Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peter obudził się na kanapie. Spojrzał na zegar wiszący na telewizorem. Druga w nocy. Nie pamiętał, jak się tu znalazł, ale był zaskoczony, ponieważ na ogół, po karach Deadpoola spał na podłodze. Na dodatek miał opatrzoną ranę. Ciekawe co się stało. Ale długo nie musiał czekać na odpowiedź. Usłyszał trzaskanie szafek w kuchni. Od razu zesztywniał, myśląc, że to jego "opiekun", ale po chwili jego oczom ukazał się Weasel. Niósł talerz z jajecznicą. Usiadł na brzegu kanapy i podał młodszemu jedzenie.

-Trzymaj mały. Nie macie w kuchni nic poza jajkami- Parker wziął od niego niepewnie talerz. Barman widząc jego wahanie powiedział- nie martw się, uzupełnię to. Nie zauważy. Zresztą, teraz i tak jest zbyt zajęty.

Chłopak kiwnął głową i zaczął jeść. Był naprawdę bardzo głodny. Miłe uczucie, kiedy ktoś przynosi ci "śniadanie do łóżka". Weasel przyglądał mu się, a gdy Pająk skończył posiłek, wziął talerz i położył na mały telewizor.

-Ehh, co się tam stało?- zapytał zrezygnowanym głosem.

-Deadpool chciał... on mi kazał go... z-zabić- po policzku chłopaka spłynęła łza- ale ja n-nie mogłem. Powiedział, że ma rodzinę. Błagam mnie. J-ja nie umiałem. Byłem... za słaby- Peter rozpłakał się na dobre.

-Cii- Weas zaczął go uspokajać- nie jesteś słaby. To nie była słabość. To była siła.

Parker spojrzał na niego zdziwiony. Czemu Weasel był dla niego zawsze taki miły? Przecież on na to nie zasługiwał. Był niewdzięcznym smarkaczem. 

-A co zrobił ci Wade?- spytał wskazując na ranę pod żebrami.

-Nóż- odpowiedział cicho Peter.

-Kurwa- zaklął pod nosem. Przyjaźnił się z Wilsonem od dziecka, zawsze się wspierali, ale nie podobało mu się to, jak traktował tego chłopca. To nie było w porządku- muszę wracać na dół, zanim rozniosą mi bar. Trzymaj się młody. Aha, lepiej się stąd zmyj. Wilson pije, więc może ci coś zrobić, jak wróci- uśmiechnął się do niego i wyszedł z mieszkania. Natomiast Peter, gdy tylko został sam, przebrał się w strój i wyszedł przez okno. Musiał wyjaśnić coś sobie z milionerem.

Stwierdził, że najlepiej będzie, jeśli zaczeka na "ich" wieżowcu. Iron man powinien zjawić się tu prędzej czy później.

***

Tony Stark nie mógł przestać myśleć o Peterze. Miał wrażenie, że każda godzina jest dla niego niepewna. Obwiniał się, o każdą jego ranę. Wciąż nie mógł zrozumieć, jak można aż tak skrzywdzić dziecko. Zastanawiał się, czy dobrym pomysłem jest ponowne odwiedzenie queens. Chociaż z drugiej strony, jeśli mają szansę znaleźć Petera, to chyba warto. Postanowił wziąć Bartona i wybrać się tam ostatni raz.

-Clint!- zapukał do drzwi jego sypialni. Po chwili stanął w nich uśmiechnięty jak zwykle mężczyzna.

-No co tam, Stark?- zapytał, wpuszczając milionera do środka. Ten jednak został w drzwiach.

-Idziemy do queens- rzucił i odszedł.

-Znowu?- zdziwił się Hawkeye- przecież to bez sensu. Oni nic nam nie powiedzą. Chronią go. Albo Deadpoola.

-Nie marudź. Ostatni raz. Jeśli teraz niczego się nie dowiemy, to przestaniemy. I weź mrożonkę! O tej porze może nam się przydać.

Już po godzinie obaj byli w niebezpiecznej dzielnicy. Tym razem Stark postarał się i przygotował fałszywe dowody osobiste. Szli we troje ciemnymi uliczkami. Nocą było tu dużo więcej ludzi. Jednak teraz, było tu niebezpiecznie. Znacznie bardziej niż za dnia. Gdyby nie ich umiejętności, zapuszczanie się tu o tej porze można by nazwać głupotą. Jak to się stało, że Peter wychował się w takim miejscu, i nadal jest taki miły? Dziś postanowili obrać nieco inną strategię. Zaczęli krążyć po okolicznych barach. Jak zwykle, większość utrzymywała, iż nie zna chłopaka, jednak za odpowiednią opłatą, został im wskazany bar, w którym podobno można się czegoś dowiedzieć.

***

W lokalu pachniało potem i alkoholem. Usiedli przy ladzie, a ich oczom ukazał się młody, uśmiechnięty barman.

-Co dla panów?- spytał opierając się o kontuar.

-Piwo- odparł Rogers- trzy razy.

-Co tu robicie?- zaczął nalewać alkohol do kufli- nie jesteście stąd.

-Szukamy informacji- powiedział Stark- o pewnym chłopaku.

-A konkretnie?- barman postawił przed nimi trunek i uśmiechnął się szeroko.

-Peter Parker. Podobno możemy się tu czegoś o nim dowiedzieć- gdy tylko Tony wymienił nazwisko, mężczyzna za ladą przestał się uśmiechać i delikatnie zmarszczył brwi. Nachylił się do nich, rozejrzał tak, jakby upewniał się, że nikt nie słucha i powiedział:

-Nie drążcie tematu. Nie szukajcie tego dzieciaka, bo tylko będziecie mieli kłopoty- Weas wiedział, że Wilson zabiłby ich, gdyby się dowiedział, iż szukają jego "podopiecznego". Peter był mu zbyt potrzebny.

-Czemu?- zdumiał się milioner.

-Ściągniecie na siebie kłopoty. Ten mały... ehh... po prostu dajcie sobie spokój.

Nagle drzwi prowadzące na zaplecze otworzyły się z hukiem. Wyszedł z nich wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Podszedł do baru. Czuć było od niego alkohol i wyglądał na naprawdę wściekłego.

-Gdzie on jest Weas?- wycedził przez zęby.

-Nie wiem idioto. Idź spać, na pewno wróci jak zgłodnieje- powiedział Weasel i wyszczerzył się do przyjaciela.

-O nie! Miał tam siedzieć. Idę po niego- powiedział, po czym ruszył do wyjścia. Barman wołał za mężczyzną, ale na darmo. Wyszedł. Weas wrócił do pracy, natomiast bohaterzy postanowili pokręcić się po lokalu i spróbować czegoś dowiedzieć.

***

Peter nie wiedział, ile siedział na dachu. Kilka minut, może kilka godzin. Nikt się nie zjawiał, ale mu to nie przeszkadzało. Dzisiaj i tak nie zamierzał wracać do baru. Skoro Deadpool pił, to pewnie znowu pobiłby go za to zlecenie. Tylko że pod wpływem alkoholu zrobiłby to dwa razy mocniej. Nagle pajęczy zmysł odezwał się. Ktoś idzie. Chłopak był pewny, że to pan Stark, jednak zamiast Iron mana na dachu wylądowała postać w czerwono czarnym stroju. Peter pisnął cicho, poderwał się i odsunął od najemnika. Bardzo wyraźnie czuć było od niego alkohol.

-Co ty tu robisz?- Wade zdjął maskę i posłał mu pogardliwe spojrzenie- na pewno czekasz na tego twojego Starka, co?

-N-nie, panie W-wilson- powiedział Peter drżącym głosem.

Jednym krokiem znalazł się przy chłopaku i uderzył go z otwartej dłoni tak mocno, że Pająk upadł.

-Kłamiesz- warknął.

Po policzkach młodszego zaczęły spływać łzy strachu.

-N-naprawdę... n-nie rozmawiam już z n-nim- szepnął.

-Chodź. Wracamy do domu- powiedział Deadpool ze strasznym uśmiechem, jakby chcąc dać Peterowi do zrozumienia, co go czeka. Brązowowłosy zadrżał, lecz mimo to, chwiejnym krokiem dotarł do krawędzi i skoczył w dół, za najemnikiem.

Weszli do mieszkania przez okno. Wilson od razu przyszpilił Parkera do ściany, trzymając go za szyję jedną ręką i zerwał z niego maskę.

-Mam nadzieję, że ostatnio wyraziłem się wystarczająco jasno, prawda?

-P-prawda- sapnął Peter, gorączkowo próbując złapać oddech.

-Na pewno?

-Tak- szepnął.

-Ja sądzę jednak, że chyba potrzebujesz drobnego przypomnienia- powiedział z przerażającym, okrutnym wręcz uśmiechem.

-N-nie... proszę...- zaczął chłopak, ale na darmo. Wilson odsunął go od ściany, by następnie z całej siły rzucić o nią młodszym. Pająk osunął się na podłogę, by po chwili zwinąć się na niej, pod wpływem silnego uderzenia. Stracił dopiero co złapany oddech. Jego rana na brzuchu otworzyła się, a z nosa zaczęła lecieć krew, ponieważ dość boleśnie uderzył nim o ścianę. Deadpool kopnął go jeszcze kilka razy, po czym podniósł młodszego łapiąc za górną część jego stroju.

-Mam nadzieję, że teraz zapamiętasz, tak Peter?- wycedził przez zęby, wciąż mając na ustach ten straszny uśmiech.

-T-tak- sapnął ledwo przytomny chłopak.

Najemnik kolejny raz rzucił nim o ścianę, po czym wyszedł przez okno, najpewniej wykonać jakieś zlecenie. Większość ran, tak jak i miejsca cięć Pająka się otworzyły, więc leżał na podłodze, zalany szkarłatną cieczą. Przez obrażenia i stratę krwi, nie miał siły nawet do doczołgać się do kanapy, więc po prostu został pod ścianą i cicho szlochał.

***

Stark podszedł do jednego stolika, przy którym siedziało dwóch mężczyzn. Spytał, czy może się dosiąść. Spojrzeli po sobie, jednak po chwili skinęli głowami.

-Wili- przedstawił się jeden z nich.

-James- wyciągnął rękę ten drugi.

-Tom Davis- Tony uścisnął dłoń najemnika.

-Widać, że nie jesteś stąd- zaśmiał się Wili- tu nie podaje się nazwisk.

-Racja, nie jestem- uśmiechnął się Stark.

-A zatem, czego tu szukasz?- zapytał James.

-Zastanawiałem się... wiecie coś może o... dzieciaku Deadpoola?- powiedział nieśmiało. Mężczyźni byli pijani, więc raczej łatwo będzie wyciągnąć z nich informacje.

-O Peterze? Jasne!- zawołał Wili- świetny dzieciak! Wszyscy go tu znają.

-A jak to się stało, że u niego mieszka?

-Z tego co słyszałem, to wziął małego z ulicy- powiedział James- ale chłopak nie ma z nim łatwego życia.

-Co masz na myśli?- Tony zastanawiał się, czy poza tym, że najemnik go bije, jest jeszcze coś.

-Peter miał jedenaście lat, jak tu zamieszkał. Wade, jak się możesz domyślić, jest raczej zwolennikiem kar cielesnych. Ale przynajmniej jest sprawiedliwy- milioner zmarszczył brwi. Katowanie czternastolatka nazywają sprawiedliwością?- Mały obrywa, jak zasłuży. Poza tym trenował go. Dość brutalnie.

-Czyli?- dopytywał Iron man. Wade, to chyba imię najemnika. Raczej przydatna wiadomość.

-No na przykład, rzucał w niego nożami, a mały starał się ich unikać, chociaż na początku raczej średnio mu to wychodziło. Czasami nie dawał dzieciakowi jeść przez parę dni, jak robił coś źle. Chociaż on go chyba w ogóle nie karmi. No, dzięki temu Parker jest całkiem niezłym kieszonkowcem. Ale ostatnio...- James urwał, tak jakby bał się powiedzieć.

-Co się stało?- Stark nie dawał za wygraną.

-Bo ten dzieciak, to w zasadzie jest pomocnik Deadpoola. No wiesz, chodzi z nim na zlecenia. Na ogół tylko przytrzymuje, albo łapie biedaka. No i wczoraj, Wade kazał mu kogoś zabić, a chłopak tego nie zrobił.

-Był zły?- Tony poczuł, jak żołądek ściska mu się z nerwów. On znowu go pobił! Na pewno! Skoro za rozmowę z Iron manem tak go skatował, to wolał nie myśleć, jakie były konsekwencje nie wykonania takiego polecenia.

-Mało powiedziane. Był wściekły. 

-I co zrobił?- serce milionera biło coraz szybciej.

-Powiem tak. Cały bar słyszał wrzaski Petera. Deadpoola trochę poniosło.

-Trochę?!- gniew zawrzał w Tonym Starku. Co ten skurwiel mu zrobił?!

-Weas co jakiś czas chodzi sprawdzić, co z małym. Możesz go spytać, jak się trzyma.

-To Peter tu jest?!- czarnowłosy zerwał się z krzesła.

-No tak. On tu mieszka- powiedział jak gdyby nigdy nic James. Jak to możliwe, że Parker mieszka w takim miejscu, jego "rodziną" są najemnicy i gangsterzy, a on jest taki dobry? Mógłby przecież wykorzystać swoje zdolności do zarabiania pieniędzy, a on woli pomagać ludziom jako Spider Man. Oczywiście, kradnie, ale w takich warunkach raczej by bez tego nie przetrwał. Wątpił, że ktokolwiek tutaj interesuje się, czy Peter coś jadł. Pewnie sam musi o siebie dbać. Pożegnał się krótko i ruszył do baru, by powiedzieć reszcie, czego się dowiedział. Gdy podszedł do lady, zauważył, że barman znika za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.

Weasel słyszał, jak Deadpool i Peter wracają, a po chwili kroki ustały, więc domyślił się, że Wilson poszedł załatwić zlecenie. Wszedł do mieszkania i westchnął, widząc płaczącego w kącie chłopaka. Podszedł do niego i kucnął na podłodze. Parker pisnął cicho, gdy ten dotknął jego ramienia. 

-W porządku, młody, to tylko ja. Wade wyszedł- powiedział spokojnym głosem. Podniósł młodszego i położył na kanapie. Poszedł po bandaże do łazienki, a Peter zemdlał z wycieńczenia.

Tony, Clint i Steve postanowili sprawdzić, czy barman rzeczywiście poszedł do Spider mana. Weszli w te same drzwi, przez które on przed chwilą. Poza ogromnymi zapasami alkoholu, znajdowała się tam drabina, którą wchodziło się najpewniej na strych. Wspięli się po niej, po czym przeszli przez drzwi, które jak się okazało, prowadziły do obskurnego mieszkania. Widok, który tam zastali, przeraził Starka. Dosłownie poczuł, jakby cały świat się zatrzymał razem z jego sercem, które zamarło. Peter leżał na kanapie, cały we krwi, z sińcami pod oczami i łzami, które mieszały się ze szkarłatną cieczą na twarzy. Weas stał przy nim i opatrywał mu rany bandażami, jednak gdy zobaczył mężczyzn, upuścił je i szybko wyciągnął pistolet.

-Dobra, czego chcecie od tego chłopca?- zapytał celując do nich z broni.

-Nazywam się Tony Stark. Iron man, jakbyś nie wiedział- powiedział milioner, gorączkowo szukając jakiejkolwiek oznaki, że nastolatek jest świadomy. Bezowocnie.

-Clint Barton.

-Steve Rogers.

-Czego od niego chcecie?- powtórzył pytanie, nie opuszczając pistoletu.

-Chcemy mu pomóc. Pozwól nam go zabrać. Przecież nic mu się nie stanie- powiedział Clint. Nie chciał wspominać o tym, że Peter jest Spider manem. Nie wiedział przecież, czy barman wie o jego drugiej tożsamości.

-Nic nie rozumiecie. On pomaga Deadpoolowi. A to z kolei znaczy, że Wade prędzej go zabije, niż pozwoli odejść. Myślicie, że czemu ostatnio z nim nie skończył? On go potrzebuje. Peter to idealny pomocnik. Jest mały, szybki, zwinny, silny, wygląda niewinnie, a przede wszystkim boi się Deadpoola i wykonuje każde jego polecenie.

Stark był wściekły, słysząc słowa przyjaciela Wilsona. "Prędzej go zabije, niż pozwoli odejść". Czyli Spidey chciał uciec?

-A ty? Trzymasz z Peterem czy najemnikiem?- zapytał Rogers.

-To nie takie proste. Przyjaźnię się z Deadpoolem od dziecka. Często ratował mi tyłek, i wyciągał z różnych dołków. Dużo mu zawdzięczam. Ale rzeczywiście, nie podoba mi się to, co robi z tym chłopcem.

-To jak? Pozwolisz nam pomóc Peterowi?- odezwał się Clint.

-Ehh...dacie radę obronić go przed... no wiecie... Wade będzie go szukał.

-Jesteśmy Avengers.

-A to jest Deadpool. Jeżeli dzieciak zwieje, a on go znajdzie, to wiem jedno. Z pewnością nie chciał bym być w skórze małego. Wade'owi nie wystarczy, że go zabije. On go skrzywdzi. Najpierw złamie psychicznie, a dopiero potem, po torturach zabije, a raczej, pozwoli umrzeć, bo jestem pewien, że chłopak będzie tego chciał - Weasel naprawdę dobrze życzył Peterowi. Chciał, żeby ktoś mu pomógł. Ktoś, kto będzie w stanie go obronić.

-Damy radę. Ale musimy się pospieszyć, bo chłopak jest ranny- powiedział Barton.

-Ale jakby co, ja nie mam z tym nic wspólnego, jasne?- upewniał się Weas- no i nie idźcie przez bar. Wyjdźcie oknem, czy coś.

W gruncie rzeczy właściciel baru cieszył się, że chłopak się stąd wyrwie. Avengers raczej go nie skrzywdzą, prawda? Chociaż ciekawe, czemu zainteresowali się takim zwykłym chłopakiem z queens? Może i był szybki, zwinny i tak dalej, ale nie aż tak. Deadpool chyba nie powiedział mu wszystkiego...

Steve wziął Petera na ręce, brudząc się przy tym jego krwią. Pająk jęknął i wzdrygnął się, gdy poczuł dotyk, jednak nie odzyskał zupełnie świadomości. Iron man przywołał swoją zbroję i polecieli w kierunku wieży. Widok cierpiącego Parkera łamał mu jego twarde, dotąd nieczułe serce.

Gdy tylko dotarli na miejsce, od razu zabrali chłopaka do prywatnego szpitala Starka. 

-Jarvis! Zrób skan Petera pod względem obrażeń wewnętrznych i zewnętrznych- zawołał Tony, gdy wsiedli do windy. Szybko przebiegli do szpitala i oddali go lekarzom.

Clint i Rogers poszli poszukać Natashy i Thora, żeby powiedzieć im o wszystkim, a milioner stał wciąż przed drzwiami sali. Nie mógł wybaczyć sobie tego, że pozwolił im wtedy odejść. Deadpool kazał Peterowi zabić człowieka. To musiało być dla niego straszne!

-I co?- spytał słabym głosem sztuczną inteligencję.

-Cztery złamane żebra, złamany nos, krwotok wewnętrzny, znaczna utrata krwi, liczne rany cięte, szczególnie na przedramionach...- Jarvis kontynuował, ale myśli bohatera zostały przy ranach na przedramionach. Czyli Peter się ciął? Musiał mieć poważnie zniszczoną psychikę. Szczególnie po tym, co stało się ostatnio. Jak on mógł ich wtedy puścić? Jak mógł pozwolić odejść przerażonemu czternastolatkowi z seryjnym mordercą? Deadpool dowie się, czym jest gniew Tony'ego Starka. Nikt już nigdy więcej nie skrzywdzi Petera. Iron man na to nie pozwoli. Teraz, kiedy zabrał chłopaka od najemnika, musi go chronić. I zrobi to. Za wszelką cenę. Teraz Pajączek był już bezpieczny.

Gdyby tylko Tony wiedział, jak bardzo się mylił...

*****

2489 słów

Hejka!

OMG 1000 wyświetleń. Baaaaardzo Wam za to dziękuję. Wiem, że to opowiadanie nie jest idealne, ale jak już mówiłam wiele razy, to jest moje pierwsze opowiadanie, więc to naprawdę dużo dla mnie znaczy. Tak samo jak Wasze oceny i komentarze.

Zostawiam starą notkę z sentymentu.

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro