Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Riliana

Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni tak bardzo się denerwowałam, a zarazem czułam wypełniające mnie podekscytowanie. Jednego byłam pewna, dzisiejszy dzień był spełnieniem wszystkich moich marzeń. Gdyby ktoś powiedział mi pół roku temu, że Keily mi się oświadczy, a dziś wezmę z nią ślub, nigdy bym w to nie uwierzyła. Nie dlatego, że nie pokładałam nadziei w naszą miłość, ale dlatego iż myślałam, że nigdy nie wybaczy mi błędów, jakie popełniłam. Żyjąc świadomością, że dziś przysięgłyśmy sobie miłość i wierność do końca życia, odbierał mi dech w piersiach, a łzy szczęścia napłynęły do moich oczu. Dzięki niej odkryłam znaczenie prawdziwej miłości i uświadomiłam sobie, że jeśli dwójce ludzi naprawdę na sobie zależy to nic nie stanie im na przeszkodzie. Dumnie krocząc u jej boku, wracałam pamięcią do chwili, kiedy po raz pierwszy zatraciłam się w jej ślicznych oczach. I chcąc czy nie chcąc, każdego dnia miałam wrażenie, że zakochuje się w niej jeszcze bardziej.

- Pozwolisz? - jej ciepły głos wytrącił mnie z zamyślenia.

Zwolniłam kroku, po chwili się zatrzymując.
Szatynka pewnym ruchem podniosła mnie z ziemi, przenosząc ostrożnie do wnętrza namiotu, w którym czekali już wszyscy goście. Gdy przekroczyłyśmy jego próg Keily finezyjnie postawiła mnie na ziemi, cicho szepcząc w moją stronę.

- Tradycji musi stać się zadość.

- Uwielbiam cię za to.

- Wiem. - uśmiechnęła się cwaniacko.

Promienie chylącego się ku zachodowi słońca, przefiltrowane przez płótno namiotu, oblewały wszystko nieziemską poświatą. Na stolikach paliły się świece, a personel  krzątali się dookoła, serwując gościom trunki. Kiedy każdy z zebranych trzymał w ręku kryształowy kieliszek, wszystkie oczy zwróciły się w stronę mojego ojca, który stanął koło nas, rozpoczynając swoją przemowę:

  - Pragnę podziękować wszystkim za tak liczne przybycie na tę uroczystość.
W szczególności dziękuję wszystkim, że zaszczycili swą obecnością tę najważniejszą chwilę w życiu mojej córki Riliany i jej partnerki Keily.
Nie ulega wątpliwości, że jest to doniosły moment.
Niech zgromadzeni tutaj goście weselni będą świadkami, że pragnę życzyć nowożeńcom, aby zawsze były tak szczęśliwe, jak dziś. Wielu z was wie, że małżeństwo nie zawsze bywa łatwą drogą. Patrząc dziś na tych kochających się ludzi, nie mam wątpliwości, że przejdą przez tę drogę razem.                                                  
Keily może z początku nie byłem dla Ciebie wymarzonym teściem i miałem wiele obaw. Każdy ojciec pragnie chronić swoją córkę. Dziękuje Ci za cierpliwość i zrozumienie. Dziś z dumą oddaje Ci jej rękę, ponieważ wiem, że nikt nie będzie jej tak mocno kochał w sposób, jaki Ty to robisz. Wielokrotnie udowodniłaś mi, jak bardzo Ci na niej zależy i jak wiele dla Ciebie znaczy. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć:
Witaj w naszej rodzinie.

Sposób, w jaki to mówił niesamowicie mnie wzruszył. Byłam mu bardzo wdzięczna za to, że zaakceptował Keily. Po tych słowach mocno uściskał ją w swoich ramionach, składając na jej policzku delikatny pocałunek. Chwilę później dołączyła do nas moja mama i ojciec Keily. Kiedy wszelkie toasty i gratulacje miałyśmy już za sobą,
DJ zaprosił wszystkich do stolików, na których pojawiły się pierwsze potrawy. Z  głośników popłynęła cicha muzyka. Razem z wybranką  mojego życia zajęłyśmy wyznaczone nam miejsce przy głównym stole, od razu rozpoczynając rozmowę:

- Chyba najbardziej stresująca chwila już za nami. - oznajmiła blondynka, wypuszczając ciężki oddech.

- Tak myślisz? - zachichotałam. - Nie zapomnij, że czeka nas jeszcze taniec.

- Ee tego się akurat nie boję. - machnęła ręka, splatając nasze dłonie.

- Czego się najbardziej bałaś? - spytałam zaciekawiona.

- Że się rozmyślisz i zostawisz mnie na ślubnym kobiercu.

- Oszalałaś. Nigdy bym tego nie zrobiła. Za bardzo cię kocham. Ślub z tobą to spełnienie wszystkich moich  marzeń. - zapewniłam, gładząc palcami jej ciepły policzek. 

Ciemna blondynka odwróciła się w moją stronę, spoglądając głęboko w moje oczy.

- Kocham cię - wyszeptała, składając na moich ustach ciepły pocałunek, którego tak bardzo teraz potrzebowałam.

Niebo wyraźnie pociemniało, a na jego sklepieniu zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Grupka odważnych śmiałków zaczęła, stawiać niepewne kroki na parkiecie w rytm muzyki granej przez DJ-a. Ponownie spojrzałam na Keily, nie mogąc napawać się jej urodą. Jej oczy odbijały w sobie blask świec. Wyglądała tak tajemniczo, a zarazem uwodzicielsko. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały, a ja znów poczułam, że jest spełnieniem wszystkiego, o czym marzę. Zatracona w jej zielonych oczach nie usłyszałam jak muzyka ucichła, a DJ zaprosił nas na środek parkietu.

- Zatańczymy? - spytała Keily wolno wyciągając w moim kierunku dłoń i wytrącając mnie z zamyślenia.

Oblałam się rumieńcem, przyjmując zaproszenie. Blondynka poprowadziła mnie na parkiet, mocno do siebie przyciągając. Czekałyśmy w swoich objęciach na pierwsze takty muzyki. Po chwili podjęłyśmy wolny i hipnotyzujący taniec. Keily jak zwykle świetnie się ruszała, prowadząc mnie bez problemu. Przytulone zaczęłyśmy obracać się w rytm muzyki. Czułam jak biodra Keily ocierały się o moje. Delikatnie przesunęła opuszkami palców po moich plecach, powodując, że poczułam mrowienie w miejscu, które dotykała. Odchyliłam lekko głowę, uśmiechając się do niej czule.

- Jesteś piękna- wyszeptała, przyciągając mnie mocno do siebie.

Poczułam jej delikatny oddech na mojej skórze. Odruchowo poszukałam wargami jej ust. Jej pocałunek był jak tchnienie, włożyłyśmy w niego wszystkie uczucia i pragnienia. Keily wzięła mnie w ramiona i pocałowała jeszcze raz. Muzyka powoli ucichła, a my stałyśmy, wtulone w siebie pragnąc, aby ta chwila trwała wiecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro