Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Jarvis, powiedz proszę panu Starkowi, że wychodzę- rzucił Peter, wyskakując przez okno. Już powoli zaczął przyzwyczajać się do wszechobecnej sztucznej inteligencji. Było mu to bardzo na rękę, że nie musiał tłumaczyć się milionerowi, a jednocześnie nikt nie mógł zarzucić mu, że znowu wychodzi bez słowa. A teraz szukał po całym mieście kogoś bardzo konkretnego. Kogoś, kto poza żyletką i narkotykami był jedynym sposobem, na chwilową ucieczkę. A teraz, była mu ona bardzo potrzebna. Musiał znaleźć Avi.

Dobrze wiedział, że ze strony Deadpoola nic mu o tej godzinie nie grozi. On teraz albo śpi, albo jeszcze pije w barze. Tak czy inaczej, na pewno jest bezpieczny.

W końcu wylądował na dachu, na którym ostatnio Avi sam go znalazł. Może i wyszedł z wieży, ale na pewno nie był tak odważny, żeby znaleźć się w queens. 

Nie wiedział ile czasu tu spędził, ale opłaciło się, ponieważ po kilku godzinach, na dachu pojawił się dobrze mu znany zwierzak.

-Cześć Aviś!- zawołał wesoło i wyciągnął ręce, a kot podbieg do niego i zaczął domagać się pieszczot- tym razem mam coś dla ciebie- wyciągnął puszkę z karmą, otworzył ją i postawił przed zwierzakiem. Maluch mruknął zadowolony i zaczął dosłownie pochłaniać jedzenie. Po posiłku, wszedł na kolana chłopaka, przeciągnął się, ułożył wygodnie i zasnął. Peter pogłaskał go, jednak zmarszczył brwi, ponieważ dopiero teraz zauważył, że kociak utyka na jedną łapkę. Miał na niej sporą ranę, w okropnej otoczce z zaschniętej krwi- ehh, Avi, co ci się stało mały?- spytał, uśmiechając się pod nosem. Mimo tej sytuacji, nie potrafił opanować kącików ust, które same sunęły ku górze, gdy widział prężącego się zwierzaka na jego kolanach- trzeba by ci to opatrzyć- stwierdził. Nie miał przy sobie nic, co mogło by się do tego zadania nadawać. W pewnym momencie, w jego głowie zakiełkowała pewna myśl- Nie, nie mogę zabrać cię do wieży. Chociaż, z drugiej strony, przecież pan Stark nie musiał się dowiedzieć, prawda? To było by tylko na chwilkę. Ty mnie nie zdradzisz, co nie Avi? Opatrzę ci łapkę, nakarmię i odstawię tutaj. Nikt się nie zorientuje, racja?- powiedział do kota, a ten, jakby rozumiejąc doskonale co chłopak chce zrobić, bez zbędnego oporu pozwolił, aby nastolatek ułożył go wygodnie w jego plecaku. Jedynie mruknął niezadowolony, ale po chwili zamknął oczy i przestał przejmować się otaczającą go rzeczywistością. Peter poruszał się najostrożniej jak tylko potrafił, aby nie narażać Avi na żaden ból. Na reszcie lata przenoszenia delikatnych narkotyków opłaciły się. Najciszej jak mógł, wszedł przez okno do swojego pokoju, odłożył plecak na łóżko i pozwolił kotu wyjść. Zwierzak zaczął obwąchiwać wszystko dookoła i uważnie rozglądać się po pomieszczeniu. Chłopak zaśmiał się cicho, widząc z jaką ciekawością jego przyjaciel ogląda nowe miejsce.

-Podoba ci się?- spytał, i podrapał kota za uchem. Poszedł do łazienki, zwilżył ręcznik i wziął bandaże, po czym wrócił do zwierzaka- choć tutaj Avuś- zawołał i poklepał swoje kolana. Uśmiechnął się, widząc jak maluch przybiega, kulejąc lekko, wskakuje na łóżko i wtula się w Petera. Chłopak przemył mu ranę i owinął łapkę bandażem. Szczerze mówiąc, był przygotowany na to, że Avi będzie się szarpać, jednak ku jego zdziwieniu, kot współpracował, jakby doskonale wszystko rozumiał- pewnie jesteś trochę głodny, co?- zapytał. Stwierdził, że może skoro na razie pan Stark pozwala mu brać jedzenie z wieży, to chyba może wziąć dla zwierzaka trochę mleka. Po cichu zszedł do kuchni. Uśmiechnął się pod nosem, ponieważ był w niej sam, co w tym budynku rzadko się zdarza. Zgarnął szybko butelkę z resztką białego napoju na dnie i jakąś miseczkę.

-Avi, gdzie jesteś?- powiedział, wchodząc do pokoju, jednak zaraz zauważył zwierzaka, który wyglądał na łóżku jak mała kulka futra. Kot podniósł się, widząc chłopaka, który postawił przed nim miskę i nalał do niej trochę mleka, na co ten mruknął z uznaniem i powoli wypił całą zawartość. Peter cały czas głaskał go i drapał za uchem. Nawet się nie zorientował, kiedy obaj zasnęli, wtuleni w siebie.

Wielkie było zdziwienie Tony'ego Starka, kiedy w nocy przechodząc obok pokoju Petera, postanowił zajrzeć, by sprawdzić, czy nastolatek przypadkiem znów nie męczy się, ponownie przeżywając jeden ze swoich koszmarów we śnie, a zamiast miotającego się na łóżku Pajączka, zastał śpiącego na siedząco chłopca, tulącego do siebie brudnego, brzydkiego kota. Już miał go obudzić i zażądać wyjaśnień, jednak gdy zbliżył się do niego, zobaczył coś co do końca roztopiło jego na ogół lodowate serce. Na twarzy dzieciaka zastygł delikatny uśmiech, przez co wyglądał tak niewinnie, że milioner nie śmiał naruszać jego spokojnego snu. Poza tym, wiedział, że bardzo rzadko zdarza się, by Peter nie miał koszmarów, więc zdecydował, że powinien pozwolić mu odpocząć. Zasługiwał na to. Rano wyjaśni z nim, co to za kot i jakim cudem znalazł się w wieży. Zresztą, teraz pewnie dałby się ponieść emocjom. Zauważył też bandaż na łapce zwierzaka. Parker pewnie spotkał go gdzieś i postanowił przynieść tu, żeby mu pomóc. Nie mógł się na niego za to złościć. Nagle na twarzy chłopaka pojawił się delikatny grymas, a on sam jęknął.

-Proszę... nie- szepnął. Tony już miał zacząć go uspokajać, jednak Avi ubiegł go. Miauknął i polizał Petera po policzku. Chłopak momentalnie uspokoił się i ponownie delikatnie uśmiechnął. Mimowolnie przytulił kota mocniej, na co zwierzak mruknął zadowolony i wtulił się w niego. Stark był w lekkim szoku. To wyglądało tak, jakby futrzak czuwał nad Parkerem. Milioner sam uśmiechnął się i przykrył ich kołdrą, po czym wyszedł. Stwierdził, że chyba jest zbędny, skoro Peter śpi z tym kotem tak spokojnie. Ale i tak musiał to sobie z nim rano wyjaśnić.

***

Następnego dnia, gdy Peter otworzył oczy, momentalnie zbladł, widząc kota na swoich kolanach. 

-Boże, Avi, co ty tu robisz?!- powiedział i zerwał się z łóżka. Jego wzrok od razu padł na siedzącego w rogu pokoju Tony'ego.

-Cześć Pete- powiedział, na co chłopak zesztywniał, jednak milioner nie wyglądał na złego, czy nawet rozczarowanego- no dobra, co to za kot?

-T-to Avi- powiedział drżącym głosem- j-ja t-tylko chciałem o-opatrzeć mu ł-łapkę... p-przepraszam, j-ja p-po prostu n-nie chciałem g-go t-tak zostawiać b-bo... to m-mój p-przyjaciel... j-ja... z-znaczy... on... miałem g-go odnieść, a-ale... przepraszam...- zaczął się tłumaczyć, jednak Stark uciszył go gestem dłoni.

-Pete, nie bój się, nie jestem zły- uśmiechnął się na potwierdzenie swoich słów, jednak Parker nie wyglądał na przekonanego- wiesz, mogłeś się po prostu zapytać, zamiast przemycać go tu. Nie nakrzyczał bym na ciebie. A nie dość, że nie bym był zły, to jeszcze zgodziłbym się. 

-T-tak?- spytał Peter z niedowierzaniem.

-No pewnie. A w zasadzie, skąd on się wziął?

-Em... o-okazało się, że m-mieszkaliśmy w t-tym samym magazynie, w-więc tak jakoś się z-zaprzyjaźniliśmy- powiedział cicho.

-Czekaj, w jakim magazynie? Nie mieszkałeś w barze?- Tony zmarszczył brwi.

-Pan Wilson n-nie pozwolił mi tam zostać. Powiedział, że...- chłopak zawahał się.

-Co powiedział?- ponaglił go Stark.

-Że m-mnie pan szuka i muszę się s-schować- dokończył, spuszczając wzrok. Nagle kot przypomniał o sobie, wskakując Peterowi na kolana i domagając się pieszczot z jego strony. Milioner obserwował, jak na twarzy Pajączka pojawia się uśmiech. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, w końcu już nie raz go widział. Tylko że ten, był szczery. Pierwszy, szczery uśmiech Parkera w tej wieży. A przynajmniej Tony'emu się tak zdawało. Jeżeli ten brudny, brzydki kot potrafi go wywołać, to musi zostać.

-Wiesz Pete, jeśli chcesz, to może tu zostać- powiedział, a chłopak uniósł na niego zaskoczone spojrzenie.

-Naprawdę?- nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał.

-Tak, skoro jest dla ciebie ważny, to nie widzę innego wyjścia- czarnowłosy uśmiechnął się, widząc radość malującą się na twarzy młodszego.

-Słyszałeś Avi?! Dziękuję, panie Stark!- zawołał wesoło Peter i przytulił zwierzaka do siebie, a milioner roześmiał się. Był naprawdę szczęśliwy, wprawiając chłopaka w taką radość. Stwierdził, że chce to robić jak najczęściej.

-No chodź Pete, zrobię ci jakieś śniadanie- powiedział, wciąż uśmiechnięty. Weszli razem do kuchni, a kot nie odstępował Parkera nawet na krok. Siedząca przy stole Natasha od razu go zauważyła.

-A kto to?- zapytała uśmiechnięta.

-Kot Petera- stwierdził beznamiętnie Tony. Wdowa spróbowała go pogłaskać, jednak zwierzak fuknął oburzony i szybko wskoczył na kolana chłopaka.

-Ta, widzę- powiedziała niezadowolona, gdy nie dał się dotknąć, a Stark posłał jej mordercze spojrzenie. 

Milioner zaczął przygotowywać jajecznicę, a Peter w milczeniu przyglądał się mu. Gdy Tony postawił talerz przed nastolatkiem, zadzwonił jego telefon. Widząc, że to dyrektor Tarczy, już wiedział, że nie zapowiada to nic dobrego.

-Czego chcesz?- warknął, już nawet nie siląc się na jakiekolwiek zwroty grzecznościowe i wyszedł z kuchni, żeby Parker przypadkiem nie usłyszał rozmowy.

-Porozmawiać o chłopaku- powiedział spokojnie Fury.

-Już wszystko powiedziałem. Nie pozwolę ci go zabrać, choćby nie wiem co- starał się zachować spokój, jednak już powoli tracił cierpliwość.

-Stark, zrozum, on zagraża ludziom. Jest niebezpieczny...- zaczął Nick.

-O czym ty gadasz do cholery?! Ten dzieciak nie jest niebezpieczny i nikomu nie zagraża. Jest jedynie zagubiony i wystraszony- zezłościł się Tony.

-A skąd wiesz, że nie udaje?- milioner został nagle zbity z tropu.

-Nie udaje, Fury- stwierdził pewnym głosem- widziałem, co przechodzi. Widziałem, jak Deadpool bił go i torturował. Jak ten chłopak się go boi. Trzęsie się na sam głos Wilsona. Widziałem, jak okrutnym człowiekiem jest ten najemnik. Nawet sobie nie wyobrażasz, jakie piekło przeszedł Peter. To, co ten skurwiel z nim robił, to już nawet nie było zwykle bicie. On go katował, rozumiesz? I wiesz co? Kiedy chłopiec nie chciał zamordować pięciu osób, zagroził, że zabije mnie i...

-Zabił pięć osób?- Stark zbladł. Mógł w porę ugryźć się w język. Teraz Fury ma powód, żeby upierać się przy zamknięciu Pajączka. Ale Tony i tak wiedział, że będzie walczyć. Nie odda Parkera tak łatwo.

-Nie chciał tego- powiedział szybko.

-Nie to mnie interesuje- powiedział beznamiętnym tonem- pytam, czy ich zabił.

-Ehh... tak, ale to nie jego wina. Nie chciał tego robić. Ten skurwysyn zmusił go...

-Wysyłam do ciebie dwóch agentów Stark. Jeśli wiesz, co dla was wszystkich dobre, oddasz nam chłopaka bez zbędnej walki.

-Predzej zginę, niż pozwolę go zabrać- warknął.

-Tony, zrozum, wiem, że pewnie się przywiazałeś do tego dzieciaka, ale uwierz mi, miałem już z takimi doczynienia. To oszust. Nawet połowa tych uczuć nie jest szczera. Zobaczył, że jesteś w stanie dać mu wszystko i korzysta z tego jak może. Zagrał ci trochę na emocjach i to wystarczyło, żeby zdobył to co chce. Każdy jego ruch jest perfekcyjnie zaplanowany. Każda łza, którą wylał podczas płaczu w twoich ramionach, pokazuje tylko, jak świetnie mały zna się na ludziach i jak wyczuł, co cię wzruszy. Jeżeli rzeczywiście będzie chciał być po naszej stronie, przeszkolimy go i zrobimy z niego agenta Tarczy, ale na razie jest niebezpieczny i trzeba go zamknąć. Spokojnie, przecież nie zrobimy mu krzywdy.

-Kłamiesz- syknął milioner, w którym gotowało się od słów dyrektora. Gdyby Nick był na tym dachu. Gdyby widział, jak Peter pada na kolana i płacze. Gdyby słyszał, jak zdziera sobie gardło, błagając o śmierć. Gdyby był przy tym, jak Deadpool mówi mu, że jest tylko bezwartościową sierotą. Gdyby spojrzał mu w oczy i zobaczył ten cały ból, nigdy nie ośmielił by się stwierdzić, że to wszystko jest zwykłym kłamstwem- nie oddam ci Petera, dotarło? On ma tylko czternaście lat. Czternaście lat, rozumiesz?! Nigdy nie pojmiesz, co ten dzieciak przeszedł! Ja pewnie też nie, ale... on potrzebuje pomocy. Mojej pomocy i wszystkich Avengerów! Nie zamkniesz go u siebie, tylko dlatego, że masz kilka fotek, na których stoi obok Deadpoola!

-Stark, posłuchaj...

-Nie, to ty posłuchaj! Możesz sobie nasłać tylu agentów, ilu tylko zechcesz, ale obiecuję ci, że nigdy nie uda im się pokonać Avengers! A my, będziemy bronić Petera, bo jest jednym z nas! Bez względu na to, jaką bajeczkę o nim wymyślisz, nigdy ci w to nie uwierzę! Tak długo, jak ten dzieciak jest pod moją opieką, tak długo nie masz prawa go tknąć, jasne?! A ja nie zamierzam go zostawić!- wykrzyczał i rozłączył się.

-Co się stało Tony?- zapytała zaniepokojona wściekłością milionera Wdowa.

-Ten... ten...- Stark nie mógł znaleźć odpowiedniego wyzwiska, które oddało by bezwzględność dyrektora Tarczy, więc zdecydował się użyć nazwiska- Fury chce zabrać Petera.

-Że co?!- wykrzyknęła zdumiona Natasha- dlaczego?!

-Uważa, że jest niebezpieczny- westchnął milioner- wyśle po niego dwóch agentów.

-No chyba nie sądzi, że tak po prostu oddamy mu chłopaka?- oburzyła się.

-No pewnie, że nie! Prędzej zginę, niż pozwolę temu gnojkowi zamknąć Petera.

-K-kto chce m-mnie zamknąć?- zapytał chłopiec, który już od dłuższej chwili stał pod drzwiami. Tony wciągnął głośno powietrze.

-Em... nie... nikt nie chce cię...- zaczął, ale zdał sobie sprawę, że już nie da rady okłamać nastolatka, westchnął ciężko i powiedział- ehh... dyrektor Tarczy, Nick Fury.

-Dlaczego?- milioner przełknął nerwowo ślinę.

-On... - zaczął.

-To skomplikowane, Pete- powiedziała Natasha, widząc, że Tony nie jest w stanie wymyślić nic, co nie skrzywdziło by nastolatka. Stark posłał jej wdzięczne spojrzenie.

-W-wcale nie- szepnął Parker.

-Jak to?- zapytał czarnowłosy.

-On wie co z-zrobiłem?- chłopiec uniósł na niego spojrzenie swoich czekoladowych oczu.

-Peter, to nie ma nic...- zaczął mężczyzna.

-Wie co zrobiłem?- powtórzył stanowczym tonem.

-Tak, wie- powiedział milioner, posyłając mu smutne spojrzenie i dając dyskretny znak Natashy, żeby zostawiła ich samych.

-To dlatego, prawda?- Parker wbił puste spojrzenie przed siebie.

-Nie Pete, to nie tak- Tony nie chciał zranić chłopaka.

-Niech pan mi powie! Czy on chce mnie zamknąć, bo jestem mordercą?- powiedział brązowooki. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że przestał się jąkać.

-Nie jesteś mordercą chłopcze- stwierdził stanowczo Stark- i zrozum, on po prostu nie zna całej prawdy.

-Ale to dlatego!- krzyknął chłopak ze łzami w oczach- ściga mnie, bo ich zabiłem! Musi chronić ludzi przed takimi jak ja!

-Nie mów tak Peter- zganił go milioner- tacy jak ty? Tacy jak ty, są bohaterami. I ty też nim jesteś, Spider manie. Ratujesz ludzi. Może i zabiłeś tamtych pięciu, ale pomyśl ile istnień ocaliłeś. I wtedy to był twój wybór. Nie zapominaj o tym.

-To nie ma znaczenia! Nigdy nie uda mi się ocalić tyle osób, ile straciło przeze mnie życie- powiedział, po czym dodał cicho- niech mnie pan im odda, panie Stark. Powinni mnie zamknąć. Jestem przestępcą.

-Nie Peter- powiedział twardo, przez co nastolatek spojrzał na niego lekko zdziwiony- nie oddam im cię. Jesteś jednym z nas i wszyscy będziemy cię chronić, choćby nie wiem co. Prędzej zginę, niż pozwolę cię zabrać.

Nagle Pajączek zrobił coś, czego milioner kompletnie się nie spodziewał. Podszedł i przytulił się do Starka. Tony początkowo zaskoczony, oddał uścisk pomimo lekkiego wzdrygnięcia, ze strony chłopaka. Czy to znaczy, że Peter powoli zaczynał mu ufać? Zdecydowanie tak. Nie mógł już tego zepsuć. I przede wszystkim musiał go chronić. Za wszelką cenę.

*****

2385 słów

Hejka!

Ogólnie w ostatnim rozdziale pojawiło się kilka nieścisłości, a więc, już śpieszę z wyjaśnieniami. Peter po prostu przebrał koszulkę, plamę z krwi na materacu przykryła kołdra, a Stark nie wyczuł krwi, bo gdy jest zaschnięta, nie ma tak intensywnego zapachu. Przepraszam, postaram się nie robić więcej takich niedopowiedzeń, a jeśli macie jakieś pytania, to śmiało piszcie :)

Dobra, ten rozdział był dość pozytywny, ale nie liczcie, że zawsze tak będzie. W zasadzie już niedługo będzie mocniejsza akcja.

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia <3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro