23. Na ile lubisz irytować ludzi w skali od 1 do 10?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przegladałam się w lustrze łazienki, przygryzając przy tym wargę z niepewności i małą obawą. Co chwila spoglądałam na mój dwuczęściowy, turkusowy strój kąpielowy, który posiadał dodatkowe, w kolorze czarnym dwa paski, które szły tuż od środka górnej części stroju, aż do ramiączek po obu stronach. Dolna część ubrania miała takie same, czarne sznurki, które były związane po bokach. Cały ten strój kąpielowy był bardzo ładny i podobał mi się, jednek kiedy założyłam go na siebie, to zaczęłam czuć mały niepokój. Chyba każda dziewczyna tak ma, prawda? Obawiam się, że chyba niestety nie. To nie o to chodzi, że nie jestem odważna czy pewna siebie, ale kiedy popatrzyłam na siebie w lustrze, to zdałam sobie sprawę, że na tym basenie będą wszyscy. Bez wyjątku. No dobra, może będzie kilka wyjątków, ale to nie zmienia faktu, że dalej będzie tam wiele osób z mojej szkoły. I to troszkę mnie stresuje...

- Lea, wychodzisz już? - usłyszałam zza drzwi głos Peggy, który przerwał moje przemyślenia. Ostatni raz spojrzałam na siebie w zwierdziadło, przymykając przy tym oczy. Czym ty się stresujesz? Każdy tam będzie w strojach kąpelowych, nawet nie zwrócą na Ciebie uwagi. Wypuściłam powietrze z płuc otwierając oczy i wzięłam gumkę do włosów, wiążąc nią moje kolorowe kosmyki, robiąc przy tym dosyć niechlujnego koka, z którego wydostały się niektóre włosy na przodzie.

- Tak. - odpowiedziałam półtonem, biorąc do ręki ręcznik hotelowy. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam, że przed nimi stoją już wszytskie dziewczyny, w różnych, jednak równie pięknych strojach do kąpieli. Clark miała na sobie ciemnoniebieksie ubranie, które składało się z góry, podobnego kroju co mój oraz z trochę wyższego dołu, który pięknie podkreślał jej biodra oraz lekko talię, ponieważ sięgał jej przed pępek, a całość była ozdobiona nadrukami tropikalnych kwiatów. Anderson z kolei miała na sobie strój kąpielowy falbankę, który był cały czarny z nadrukami wiśni, co całościowo komponowało się przepięknie. Ostatnia była Jones, która miała na sobie bardzo podobny strój do mojego pod względem kroju, jednak jej góra ubrania miała kolor pudrowego różu, a dół za to ciemnego różu. Wszystkie trzy wygladały wręcz oszałamiająco. - Idziemy? - lekko się uśmiechnęłam, kiedy całe zaniepokojenie ze mnie zeszło. Od razu poprawił mi się humor, co zauważyłam również na twarzach dziewczyn, chociaż od samego początku każda z nich była bardzo szczęśliwa.

- Tak. - uśmiechnęła się Ava, na co ruszyłyśmy w stronę drzwi.

Wszystkie szłyśmy owinięte w białe ręczniki hotelowe, kierując się na parter partamentu. Przed wejściem do strefy basenów trzeba było obmyć się wodą, która swoją drogą była wręcz lodowata, ale pomińmy to. Kiedy weszłyśmy do środka dużego pomieszczenia, mnie samą przeszedł dreszcz. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów, czego można powiedzieć, że się spodziewałam, jednak widok wszystkich upitych już osób tutaj nie był najlepszym jaki widziałam w swoim życiu. Westchnęłam i popatrzyłam na dziewczyny, które kierowały się w stronę różnych zbiorników wodnych na zewnątrz, do których było bezpośrednie przejście z zakrytych basenów. Na dworze nie było już tak źle, bo było tutaj o wiele więcej jacuzzi i różnych kąpielisk, dlatego widok zlanych ludzi, którzy chcą pływać, przez co tak naprawdę mogą się utopić nie był aż tak piorunujący. Położyłam ręcznik na jednym z leżaków, siadając na nim po turecku, a dziewczyny zrobiły dokładnie to samo na siedziskach obok.

- Obstawiacie, że za ile przyjdzie tu ochrona albo instruktorzy? - spytała się Bridget, na co popatrzyłam w jej stronę.

- Nie wiem, jeżeli jak na razie nie przyszli, to to może jeszcze trochę potrwać. - westchnęłam, patrząc na ludzi dookoła nas. Niektórzy z nich naprawdę dobrze się bawili, było to widać po ich minach, na co ja sama lekko się uśmiechnęłam. Nie każdy upijał się tutaj do nieprzytomności, bo może po prostu nie miał takiej potrzeby. Do tych ludzi ja chyba też się zaliczałam. Na samym początku w zasadzie nawet nie chciałam tu przychodzić, jednak przez to, że dziewczyny mnie tu wyciągnęły, to musiałam niestety iść. Nie mam zamiaru pić alkoholu, albo przynajmniej w tak dużych ilościach. Mam nadzieję, iż ta impreza nie skończy się jak ta na urodzinach Mike'a.

- Widzę Serge'a. - nagle Peggy przerwała cisze między nami, zagryzając wargę.

- To idź do niego. - powiedziała Ava, na co rudowłosa na nią spojrzała. - Tylko uważaj na siebie i pamiętaj, żeby się zabezpieczyć. - uśmiechnęła się w jej stronę, przez co Clark głośno westchnęła i wystawiła w naszą stronę środkowy palec, chociaż i tak blisko było do podniosienie przez nią kącikików ust do góry, a następnie poszła w stronę chłopaka. Obserwowałam każdy jej ruch, a może bardziej ruchy Serge'a? Sama nie wiem. Dalej się o nią trochę boję, bo nie oszukujmy się, Wilson to jeden z typów chłopaka, który szuka tylko przygody na jedną noc, więc mam nadzieję, iż nic jej nie zrobi. Z drugiej strony cieszę się szczęściem Peggy i mam nadzieję, że wszystko się między nimi ułoży. - My też powinnyśmy chyba iść do basenu albo jacuzzi. - stwierdziła Ava, wstając z leżaka. - Musimy wykorzytstać ten czas jak najlepiej, bez ograniczeń. - wyszczerzyła się w naszą stronę, na co pokręciłam głową prychając pod nosem. - Dlatego mam pewien pomysł. - zaczęła gestykulować rękami, na co podniosłam jedną brew do góry. - Jest dosyć ryzykowny, ale mniejsza. Niech każda z nas spędzi dzisiaj noc nie w naszym pokoju. - na te słowa omal nie zakrzytusiałam się śliną. - Peggy pewnie i tak pójdzie do Serge'a, dlatego my nie bądźmy gorsze i znajdźmy sobie jakiś chłopaków, u których zanocujemy. - uśmiechnęła się lekko prześmiewczo, patrząc na nas z nadzieją.

- Wchodzę w to. - od razu stwierdziła Bridget, na co popatrzyłam na nią z rozszerzonymi ustami.

Nienienienienie. Tak nie miało być.

- Lea? - Jones spojrzała na mnie, wiążac swoje włosy w wysokiego kucyka. Schowałam swoją twarz w dłoniach, głośno jęcząc. - Masz znajomości z kilkoma chłopakami, będzie fajnie! - powiedziała entuzjastycznie, na co ja miałam ochotę się zrzygać. - No dawaaj. - przedłużyła ostatnie słowo.

- Chyba nie mam wyboru. - burknęłam ponuro, uśmiechając się cynicznie przy czym podnosząc na nie wzrok. Obie dziewczyny popatrzyły na siebie, również podnosząc kąciki ust do góry.

- Wszystkie musimy się rozerwać. - stwierdziła Bridget. - A teraz chodźcie, pokąpiemy się trochę. - zaśmiała się cicho, ciągnąc mnie i Avę za ręce. Szłyśmy obok dużego basenu, wokół którego znajdowały się jacuzzi, które były oddzielone od większego zbiornika wody jedynie murkiem, dlatego łatwo byłoby skoczyć do basenu z obojętnie którego jacuzzi. W drugą stronę szło by gorzej, ale jest to do wykoniania.

Lustrowałam wzrokiem wszystkie mniejsze jak i większe kąpieliska, aż w końcu zobaczyłam w jednym z nich Peggy, która siedziała na kolanach szatyna, namiętnie go całując. Było to praktycznie puste jacuzzi, ponieważ była tam tylko ona i on, jednak razem stwierdziłyśmy, że nie będziemy im przeszkadzać. W końcu Ava wskazała palcem na jedno z jacuzzi, w którym było dosyć dużo miejsca wolnego, dlatego już przymieżałam się tam iść, jednak potem zobaczyłam, że siedzi tam niepełna grupa chłopięca koszykówi, z którą nie mam najlepszych wspomnień z dzisiaj, dlatego od razu się zatrzymałam, na co Anderson i Jones popatrzyły na mnie pytająco.

- Ja sobie chyba pójdę popływać. - wypaliłam, uśmiechając się lekko, jednak sztucznie.

- Nie będzie ci przeszkadzało jak my tam pójdziemy? - spytała się Ava, na co od razu załapałam o co chodzi. Nie byłam co do tego pewna, jednak teraz chyba już jestem. Podejrzewam od jakiegoś czasu, że blondynce podoba się Conrad Sanders, czyli chłopak, który chodzi na parę przedmiotów z Jones, oraz który również należy do grupy koszykówki i siedzi teraz w jacuzzi, do którego zmierzają dziewczyny.

- Nie, no co wy, idźcie tam. - machnęłam na nie ręką, na co pokiwały głową. Brawo Lea, dalej ich unikaj i nie wyjaśniaj tej sprawy. Westchnęłam zmęczona, przecierając dłonią moje oczy. Nie zważając na wszystko pokierowałam się do jednego z mniejszych basenów na dworze, który znajdował się bardziej na uboczu. Nie było tutaj prawie nikogo, oprócz jednej pary, która wymieniała się śliną na samym końcu tego zbiornika wodnego. Nie patrząc na nich usiadłam na brzegu basenu, zamaczając tylko moje nogi od kolan w dół. Popatrzyłam na moje odbicie w wodzie, które wyrażało obojęty wyraz twarzy. Pomachałam lekko nogami w przód i w tył, przez co zdjęcie mojego ciała się rozmyło. Podniosłam głowę i spojrzałam na cały basen oraz na światełka w nim, które rozświetlały czystą wodę. Zamknęłam oczy i napawałam się tą chwilą, chwilą gdzie było cicho i spokojnie, chwilą w której nie musiałam o niczym myśleć, a jedynie moczyć moje stopy w ciepłej wodzie. Ten moment był bardzo kojący i oczyszczający moje myśli, jednak po chwili postanowiłam wstać i zacząć schodzić po wbudowanych schodach, prowadzących prosto do wejścia do kąpieliska. Na moje szczęście basen był zbudowany w taki sposób, iż na samym jego początku była płytka woda, która no najwyżej dotykała moich ud, a dopiero idąc dalej było już coraz głębiej. W końcu usiadłam na kafelkowych schodkach zanużonych w wodzie, lekko odchylając głowę do tyłu. Po raz kolejny przymknęłam oczy, przy czym wypuściłam głośno powietrze z płuc. Nie trwało to długo, ponieważ nagle poczułam na moich ramionach czyjeś dłonie, dlatego od razu otworzyłam oczy i wyprostowałam się, przekręcając głowę w stronę tajemniczej osoby.

- Przestraszyłem cię? - spytał się, na co pokręciłam lekko głową na tak. - To dobrze, o to mi właśnie chodziło. - uśmiechnął się sarkstycznie, na co przewróciłam oczami. Nie widziałam Zack'a tylko kilka godzin i jest to dosyć dziwne, ale czułam, iż brakuje mi trochę jego towarzystwa. Zielonooki jednym ruchem usiadł tuż koło mnie, podpierając się na dłoniach z tyłu.

- Nie jesteś ze swoimi przyjaciółmi? - złapałam z nim kontakt wzrokowy, na co przekręcił trochę głowę w bok.

- Mówisz o Mansonie i Rogerze? - podniósł jedną brew do góry, na co pokiwałam głową na tak. - Zacznijmy od tego, że to nie są moi przyjaciele co kiedyś ci już chyba mówiłem, ale nie, oni zajmują się teraz zaliczaniem lasek, albo piciem. - wzruszył ramionami.

- Oh. - westchnęłam, spuszczając wzrok na swoje uda zanużone w wodzie. - Myślałam, że jesteś do nich podobny w tych kwestiach. - stwierdziłam, nie patrząc mu w oczy.

- To znaczy? - poczułam jego wzrok na sobie, na co lekko przygryzłam wargę.

- Nie wiem, po prostu myślałam, że ty też jesteś jednym z tych typowych chłopaków, którzy szukają łatwych dziewczyn na jedną noc. - w końcu na niego spojrzałam, a co on zmarszczył brwi.

- W zasadzie to masz rację. - podrapał się po karku. - Kiedyś bardzo taki byłem i do tej pory jestem, ale nie aż w takim stopniu. Tak naprawdę nie sprawia to wielkiej satysfakcji czy uczuć tego typu, ale chociaż poruchasz. - spojrzał się na mnie beznamiętnie parskając śmiechem, na co ja pokręciłam głową i też się zaśmiałam. Skądś czułam, że kryje się za tym coś więcej, ale nie chciałam już dopytywać. - Zresztą, rozmawialiśmy kiedyś o tym. - stwierdził, na co ja przypomniałam sobie ten ranek, w którym Zack przyszedł do mnie do pokoju o szóstej czy piatej nad ranem i kazał mi sie zbierać. Pamiętam, że byłam wtedy na niego bardzo za to wkurzona, ale z biegu czasu inaczej to postrzegam. - A ty, czemu nie jesteś z bandą swoich idiotek? - spytał, na co prychnęłam na nazwanie moich przyjaciółek idiotkami, jednak nie skomentowałam tego.

- Peggy zajmuje się swoim chłopakiem, o ile tak można go nazwać, a Bridget i Ava siedzą w jacuzzi. - westchnęłam, patrząc przed siebie i zawieszając wzrok na dłuższy czas na jednej z palm.

- Nie chciałaś iść z nimi do jacuzzi? - spytał zwyczajnym tonem, na co popatrzyłam na niego przez ramię.

- Niezbyt, a przynajmniej nie do tego, w którym są one. - odpowiedziałam, przez co brunet przekręcił głowę w bok, patrząc na mnie krzywo. Westchnęłam i przetarłam ręką twarz. - Byli tam chłopaki z drużyny koszykówki, nie miałam zmaiaru z nimi rozmawiać, tym bardziej po dzisiaj. - prychnęłam, jakby to było oczywiste, przez co Zack cicho się zaśmiał, wstając ze schodków na których oboje siedzieliśmy oraz wchodząc głębiej do wody. Coraz bardziej się zanużał, a ja obserwowałam jego ładne i umięsnione plecy, aż w końcu zatrzymał się na poziomie, w którym woda dotykała mu do połowy wyrzeźbionego brzucha. Odwrócił się w moją stronę i złapał ze mną kontakt wzrokowy.

- Ale mnie tym wzrokiem pożerasz. - sarknął prześmiewczo, przez co warknęłam i założyłam nogę na nogę. - Chodź, popływamy sobie. - powiedział sarkastycznie, jednak przekonująco.

- Um. - zamyśliłam się na chwilę, zastanawiając się czy iść w jego stronę, czy uciekać jak najdalej stąd. - Okej, czemu nie. - wzruszyłam ramionami, powoli zbliżając się do chłopaka, aż w końcu znalazłam się tuż koło niego, tyle że mi woda dosięgała już do klatki piersiowej. - Tylko od razu mówię. - spojrzałam na niego poważne. - Jak będziesz mnie chciał podtapiać, czego oczywiście masz nie robić, to mogę się dosyć zestresować. Nie będę się nagle wiercić jak jakaś ryba, ale rozumiesz o co mi chodzi.

- Mhm. - pokiwał głową na tak, chociaż jego mina wyrażała zupełnie nic, dokładnie tak, jakby mnie nie słuchał. Nagle znacznie się do mnie przybliżył, kładąc swoje duże i ciepłe dłonie na mojej talii, przez co rozchyliłam lekko usta, patrząc na niego z dużym zaskoczeniem. Automatycznie dotknęłam jego rąk na moim ciele, spogladając przy tym na parę ludzi po drugiej stronie basenu, która rozmawiała ze sobą.

- Co ty robisz? - szepnęłam do niego, chociaż najchętniej bym głośno krzyknęła. - Puść mnie. - powiedziałam stanowczo, kiedy chłopak zaczął podnosić mnie do góry. - Cholera, Zack. To nie jest śmieszne. - starałam się wyrwać z jego uścisku, jednak szło mi to bardzo marnie. Popatrzyłam mu przerażona w oczy, gdzie go najwyraźniej bardzo śmieszyła ta sytyacja, co wnioskuje po radosnych ognikach w jego źrenicach.

- Chcesz żebym cię puścił? - spytał się z nutką szydeczości w głosie, na co niepewnie pokiwałam głową. - Okej. - jedny ruchem rzucił mną do przodu, przez co cała się zanużyłam w wodzie, jednak szybko wypłynęłam na powietrze, łapiąc oddech. Od razu spojrzałam w stronę wyszczerzonego bruneta, który miał założone ręce na klatce piersiowej.

- O ty dupku. - warknęłam w jego stronę, coraz bardziej się do niego przybliżając, aż w końcu wręcz się na niego rzucając, by on również cały się zamoczył. Brunet wynużył się z wody i zaczął się cicho śmiać pod nosem, przy okazji przeczesując włosy do tyłu.

- Chodź tu, Morgan. - nagle zmienił ton głosu na bardziej groźny, przez co ty razem ja się zaśmiałam, jednak kiedy zobaczyłam, że zielonooki się do mnie przybliża, od razu zaczęłam płynąć w drugą, głębszą stronę basenu jak najszybciej tylko umiałam. Zanużyłam się pod wodę, na tyle iż prawie dotykałam dna i zaczęłam szybko płynąć, jednak nie na długo, ponieważ po chwili poczułam szarpnięcie za nogi, dlatego wypłynęłam z pod wody i usiadłam na murku basenu, mając tylko zaużone nogi. Chłopak stanął pomiędzy moimi udami, łapiąc mnie za biodra. Patrzyliśmy na siebie, aż w końcu nieśmiało wybuchnęłam śmiechem, co później powtórzył również Zack. Przez chwilę ze sobą rozmawialiśmy, aż do momentu, kiedy nie usłyszeliśmy wołania.

- Zack! - odwróciłam głowę w stronę głosu. - Nie chcę ci przeszkadzać, ale gramy grupowo w butelkę i lepiej żebyś tam był. - powiedział jakiś męski głos, jednak przez ciemność panującą na dworze nie potrafiłam stwierdzić kto wypowiadał te słowa.

- Mhm. - brunet mruknął w stronę mężczyzny i przewrócił oczami, spogladając na mnie. - Chodź tam ze mną.

- Na pewno? - popatrzyłam na niego, na co on pokiwał głową. - Niech będzie. - westchnęłam, drapiąc się w szyję, po czym wstałam i obserwowałam chłopaka, który sprawnie podciagnął się o murek i również wstał. - Gdzie w zasadzie chcecie grać w butelkę na basenie? - spytałam się, bo nie unikam, że naprawdę nie wiem jak to ma wygladać.

- To nie będzie na basenie czy w wodzie, a z resztą, chodź po prostu za mną. - szliśmy praktycznie ramię w ramię, jednak nie trwało to długo, bo nie ciężko zauważyć, że jego jeden krok to moje przynajmniej dwa albo nawet trzy, więc praktycznie koło niego truchtałam. Przy okazji wzięłam swój ręcznik z leżaka i owinęłam się nim, aż w końcu dotarliśmy do miejsca, w którym były swojego rodzaju budki, które były zasłonięte przez zasłony. Są to miejsca do wypoczynku, w których zazwyczaj znajduje się mała ilość osób. Zack odsłonił jedną z kurtyn, wchodząc do środka. W zasadzie to nie spodziewałam się, że w środku będzie tak wiele osób, których w większości nie znałam, jednak bardziej się przypatrując zauważyłam czuprynę Peggy i Serge'a, a zarazem również Mike'a z drugiego roku, Mason'a i Roger'a, a reszty osób nie znałam, może co najwyżej z widzenia.

- Wreszcie jesteś. - uśmiechnął się już lekko wstawiony Mason do Zack'a, na co ten jedynie mruknął coś pod nosem. - To jesteśmy już wszyscy. - na te słowa usiadłam w kole, gdzie Peggy zrobiła mi miejsce koło siebie, gdzie z drugiej strony miała położone nogi na kolanach Wilson'a. Posłała mi pytające spojrzenie, co oznacza, że pewnie potem będę musiała jej wszytsko tłumaczyć, bo domyślam się, że chodzi jej o to, iż przyszłam tutaj razem z Powell'em i oboje wyglądamy, jakbyśmy przed chwilą kąpali się w basenie, co z resztą jest prawdą. Westchnęłam cicho, poprawiając swoj ręcznik na ramionach, kiedy zlustrowałam wzrokiem całe koło osób, gdzie niektórzy z nich patrzyli się na mnie, to na Zack'a dość pytającym wzrokiem, przez co przewróciłam oczami. - Zasady chyba każdemu są znane. Butelka losuje na kogo wypada, osoba która kręciła pyta się czy ktoś chce pytanie czy wyzwanie, a jak dana osoba nie chce odpowiadać to pije, ale można tylko dwa razy. Proste? Proste. - Mason zaczął gestykulować lekko rękami, po czym jako pierwszy zakręcił pustą butelką po jakimś piwie, która zatrzymała się na Peggy. - Pytanie czy wyzwanie? - spytał się neutralnie, na co rudowłosa przez chwilę się zawachała.

- Pytanie. - odpowiedziała, jednak dalej się wachając.

- Co cię łączy z Sergem? - spytał się, na co piwnooka popatrzyła na szatyna, z którym praktycznie się obściskiwała.

- Ciężko to określić. - zaśmiała się niepewnie, poprawiając kosmyk włosów za uchem. - Chyba coś w stylu związku? - bardziej zapytała niż stwierdziła, na co Wilson się uśmiechnął i lekko pogłaskał ją po ramieniu. Wygladają razem naprawdę uroczo.

Później Peggy kręciła butelką, gdzie wypadło na jakąś czarnowłosą, która o ile się nie mylę ma na imię Florence, której rudowłosa zadała wyzwanie. Kilka rund bardzo szybko minęło, aż sama nie zauważyłam kiedy wypadło na mnie.

- Pytanie czy wyzwanie? - spytał się jednek z chłopaków o ile się nie mylę z drugiego roku, na co ja odpowiedziałam beznamiętnie : "pytanie", by na sam początek nie robić od razu jakiś dziwnych wyzwań. - Jakie masz kontakty z rodzicami? - spytał się, na co przełknęłam głośno ślinę i odkaszlnęłam.

- Piję. - stwierdziłam praktycznie od razu, nie chcąc nagle ujawniać moich dosyć napiętych relacji z rodzicami, które mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się poprawią. Ktoś podał mi plastikowy kubek z trunkiem, którym okazało się piwo, dlatego nie zastanawiając się długo wypiłam całą zawartość kubka na dwa razy. Skrzywiłam się lekko na koniec, bo naprawdę nie lubię smaku piwa. Zakręciłam butelką, która wypadła na Serge'a, który wybrał wyzwanie. Nie miałam żadnego pomysłu, dlatego kazałam mu wypić piwo w połączeniu z wódką, co wnioskując po jego minie nie było najsmaczniejszym połączeniem. Mijały kolejne rundy, aż wypadło na Zack'a, który jako kolejny wybrał wyzwanie. Roger kazał mu pocałować jakąś Kylie, która okazała się być jakąś blondynką z drugiego roku. Wygladała bardzo sukowato, ale trzeba było też powiedzieć, że była ładna. Powell wstał i udał się z obojetną miną do dziewczyny, która uśmiechała się w jego stronę, również wstając. Chłopak złapał ją za policzki i złożył dosyć długi pocałunek na jej ustach. Na ten gest poczułam jak coś w środku mnie ukło, ale starałam się tego nie wykazywać po sobie, a jedyne co zrobiłam to głośniej przełknęłam ślinę, obserwując każdy ich ruch. Blondynka zarzuciła swoje ręce na jego szyję i wpiła się mocno w jego wargi, za co miałam ochotę rozszarpać ją na strzępy, ale dalej siedziałam na miejscu. Czemu tak zareagowałam? Przecież nie jestem z nim razem, więc może robić co chce, więc co się ze mną dzieje? W końcu oboje oderwali się od siebie, z czego Kylie zagryzła wargę, a Zack jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce.

Minęło kolejne kilka rund, gdzie dwa razy wypadło na mnie i raz piłam, bo nie miałam ochoty odpowiadać na prywatne pytanie, a później musiałam pocałować Mike'a, dlatego bez większego oporu się pocałowaliśmy, z czego nie było to bardzo namiętne, ale przyjemne owszem. Gdy usiadałam na swoje miejsce widziałam jak Zack'owi drga jego szczęka od zaciskania mocno zębów, co oznaczało, że się zdenerwował. Nie obchodziło mnie to za bardzo jak się teraz czuł, dlatego zakręciłam butelką i jak na zawołanie wypadło na Powell'a, który podniósł jedną brew do góry.

- Pytanie czy wyzwanie? - spytałam patrząc się w jego zielone oczy, na co on oparł głowę o swoją rękę.

- Z tobą nigdy nie wiem, Morgan. - uśmiechnął się ironicznie, na co westchnęłam znudzona. - Wyzwanie pewnie będzie proste, a pytanie może być ciężkie. - mówił bardziej do siebie niż do mnie, dlatego podniosłam brwi do góry. - Zważając na to, że trochę o mnie wiesz. - dokończył zdanie, na co prychnęłam, łapiąc się za swoje kostki u nóg.

- Wiem o tobie tyle co nic. - odpowiedziałam, prostując się.

- Dobra, może nie wiesz o mnie wiele. - poprawił się. - Ale i tak chyba najwięcej z osób tutaj zgromadzonych. - dalej patrzył mi w oczy, a ja zmarszczyłam nos i przekręciłam głowę w bok, będąc trochę zdziwiona, bo Zack wcale nie mówił mi o sobie tak dużo. - Zaryzykuję. Pytanie. - podparł się o swoje dłonie z tyłu, na co blondynka, z którą się całował prychnęła.

- Pytanie jest prostsze, ryzykuje się jak już to wyzwanie. - Kylie zarzuciła swoimi włosami, na co miałam ochotę wyrwać jej te wszystkie kłaki z głowy.

- Kiedy ktoś o tobie coś wie, to cięższe jest pytanie. Wyzwanie jest dla osób, które chcą zaimponować innym, ale to właśnie prawda jest najcięższa. - uśmiechnął się cynicznie w stronę dziewczyny, na co ona zmarszczyła brwi, po czym Zack przeniósł wzrok na mnie, wyczekując aż coś powiem, a ja nie wachając się długo strzeliłam kośćmi u rąk.

- Kim jest Jackson? - złapałam z nim kontakt wzrokowy, na co chłopak oparł swoją brodę o rękę, która była złożona w pięść.

- A skąd znasz w ogóle to imię i skąd wiesz, że mogę mieć coś wspólnego z tą osobą? - ciągnął dalej, na co tym razem ja uśmiechnęłam się sarkastycznie, wiedząc, że chłopak musi odpowiedzieć, bo pił już dwa razy.

- To ja zadaje pytania, tak? - popatrzyłam na niego pytajaco, jednak on dalej oczekiwał ode mnie odpowiedzi, dlatego popatrzyłam na każdego dookoła, z czego większość osób z zaciekawieniem słuchało naszej rozmowy, przez co przewróciłam oczami. - Wiesz skąd to wiem. - powiedziałam nawet na niego nie spoglądając.

- To bez różnicy, jak ja mam odpowiedzieć, to ty też odpowiedz. - czułam jego ciężki wzrok na mojej głowie, aż w końcu ponownie się wyprostowałam i spojrzałam na zaciekawione twarze osób i jęknęłam cicho, a Zack jedynie złośliwie się uśmiechnął. Nienawidze Cię, Powell.

- Kiedyś przyszedł ci esemes w telefonie, a ja go niechcący przeczytałam, tyle. - podkreśliłam ostatnie słowo, jednak brunet dalej nie był przekonany co do mojej wypowiedzi. My gramy w butelkę czy jesteśmy na jakimś kółku dyskutantów? Chociaż nie wiem czy dwóch uczestników wystarczy, by stworzyć całą grupę.

- Gdzie wtedy byłaś, kiedy przyszła mi ta wiadomość? - udał zaciekwionego, dalej opierając swoją twarz na pięści. Na te słowa byłam pewna, że za chwilę rzucę w niego czymś ciężkim, najlepiej w głowę albo w brzuch. Żeby go to mocno zabolało.

- Na ile lubisz irytować ludzi w skali od 1 do 10?

- 11. - najlepiej by było gdyby to był kamień, albo cegła. Tak, cegła chyba jest lepsza.

- Wiesz na co mam teraz ochotę? - popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, na co on zagryzł wargę.

- Z tobą zawsze koch... - nie dałam mu dokończyć, wchodząc w połowie jego wypowiedzi, bo wiedziałam co chce powiedzieć.

- Rzucić w ciebie cegłą. - uśmiechnęłam się uroczo w jego stronę, na co przejechał językiem po swojej wardze, a kilka osób z grupy zabuczało ciche "uu", na co miałam ochotę stąd wyjść. Zażenowanie już totalnie wybiło poza skalę.

- Lubisz na ostro, tak? - dalej się ze mną droczył, a atmosfera między nami coraz bardziej gęstniała.

- Albo kamieniem, mniejsza z tym. - wzruszyłam ramionami, jednak kiedy zauważyłam, że Zack po raz kolejny chce coś powiedzieć, to od razu mu przerwałam. - Najlepiej, żebyś się już nie obudził, albo stracił przytomność na długi czas. - nawet nie poczułam tego, jak mój głos staje się donośniejszy i głośniejszy.

- Umrę w twoich objęciach. - przybliżył swoją głowę do mojej, prawie stykając się za mna nosem, na co ja zwęziłam złowrogo oczy.

- Ma ktoś coś ciężkiego? - spytałam się, dalej nie tracąc kiontaktu wzrokowego z Powell'em. Kiedy nie dostałam od nikogo odpowiedzi warknęłam w stronę Zack'a, gdy ten uśmiechał się zwycięsko. - Byłam w twoim domu. - odpowiedziałam na jego wcześniejsze pytanie, tak jakbym rozmawiała o pogodzie. Chociaż nie do końca, bardziej gdyby był koniec świata i przy okazji największy huragan jaki do tej pory był na ziemi. Tak, bardziej w ten sposób.

- Hm. - brunet odsunął swoją głowę od mojej i jak gdyby nigdy nic wyprostował nogi i usiadł znowu na swoim miejscu. - Ciekawe.

- W cholerę. - wypowiedziałam idealnie każde słowo, by było słyszalne dla każdego. - Czy możesz wreszcie odpowiedzieć na moje pytanie? - podniosłam jedną brew do góry, nie kryjąc przy tym irytacji.

- Tak. - pokiwał głową i przeciągnął się. - To mój przyjaciel, jeszcze z czerwonego narodu. - odpowiedział naturalnie, wypalając dziury w mojej głowie.

- Dlaczego napisałeś mu tylko esemesa w jego urodziny, a nie pojechałeś do niego do domu? - tym razem to ja oparłam głowę o swoją dłoń z udawanym uśmiechem i zaciekawieniem.

- A dlaczego ty dlaczego do kurwy wtrącasz się w nie swoje sprawy i czytasz cudze wiadomości? - zapytał, masując się po szczęce.

- Odpowiedziałam na wystarczająco dużo twoich pytań. - zrobiłam smutną minę. - Odpowiedz.

- Bo raczej nie mogę tam przyjeżdżać. - uśmiechnął się drwiąco, na co podniosłam brwi do góry.

- Doprawdy? - zmarszczyłam po chwili nos. - Dlaczego?

- Odpowiedziałem na wystarczająco dużo twoich pytań. - powiedział udając mój głos, po czym również zrobił smutną minę. Na pewno nikt nie ma czegoś ciężkiego pod ręką?

Przez około dwie minuty tylko wpatrywaliśmy się w siebie, ciągnąc ze sobą kontakt wzrokowy. Co najdziwniejsze nie byłam na niego już tak zła, co najwyżej lekko zirytowana, ale nie była to wielka złość. Mogłoby to zdziwić niejedną osobę, bo przed chwilą dosyć mocno się sprzeczaliśmy, ale tak się wtedy czułam. Odstawiliśmy razem niezły koncert wszytskim osobom tutaj zgromadzonym, przez co miałam ochotę się śmiać. Może to dlatego, że trochę wypiłam w między czasie i stałam się bardziej wyluzowana? Sama nie wiem.

- To chyba czas zakończyć tą grę. - nagle powiedział nieco zmieszany Roger, przerywając tym niezręzną cisze, na co wszyscy popatrzyliśmy się w jego stronę.

- Czemu? Grajmy dalej. - sięgnęłam ręką po czerwony kubek z jakimś trunkiem, który okazał się być niedobrym drinkiem, dlatego skrzywiłam się od gorzkiego smaku, jednak i tak wypiłam całość.

- Roger ma rację, lepiej to już zakończyć. - potwierdziła Peggy, na co popatrzyłam na nią krzywo. - To nam wszystkim dobrze zrobi. - stwierdziła patrząc się na mnie.

- Co takiego powiedzieliśmy nie tak? - nagle wypalił Zack, gdzie w zasadzie miał rację.

- Nie, to nie o was chodzi. - Mason sam gubił się w swoich słowach, przez co prychnęłam.

- Nigdy nie widzieliście kłócących się ze sobą ludzi? - spytałam prześmiewczo, na co każdy oprócz Powell'a popatrzył się na mnie jak na ducha. - Ale wy jestescie sztywniii. - przedłużyłam ostatnie słowo, chcąc znowu sięgnąć po kubek z alkoholem, jednak powstrzymała mnie ręka Peggy.

- Tobie już wystarczy. - rudowłosa spojrzała się na mnie opiekuńczo a zarazem pewnie, trzymając przy tym mój nadgarstek, na co przewróciłam oczami.

- Chodź Zack, idziemy z tego sztywno-landu. - prychnęłam wstając, na co chłopak zaśmiał się pod nosem i również wstał. - Dowidzenia, ludzie. - ukłoniła się w ich stronę wychodząc przez zasłonę z budki. Od razu zaczęłam się śmiać, na co Zack patrzył się na mnie z lekkim zaskoczeniem, ale sam również się uśmiechnął. - To co, idziemy do basenu? - spytałam się idąc tyłem, by widzieć twarz bruneta.

- A ile wypiłaś? - spytał się obojętnie, zabierając z moich ramion ręcznik i wycierając nim sobie włosy, które swoją drogą i tak były już tylko trochę wilgotne.

- Nie wiem pięć kubków? Albo cztery? Kto by to liczył. - wzruszyłam ramionami.

- Dla twojego dobra lepiej nie, najpierw musisz przynajmniej trochę wytrzeźwieć, masz słabą głowę. - podał mi znowu ręcznik, który zarzuciłam sobie na szyję.

- No dobra. - westchnęłam zrezygnowana i znowu się odwróciłam, jednak tym razem w tą dobrą stronę. Kierowaliśmy się w spokojnej ciszy w stronę hotelu, po czym weszliśmy do środka, a mi od razu zaczęło być jeszcze cieplej. Spojrzałam na wielki zegar w recepcji, który pokazywał godzinę dwudziestą czwartą dwadzieścia osiem, co oznaczało, ze trochę się zasiedzieliśmy na tym basenie.

Oboje zaczeliśmy iść po schodach na górę, gdzie nagle zatrzymałam się na jednym ze schodków, klnąc cicho pod nosem.

- Co jest? - spytał się, patrząc w moją stronę.

- Totalnie zapomniałam, że dziewczyny dały mi jak i sobie chore wyzwanie, żeby nie spać dzisiaj u nas w pokoju. - westchnęłam drapiąc się po karku. - Mogę u ciebie zanocować? Będę spać na podłodze czy kanapie, żeby nie było. - spytałam się wprost, na co brunet lekko się uśmiechnął.

- Szybka zmiana zdania i humoru? - podniósł jedną brew do góry, na co ja lekko sie zamyśliłam, po czym przytaknęłam mu niechętnie. - Okej.

- Serio? - popatrzyłam na niego pytająco, na co on pokiwał głową. - Tylko mnie nie zgwałć w nocy. - prychnęłam, na co Zack westchnął sarkastycznie.

- Z tobą zawsze takie reguły. - pokręcił udając smutnego i zdesperowanego głową, na co ja jedynie podniosłam kącik ust do góry i rozpuściłam swoje włosy, zawieszając czarną gumke do włosów na moim nadgarstku.

===

Hej wam. Ogólnie to ten rozdział ma prawie 5000 słów, dlatego wow, przeszłam samą siebie, haha.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro