rozejrzał się po sypialni, która tylko odrobinę lepiej wyglądała od tamtego pomieszczenia. Wszystkie ramki były zbite, ubrania Jimina porozrzucane po całym pokoju i poniszczone. - Ktoś się włamał? - podszedł do niego w mgnieniu oka, a Tae tylko przechylił głowę na bok, posyłając mu kpiący uśmieszek.
- Nie.
Jimin zamrugał kilkakrotnie, a Kim wstał, strzepując z kolan kawałki papieru. Zebrał z twarzy włosy i stanął naprzeciwko bruneta.
- Jak było w pracy?
- Taehyung! Czemu do cholery wszystko jest zniszczone?! - Park zacisnął wargi, wpatrując się w podłogę.
- Nie wiem. Samo pospadało. - wzruszył ramionami, mrużąc powieki. Wstrętny kłamca.
- Jak to samo? O co chodzi?!
- O nic. Po prostu miałem dość twoich ubrań, więc je wyrzuciłem. Nie podobały mi się też nasze zdjęcia, dlatego nie ma już żadnego. - mruknął, patrząc Jiminowi w oczy. Starszy był całkowicie zdezorientowany. - Zadam ci pytanie, dobrze?
- Ja pierdolę Tae...
- Gdzie byłeś?
- A gdzie miałem? W Seulu w pracy!
- Nie krzycz na mnie! - warknął, a Jimin aż zadrżał. Odetchnął głęboko, patrząc niepewnie na blondyna.
- Przepraszam Tae. Po prostu... Nie wiem o co ci chodzi...
- Może o to, że nie byłeś w Seulu, a w Daegu?!
Jimin otworzył usta, otwierając szerzej oczy.
- O czym ty...
- Nie zgrywaj idioty! Wszystko wiem! Jak mogłeś mnie okłamywać?! - pisnął, łapiąc starszego za koszulkę. - Co to za blondyn, z którym się spotykasz?!
- T-Tae... Skąd wiesz?
Taehyung aż zastygł. Nie tego się spodziewał. Mimo wszystko gdzieś w głębi serca miał nadzieję, że Park zaprzeczy, że wszystko wyjaśni i dalej będą razem szczęśliwi.
- K-kto to jest? Cz-czemu tam byłeś? - wyjąkał, zaciskając dłonie jeszcze mocniej na jego ubraniu. - T-ty... Ty masz kogoś innego? D-dlatego nigdy cię nie ma? Jimin...
Park zadrżał i zdecydowanym ruchem objął Kima, który nie miał siły się nawet poruszyć.
- Nie zdradzam cię Tae. To nie tak.
- A jak?!
- Nieważne Tae, nie pytaj o to.
Blondyn natychmiast odepchnął starszego czując, jak łzy napływają mu do oczu.
- Kto to był?!
- Nieważne.
- KTO TO BYŁ DO CHOLERY?! - złapał za poduszkę i rzucił nią w starszego, nie mając pojęcia co robić.
- To nie twoja sprawa. Nie drąż tematu. - westchnął, patrząc na niego nieco smutno.
Taehyung w tym momencie poczuł, jak cały świat naprawdę wywrócił się do góry nogami.
- Nie pracujesz w tej firmie... Nie jeździłeś tam do pracy... Masz tam kogoś, tam żyjesz! Jestem tylko z doskoku! - jęknął, ocierając rękawem mokre policzki.
- Nie jesteś. Kocham cię Tae... Zapomnij o tym, nie chcę cię stracić. - Park zrobił krok w jego stronę, blondyn jednak szybko się odsunął.
- Kto to był?!
- Tae...
- To koniec Jimin... Ja... Nie chcę cię znać, nienawidzę cię... - wybuchnął płaczem. Jimin nie wiedział co robić, próbował się zbliżyć, jednak Tae nie miał zamiaru na to pozwolić.
- Jaki koniec? Czemu?
- Idioto! Albo powiesz mi co tam robiłeś i kim on jest, albo to koniec!
- Byłem w pracy, a on... to znajomy.
- Jakiej pracy! Obdzwoniłem wszystkie firmy w kraju! WSZYSTKIE!!! - krzyknął, zaciskając dłonie w pięści. - NIKT CIĘ NIE ZNA! NIKT!!! Nie masz nic w dokumentach! Wszystko przejrzałem! Taka firma nie istnieje kłamco! I jaki znajomy? - zrobił krok w jego stronę. - Boisz się podać imienia?! Tak bardzo ci zależy na ukryciu tego chłopaka, że wolisz poświęcić mnie?! Nasze pięć lat?!
- Nie chcę nic poświęcać Taehyung! Skończ ten temat, to nie twój interes z kim się widuję.
- N-nie mój? - otworzył szerzej oczy. - Nienawidzę cię. Mam nadzieję, że to wszystko było warte naszego rozstania! Ja... Naprawdę cię kochałem, byłeś dla mnie najważniejszy... A ty... Ty nawet nie potrafisz o mnie zawalczyć!
- Tae... Błagam...
- Gnij w piekle dupku! - podszedł do niego i z całej siły kopnął go w krocze. - Obyś już nigdy nie mógł z nikim się pieprzyć. Niech ten niewierny kutas ci odpadnie.
Złapał za torbę i pośpiesznie opuścił ich mieszkanie. W drzwiach po raz ostatni spojrzał na kanapę, na której pierwszy raz się pocałowali. Łzy przesłoniły mu świat.
- Żegnaj...  



//

Jak zwykle bez bety, więc za błędy przepraszam ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro