22 || Jestem zmęczona.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podpowiedź: "Nie spodziewał się, że z całej siły dostanie w twarz."

 Klaus siedział w barze, pijąc szklankę burbony, gdy wampirzym słuchem usłyszał, otwierające się drzwi lokalu. Teraz spędzał czas z Marcelem i dobrze się bawił w miłym towarzystwie. Cały bar był zapełniony wampirami, jedynie Camille była człowiekiem w tym gronie, ale wampiry miały rozkazy, żeby nawet się do niej nie zbliżali. Nagle szklanka Klausa została przejęta i już wstał, żeby kogoś zaatakować, ale zatrzymał się, gdy ujrzał dwoje wściekłych oczów. Nie spodziewał się, że z całej siły dostanie w twarz. Uderzenie było słychać w całym barze, a Klaus nawet przez chwilę był dumny, że miała taką siłę. Cały bar ucichł, czekając, aż Klaus wyładuje swój gniew na wkurzonej blondynce, ale on stał tylko zaskoczony i wpatrywał się w Caroline. Nigdy w życiu nie podniósłby ręki na Caroline Forbes. Ona mogłaby go pobić, a on nawet nie ruszyłby palcem. Gdyby chciała używać siły, z pewnością miałaby do tego powód.

— Czy możesz mi powiedzieć, kochanie, czym sobie na to zasłużyłem? — zapytał Klaus w miarę spokojnie. Tego bar nie oczekiwał. Klaus Mikaelson został poniżony na oczach wampirów, a on teraz stał spokojnie, jakby to było dla niego nic. W sumie było, ale każdy inny wampir, gdyby zaatakował Klausa, skończyłby śmiercią.

— Ugh, ty! — warknęła, a Klaus uniósł brew. Był już przyzwyczajony, że został zmieszany z błotem przez blondynkę. — Nawet nie wiem, od czego zacząć!

— Może od początku?

Caroline uniosła palec i wskazała na niego.

— Miałeś raz na zawsze zniknąć, ale ty nadal byłeś w mojej głowie, nawet gdy wyjechałeś do Nowego Orleanu! — krzyknęła Caroline, była coraz gorsza na swoje uczucia niż na Klausa, ale postanowiła się dzisiaj z nim zmierzyć. Klaus był zaskoczony spowiedzią Caroline. Właśnie wyznała, że miała do niego uczucia. — Miałeś zniknąć z mojego życia, powinnam o tobie zapomnieć, ale nie mogłam! Draniu, każdym dniem tęskniłam za twoim pieprzonym tyłkiem! — Klaus uniósł brew rozbawiony, a Caroline machnęła wkurzona rękami. — Nie to miałam na myśli, zboczeńcu! — Uderzyła go kilka razy w klatkę piersiową. Nawet jej nie powstrzymywał, rozumiał, że potrzebowała tego, żeby wydusić z siebie swoje uczucia, które tak długo w sobie dusiła. — Cały czas o tobie myślałam. Ty! Właśnie ty! Nie powinnam nawet pamiętać teraz twojego imienia, ale zawsze mam twoją głupią twarz przed oczami! Jesteś w każdej sekundzie mojego życia, a ja jestem teraz tym zmęczona. Jestem zmęczona, że z każdym dniem myślę o tobie i zastanawiam się, co robisz.

— Mogłaś do mnie zawsze zadzwonić. — Nie mógł się powstrzymać przed powiedzeniem tego.

— Nie przerywaj mi! — Kiwnął głową. Odetchnęła, gdy miała dojść do najważniejszej części. Teraz mówiła nieco spokojniej. — Jestem zmęczona, że ciągle chcę całować twoją twarz. Jestem zmęczona, że muszę ukrywać moje uczucia. Jestem zmęczona, że cały czas mi ciebie brakuje. Jestem zmęczona, że chcę spędzać każdą chwilę z tobą. — Zamknęła na chwilę oczy, zanim spojrzała mu prosto w jego zdumione oczy. Dzisiaj wylewała całą prawdę przed nim. Miała na myśli każde słowo. — Jestem zmęczona ukrywaniem, jak bardzo cię kocham.

Całe jej serce zostało wylane, a ona czekała na jego reakcję. Teraz czuła się niezręcznie, gdy tak na nią patrzył i nic nie mówił. Wcześniej miała odwagę wykrzyczeć mu wszystko w twarz, ale teraz miała ochotę schować się pod ziemię.

Nie spodziewała się, że chwyci ją za twarz i z całej siły ją pocałuje. Szybko oddała jego pocałunek, przez który mogła wyczuć, jak bardzo się uśmiechał, u niej nie było odwrotnie. Także była szczęśliwa, że w końcu uwolniła to wszystko i wyznała mu, jak bardzo się czuła. Upuściła jego drinka na ziemię, nie martwiąc się o bałagan. Miała ważniejsze rzeczy do zrobienia, jak całowanie faceta, w którym była zakochana. Mogła usłyszeć, jak bar szaleje. Słychać było radosne śmiechy i oklaski, ale oni się tym nie przejmowali. W końcu mogli mieć siebie nawzajem.

— Czy to znaczy, że też mnie kochasz? — zapytała Caroline ze śmiechem, gdy się oderwali. Nadal trzymał jej twarz rękami. Klaus był szczęśliwy, że w tym momencie to on sprawiał, że tak bardzo promieniała. Już znała odpowiedź na jego pytanie.

— Zawsze to wiedziałaś — odpowiedział z uśmiechem.

— Powiedz to — poprosiła.

Kiedy królowa prosiła, król musiał dać jej wszystko, czego zapragnęła.

— Kocham cię, moja królowo. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro