20 || Nowe nadzieje.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To się dzieje! To się kurwa dzieje! Dodaję tutaj coś i to aż 5000 słów! Wow!

Podpowiedź: "— Tata? — powtórzył za nią Landon zaskoczony. Myślał, że jej ojciec nie żył. Jeszcze wiele musiał się nauczyć o nadprzyrodzonym świecie, bo wracający martwi to była najwyraźniej dla nich normalka."

Caroline nie spodziewała się, że szukając sposobu na uniknięcie połączenia przez bliźniaczki, znajdzie sposób, żeby przywrócić Klausa Mikaelsona do życia. To było przez przypadek, podczas gdy przebywała w Rosji. Natknęła się na starą legendę, którą później zaczęła sprawdzać i zaskoczeniem odkryła, że był prosty sposób na wskrzeszenie hybrydy.

— Jak się mają moje dziewczyny? — zapytała Caroline podczas rozmowy z Alariciem. Siedziała w pokoju hotelowym przy okrągłym stole dla dwóch osób, popijając kawę z krwią i jedząc słynne rosyjskie jedzenie.

— Lizzie i Josie radzą sobie, mimo sytuacji z potworami, ale są bezpieczne w szkole. Lizzie jest zazdrosna o Hope, myśli, że Hope jest przez cały czas bohaterką. — Caroline zachichotała, podczas gdy Ric mówił z rozbawionym tonem.

— Lizzie nie zdaje sobie sprawy, że praca zespołowa sprawia, że staje się bohaterką — powiedziała blondynka z uśmiechem. Alaric cały czas informował matkę swoich dzieci, co słychać było u bliźniaczek, więc Caroline była zapozna z sytuacją przez cały czas. — A tak według mnie, bohaterstwo ssie.

— Lizzie bardzo się stara być taka jak jej matka — wyznał.

— I jest. — Oczy Caroline zrobiły się wodniste, myśl o córce, która chciała być jak kobieta z Forbes sprawiała, że rozpływała z miłości. Sama Caroline pragnęła być jak Liz. — Lizzie jest kobietą z Forbes bardziej, niż zdaje sobie sprawę.

— Bliźniaczki za tobą tęsknią.

— Też tęsknię — odpowiedziała z łamiącym sercem. — Gdybym mogła, to wróciłabym w tej chwili, ale nie mogę, dopóki nie znajdę sposobu.

— Obyś to szybko znalazła.

— Nie możemy stracić jednej z bliźniąt. Przeszukam cały pieprzony świat, żeby zapewnić bezpieczeństwo moim córkom — zapewniła Caroline, a Ric kiwnął głową, wiedząc, że ona tego nie widziała. To było dla niego zgodzenie się na jej słowa. Bliźniaczki były zbyt ważne, żeby je stracić. Alaric i Caroline nie chcieli nawet się dowiadywać, jaki to może być ból strata dziecka. — Co słychać w szkole i u uczniów?

Alaric opowiedział jej o nowych potworach, o nowym gatunku, który się pojawił w szkole, o wszystkim.

— Wiele się dzieje, kiedy mnie nie ma. Czy bardzo tęsknię?

— Czasem wolałbym być w Europie, jak ty.

— Więc mamy w szkole feniksa, myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, a tu proszę. W takich sytuacjach zdaję sobie sprawę, jak mało wiemy o świecie nadprzyrodzonym.

— Martwię się o Hope. Nie może sobie poradzić ze śmiercią Landona, wciąż to przeżywa, mimo że chłopcu nic nie jest.

Caroline westchnęła, słysząc o córce Klausa.

— Hope straciła matkę i ojca dwa lata temu, a śmierć Landona jej to przypomniała na nowo. Daj jej trochę czasu.

Matka bliźniaczek była na początku niepewna, co do przywracania Klausowi życia, ale po rozmowie z Alariciem, Caroline uświadomiła sobie, że powinna zwrócić ojca Hope, skoro znalazła sposób. Dziewczyna tęskniła za rodzicami, a Caroline wiedziała, jaki to był ból, kiedy się straciło matkę i nikomu tego nie życzyła. Oddałaby wszystko, żeby Liz mieć z powrotem przy sobie, ale nie mogła tego mieć, ale najmłodsza Mikaelson mogła odzyskać ojca. Caroline też czuła, jakby spłacała swój dług, który miała zadłużony u Niklausa, wiele razy uratował jej życie, czasem będąc samym zagrożeniem, ale Caroline doceniała, ile dla niej zrobił. Ufała mu, bo gdyby nie miała, nigdy nie pojechałaby do Nowego Orleanu z trzyletnimi bliźniaczkami, szukając Klausa. Po tym co oboje przeszli, Caroline śmiało mogła powiedzieć, że był jej przyjacielem, a może nawet miał być kimś więcej. Wampirzyca chciała się dowiedzieć, czy to mieszaniec miał być jej epicką miłością. Reszta jej związków kończyła się porażką, wszyscy zawsze od niej odchodzili, jakby była jakąś plagą.

Nie mogła powiedzieć, że jego śmierć wcale jej nie ruszyła, bo zrobiła wiele. W tajemnicy przed innymi, opłakiwała go, zawsze myślała, że on zawsze będzie, ale życie czasem potrafi płatać figle. Caroline nauczyła się, że nawet wampirze życie nigdy nie trwa wiecznie, że każdego czeka los.

Spojrzała na swoją bransoletkę na ręce, jej nową ochronę przed słońcem. Dzień po jego śmierci, Caroline otrzymała swój stary prezent urodziny, ale tym razem go nie wyrzuciła, tylko zachowała.

— Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to robię — wymamrotała. — Lepiej bądź tego wart, Klaus.

Ale w głębi serca wiedziała, że był, a ona za nim tęskniła i słuszne było, żeby oddać zrozpaczonej dziewczynie jej własnego ojca.

***

Nowina o powrocie dyrektorki rozeszła się szybko po szkole i każdy był szczęśliwa, że ulubiona wampirza miała znowu przekroczyć mury, które założyła razem z Alariciem. Na początku jej powrót miał być tajemnicą, ale Alaric nie zdołał tego zatrzymać tylko dla siebie przy ciekawskich dzieciach o dobrym słuchu i wszystko się rozeszło już jednego dnia. MG chciał zrobić przyjęcie niespodziankę, pamiętał jak Caroline go dobrze przyjęła, gdy pierwszy raz się pojawił w szkole, a teraz on chciał, żeby zobaczyła, że wszyscy ją kochają.

— Powinniśmy zrobić przyjęcie niespodziankę. — Milton Greasley pewnego dnia podszedł do swojej grupy przyjaciół. Lizzie i Hope dokuczały sobie, ich relacje były trochę lepsze od czasu wspólnej wycieczki, ale wszystko szło małymi krokami. Josie się uśmiechnęła na widok przyjaciela, ale na jej twarzy można było ujrzeć zamieszanie, tak samo jak u Kaleba, Landona i Rafaela.

— Czy mamy jakąś okazję? — zapytał Kaleb.

— Tak — odpowiedział Milton na pytanie najlepszego przyjaciela. — Czy chcesz znać dobre wieści?

— Czekamy, aż nam to powiesz, kolego — powiedział Landon.

— Jutro wraca ulubiona pani Forbes i uznałem, że zasługuje na przyjęcie niespodziankę, żeby ją przywitać.

— Kim jest pani Forbes? — zapytał Landon, rozglądając się po grupie. Rafael wzruszył ramionami, bo także nie wiedział, kim mogła być.

— To nasza mama — wyznała Josie zaskoczona informacją o powrocie mamy.

— Pani Forbes to ulubiona dyrektorka wszystkich, jest bardzo dobra i wszyscy ją kochają — wyjaśniła Hope swojemu chłopakowi z uśmiechem. Wszyscy w szkole od zawsze uwielbiali Caroline, w szkole zawsze było ciepło, gdy była w pobliżu, sprawiała, że uczniowie ją kochali i chętnie z nią rozmawiali. Zatrzymywali się w jej gabinecie tylko po to, żeby przeprowadzić miłą rozmowę. — Można powiedzieć, że ma swój własny urok. — Zachichotała.

Hope wciąż pamiętała, jak poznała Caroline w szkole. Jej matka przedstawiła kobietę, mówiąc, że była przyjaciółką ojca. Dziewczynka była młoda, ale dobrze wiedziała, ile ojciec miał wrogów, więc na początku była niepewna co do blondynki, ale jej jeden uśmiech sprawił, że uwierzyła, że jej tata zrobił w życiu jednego prawdziwego przyjaciela.

— Jest czarownicą, tak? — Rafael zadał pytanie, ale prawie wszyscy pokręcili głową.

— Nie, jest wampirem w wieku siedemnastu lat — odpowiedział MG, pozostawiając Rafaela i Landona z pytaniami. — To zabawna historia. Opowiem wam później.

— Faktycznie zabawne, skoro nie próbowali cię zabić, zanim się urodziłeś. — Elizabeth przewróciła oczami, a Josie kiwnęła głową, zgadzając się z słowami siostry. — Nie mogę uwierzyć, że tata nic nam nie powiedział — odparła Lizzie po chwili, zmieniając temat. Byłaby pewna, że ona i Josie byłyby pierwszymi osobami, które poznałyby informację o powrocie Caroline. Powinny się o tym dowiedzieć od ojca, a nie od kolegi.

— Nie wiedziałyście? — MG skierował pytanie do bliźniaczek.

— Nie. — Josie pokręciła głową.

— Chodźmy się dowiedzieć dlaczego. — Blondynka wstała ze swojego miejsca i skierowała się do części szkoły, gdzie ojciec rozmawiał z Emmą. — Hej, tato. Czy możesz nam wyjaśnić, dlaczego nie wiemy, że mama wraca do domu?

— Hej słoneczka — powiedział Ric zaskoczony swoimi córkami i uczniami. — To miała być niespodzianka, ale powinienem wiedzieć, że w szkole z uzdolnionymi uszami trzeba bardziej uważać.

Milton się skulił wewnętrznie, ale to nie była jego wina, że doktor Saltzman nie potrafił trzymać ust zamkniętych poza biurem, w końcu miał gabinet zapieczętowany magią, żeby uczniowie nie mogli usłyszeć informacji, które nie były dla nich. MG nie mógł wyłączyć super słuchania na zawołanie.

— Dobrze, nie ważne. Chcemy zrobić przyjęcie powitalne dla mamy. Czy wiesz, o której jutro mama będzie?

— Powinna być w szkole po szesnastej — odpowiedział Alaric na pytanie Lizzie. — Zbyt mało czasu zostało, żeby urządzić przyjęcie.

Blondynka uniosła brew do góry, prychając na słowa ojca. W końcu była córką Caroline Forbes i dla Elizabeth było naturalne, żeby wszystko zaplanować w kilka godzin.

— Jestem córką mojej matki, zaczęłam planować jeszcze w pieluchach. — Alaric się uśmiechnął na słowa córki, dobrze znał Caroline i wiedział, że była maniaczką kontroli, tak samo jak Lizzie. Gdyby dobrze nie wiedział, pomyślałby, że Lizzie ma to we krwi od rodziny Forbes. — Przygotowanie przyjęcia w jeden dzień to będzie jak zrobienie bułki z masłem. A tak poza tym, mam mój skład, który mi pomoże.

Wszyscy za nią chyba pierwszy raz poparli Elizabeth, kiwając głowami na potwierdzenie jej słów. Będę współpracować, żeby sprawić przyjemność Caroline.

***

Jeszcze nikomu nie powiedzieli o tym, że Klaus został przywrócony do życia. Najpierw chciał spotkać się z Hope, a potem powiadomić rodzinę. Jedynie wiedziała Bonnie, która pomogła Caroline przywrócić mieszańca do życia. Blondynka nigdy nie prosiła czarownicy o przysługi, takie jak Elena, czy inny z ich przyjaciół, a nawet jeśli, to jedynie małe, takie jak wspólne zakupu lub spędzanie czasu razem, ale nigdy nie poprosiła Bonnie o zbyt wiele, a jak coś takiego było, to zawsze dawała jej znać, że nie musiała tego robić, że miała wybór. Czarownica Bennett przez lata wydoroślała i już nie miała pretensji do Klausa o to, co kiedyś zrobił. Wszyscy w Mystic Falls zmierzyli się z trudniejszymi problemami, a jedynie mogli tęsknić za czasami, kiedy ich jedynym problemem była hybryda. Bonnie zaakceptowała prośbę Caroline, nie była zaślepiona urazą, jak Elena i mogła zrozumieć, że Caroline bolała strata Klausa, nawet jeśli nikomu o tym nie powiedziała.

— Wiem, że nie lubisz Klausa i nie dziwię ci się, ale proszę cię, żebyś mi pomogła. Nie jest twoją ulubioną osobą, ale dla mnie jest ważny, wdarł się do mojego serca i myślę, że mogę go kochać. Hope go potrzebuje. Ja go potrzebuję. — Pewnego dnia Caroline przemówiła do Bonnie, błagając o dużą przysługę. Pojechała do Kanady, gdzie Bonnie aktualnie mieszkała. Bonnie mogła zobaczyć w oczach przyjaciółki, jak bardzo jej na tym zależało. — Klaus przez lata się zmienił, jego córka go zmieniła i już nie jest tym samym człowiekiem, którym był, gdy pierwszy raz się pojawił w Mystic Falls. — Caroline złapała ją za rękę. — Wiem, że tęsknisz za Enzo, także mi go brakuje, a teraz się pojawił sposób, żeby go przywrócić. Czy mogłabyś mi pomóc?

— Pomogę ci, Caroline. Nie lubię Klausa, ale kocham cię i chcę, żebyś była szczęśliwa. Wierzę w twoje decyzje i wiem, że robisz wszystko, co dla ciebie i bliźniaczek słuszne.

— Czy dasz radę? Bo jeśli nie, to nie będziemy ryzykować — odparła Caroline, jak zawsze troszcząc się bardziej o innych, niż o siebie, ale to u niej było naturalne.

— Dam radę, Care. Zaklęcie nie jest tak trudne. — Bonnie się uśmiechnęła. — Zrobimy to wszystko w pełnię księżyca.

Dwa tygodnie później Caroline i Bonnie przygotowały wszystko na zaklęcie. Trwało to całą noc, ale się udało i dało radę przywrócić Klausa oraz Enzo.

— Udało się — odparła Caroline, gdy tylko zobaczyła przed sobą dwóch mężczyzn. Nie mogła się przestać uśmiechać, ciesząc się sukcesem.

— Enzo! — krzyknęła Bonnie i rzuciła się w ramiona wampira, który z łatwością ją złapał i roześmiał, kręcąc się w kółko ze swoją czarownicą. — Jesteś z powrotem.

— Od zawsze wiedziałem, że jesteś niezwykłą czarownicą.

Klaus podszedł oszołomiony do Caroline, szukając jakiegoś wyjaśnienia, ale nie był przygotowany na to, że blondynka go przytuli. Zaskoczony objął kobietę, która się skuliła w jego ramionach. Jeszcze bardziej był zaskoczony, gdy zaczęła płakać.

— Kochanie, dlaczego płaczesz? — zapytał, łapiąc ją za brodę i uniósł ją, żeby na niego spojrzała.

— Tęskniłam za tobą.

— Tęskniłaś za mną?

Kiwnęła głową, wciąż patrząc na jego zdumioną twarz.

— Jak mogłabym nie? Nigdy nie byłeś złym facetem w mojej historii.

Wszyscy pozostali w domu Bonnie, Caroline spała w sypialni gościnnej, którą zajmowała już od kilku dni. Bonnie i Enzo łatwo odnaleźli wspólny rytm w związku, w którym byli jakieś dwadzieścia lat wcześniej, więc Lorenzo spał w sypialni swojej dziewczyny, a Klaus musiał zająć kanapę, ale nie narzekał za bardzo, w końcu spał w gorszych warunkach. Klaus i Caroline mieli wyjechać za dwa dni do szkoły Salvatore, a przez ten czas wszyscy mieszkańcy musieli się dogadać ze sobą.

Nadszedł dzień, kiedy wampirzyca i hybryda mieli opuścić Kanadę, wszyscy siedzieli przy stole, jedząc śniadanie.

— Caroline, czy złapałaś jakiś trop, żeby złamać rytuał sabatu bliźniąt? — zapytała Bonnie, spoglądając na swoją przyjaciółkę. Blondynka od razu szukała sposobu, ale niczego nie mogła znaleźć, jakby nic nie istniało.

Wampirzyca nagle posmutniała, przypominając sobie o swoich dzieciach i problemie, który był, odkąd się urodziły.

— Nie — odpowiedziała. — Bliźniaczki mają teraz po szesnaście lat i niby dużo czasu zostało, ale to zawsze będzie za mało. Nic nie mogłam znaleźć, żeby złamać połączenie.

Bonnie położyła swoją rękę na jej.

— Zapytam przodków, może oni znajdą jakieś wyjście.

— Co to jest połączenie? — zapytał Klaus.

— Bliźniaczki Caroline są z sabatu bliźniąt, a kiedy bliźniaczki skończą dwadzieścia dwa lata, jedna wchłonie drugą i zostanie nowym przywódcą sabatu — odpowiedziała Bonnie.

— Lizzie i Josie są jedynymi, które zostały w sabacie. — Zauważył Enzo.

— To nie ma znaczenia. To klątwa — wyznała Caroline. — Gdyby tylko ktoś żył z sabatu, może dałby mi odpowiedzi, którą szukam.

Twarz Enzo stała się poważna, a kiedy Bonnie spojrzała na niego, wiedziała już, o czym myślał.

— Nie — powiedziała. — Musi być inny sposób.

— O co chodzi? — zapytała Caroline, patrząc na przyjaciół.

— Jest ktoś z sabatu bliźniąt, kto nie umarł.

Caroline sapnęła, domyślając się, o kim mogła mówić Bonnie.

— Kai.

Czarownica kiwnęła głową.

— Bliźniaczki zasługują, żeby znać prawdę. Powiedz im.

— Chciałam je ochronić przed tym — poinformowała Caroline i kilka łez spłynęło po policzkach.

— Wiem, ale są już duże, żeby wiedzieć.

Klaus położył pocieszająco swoją dłoń na jej ramieniu, dając znać, że będzie tam dla niej, gdy będzie go potrzebować.

***

Caroline stała przed domem, spoglądając na las, który otaczał. Bonnie od zawsze lubiła spokojne środowisko i po latach, które przeżyła, zrozumiałe było, że chciała samotności.

— Wszystko w porządku, Caroline?

Nie powinna być zaskoczona, że zjawił się za nią. Zawsze będzie za nią podążać, ciesząc się jej towarzystwem i sprawdzić, czy była w porządku. W tej chwili czuła się bezradna i zamartwiała się, jak ochronić swoje dziewczyny.

— Boję się — odpowiedziała, nawet się do niego nie odwracając. Owinęła ramiona wokół siebie, jakby miała się chronić.

— Wiem — przyznał. Zawsze potrafił odgadnąć jej uczucia, a Caroline nie wiedziała, jak to robił, zawsze próbowała je ukrywać, ale przy Klausie to było niemożliwe. — Razem znajdziemy rozwiązanie. Lizzie i Josie będą bezpieczne.

Caroline się odwróciła do niego ze szklistymi oczami, a ten widok łamał mu serce.

— A jeśli nie?

Złapał jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy.

— Nic im nie będzie, nie pozwolę na to. Masz moje słowo.

— Nie potrzebuję twojego słowa, ale wierzę, że nie poddasz się, dopóki bliźniaczki nie będą bezpieczne. Ufam ci i wiem, że będziesz dla nich dobrym ojczymem.

— Ojczym? — Klaus nie był zaskoczony, że do jego rodziny miały dołączyć dwie młode czarownice, ale był zszokowany do jakiego celu prowadziło to słowo.

— Jestem w stanie spróbować.

Klaus się uśmiechnął prawdziwym uśmiechem i nie mógł się powstrzymać przed jej pocałowaniem. Smakowała jak niebo, a on nie chciał nigdy przestawać smakować tego smaku.

— Myślisz, że Hope nie będzie zła, że cię tak jakby... zabrałam? — spytała niepewnie Caroline, kiedy się od siebie oderwali. — Dopiero wróciłeś do życia i to zrozumiałe, że będzie cię chciała na wyłączność, a ja nie mam zamiaru stawać wam na drodze.

— Nie martw się, kochanie. — Pocałował ją w czoło, a ten gest sprawił, że Caroline się uspokoiła.

***

— Czy możesz mi opowiedzieć, co słychać u Hope? — zapytał Klaus, gdy jechali samochodem do Mystic Falls. Bonnie i Enzo zostali w Kanadzie, nie chcieli ponownie się zajmować miasteczkiem, a Caroline to rozumiała, że chcieli odetchnąć. — Czy sobie radziła, kiedy mnie nie było?

— Twoja śmierć była dla niej trudna, dla wszystkich była — wyznała — ale przez ostatnie miesiące zaczęła się poprawiać. Dołączyła do gangu Scooby Doo dwa! — Caroline zachichotała, a Klaus jęknął na myśl o tym, że jego córka jest w kolejnym składzie. — Wiem, o czym myślisz i pierwszy skład był epicki. Tęsknię za tymi czasami.

Spojrzała na Klausa, który się uśmiechał do niej.

— Oczywiście, że tak.

— Hope odnalazła się w gronie przyjaciół, zaprzyjaźniła się dwoma wampirami, MG i Kaleb, poznałam ich i są miłymi chłopcami. W składzie są także moje dziewczyny, ale Hope i Lizzie są jak pies z kotem, ale Alaric mówił, że zaczęły się dogadywać, co mnie cieszy. Hope często jest bohaterką dnia, a moja Lizzie jest zazdrosna, nie zdaje sobie sprawy, że praca zespołowa jest lepsza, niż robienie wszystko w pojedynkę. Jeszcze jest wilkołak, Rafael. Jak mogłam zapomnieć? Hope ma chłopaka, Landona. — Usłyszała obok siebie warczenie i zaczęła się śmiać. Zerknęła na miejsce pasażera obok siebie. — Wiedziałam, że będziesz takim typem ojca, który uważa, że jego dziewczynka jest za mała na chłopców, ale nie możesz zmienić tego, że dzieci dorastają. Alaric mówił, że Landon to miły chłopak, a Hope jest z nim szczęśliwa. Ostatnio się okazało, że jest feniksem. Czy wiedziałeś o nich?

— Kiedyś o nich słyszałem, ale zawsze myślałem, że to mit.

— Sądziłam, że nic mnie już nie zaskoczy w Mystic Falls, ale powinnam wiedzieć lepiej. To miasteczko to magnes na nadprzyrodzone problemy.

Caroline poinformowała Klausa, co się działo w Mystic Falls, o potworach i kluczach do Malivore, ale zapewniła go, że Hope sobie dobrze radziła i nic nie było. Mieszaniec częściowo był dumny, ale jednocześnie zły, że jego córka się narażała na niebezpieczeństwo, ale wiedział, że będzie zbyt uparta, żeby go posłuchać o oddaleniu się od dramatu w Mystic Falls. Caroline nawet na ten temat powiedziała; jaki ojciec, taka córka.

***

— Mama powinna zaraz tutaj być — odparła Lizzie, która wszystko organizowała razem z przyjaciółmi. Była podekscytowana zobaczeniem swojej mamy, tak samo jak Josie. Przyjęcie było już przygotowane, a wszystko wyglądało perfekcyjnie. Na ścianie wisiał baner z napisem „Witaj z powrotem!". Uczniowie byli szczęśliwi zobaczeniem ulubionej blondynki.

***

Było po godzinie szesnastej, kiedy dotarli do szkoły. Caroline nie mogła się przestać uśmiechać na myśl, że zaraz zobaczy swoje dzieci, z Klausem było podobnie, chciał ponownie ujrzeć swoją córkę i ją przytulić.

Drzwi się otworzyły. Nikt się nie spodziewał tego, co zobaczą.

— Niespodzianka!

To była niespodzianka nie tylko dla Caroline, ale i też dla niektórych uczniów, którzy zobaczyli nie tylko blondynkę, ale i też Klausa za nią.

Każdy wpatrywał się w siebie z zaskoczeniem, spojrzenia przechodziły z Klausa na Caroline, a blondynka mogła nawet poczuć niezadowolone spojrzenie na sobie od Alarica.

— Tata! — krzyknęła Hope, gdy tylko minął szok.

— Tata? — powtórzył za nią Landon zaskoczony. Myślał, że jej ojciec nie żył. Jeszcze wiele musiał się nauczyć o nadprzyrodzonym świecie, bo wracający martwi to była najwyraźniej dla nich normalka.

Hope pobiegła do ojca ze łzami w oczach i mocno go przytuliła. Tak dobrze było być znowu w jego ramionach. Jeśli miał być to tylko sen, Hope nie chciała się nigdy obudzić. To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

Mieszaniec z radością objął swoją jedyną córkę. Zamknął oczy, gdy w ramionach trzymał swoje dziecko, które kochał bardziej, niż siebie. Pocałował ją we włosy.

— Mój mały wilczku — wyszeptał.

— Czy naprawdę tutaj jesteś? Bo jeśli to tylko sen, nie chcę się budzić.

Tribryda przed sekundę pomyślała, że kolejny potwór przyszedł do szkoły i mieszał z rzeczywistością, gdyby to była prawda, Hope nie miałaby litości dla potwora.

— Jestem tutaj, jestem przy tobie i nie mam zamiaru odejść.

Caroline spojrzała na swoje dziewczyny z wyciągniętymi rękami. Były tak zdezorientowane, że nawet nie wiedziały, co powinny robić.

— Czy nie zamierzacie przytulić mamy?

Bliźniaczki od razu udały się do swojej matki, a ona od razu wzięła je w ramiona. Nad ich głowami spojrzała na ojca Lizzie i Josie i po jego twarzy wiedziała, że będą dużo rozmawiać, ale na razie Caroline nie chciała się zamartwiać, więc to zignorowała.

— Słyszałem, że moja córka ma chłopaka? Który to Landon? — zapytał pierwotny po jakimś czasie. Hope jęknęła, rozpoznając ton ojca i naprawdę nie chciała, żeby Landon odbywał taką rozmowę z Klausem. Wiedziała jakie to było dla nich stresujące, jeśli chodziło o rozmowę z zwykłym ojcem, ale Klaus był tysiącletnią hybrydą i nie chciała, żeby jej chłopak musiał przez to przechodzić.

— Tato! — Hope jęknęła, ale Klaus ją zignorował. Z tłumu wyszedł jeden chłopak, a Klaus się uśmiechnął, ciesząc się, że będzie mógł trochę postraszyć feniksa.

— Musisz być Landonem. Słyszałem o tobie.

— Klaus, bądź miły. — Caroline upomniała go, ale w jej oczach można było ujrzeć rozbawienie.

— Kochanie, będę się zachowywał. — Spojrzał na nią i błysnął jasnym uśmiechem, a w jego policzkach zrobiły się dołeczki. One były dla niej słabością. — Chcę tylko porozmawiać z chłopakiem, z którym spotyka się moja córka.

— Nie stresuj chłopca — powiedziała wampirzyca. — I nawet nie próbuj mu grozić! — Wskazała na niego palcem.

Landon przełknął ślinę ze strachu, słysząc o groźbach z ust blondynki. Wiele czytał książek, odkąd pojawił się w szkole i wiele mówiło o wielkim złym wilku zwanym Klausem Mikaelsonem. Randkowanie z Hope to było wyzwanie, ale i tak nie chciałby nic łatwiejszego. Kochał ją tak bardzo, że nawet mógłby się zmierzyć z jej przerażającym ojcem, mimo że był nim przerażony i to bardzo, ale kto by mu się dziwił.

— Czy myślisz o mnie tak nisko?

— Tak. — Odpowiadając na to pytanie, Caroline nie mogła się powstrzymać od chichotania, a inni mogli zauważyć, że to miało jakieś znaczenie.

Lizzie spojrzała przerażona na swoją siostrę bliźniaczkę, a Josie od razu mogła wiedzieć, o czym myślała czarownica. Między Caroline i Klausem można było ujrzeć chemię, a to oznaczało, że wszystkie trzy dziewczyny mogą stać się siostrami. Lizzie była czasem zbyt dramatyczna, kiedy Josie byłaby szczęśliwa, że jej matka zacznie się spotykać z nowym facetem. Od śmierci Stefana minęło tak wiele czasu, że Caroline zasługiwała, żeby mieć nową miłość.

— Dzień dobry, proszę pana. Miło jest poznać ojca Hope, wiele się tutaj o panu można dowiedzieć — przyznał Landon, przełykając ślinę, ale dzielnie próbował stawić czoła Klausowi, chcąc pokazać, że był godny jego córki. Młoda Mikaelson przewróciła oczami na ostatnie kilka słów, wszystkie książki w szkole jedynie mówiły o tym, że Klaus był najgorszym złem wcielonym.

— Jestem pewny, że same złe strony można tutaj znaleźć o mnie, ale nie mogę się dziwić. Mam trochę za uszami — odpowiedział Klaus, zakładając ręce za sobą. Teraz nadszedł czas, żeby Caroline przewróciła oczami. — Chciałbym z tobą porozmawiać na osobności, tylko ty i ja, Landon.

Landon przełknął ślinę, czuł jak po czole lecą kropelki potu.

— Nie! — Hope i Caroline jednocześnie powiedziały, a Klaus zmrużył oczy z niezadowoleniem. Coś czuł, że te dwie kobiety będą mu często zabraniać i decydować o tym, co mógł robić, a czego nie.

— Obiecałem, że będę grzeczny. Landonowi nie spadnie ani jeden włos z głowy.

— Nie próbujesz go zabić, ani innego ucznia szkoły. Brak tortur, czy gróźb dotyczące śmierci. Każda część ciała ma zostać na miejscu. — Caroline złożyła ręce razem, wyzywająco unosząc głowę. — I masz się nim nie bawić w twoje głupie rozrywki. Nie sprawiaj, że chłopak dostanie zawału.

— Sprawa, kochanie — odpowiedział z uśmiechem.

Caroline uniosła palec, wskazując na Klausa.

— Chłopak ma wrócić cały i za piętnaście minut.

— Dwadzieścia minut.

— Dziesięć.

— Przed chwilą była jeszcze piętnaście. — Mieszaniec zmrużył oczy, spoglądając na blondynkę, która wpatrywała się w niego twardo.

— Czy chcesz dostać pięć?

— Myślę, że dziesięć minut wystarczy.

— Świetnie! — odpowiedziała z zadowolonym uśmiechem, a potem zwróciła się do swoich córek. — Czy zechcecie mi opowiedzieć, co działo się, kiedy mnie nie było? Czy powinnam zgadywać? Bo wiecie, że mogę o wiele gorsze rzeczy wyobrazić, niż naprawdę jest.

— To nie jest tak, że tata ci nie mówił wszystkiego. — Lizzie zachichotała.

— Wasz ojciec nie jest zawsze dokładny — odpowiedziała Caroline, a następnie chwyciła córki za ręce i przeszła w zaciszne miejsce.

MG i Kaleb zaczęli szeptać między sobą, wpatrując się z niedowierzaniem na scenę przed nimi.

— To jest ten facet, o którym piszą wszystkie książki w tej szkole? — zapytał Kaleb, spoglądając na drugiego wampira obok siebie.

— Najwyraźniej na starość zmiękł — odpowiedział Milton — lub to po prostu wpływ pani Forbes. Nikt nie chce wejść na jej złą stronę, nie jest wtedy ciekawie.

— Pamiętam, gdy raz ukazała mi się jej zła strona. Nie chcę tego powtarzać — wyznał Kaleb. — Człowieku, ona jest wtedy gorsza od doktora Saltzmana.

Hope spojrzała na ojca.

— Nie rób mu krzywdy, tato — poprosiła, a twarz Klausa zmiękła.

— Nic mu nie będzie. Obiecuję.

***

— Nie mamy dużo czasu, żeby przeprowadzić rozmowę, jaką bym chciał. To na razie musi wystarczyć — powiedział Klaus. — Więc jesteś feniksem?

— Tak, proszę pana.

— Wiele o nich słyszałem, ale zawsze mówiono, że to tylko mity — odparł, zaciekawiając przez chwilę Landona. — Rozumiem, że rozważasz moją córkę na poważnie.

— Tak, kocham Hope i nie zamierzam jej ranić, ani zostawiać. Za bardzo ją kocham — wyznał Landon, a kąciki ust Klausa uniosły się o milimetr.

— Cieszę się, że to słyszę — przyznał Klaus. — Sprawiasz, że moja córka jest szczęśliwa. Dziękuję.

— Co? — Z zaskoczeniem wymsknęło się z ust Landona.

Klaus zachichotał.

— Myślałeś, że będę grozić ci śmiercią lub mówić, żebyś zostawił moją córkę, bo jesteś dla niej nie dobry? Nawet gdybym chciał, to dostałem pewne warunki, a moja córka będzie robić wszystko, co zechce, bez względu na to co jej powiem. — Rozbawiony mieszaniec odwrócił się i stanął twarzą w twarz z chłopakiem córki. — Powiedziano mi, że jesteś dobry i uszczęśliwiasz moją córkę, że moja córka jest z ciebie zadowolona. Jestem w stanie to uwierzysz, skoro odważyłeś się zmierzyć ze mną, mimo historii jakie są na mój temat. Zaintrygowałeś mi, a dodatkowo ufam opiniom osobie, która mi o tobie mówiła.

— Dziękuję. Obiecuję, że nigdy jej nie zranię. Będę ją chronić własnym życiem.

Klaus się roześmiał.

— Wierzę, że moja córka sobie z tym poradzi. W końcu ma moje geny — wyznał Klaus. — Powinniśmy już wracać do szkoły, nie chcę mieć do czynienia z pewną blondynką.

— Lizzie? — Zdezorientowany Landon zapytał. Lizzie panoszyła postrach w szkole i nikt nie chciał być w jej pobliżu, gdy wpadała gniew.

— Nie ta blondynka, ale wierzę, że Lizzie nauczyła się charakteru swojej matki.

***

Klaus został w Mystic Falls w swojej rezydencji, ale cały swój czas przebywał w szkole Salvatore, mimo niechęci Alarica. Nawet został zatrudniony, tak jakby, nawet nie zarabiał, bo poświęcał swój czas chętnie i niczego nie oczekiwał. Lubił być blisko Caroline, swojej córki i nieco zbliżył się do bliźniaczek. Klaus trenował młodych uczniów i wcale nie był dla nich łatwy, nawet lubił to robić. Rozbawiało go to, że mógł dać w kość uczniom i wcale nie miał za to nagany. Caroline nawet spisała mu jego zasady i czujnie się do nich dostosowywał, ale też dodał swoje cztery grosze, dotyczące nauczania. Caroline nie mogła się wtrącać do jego lekcji, mógł robić na nich co chciał, ale nie mógł stosować swojej całej siły pierwotnej hybrydy i żaden uczeń nie mógł ucierpieć. Oczywiście było, że Alaric był przeciw, że Klaus miał się zbliżyć do uczniów, ale Caroline dała mu ważny punkt, że młodzi mogli być trenowani przez najpotężniejszą istotę na ziemi i mogli być mniej więcej przygotowani na najgorsze.

Było dużo flirtu między Caroline i Klausem, a każdy mógł to zobaczyć, mimo że ukrywali swój związek na razie. Nie spieszyli się, tylko cieszyli się sobą przez parę tygodni, zanim staną się oficjalni. Josie i Hope nie wtrącały się, ale czasem szeptały o tym z rozbawieniem, kiedy widzieli ich, jak zachowują się jak nastolatkowie, a Lizzy była tym przerażona. Za bardzo nie chciała być siostrą Hope, żeby zobaczyć, że związek Caroline i Klausa może być czymś epickim. Uważała, że to nie może za długo trwać. Zawsze twierdziła, że oni do siebie nie pasują, ale prawda była inna i w głębi serca o tym wiedziała. Wystarczyło spojrzeć na jej mamę i zobaczyć jej oczy, biło w nich szczęście, gdy droczyła się z tatą Hope lub udawała, że daje mu naganę.

Rodzina Klausa była szczęśliwa, że wrócił do żywych i czasem go odwiedzała w Mystic Falls. Kol często żartował, że nawet w piekle nie chcieli Klausa Mikaelsona i dlatego tak łatwo wrócił do życia. Przy każdych wizytach poruszali temat Caroline, chcąc się dowiedzieć, czy wiele dekad podkochiwania się w blondynce, Klaus wreszcie zdobył wymarzoną dziewczynę.

Caroline przekładała za każdym razem rozmowę, którą powinna odbyć z bliźniaczkami na temat połączenia. Ale ona i Alaric wiedzieli, że będą musieli powiedzieć im prawdę. Klaus był dużym wsparciem dla niej, nie naciskał ani nie oceniał, bo doskonale rozumiał, że to był trudny temat. Wiedział, że nie będzie mógł być przy niej, gdy ona i Alaric powiedzą prawdę, bo to była tylko rozmowa dla bliźniaczek i ich rodziców, nikt inny nie powinien przy tym być, ale Caroline dobrze wiedziała, że zawsze może się do niego zwrócić, a on dałby jej wsparcie.

***

Po sali gimnastycznej zaczęły lecieć pierwsze wdzięki do popularnej piosenki Roxette, Listen to your heart. Piosenka mimo że miała już swoje lata, nadal sprawiała, że chwytała za serce. W szkole Salvatore została zorganizowana potańcówka dla młodych uczniów. Wszystko wyglądało przepięknie i można było ujrzeć ciężką pracę dziewczyn. Caroline stała w czerwonej sukience do kolan, włosy opadały jej na plecy i była otoczona piękną dekoracją i bawiącymi się ludźmi. Wyglądała przepięknie w oczach Klausa, gdy pilnowała wszystkich. Chciał zapamiętać ten moment i przelać na płótno.

Podszedł do niej, ubrany w czarny garnitur. Ta kobieta była dla niego wszystkim i każdego dnia czcił, że mógł ją mieć. Była dla niego niezwykła. Sprowadziła go z powrotem do życia, żeby mógł mieć nową szansę ze swoją córką.

— Czy zechcesz ze mną zatańczyć? — zapytał, spoglądając na blondynkę z miłością w oczach. W jej można było ujrzeć to samo, dawna nienawiść zamieniła się na głębokie piękne uczucie. Oboje byli w sobie zakochani.

— Wiesz, jestem dzisiaj opiekunem. Nie mogę.

— Jestem pewny, że przez jeden taniec nic się nie wydarzy. To tylko ledwo kilka minut, żaden uczeń nie ucierpi, a wiem, jak bardzo kochasz tę piosenkę. Daj spokój.

— Tylko dla tej piosenki — odpowiedziała i chwyciła go za rękę, gdzie razem udali się na środek parkietu. Objęła go za szyję, a on położył swoje ręce na jej talii i zaczęli się poruszać do rytmu piosenki. Ciągle spoglądali w sobie w oczy, a w nich można było prawdziwą miłość.

— Co pomyślałaś, gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś? — zapytał z ciekawości.

— Poważnie? — Zachichotała z niedowierzaniem. — Zabiłeś mojego chłopaka. Nie zrobiłeś dobrego pierwszego wrażenia.

— Pewnie tak — odpowiedział z nutką rozbawienia. — Wtedy byłem innym człowiekiem. Żyłem tysiąc lat, pragnąc złamać moją klątwę i chciałam stworzyć takich jak ja, żeby nie być samotnym. Nienawidziłem samotności, za wszelką ceną chciałem nie być sam i myślałem, że moje działania były słuszne, ale pomyliłem się, nie można zmusić nikogo do pozostania. Teraz wiem, co słuszne i co powinienem robić. Poznanie ciebie było najlepszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła — przyznał szczerze, a Caroline była wzruszona, że dzieli się z nią swoimi emocjami. — Kiedy dowiedziałem się, że Hayley była w ciąży, nie chciałem tego dziecka, mimo że było moje. Dawniej pewnie zabiłbym Hayley, ale ty mnie odmieniłaś. W tamtym czasie pomyślałem o tobie i wiedziałem, co uznałabyś za słuszne. I gdy teraz o tym myślę, czuję do siebie obrzydzenie, że nawet o tym pomyślałem.

— Klaus, to jest przeszłość. Ważne jest, że dokonałeś właściwego wyboru. Jesteś wspaniałym ojcem i nie zadręczaj się tym, co było. Dzieci zmieniają rodziców na lepsze, a Hope jest tego wspaniałym przykładem.

— Kocham cię — wyznał te słowa po raz pierwszy, wcześniej nie był gotowy, żeby je wypowiedzieć głośno, ale to była idealna chwila na wyznania. Caroline uśmiechnęła się czułym uśmiechem, a w jej oczach można było zobaczyć szczęście.

— Wiem, ja też cię kocham, Klaus.

A następnie zrobiła coś, czego nie powinna przy uczniach, ale na razie postanowiła zapomnieć o zasadach, a skupiła się na ustach kochanka. Jeśli jeszcze nikt nie wiedział o nich w szkole, to teraz mogą się dowiedzieć, kiedy publicznie potwierdzili swój związek.

W tym samym czasie trzy dziewczyny stały przy stole z przekąskami i obserwowały Klausa i Caroline.

— Cieszę się, że są szczęśliwi — wyznała Hope, wzruszona szczęściem swojego ojca. — Czytałam jego dzienniki i zawsze wydawało mi się, że cierpiał z samotności. Cieszę się, że znalazł swoje szczęście.

— Nasza mama mimo że nie była samotna, to można było zobaczyć, że brakuje jej pewnej skry, która rozpaliłaby jej prawdziwe szczęście. Teraz znalazła swoje miejsce — powiedziała Josie z uśmiechem. — Jestem ciekawa, kiedy się jej oświadczy. — Zachichotała, a Hope do niej dołączyła, a Lizzie przewróciła oczami.

— Daj mu jeszcze dwa miesiące, a zobaczysz jak pierwotna hybryda klęka na kolanach.

— Fantastycznie — odpowiedziała z ironią Lizzie.

— Nie cieszysz się, że będziemy siostrami? — zapytała Hope, przytulając swoją przyjaciółkę i starając się ją zmiażdżyć silnym uściskiem. Hope i Lizzie już się nie nienawidziły, ale niektóre zachowania się nie zmienią, zawsze będą sobie dogryzać. — Zamieszkamy razem i we trójkę będziemy dzielić jeden pokój.

— Najgorsze, co mogłoby być. Dzielić z tobą pokój. Nie, dziękuję! — oznajmiła blondynka — i puść mnie! — Uwolniła się z uścisku i zaczęła uciekać od brunetki, która za nią poleciała, chichocząc, że drażniła Lizzie.

— A tym co znowu się stało? — zapytała Caroline, podchodząc do swojej córki przy boku Klausa. Oboje byli szczęśliwi.

— Hope straszy Lizzie, że będą dzielić razem jeden pokój, gdy zostaną siostrami.

— I łazienkę też będą dzielić — zażartował Klaus, a Josie zachichotała.

— Nie daj, żeby Lizzie to usłyszała. — Zaśmiała się Caroline.

Dzisiejszy wieczór był wyjątkowy dla wszystkich, wszystkie swoje zmartwienia zostawiono na bok. Jutro będą się martwić różnymi potworami, złamaniem połączenia bliźniaczek, a nawet spotkanie się z Kai'em, żeby dowiedzieć się, czy miałby przydatne wiadomości. Teraz wszyscy świetnie się bawili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro