19. Nie wiem czy to dobry pomysł.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez około minutę gapiłam się na brązową czuprynę chłopaka, który właśnie stał w progu drzwi. Nie wierzyłam własnym oczom, że widzę osobę, z którą nie miałam kontaktu przez pełne dwa miesiące. W tym momencie chciało mi się jedynie płakać, by choć trochę wylać z siebie moich aktualnych uczuć, będących teraz burzą zaniepokojenia. Kiedyś widząc tą osobę nie czułam żadnych negatywnych ani sprzecznych emocji, zawsze odczuwałam spokój lub ukojenie, co totalnie nie równa się z tym, co odczuwam aktualnie. Turkusowe tęczówki wpatrywały się ze złością i zdziwnieniem w miejsce tuż koło mnie, czyli domyślam się, iż chłopak złapał kontakt wzrokowy z Zack'iem.

Jest bardzo źle.

Z przerażniem odwróciłam głowę w stronę zielonych zierenic Powell'a, który ze zszokowaniem, a zarazem z kamienną twarzą patrzył się na mojego brata. Szturchnęłam go lekko w ramię, przez co automatycznie popatrzył się na mnie, dlatego bez użycia słów mogłam mu przekazać, by wyszedł z tego pokoju przynajmniej na chwilę. Byłam wręcz zaskoczona tym, jak Zack bez ani jednego słowa opuścił pokój, przez chwile jeszcze patrząc się na Brian'a. Był od niego wyższy o około siedem centymetrów, dlatego mój brat mógł czuć się przy zielonookim jak przy osobie o wiele silniejszej i groźniejszej, jednak nie. To niebieskooki górował pomiędzy tą dwójką, mając kipiącą od złości twarz i zaciśnięte dłonie w pięści, dlatego brunet widząc to, bez słowa wyszedł z tego pełnego emocji pomieszczenia. Ja w tym czasie z nerwów zaczęłam masować swój płatek ucha, wbijając boleśnie do niego moje dość długie paznokcie. Brian zamknął drzwi wejściowe, tym razem wypalając wzrokiem dziury w mojej głowie, na co ja mało skutecznie odwracałam wzrok od jego osoby, przeskakując spojrzeniem na wszystkie meble jakie posiadam. Wiedziałam, że ta chwila nie potrwa długo, ponieważ w pewnym momencie chłopak zmusi mnie do patrzenia w jego, dla mnie teraz, przerażające oczy, ale starałam się jeszcze choć przez chwilę dać sobie wszystko poukładać w głowie, bo gdybym na niego popatrzyła, z pewnością nie byłabym w stanie niczego z siebie wydusić.

— Od kiedy jesteście razem? — jego głos był inny, jakby niższy. Zawsze zwracał się do mnie w ten sposób, kiedy się złościł, czego oczywiście nigdy nie mógł pokazywać fizycznie, bo jak każdy wie, jest to niedopuszcalne w zielonym narodzie, jednak dlatego, że znam Brian'a nie od dzisiaj, to wiem, iż jest na mnie wściekły.

— Nie jesteśmy razem. — wydukałam z siebie, wlepiając wzrok w podłogę. Na moje słowa chłopak parsknął śmiechem tak głośno, iż jestem pewna, że przynajmniej połowa tego piętra właśnie się obudziła.

— Nie jesteście razem? — spytał się sarkastycznie, na co poczułam, iż muszę spojrzeć mu w oczy, by pokazać, że nie kłamię, ale niewiele mi to dało. — Więc w jaki sposób wytłumaczysz to, że przed chwilą prawie pieprzyłaś się z tym gościem? — powiedział bardzo niespokojnym głosem, jednak nie uniósł się. Mimo tego czułam, iż gdyby mógł, to wykrzyczałby te słowa na całe gardło i rozszarpał mnie jak i Zack'a na strzępy.

Miał racje. Mimo, że nie byliśmy parą z zielonookim, to sytuacja w której znaleźliśmy się kilka minut wcześniej, była na tyle niekorzystna, iż wyglądało to jak wyglądało. Tym bardziej, całowaliśmy się, co zazwyczaj robią osoby w sobie zakochane, a my takimi nie byliśmy. Sama nie wiem co do niego czuję, ale zdałam sobie sprawę, że to co robimy z brunetem jest tak bezsensowne i głupie, iż ja sama czuję się przez to źle. I jest to niezwykle smutne, bo takie osoby jak on, zazwyczaj chcą po prostu zaliczyć kolejną laskę, nie zważając na jej uczucia czy nawet stan psychiczny, bo nie oszukujmy się, niektóre dziewczyny potrafią zabić wszytskich naokoło dla swojego "wybranka".

— Wiem jak to wyglądało, ale uwierz mi, do niczego nie doszło. — mówiłam szczerze, zwyczajnym tonem, jednak bardzo ciężko było mi się pozbyć drżenia mojej mowy. Po chwili postanowiłam wstać z łóżka i podejść bliżej do brata. Dalej wyglądał tak samo, opiekuńczo a zarazem odważnie. Brian zawsze był pewnym siebie człowiekiem, przy którego boku w każdym momencie czułam się bezpiecznie, czego niestety nie odczuwałm teraz. Jest mi niezwykle głupio przez ten incydent i sama nie wiem co mam mu jeszcze powiedzieć, by uwierzył mi na słowo.

— Mam ci uwierzyć? Lea, wiem co widziałem i ty sama zdajesz sobie sprawę z tego, co tu zaszło, więc przestań się wreszcie bronić wymówkami i przyznaj mi rację. — zauważyłam jak mój brat zaciska swoje dłonie w pięści, co zadziałało na mnie kolejną dawką stresu, z którym od zawsze miałam problem, bo nigdy jeszcze nie znalazłam sposobu, by sobie z nim poradzić, co za każdym razem wyniszcza mnie jeszcze bardziej od środka.

— Brian... — zaniemówiłam na chwilę, ponieważ język ugrzązł mi gdzieś w gardle, dlatego szybko przełknęłam ślinę oraz stanęłam jeszcze bliżej brązowowłosego. — To nie są wymówki, nic takiego o czym pewnie teraz myślisz nie miało miejsca i nigdy nie będzie miało, ja po prostu... — po raz kolejny nie dokończyłam zdania, ponieważ nie dałam rady. Opuściłam moją głowę w dół i zaczęłam wypuszczać głośno powietrze z płuc. — Sama nie wiem czemu to wszystko się tak potoczyło, ale byłam głupia. — na chwilę przerwałam, by podnieść głowę i popatrzeć w oczy Brian'owi. — Byłam niezwykle głupia i teraz nie zmienię tego, co się wydarzyło, ale wiedz, że zdaję sobie sparwę z konsekwencji jakie mogłyby się ciągnąć za tym incydentem, dlatego ja sama już nie wiem co myślałam sobie w tamtym momencie. — westchnęłam, chcąc już nie brnąć dalej w ten temat.

Niebieskooki przez długi czas nie odpowiadał, a tylko wpatrywał się w moją sylwetkę, co chyba trochę go uspokajało, bo z sekundy na sekundę wyglądał coraz bardziej pogodnie, chociaż to chyba jeszcze za dużo powiedziane. Wiedziałam, iż nie był zadowolony z mojego zachowania, co i ja popieram, ponieważ zachowałam się naprawdę źle, przez co teraz będą mnie pewnie ścigać wyrzuty sumienia, ale tak już musi być. Zasłużyłam sobie na to.

— Nie chcę się z tobą kłócić Lea, ale uważaj na niego, proszę cię. — złapał mnie swoimi silnymi dłońmi za ramiona, dlatego automatycznie poczułam się jak w domu, co niestety nie pod każdym aspektem było dobre. — Ten chłopak nie wygląda na w stu procentach bezpieczną osobę, więc błagam cię, przestrzegaj tych chorych zasad narodów i nie związuj się z nim, bo mimo to, że ja sam czasami mam gdzieś te wszystkie regułki, to w tym wypadku mówię poważnie. Nie chcę teraz wyjść na nad nadopiekuńczego brata, a jedynie chcę, żebyś wiedziała, że to może się źle skończyć. A naprawdę nie chciałbym, by coś ci się stało. — patrzył się na mnie ostrym wzrokiem, co oznaczało, że naprawdę mu na mnie zależy, czemu się nie dziwiłam. To naturalne, iż nie chce mnie stracić, bo jestem jego siostrą, gdzie oczywiście nie zawsze byliśmy dla siebie niezwykle mili, ale musimy sobie pomagać i dbać o siebie nawzajem. Ja sama gdybym była postawiona w podobnej sytuacji, tylko z drugiej strony gdyby to Brian robił takie rzeczy z totalnie obcą mi dziewczyną, to jestem pewna, że zareagowałabym w dokładnie taki sam sposób, albo nawet i gorzej.

— Rozumiem to. — niemal szepnęłam, bo poczułam, iż powinnam teraz mówić cicho, w porównaniu z tym, jak wcześniej na siebie krzyczeliśmy, by dać samej sobie do zrozumienia, że już wszystko będzie dobrze. Mimo to, iż wszystko jest już między nami w normie, to nie miałam ochoty dalej ciągnąć tego uciążliwego tematu, dlatego z pierwszą lepszą chwilą postanowiłam go zmienić, byśmy oboje zapomnieli o wcześniejszych zdarzeniach. — Czemu tu przyjechałeś? — na moje pytanie chłopak jedynie westchnął, puszcając moje ramiona.

— Po tym kiedy wybrałaś niebieski naród zamiast zielonego tata zaczął być bardziej surowy dla matki. — przeczesał palcami swoje włosy do tyłu, a ja w tym czasie zaczełam szybciej oddychać, gdy usłyszałam jego słowa. — Ja jak zawsze staram się ją chronic przed nim, ale czasami nie daję już rady... — pod koniec zadnia zaczął załamywać mu się głos, dlatego bez zastanowienia szybko go przytuliłam, by dać mu trochę otuchy.  — Jest mi ciężko Lea.  —mówił smutnym tonem, przez co mi samej zaczęło krajać się serce na strzępy.

— Będzie dobrze. — uspokajałam go, sunąc rękę w górę i w dół po jego plecach. Myślę, że każdy na pierwszy żut oka dostrzegłby, iż ten chłopak przeżył bardzo wiele w swoim, jak narazie, szesnastoletnim życiu, co jest tak bardzo wymęczające. Często człowiek po tego typu zdarzeniach bardzo podupada na swojej psychice, dlatego to, iż Brian jeszcze sie jakoś trzyma, mówi wiele o tym, jak bardzo silny jest ten nastolatek.

— Dziękuję, Lea. — szepnął mi prosto do ucha, a zaraz potem oderwał się od naszego ucisku i uśmiechnął się do mnie lekko, co od razu odwzajemniłam. Jest mi teraz niezwykle przykro, iż po tym, kiedy opuściłam moją rodzinę praktycznie nic się nie zmieniło, bo szczerze mówiąc liczyłam na poprawę sytuacji w naszym domu.

— Chcę kiedyś do was przyjechać. — stwierdziłam nagle, przez co mój brat usiadł na moim łóżku z kwaśną miną.

— Nie wiem czy to dobry pomysł. — powiedział od razu, na co ja pokręciłam głową na boki.

— Brian, wszystko będzie okej, rozumiesz? — popatrzyłam mu w oczy, a on niechętnie mi przytaknął. — Trochę się za wami stęskniłam. — zaśmiałam się, na co chłopak przewrócił oczami i znowu podszedł do mnie, dlatego musiałam zadrzeć brodę trochę do góry, ponieważ nie oszukujmy się, brązowowłosy przerósł mnie już jakieś trzy lub cztery lata temu. — Dobra, skończmy już ten temat i rozerwijmy się, pokażę ci trochę tą okolicę. — mówiąc to zaczęłam zakładać długie spodnie i jakąś bluzę, a potem bez pytania pociągnęłam niebieskookiego za drzwi, chwytając przy okazji klucze do mieszkania. Przez chwilę miałam małe obawy co do tego, iż za wejściem spotkam Zack'a, jednak na szczęście go tu nie było, ale coś czuję, że będę musiała mu się potem ze wszystkiego tłumaczyć

===

O jeju, trochę mnie tu nie było, heh. Teraz były te całe święta, nowy rok, jeszcze w między czasie już zaczynanie trochę poprawiania tych ocen w szkole i ugh, to wszystko tak się nagłowiło, że niestety nie miałam czasu na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że następną część wstawię wam wcześniej, bo na prawdę kocham to co robię, a takie momenty, gdzie totalnie nie mam akurat na to czasu serio są dla mnie słabe.

No dobra, już się tak nie rozpisuję i kończę, do zobaczenia w następnym rozdziale <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro