21 || Pantofel.
Podpowiedź: "— Nie jestem pantoflem — warknął Klaus.
— Klaus? Czy możesz mi pomóc z walizkami? [...]
— Już idę, kochanie!"
— To jest naprawdę zły czas, Elijah! — krzyknął Klaus do swojego brata. Stał przy kominku, podczas gdy jego siostra siedziała na kanapie znudzona i piłowała paznokcie, a obok niej była ich starsza siostra, którą dopiero poznali. Elijah stał spokojnie przed swoim bratem, będąc za ich siostrami. Hayley tylko prychnęła, zanim postanowiła wyjść razem z córką i opuścić kolejny rodzinny dramat.
— Ale bracie, to nie może dłużej zwlekać — odpowiedział najstarszy z braci. — Musisz zająć się tą sprawą.
— Ja nic nie muszę! — Klaus wrzasnął, a w tym samym czasie Rebekah powiedziała te same słowa pod nosem, drażniąc hybrydę. Freya zachichotała, nie mogąc się powstrzymać. Niklaus rzucił miażdżące spojrzenie swojej młodszej siostrze. — Czy muszą przypomnieć, jak wyglądają sztylety?
— Jak zawsze ta stara śpiewka — oznajmiła Rebekah. — Nik, wymyśl coś nowego, bo zaczynasz się robić nudny.
Niklaus westchnął, próbując się uspokoić.
— Wilkołaki oczekują, że dowiesz się, kto zabił ich przywódcę — stwierdził Elijah, poprawiając marynarkę.
— Co mnie obchodzi, czego oczekują wilki?! — warknął. — Jakbyś zapomniał, mam ważniejsze sprawy do zrobienia, jak na przykład fakt, że muszę się dowiedzieć, co knują czarownice.
— Marcel się zajmuje sprawą z czarownicami i dobrze sobie radzi, a twoim obowiązkiem jest, żeby odkryć, kto zabił przywódcę wilków. Chciałeś władzy nad Nowym Orleanem, to teraz musisz wypełniać swoje obowiązki.
— Nik zapomniał, że razem z królestwem, jest także brudna robota — powiedziała Rebekah, przewracając oczami. — I możesz sobie odpuścić wzmiankę o sztyletach.
— Powinno się zaszyć twoje usta, kochana siostro — wysyczał przez zęby Klaus, patrząc na blondynkę, która nie była nawet pod wrażeniem jego gróźb. W tym samym czasie można było usłyszeć otwierające się drzwi, które jeszcze bardziej zirytowały Klausa. Chwilę później można było usłyszeć kroki zbliżające się do salonu. — Zły czas na odwiedziny — powiedział do siebie, ale rodzeństwo go dobrze usłyszało.
Klaus patrzył się wściekły na wejście, ale jego rysy złagodniały, gdy ujrzał dobrze znaną blondynkę. Rebekah zaczęła chichotać z zachowania brata.
— Dzwoniłam, ale twój telefon zawsze był wyłączony — wyjaśniła Caroline, patrząc tylko na Klausa nerwowo. — Jeśli to zły czas na odwiedziny, to mogę wrócić do Mystic Falls — dodała od razu.
— Kochanie, to nie jest zły czas — wyznał z uśmiechem Niklaus, kiedy Elijah uniósł brew zaskoczony. Rebekah teraz nie mogła powstrzymać swojego śmiechu. — Przecież dobrze wiesz, że jesteś u mnie mile widziana.
Na twarzy Caroline pojawił się uroczy uśmiech, zanim kiwnęła wdzięcznie głową.
— Dziękuję — powiedziała. — Zostanę tylko na kilka dni.
— To kilka dni, zamieni się na zawsze — wyznała Rebekah, gdy Caroline wyszła do samochodu, by odebrać walizki.
— Ale przed chwilą mówiłeś, że to nie czas na odwiedziny — zaczęła zdezorientowana Freya.
— Nigdy to nie dotyczy jego podkochiwania — odparła Rebekah, uśmiechając się psotnie. — Nik staje się prawdziwym pantoflem, gdy chodzi o Caroline.
— Nie jestem pantoflem — warknął Klaus.
— Klaus? Czy możesz mi pomóc z walizkami? — krzyknęła Caroline, a Klaus jak posłuszny zwierzak, odwrócił się w stronę wyjścia.
— Już idę, kochanie!
— Pantofel! — krzyknęła Rebekah, gdy Klaus wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro