Rozdział Trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank leżał na łóżku i patrzył w sufit. Po jego lewej stronie leżał średniej wielkości czarny pies. Zwierze miało położoną głowę na brzuchu swojego właściciela, który głaskał swojego pupila po grzbiecie. Chłopak próbował wymyślić co mógłby zrobić aby nie iść kolejnego dnia na lekcje wychowania fizycznego, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie uda choroby bo po wszystkich symulacjach, ciotka wiedziała już kiedy Frank mówi prawdę, a kiedy nie. W momentach takich jak ten żałował, że jako dziecko tak często grał chorego i wyczulił ciotkę na swoje pomysły odnośnie chorób. Teraz jeśli nie miał podwyższonej temperatury lub nie wił się z bólu na łóżku, musiał iść do szkoły czy mu się to podobało czy nie. Wagary też nie wchodziły w grę, bo ma za dużo nieusprawiedliwionych godzin, a do kolejnego półrocza jeszcze trochę zostało.

- Jesteśmy! - po domu rozległ się głos Iliany oraz trzask drzwiami frontowymi

- Dzień dobry! - krzyknął Gerard zdejmując buty

- Nikogo nie ma - powiedziała Ili - rodzice są w pracy - dodała z uśmiechem

- Ktoś chyba jednak jest - chłopak uśmiechnął się i spojrzał na schody prowadzące na piętro, skąd z pokoju Franka dobiegała głośna muzyka.

- Oh, tak - mruknęła dziewczyna - tyle razy mu mówiłam, żeby puszczał to ciszej

- Przecież jest dobrze - Gerard uśmiechnął się szczerze i poszedł za przyjaciółką do kuchni

Kiedy Frank usłyszał głos Gerarda momentalnie podniósł się do siadu. Spojrzał z uśmiechem na psa, który także usiadł.

- Charlie, pomożesz mi jak zawsze, prawda? - powiedział głaszcząc psa po głowie. Ten za to polizał chłopaka po twarzy, a następnie położył głowę na jego kolanach - uznam to za potwierdzenie - dodał Frank uśmiechając się po czym wstał z łóżka i podszedł do okna.

Oparł się łokciami o parapet i wpatrywał się w zachmurzone niebo, które sprawiało wrażenie, że świat poza domem jest szary, ciemny i ponury. Deszcz dalej padał, a jego krople obijały się o parapet po zewnętrznej stronie budynku. Charlie wpatrywał się w swojego właściciela z zaciekawieniem.

Kiedy po piętnastu minutach Frank odszedł od okna pies od razu zeskoczył z łóżka i podszedł do chłopaka, który po chwili uklęknął przy swoim czworonożnym przyjacielu. Pogłaskał go po czym podszedł do drzwi, które otworzył. Charlie wybiegł z pokoju Franka, który wyszedł zaraz za nim. Chłopak jednak został na piętrze. Usiadł na ostatnim stopniu i patrzył na drzwi frontowe.

- Frank! - w domu rozległ się krzyk Iliany

Frank siedział jeszcze chwilę na schodach po czym udając obojętność zszedł na dół i mozolnym krokiem udał się do salonu gdzie zobaczył swoją kuzynkę siedzącą obok Gerarda, który głaskał Charliego.

- Czy ty nie możesz go pilnować? - spytała wzdychając na końcu - za każdym razem tu zbiega i przeszkadza

- Przecież nic nie robi - Frank wywrócił teatralnie oczami i skrzyżował ręce na piersiach - może po prostu lubi Gerarda - dodał po czym wzruszył ramionami

- Frank nie denerwuj mnie - dziewczyna zacisnęła zęby i głośno westchnęła

- Ale Frank ma rację - wtrącił Gerard - Charlie tylko chciał się przywitać - dodał przytulając do siebie czworonoga - poza tym, to nic złego że tu jest. Przecież nie szczeka, nie biega. Jest spokojny i chce tylko trochę uwagi

- To zupełnie jak jego właściciel - powiedziała zdenerwowana Ili

Frank posłał jej wściekłe spojrzenie. Nigdy nie chciał zwracać na siebie uwagi, nie lubił jej dostawać, wręcz zastanawiało go czemu ludzi interesuje jego zachowanie i historia. Nie lubił o sobie mówić, a zarzucanie mu chęci dostawania tego wszystkiego, wyprowadzało go z równowagi. Ili była jego kuzynką i przyjaciółką, ale miała do niego żal o to, że kiedy się tu wprowadził jej rodzice zaczęli interesować się bardziej Frankiem niż nią. Mimo, że rozumiała sytuację kuzyna, sama była dzieckiem i potrzebowała tego aby ktoś poświęcał jej czas. W końcu cały czas tak było, dopóki Frank nie został sierotą, a sąd uznał jej rodziców za jego prawnych opiekunów.

- Możesz mi zarzucić wiele rzeczy. Możesz powiedzieć, że jestem chamski, leniwy czy denerwujący, ale jedyną osobą w tym domu, która szuka uwagi jesteś ty - powiedział podniesionym głosem i wskazał na nią palcem - jesteś prawie dorosła, a zachowujesz się jak gówniara. Jesteś żałosna - dodał prawie krzycząc - chodź Charlie, pójdziemy na spacer - powiedział nieco ciszej, jednak dalej było słychać jak bardzo jest zdenerwowany - cześć Gee - dodał opuszczając salon. Zaraz za nim pobiegł Charlie zostawiając Gerarda i Ilianę samych.

Gerard siedział cicho, nie wiedział co powinien zrobić, jak się zachować. Nie wiedział czy powinien iść za Frankiem, czy zostać z przyjaciółką. W pokoju panowała cisza, którą przerwał tylko trzask drzwiami oznaczający wyjście Franka. Gerard zaczął bawić się swoimi palcami, i kiedy już chciał dość powiedzieć po raz kolejny usłyszał trzask drzwiami frontowymi. Liczył na to, że Frank ochłonął i wrócił, jednak nie był to Frank, a jego ciotka, która niemal od razu pokazała się w salonie.

- Co się tu stało? - spytała ostro, była wyraźnie zła

- Nic - powiedziała szybko Ili

- Widziałam Franka idącego z Charliem

- Psy trzeba wyprowadzać - odpowiedziała obojętnie dziewczyna i wzruszyła ramionami

- Iliana nie denerwuj mnie - Camila podniosła ton głosu - jak chcesz - dodała po chwili i westchnęła - Gerard, ty mnie nie okłamiesz, co się stało? - spytała patrząc na rozkojarzonego chłopaka

- Bo... - zaczął niepewnie - Charlie do mnie zbiegł, Ili się trochę zdenerwowała, zawołała Franka, on zszedł, pokłócili się o to, że Frank nie pilnuje Charliego i... tak jakoś wyszło... - Gerard spuścił wzrok na podłogę nie wiedząc co robić - może... może pójdę go poszukać, pada, nie powinien chodzić po dworze.... wie pani, jeszcze zachoruje czy coś

- Tak, to dobry pomysł Gerardzie, a my Ili sobie porozmawiamy

- W którą poszedł stronę? - spytał chłopak wstając z kanapy

- W prawo - Camila machnęła ręką - dziękuję, że po niego idziesz

- Nie ma sprawy - powiedział z uśmiechem Gerard i wyszedł na korytarz

Kiedy się ubrał pożegnał się z przyjaciółką i jej matką po czym wyszedł na dwór. Nałożył na głowę kaptur i wychodząc z posesji rodziny swojej przyjaciółki udał się w prawo, tak jak pokierowała go Camila. Szedł szybko, ostatecznie Frank nie mógł odejść bardzo daleko w tak krótkim czasie, więc znalezienie go nie powinno być trudne.

______________________________________
Hej hej
Witam po przerwie, za którą bardzo przepraszam
Rozdział trochę krótki, ale kolejny myślę, że będzie dłuższy i lepszy
Mam nadzieję, że się podobało.
Wiecie... gwiazdkujcie, piszcie mi co i jak się Wam podobało lub nie etc
PS: I Love You All! ~ Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro