23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kilka kolejnych dni, Marcello ciągle gdzieś przepadał na długie godziny. A gdy wracał, miał siłę jedynie na kąpiel i - nie zawsze - łóżko. Powoli uczyliśmy się swoich ciał - i siebie.

I tylko jedno mąciło moje szczęście - widmo Elisabeth, ciążące jak kamień na mym sercu. Dlaczego Marcello zbywał mnie półsłówkami, gdy go o nią pytałam i czy jego całodzienne wypady mają z nią związek? I nie odbierał w mojej obecności niektórych połączeń i sms - ów, przychodzących na jego numer?

Zyskałam gniewne spojrzenia Marcella, które mi posyłał, gdy tylko zaczynałam zadawać mu pytania. Gdy bywał niezadowolony, kochaliśmy się w milczeniu i chociaż nigdy nie zrobił mi fizycznie żadnej krzywdy, zawsze kończył szybciej niż ja i pochrapywał w najlepsze, gdy ja miałam ochotę na „więcej".

Musiałam patrzeć na jego plecy, bo „po wszystkim", odwracał się do mnie i zasypiał snem sprawiedliwego. Koniec seksu i kropka!

Mruczał coś przez sen, ale nie otwierał oczu. Tym samym, nauczył mnie kolejnej swojej zasady - a brzmiała ona następująco: „ Nie zadawaj zbyt wielu pytań, kobieto, bo czasami mogą nie spodobać ci się odpowiedzi".

Chciałam, czy nie - Marcello di Ferro wymagał, bym się do niej odpowiednio zastosowała.

– Jutro wracamy do Nowego Yorku – oznajmił mi dzisiejszego ranka, tuż potym, jak się skończyliśmy kochać.

– To dobrze czy źle? – zapytałam.

– To ... – zawahał się przez chwilę - ani tak, ani tak. Załatwiłem to, co chciałem, lecz nie wszystko przebiegło bezproblemowo.

I uciekł spojrzeniem w bok. Co on właściwie chciał mi powiedzieć? Byłam przekonana, że coś jest nie tak, chociaż nic nie wiedziałam, co doskwiera mojemu facetowi. Postanowiłam poczekać, aż sam mi opowie, cóż go dręczy. Zero pytań było najlepszym  wyjściem w tej sytuacji.

– Wiedziałem, że może być ciężko, ale nie myślałem, że aż tak! – Mogłam się jedynie domyślać, co chciał mi przekazać, bo umilkł.

Mogłam przy nim być i wspierać Marcella w trudnych chwilach. O nic innego nie prosił, niczego nie chciał. Oprócz chwil, które spędzaliśmy w swoim towarzystwie w sypialni. Wówczas istnieliśmy tylko my i nasze drżące pożądaniem ciała, troski i cała reszta, wszelkie troski znikały.

Wiadomość o powrocie do Nowego Yorku przyjęłam ze spokojem i ulgą, ponieważ pragnęłam znowu poczuć przynależność do znajomego otoczenia, które było mi bliskie i wiedziałam, czego mogę się po nim spodziewać. Do miejsca, które znam, które łączyło w sobie zarówno dobre i złe wspomnienia.

Życie z Marcellem nigdy nie było  nudne ani przewidywalne.

– O czym myślisz, Marcello? – zapytałam mężczyznę, którego miałam wkrótce poślubić, a który krążył po apartamencie jak  ranny lew po klatce.

– Być może o różnych sprawach - powiedział i lekko wzruszył swymi ramionami, ale przestał chodzić po pomieszczeniu i posłusznie usiadł na najbliższym krześle. – Poprosiłaś, jak widzę, kogoś o pomoc wpakowaniu naszych walizek, toteż nie mam się do czego przyczepić! Musiałem czymś zająć myśli, bo bym zwariował.

Nie byłam pewna, czy sobie ze mnie żartował, czy mówił poważnie. Nie przejmowałam się tym jednak zbytnio, przynajmniej jeszcze nie teraz, gdyż  on taki zawsze był, odkąd spotkaliśmy się po raz pierwszy.

– Owszem. – Potwierdziłam, mając na myśli pakowanie bagaży. – Carlosa w pobliżu nie było, a że zostawiłeś otwarty apartament, mogłam poprosić pracownika hotelu o pomoc.

– Dziękuję, kochanie. – Marcello błądził gdzieś myślami, umykając przede mną wzrokiem.

Uznałam, iż nadeszła odpowiednia pora, by wziąć byka za rogi i kuć żelazo, póki gorące. Jak miałam mu bowiem pomóc, jeśli nie znałam przyczyny smutku Marcella?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro