17. Nawet nie wiesz ile nieszczęść mogę ci wyrządzić kubkiem.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w środku nocy słysząc niewyraźne szepty za swoimi plecami. Na początku pomyślałam, iż to wszystko to jedynie mój sen, jednak z każdym wypowiedzianym słowem przez nieznajomego zdawałam sobie sprawę, że to się dzieje naprawdę.

Ktoś się włamał.

Cicho wypuściłam powietrze z płuc, słysząc jedynie moje szybkie bicie serca. Jeżeli po raz kolejny nie zamknęłam drzwi na noc, to po prostu się ukatrupie. Jak najdelikatniej dotknęłam płatka mojego ucha, za który łapię zawsze gdy się stresuję, a powiedzmy sobie szczerze - raczej nikt nie włamuje ci się do mieszkania codziennie rano, kiedy ty sobie smacznie śpisz. Starając wyostrzyć sobie swoją pamięć i zapamiętać dokładne ułożenie rzeczy w moim pokoju, myślałam tylko o tym kim jest ten nieznajomy. A może jest ich kilka? Cholera.

Z walącym sercem, nie myśląc długo odwróciłam się, łapiąc za mój kubek po herbacie, w którym na moje nieszczęście znajdowało się jeszcze trochę napoju, który wylądował na materacu i kosmyku moich włosów, jednak teraz się tym nie przejmowałam. Rozgladałam się po moim ciemnym pokoju, kiedy zauważyłam pewną postać, stojącą tuż obok mnie.

— Nie mam pojęcia co zamierzałaś zrobić z tym kubkiem, ale lepiej go odłóż i wstawaj. — usłyszałam ten kpiący i zachrypnięty głos, który poznałabym nawet z kilometra. Zack Powell.

— Nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłeś! Ugh! — jednym ruchem odwróciłam się w stronę ściany, a następnie zakopałam głęboko pod kołdrą. Jak mógł mi zrobić coś takiego? Wiem, że jest idiotą i ma chore pomysły, ale że aż tak?

— Serio po raz kolejny muszę to powtarzać? — naburmuszone westchnięcie dotarło do moich uszu, ale nie przejmowałam się nim teraz. Mam zamiar znowu pójść spać i nie myśleć o głupku, który stoi tuż za mną. Tak, to dobry plan. — Czemu zawsze musisz być tak nieznośna rano? — głos centralnie za mną zaczął mi trochę przeszkadzać, jednak nie mogłam się teraz złamać. O nie. — Długo tak jeszcze? I tak wiesz, że nie odpuszczę. — kiedy usłyszałam ciche skrzypnięcie łóżka koło moich nóg, poczułam nagły przypływ energii. Czy on usiadł obok mnie?

— Możesz tyle nie mówić, próbuję spać. — mówiłam obojętnie, gdy i tak wiedziałam, iż to za wiele nie da. No cóż, warto próbować.

— Jak chcesz spać to proszę bardzo. — brzmiał dość przekonująco, jak normalny człowiek. Coś tu poważnie nie gra. — Zostawię cię tutaj, a ty będziesz sobie smacznie spać. — co się stało z tym człowiekiem? Czy on właśnie coś odpuścił? Nie, to niemożliwe.

Zatracona w moich sprzecznych myślach, nagle usłyszałam kolejne skrzypnięcie łóżka, jednak tym razem był to inny gest niż na początku. Zack wstał z mojego legowiska, a następnie poszedł w stronę sofy Peggy. Co tu się właśnie dzieje? Jestem w ostrym szoku, iż Zack po raz pierwszy od kiedy w ogóle go znam coś odpuścił. To nawet dziwnie brzmi w moich ustach. Czy to jest możliwe? Nie sądzę. Dalej myśląc, iż Zack coś kombinuje, coraz dłużej nie słyszałam żadnych jego ruchów. Nawet na mnie nie patrzył. Mijało coraz więcej czasu, a ja zaczęłam wierzyć w to, że brunet naprawdę sobie odpuścił.

Szkoda tylko, że na próżno.

Jednym ruchem zielonooki położył się bardzo blisko mnie na łóżku. Za blisko. Jak poparzona wstałam z łóżka, chcąc nigdy nie widzieć tego człowieka na oczy.

— Ty poważny jesteś?! — mówiłam z dużym zarzutem, trzymając mój kubek na wyprostwanych rękach. Zack jedynie się śmiał z mojej reakcji, na co cicho warknęłam pod nosem. Wiem, że mogę teraz wyglądać komicznie, ale nie obchodziło mnie to. Teraz jedynie myślałam o tym, by Powell wreszcie sobie poszedł.

— Ciszej kochanie, bo obudzisz swoje sąsiadki. — przyłożył palec wskazujący do swoich ust, powstrzymując śmiech. Przewróciłam oczami, a później podeszłam do włącznika ze światłem, przez co mogłam go zobaczyć w pełnej okazałości. Miał na sobie swoje czarne nike'i oraz tego samego koloru dżinsy, a ciemnopomarańczowa bluza z małym napisem na środku wzbogacała o kolor jego stylizacje. Włosy zostawił w nieładzie, tak jak praktycznie codziennie. Wyglądał dobrze, tak jak zawsze. Nieważne czy założy najbrzydszy strój na świecie, bo i tak wieloma dziewczyną ugną się kolana na jego widok, i tego w nim nienawidziłam całym sercem.

— Nie mów do mnie kochanie. Mówiłam ci to już nie raz, a ty dalej mnie nie słuchasz. — wszystko mówiłam z powagą, odkładając swój kubek na szafkę. Jak z dzieckiem.

— Myszko, nie obchodzi mnie co mówisz na ten temat i tym bardziej to nie jest już ważne. Bierz swoje rzeczy i idziemy. — na samym końcu wypowiedzi uśmiechnął się sztucznie, co spowodowało moją jeszcze większą irytacje, dlatego postanowaiłam znowu złapać za mój kolorowy kubek i celować nim prosto w chłopaka.

— Jak tak chcesz się bawić, to prosze bardzo. Tylko pamiętaj, że to ja mam broń, misiu. — podkreśliłam ostatnie słowo, by usłyszał je dobrze i wyraźnie.

— Uważasz to coś jako broń? — podniósł jedną brew do góry, wskazując na moją szklankę.

— Tak, co w tym złego? Nawet nie wiesz ile nieszczęść mogę ci wyrzadzić kubkiem. — mówiłam wszystko z powagą, by zaczął się choć trochę bać. Nie no dobra, to nie wyjdzie, ale przynajmniej tym razem to ja się z nim podroczę.

— I tak nic byś mi nie zrobiła. — jego pewny siebie głos doprowadzał mnie do szału. Czemu zawsze musi mnie wkurzać?

— Oj uwierz, że mogłabym zrobić wiele.

— Ale teraz mówisz o kubku czy zmieniłaś temat na seks? Jakby wiesz, z tobą to zawsze i wszędzie. — patrzył się na mnie jak na idiotkę powstrzymując śmiech, ze swoim wzrokiem typu : ''i tak mam zawsze rację". Serio? Myśli o takich rzeczach w takiej sytuacji?

— Do tego to już na pewno nie dojdzie, szybciej bym kogoś zabiła. — przewróciłam oczami, bo czy on naprawdę zawsze musi się zachowywać jak dziecko w takich sytuacjach?

— Chcesz się założyć? — podniósł brwi i podszedł bliżej do mnie. Zadarłam głowę do góry, by ciągle patrzeć mu w oczy. To co robi w tym momencie jest wręcz idiotyczne.

— Zack, tak naiwna nie jestem. — uśmiechnęłam się cynicznie, chcąc podejść do mojego łóżka oraz dalej iść spać, jednak brunet był szybszy i złapał za mój nadgarstek, przez co po raz kolejny musiałam popatrzeć w jego zielone tęczówki.

— Widzę jak na ciebie działam, przeznaczenia nie oszukasz. — dalej ciągnął ten temat, będąc jak zawsze pewny swego. Naparawdę nie mam pojęcia kto go spłodził, ale żałuję tej osobie.

— Jesteś wielkim idiotą. — stanęłam na palcach, by być jeszcze bliżej jego twarzy i powiedzieć mu dobitnie te kilka słów. — Nie jestem taka jak każda dziewczyna, która od samego spojrzenia na ciebie chcę się z tobą przespać, a ty z nimi zapewne też. — dalej pewnie patrzyłam na jego twarz, czując powoli narastający ból. To strasznie głupie, ale przez chwilę poczułam się przez niego wykorzystywana. Czy tylko na tym mu zależy? Wiedziałam, iż nie powinnam go poznawać, jednak los chciał inaczej, co teraz nie wychodzi mi na dobre. Ta znajomość powinna być jak najszybciej zakończona, ale to wcale nie jest takie łatwe. Zaczęłam się do niego powoli przyzwyczajać, więc teraz bedzie już tylko ciężej. — Nie będą twoją laleczką do pieprzenia, z którą możesz robić co tylko zechcesz. Nie Zack. Nie znasz mnie i nie wiesz jaka jestem, dlatego teraz się nie wymądrzaj czego jesteś pewien a czego nie. Twoje zachowanie jest po prostu wredne, bo tego tematu akurat naprawdę nie lubię i tym bardziej nie powinieneś się tym interesować. To ja decyduję jakie podejmę decyzje w życiu, a nie ty za mnie. — widziałam jak drży mu szczęka, jednak nie wiedziałam dlaczego. Po raz kolejny widzę u niego ten gest, którego dalej nie potrafię rozszyfrować. Czy czuje teraz refleksje po moich słowach, czy może wręcz przeciwnie, jest na mnie wkurzony i zły? Tego nie wiem.

Zagryzłam wargę, a później ominęłam chłopaka. Bez problemu puścił moją rękę, za co w duszy mu podziękowałam, bo nie miałam zamiaru się z nim szarpać. Usiadłam na łóżku Peggy, a potem zakryłam twarz w dłoniach, gdy przypomniał mi się moment jeszcze z zielonego narodu, kiedy robiłam dokładnie to samo tuż przed tym, kiedy wybierałam do jakiego narodu chcę się dostać. Lekki uśmiech sam zaczął cisnąć się na moją buzię, mimo że w tamtym czasie przeżywałam z tego powodu istną traumę. Westchnęłam, a później podparłam się na dłoniach z tyłu materaca rudowłosej, którą tak bardzo chciałabym teraz przytulić.

A miałam nie robić głupich rzeczy.

— Naprawdę tak uważasz? — po dłuższej chwili milczenia odezwał się, jednak dalej był odwrócony w przeciwnym kierunku do mnie.

— Zack, każdy ma takie zdanie o tobie. — zlustrowałam wzrokiem jego plecy, czując małą satysfakcję z tego w jakim jest teraz stanie. Zawsze to on był usatysfakcjonowany tym, kiedy mówił coś, co mogło mnie zabolieć, dlatego teraz role się odwróciły.

— Więc ty automatycznie myślisz tak jak "każdy"? — odwrócił się do mnie, mając dłonie zaciśnięte w pięści. To raczej nie świadczy niczego dobrego. — Ze wszystkich tych osób, które tak uważają, to żadena z nich mnie tak naprawdę nie zna, dlatego to, iż popierasz ich zdanie świadczy o twojej desperacji. — drwiący i szyderczy uśmiech wkradł się na jego usta, za co chciałam go szczerze uderzyć. Nienawidzę, gdy wykrzywia swoją twarz w tego rodzaju grymasie, po prostu nienawidzę.

— To jaka jest prawda, oświeć mnie! — wyrzuciłam ręce do góry, będąc już totalnie zagubiona w tym temacie.

Czekałam na jego odpowiedź, głęboko patrząc w jego oczy, które wyrażały tylko i wyłącznie pustkę. Ta głęboka i ciemna zieleń, w której bezproblematycznie potrafiłam zatonąć, teraz była dla mnie totalnie nic niewarta. Była zakłamana. Zack ciągle mnie okłamywał, a ja zdąrzyłam się już tego wcześniej domyślić, jednak w tym momencie wszystko się potwierdziło.

— No właśnie, sam się już gubisz w swoich kłamstwach. — wręcz szepnęłam, dalej utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Nie byłam zdziwiona, ponieważ czegoś takiego mogłam się po nim spodziewać. Jedyne co jest dla mnie smutne, to to, że nawet kiedy odkryłam coś, co jest z nim związane, to on i tak zaczyna dalej kłamać prosto w żywe oczy, robiąc sobie jeszcze większy rachunek sumienia. — To nie ma sensu. — pokręciłam na boki głową, szybko ruszając w stronę drzwi, by choć na chwilę wyjść z tego pełnego emocji pokoju, jednak gdy dotknęłam już srebrnej klamki, poczułam ciepłe palce na moim przedramieniu, przez co znowu musiałam na niego spojrzeć. Naprawdę muszę stąd wyjść.

— Chcesz teraz ucieć? Morgan, tak nie rozwiązuje się problemów. — popatrzył się na mnie, mając dalej ten swój bezuczuciowy wzrok. Niedobrze mi.

— Dobrze, więc go rozwiążmy. — puściłam klamkę, krzyżując ręce na piersiach. — Jak chcesz to możesz się teraz zacząć tłumaczyć, pogrążając się w jeszcze większych kłamstwach, ale... — zaczęłam mówić, jednak niestety nie dane było mi dokończyć.

— Lea, kurwa, czemu ty jesteś tak irytująca? — wręcz warknął z zaciśniętymi zębami, po czym wziął z szafki nocnej mój telefon, a następnie podszedł do mojej szafy i wyjął długą, czarną bluzę. Przez nasze kłótnie sama już zapomniałam, iż właściwie to przez cały czas sterczałam przed nim z piżamie. Automatycznie zaczęłam obejmować się za swoje ramiona, ponieważ to, że pokazywałam mu się w krótkich spodenkach i zwykłym t-shirt'cie nie było za mądre z mojej strony.

Dalej będąc pogrążona moimi myślami, dokładnie przypatrywałam się każdemu ruchowi Zack'a, kiedy zdałam sobie sprawę, że wychodzimy. Super.

— Naprawdę zamierzasz teraz wyjść na dwór? — spytałam się, podnosząc głowę do góry. Ten człowiek jest naprawdę nieprzewidywalny.

— Jakoś kiedy ostatnio wstawałaś o czwartej, to nie byłaś temu aż tak przeciwna. — podniósł brew do góry rzucając mi do rąk moje rzeczy. — Ubierz się.

— Nie byłam temu wtedy bardzo przeciwna, ale to dlatego, bo w tamtym momencie nie kłóciłeś się ze mną o byle gówno i to ciągle. — prychnęłąm zakładając bluzę, która sięgała mi do trochę za moje krótkie spodenki. Odblokowałam wyświetlacz w telefonie, który aktualnie wskazywał godzinę szóstą. Jak miło.

— Chodź już. — bez wahania wypchnął mnie za drzwi, przy okazji zamykając je na klucz. Kiedy on go wziął do ręki? — Nigdzie cię nie porwę, nie musisz się martwić. — popatrzył na mnie z litością, tak jak wtedy, kiedy jakieś dwa tygodnie temu jechaliśmy razem jego samochodem.

— Już idę. — westchnęłam, kierując się prosto do windy.

Przez całą drogę, nie miałam pojęcia gdzie idziemy, jednak wiedziałam, iż to "tajemnicze miejsce" musi być w pobliżu, ponieważ mimo wszystko nie jedziemy tam samochodem, a używamy do tego celu naszych nóg. Co chwilę sprawdzałam godzinę na telefonie, by wiedzieć, ile już idziemy po jakiś polach, których nigdy w życiu nie widziałam, dlatego niestety w razie czego nawet nie wiem gdzie uciekać. Wzdychałam zmęczona, kiedy brunet znowu zaczął mnie popędzać, że strasznie wolno chodzę, i że muszę dorównać mu kroku, bo to przecież wcale nie tak, że przez cały czas starałam się to zrobić. No niestety nie mam kilometrowych nóg tak jak on i to, iż moje dwa lub trzy kroki to u niego jeden oczywiście o niczym nie świadczą.

Po tej długiej podróży, która liczyła jakieś trzy kilometry, chociaż i tak miałam wrażenie, że miała przynajmniej dwadzieścia, dotarliśmy do celu. Przede mną stał sporych rozmiarów budynek, który wygladał na opuszczony. Spokojnie ktoś mógłby nagrać tu jakiś horror, ponieważ cała budowla miała dość straszny klimat. Porozbijane okna, zdarta farba ze ścian i rozpadający się dach, robiły bardzo dużo. Bez dłuższego zastanowienia ruszyłam do środka, idąc tuż za chłopakiem. W środku wszystko wygladało podobnie jak na zewnątrz, dlatego każdy krok stawiałam ostrożnie, bojąc się, iż za chwilę coś się pode mną załamie, a ja skończę w szpitalu, albo nawet gorzej. W końcu oboje usiedliśmy na drugim piętrze, a dokładniej na schodach, które najprawdopodobniej idąc w dół prowadziły do piwnicy, jednak tam nie miałam zamiaru wchodzić. Z tego miejsca miałam idealny widok na okno tuż przede mną, które ukazywało przepiękne, jasnoniebieskie niebo Concord, które właśnie budziło się do życia. I mimo, że byłam w tym momencie dość wkurzona na Zack'a, to byłam naprawdę ciekawa tego, co zamierzał mi powiedzieć. Cieszyłam się tą chwilą, bo mogłam podczas niej o wszystkim zapomnieć i napawać się obecnością zielonookiego chłopaka, który niestety wiele namieszał w moim życiu, jednak najgorsze w tym fakcie jest to, że chyba zaczęło mi się to podobać.

===

Przychodzę dzisiaj do was z siedemnastym rozdziałem Dream, w którym są praktycznie same dialogi, ale to chyba nie tak bardzo źle? Hah, mam taką nadzieję.

Do zobaczenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro