24
– Coś ciebie gnębi, Marcello? – Pogładziłam swą dłonią jego policzek.
Pamiętałam przecież, że ten drobny gest zawsze go trochę uspokajał. Ale nie w tym momencie.
– Mam swoje problemy, gatta – odparł zdawkowo, próbując mnie zbyć. – Nie powinnaś się nimi przejmować.
– Ale, przecież widzę ... – zaczęłam, lecz znów mi przerwał.
Pomyślałam, że wkrótce wejdzie mu to w nawyk, jeśli się nie opanuje.
– Poczekasz chwilę? – zapytał mnie Marcello. – Muszę gdzieś zadzwonić. Nigdzie nie odchodź, ok? – Wyrzucił z siebie kilka zdań z prędkością światła, po czym zniknął w przedpokoju.
Zaczęłam podsłuchiwać. Niby wiedziałam to nie w porządku wobec Marcella, ale instykt podpowiadał mi zupełnie coś innego. Do moich uszu docierały jedynie strzępki zdań, pojedyncze słowa, takie jak: „nie mogę", „nie powinienem" i (kxxx) „kocham inną". Kurde, co on nawijał i z kim???
Może on miał na boku inną, a ja byłam na tyle głupia i naiwna, żeby wierzyć w każde słowo Marcella? Niepokoił mnie przebieg rozmowy. Czego nie chciał i kim była ta inna, którą rzekomo kochał Marcello?
Ja czy Elisabeth? A może jeszcze jakaś naiwniaczka, kolejna z szeregu kochanek Marcella di Ferro?
Usłyszałam kliknięcie w smartfonie Marcella, oznaczające zakończenie połączenia. Mój facet wrócił do głównej części apartamentu, gdzie na niego czekałam, ale nie wyglądał na uszczęśliwionego po odbyciu kłopotliwej rozmowy. W jego oczach znów czaił się gniew, a twarz nabrała nieprzyjaznego wyrazu. Studiowaliśmy nasze oblicza w milczeniu, przerzucając się spojrzeniami.
– Marcello? – Pierwsza postanowiłam przerwać ciszę, która zalęgła się między nami. – Porozmawiaj ze mną, proszę. Sam mówiłeś, jak ważna jest szczera rozmowa w poznawaniu drugiego człowieka. Co się stało?
– Nie chcesz wiedzieć – odpowiedział, odwracając się do mnie plecami i oparł dłonie o parapet, na którym stało kilka roślin doniczkowych.
– Nie chcę? – powtórzyłam ze zdziwieniem jego własne słowa, gdyż zamierzałam wydobyć z niego prawdę, choćby miałaby to być ostatnia rzecz w moim życiu. – Czy gorzka prawda nie jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo? Po co mamy stąpać po niepewnym gruncie?
– Chodzenie po bagnach wciąga. – Znowu mówił zagadkami, nienawidziłam tej jego cechy charakteru.
Wyprostował się, lecz nadal na mnie nie patrzył. Powiódł wzrokiem po tym, co znajdowało się za oknem. Podeszłam do Marcella, i objęłam go w pasie. Pomogło tyle, że wreszcie odwrócił się do mnie. Ale jego spojrzenie było dziwnie puste i bezosobowe.
– Przepraszam. – Wyswobodził się z moich objęć i jeszcze raz powtórzył to samo zdanie. – To nie powinno się wydarzyć.
– O czym ty pieprzysz, di Ferro?! – Podniosłam swój ton głosu, nie rozumiałam bowiem zachowania mężczyzny, który stał przede mną. – I do czego zmierzasz, do cholery?
– Muszę zwrócić tobie wolność – odparł tak cicho, że ledwo go słyszałam. – Nie możemy być dłużej razem, bardzo mi przykro.
– Tobie jest przykro, draniu jeden?? – Wycedziłam powoli, patrząc mu prosto w oczy. – Można by pomyśleć, że ... Że próbujesz się wykręcić sianem! Znalazłeś sobie taką, co ... Dlaczego nic nie mówisz, Marcello?
– Bo to prawda – odrzekł mi Marcello. – Za pięć miesięcy zostanę ojcem. Ja i ...
– Elisabeth. – Weszłam mu w słowo, a mężczyzna nie zaprzeczył. – Puściłeś się z tą zdzirą i przez cały czas mnie oszukiwałeś? Ty cholerny sukinsynu!
Walczyłam z łzami, które napływały do moich oczu, a gdy di Ferro próbował mnie przytulić, zwyczajnie go od siebie odepchnęłam, dodając kilka epitetów pod jego adresem.
– Nic już nie mów, ty dwulicowy oszuście – syknęłam, gdy zauważyłam, że otwiera usta, by coś dodać.
Zapewne kolejne kłamstwo na swoją obronę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro