18. Powiedziałem za dużo, o wiele za dużo.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrywałam się w coraz to jasniejsze niebo, które totalnie mnie pochłonęło. Nie wiedziałam co dzieje się dookoła mnie, nie interesowało mnie to. Nie czułam zimna, mimo iż aktualnie siedziałam na chłodnym betonie w krótkiej piżamie i bluzie, która była jedyną nażutą, która mogła dać mi trochę ciepła, jednak i tak nie spełniała tej roli. Nie myślałam o tym, że obok mnie siedzi chłopak, mający ze mną naprawdę dziwną relację, wręcz czasami męczącą samą mnie. Nigdy nie wiedziałam co mnie z nim łączy, ale bałam się tego. Bałam się tego jak cholera. Bałam się, iż to co do niego poczuje zniszczy nas obojga, dlatego nie starałam się o tą znajomość. Często chciałam, by Zack po prostu zniknął z mojego życia, bo tak będzie łatwiej. Jednak czy w rzeczywistości tak by się stało? Myślę, że niestety nie. Znam go niedługo - zgadza się, lecz dwa miesiące w pełni mi wystarczyły, bym myślała o nim w każdej wolnej chwili, czego nienawidziłam całym sercem. Nawet nie wiem ile bym oddała, by był dla mnie obojętny. To niezwykle głupie, ponieważ każdemu naokoło wciskałam, iż brunet jest nikim dla mnie znaczącym, jednak w głębi duszy wiedziałam, że ten człowiek stał się dla mnie kimś więcej, niż tylko zwykłym przechodzniem z ulicy.

— Chyba odleciałaś. — prychnął prześmiewczo, nie spoglądając na mnie.

— Tak wyszło. — wzruszyłam ramionami, ziewając przy tym przy okazji. — Czemu mnie tu zabrałeś i co to w ogóle za miejsce? — ciągnęłam temat, który zaczeliśmy już wcześniej.

Przez chwilę nic nie słyszałam, żadnej odpowiedzi z jego strony, szeptu, niczego. Wiedziałam, że musiał o czymś myśleć, dlatego przekręciłam głowę w stronę jego zielonych oczu, wpatrujących się w nieznany mi punkt. Naprawdę nie mam pojęcia co ja właśnie robię o siódmej rano w jakimś opuszczonym budynku, który pierwszy raz widzę na oczy. Co ja mam z głową?

— Często przychodzę do tego miejsca, kiedy muszę o czymś pomyśleć. Wpatruję się w nasz niebieski naród zza rozbitych szyb, niekiedy nie wiedząc co zrobić ze sobą i z tym wszystkim.

— Co masz na myśli? — patrzyłam się na jego lewy profil, lekko przy tym drżąc z zimna. Na moje pytanie jedynie westchnął, czochrając sobie włosy.

— Nie podoba mi się to co dzieje się w naszym kraju, Lea. — odwrócił się w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam, że wreszcie ktoś popiera moje zdanie, które w tych czasach jest bardzo rzadko spotykane, albo wszyscy boją się do niego przyznać.

— Mi też nie Zack i nieważne ile bym oddała, by było inaczej, to i tak zawsze będziemy tkwić w tej klatce czterech typów osobowości, które niczego nas nie uczą. — taka była prawda. Na początku rządzący krajem obiecywali bardzo wiele, począwszy od lepszego systemu edukacji, a kończąc na lepszym samopoczuciu w danym narodzie. Przez całe życie czuję się w ten sposób źle, bo nigdy nie zaznałam prawdziwej wolności, którą sobie bardzo cenię, ale niestety nie mogę jej za nic dostać.

— Od zawsze chciałem to zmienić, dalej tego chcę. — stwierdził nagle, na co pokreciłam głową. — To brzmi nieosiągalnie i też takie jest, ale od kiedy pamiętam już o tym myślałem. Może sobie po prostu coś ubzdurałem, ale byłaby to chyba jedyna rzecz, która udałaby mi się w życiu gdybym tego dokonał.

Parsknęłam prześmiewczo, odwracając wzrok od oczu chłopaka. Naprawdę bawiło mnie to pragnienie Powell'a, które było do niego totalnie niepodobne. Wiele osób miało swoje marzenia, jednak wiadome jest to, że w większości są to rzeczy nierealne, co moim zdaniem wiąże się również z zachcianką Zack'a, chociaż nie ukrywam, że ja również wiele godzin spędziłam na myśleniu i zastanawianiu się nad tym tematem.

— Ja też mam marzenia, ma je każdy, ale jestem realistką. Nieważne co byś nie zrobił, ten kontynent nie da się przekonać na coś takiego, bojąc się, iż jeżeli odejdzie od starych zwyczajów czterech typów osobowości, to po prostu będzie z czasem już tylko gorzej, bo nikt nie będzie się mógł przyzwyczaić do nowego stylu życia. — mówiłam wszystko co leżało mi na sercu, patrząc się na kilka kawałków drewna, leżących na środku tego pomieszczenia.

— Może i jest to tylko moje głupie marzenie i pewnie nigdy go nie spełnię, jednak tyle ile przez nie przeszedłem powinno być chociaż trochę spłacone,więc chcę to po prostu zakończyć. — po jego wypowiedzi zapadła cisza, którą bałam się przerwać. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć na to wyznanie, którego powiem szczerze, że się nie spodziewałam. Co miał na myśli mówiąc wszystkie te słowa? Ma jakąś tajną armię, z którą pracuje nad destrukcją świata? Nie mam pojęcia, jednak jedno wiem, to zdanie dało mi bardzo wiele do myślenia.

— Co? — to słowo opisywało całą tą sytuacje. Nie wiedziałam co mogłabym jeszcze dodać, bo te dwie litery w zupełności wystarczą, by Zack teraz ciężko westchnął, cicho klnąc pod nosem, pewnie zdając sobie sprawę z tego, co właśnie mi powiedział.

— Dobra, zapomnij. — rzekł ponuro, opuszczając głowę w dół.

— Nie, jak zacząłeś już coś mówić, to chociaż dokończ, chcę wiedzieć o co ci chodzi, ponieważ brzmi serio ciekawie, więc proszę. — pokazałam gest dłonią, by kontynuował, patrząc się na jego gęste i ciemne włosy.

— Powiedziałem za dużo, o wiele za dużo. — jęknął cicho, masując dłońmi swoją twarz opuszczoną ku dole.

— Trudno, powiedz mi o co chodzi. — naciskałam, co nie bylo dobrym posunięciem z mojej strony, no ale cóż, ciekawośc wygrała.

Znowu milczał. Nie lubiłam tego, mimo że zawsze cisza była zazwyczaj dla mnie czymś neutralnym, to w tym momencie po prostu jej nienawidziłam. Dłużyła mi się niemiłosiernie, co doprowadzało mnie do coraz to większego szału. Wiem, iż to może być dla niego dość ciężke poukładać sobie wszystko w głowie, jednak naprawdę chciałam wiedzieć co on kombinuje.

— Kiedy byłem we wcześniejszym narodzie to razem z kolegą wpadliśmy na głupi plan, by w jakiś sposób powstrzymać politykę tego kraju. Tyle z tematu. — podniósł wreszcie głowę i na mnie spojrzał, ale ja nie czułam się usatysfakcjonowana. Czułam, że za tym stało coś jeszcze. Nie wiedziałam co to, jednak byłam pewna, iż Zack nie mówi w tym momencie całkowitej prawdy, a jedynie jej małą część, ale nie chciałam na niego już tak bardzo naciskać. Kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu, bo nie ukrywam, skrywa on wiele zagadek. — Wracajmy już. — nagle wstał, otrzepując swoje spodnie z różnych paproszków, po czym ja powtórzyłam ten gest.

— Okej. — odparłam, urywając rozmowę. Czułam między nami napiętą atmosferę, dlatego wyjście z tego opuszczonego, powiedziałabym że może nawet trochę przerażającego, budynku jest dobrym pomysłem.

Schodząc na dół po stromych schodach, postanowiłam sprawdzić, która jest godzina. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy, który pokazywał, że za kilka minut miała wybić ósma trzydzieści, więc od razu pomyślałam, iż warto byłoby pójść chociaż coś zjeść.

— Znasz tu jakieś dobre miejsca z jedzeniem? Jestem głodna. — zapytałam się bez wstydu chłopaka, próbując dorównać mu kroku.

— Znam niewiele knajp, ale możemy gdzieś pójść. — odparł neutralnie, odchrząkując. — Chcesz od razu gdzieś iść czy wolisz najpierw wrócić?

— Możemy najpierw wrócić do mojego akademika. Ubiorę na siebie chociaż coś cieplejszego od tego. — wskazałam na moje ubranie, na co zielonooki się ze mną zgodził.

Wracaliśmy do mojego mieszkania w ciszy, tylko co jakiś czas komentując otoczenie wokół nas, lub z kolei ja powtarzałam, jak bardzo jest mi zimno. Mimo wszytsko, droga powrotna wydawała mi się być krótsza od wcześniejszej, z czego się cieszyłam, ponieważ jeszcze gdybym jeszcze chwilę dłużej stała na dworze, to moje nogi zamarzłyby na śmierć. W każdym razie, gdy już znaleźliśmy się pod drzwiami do mojego wspólnego pokoju z Peggy, to w prędkości światła chwyciłam za klucz i otworzyłam drzwi, po czym tak samo szybko wparowałam do środka. Od razu usiadłam na łóżku, trąc swoimi dłońmi o moje lodowate uda. Czuję, że będę chora.

— Aż tak ci zimno? — chłopak zaśmiał się pod nosem, spoglądając na mnie z góry, na co ja chłodno i ponuro popatrzyłam mu w oczy

— Gdybyś szedł jakieś dwadzieścia, albo nawet i więcej minut w samych, bardzo krótkich spodenkach na dworze, przy temperaturze około piętnastu stopni, co okej, może nie wydaje się być dużo, jednak przy pogodzie w Concord, to jest to naprawdę mało, to myślę, że byś mnie zrozumiał. — warknęłam w jego stronę, kierując się do mojej szafy, by jak najszybciej się przebrać. Nie chciałam zakładać na siebie niczego super wymyślnego, dlatego postanowiłam ubrać zwyczajne, czarne dresy. — Cholera. — przeklnęłam cicho do siebie zdając sobie sprawę, że swoje ciepłe spodnie mam na najwyższej półce, do której niestety, nie potrafię dosiągnąć stojąc tylko na podłodze. Bez zastanowienia podeszłam do mojego biurka, biorąc przy tym białe krzesło w ręce i chcąc najnormalniej w świecie podejść z nim do drewnianego mebla.

— Po co ci krzesło? — usłyszałam zza pleców głos chłopaka, na co westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę.

— Te szafy są naprawdę wysokie, a ja akurat trzymam na najwyższej półce swoje ciepłe ubrania, dlatego biorę krzesło, by je dosięgnąć. — uśmiechnęłam się krzywo, podchodząc do szafy z krzesłem, jednak kiedy już wchodziłam na siedzenie, obok mojej głowy pojawiła się ręka Zack'a, która zabrała mi z przed nosa pierwsze lepsze dwie pary dresów, z czego jedna sztuka z nich była tą, która chciałam na siebie założyć.

— Brawo, popisałeś się swoim wzrostem i jak wielką żyrafą jesteś, a teraz oddaj mi spodnie. — wystawiłam jedną rękę przed siebie, na co brunet jedyne cynicznie się uśmiechnął, podnosząc pary spodni wysoko ponad swoją głowę. — Nie wygłupiaj się i daj mi te dresy. — trzymałam na swoim, dalej czekając aż chłopak odda mi te ubrania, jednak ten nie wyglądał na takiego, który chciałby z łatwością podać mi je oddać. — Poważnie? Zack proszę cię, ogarnij się. — podeszłam do niego bliżej, na co on jedynie podniósł jedną brew do góry. — Czy możesz mi jak normalny człowiek dać te dresy do ręki? — pytałam się dalej, próbując po prostu nie wybuchnąć.

— Nie. — znowu się uśmiechnął, ziewając przy okazji. Warknęłam zła, zwężając przy tym złowrogo oczy, a następnie wspięłam się na palce i zaczęłam próbować wyrwać mu z ręki rzeczy. Po czasie postanowiłam również zacząć skakać ku jego boku, ponieważ to, iż sam chłopak "przy okazji" poruszał się po pokoju, jeszcze bardziej podnosząc swoją rękę w górę, mi nie pomagało. Ciągle skakałam coraz wyżej, dalej próbując schwytać obiema dłońmi ubranie, przez co byłam tak zapatrzona w górę i dresy, że nawet nie zauważyłam, kiedy Zack natknął się na łóżko Peggy, opadając na nie przypadkiem, a ja idąca za nim, wyladowałam wprost na jego ciele. Siedziałam na jego torsie ciężko dysząc i denerwując się przy okazji, w jak bardzo niekorzystnej sytuacji teraz byliśmy. Widziałam w jego oczach duże zdziwienie, gdy w tym samym momencie podpierał się łokciami o tył materaca. Naprawdę nie wiedziałam co zrobić w tej sytuacji, więc postanowiłam zdjąć rekę z jego klatki piersiowej, o którą nieświadomie się opierałam, jednak brunet szybko złapał mnie jedną dłonią za polik, a drugą za talię, wpijając się w moje usta. Po raz kolejny posmakowałam jego warg widząc, że nie powinnam tego robić. Byłam totalnie trzeźwa, dlatego moja podświadomość nie będzie mogła sama się usprawiedliwiać, iż to nie była moja wina i wcale nie chciałam się z nim całować. Ale kogo ja oszukam? Chciałam tego. Naprawdę tego chciałam, bo jego usta zawsze smakowały tak samo dobrze, a ja nie potrafiłam się od nich odczepić, jednak po czasie musiałam to zrobić. Lekko odsunęłam swoją głowę do tyłu, cicho szepcząc "nie powinniśmy tego robić", a następnie siadając po drugiej stronie materaca, koło jego nóg. Westchnęłam cicho, a później spojrzałam na twarz chłopaka, który z przerażeniem patrzył się na drzwi wejściowe, dlatego automatycznie i ja w tę stronę spojrzałam. I był to najgorszy błąd jaki popełniłam. W progu drzwi stała osoba, której za nic bym się nie spodziewała, że właśnie tu będzie, a jednak była, co oznaczało mój koniec.

===

Hej wam :) Od razu mówię, że tak wiem, ten rozdział jest dość chaotyczny i krótki, no ale tak jakoś wyszło. Po za tym, to nie mam za bardzo co wam do powiedzienia, dlatego do zobaczenia w kolejnej części Dream c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro