21. Od kiedy on się stał taki opiekuńczy?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Była około szósta nad ranem, a ja właśnie jechałam samochodem z Zack'iem w stronę mojego akademika. Całą noc spędziłam razem z brunetem rozmawiając o totalnych pierdołach i patrząc się na parking przy dworcu kolejowym, w którym to pożegnałam się z moim bratem chwilę przed jego wyjazdem do Redwood City. Naprawdę szczerze nienawidzę tego miasta i to nie tylko dlatego, że w nim się wychowałam i żyłam, kiedy byłam jeszcze w zielonym narodzie, ale dlatego, że nigdy nie przekroczyłam progu tego miejsca, aż do momentu, kiedy skończyłam siedemnaście lat. Tak naprawdę to nie chodzi mi o to, że nigdy nie wyjechałam za granicę kraju, a o to, że mieszkam od urodzenia w Kalifornii, a wiem o niej praktycznie tyle co nic. Jakby okej, czasami w podręcznikach szkolnych od geografii czy historii było coś napisane o stanie, w którym mieszkam, ale nigdy nie widziałam na żywo większych miast Kalifornii, a jedynie przez tak długi czas byłam zamknięta w czterech ścianach Redwood City. Teraz to, iż mam aktualnie akademik w Concord jest dla mnie i tak dużą podróżą. Bo może i między tymi dwoma miastami jest około dwadzieścia minut drogi, to i tak dla mnie to coś. Zawsze chciałam sobie pozwiedzać trochę świata, co w zasadzie mogę teraz zrobić w praktycznie każdym momencie, ale jak na razie się na to nie odważyłam. Sama droga do Concord była dla mnie bardzo stresująca, chociaż od tak dawna chciałam się wyrwać z mojego rodzinnego miasta. W zielonym narodzie byłam bardzo zakożeniona, chociaż szczerze nie lubiłam tego narodu. Tak samo było i z Redwood City. Mimo że to miasto kojarzyło mi się okropnie i zawsze było miejscem, z którego jako pierwsza bym się wyrwała, to ciężkie było dla mnie nagłe przeprowadzenie się do innego miasta. To było czymś nowym dla mnie, innym. Dlatego właśnie się tego bałam. Jednak z biegu czasu zauważyłam, że ta wyprowadzka dała mi bardzo wiele i nigdy nie zmieniłabym mojego wyboru. Zostawienie swojej przeszłości i rozpoczęcie nowego rozdziału w moim życiu było nieodłącznym elementem każdego człowieka, więc cieszę się, że mogłam rozpocząć wreszcie "nowe życie".

— Kurwa, Lea, słuchasz mnie w ogóle? — koło mojej głowy usłyszałam niski głos Zack'a, który siedział na miejscu kierowcy w swoim samochodzie.

— Co? Nie. — odpowiedziałam szczerze wzruszając ramionami, na co on jedynie przewrócił oczami.

— Wysiadka. — mruknął w moją stronę, sięgając swoją ręką tuż za moim ramieniem, by zapewne otworzyć drzwi auta od mojej strony, jednak na chwilę się zatrzymał. — Jak teraz otworzę te drzwi to spadniesz na beton. — przybliżył się do mnie, a ja tylko patrzyłam się w jego nadzwyczaj pochłaniające, zielone oczy. Może byłam na to za zmęczona, bo praktycznie nie słyszałam co mówi do mnie Powell, w zasadzie to średnio mnie to interesowało w tym momencie. — Totalnie nie kontaktujesz dzisiaj. — prychnął prześmiewczo, na co wreszcie się obudziłam i już chciałam przestać się opierać o wejście Corvette, ale dokładnie w tym samym momencie brunet otworzył drzwi samochodu, przez co od razu zaczęłam panikować i cicho piszczeć. Na szczęście zielonooki złapał mnie w talii, kiedy prawie dotykałam głową o asfalt.

— Zabiję cię. — wysyczałam z zaciśniętymi zębami, opierając się rękami o chodnik w akompaniamencie jego gorzkiego śmiechu. Automatycznie chciałam znowu podnieść się do siadu i usiąść na swoim miejscu w aucie, jednak Zack w bardzo łatwy sposób mi to uniemożliwił, przez trzymanie mnie obiema rękami w pasie. Po prostu go rozszarpię za chwilę.

— Obudziłaś się wreszcie. — parsknął podle, na co warknęłam w jego stronę.

— Po prostu odkrycie roku. — prychnęłam zła, po czym złapałam się jedną ręką za bok drzwi samochodu. — Pomóż mi wstać.

— Niby czemu? Mi tak wygodnie. — stwierdził nagle, przez co miałam ochotę go bardzo mocno uderzyć w twarz.

— Nie będziesz musiał mnie chociaż dźwigać.

— Nie jesteś taka ciężka, więc nie jest trudno Cię utrzymać. — sarknął, po czym postawił sobie moje nogi na jego kolanach.

— Zaaack. — przedłużyłam, patrząc się na niego jak na idiotę.

— Leaaa. — powtórzył po mnie udając mój głos, no świetnie.

— Chcę iść do akademika, jestem serio zmęczona. — stwierdziłam, przymykając lekko powieki.

— No niech będzie. — jednym ruchem zarzucił moją rękę na swoją szyję, dlatego moja druga dłoń automatycznie poszła za tą pierwszą. Powoli podnosił moje ciało, czym jeszcze bardziej zbliżałam się do niego, aż w końcu usiadłam mu na kolanach. Ciągle utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, a kiedy posadził mnie na jego nogach, to przeniosłam swoją rękę na jego klatkę piersiową, by nie oprzeć się na nim całościowo. Przełknęłam ślinę, czując bliskość jaką mamy między sobą i wcale nie chciałam tego przerywać, mimo że było to bardzo ryzykowne. Po dłuższym czasie naszego kontaktu wzrokowego, postanowiłam się przełamać i szybkim ruchem wpiłam się w jego usta. Jak zawsze całował świetnie, dokładnie w taki sposób, któremu nie potrafię się oprzeć. Zawsze robi to agresywnie, a zarazem przyjemnie. Podgryzłam jego dolną wargę, przekładając jedną rękę z szyi, na jego lekko kręcone włosy. Nasze usta były ze sobą złączone przez bardzo długi czas, a zapach jego miętowych perfum wraz z połączeniem świeżo wypitej kawy drażnił moje nozdrza. Jedna z rąk Zack'a wylądowałą na moim pośladku, ale nie przejmowałam się tym teraz. Teraz nic się nie liczyło, a tylko my dwoje. Naprawdę bardzo nie chciałam przerywać tej sytuacji, ale kiedy usłyszałam, że jakiś samochód jedzie tuż na drodze koło nas, to od razu z kolan bruneta przeskoczyłam na miejsce kierowcy, by tylko osoba w aucie obok nas nie zauważyła. Po za tym, mógł być to jeden z nauczycieli lub uczniów, dlatego tym bardziej nie chciałam by nas na tym przyłapano.

Po kilku dłuższych sekundach, kiedy czarne BMW odjechało wystarczająco daleko, popatrzyłam na Powell'a, którego mina była teraz obojętna, totalnie bezuczuciowa, dokładnie taka, jaką miał praktycznie zawsze. Bez dłuższego zastanowienia wysiadłam z niebieskiej Corvette, okrążając ją naokoło i chcąc iść do wejścia internatu, jednak zatrzymała mnie dłoń Zack'a na moim łokciu.

— Chciałaś iść bez pożegnania? — podniósł jedną brew do góry, na co uniosłam kącik ust do góry. — Wyśpij się, myszko. — na jego ostatnie słowo prychnęłam prześmieczo, jednak nie ukrywam, że było to naprawdę słodkie.

— Dobrze, kochanie. — podkreśliłam swoje ostatnie słowo, co zaskutkowało tym razem jego podniesienie kącików ust do góry. Bez dłuższego przedłużania pociągnęłam lekko za moją rękę, dlatego brunet póścił mój łokieć, a ja mogłam iść prosto do mojego małego mieszkanka.

Pokonywałam kolejne stopnie schodów na górę, aż wreszcie trafiłam we właściwą alejkę pokoi. lustrowałam wzrokiem numery różnych mieszkań, aż w końcu znalazłam moje. Mieszkanie 115a. Uśmiechnęłam sie lekko, po czym weszłam do środka, od razu zamykając na klucz drzwi za sobą.

— Jezus jesteś już. — usłyszałam głos Peggy za plecami, która najprawdopodobniej wstała właśnie z łóżka. — Gdzie ty byłaś? — jej troskliwy głos doszedł do moich uszu, dlatego od razu się odwróciłam w jej stronę, a już po chwili tkwiłam w szczelnym uścisku z jej strony, który od razu oddałam.

— Peggy? Co ty tu robisz? — przytulając rudowłosą delikatnie klepałam ją po plecach.

— Wróciłam wcześniej, w zasadzie... — w tym momencie oderwałą się ode mnie na chwilę i starała się jak najbardziej ukryć swój uśmiech, ale średnio jej to wychodziło. — Spotkałam Serge'a. — na te słowa zagryzła lekko wargę, a ja otworzyłam buzię z zaskoczenia. Od razu po raz kolejny wtuliłam się w dziewczynę uśmiechając się od ucha do ucha.

— Serge'a Wilson'a? — dopytywałam się szczęśliwa, a kiedy dziewczyna przytaknęła, to cicho krzyknęłam zadowolona, po czym zaczęłam się śmiać sama z siebie, gdzie Peggy bardzo szybko do mnie dołączyła. — I co? — uspokoiłam się wreszcie oraz oderwałam od przyjaciółki, na co ta znowu się uśmiechnęła.

— Rozmawialiśmy trochę, zjedliśmy razem obiad i... — popatrzyła na swoje stopy, powstrzymując szczerzenie się. — To nie jest jeszcze oficjalne, ale wydaje mi się, że chyba jesteśmy parą. — po raz kolejny zagryzła wargę, a ja zaczęłam skakać po pokoju jak głupia, bo prawdą jest, że od kiedy tylko Peggy spotkała się z Willson'em, to od razu shipowałam ich ze sobą, mimo że do tej pory nie mam pewności co do Serge'a, ponieważ jest on jednym z chłopaków, których nie interesują długotrwałe związki.

— Jejku, ale super. — cieszyłam się szczęściem dziewczyny, sama szeroko się przy tym uśmiechając.

Chwilę później siedziałyśmy już razem na łóżku, oglądając przy tym "Przyjaciół", na których przyznaję się, zasnęłam, ale to tylko dlatego, bo całą noc przesiedziałam z Powell'em rozmawiając, śmiejąc się i przy okazji wygłupaijąc, jednak nie żałuję. Mimo, iż po takich wyjściach jestem serio zmęczona i oczy same mi się zamykają, to na nic nie zamieniłabym tych spotkań razem z brunetem. Oboje zapominamy wtedy o wszytskich zmartwieniach jakie mamy i po prostu rozmawiamy ze sobą na wszytskie tematy, które czasami są tak bardzo głupie oraz bezsensowne, chociaż i tak je uwielbiam. To się nazywa zwyczajne rozerwanie się, którego bardzo mi brakowało ostatnimi czasy.

***

— Wyglądasz jak totalnie inna osoba. — skomentowała Peggy, dotykając przy tym moich włosów. — Oczywiście w tym dobrym sensie! — od razu się poprawiła, na co się zaśmiałam, sama podchodząc do lustra i przeglądając się w nim.

Moje włosy były trochę skrócone, teraz znowu dotykały ramion, a nie tak jak przez ostatni miesiąc, kiedy ich długość sięgała mi około za obojczykami, jednak nie to było tym, czym Peggy się tak zachwycała. Zrobiłam dzisiaj to, czego tak naprawdę pragnęłam od wielu lat. Pofarbowałam sobie włosy na przepiękny fioletowy kolor, który był definitywnie moim ulubionym. Na samym czubku głowy został jednak zachowany "naturalny odrost" czyli ładne przejście pomiędzy moim wcześniejszym kolorem, którym jest ciemny blond, a między lawendową resztą kosmyków. Podobało mi się jak teraz wyglądałam i w zasadzie to spełniłam jedno ze swoich małych marzeń. Zawsze chciałam sobie pofarbować włosy na jakiś kolor, więc kiedy znalazłam dobrego fryzjera w Concord, to praktycznie od razu umówiłam się na wizytę. Pani bardzo dobrze i dokładnie rozjaśniła mi włosy, co trwało pewien czas, jednak zrobiła to na tle dobrze, że nie są one aż tak bardzo zniszczone.

— Podoba mi się. — uśmiechnęłam się sama do siebie, dotykając moich kolorowych włosów. — Jest inaczej, ale to jest w tym właśnie fajne. — odwróciłam się w stronę Peggy, która opierała się o ramę swojej szafy, która była dokładnie na przeciwko mojej.

— Ładnie ci w tym kolorze. — powiedziała lustrując moją głowę wzrokiem. — Dobra, rozumiem twoją ekscytację, ale za jakieś dziesięć minut musimy być pod szkołą na ogólnorozwojowy trening, więc ruszaj dupsko i się ubieraj. — popędzała mnie, na co odwróciłam się i wzięłam do ręki białą bluzę oraz czarne, sportowe legginsy i bez zastanowienia zaczęłam się przebierać.

— Po co oni nam każą ćwiczyć w środowy wieczór? — jęczałam zakładając bluzę na moje ciało.

— Nie wiem, ale serio im się już nudzi chyba. — westchnęła podając mi czarne sportowe nike'i i gumkę do włosów. Szybko założyłam na siebie buty, a wychodząc z pokoju związałam swoje włosy w niechlujnego koka, w zasadzie to nie było dla mnie teraz to takie ważne jak teraz wyglądam.

Schodziłyśmy po schodach rozmawiając o totalnych pierdołach, przy okazji narzekając na wieczorny trening dla wszystkich osób z pierwszego roku, który zazwyczaj mamy około dwa razy w miesiącu. Na takich spotkaniach zazwyaczaj mamy ogólnorozwojowe ćwiczenia, ale często jest to też na przykład szermierka, strzelanie do celu czy zwyczajna nauka samoobrony, z czego już raz chłopaki mieli z tego praktykę, dobrze że my jeszcze nie musiałyśmy tego przechodzić.

W końcu ja wraz z rudowłosą wreszcie przyszłyśmy na to nieszczęsne spotkanie, które jak się potem okazało prowadził pan Scott Sanchez, wraz z jego koleżanką - inną instruktorką, której imienia nie znam. Do tego przyszedł tu również Manson i oczywiście mój ulubiony Zack Powell, który od samego początku kiedy tu przyszliśmy patrzy się na mnie robiąc co jakiś czas jakieś dziwne miny, na co ja odpowiadałam mu tym samym. Nie mam pojęcia co my w zasadzie robimy.

— Witam was na ćwiczeniach ogólnorozwojowych. — powiedział entuzjastycznie pan Scott, na co automatycznie przerwałam kontakt wzrokowy z Zack'iem i popatrzyłam na instruktora. — Dzisiaj będziecie ćwiczyć karate i strzelanie do celu, ale najpierw zróbcie pięć okrążeń wokół szkoły i akademiku, już. — przyłożył gwizdek do ust, po czym mocno w niego dmuchnął, dlatego każdy z nas od razu zaczął biegać. Między szkołą a naszymi dwoma skrzydłami internatu mamy dosyć duży odcinek, dlatego te pięć kółek może być dosyć męczące i długie, no ale cóż, tak właśnie działa niebieski typ osobowości.

Praktycznie całe pierwsze okrążenie spędziłam u boku Peggy, gdzie mogłyśmy ze sobą rozmawiać i narzekać na całe to wyjście, całe my. Dopiero później Wilson porwał gdzieś Clark, dlatego zostało mi samotne bieganie, chyba że znajdę kogoś znajomego w tłumie i tak też postanowiłam zrobić.

Na chwilę trochę zwolniłam, rozglądając się po różnych twarzach naokoło. Po czasie zeszłam trochę na bok, by nie blokować innym przejścia, jednak nie trwało to długo, bo poczułam czyjąś zimną dłoń na moim nadgarstu, dlatego jak poparzona odwróciłam się w stronę tej tajemniczej osoby, którą okazał się być...

Cholerny Matt Grey, który popisał się przede mną jakieś dwa tygodnie temu.

Gdy go zauważyłam, to moją reakcją było jęknięcie oraz przewrócenie oczami. Nie miałam teraz ochoty z nim rozmawiać. Bez dłuższego zastanowienia chciałam wyrwać swoją rękę z jego uścisku, ale niestety trzymał mnie mocno.

— Puść. — powiedziałam szorstko, a jego poważny wyraz twarzy w ogóle się nie zmieniał. — Powiedziałam puść. — naciskałam ostro, jednak chłopak wcale nie luzował ucisku.

— Chcę porozmawiać. — stwierdził bezuczuciowo, jednak w jego głosie można było wyczuć nutkę smutku, co niestety lub stety nie zrobiło to na mnie wrażenia.

— Ja też chcę wiele rzeczy, a jakoś ich nie dostaje, puszczaj. — powiedziałam twardo, starając pomóc sobie drugą ręką z wyrwaniem się z jego dłoni.

— Lea, chcę wyjaśnić kilka spraw i ty pewnie sama wiesz jakich.

— Nie ma nic do gadania. — prychnęłam nie patrząc mu w oczy. — No puść mnie wreszcie! — podniosłam głos, przez co od razu tuż za sobą usłyszałam czyjeś kroki, za pewne instruktorów.

No świetnie.

— Co w robicie, macie biegać. — powiedział zdezorientowany Manson, a tuż za nim stał Zack.

— To samo próbowałam mu powiedzieć. — zwróciłam się do Matt'a, na co on westchnął zrezygnowany.

— Dokończymy tą rozmowę. — zapowiedział blondyn, na co prychnęłam w jego stronę.

— W to wątpię. — mruknęłam cicho, masując lekko swój nadgarstek. Nie zważając na nic dookoła włączyłam się znowu do biegania okrążeń wraz z innymi, jednak nie musiałam długo czekać na ciekawskiego Powell'a, który po chwili pojawił się tuż koło mnie.

— Kto to był? — zapytał się mnie lekko wkurzonym głosem, na co jedynie westchnęłam zrezygnowana.

— Matt Grey, a dokładniej to pan, który należy do tych, którzy zawsze starają się nie odpuszczać, robiąc przy tym z siebie debila. — sarknęłam prześmiewczo, jednak to co mówiłam było prawdą.

— Zauważyłem. — stwierdził po chwili, patrząc na mój czerwony nadgarstek, który był lekko opuchnięty od palcy niebieskookiego. — On ci to zrobił? — spytał się gniewnie, zatrzymając się na środku przejścia. Ja jedynie wzruszyłam ramionami. — Zajebie gnoja. — wysyczał przez zęby, prowadząc mnie na bok przejścia.

— To zwykłe zaczerwienienie, za chwilę zejdzie. — mówiłam przekonująco, jednak nie na tyle, żeby przekonać bruneta.

— Co on sobie myślał? Powinni go wywalić z tej szkoły. — prychnął przekręcając mój nadgarstek trochę na boki.

Od kiedy on się stał taki opiekuńczy?

— Zack spokojnie, to nic takiego. — powtarzałam, a następnie popatrzyłam mu w oczy. — To się mogło stać każdemu, okej? — mówiłam spokojnie, a po kilku sekundach chłopak puścił moją rękę i odwrócił wzrok. Jedna z jego rąk zaczęła masować swoją skroń, a on sam westchnął, po czym znowu na mnie spojrzał.

— Zmieniłaś kolor włosów. — zauważył, na co podniosłam jeden kącik ust do góry. — Ciekawie. — podszedł do mnie i złapał za odstający kosmyk włosów.

— Zawsze chciałam to zrobić, więc pomyślałam że teraz będzie idealny na to moment. — podrapałam się lekko po obojczyku, spuszczając wzrok na moje buty.

Chwilę jeszcze staliśmy w takiej pozycji, jednak później musiałam już wracać na trening, dlatego razem przyszliśmy do grupy. Dzisiejsze zajęcia były naprawdę dosyć wyczerpujące, ponieważ nie dość, że trwały jakieś trzy godziny, to jeszcze składały się z lekcji karate i strzelania pistoletem do celu, z czego nie jestem aż taka zła, ale i tak pod koniec byłam bardzo zmęczona, a kiedy wracałam z Peggy do pokoju, to przy okazji znowu zaczepił mnie Zack i oddał mi coś, o czym praktycznie zapomniałam. A był to mój aparat fotograficzny, dzięki któremu rozwijam swoją największą pasję, ale niestety dzięki braku czasu totalnie nie miałam kiedy porobić zdjęć, co również spowodowane było tym, że przez około trzy miesiące Powell miał go u siebie na przetrzymaniu, pewnie przy okazji zapominając o tym, że w ogóle mi go zabrał, jednak nie zmienia to faktu, że naprawdę ucieszyłam się, kiedy chłopak wreszcie oddał mi urządzenie, które już przez długi czas będzie dla mnie bardzo ważne.

===

Hej wam ^^ Ogólnie to wprowadziłam kilka zmian do tej książki, więc jak coś to możecie udać się znowu na początek czy coś, żeby mniej więcej ogarnąć o co chodzi z pierwszym wątkiem, jednak myślę, że i tak później wsyztsko się ogarnie i będzie git, hah.

Miłego dnia/wieczoru ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro