Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Draco *

Mam wielkie szczęście, że nikt prócz Hermiony mnie teraz nie zobaczy. Moja skóra jest niebieska. Jak u smerfa. Wiem, kim oni są, bo ona mi o nich opowiedziała. I o Gargamelu. Choć jestem sam w pokoju śmieję się na tę myśl.

Jak ja nie cierpię smerfów!

Wziąłem ręcznik odłożyłem różdżkę i idę do pokoju Gryfonki. Może ze mną "popływa"? Gdy jestem przy jej drzwiach delikatnie je otwieram.

Wcale nie dlatego, że ostatnim razem dostałem za to ochrzan, a ona ma czarne paznokcie. Upsik.

A nie powinienem zapukać?

Nie reaguję na tą myśl tylko pewnie wchodzę do środka. Dziewczyna stoi odwrócona do mnie plecami. W uszach ma jakieś sznurki, które odchodzą od jakiegoś pudełka, co trzyma w ręce.

Tańczy. Buja biodrami i macha rękami. Nie wiem, czemu to robi, nie wygląda nieźle. Słyszę jakieś szumy. Jakby leciała gdzieś muzyka... Jakby w mega przyciszonym radiu.

Opieram się ramieniem o futrynę i czekam aż mnie zauważy.

- A tobie dalej zimno, przy mojej bladej skórzeee. I przykro mi, że nie uśmiecham się jak seriaal! A Tobie dalej trudno i nie mam żadnych złudzeń, ciężko ci będzie przy mnie wytrwać! Cera w szwach! - oho. Trochę tu poczekam. Klika coś w tym pudełku i podchodzi do okna.

Opiera ręce na parapecie i znowu śpiewa. To już inna piosenka.

-Dla ciebie chce być każdym, dla ciebie mogę być nikim. Podobno tylko o mnie marzysz, czy to ja jestem naiwny?
Powiedz mi co jest między nami, czy tak samo miałaś z innym? Czy dla ciebie coś znaczę? Nie mogę pozbierać myśli czy to mój błąd? Powiedz mi, czy to mój, błąd?

A może... te sznurki są takim małym radyjkiem? Dzięki nim słyszy piosenki, których nie słyszę ja? Bo śpiewa tak pewna siebie, że wydaje mi się musi słyszeć melodię.

A tekst piosenki jest ciekawy. Obu. O... miłości? Gryfonce robi obrót i w połowie go przerywa, bo zauważa mnie. Patrzy przez chwilę wielkimi oczami, a później się rumieni. Śmieję się i wskazuję na pudełko w jej dłoni.

- Co to?

- MP3 - warknęła.- Czy ty nie potrafisz normalnie wejść do mojego pokoju. Puka się i czeka na pozwolenie.

- A usłyszałabyś? - mam ją haha. - Zresztą, ty nie pukasz. Wchodzisz jak do siebie.

Usiłuję zrobić wredny uśmieszek i chyba mi się udaje, bo słyszę parsknięcie dziewczyny. Podchodzę do toaletki, biorę jakiś flakonik i poświęcam mu więcej uwagi niż to potrzebne. Kogo ja próbuję oszukać? Chcę się dowiedzieć jak działa ten mugolski sprzęcik. A jednak duma.. ehh...

- Jak to działa? - A jednak się przełamałem.

Słyszę, że Granger siada na łóżku. Wzdycha. Zerkam na nią przelotnie. Jej twarz jest już normalnego koloru.

- Po co ci wiedza o mugolskich przedmiotach? Nie możesz brudzić swoich rąk nimi.

Odstawiam butelkę trochę zbyt agresywnie, przez wydaje głośny stukot.

- Czy do ciebie w końcu dotrze, że to już nie ma dla mnie znaczenia? Ile razy mam ci to powtarzać?!

Patrzy na mnie morderczym wzrokiem, który z hardą miną odwzajemniam. Jej policzki nabierają mocniejszego koloru.

- A może tyle razu, co Ron usłyszał, że jest gorszy, bo jego tata zajmuje się mugolskimi przedmiotami? Ile razy obraziłeś Weasley'ów i mnie? Może tyle razy to powtórz.

Okej, przyznaję się, straciłem werwę. Jej słowa tak do mnie dotarły, jakby przebiły jakąś strefę wokół mnie, która nie dopuszczała myśli, że ranię wszystkich dokoła. Czuję się z tym... źle. Moje sumienie mnie w wręcz parzy.

Chce jak najszybciej wyjść z tego pokoju. Od jej wielkich, czekoladowych oczu pełnych urazy. Czuję się, jakbym był w klatce. Rzeczywistość zaczyna mnie ściskać.

Idę do drzwi lecz na wyjściu ostatni raz się odwracam i patrzę na Gryfonkę. Gdy łapię moje spojrzenie kiwa mi głową. Robię to samo, a po kilku krokach ogarniam, że to nic nie znaczyło. Bezsensowny ruch. Prycham z niedowierzaniem i zmieniam plany. Basen odłożę na później. Mam coś ważniejszego do zrobienia.

Idę do pokoju i siadam przy biurku. Zaczynam grzebać w szufladach i znajduję kartkę, pióro i atrament. Przez chwilę wpatruję się w nią, próbując znaleźć plan, aż się poddaję i postanawiam po prostu napisać to, co myślę.

Weasley!
Nie pytaj mnie proszę, z jakich pobudek to piszę. Czuję, że tak trzeba. Trzeba zamknąć stare, złe czasy i skupić się na tym co teraz i później.
Wiem, że nasze relacje nie były dobre. Nawet nie wierzę, że kiedyś miały by być.
Chce się tylko pogodzić. Zakończyć tę aferę, która, zdaję sobie z tego sprawę, była w szczególności przeze mnie. Aczkolwiek, nie byłbym taki, gdybyś mnie stale nie prowokował. Nieważne. Tak zostałem wychowany. Tyle.
Nie zamierzam obiecywać ci przyjaźni. Co to, to nie. Oboje wiemy, że nigdy nie zostalibyśmy przyjaciółmi. Nawet w wstępie nie potrafiłem się przełamać i napisać "Drogi". To nie jest żadne chamstwo z mojej strony, naprawdę. Jestem szczery.
Z wielkim trudem piszę te słowa. Zużyłem na to cały flakonik tuszu, pisałem to, co zaraz powiem wiele razy, lecz dalej dziwnie mu to wygląda.
Przepraszam Cię, Weasley. Nie sądziłem, że przejmujesz się tym co mówię. Zawsze plotłem to, co mi ślina na język przyniosła. Przepraszam Twoją rodzinę. W szczególności Pana Arthura. Za mnie i mojego... ojca. Wiele razy Pana poniżyliśmy. Jest mi z tego powodu... wstyd.
Teraz wiem, że tak nie można. Poznałem pewną dziewczynę. To jej zasługa, że zmieniam sposób myślenia. Pokazuje mi, jak powinno się żyć. Zdziwisz się, bo pochodzi z mugolskiej rodziny. Jest czarodziejką i to naprawdę bardzo zdolną.
Także, pora to kończyć. Zapomnijmy o starych czasach. Naprawdę nie chciałem. Przepraszam, Ciebie, Arthura Weasley'a i całą twoją rodzinę.
Naprawdę.

Z poważaniem
Draco Malfoy

PS. Będąc w temacie Twojej rodziny, przekaż proszę bliźniakom, że uwielbiam ich sklep. To niesamowite co wymyślili,by dać ludziom trochę rozrywki podczas wojny. Po wakacjach będę ich stałym bywalcem. O ile mnie wpuszczą.

Wpatruję się w list i mam ochotę go podrzeć. Wyszedł tak, jakbym był jakimś cieniasem, który wręcz płakał nad tym listem. Jakby moje zachowania sprawiały, że nie mogę spać i pali mnie sumienie.

Podnoszę go do góry i łapię w dwie ręce. Gdy chcę już go przerwać w głowie rozbrzmiewa mi głos Gryfonki.

A może tyle razu, co Ron usłyszał, że jest gorszy, bo jego tata zajmuje się mugolskimi przedmiotami? Ile razy obraziłeś Weasley'ów i mnie? Może tyle razu to powtórz.

Nie chcę, by tak do mnie mówiła. Jej głos jest wtedy tak ostry, że mam ochotę uciec i schować się jak najdalej od niej. A nie chce się od niej oddalać, bo polubiłem ją.

Kładę więc list na rogu biurka i przyciskami go pojemniczkiem z atramentem. Biorę ręcznik i idę na basen.

*Hermiona *

Mam małe wyrzuty sumienia, że tak ostro potraktowałam chłopaka. Gdyby nie to, że stale to robię, to poszłabym go przeprosić. Ale nie tym razem. Na mp3 puszczam ponownie te dwie piosenki. Pierwszą po minucie przełączam, bo mi się kojarzy z Draco. A tobie dalej zimno, przy mojej bladej skórze. I przykro mi, że nie uśmiecham się jak serial! A Tobie dalej trudno i nie mam żadnych złudzeń, ciężko ci będzie przy mnie wytrwać, cera w szwach! Pasuje jak ulał.
Dla ciebie chce być każdym, dla ciebie mogę być nikim. Podobno tylko o mnie marzysz, czy to ja jestem naiwny?
Powiedz mi co jest między nami, czy tak samo miałaś z innym? Czy dla ciebie coś znaczę? Nie mogę pozbierać myśli czy to mój błąd? Powiedz mi, czy to mój, błąd?
Ta piosenka nie powinna mi się z nim kojarzyć. Ona jest o miłości. A ja nie chcę nikogo. Wolę być sama. Jestem silna i niezależna. Postanawiam, więc zostawić to już, będąc w przekonaniu, że to tylko jakiś zbieg okoliczności.

Odechciewa mi się już słuchać, więc idę do biblioteki. Przeglądam tytuły książek, wodząc palcem po ich grzbietach. Moją uwagę przyciąga książka pt. "Kamienie ma Szaniec". Wpatrując się w nią siadam na pobliskiej pufie i zaczynam czytać początek.

Mimo, że książka mnie wciągnęła, nie mogę czytać. Jest mi tu tak strasznie niewygodnie. Postanawiam umilić sobie tę lekturę, więc idę do kuchni i robię sobie cappuccino, biorę czekoladowe ciastko i idę na basen. Tam jest leżak,więc będzie mi tam wygodnie.

Gdy wchodzę do pomieszczenia, widzę, że ktoś już tam jest. Nic jednak sobie z tego nie robię i od razu kieruję się do mojego wymarzonego miejsca. Biorę łyk napoju, odkładam go na stolik i jedząc ciastko zagłębiam się w czas wojny razem z Rudym, Zośką i Alkiem.

Gdy jestem gdzieś tak w połowie, na mojej nodze ląduje coś zimnego. Nie chcąc  odrywać się od książki po prostu wycieram to ręką i czytam dalej. Później na moją twarz i dekolt spada woda. Zimna. Nie do końca nad tym panując zaczynam piszczeć. Gdy podnoszę głowę okazuje się, że to oczywiście Malfoy, który wyrzyna sobie na mnie wodę z włosów.

- Jesteś normalny? Odpuść, Malfoy - tak bardzo chcę dalej czytać, że nie jestem w nastroju do ochrzaniania go. Tyle, że on tego nie rozumie, bo ciągnie temat.

- A co czytasz? - pyta głosem dwulatka. Patrzę na niego chcąc go zamordować wzrokiem, lecz wtedy odkrywam, że nie ma na sobie nic, prócz kąpielówek. Także przed moimi oczami jest jego goła klata.

Chrząkam i próbuję przypomnieć sobie pytanie, które mi zadał. Coś o... książce!

- Kamienie Na Szaniec.

- To chyba nie jest magiczna książka, co?-dopytuje i przynosi sobie drugi leżak na którym siada.

- Nie, i co z tego? - syczę a on podnosi ręce w geście kapitulacji.

- Nie był pewny! Przestań mnie atakować, Hermiono - gdy milczę wskazuje dłonią na książkę. - O czym jest?

Streszczam mu to, co dotychczas przeczytałam, a on w skupieniu mnie słucha.

-Czytaj dalej. Głośno - patrzę na niego z wyczekiwaniem a on wzdycha i przewraca oczami - Proszę.

Chrząkam i zaczynam czytać. W między  czasie wypijam cały napój, gdyż gdy czytam na  głos, szybko się męczę.

-„Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...”

Podnoszę wzrok znad książki i patrzę na towarzysza. Wpatruje się w czerwoną  falującą wodę, a jego mięśnie twarzy są chyba z całych sił napięty. Nim zdążę pomyśleć dotykam opuszkami palców jego żuchwy, która jest twarda tak samo jak ściana. On natychmiast wbija we mnie swoje oczy, które mają bardzo ciemny odcień. Od razu zabieram rękę.

Wycieram dłonią oczy. Zorientowałam się, że płaczę dopiero, gdy łza spadła mi na rękę. On podąża wzrokiem za moją dłonią, otwiera usta lecz nic nie mówi.

- Wszystko... - chrząkam, bo mój głos musiał mnie zawieść. - Wszystko w porządku?

-A dlaczego... taaak. Dobrze się czujesz? Płaczesz. To tylko książka.

-Oparta na faktach - macham nią mówiąc te słowa - Podobała ci się?

Milczy przez chwilę wpatrując się w wodę i wstaje z leżaka.

- Bardzo. Muszę iść. A następnym razem to ja wybieram książkę. Będziesz ja czytać na głos.

Chcąc rozładować sytuację, która robi się nieco niezręczna wołam za nim:

- A sam nie potrafisz?

- Grabisz sobie, oj grabisz - mówi i znika.

W końcu kolejny!
Teraz mam dla was małe zadanie 😏.
Tam wyżej, są fragmenty piosenek. Kto zgadnie co to?

Chce wam jeszcze podziękować za te motywujące komentarze. To jest tak niesamowicie miłe... Awww!

Gdy się wzięłam teraz za ten rozdział, poczułam, że znów chce to pisać. Ta część pisała się dziś sama 😂

Niedługo będzie kolejny!

A dostanę znów gwiazdkę i komentarz? 😘🙂

Dopisek ode mnie - CrazyFoxsGirls
Kto jest za zlinczowaniem tej dziewczyny, która mówiła, że Dramione jest do dupy? 😉😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro