Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-J-ja... ja nic nie słyszę- powiedział przez łzy i posłał milionerowi błagalne, rozpaczliwe spojrzenie. Stark spojrzał na niego ze łzami w oczach. Kompletnie o tym zapomniał. A teraz przez niego Peter dowiedział się o tym w taki sposób i znów cierpi. Chłopiec oddychał coraz szybciej, w jego oczach było coraz więcej przerażenia.

-Peter, proszę, uspokój się- powiedział, choć nie miało to najmniejszego sensu. Młodszy nawet na niego nie spojrzał. Był przerażony. To było straszne. Widział, jak milioner porusza ustami, ale nie słyszał nić. Cisza. Cisza, której nie zaznał od trzech lat. Odkąd ugryzł go radioaktywny pająk, potrafił usłyszeć bicie serca osoby, z którą rozmawiał, a teraz żaden dźwięk nie obijał mu się o uszy, przez co czuł się taki słaby i bezbronny.

-C-co się dzieje?!- pisnął rozpaczliwie Parker i spróbował usiąść, jednak zrobił to gwałtownie, przez co odezwały się dosłownie wszystkie rany. Chłopak jęknął dość głośno, opadł na łóżko i zaczął płakać.

-Peter, proszę, nie płacz- powiedział Tony delikatnie kładąc nastolatkowi rękę na klatce piersiowej, żeby nie wstawał. Ten jedynie zaczął się miotać, płakać głośniej i pojękiwać z bólu. Stark złapał go za przedramiona, bo widział, że Pajączek za chwilę spadnie z łóżka.

-Nie! Nie! Nie!- zaczął wykrzykiwać młodszy i w panice wierzgać na wszystkie strony. Łzy spływały po jego twarzy a urządzenie monitorujące pracę serca, piszczeć niepokojąco szybko.

W pewnym momencie chłopiec opadł bezwiednie na materac i przestał reagować.

-Peter? Peter!- zaczął milioner, gdy nastolatek nie dawał znaku życia.

-Spokojnie, nic mu nie jest- powiedział Strange i podszedł do jego łóżka- jakbym go nie uśpił, dzieciak zszedł by na zawał- wyjaśnił, widząc oburzone spojrzenie Tony'ego.

-Ja... - zaczął, przeczesując sobie nerwowo włosy dłonią- co mam teraz zrobić?

-Wspierać go, Tony- westchnął czarodziej- po prostu wspierać.

Doktor zaczął odłączać maszyny, które miały za zadanie podtrzymywać młodszego przy życiu.

-Pójdę powiedzieć reszcie, a ty spróbuj go uspokoić- polecił milionerowi- tylko mnie zawołaj, jeśli nie panowałbyś nad sytuacją. Żeby mu się nie stała krzywda- dodał cicho, zerkając na nastolatka i wykonał krótki ruch ręką, po którym młodszy jęknął niespokojnie i zaczął się powoli budzić. Po chwili uchylił powieki. Już się nie szarpał, po prostu patrzył na Tony'ego w taki sposób, iż milionerowi wydawało się, że zaraz pęknie mu serce.

-P-panie Stark- szepnął, a milioner nachylił się nad nim i pogłaskał delikatnie po policzku, na co chłopiec wzdrygnął się- t-to tak bardzo boli- załkał, a czarnowłosy wiedział, że ma na myśli swoje nadgarstki i dłoń. Nigdy nie wybaczy temu skruwielowi. To przez niego nastolatek leży tu i łka z bólu, który jest pewnie dużo gorszy, niż na to wygląda, ale Peter jest przyzwyczajony do tego uczucia, dlatego znosi go tak dzielnie.

-Cii, wiem Pete- powiedział, choć mniejszy nie mógł tego usłyszeć. Otarł mu łzę, która spłynęła po jego poranionej twarzy i posłał spojrzenie pełne troski.

-Przepraszam- szepnął chłopak- t-to moja wina, przepraszam- tymi słowami sprawił, że z oczu milionera uwolniło się kilka łez. W tym momencie tyle chciał powiedzieć mniejszemu, chciał mu wyjaśnić, że przecież to on zawinił i to on powinien go przepraszać. Jak w ogóle nastolatek mógł tak pomyśleć? Usłyszał stłumiony szloch młodszego. Natychmiast usiadł obok niego na łóżku, podniósł go i przytulił do siebie, uważając oczywiście, by nie zrobić mu krzywdy. Chłopiec bez słowa oparł głowę o klatkę piersiową mężczyzny i wpatrywał się pustym wzrokiem przed siebie. Stark poczuł, jak młodszy ostrożnie wtula się w niego, co chwila zerkając w górę, a jego oddech powoli się uspokaja.

-Przepraszam- szepnął jeszcze raz, a milioner spojrzał na niego pytająco- b-bo... kiedy p-pan Wilson powiedział... że mnie p-pan zostawił... t-to ja mu uwierzyłem- chłopiec załkał cicho- dopiero p-potem, jak przyszedł z tym... nożem... j-ja wtedy pana u-usłyszałem. No i wyciągnąłem mu z kieszeni t-to urządzenie- Parker poczuł, jak klatka piersiowa mężczyzny unosi się. Stark zaśmiał się krótko i objął młodszego mocniej- w końcu j-jestem najlepszym k-kieszonkowcem w Nowym Jorku- powiedział, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze, jednak nie był to uśmiech.

-Jesteś najlepszym dzieciakiem w Nowym Jorku- stwierdził Tony, choć wiedział, że jest to bezcelowe. Oparł policzek na włosach mniejszego i przytulił mocniej do siebie, jednak ten jęknął z bólu, na co milioner poluzował trochę uścisk. Peter wtulił się w Starka tak, by nic nie dotykało jego nadgarstków. Z jednej strony przytulanie w tej chwili było bardzo bolesne, ale on tak cholernie potrzebował jakiejkolwiek bliskości.

W pewnym momencie czarnowłosy zauważył w okienku w drzwiach Natashę, Clinta i Steve'a. Dał im znak ręką, żeby na razie nie wchodzili. Chłopak przestraszył by się. Dopiero co uspokoił się, a teraz wparowały by trzy atakujące go pytaniami osoby. Nagle jednak w pomieszczeniu otworzył się magiczny portal, przez który przeszedł Stephen. Peter pisnął cicho, wtulił się w milionera i zaczął się trząść. Stark posłał czarodziejowi mordercze spojrzenie.

-Kurwa, Strange- warknął Tony.

-P-proszę... n-nie- pisnął chłopiec łamiącym się głosem, gdy doktor do niego podszedł.

-Cii- szepnął automatycznie Stark i zaczął kołysać się delikatnie z młodszym w ramionach. Chłopak nieco się uspokoił, ale i tak drżał na całym ciele.

-Tony, muszę zobaczyć jego nadgarstki- powiedział czarodziej- mam go uśpić?

-Nie będzie nam ufał, jeśli będziemy go tak co chwila usypać- zdecydował- musi przestać bać się dotyku.

Nie zdawali sobie sprawy, że Pajączek pomimo zamkniętych oczu, trzymając głowę na klatce piersiowej mężczyzny, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ten coś mówi. Czuł wibracje. W końcu stracił jedynie słuch. Przez to wszystko denerwował się jeszcze bardziej. Jego wyobraźnia podsuwała mu scenariusze, w których milioner za chwilę odda go w ręce jakiegoś psychopaty, który będzie na nim eksperymentował. Jednak wciąż wtulał się w niego i dzięki temu miał to dziwne uczucie. Coś na wzór... bezpieczeństwa?

Poczuł, jak czarnowłosy podnosi delikatnie jego głowę, chwytając lekko za podbródek. Wskazał na doktora, w którym nastolatek rozpoznał czarodzieja, który już kilka razy go leczył. Mimo to, zadrżał i posłał Tony'emu błagalne spojrzenie. Po chwili Stark delikatnie złapał go za przedramię i spróbował wyciągnąć jego rękę w stronę Stephena, jednak młodszy pisnął, wyszarpnął się, co połączone było z jękiem bólu i przytulił nadgarstki do siebie w obronnym geście.

Nie pozwól im się dotykać. Zrobią ci krzywdę.

Starszy pogłaskał go uspokajająco po ramieniu i ponowił próbę. Tym razem skutecznie. Peter schował twarz w bluzie Starka i zacisnął powieki najmocniej jak tylko potrafił.

Jesteś głupi. Zobaczysz, skrzywdzą cię.

-No już, nic ci nie zrobi- szepnął do drżącego chłopaka i ponownie objął. Strange zaczął wykonywać jakieś skomplikowane ruchy nad ręką nastolatka.

-Udało mi się to trochę naprawić- oznajmił.

-Czyli?- dopytał milioner.

-Chyba można powiedzieć, że teraz jest po prostu złamany- oznajmił zadowolony.

-Uhh, super- powiedział Stark ironizując.

-W porównaniu do tego co ten skurwysyn mu zrobił, to tak, jest super- stwierdził. Wyciągnął bandaż z szafki i ponownie podszedł do młodszego. Wcześniej go nie dotykał, a gdy teraz to zrobił, chłopiec wyszarpnął się z obu uścisków i spojrzał na mężczyzn z przerażeniem.

Bardzo dobrze. Broń się. Nie ufaj im.

-Może ja to zrobię?- spytał Tony i zabrał czarodziejowi bandaż. Pokazał go Peterowi i chwycił go delikatnie za przedramię.

Nie ufaj mu, słyszysz? Jest dorosły. Pomyśl trochę. Dorośli tylko krzywdzą.

-Zamknij się- warknął cicho nastolatek i pozwolił, by milioner ułożył sobie jego rękę na kolanach i następnie bardzo delikatnie zaczął owijać go opatrunkiem. Stark i Strange wymienili zdziwione i zaniepokojone spojrzenia. Bo nie było to normalne zachowanie.

Ty idioto. Teraz tylko czekaj, aż coś ci zrobi.

W pewnym momencie, przez przypadek ścisnął nieco za mocno, przez co chłopiec pisnął i zacisnął powieki, jednak nie zabrał ręki. Nie chciał zdenerwować czarnowłosego. Bał się, że jeśli narazi im się, przestaną być delikatni. Przy rozrywającym bólu, jakakolwiek brutalność z ich strony była by nie do zniesienia. Jednak gdy widział łagodne spojrzenie milionera, uspokajał się lekko. Przecież oni chyba nie chcą zrobić mu krzywdy, prawda? Ten głos zawsze się myli. Nie pomagali by mu, gdyby mieli go potem zabić. Jednak pajęczy zmysł wariował. Ostrzegał dziecko przed każdym ruchem. Kogokolwiek. Z wyjątkiem pana Starka. To nie jest tak, że Peter mu ufał. Po prostu jego jednego nie postrzegał jako zagrożenie, więc tylko przy nim czuł się w miarę bezpiecznie. Gdy Tony skończył, jedyne o czym myślał nastolatek to to, czy mężczyzna byłby bardzo zły, gdyby znów się do niego przytulił.

Oczywiście, że tak.

Jednak czarnowłosy jakby wiedząc, czego chłopak potrzebuje, objął go ponownie i zaczął się delikatnie kołysać, próbując opanować drżenie ciała Parkera- no już Pete, nie bój się- szepnął.

Dał znak czarodziejowi, by zostawił ich samych. Gdy tamten wyszedł, Stark położył chłopca i usiadł na krześle obok jego łóżka. Młodszy spojrzał na niego ze zwykłym smutkiem. Milioner tak bardzo chciał powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, ale w tej chwili było to niemożliwe. Po chwili Peter zamknął oczy, jednak nie potrafił zasnąć. Budził go irracjonalny strach, że gdy tylko otworzy oczy, nad nim będzie stać najemnik z nożem, z tym swoim okrutnym uśmiechem, tylko czekając, żeby zrobić chłopakowi krzywdę. Zaczął się delikatnie trząść, gdy o tym pomyślał.

-P-panie Stark- spytał, unosząc lekko wzrok- czy oni go z-zamknęli?

W odpowiedzi Tony skinął lekko głową i posłał młodszemu delikatny uśmiech. Widząc, jak chłopiec drży, kierowany instynktem złapał go za zdrową rękę. Oczywiście tak, by nie rozbolał go nadgarstek. Peter od razu zacisnął palce. Już po chwili jego oddech stał się miarowy i opanowany.

Gdy w końcu usnął, Stark delikatnie uwolnił się z uścisku chłopca i po cichu wyszedł z sali.

-Jarvis, powiadom mnie, gdyby coś się działo- nie chciał go zostawić, ale wiedział, że musi porozmawiać z resztą.

-Co z Peterem?- usłyszał Tony, gdy tylko znalazł się w salonie.

-Boi się. Jest załamany utratą słuchu i... te jego ręce...- milioner westchnął ciężko. Był wściekły na Wilsona, na Fury'ego i na siebie- no i jeszcze... nie jestem pewien, co to było, ale w pewnym momencie zaczął z kimś rozmawiać i na pewno nie mówił ani do mnie, ani do Stephena.

Avengersi wymienili zaniepokojone spojrzenia.

-A teraz? Co robi?- spytała Nat.

-Śpi. Wiem, że chcecie go zobaczyć, ale na razie jest przerażony, więc może lepiej...- zaczął Stark, nie wiedząc w zasadzie jak skończyć.

-Jasne, później- Steve uśmiechnął się.

-Dzięki- rzucił Tony i wyszedł z salonu. Skierował się do pokoju Petera. Wiedział, że mimo, iż udaje mu się go na razie uspokajać, jest ktoś, z kim nie może się równać, jeśli chodzi o poprawianie samopoczucia chłopaka- chodź paskudo- powiedział, biorąc Avi na ręce. Nie przepadał za zwierzętami, ale nastolatek kochał tego kota, więc może mu to jakoś pomoże. Maluch fuknął oburzony, jednak nie wyrywał się. Milioner wszedł do sali Parkera w tym samym momencie, w którym Peter zaczął się wiercić na łóżku i pojękiwać. Gdy tylko kot usłyszał głos swojego przyjaciela, natychmiast uwolnił się z objęć mężczyzny i pognał w jego kierunku. Wskoczył na łóżko i przycisnął główkę do policzka chłopca, który od razu otworzył przerażone oczy. Jednak, kiedy zorientował się, że to jego ukochany zwierzak, od razu wyciągnął zdrową dłoń, by pogłaskać kota.

-Cześć Aviś- powiedział łagodnie i uśmiechnął się słabo. Stark, stojąc przy drzwiach i opierając się o framugę z założonymi rękami, wiedział, że to był jeden z jego lepszych pomysłów. Cieszyło go to, że Peter ma choć chwilową przerwę od płaczu i bólu. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale ten kot czynił cuda, jeśli chodzi o zachowanie dzieciaka.

W pewnym momencie nastolatek spróbował wstać, jednak zakończyło się to upadkiem na łóżko i dość głośnym jękiem bólu. Milioner od razu podszedł do chłopca i nacisnął lekko na jego klatkę piersiową, by ten położył się z powrotem. Po chwili złapał go delikatnie za ramiona i pomógł mu usiąść tak, by nic go nie bolało. Parker spojrzał na niego z wdzięcznością, jednak zaraz znów skierował całą swoją uwagę na kota, który kręcił się na jego kolanach, domagając się pieszczot. Nagle w pomieszczeniu utworzył się magiczny portal, przez który wyszedł Strange. Peter momentalnie przytulił do siebie zwierzaka, jego oddech przyspieszył, a w oczach pojawiło się przerażenie. Tony położył mu rękę na ramieniu, próbując go trochę uspokoić, jednak nie przyniosło to zamierzonego efektu, ponieważ Pajączek pisnął cicho i z całej siły zacisnął powieki. Stark westchnął i pogłaskał drżącego nastolatka po policzku.

-Spokojnie Pete- powiedział cicho i uśmiechnął się do Petera, patrzącego na niego ze łzami w oczach.

-Co to jest?- spytał nagle Strange, wskazując na kota, siedzącego na kolanach chłopca.

-Em... kot- stwierdził Tony- dał mu na imię Avi, czy jakoś tak.

-O nie, zabierz to zwierzę ze szpitala- powiedział twardo czarodziej. Milioner już miał się oburzyć, ale futrzak, jakby wiedział, o czym rozmawiają, wstał i podszedł do nastolatka. Oparł się przednimi łapkami o jego ramię i wcisnął główkę w jego policzek. Oddech chłopca uspokoił się, a on sam delikatnie uniósł kąciki ust- no dobra, zostaje- oznajmił Stephen, a czarnowłosy uśmiechnął się triumfalnie.

*****

2081 słów

Hejka!

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro