20. Szczerość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słowo "przepraszam" nie załatwiało sprawy. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że musimy oczyścić atmosferę między nami. Zwłaszcza jeśli zależało mi na dobrych, a przynajmniej poprawnych relacjach z Edem, w kontekście związku naszych rodziców.

A zależało mi.

I zależało mi na Edzie.

Im dłużej myślałam o całej sytuacji, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że problem leży po mojej stronie, bo chłopak od samego początku był, jaki był, niczego nie ukrywał, wprost komunikował swoje uczucia i potrzeby. Tymczasem ja co innego czułam, co innego mówiłam i jeszcze inaczej się zachowywałam. Musiałam dawać mu jakieś sprzeczne sygnały, bo nie miałam żadnych wątpliwości, że Ed, przy całym swoim stylu bycia, jest w porządku gościem, któremu można zaufać i który nigdy by mnie nie skrzywdził. Wtedy, po studniówce wystarczyłoby gdybym powiedziała tylko "nie", bez dodatkowych krzywdzących i przede wszystkim nieprawdziwych słów.

Dlatego, jeśli chcę załagodzić sytuację, a chcę, to powinnam być z nim szczera. Skoro wcześniej taka nie byłam, to teraz muszę naprawić swój błąd. Nie będzie to łatwe, ale powiem mu wprost wszystko, co czuję i czego się boję w naszej relacji, jakkolwiek można ją dzisiaj nazwać. Ed zasługuje na uczciwość z mojej strony.

***

W szkole mieliśmy mało lekcji, w zasadzie chodziliśmy wyłącznie na przedmioty maturalne i to też wyłącznie chętni. Wielkimi krokami zbliżała się próbna matura i każdy mógł przygotowywać się do niej we własny sposób, jedni w szkole, inni w domach, czy na korepetycjach.

Atmosfera w szkole była dziwna. Czułam się obserwowana, nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.

Zauważyłam też, że coś złego stało się między Milą i Staszkiem.

— Pokłóciliście się? — pytałam Milę. — Co się dzieje między wami?

— Rozstaliśmy się. Nie mam zamiaru zadawać się z takim podłym głupkiem! — odpowiedziała z zaciętą miną.

— Ale co się stało? — byłam zaszokowana.

— Nie chcesz wiedzieć, Hel — odparła. — Staszek zachowuje się bardzo nie fair, jest taką samą świnią, jak wszyscy. I mnie zmusza do tego samego. Nie mogę ci nic więcej powiedzieć. Przepraszam.

— Nie zamierzam cię wypytywać, jeśli to osobiste, czy intymne sprawy — powiedziałam. — Pamiętaj tylko, że każde nieporozumienie można wyjaśnić, a błędy naprawić. Przecież kochacie się, pasujecie do siebie, dobrze wam razem. W głowie mi się nie mieści, że mogliście się rozstać!

— Mnie też nie mieści się w głowie to, na co ten idiota się zgodził.

— Co to takiego?

— Coś bardzo złego, Hel — Popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, jakby się wahała, czy powiedzieć coś więcej, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. — Muszę już iść. Trzymaj się.

Zachowanie Mili było bardzo dziwne. Nie była rozżalona, nie zachowywała się, jak dziewczyna skrzywdzona, ze złamanym sercem. Była zła, wręcz wściekła na swojego chłopaka.

Co mogło się stać? W co oni się uwikłali? Zabili kogoś? Co to za tajemnica?

Ja: Hej Staszek. Spotkałam Milę w szkole. Co się stało między wami?
Stachu: Co ci powiedziała?
Ja: Że się rozstaliście. To prawda?
Stachu: Powiedziała ci z jakiego powodu?
Ja: Nie, nie chciałam naciskać. Ale jestem w szoku! Może mogłabym jakoś pomóc?
Stachu: Będzie dobrze, Mila niedługo sama się przekona.
Ja: O co poszło?
Stachu: Nie ważne. Nie przejmuj się tym.

Dziwne to wszystko. Chyba że to zwykła kłótnia kochanków. Nie ma par, które nigdy się nie kłócą, tak mi się przynajmniej wydaje...

***

Ed nie pojawiał się w szkole, ale wpadłam na niego na ulicy. Wyszedł zza rogu i stanęliśmy twarzą w twarz.

Cóż, Lublin to nie jest duże miasto...

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa.

— Słuchaj... — zaczęłam mówić. — Chciałabym, żebyśmy wyjaśnili sobie wszystko. Ja chciałabym ci wyjaśnić... Pogadamy?

— Spędź ze mną weekend — powiedział bez chwili wahania, jakby miał gotową tę propozycję. — Ojciec wyjeżdża na konferencję, będę sam.

— Weekend? — na głos wypowiedziałam swoje myśli.

— Tak, od piątku do niedzieli. Naprawdę nie musisz się mnie obawiać, przepraszam za tamto.

— Wiem — powiedziałam. — Nie obawiam się.

— Więc przyjdź. Będziemy mieli dużo czasu, też zależy mi na naprawieniu tego, co się spieprzyło. Co ty na to?

Dwa dni i dwie noce z Edem? Albo w jedną stronę, albo w drugą. Albo przyjaźń, albo definitywne zerwanie kontaktów.

— Dobrze, przyjdę.

***

W piątek po szkole postawiłam na łóżku niedużą torbę i wrzucałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy: kosmetyki, bieliznę, piżamę, ciuchy na zmianę. Nie miałam pojęcia, w jakim kierunku pójdzie spotkanie z Edem, nie chciałam przygotowywać się na żaden scenariusz, ani nawet go rozważać.

— Wybierasz się gdzieś, skarbie? — mama zajrzała do mojego pokoju.

— Tak, mamuś. Nie będzie mnie przez cały weekend, wracam w niedzielę — odpowiedziałam.

— Czy to jakaś randka na wyjeździe? — zapytała nieśmiało.

— Nie — roześmiałam się. — Z całą pewnością to nie randka. To będzie bardzo długa, przyjacielska rozmowa.

— Cieszę się, że masz przyjaciół, z którymi możesz spędzić weekend — powiedziała zadowolona i przytuliła mnie. — Baw się dobrze.

Mama, jak zwykle, nie zapytała o szczegóły, jak choćby do kogo idę, z kim i o czym zamierzam tak długo rozmawiać. Nigdy nie wypytywała mnie o moje sprawy osobiste. Nie dlatego, że jej nie interesowały, nie umiała tego robić, była na to zbyt delikatna i taktowna.

Dawniej to tata był tym rodzicem, który musiał wiedzieć wszystko, a ja chętnie dzieliłam się z nim moimi myślami, dylematami i przeżyciami. On zawsze wiedział, o co zapytać, jak poprowadzić rozmowę i zawsze potrafił powiedzieć coś właściwego, co dodawało otuchy i pewności siebie. Czasami przemycał w naszych rozmowach jakąś mądrość życiową i dobrą radę, a wszystko lekko i z humorem. Wtrącał się w moje sprawy w tym najwłaściwszym pojęciu tego słowa.

Mama twierdziła, że mi ufa i mogę robić, co chcę. Oczywiście, mogłam jej powiedzieć wszystko, jednak nie robiłam tego. Potrzebowałam jakiejś zachęty, czegoś, co rozpoczęłoby rozmowę. Dlatego nie zwierzałam się mamie, nauczyłam się myśleć i przeżywać wszystko sama, wewnętrznie, lecz bardzo brakowało mi taty i jego wsparcia. Zastanawiałam się, co on by mi powiedział teraz, przed rozmową z Edem.

***

— To jaki jest plan? — zapytałam Eda, kiedy dotarłam do jego mieszkania i usiedliśmy naprzeciwko siebie w fotelach.

— Obejrzymy jakiś fajny film, posłuchamy muzyki, przygotujemy razem kolację, a później śniadanie, obiad, kolejną kolację i tak dalej, będziemy razem spali, wybierzemy się na długi spacer, na sto procent pokłócimy się o coś, no i porozmawiamy poważnie — odpowiedział. — W jakiej kolejności chcesz to wszystko robić?

Będziemy razem spali?

— Będziemy razem spali? — zapytałam zaraz po tym, jak sobie przypomniałam, że mam być szczera i mówić wszystko, co myślę.

Ed zaśmiał się głośno i szczerze.

— Tylko to cię zainteresowało, z tego, co powiedziałem? Nie martw się, nie rzucę się już na ciebie, obiecuję. Jesteś ze mną w stu procentach bezpieczna.

Wiem, Ed. W przeciwnym razie nie byłoby mnie tutaj.

— No dobrze... Skoro sam zacząłeś ten temat, to może rozpocznijmy od poważnej rozmowy. Ale takiej całkowicie szczerej, okej? — zaproponowałam, a Ed kiwnął głową na znak zgody. — Ja zacznę, dobrze?

— Mh — przytaknął.

Odniosłam wrażenie, że chłopak się spiął. Oparł łokcie o kolana i podparł głowę dłońmi. Wpatrywał się we mnie z najwyższą uwagą. Czekał, co chcę mu powiedzieć.

— Zacznę od końca, od tego, co wydarzyło się po studniówce — Twarz Eda pozostała niewzruszona, patrzył wprost na mnie. — Chcę, żebyś wiedział, że to, co powiedziałam wtedy, to nie była prawda. Problem nie leży w tym, że jesteś zbyt doświadczony. Te słowa o przebiegu, liczniku i tak dalej, powiedziałam je wyłącznie po to, żeby cię zatrzymać. Źle się z tym czuję, bo wiem, że byłam nie fair, a ty nie zasłużyłeś na takie traktowanie z mojej strony. Dlatego przepraszam.

— Nie masz za co przepraszać. Skutecznie dałaś mi do zrozumienia, że mnie nie chcesz — powiedział spokojnie.

— Ale to też nie jest prawda.

Ed wyglądał na zaskoczonego. Uniósł brwi do góry.

— Jaka jest więc prawda?

— Są dwie prawdy. O tej pierwszej łatwiej mi mówić, zresztą ty już ją znasz — Zrobiłam krótką pauzę, potrzebowałam chwili, żeby uporać się z zawstydzeniem. — Nigdy jeszcze nie byłam z chłopakiem... wiesz... nie mam żadnych doświadczeń w sprawach łóżkowych, a wtedy... wszystko działo się szybko, gwałtownie, bez pytania. Moja trauma doszła do głosu, poczułam się zniewolona. Może nawet trochę spanikowałam. Dlatego cię odepchnęłam. Mogę cię o coś zapytać?

— Jasne! O co chcesz.

— Dlaczego tak to rozegrałeś? Szybko, bez uprzedzenia, żebym nie miała chwili na reakcję?

Jezu, jak trudno rozmawia mi się na ten temat!

— Zaryzykowałem, myślałem, że może pragniesz mnie równie mocno, jak ja ciebie — odpowiedział bez zastanowienia i bez zawstydzenia. — Nie zgodziłabyś się, jakbym zapytał, nie mylę się?

— Nie mylisz — potwierdziłam.

— No właśnie. Byłem tego pewien. Czasami trzeba po prostu zrobić coś, bez namyślania się i analizowania. Myślałem, że może tego właśnie potrzebujesz. Rozumiesz? — zapytał.

Potwierdzająco kiwnęłam głową.

— I wierzysz mi? — dodał.

— Tak, Ed. Od dawna ci wierzę — zapewniłam.

— To dobrze, Helen — powiedział. — A jaka jest druga prawda?

Westchnęłam ciężko.

— O tym trudniej mi mówić, bo dotąd nie byłam w tej sprawie z tobą szczera, zresztą sama ze sobą też nie byłam... Widzisz, Ed, przez te wszystkie miesiące, które spędziłam blisko ciebie, poznałam cię i bardziej niż polubiłam. Jesteś świetnym facetem, najfajniejszym, jakiego znam. Podobasz mi się w każdym aspekcie, cenię cię, ufam ci i... tak, pociągasz mnie. Jestem tego pewna, mimo zerowego doświadczenia w temacie. Im więcej czasu spędzam z tobą, tym jesteś mi bliższy.

Ed uśmiechnął się i rozluźnił.

— A w czym tkwi problem? — zapytał, lekko się uśmiechając.

— Mówiąc wprost... boję się, że się w tobie zakocham. Dzieli mnie od tego tyle — Pokazałam małą odległość między palcem wskazującym a kciukiem. — Gdybym poszła z tobą do łóżka, ta maleńka przestrzeń by zniknęła — Zobrazowałam swoje słowa, łącząc palce ze sobą.

— Nie rozumiem jednego — odezwał się Ed. — Coś, za czym ludzie ganiają przez całe życie, czasami bez skutku, masz bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Dlaczego tego nie chcesz?

— Przecież wiesz... Bo ty... Bo na końcu zostałabym ze złamanym sercem, a ja jestem za słaba na coś takiego, nie poradziłabym sobie. Nie chcę nikogo, również ciebie, obciążać moimi słabościami. Wyobraź sobie, co będzie, jak nasi rodzice zwiążą się ze sobą na dłużej, może nawet na stałe. Będziemy czasami na siebie wpadali. To, co zrobimy teraz, będzie miało wpływ na nasze przyszłe relacje.

— Lepiej coś zrobić i żałować, niż tego nie zrobić i żałować. — powiedział, niemal filozoficznie Ed.

Parsknęłam śmiechem.

— Oto właśnie cały Ed i jego mądrości życiowe — zażartowałam.

— Helen, teraz ja ci coś powiem. Całkowicie poważnie. Wszystko, co kiedykolwiek do ciebie mówiłem, było prawdą. Szaleję za tobą, pragnę cię tak bardzo, jak nigdy nikogo. Jeśli zdecydujesz się złączyć te paluszki — Ed powtórzył mój ruch palcami u dłoni — to ja tutaj jestem i czekam na ciebie. Powiedziałbym ci więcej, ale szykuję dla ciebie niespodziankę, więc póki co się powstrzymam. 

— Jaką niespodziankę? — zapytałam z zaciekawieniem.

Ed się roześmiał.

— Jakbym ci powiedział, to nie byłoby niespodzianki — powiedział, zamykając temat. —  A teraz chodź, zrobimy sobie kolację.

W ten sposób zakończyła się nasza poważna rozmowa. Czułam się po niej lepiej. Wprawdzie odsłoniłam się przed chłopakiem, wiedział o mnie już naprawdę wszystko, ale ja mu ufałam. Czy spodziewałam się czegoś więcej? Że Ed wyzna mi miłość i zostaniemy zakochaną parą, jaką jeszcze niedawno byli Mila i Staszek? Chyba jednak nie... Życie to nie bajka. Przecież mowa jest o bajecznie atrakcyjnym Edzie, korzystającym pełną parą z przyjemności tego świata! Do niego nie pasuje monogamiczny związek, a już na pewno nie z taką zwyczajną, lekko zakompleksioną i pełną problemów dziewczyną, jak ja. Powtórzył mi to, co już słyszałam, że go pociągam fizycznie i chętnie by się ze mną przespał.

"Szaleję za tobą", co znaczą te słowa? Że jest w stanie zrobić wszystko, żebym poszła z nim do łóżka?

Po kolacji, już w pidżamach, obejrzeliśmy komedię na Netfliksie, komentując poszczególne sceny i zaśmiewając się z tego, jak dzieci, a później Ed włączył drugi film, podczas którego zasnęłam. Obudziłam się dopiero, jak Ed niósł mnie do swojego łóżka, gdzie mnie położył, szepnął "dobranoc" i przytulił się na łyżeczkę, obejmując mnie w pasie. Było mi tak miło i dobrze, że ponownie zasnęłam, z uśmiechem na ustach.

***

Kolejnego dnia przy śniadaniu Ed zaskoczył mnie, przywołując niechcący jedno z najlepszych moich wspomnień..

— Helen, co sądzisz, żebyśmy wybrali się gdzieś w okolice Lublina na długi spacer? Proponuję dwie godzinki szybkim marszem, wszystko jedno gdzie.

Zamarłam bez ruchu. Musiałam wyglądać dziwnie.

— O czym pomyślałaś? — zapytał.

— Opowiem ci coś — odparłam. — Mój tata wprowadził do naszej rodziny fajny zwyczaj, który trwał przez całe lata. Niemal w każdy weekend, niezależnie od pory roku, jeździliśmy całą rodziną po okolicznych miejscowościach i chodziliśmy na długie, minimum dziesięciokilometrowe spacery, z plecakami, kanapkami i piciem w termosach. Zawsze chodziliśmy szybkim tempem, gadaliśmy o wszystkim, a tata robił nam zdjęcia. Sam układał trasy, czasami namawiał mnie, żebym robiła to z nim. Często mu odmawiałam. Gdybym wtedy wiedziała... — znajomy żal ścisnął mi gardło.

— Ciągle za nim tęsknisz? — zapytał łagodnie.

— Tak, mam wrażenie, że coraz bardziej...

— Twój tata musiał być niesamowitym facetem i miał wielkie szczęście, że trafiła mu się taka córka! — powiedział. — Chciałbym wiedzieć o nim jak najwięcej, więc gdybyś tylko miała ochotę, to chętnie wysłucham każdej opowieści.

— Dzięki, Ed — uścisnęłam jego dłoń. — Jesteś jedynym człowiekiem, z którym umiem tak szczerze rozmawiać o tym co czuję. Wiesz? Myślę, że długo dusiłam żal w sobie. Martwiłam się o mamę i dopiero teraz, jak ona ma się dobrze, moja żałoba doszła do głosu. Myślisz, że jest coś takiego jak żałoba odłożona w czasie?

— Jest, skoro ją czujesz — uśmiechnął się do mnie. — Przeżyj ją tak, jak tego potrzebujesz. Niczego nie trzymaj w sobie. Masz ochotę płakać? Płacz. Chcesz pogadać? Zawsze możesz przyjść do mnie. Masz ochotę się przytulić? Tym bardziej zapraszam.

— Jakbym cię nie znała, to pomyślałabym, że jesteś ideałem — powiedziałam, żeby zamknąć ten temat, ale słowa Eda wpadły mi wprost do serca.

— A nie jestem? — Ed udał zdziwienie.

— Dobra, dosyć o mnie — powiedziałam energicznie. — Co powiesz na wycieczkę do Nałęczowa?

— Pamiętasz trasę twojego ojca? — zapytał.

— Myślę, że tak. Nałęczów był jednym z naszych ulubionych kierunków.

Zjechaliśmy windą do garażu podziemnego, Ed wziął auto i wyruszyliśmy w drogę. Zaparkowaliśmy obok tamtejszego przedszkola i ruszyliśmy trasą taty, którą, jak się okazało, pamiętałam doskonale. Przeszliśmy przez Wzgórze Jabłuszko, a później, malowniczą uliczką, przy ciągnących się daleko łąkach. Pamiętam, że w czasach, kiedy bywałam tutaj z tatą, była to polna dróżka, a tym razem leżał na niej świeży asfalt. Podzieliłam się tą uwagą z Edem. Przeszliśmy mostem nad Bystrą i weszliśmy w ulicę Harcerską, skąd skręciliśmy w piękne wąwozy. Fani ekstremalnej jazdy na rowerach zbudowali tam trasy ze skoczniami, mostami i przeszkodami. Miejsce to, o nazwie "U Kocura" zawsze robiło na mnie duże wrażenie, a teraz takie samo zrobiło na Edzie. Wąwozami doszliśmy do wieży ciśnień, nazywanej i wyglądającej jak grzybek, a stamtąd weszliśmy do parku. 

— Patrz, dobrze widzę? Tam jest pijalnia czekolady? — powiedział Ed, wskazując na budynek w parku.

— Tak — potwierdziłam. — Idziemy?

Na stoliku leżała karta menu z ofertą walentynkową.

— Bierzemy wszystko! — powiedział Ed do kelnera — Jeszcze tego o mnie nie wiesz, Helen, ale ja uwielbiam czekoladę.

 Zasiedzieliśmy się nieco, próbując po kolei wszystkich czekolad, z niecodziennymi dodatkami, jak na przykład z chili. Menu nie było długie, ale i tak zasłodziłam się na maksa, a tuż przed wyjściem zawstydziłam, bo kelner, żegnając nas powiedział, że czekolada jest najlepszym afrodyzjakiem i ma nadzieję, że sami się o tym przekonamy.

Dalszą część trasy przeszliśmy jeszcze szybszym marszem, żeby spalić kalorie. 

— Dlaczego nie jeździłyście z Dorotą na spacery trasami twojego ojca? — zapytał Ed, mniej więcej w połowie trasy.

— Nie wiem, chyba tak było nam łatwiej — odpowiedziałam. — I bez tego byłyśmy wystarczająco rozbite i nieszczęśliwe.

— A wiesz, że chyba nie widziałem cię jeszcze takiej szczęśliwej, jak teraz? — zapytał — No, może jeszcze jak dostałaś tę pierwszą piątkę z fizyki. A i jeszcze jak nasi siatkarze wygrali z liceum sportowym. Zapomniałaś wtedy o zakazie dotykania i sama rzuciłaś mi się na szyję.

— Wyjątkowo dobrą masz pamięć, Ed. Nie wiedziałam, że tak pilnie mnie obserwujesz.

— Od dawna, Helen — powiedział poważnie.

***

Wieczorem, w domu Eda, pomyślałam, że faktycznie czuję się przy nim szczęśliwa. Każda chwila spędzona z nim, czy to w dzień, czy w nocy była pełna i idealna. Umiałam z nim rozmawiać poważnie i śmiać się, rozumiałam każde jego słowo i najmniejszy gest. Od powrotu z Nałęczowa myślałam nieustannie o chłopaku. Byłam z nim, rozmawialiśmy, coś gotowaliśmy, jedliśmy, a ja z minuty na minutę chciałam mieć go więcej. Potrzebowałam jego ciepła. Tęskniłam za jego dotykiem, marzyłam, żeby mnie pocałował. Pragnęłam Eda każdą komórką mojego ciała. Nie chciałam już dłużej tego powstrzymywać.

I obiecywałam sobie, że będę z nim szczera...

— Wiesz, że przez cały weekend nie zrobiliśmy jednego, co było na twojej liście? — zapytałam go.

Leżeliśmy na łóżku i słuchaliśmy swoich ulubionych piosenek. Chłopak odwrócił się twarzą w moją stronę. 

— Nie mów, że chcesz się teraz kłócić — zaśmiał się.

— Nie chcę. Myślę... chciałabym... całkiem czegoś innego... Też zaczyna się na "k" — wydusiłam z siebie, serce tłukło mi się w piersi.

Ed patrzył na mnie uważnie, ale jego oczy się zmieniły, pociemniały. Wiedziałam, że doskonale wie, o czym mówię.

— Albo na "s". — dodałam po cichu.

— Z tobą, Helen, tylko na "k" — zapewnił.

Komunikacja niewerbalna znacznie ułatwia niektóre sprawy.

— Jesteś pewna? — zapytał.

— Tak, Ed. Całkowicie. Chcę tylko ciebie — powiedziałam szeptem.

— Helen... marzyłem, że kiedyś usłyszę te słowa od ciebie. Tak bardzo cię pragnę!

Ed przyciągnął mnie do siebie.

Był delikatny i powolny. Całował mnie i dotykał. Szeptał mi najpiękniejsze słowa. A potem  sięgnął do szuflady w stoliku nocnym, zaszeleściła rozrywana folia i zabrał mnie, tak jak obiecywał, do samego nieba. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro