Rozdział Drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas kiedy Frank przez kolejne minuty lekcji wychowawczej próbował wymyślić coś żeby nie musieć brać udziału z lekcji wychowania fizycznego, Gerard siedział w klasie obok na lekcji matematyki i zastanawiał się co tam robi. Nie rozumiał jak ktokolwiek może rozumieć z tego cokolwiek i po co musi uczęszczać na te lekcje. Przecież umie podstawowe rzeczy. Umie mnożyć, dzielić, dodawać i odejmować. Geometria i procenty też nie są mu obce. Nie rozumiał więc po co musi uczyć się całej reszty i do czego w życiu mu się przyda. 

Nauczycielka pisała na tablicy kolejne liczby, a jego rówieśnicy zapisywali kolejne notatki w swoich zeszytach. Za to w zeszycie Gerarda pojawił się kolejny szkic. Chłopak nie notował, uważał, że i tak mu się to nie przyda, i tak tego nie zrozumie, a marnowanie kartki na coś co jest bez sensu, jest marnowaniem jej. Spojrzał na swoje dzieło i uśmiechnął się. Był z niego dumny i bardzo mu się podobało. Przedstawiało ono dwie osoby idące wąskim chodnikiem. Jedna patrzy na drugą, ona za to patrzy w zupełnie innym kierunku, jakby czegoś szukała. Jedna postać jest wyższa od drugiej i przysuwa  do niej dłoń. Rysunek przedstawiał Gerarda i Franka, a dokładniej ich ostatni powrót do domu. Gerard lubił wtorki, te wtorki kiedy niemal biegł sprintem żeby zdążyć na autobus, którym jeździ Frank. Cieszył się też wtedy z korków, mimo że ich nienawidził, to w te dni mu nie przeszkadzały. Cieszył się kiedy ich wspólny powrót do domu się wydłużał, bo spędzali ze sobą mało czasu. Przynajmniej Gerard uważał, że spędzają go mało. Nieraz proponował Ili żeby zaprosiła Franka na ich kolejne wyjście z całą ekipą, ona jednak zawsze odpowiadała to samo, że Frank nie przepada za ich towarzystwem, poza tym ma swoich znajomych i swoje sposoby na spędzanie wolnego czasu. Gerard to rozumiał, jednak nad tym ubolewał. Wiedział, że Frank ma swoich kolegów z dawnej szkoły, którą musiał puścić kiedy przeprowadził się do wujostwa po śmierci matki. Jednak byli oni w innej części miasta i Frank nie mógł spotyka się z nimi tak często jak Ili ze swoim towarzystwem. Jego kuzynka mogła wychodzić i spotykać się z przyjaciółmi kiedy tylko miała na to ochotę, a on tylko w weekendy lub kiedy uznał, że pójdzie na wagary bo nie chce mu się iść do szkoły. Inaczej nie miał jak się z nimi widywać, nie uwzględniając w to aplikacji umożliwiających rozmowy wideo. 

- Gerard - chłopak usłyszał swoje imię, przez co uniósł wzrok z nad kartki. Spojrzał na krótko ściętą kobietę przy tablicy.

- Ja - potwierdził zagryzając policzek od środka. Modlił się żeby nauczycielka nie zauważyła tego, że nie uważał na lekcji

- Zapraszam do tablicy panie Way - powiedziała z uśmiechem. 

Gerard westchnął i zamykając zeszyt podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku tablicy. Wziął do ręki kredę. Następnie spojrzał na tablicę, później na kobietę i opuszczając ręce zwiesił głowę.

- Nie umiem tego - przyznał szczerze

- To fenomenalnie, pomogę ci - powiedziała kobieta dalej się uśmiechając i podając chłopakowi książkę. Gerard wziął książkę i przeczytał zadanie. Dalej nic nie rozumiał. Przeczytał je po raz drugi, a później po raz trzeci. Dalej nie wiele z tego rozumiał, jednak zaczął przepisywać liczby i robić zadanie tak jak mu się wydawało, że jest dobrze - widzisz, jednak potrafisz - powiedziała kobieta patrząc na wykonane obliczenia i wynik - i co? tak bardzo bolało?

- Nawet nie wie pani jak bardzo - powiedział  idąc na swoje miejsce

Otworzył zeszyt z zamiarem stworzenia kolejnego rysunku, jednak zanim zdążył przyłożyć ołówek do papieru, zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. Szczęśliwy chłopak wrzucił zeszyt i książkę do plecaka, który po chwili zapiął, a ołówek i długopis wsadził do kieszeni spodni. Podczas kiedy jego rówieśnicy jeszcze przepisywali zadania, lub powoli się pakowali, on szybko ruszył w stronę drzwi, które zamaszyście otworzył, o mało nie uderzając nimi Franka idącego korytarzem na kolejną lekcję. Gerard spojrzał na zszokowanego chłopaka, który przed chwilą miał wrażenie jakby całe życie przeleciało mu przed oczami.

- Boże - powiedział wyższy i podszedł do Franka - nic ci nie jest?

- Nie - powiedział dalej zszokowany chłopak - ale prawie mnie zabiłeś

- Wiem, przepraszam, nie chciałem - uśmiechnął się delikatnie 

- Spoko, w sumie to szkoda - Frank wzruszył ramionami i zaczął iść w kierunku schodów

- O której dzisiaj kończysz? - spytał szybko Gerard dołączając do niego

- W sumie to nie wiem. Planowo za trzy godziny, ale myślę czy nie skończyć teraz. Paisley sprawił, że czuję nagłą chęć opuszczenia tego miejsca

- Mi nawet nikt nie musi pomagać żeby naszła mnie taka chęć - zaśmiał się cicho Gerard, co sprawiło, że Frank lekko się uśmiechnął - zawsze możemy zerwać się stąd razem - zaproponował

- Nie - powiedział szybko - umówiłeś się z Ili - przypomniał, a Gerardowi nagle zrobiło się głupio, że o tym zapomniał. Jednak poprawiło mu humor to, że i tak zobaczy dzisiaj Franka, w końcu będzie dzisiaj u jego wujostwa w domu.

- W ogóle, o co chodzi z Paisleyem? - spytał zaciekawiony Way

- O nic, po prostu się na mnie uwziął, ale kiedyś się zemszczę  - na samą myśl kąciki ust Franka uniosły się ku górze - mam nawet parę pomysłów, jak na wszystkich idiotów, którzy mają do mnie jakieś ale

- Ktoś ma do ciebie problemy? Nie zauważyłem

- No widzisz, lepiej ogarnij swoją ekipę - powiedział obojętnie Frank - z tego co kojarzę, masz lekcje na dole, a ja na górze, więc nie musisz za mną iść, trafię pod klasę - dodał zauważając, że Gerard idzie za nim po schodach. Ten natomiast nawet nie zauważył gdzie idzie. Był zbyt pogrążony rozmową ze swoją sympatią żeby patrzeć na otaczające go miejsca czy kierunek, w którym idzie.

- Wolę mieć pewność, że się nie zgubisz - zaśmiał się nerwowo - w każdym razie... - dodał i odchrząkną - widzimy się jeszcze dzisiaj, tak? - spytał aby się upewnić

- Prawdopodobnie - odpowiedział Frank zostawiając Gerarda za sobą i idąc na wyższe piętro. Kiedy miał pewność, że Gerard go nie widzi uśmiechnął się sam do siebie. Był z siebie dumny, że nie zepsuł tej rozmowy, że nie skompromitował się przed swoją sympatią.

Teraz zamiast zastanawiać się co zrobić aby nie iść kolejnego dnia na znienawidzoną lekcję, myślał co zrobić żeby spędzić popołudniem czas z Gerardem, tak aby nie przeszkodzić mu w spotkaniu z Ilianą.

______________________________________
hej hej
Miało być dłużej, ale wattpad postanowił zjebać i usunąć mi połowę rozdziału, więc :)))))))
Mam nadzieję, że się podobało i w ogóle. Zachęcam do komentowania itp, bo to motywuje i chcę wiedzieć jak mi w ogóle idzie pisanie w trzeciej osobie, bo myślę, że w sumie wielkiej tragedii nie ma
PS: I Love You All ~ Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro