Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Strange, musimy pogadać- powiedział Stark, wchodząc do tymczasowego gabinetu doktora.

-Co jest?- spytał, nie odrywając wzroku od papierów na biurku.

-Peterowi chyba... wraca słuch- czarodziej spojrzał na niego, przez chwilę się nad czymś zastanawiał, a po chwili zerwał się z krzesła, rzucił krótkie "chodź" i wyszedł z pomieszczenia. Zanim milioner zdążył wyjść z gabinetu, Stephen wrócił z jakimiś wynikami. Podniósł uradowany wzrok na Starka.

-Rzeczywiście- powiedział z uśmiechem- jest poprawa w budowie, dzieciak zaczął się regenerować- stwierdził, a radość w spojrzeniach obu mężczyzn narastała.

-Panie Stark, pan Parker pana szuka- odezwała się sztuczna inteligencja.

-Wyświetl mu wiadomość, że jestem w szpitalu i ma tu szybko przyjść- rozkazał Tony, by już po trzech minutach zobaczyć chłopca w drzwiach gabinetu, niepewnie spoglądającego w ich stronę. Stark przywołał go do siebie gestem dłoni i pokazał wyniki. Peter mimowolnie rozpromienił się, oglądając zdjęcia i czytając słowa niezrozumiałe dla milionera. Spojrzał na starszego i uśmiechnął się.

-Czyli... s-słuch mi w-wraca?- upewnił się. Mężczyźni równo skinęli głowami, na co dziecko rozpromieniło się jeszcze bardziej. Nagle, nastolatek zrobił coś niespodziewanego. Roześmiał się. Tak po prostu. To był zwykły, dziecięcy śmiech- słyszałeś Avi?!- zawołał, podniósł kota, który przydreptał za nim i przytulił go do siebie. Po chwili odwrócił się do czarodzieja- dziękuję- powiedział z uśmiechem i wybiegł ze szpitala. Stark ukradkiem otarł łzę.

-Widziałem- doktor uśmiechnął się złośliwie, na co milioner cmoknął lekceważąco, jednak nie mógł się nie uśmiechać. Dawno nie widział Petera tak szczęśliwego. Dawno nie widział Petera w ogóle szczęśliwego. Wyszedł ze szpitala i szybkim krokiem udał się do salonu.

-Peter odzyskuje słuch- oznajmił uradowany, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jego stronę.

-Ale jak to?- zdumiała się Wdowa.

-Strange zaraz przyjdzie i wam wyjaśni- powiedział, nie czekając na ich reakcję wyszedł z pokoju i wszedł do windy, by następnie udać się do sypialni nastolatka. Bądź co bądź, nie chciał go teraz zostawiać samego. Najchętniej w ogóle nie zostawiał by go samego. Jednak gdy tylko wszedł do pomieszczenia, nogi się pod nim ugięły.

-PETER!- krzyknął i podbiegł do leżącego Pajączka. Zaczął gorączkowo potrząsać jego ramieniem, jednak chłopiec nie reagował. Nagle Stark zdał sobie sprawę, że Parker jest rozpalony. Podniósł go, by położyć dziecko na łóżku. Poczuł, jak młodszy drży na całym ciele. Ułożył go wygodnie na materacu i sprawdził tętno. Szybkie. Za szybkie- Jarvis, natychmiast zawołaj Strange'a- rozkazał, po czym pogładził policzek mniejszego- nie waż się robić mi tego drugi raz, słyszysz chłopcze?- powiedział, starając się brzmieć groźnie, jakby miał nadzieję, przekonać tym nastolatka do pobudki. Peter jęknął niespokojnie i uchylił powieki. Tony chwycił go delikatnie za podbródek i skierował jego głowę tak, by młodszy patrzył na niego. Wzrok nastolatka był nieobecny i nie spoczywał dosłownie na niczym. Chłopiec tępo wpatrywał się przed siebie, jednak sprawiał wrażenie, że nic nie widział. Co chwila pojękiwał, pozwalając by jego ciała opanowała kolejna fala drżenia.

-CO SIĘ STAŁO?!- krzyknął Stephen, podbiegając do Petera- Stark, jeżeli on sobie coś zrobił, to przysięgam...- urwał, widząc zrozpaczone spojrzenie milionera.

-Pomóż mu... proszę- szepnął jedynie.

Wykonał krótki ruch dłonią nad głową chłopca, po czym położył mu rękę na czole.

-Ma wysoką gorączkę i jest odwodniony. Stark, przynieś jakieś zimne okłady- powiedział chłodno, jednak milioner nawet nie drgnął- no rusz się!- warknął. W takiej chwili nie było czasu na zbędną uprzejmość. Po chwili Tony wrócił, trzymając w dłoniach kilka zimnych, mokrych ręczników. Czarodziej ułożył jeden na czole nastolatka, a dwa na przedramionach. Odsunął się i spojrzał na młodszego z troską- pilnuj go, ja zaraz wrócę- nakazał Iron man'owi i wyszedł przez magiczny portal, by po chwili wejść przez niego z kroplówką. Spróbował wbić igłę w zgięcie łokcia chłopca.

-Cholera!- warknął czarodziej.

-Co jest?- spytał zaniepokojony milioner.

-Przez te jego rany nie mogę się wkłuć- powiedział zirytowany. Po kilku nieudanych próbach, w końcu mu się to udało- Tony, wymieniaj ręczniki, dobrze? Jeżeli gorączka nie spadnie za pół godziny, zawołaj mnie- nakazał, po czym wyszedł. Stark zdjął ręcznik z czoła nastolatka, poszedł do łazienki, by wypłukać go pod lodowatą wodą i znów umieścił go na głowie Pajączka. Zmarszczył brwi, widząc, jak twarz Petera wykrzywia się w grymasie bólu. Chłopiec co jakiś czas pojękiwał, kompletnie nie kontaktując z rzeczywistością.

Pomimo upływu czasu, gorączka nie chciała spaść, więc wedle zaleceń, Iron man nakazał Jarvisowi wezwać czarodzieja. W pokoju utworzył się magiczny portal, przez który przeszedł doktor.

-Chyba wiem co mu jest- oznajmił, a Tony posłał mu pytające spojrzenie.

-Chyba?- spytał.

-Mam pewną teorię- powiedział i podszedł do chłopca. Wykonał kilka ruchów nad jego głową, po czym uśmiechnął się triumfalnie- to reakcja organizmu, na intensywną pracę jego regeneracji. Odbudowuje stracony słuch.

-Czyli... możliwe, że gdy się obudzi, będzie słyszał?- upewnił się.

-Chyba tak- stwierdził niepewnie- ale... tak sobie pomyślałem, że teraz... skoro jedyne co możemy dla niego zrobić, to zbijanie gorączki... można by zająć się jego psychiką.

-Co masz na myśli?- Stark zmarszczył brwi.

-No wiesz, jest wpół przytomny, czyli ma świadomość, ale nie wie co się dzieje, więc mógłbym sprawdzić, co mu siedzi w głowie. Wtedy wiedzielibyśmy, jak mu pomóc- milioner na początku chciał kategorycznie zaprzeczyć, jednak po chwili namysłu uznał, że w sumie to nie jest aż tak głupi pomysł. W końcu, nie będą grzebać w jego sekretach czy nawet przeszłości, a jedynie dowiedzą się, co go dręczy. Strange położył nastolatkowi rękę na czole i zamknął oczy, starają się maksymalnie skupić. Chłopiec jęknął niespokojnie, a czarodziej zmarszczył brwi.

-Co tam widzisz?!- zawołał Stark.

-Wiesz, on... kurwa, z nim jest gorzej niż myślałem- westchnął.

-j-jak to?- spytał milioner.

-Ja... szczerze mówiąc, ja... chyba bym sobie z tym nie poradził. On... nawet sobie nie wyobrażasz, co on przeżywa. Ile rzeczy go teraz dręczy. Obwinia się, za wciągnięcie cię w swoje sprawy. Męczy go to morderstwo. W zasadzie, on ciągle myśli o wszystkich morderstwach, w których kiedykolwiek pomagał. On... cały czas walczy sam ze sobą. Wydaje mu się, że go nienawidzisz za to co się stało, ale ty jesteś dla niego dobry i dzieciak ma przez to mętlik w głowie. Wciąż uważa, że nie zasługuje na to, żebyś się o niego martwił. No i... obwinia się za to, że Wilson cię porwał. Boi się, że ty też masz mu to za złe. A przede wszystkim, boi się, że przez niego coś ci się stanie. I jeszcze... nie, tego nie mogę ci powiedzieć- Stark był w szoku. Więc to o to chodziło nastolatkowi, gdy wtedy wpadł w histerię. Spojrzał na chłopca. Ten dzieciak milczał. Wciąż milczał. A w środku krzyczał. I nikt go nie słuchał.

-Możesz... możesz mnie z nim zostawić?- spytał doktora i usiadł obok łóżka Pajączka.

-Jasne- powiedział czarodziej i wyszedł, otwierając uprzednio magiczny portal.

-Parker... ty idioto- westchnął milioner- czy ty mi nie mogłeś o tym powiedzieć? Ja wiem... że pewnie mi nie ufasz i... się boisz, ale... ehh, dzieciaku, musisz pozwolić sobie pomóc. Po prostu musisz. Nie dam ci zginąć- chłopiec jęknął niespokojnie i zaczął się wiercić.

-Proszę... z-zostaw mnie... błagam- zapłakał.

-Cii, nie płacz Peter. Jesteś bezpieczny- powiedział, chwytając nastolatka za nadgarstki. Gdy Pajączek uspokoił się, zdjął ręcznik z jego głowy, wypłukał w zimnej wodzie i położył go chłopcu na czole. Ten uchylił powieki i spojrzał na Iron mana.

-P-panie Stark...- jęknął, przekręcając delikatnie głowę w jego stronę.

-Jestem tu, Pete- powiedział, ustawiając się tak, by nastolatek widział go bez problemu.

-T-tak mnie... wszystko... b-boli- wyszeptał drżącym głosem.

-Wiem, Pete. Wytrzymaj, proszę- powiedział cicho, wpatrując się w młodszego z niepokojem. Chłopiec jęknął i przymknął powieki. Po chwili wyciągnął otwartą rękę w stronę milionera. Stark spojrzał na niego, nie wiedząc, o co chodzi Pajączkowi, jednak instynktownie chwycił ją delikatnie. Peter mruknął zadowolony i ułożył się wygodniej, a czarnowłosy otworzył oczy ze zdumienia. O to chodziło chłopcu? Chce po prostu trzymać milionera za rękę? To mu wystarczy, żeby spokojnie zasnąć? Tony mimowolnie uśmiechnął się- jestem tu, Pete- powtórzył.

Wiesz, że on tylko udaje? Jaki ty jesteś żałosny. Tak, niech cię Stark potrzyma za rączkę. Może w końcu się nad tobą zlituje i nie wyrzuci z wieży, jak tylko wyzdrowiejesz?

-Przestań- szepnął chłopak, a Tony spojrzał na niego pytająco. Chciał puścić rękę chłopaka, myśląc, że właśnie o to mu chodzi, jednak Pajączek pisnął i posłał mu blagalne spojrzenie, więc milioner wrócił do poprzedniej pozycji.

Mam przestać mówić prawdę? Nie możesz jej znieść? Biedny chłopczyk. Tylko się nie popłacz. Chociaż, on już to widział. Brzydzi się tobą. Wie, jaki jesteś słaby. Myślisz, że tego nie wykorzysta?

-Nie jest taki- powiedział nieco głośniej. Tony zmarszczył brwi.

-Co się dzieje, Pete?- spytał, jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi.

Wszyscy tacy są. Jesteś głupi, że mu zaufałeś. Nie powinieneś nikomu ufać. Nikomu, rozumiesz?

-Przestań, słyszysz?- warknął nastolatek, nie otwierając oczu.

-Peter, powiedz mi, kto ma przestać? I co?- spytał, coraz bardziej przerażony zachowaniem chłopca.

Uważasz, że pan Stark jest inny? Jest dla ciebie ważny?

-Tak.

No to dlaczego skazujesz go na śmierć?

-W-wcale nie- szepnął płaczliwym głosem.

-Błagam, Peter, powiedz mi co się dzieje- Tony stanął nad nastolatkiem.

Nie? A ja myślę, że dokładnie tak. Przecież Wilson by go zabił, gdyby nie to, że zostało ci trochę siły, żeby przyjąć ten pocisk. W zasadzie, szkoda że wtedy nie umarłeś. To się powinno skończyć. Ale ty jak zwykle kurczowo trzymasz się życia. Po co? Powinieneś umrzeć. Dla pana Starka.

-Wiem... ale... on b-by tego nie chciał- stwierdził niepewnie.

-KTO?! Peter! Mów do mnie, do cholery!- krzyknął milioner, jednak Parker kompletnie nie reagował.

Nie rozśmieszaj mnie! To tak jakbyś stwierdził, że on nie chciałby pozbyć się kłopotu ze swojego życia. Jesteś jedynie problemem. Pozwól mu być szczęśliwym. Bezpiecznym. Naprawdę z czystym sumieniem będziesz go narażać i niszczyć?

-N-nie- pisnął. Oddychał coraz szybciej, a milioner wpatrywał się w niego z coraz większym przerażeniem.

Więc co zrobisz?

-Odejdę.

-Dzieciaku o czym ty mówisz do cholery?- szepnął.

Bardzo dobrze. A po co to zrobisz?

-Żeby pan Stark był bezpieczny- powiedział jeszcze ciszej, a oczy milionera otworzyły się z przerażenia.

-Nie, nie, nie, nie, nie- powiedział, chwytając nastolatka za ramiona i pochylając się nad nim- Peter, nie mów tak, błagam cie, dziecko. Nie wolno ci, słyszysz?!- wykrzyknął- nie wolno...- dodał szeptem, a po jego policzkach spłynęło kilka łez. Jak chłopiec mógł tak powiedzieć? Jak w ogóle mógł tak pomyśleć?

Nareszcie zrozumiałeś. Skoro jest dla ciebie ważny, to powinieneś go ochronić. A najlepiej umrzeć, żeby już nikogo nie krzywdzić. Pozwól Starkowi żyć bez wielkiego problemu, jakim jesteś. A teraz puść go.

-N-nie...- jęknął nastolatek.

-Peter, proszę, obudź się- powiedział Tony i potrząsnął ramieniem chłopca, który mocniej ścisnął jego dłoń.

Puść go. Nie dręcz go już więcej sobą. To jest żałosne. Przecież jesteś dla niego zagrożeniem. A jemu naprawdę nie zależy. Niby czemu komukolwiek miało by zależeć na mordercy?

Stark poczuł, jak chłopiec delikatnie wysuwa dłoń z jego uścisku. Nie pozwolił mu na to.

-Nie Pete, proszę- szepnął i przejechał wierzchem dłoni po policzku nastolatka- Jarvis, zawołaj Strange'a! Natychmiast!- warknął. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się czarodziej.

-Co się stało, Tony?- spytał, patrząc z troską na chłopca.

-On...- zaczął, ale nie zdążył, ponieważ usłyszeli głos Pajączka.

-Przestań- jęknął- zamknij się, słyszysz?

-Cii, Peter, spokojnie- zaczął go uspokajać milioner, dając Stephenowi do zrozumienia, że ma jakoś pomóc. Ten podszedł do nastolatka i wykonał jakiś gest nad jego głową.

-On nie śpi- stwierdził- może majaczy przez gorączkę?

-Nie... on z kimś rozmawia- powiedział pewnie Stark- on powiedział... że musi odejść, żebym był bezpieczny- Stephen za pomocą magii wymienił okład Petera i posłał Iron manowi współczujące spojrzenie.

-A jak jego słuch?- spytał.

-Nie wiem. Chyba mnie nie słyszy- przyznał czarnowłosy i odgarnął kosmyki z twarzy nastolatka- Pete, proszę, otwórz oczy- szepnął, jednak chłopiec nie zareagował. Wciąż pojękiwał i ciężko oddychał.

-Stark, przestań. Daj mu spokój. Musi odpocząć- zganił go Stephen i wyciągnął igłę z ręki chłopca, ponieważ kroplówka się skończyła- no już Pete, będzie dobrze- powiedział, gładząc go po policzku. Stark posłał mu rozbawione spojrzenie, a on zmarszczył brwi i przewrócił oczami. Otworzył magiczny portal i wyszedł z pokoju chłopca.

-Widzisz dzieciaku? Nawet on się o ciebie martwi- Tony uniósł kąciki ust.

-P-panie Stark- jęknął młodszy.

-Tak? Jestem tu, Pete- powiedział, stając nad nim i pochylając się lekko.

-P-przepraszam- sapnął i zacisnął powieki.

-Nie przepraszaj, dzieciaku. Nie masz za co- zapewnił milioner, choć miał wrażenie, że nastolatek w żaden sposób nie reaguje na jego słowa. Nagle Peter uchylił powieki.

-M-mogę iść spać?- jęknął i spojrzał na starszego.

-Oczywiście, że możesz Pete- powiedział ze smutnym uśmiechem i pokiwał głową, widząc jak Parker marszczy brwi. Chłopiec mruknął zadowolony, ułożył się wygodniej i zamknął oczy. Już po chwili jego oddech stał się miarowy a Tony zmienił zimny okład- Peter, proszę, powiedz że mnie słyszysz- westchnął.

-Mhm, słyszę- mruknął cicho Pajączek i obrócił się na drugi bok.

*****

2079 słów

Hejka!

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro