«šestnajst-Szwaby»

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Anze, Gregor i Peter znaleźli się w holu na parterze hotelu. Uważnie rozglądali się, szukając Norwegów. Nigdzie ich jednak nie było, jak zwykle. Pewnie obmyślali jakiś kolejny niecny plan lub planowali imprezę, o której będą wiedzieć wszyscy w Austrii.

-A wy znowu bawicie się w detektywów?-spytał Wellinger, który czekał przy recepcji.

-Skąd taki pomysł?-Peter odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, Peterze. Uważacie, że jak będziecie się skradać to nikt was nie zapyta co robicie?-Andreas uniósł brwi i oczekiwał odpowiedzi któregoś ze skoczków. Gregor uważnie przyglądał się Niemcowi, lustrował jego sylwetkę od góry do dołu, ukradkiem spoglądał na jego twarz, a gdy Andreas kierował swój wzrok na niego, szybko patrzył w inną stronę-Zrób zdjęcie Schlierenzauer, będziesz mógł się napatrzeć.

-Nie skorzystam z oferty-prychnął Gregor-Chciałem ci tylko przypomnieć, że wisisz mi Milkę za odprowadzenie pijanego Markusa bawiącego się w księżniczkę do hotelowego pokoju.

-O rzesz, jeszcze o tym pamiętasz...-Welli podrapał się po karku.

-O jedzeniu się nie zapomina.

-Cene przyznałby ci rację-stwierdził Peter.

-W jakiej sprawie panowie tutaj przyszli?-spytała recepcjonistka, która akurat stanęła za biurkiem. W jej głosie dało się wyczuć charakterystyczny dla mówiących po angielsku Polaków. Peter od razu skojarzył ten akcent z akcentem Kamila.

-Ja chciałem zapytać czy mógłbym zmienić pokój, bo nie mam zamiaru spać w jednym z dzikim Eisenbichlerem i napalonym Leyhe-wytłumaczył Wellinger.

-Zaraz sprawdzę czy mamy wolne pokoje-recepcjonistka pogodnie się uśmiechnęła i zaczęła wpisywać coś w komputer.

-Dziękuje, pani...-Andi spojrzał na plakietkę z imieniem recepcjonistki-...Barbaro.

-Mów mi Basia-kobieta cicho się zaśmiała-A panowie w jakiej sprawie?-spytała trzech pozostałych skoczków.

-My tylko stoimy i....podziwiamy te piękne kwiaty-wytłumaczył Anze i wskazał na kwiaty w wazonie.

-Są piękne bo sztuczne. Gdyby były prawdziwe to dawno by już uschły. Moja córka nie lubi ich podlewać-westchnęła Basia.

-Ma pani córkę, tak?-spytał Wellinger uwodzicielskim głosem.

-Nie masz u niej szans, Niemcom się nie ufa-stwierdziła kobieta.

-A ty zaufałaś Niemcowi-obok kobiety stanęła niska blondynka z zezem rozbieżnym. Na pierwszy rzut oka wygladała jak Niemka, z powodu jej specyficznej 'urody'. Po słowach nastolatki skoczkowie wydawali się zdezorientowani-No wiecie, Szwaby świetnie grają w piłkę, więc tata strzelił mamie  między słupki i wiecie co było dalej.

-Obeszłoby się bez tych szczegółów-skrzywił się Schlieri.

-Ma pani ten wolny pokój czy nie?-spytał lekko poddenerwowany Wellinger.

-Niestety nie, wszystkie są zajęte-powiedziała kobieta.

-No świetnie,wytrzymaj tu w jednym pokoju z dwoma debilami-westchnął Welli.

-Mam wolne łóżko w pokoju-powiedział Gregor, nie zastanawiając się wcześniej nad swoimi słowami. Dopiero po chwili doszło do niego to co powiedział-To znaczy...

-Mam nadzieję, że nie jesteś dziki, napalony i głupi jak tamci idioci.

-Jest dziki, napalony na ciebie i bardzo głupi-do rozmowy wtrącił się Lanisek.

-Nie wtrącaj się ćpunie-Gregor wywrócił oczami-Jestem normalny.

-Obawiam się, że bardziej pojebanym niż ci dwaj dziwacy w moim pokoju to nie można być-przyznał Welli-Idę po swoje rzeczy-powiedział i odszedł w stronę windy.

-Tylko spokojnie tam w nocy, Schlierenzauer-Lanisek dwuznacznie poruszył brwiami.

-Nie martw się na zapas-prychnął Gregor.

*PERSPEKTYWA DEMONKA*

Młody Słoweniec siedział zamknięty w pokoju i czekał na wybawienie. Wiadomo, nie było mu tam źle. Miał jedzenie, majeranek, kreskówki i ogólnie czuł się dobrze. Minusem jednak było to, że chciał wrócić do skakania. Oglądał każdy konkurs skoków i trzymał kciuki za cały słoweński team. Czasami wyobrażał sobie, że jest na konkursach razem z innymi, że siedzi na górze skoczni, że wybija się z progu i leci. Leci jak ptak. Wolny ptak. Wyobrażał sobie jak wiatr muska jego twarz i jak wreszcie szykuje się do lądowania. Kończy skok idealnym telemarkiem i obejmuje prowadzenie w konkursie. Zaraz po tym wracał do rzeczywistości, czyli do czterech ścian pokoju Zbyszka.

Domen właśnie oglądał odcinek swojej ulubionej kreskówki, który tak naprawdę widział już trzy razy. Musiał sobie jednak znaleźć jakieś zajęcie, aby nie zanudzić się na śmierć. Drzwi do pokoju otworzyły się, a wzrok młodego skoczka przeniósł się na osobę wchodzącą do środka.

-Jak się czujesz, młody?-spytał Zbyszek.

-A jak powinienem się czuć będąc porwany?

-A bo ja wiem, nie byłem jeszcze porwany-komentator wzruszył ramionami-Poucz się pszyrki może, nie będzie ci się nudziło-podał Domenowi książki do pszyrki.

-Za jakie grzechy mam się uczyć pszyrki kiedy ktoś mnie porywa-westchnął Prevc.

-Ucz się, bo później będziesz narzekał, że w kraju nie ma pracy z twoim doświadczeniem.

-To skocze z mostu, ale boje się, że jeszcze telemark zrobię.

-Przykro mi. Ucz się a ja lecę w bajlando, nara-pożegnał się Zbysiu i wyszedł.

Domen ponownie został sam w czterech ścianach.

*PERSPEKTYWA GRZEGORZA SZLIRENCAŁY*

Gregor pomagał Andiemu przenosić walizki do swojego pokoju. Oczywiście Markus i Stephan nie byliby sobą, gdyby nie biegli przez cały hotel za Wellingą i nie krzyczeli, że on i Gregor to para niewyżytych gejów. Eisenbichler i Leyhe dostali w twarz kapciem w kształcie fioletowej krowy. Takich laczków to nawet Tande by Andiemu pozazdrościł.

Słoweński team postanowił iść spać wcześniej, aby wypocząć przed konkursem. Właściwie większość osób już spała, oprócz natrętnych Niemców, Gregora i paprykarzy, czyli Polaków, którzy prawdopodobnie urządzali sobie zbiorową orgię na trzecim piętrze. W końcu i oni poszli spać. Nikt jednak nie miał pojęcia, że Anders Fannemel również nie śpi lecz knuje kolejny plan, jak pozbyć się swoich rywali.

Następnego dnia Gregor i Andreas zostali obudzeni przez Markusa i Stephana, którzy wbiegli do ich pokoju w spódniczkach i z koronami na głowach.

-Jestem księżniczka Markus i zapraszam do wspólnego aerobiku twarzy!-krzyknął Eisenbichler.

-A ja jestem księżniczka Stephan i też zapraszam!-zawtórował Leyhe.

-Eisenbichler, ty cwelu niemyty, uspokój się. Właśnie obudziłeś połowę hotelu-do pokoju weszła pani Basia.

-Ale ja tutaj robię lekcje aerobiku-oburzył się Markus.

-Nie wiem co jarałeś, ale już nigdy tego nie bierz. Wypad szwabie-zarządziła Basia.

-No weeeeź, Basieńkooo...-prosił Eisenbichler.

-Ezebli chujku, wypierdalaj w podskokach-Markus zastosował się do słów Basi i wypierdolił w podskokach.-Ty też Leje, albo nie leje-dodała recepcjonistka.

-Już idę, Basiu!-krzyknął Stephan i wybiegł z pokoju. Chwilę później na korytarzu dało się słyszeć śpiewy dwóch Niemców, którzy śpiewali, a raczej próbowali śpiewać "Baśka, miała fajny biust".

-Zaraz wy będziecie mieli fajne mordy jak wam przypierdolę, Szwaby jebane!

Gregor i Andreas patrzyli na Basię wielkimi oczami. Ta natomiast słodko się do nich uśmiechnęła, jak gdyby nigdy nic.

-Dzięki, Basia-Andi puścił jej oczko.

-Drobiazg, chłopaki. Nigdy nie lubiłam tych szwabów.

-Twój mąż przecież też jest szwabem-wtrącił Schlieri.

-No to mówię, że nigdy nie lubiłam szwabów-Basia wzruszyła ramionami-Wasi trenerzy powiedzieli, że za 15 minut macie być na śniadaniu.

-Oki doki Basieńko, dzięki za informacje-powiedział Schlieri.

-A proszę bardzo, idę teraz wytępić szwabów. Żegnam, chłopcy!-Polka pożegnała się i wyszła na korytarz krzycząc "Eisenbichler, cwelusie, twoja kiecka leży na środku korytarza!".

Pani Basia to największy hejter Ajzenpizdy;-)
Dowód, że nasza bohaterka istnieje naprawdę:

Pani Basia chyba nie lubi też Krafcika:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro