24. Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otwierałam powoli oczy, od razu zasłaniając ręką źródło światła, które mnie obudziło. Spojrzałam zaspana na okno, za którym krył się dość dużych rozmiarów balkon, a promienie słoneczne idealnie odbijają się w taki sposób, że świecą w moją twarz. Westchnęłam cicho, a następnie z leżenia na brzuchu chciałam przewrócić się na plecy, jednak zatrzymała mnie wielka ręka, która leżała bezwładnie na moim biodrze. Automatycznie moje źrenice się powiększyły, a ja sama nie wiedziałam co teraz zrobić. Jego twarz wyglądała na spokojną, miał zaciśnięte wargi w prostą linię oraz przymknięte powieki. Nigdy wcześniej nie widziałam śpiącego Zack'a, nawet nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Powell jest wybuchową i nieprzewidywalną osobą, dlatego widząc go beztroskiego oraz opanowanego, takiego gdy totalnie nic nie robi, jest naprawdę dziwnym uczuciem, do którego chyba nie da sie przyzwyczaić.

W końcu lekko zdjęłam rękę chłopaka z mojego ciała, na co na szczęście jeszcze się nie obudził. Przetarłam ręką zaspane oczy i lekko pomasowałam głowę, ponieważ trochę mnie bolała. Zlustrowałam wzrokiem cały, sporych rozmiarów pokój bruneta, w którym jest nawet kuchnia. Po chwili popatrzyłam na zegar wiszący naprzeciwko mnie, który wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Jęknęłam cicho pod nosem, bo wiedziałam, że nawet jeżeli będę chciała, to już na pewno nie zasnę, bo niestety tak już mam, iż kiedy obudzę się nad ranem, to potem nie potrafię znowu zasnąć. Bez większego zamysłu podeszłam do fotela, na którym leżała czarna bluza z typowym wzorem dla zespołu Guns'N Roses i od razu założyłam ją na siebie. Sięgała mi ona prawie do kolana, ale nie przeszkadzało mi to. Ważne, że była ciepła.

I ładnie pachniała.

Jak najciszej tylko umiałam otworzyłam drzwi balkonowe, boso stąpając po zimnych kafelkach. Lekki wiatr owiał moje nogi, przez co pojawiała się na nich gęsia skórka, a ja jedynie objęłam się ramionami, przymykając oczy. Wdychałam świeże powietrze i oczyszczałam umysł. Nie miałam ochoty teraz  nad różnymi sprawami, dlatego wykorzystywałam tę chwilę, by po prostu sie rozluźnić. Po dłuższej chwili otworzyłam oczy i podeszłam do balustrady, opierając się o nią przedramionami oraz wpatrując się przed siebie z przymrużonymi powiekami. Niebo o poranku już od dawna było dla mnie czymś, co mogłabym ogladać ciagle i ciagle, bo zawsze bardzo mnie odstresowywało i uspokajało. To było coś w rodzaju ukojenia. Mogłam wyłączyć myślenie i zająć się tym, co mnie otacza. Obserwowałam roslinność, wysokie jak i niskie budynki, ludzi, którzy spieszą sie do pracy, lub wychodza na spacer z psem. To wszystko było takie proste. Chciałabym, żeby moje życie na codzień tak właśnie wygladało. Monotonnie i miło. Bezstresowo. Wiem, iż to pewnie nigdy się nie stanie, ponieważ no cóż, ciężko jest nie zauważyć tego, że świat nie jest miły. Co prawda zawsze można marzyć, uciekając od otaczającego nas środowiska, co nie jest złym pomysłem. Bo każdy marzy, mniej lub więcej. Marzenia pozwalają nam zapomnieć o rzeczywistości, by oddać się w stu procentach wyobraźni. To pewnego rodzaju ucieczka od życia, jednak naprawdę przyjemna ucieczka, od której można się uzależnić. Kiedyś codziennie zatracałam się w swoich wyobrażeniach, miałam na to dużo czasu. Nie otaczało mnie wiele ludzi, przez co większość czasu spędzałam sama ze sobą, co nie było najprzyjemniejsze, chociaż czasami potrzebne. Mimo wszystko jestem ambiwertykiem, dlatego potrzebuję towarzystwa wokoł siebie.

Moje przemyślenia przerwał mi chłopak, który nawet nie wiem, w którym momencie znalazł się tuż koło mnie. Swoją dłonią złapał za kawałek materiału bluzy, którą miałam na sobie, na co zrobiło mi się trochę głupio, po czym wręczył mi kubek z kawą, którą od razu przyjęłam, cicho przy tym dziękując.

— Ładnie to zabierać komuś ubrania bez pytania? — wychrypiał, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami oraz malującym się cynicznym uśmiechem na twarzy.

— Zimno mi było — wzruszyłam ramionami. — I przyciągnął mnie napis, bardzo lubię Guns'N Roses. — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, spoglądając beznamiętnie przed siebie.

— Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki. — upił łyk tym razem swojej, czarnej kawy. Ten koleś nie wytrzymał by dnia bez kofeiny, jest od niej totalnie uzależniony.

— Potrafię słuchać pratycznie wszystkiego, od metalu aż do kpopu. — zaśmiałam się, rozpuszczając swoje poplatane włosy z koka. — Ale nie ukrywam, że różnego rodzaju rock chyba najbardziej podchodzi mi że wszystkich gatunków muzycznych. — napiłam się swojej kawy, która została przygotowana przez Zack'a, po czym praktycznie od razu ją wyplułam. — Jak ty możesz pić to świństwo? — szybko zaczęłam wycierać swój język ręką, z obawą, iż zostały na nim jakieś pozostałości. — Czarna kawa? Bez żadnego mleka czy cukru? Człowieku, kim ty jesteś. — prychnęłam, na co brunet skrzyżował ze mną wzrok, bedąc najwyraźniej bardzo zmęczonym.

— Taka jest najlepsza. — ziewnął, nie zakrywając ust. — W lodówce chyba jest mleko.

Bez odpowiedzi udałam się do małej kuchni, wyciągając białą ciecz z chłodzierki. Zalałam nią swoją czarną jak noc kawę, a następnie znowu poczłapałam na balkon, w między czasie próbując, czy mój napój jest już smaczny i zdatny do wypicia. Stanęłam dokładnie w tym samym miejscu, na którym byłam wcześniej, opierając się o zimną balustradę łokciami.

— Od razu lepiej. — mruknęłam cicho, trzymając w obu dłoniach kubek i chuchając lekko do jego środka, z którego wydostawała się para.

Zack jedynie przewrócił oczami i wyprostował się, strzelając swoimi palcami. Wiele osób nienawidziło tego dźwięku, ale ja go wręcz uwielbiałam, co może wydać się dziwne. Cały czas obserwowałam każdy ruch chłopaka, przez co zauważyłam również jego trzy małe tatuaże na palcach u lewej dłoni, które dosyć częto rzucają mi się w oczy. Widziałam je już nie raz, jednak nigdy nie miałam okazji dokładnie im się przyjrzeć, więc jednym ruchem odstawiłam szary kubek z cieczą na zimne kafle, a nastepnie złapałam za jego dłoń i obróciłam ją tak, by dokładnie widzieć jej bok. Na boku palca wskazującego miał napisane "Nuestro tiempo es limitado", za to na boku środkowego "Así gue la utilice", a ostatnie było na palcu serdecznym "Como el mejor". Od razu rozpoznałam język, w którym napisane są te słowa, jednak dla pewności wolałam się tego upewnić.

Nuestro tiempo es limitado, así que la utilice como el mejor. — starałam się przeczytać całe to zdanie z jak najlepszym akcentem, jednak nie szło mi to najlepiej. Nieważne ile lat uczyłabym się tego języka, oraz nawet wybrała je sobie jako rozszerzenie, to i tak nigdy nie opanuję go w stu procentach. — To po hiszpańsku? — popatrzyłam pytająco na bruneta, puszczając w końcu jego rękę. Powell dalej nie przestawał wpatrywać się błękitne niebo przed nami, jednak na moje słowa upił łyk swojego napoju, chrzakając przy tym.

— Zgadłaś. — odpowiedział obojętnie, przez co przekręciłam głowę lekko w bok, pytając się, co dokładnie oznaczają te słowa. — Czas jest ograniczony, więc korzystaj z niego jak najlepiej.

Przez dłuższy czas trwaliśmy w ciszy, która była spowodowana moim analizowaniem wszystkich tych liter po kolei. To zdanie było bardzo mądre i mam wrażenie trochę zapomniane przez społeczeństwo, a jednak bardzo ważne. Bo było ważne. Wiele osób w tych czasach o nim zapomina, albo po prostu typy osobowości nie pozwalają im się spełniać. To jest naprawdę bardzo smutne. Wszystkie cztery żywioły miały zapewnić nam jeszcze lepsze funkcjonowanie, spełnianie marzeń i robienie wszystkiego, czego tylko zapragniesz. No niestety tak nie jest. Może nasza gospodarka dzięki temu jest na wyższym poziomie, ale zdrowia psychiczne ludzi zdecydowanie na niższym.

— Skąd pomysł, żeby wytatuować sobie te słowa akurat w tym języku? — w końcu się odezwałam, na co Zack lekko poczochrał sobie włosy i przekręcił się na bok, by lepiej widzieć moją twarz.

— Hiszpański ładny język. — uśmiechnął się fałszywie w moją stronę, jednak widząc, że nia dam mu spokoju, bo to niemożliwe, że tak po prostu wytatuował sobie te słowa po innym języku, w końcu westchnął. Może inni by to zrobili, ale jestem przekonana, że coś się za tym kryje. — Mówiłem ci już kiedyś, że jesteś nieznośna o poranku jak i cały dzień? — podniósł jedną brew do góry, na co ja skrzyżowałam ręce na piersiach i przeciążyłam ciężar ciała na prawe biodro.

— Chyba tak. — odpowiedziałam praktycznie od razu, po czym popędziłam go gestem dłoni, by kontynuował dalej swoją wypowiedź. Zack jedynie westchnął i przetarł twarz dłońmi.

— Mój dziadek jest w połowie Hiszpanem. — na chwile przerwał, po czym znowu zaczął mówić. — Zazwyczaj się z nim nie widuje, w zasadzie widziałem go tylko kilka razy na żywo. To zdanie — wskazał na swoje palce u lewej dłoni. — jest wypowiedziane właśnie przez niego, dokładnie wtedy, kiedy zaostrzali przepisy dotyczące wyjeżdżania poza granicę kraju, a on na ostatnią chwilę do nas przyjechał. — pokręcił głową na boki, spuszczając wzrok na swój kubek, który trzymał w ręce. — Tak naprawdę to prawie go nie znam, ale od samego początku poczułem, że jest inny. Nie jest oschły i bezduszny, jak mój ojciec. Mimo, że ma teraz prawie osiemdziesiąt lat, to dalej ma dużo energii i radości w sobie, co mogłoby zdziwić nie jedną osobę. — uśmiechnął się lekko, jednak później odchrząknął i dalej kontynuował. — Jest w cholerę bogaty, w zasadzie tak samo jak jego syn, ale nie zachowuje się jak typowy człowiek z worem pieniędzy w ręku. Może ubiera się w same markowe ubrania, takie jak Champion czy Calvin Klein, przez co wyglada lepiej od niejednego nastolatka, i nosi okulary Dolce&Gabbana, a w jego szafie nigdy nie zabraknie najnowszych modeli jednych z najdroższych butów świata oraz paska Gucci czy Versace, ale jest bardzo miłym i pogodnym człowiekiem. Nigdy nie wykorzystywał tego, że jest bogaty, nie przekupywał ludzi czy nie wykorzystywał ich. Kurwa, on jest naprawdę za dobry dla każdego. — zaśmiał sie cicho, a nastepnie odwrócił wzrok na jeden z budynków. — I mimo, że jego żona, moja babcia, z którą później również mało się widywał, bo ona od zawsze mieszkała w Berkeley, i nie dało się jej stamtąd wyciagnąć nawet siłą, zmarła trzy lata temu, to ten pozytywny człowiek nie załamał się. Była jego największą miłością życia, a nagle zmarła na białaczkę. Dziadek za nią tęsknił, powiedziałbym że dalej tęskni i to w cholernie mocno, ale idzie dalej przez ten okrutny świat i nie patrzy w tył. Nawet kiedy żegnał się z nami i podarował mi jak i mojej siostrze w bardzo "skromnym" prezencie mieszkania, a dokładniej jedno dla mnie, a drugie dla niej, żebyśmy zaczęli wszystko od nowa i również nie patrzyli za siebie, przez co mam u niego wielki dług, bo to on sprawił mi dom, w którym teraz na codzień żyję. Dla niego to nic wielkiego, ale to jest coś wielkiego. I wiem, że on już wtedy wiedział, iż pewnie nigdy więcej się już nie zobaczymy, bo albo on szybciej umrze w swojej Hiszpanii, albo informacje z USA przestaną być praktycznie wysyłane, przez te głupie typy osobowości. — prychnął. — Nawet kiedy się z nami żegnał, to dalej miał ten swój radosny głos i uśmiech na twarzy. Jego oczy dalej świeciły tak, jak świecą zawsze. Mógł wygladać na zakłamanego robiąc te wszystkie czynności, ale nie był. Był jedną z najprawdziwszych osób, jaką kiedykolwiek poznałem. — pokręcił głową na boki, a ja bez zastanowienia podeszłam do Zack'a i mocno go przytuliłam, przyciągając do siebie i zaciskając ręce na jego koszulce, którą pewnie założył wychodząc na ten balkon.

Jego długa i chaotyczna wypowiedź naprawdę mnie poruszyła. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, czego pewnie nawet brunet nie chciał do końca mi zdradzać, jednak kiedy zaczął coś mówić, to ciężko było mu skończyć. Wygadał się mi, przez co mam nadzieję, że trochę, choć odrobinę mu ulżyło, albo poczuł się lepiej. Powiem szczerze, iż mój mózg nie przyswoił jeszcze wszystkich informacji jakich dowiedziałam się przed chwilą, jednak i tak już w tym momencie mogę stwierdzić, że Zack wcale nie jest taki, na jakiego może na początku wyglądać. Przekonałam się o tym już jakiś czas temu, ponieważ Powell tylko z zewnątrz może wydawać się być zimnym i zarozumiałym dupkiem, bo w środku jest tylko małym i zagubionym chłopcem, które stara dostosować sie do społeczeństwa.

— Dziękuję, Zack. — szepnęłam prosto do jego ucha, stojąc na palcach i dalej mając ręce zacisnięte na jego t-shirt'cie, jednak po chwili w końcu odsunęłam się od chłopaka, poprawiając kosmyk włosów za uchem oraz spogladając na moje bose stopy. — Twój dziadek jest naprawdę świetnym człowiekiem. — uniosłam głowę, przez co napotkałam zielone, ciemne teczówki, które nie błyszczały tak jak zazwyczaj. Dalej były tak samo głębokie, a zarazem okropnie puste na samym dnie, jak z resztą zazwyczaj, jednak teraz kryło się za tym coś więcej, czego nie potrafiłam za nic rozszyfrować.

Brunet nie odpowiedział, a dopił swoja kawę, a następnie westchnął, spogladając przed siebie. Ja również powtórzyłam ten gest, spogladając na miasto, które praktycznie w pełni obudziło się już do życia, co dało mi pewnego rodzaju znak.

— Chyba muszę wracać do dziewczyn. — nagle mi się przypomniało, na co Zack spojrzał na mnie, kiwając głową. — Dziękuję, że mogłam u ciebie zanocować i ogólnie za tą rozmowę. — lekko się uśmiechnęłam, na co chłopak podniósł jeden kącik ust do góry.

— W zasadzie nie miałem zamiaru powiedzieć aż tyle. — podrapał się po karku, a ja przeczesałam swoje włosy do tyłu.

— Tak mi się też zdawało. — cicho się zaśmiałam. — Ale czasami lepiej jest się komuś wygadać, to potrafi pomóc. — brunet znowu nie odpowiedział na moje słowa, a jedynie podniósł mój prawie pełny kubek, który jeszcze przed chwilą zostawiłam na podłodze, a nastepnie udał się bez słowa do środka, dlatego i ja to zrobiłam, zamykając za sobą drzwi balkonowe. — Poczekaj, oddam ci bluzę. — nagle powiedziałam i już chciałam ściagać z siebie ubranie chłopaka, jednak ten popatrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

— Nie musisz, oddasz mi ją jeszcze kiedyś. — wzruszył ramionami, myjąc nasze kubki. Nie ukrywam, że ten układ szedł mi na rękę, ponieważ średnio widziało mi się wracanie do pokoju w samym stroju kąpielowym, jednak z drugiej strony wzięłam to ubranie bez pytanie i tym bardziej należy ono do bruneta, więc ma do niego pełne prawo i w każdym momencie może mi je zabrać, a ja nie powinnam się temu dziwić.

— Na pewno? — dopytywałam się dla pewności, na co chłopak przerwał swoją czynność, nonszalancko opierając się o blat kuchenny.

— Nie, na niby. Weź ją zanim się rozmyślę. — prychnął kręcąc głową na boki, jednak towarzyszył mu przy tym lekki uśmiech.

— Dziękuję. — dodałam z wyczuwalną lekką chrypą w głosie, przez szybko odchrząknęłam.

W zasadzie to nawet nie wiem czemu dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić, co tak naprawdę wczoraj zrobiłam i jak wiele mogło to zrujnować. Począwszy od tej imprezy na basenie, a kończąc na tym, że spałam z Zack'iem w jednym łóżku. I wszystko to mogłam zwalić na alkohol, jednak nie byłoby to prawdą, bo byłam świadoma praktycznie każdej decyzji jaką podjęłam. W zasadzie zazwyczaj jestem ich świadoma, tylko oczywiście zawszę bronię się wymówkami wyssanymi z palca, których używa zasadniczo każdy. Bo zawsze chcemy być idealni i dawać sobą dobry przykład, ale prawda jest taka, że nikt z nas nie jest doskonały, i nigdy nie będzie. Tego się po prostu nie da przeskoczyć, nieważne jak bardzo byśmy tego chcieli.

— Zack? — po chwili namysłu postanowiłam znowu zacząć coś mówić, na co chłopak wyprostował się i spojrzał na mnie z uniesioną brwią. — Jak bardzo wczoraj namieszaliśmy? — zapytałam pewnie, jednak w głębi duszy bojąc się odpowiedzi na to pytanie.

— Morgan, pewnie ty sama nie chcesz znać odpowiedzi na to pytanie. — westchnął, podchodząc bliżej do mnie i opierając się jedną nogą o ścianę. — Są dwie opcje. Albo każdy będzie miał dzisiaj ogromnego kaca i mało co będzie pamiętać, bo działo się w nocy bardzo wiele, lub wszyscy mimo kaca i i tak będą pamiętać każdy szczegół. — wygiął wargi w udawanym miłym uśmieszku, przy czym mnie było stać tylko i wyłącznie na głebokie oraz ciężkie westchnięcie. — Szczerze mówiąc obstawiam druga opcję, bo raczej mało kto upijał się aż do nieprzytomności. — na chwilę się zamyślił, uparcie wpatrując się w lustro tuż za mną. — Różne plotki szybko rozniosą się po całej szkole, a wiele osób stanie się popularnych po tych wszystkich incydentach. — prychnał, przecierając dłonią swój polik. — Nastolatkowie działają na prostej zasadzie wierzenie we wszystko, co powiedzą inni. — ziewnął, spoglądając na moją twarz. — Ale pocieszę cię, nie tylko ty masz przejebane. — ironicznie się uśmiechnął i poklepał mnie w bark, przy czym ja miałam mocno zaciśnięte powieki i lekko rozchylone usta. Tak już czasami jest, że raz wszystko wydaje sie być piękne, a po chwili wszystko się wali. Powinnaś się już do tego przyzwyczaić, Lea.

— Więc kto jeszcze ma przejebane? — w końcu spojrzałam w oczy brunetowi, na co ten zmrużył powieki i przekręcił głowę w bok.

— Wiele osób, chociaż my chyba i tak bedziemy jednym z tematów numer jeden. — pokiwał głową, patrząc mi w oczy. — No wiesz, spekulacje co do tego, że jeteśmy w związku albo przynajmniej za sobą spaliśmy, lub hm... — wymyślał na bierząco, na co ja ukryłam twarz w dłoniach, mając ochotę zapaść się pod ziemię. — Nie wiem co jeszcze, ludzie są kreatywni, na pewno wymyślą nam jakąś ciekawą historię. — parsknął śmiechem tak, jakby totalnie nie wzruszała go ta cała sytuacja, a wręcz przeciwnie, bardzo bawiła, czego nie mogłam powiedzieć o sobie.

— Już czuje te wszystkie palące spojrzenia na mojej osobie. — jęknęłam w swoje dłonie, na co chłopak się zaśmiał.

— Spójrz na to z innej strony, będziesz rozpoznawalna i każdy będzie wiedział kim jesteś. — stwierdził, na co popatrzyłam mu prosto w oczy z zażenowaniem.

— Ta, i przy okazji utożsamiana z dziwką Zack'a. — prychnęłam, na co brunet uśmiechnął się sarkastycznie.

— No nie przesadzajmy, chyba wszyscy wiedzą, że nie sypiam z laskami ze szkoły, a już na pewno nie młodszymi od siebie. — powiedział, jednak on sam nie był do końca pewny swoich słów. — Przynajmniej zazwyczaj. — poprawił się, na co przewróciłam oczami.

— Problem w tym, że teraz popsuje mi się bardzo wizerunek, bo jeszcze u ciebie za wiele to nie zmiana, ale za to mnie zaczną postrzegać jako jedną z tych dziewczyn, które są tylko i wyłącznie puste, przy czym oczywiście mogłyby się przespać z każdym. — popatrzyłam na niego z wyraźnym niepokojem malowanym na twarzy, na co on z uśmiechem na twarzy złapał mnie za żebra, podnosząc brwi do góry.

— Brawo słońce, załapałaś na czym to wszystko polega. — dalej miał podniesione kąciki ust, przy czym lekko kołysał nas na boki. — Oboje namieszliśmy i dobrze o tym wiemy, ale ważne jest to, żeby mieć wszystko i wszystkich w dupie, a beztroskie życie otworzy ci drzwi i zaprosi do środka. Nie możemy tracić czasu na takich ludzi, bo to oni mają problem, a nie my. To, że nasze życie jest ciekawe, a ich nie, to nie nasz problem.

— Ale to nieprawda, przecież i tak nic nas nie łączy. — odpowiedziałam, bedąc dalej lekko zaniepokojona.

— Masz rację, ale w ich świecie to się nie liczy. A nawet niech nam zazdroszczą i wpatruja się w nas jak w obrazki, którymi chcieli by być. Kiedy stajesz się obiektem zainteresowania, to nie możesz tego zmarnować. Musisz po prostu żyć dalej i tyle z tematu. — mówił jak gdyby nigdy nic, na co ja zmarszczyłam brwi. — Zazwyczaj każdy wzbrania się tych wszystkich plotek, ale co za problem pobawić się nimi? — parsknął, na co ja byłam jeszcze bardziej zdezorientowana.

— Co ty brałeś? — zapytałam dość zaskoczona, na co on westchnał i pokręcił głową na boki.

— Nic nie brałem, tylko tłumaczę ci, jak łatwo można zmanipulować ludzi. — odpowiedział normalnie, wzruszając ramionami i odrywając swoje dłonie od mojej skóry. — Tak działa nawet nasz kraj z tymi podziałami na typy osobowości, daje nam różne informacje, a my przyjmujemy je bez zastanowienia i rozczulaniem się nad nimi. Tak już po prostu działa świat, Morgan. — uśmiechnął się w ten swój irytujący sposób, jednak nie mogłam zaprzeczyć jemu słowom, bo miał rację. — Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje sie prawdą, czy nie mam racji? — zacytował niepełny cytat Joeseph'a Goebbels'a, na co przewróciłam oczami, sama cicho się śmiejąc.

— Jesteś najdziwniejszą osoba jaką kiedykolwiek poznałam, ale chociaż uważałeś na historii. — zironizowałam, na co zielonooki się zaśmiał. — A teraz serio już pójdę do mojego pokoju. Pewnie cała ekipka moich trzech przyjaciółek tylko czeka aż wszystko im wyjaśnię. — westchnęłam, a chłopak pokiwał głową. — I ustalamy coś, nie odpowiadamy na jakiekolwiek pytania od tych wszystkich ludzi. — wystawiłam palec wskazujący przed siebie i dotknęłam nim brody chłopaka. — Jak mamy ich zmanipulować, to w ten chamski sposób. — wykrzywiłam usta w cwanym uśmiechu, na co chłopak podniósł brew do góry.

— Robisz się coraz bardziej nieprzewidywalna.

— Ty też. — prychnęłam, przeczesując ręką włosy i poprawiając za dużą na mnie bluzę, znajdująca się na moim ciele. Po chwili chwyciłam za klamkę od drzwi i nacisnęłam na nią, po czym znalazłam się na korytarzu, na którym na szczęście nikogo nie było.

— Do zobaczenia, myszko. — podniósł kącik ust do góry, na co ja zironizowałam odruch wymiotny, przez co Powell prychnął.

— Cześć, kotku. — odpowiedziałm po chwili namysłu, na co tym razem chłopak przewrócił oczami i zamknął za mną drzwi, pozostawiając mnie samą na korytarzu, na którym znajdowały się pokoje instruktorów.

Westchnęłam i zaczęłam kierować się do mojego pokoju, dalej starając się niczym nie przejmować. Moja rozmowa z Powell'em była jeszcze dziwniejsza niż myślałam, ale no cóż, czego ja się mogłam po nim spodziewać?

No właśnie niczego i w tym problem.

Westchnęłam cicho, po czym sama nie zdałam sobie sprawy, jak szybko droga do mojego pokoju mi minęła, ponieważ w jednej chwili znalazłam się już tuż przed odpowiednimi drzwiami. Bez dłuższego zamysłu zapukałam w drewnianą płytę trzy razy, nie musząc czekać długo na odpowiedź, ponieważ dosłownie po kilku sekundach otworzyła mi Bri, za której plecami stała Ava. Lekko się uśmiechnęłam i bez odpowiedzi weszłam wgłąb pokoju, po czym od razu sięgnęłam po mój telefon i zaczełam sprawdzać wszystkie powiadomienia z różnych mediów społecznościowych, siadając przy tym na łóżku.

— Jak tam wasz spędzone noce u innych w pokojach? — zaśmiałam się, opierając moją żuchwę o dłoń, która była zgięta w pięść.

— Obu nam się nie udało, tylko ty i Peggy gdzieś poszłyście. — mruknęła Ava, na co przekręciłam głowę bok.

— Czyli chcesz mi powiedzieć, że osobie, która najbardziej się od tego wszystkiego wzbraniała się udało, a wam nie? — spytałam, by się upewnić, jednak kiedy Bridget pokiwała głowa na tak, to miałam ochotę zacząc się smiać. — Chyba czas umierać. — westchnęłam i położyłam się na swoim materacu, a w mojej głowie wybrzmiewało teraz tylko jedno zdanie, które bardzo nie chciało dać mi spokoju.

Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą.

I teraz pojawia się pytanie, czy to naprawdę ma związek z rzeczywistością, czy jest to tylko i wyłacznie przypuszczenie?

Mam szczerą nadzieję, że nie jest to prawda, jednak Zack dał mi naprawdę dużo do myślenia wypowiadając te słowa.

===

Cześć :> Ogólnie to aktualnie jestem w trakcie poprawiania trochę tej książki, oczywiście nie pod wzgledem fabuły, także tak. Mam nadzieję, że bedzie ona teraz choć trochę lepsza, haha.

Następny rozdział będzie szybciej, obiecuję.

Miłego dnia/nocy ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro