29. Nieznajomy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez kolejne parę minut mój wzrok ciągle wlepiony był w twarz chłopaka, podczas kiedy słowa, które wypowiedział przed chwilą rozbrzmiewały w mojej głowie, nie dając nawet chwili wytchnienia. Wiedziałam, że brunet był zdolny do wielu rzeczy, dlatego coraz bardziej dopuszczałam do siebie myśl, iż decyzja, którą najwyraźniej musiał podjąć, jest bardzo ryzykowna czy nawet niebezpieczna, lub co najgorsze - nieprzemyślana. Sama często nie rozczulam się zbyt długo nad swoimi wyborami, ale po naszej krótkiej rozmowie mam wrażenie, że jest to coś poważnego. A to przyprawia mnie tylko o niepokój.

- Jeśli zrobiłeś coś głupiego i wpakowałeś się w jakieś gówno - na chwilę przerwałam, zauważając jak zielonooki przełyka ślinę, skręcając w prawo i wyjeżdżając przy tym z Redwood City. - to mam tą chorą nadzieję, że nie robisz przynajmniej jakiś nieodpowiedzialnych rzeczy. - dokończyłam zagryzając wargę.

Nadzieja matką głupich.

Przez następne dziesięć lub piętnaście minut trwaliśmy w pełnej napięcia ciszy, podczas kiedy on cały czas był skupiony na drodze z jak zawsze obojętną miną, a ja obserwowałam widoki zza szyby, spoglądając czasami na ruchy, które wykonuje brunet. Jedyny dźwięk, który nie pozostawiał nas w kompletnej ciszy wydobywał się z radia w aucie, cicho grającego jakąś piosenkę Green Day.

Nagle chłopak przeczesał palcami swoje włosy, słysząc swój dzwoniący telefon, co automatycznie spowodowało powędrowaniem mojego wzroku w tamtą stronę, jednak nie zdążyłam nawet zauważyć, kto dobijał się do chłopaka, ponieważ od razu odrzucił połączenie, odkładając komórkę na deskę rozdzielczą.

- Nawet jeśli wpakowałem się w jakieś gówno, to nie wciągnę cię w to, nie zrobiłbym ci tego. - w końcu odpowiedział nie patrząc w moją stronę, czego jednak ja nie powtórzyłam, wpatrując się w jego profil. - Za jakieś dwadzieścia minut będziemy na miejscu.

Na te słowa przełknęłam ślinę odwracając wzrok od twarzy Zacka i wbijając się bardziej w fotel.

- Gdzie my w ogóle jedziemy? - zapytałam zmieszana wzdychając przy tym. Po raz kolejny na odpowiedź musiałam poczekać parę minut, kilka razy zastanawiając się przy tym, czy w ogóle mnie słuchał, jednak kiedy przez ułamek sekundy poczułam jego zielone tęczówki na mojej twarzy, już wiedziałam.

- Berkeley. - rzucił patrząc uważnie na drogę, podczas kiedy ja rozszerzyłam bardziej oczy w zaskoczeniu, przekręcając głowę w bok i napotykając przy tym skupioną twarz chłopaka.

- Berkeley? - spytałam z uniesionymi brwiami. - To nie jest przypadkiem twoje rodzinne miasto? - po raz kolejny chciałam się upewnić, że miałam rację, obracając przy tym swój telefon w dłoniach.

- Jest. - skręca w jakąś poboczną, słabo oświetloną uliczkę.

Ciężko było mi ukryć moje zdziwienie, kiedy wypowiadał te słowa, ponieważ z tego co pamiętałam z naszej rozmowy przy stacji pociągu, to raczej nie przepadał za tym miejscem. I tym bardziej nie rozumiałam też, po co miałam być tam ja.

- Co ty kombinujesz Powell? - spytałam cicho kręcąc głową, jednak zielonooki nic już więcej nie mówił.

Te dwadzieścia minut minęło o wiele szybciej niż się spodziewałam, bo zanim zdążyłam przestać wsłuchiwać się w grająca muzykę, wystukując podczas tego lekko rytm nogą, znajdywaliśmy się już przy bordowym, jednorodzinnym domie. Był stosunkowo dosyć mały, a do tego jedynie parterowy z dwuspadowym, ciemnym dachem na szczycie. Ogródek również nie wydawał się być duży, jednak przez panującą już ciemność oświetlaną jedynie jedną lampą przy drodze, nie mogłam tego dokładnie stwierdzić. Posiadłość miała również niskie ogrodzenie, którego brama była szeroko otwarta, co wzbogaciło mnie o parę pytań w głowie.

Dalej ze zmarszczonymi brwiami usłyszałam wyjmowanie kluczyków ze stacyjki, a następnie trzaśnięcie drzwiami tuż koło mnie, co wybudziło mnie z letargu, prowadząc wzrok na miejsce kierowcy, które było puste. Sprawnie wydostałam się z niebieskiego auta, łapiąc się od razu za ramiona z lekkiego chłodu, który przywitał mnie po wyjściu z ciepłego wnętrza pojazdu. Obserwowałam jak chłopak zamyka samochód, chowając kluczyki do kieszeni spodni, wciskając później swoje dłonie do innej, tym razem kieszonki w czarnej bluzie z kapturem. Bez słowa zaczął iść w stronę domu, przekraczając próg otwartego ogrodzenia, a ja powędrowałam tuż za nim. Po chwili znaleźliśmy się już przed przeszklonymi, otwieranymi właśnie przez Powella drzwiami, w których od razu mnie przepuścił, na co rzuciłam mu lekko politowane spojrzenie, ale kiedy nie dostałam żadnej odpowiedzi, po prostu weszłam do środka, mimowolnie cicho mu przy tym dziękując.

Obserwowałam niewielki, biały przedpokój, którego prawa ściana była przeznaczona na szeroki, czarny stojak na ubrania. Zdjęłam swoje trampki sięgające do kostki, odstawiając je przy ciemnym meblu, a Zack zrobił to samo, jednak zdecydowanie szybciej, dlaczego też czekał na mnie chwilę. Trwało to zaledwie dwie sekundy, ale i tak był to miły gest, iż nie poszedł gdzieś wgłąb mieszkania, zostawiając mnie przy tym w nieznanym dotąd miejscu. Pewnie sama nie wiedziałabym wtedy co powinnam zrobić, gubiąc się po pokojach.

- Chodź. - kiwnął lekko głową w stronę kolejnych, szklanych drzwi, otwierających przejście do reszty domu i zapalajac od razu światło.

Poczłapałam tuż za nim, spoglądając po chwili na lewo oraz zauważając średniej wielkości, jasnoszary salon z kanapą na środku i małym stolikiem tuż przed nią, jak i wiszącym na ścianie telewizorem. Pomieszczenie zdobiło jeszcze parę roślin w wysokich, białych donicach oraz duże okna, które za dnia muszą dobrze rozświetlać cały ten pokój. Przeniosłam wzrok przed siebie, zauważając hol z czterema, zamkniętymi pokojami. Na prawo za to znajdowała się również nie za duża, biała kuchnia z drewnianymi dodatkami, które dodawały jej trochę ciepła. Przy dwóch ścianach z podłużnymi szybami znajdował się oczywiście blat z szafkami nad sobą, tworząc razem kształt litery "L", a tuż naprzeciwko stał za to jasnodrewniany stół, który jednym bokiem stykał się ze ścianą. Nad nim oczywiście wisiała biała, duża lampa. Środek był przeznaczony za to dla niewielkiej, jednak dobrze wszystko uzupełniającej, wyspy ze zlewem po jednej stronie, tuż koło kosza z owocami w środku.

Przeniosłam wzrok na bruneta, który spoglądał przed siebie, wpatrując się przy tym w tylko sobie znany punkt.

- Możesz mi już powiedzieć co tu robimy? - spytałam trochę podirytowana, dalej nie odpuszczając chęci zdobycia odpowiedzi. Chłopak jedynie ruszył w prawo, podchodząc do chlebaka i wyciągając z niego kawałek chleba, który po chwili wylądował w tosterze. Przewróciłam oczami, przybierając bardziej bezceremonialną postawę i postanawiając spróbować drugi raz. - Czy Pan Powell może wreszcie raczyć się odezwać i wytłumaczyć, co było tak ważną rzeczą, że musiałam wystawić swoją rodzinę, jadąc do domu, który pierwszy raz widzę na oczy? - chrząknęłam wypowiadając te słowa już nieco głośniej, jednak chłopak jedynie patrzył na srebrne urządzenie, czekając aż jego tost wysokoczy. Parsknęłam.

Zdecydowanie za długo trzymałam w sobie moją złość.

Zrobiłam parę kroków w przód, opierając się tyłem o blat tuż koło tostera, który był chyba dla bruneta aktualnie najbardziej interesującą rzeczą na świecie.

- Więc? - naciskałam zakładając ręce na piersiach. Po paru chwilach chleb wyskoczył z zapiekacza, dlatego też brunet go wyjął, smarując masłem.

Zaraz z nim nie wytrzymam.

Zaczynałam coraz bardziej się irytować, kiedy zielonooki podszedł do mnie, łapiąc za moje żebra i przesuwając tym samym w bok, by po chwili wyciągnąć talerz z jednej z szafek. Następnie usiadł przy stole, wcześniej kładąc na naczyniu kawałek pieczywa.

- Wiedziałaś, że jedzono kiedyś chleb do każdego posiłku?

Spokojnie Lea, to tylko zwykły dupek, który nie sprawi, że wybuchniesz. Ktoś taki nie wyprowadzi cię z równowagi, o nie.

- Nie wkurwiaj mnie, Powell. - wywarczałam z zacisnietymi zębami, nie ruszając się z miejsca nawet o milimetr. Chłopak jedynie wgryzł się w swojego tosta, podczas kiedy ja przenikałam swoim trującym wzrokiem jego plecy, wypalając w nich dziury. Nie wydawało się jednak, jakby brunet się tym przejął.

Wiedziałam, że mnie podpuszcza, wykorzystując złość, która z każdym momentem stawała się coraz większa.

- Bardziej podobało mi się, jak mówiłaś do mnie "Pan Powell".

To nic takiego Lea, przecież byłaś w zielonym narodzie przez prawie całe swoje życie, wiesz jak panować nad gniewem. Pamiętasz ten strumyczek przy parku w Redwood City? Jesteś teraz tym strumyczkiem, spokojnie płyniesz, wszystko jest takie proste i harmonijne. Wolno podążasz przed siebie, nic ci nie może przeszkodzić.

Nagle znowu podniosłam się na równe nogi, idąc w stronę Zacka, twardo przy tym stąpając, zezłoszczona do granic możliwości. Moje oczy przesiąkał teraz czysty szał, który nie zamierzał w jakikolwiek sposób trzymać się moralności, zdecydowanie nie.

Wyrwałam talerz z rąk chłopaka, z całą siła jaką w sobie zgromadziłam roztrzaskując go o podłogę, a następnie spojrzałam na niego z chęcią mordu.

Dlatego nie zostałam w zielonym typie osobowości.

- Której części pytania, kurwa, nie rozumiesz?! - wykrzyczałam mu prostu w twarz, unosząc przy tym głowę w górę. Brunet w koncu złapał ze mną kontakt wzrokowy, sam mając dalej obojętną, jednak lekko przy tym rozbawioną minę. - Jechałam tu z tobą prawie całą godzinę, zostawiając rodzinę, której nie widziałam ponad pieprzone cztery miesiące, bo twoje przerośnięte ego mnie nagle potrzebowało. - parsknęłam głośno, podczas kiedy cień roześmiana zupełnie zniknął z jego twarzy. - Nigdy nie chciałeś mojej pomocy, miałeś w dupie moje prośby czy przeprosiny, a ja zawsze muszę być obok ciebie, kiedy tylko tak powiesz, tak? Wiesz co, pierdol się Powell, po prostu się pierdol. - wysyczałam w jego stronę, odwracając się z chęcią opuszczenia tego przeklętego domu, jednakże to co ujrzałam, wywołało dreszcz, przechodząc przez całe moje ciało.

Przede mną stała dwójka, zupełnie nie znanych mi osób, z czego jeden to chłopak, a druga dziewczyna. Wyglądali na taki sam, albo bardzo zbliżony przedział wiekowy jak ja i Zack. Oboje mieli wymalowane zaskoczenie na twarzach, spoglądając na mnie przynajmniej jak na kosmitkę.

Chłopak był wysoki, myślę że był to około wzrost Powella, albo przynajmniej bardzo zbliżony. Posiadał lekko kręcone, czarne włosy, które opadały mu na czoło oraz skromnie okalały twarz dookoła. W brązowych, można powiedzieć miodowych oczach, skakały teraz iskierki zdziwienia, ale i pewnego rodzaju szczęścia, które zdecydowanie emanuowało dobrą energią. Jego różowe, dosyć cienkie usta były teraz z lekka uchylone, wypuszczając z siebie jedynie cichy świst powietrza.

Dziewczyna za to miała na oko mniej więcej metr siedemdziesiąt pięć oraz posiadała gęste, falowane, ciemnobrązowe włosy, które sięgały jej gdzieś do połowy łopatek. Oczy za to miała zielono-piwne i ku mojemu zdziwieniu, one również oprócz zaskoczenia miały w sobie iskierkę czegoś w rodzaju podziwu? Nie potrafię stwierdzić. Za to jej pełne, malinowe usta idealnie pasowały do oliwkowej karnacji. W przeciwieństwie do chłopaka obok, wydawała się nie mieć skończonych dwudziestu lat, jednak mogłam się mylić.

Oboje byli zdecydowanie atrakcyjnymi fizycznie osobami.

- Masz swoją odpowiedź, Morgan. - mruknął gdzieś z tyłu Zack i dałabym sobie uciąć rękę, że właśnie przewraca oczami. Para osób przede mną chyba dalej nie potrafiła zatuszować swojego osłupienia, podczas kiedy ja lekko zdążyłam już chłonąć, chociaż ciągle miałam wrażenie, że coś w moim środku niebezpiecznie wrzało. - Przestańcie się już tak gapić. - westchnął znudzony brunet, kierując te słowa w stronę nieznanych mi osób.

W mgnieniu oka nagle jakby się obudzili, oboje podchodząc do wyspy kuchni, stając na przeciwko mnie i Powella. Cały czas śledziłam ich wzrokiem, starając się rozgryźć kim mogą być, mimo że było to praktycznie niemożliwe. Jedyne co zdążyłam zauważyć to to, że oboje są z czerwonego narodu, co wnioskuję po ich tatuażach na nadgarstkach.

- Czyli to ona? - czarnowłosy spojrzał na Zacka, który przez dłuższą chwilę przyglądał się jego twarzy, po czym kiwnął praktycznie niezauważalnie głową. Miodowe tęczówki chłopaka od razu potem spoczeły na mnie, podczas kiedy wyginał swoje wargi w krzywym uśmiechu. - Nasłuchałem się trochę o tobie, Leo Morgan.

Przełknęłam ślinę, dalej utrzymując nasz kontakt wzrokowy. Ten koleś zaczyna mnie przerażać, robi się to niepokojące.

- Przestań zachowywać się jak psychopata, Jack. - dziewczyna obok niego przewróciła oczami, po czym jej wzrok skierował się na moją twarz, a na ciemno różowych ustach można było wykryć cień uśmiechu.

Jack. Po tym jak usłyszałam to imię popatrzyłam na Zacka, który opierał się jedna ręką o krzesło za swoimi plecami. Zajęło to chwilę, by chłopak również na mnie spojrzał, jednak kiedy już to na chwilę uczynił, odchylil zaraz potem głowę do tyłu.

Kiedy zauważyłam jednak, że nie zamierza niczego mówić, cicho westchnęłam, wracając do patrzenia na dwie nieznane mi twarze.

- Możecie mi wytłumaczyć co tutaj robię? - spoglądałam to na nią to na niego, szukając jakiejś drogi ucieczki.

- Serio pacanie? - brunetka posłała zażenowane spojrzenie Powellowi, który nijak na to nie zareagował. Westchnęła. - On powinien już dawno ci to powiedzieć, ale oczywiście tego nie zrobił. Musisz pomóc nam wskazać kilka miejsc w Redwood City, z tego co wiem, to chyba tam mieszkałaś przed przeniesieniem się do niebieskiego narodu? - spytała wyciągając mapę z kieszeni spodni, którą po chwili położyła przed nami. Miała ona zakreślone niektóre miejsca na czerwono, tak samo jak parę tras, wszystko oczywiście w okręgu miast niedaleko San Francisco. Popatrzyłam w jej brązowo-zielone oczy, marszcząc brwi.

- Skąd wiesz gdzie mieszkam i jaki wybrałam kolor? - zapytałam zdezorientowana. - I tak samo skąd wiecie jak mam na imię, to robi się pokręcone. - wpłątałam palce we włosy, przygryzając wargę. Oni jedynie popatrzyli się po sobie i Zacku, tocząc jakby niemą rozmowę lub może nawet walkę.

W końcu brunet odbił się jedną nogą od krzesła, podchodząc do wyspy i stając tuż koło mnie. Zlustrowałam rozbieganym wzrokiem jego twarz, podczas kiedy on wlepiał swoje zielone tęczówki w oczy dziewczyny po drugiej stronie.

- Nie mamy teraz za dużo czasu, potem ci to wytłumaczę. - odpowiedział nawet na mnie nie spoglądając, podczas kiedy czarnowłosy chłopak uniósł jedną brew do góry, a brunetka zacisnęła jakby wkurzona szczękę.

Ja za to dalej zdezorientowana obserwowałam ich bitwę na wzrok, która z każdym momentem wydawała się być coraz bardziej chłodna jak i przerażająca. Nie miałam pojęcia co wzbudziło w nich nagle tak dużą powagę, ale z każdą minutą miałam wrażenie, że moja obecność tutaj jest jedynym powodem, dla którego między tą trójką nie wybuchła jeszcze kłótnia.

W końcu jednak chłopak o miodowych oczach ciężko westchnął, opierając się na przedramionach o wyspę.

- Mogłabyś nam wskazać wszystkie opuszczone budynki w tym rejonie? - nagle zaczął, zataczając palcem koło na mapie przede mną. Automatycznie spojrzałam w tamto miejsce, które okazało się być pewną częścią mojego rodzinnego miasta jak i kawałka miasta tuż obok.

- Wszystkie? - spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, na co on jedynie skinął głową. - Nie mam pojęcia po co wam ta wiedza i nie obiecuję, że wskaże każde takie miejsce, które tam jest. - na wstępie zaznaczyłam, a następnie znowu spojrzałam na mapę, starając sobie przypomnieć porzucone budynki w tych okolicach. Niedługo potem wskazałam na trzy lokalizacje, które pamiętałam najwyraźniej. Wspomniałam też, że jedno z tych trzech położeń to opuszczona stacja benzynowa, a dwa pozostałe to jakieś budynki na kształt domów jednorodzinnych. Czarnowłosy podczas kiedy ja wypowiadałam kolejne miejsca, za każdym razem zaznaczał je niebieskim markerem na mapie, obserwując co jakiś czas moją twarz.

- Tyle powinno wystarczyć, czyli teraz ty pojedziesz... - zaczął mówić wskazując już przy tym palcem najpierw na siebie, a później na Zacka, który nagle mu przerwał.

- Z Camillą. - dokończył za niego, obracając w swoich palcach pojedyncze, srebrne sygnety, które znajdowały się na jego drugiej dłoni. Jack w tamtym momencie rozszerzył oczy w zdziwieniu i niezrozumieniu. Sama piwnooka tuż koło niego również zmarszczyła brwi w zaskoczeniu, oczekując przy tym wyjaśnień Powella. - Mała zmiana planów. - uniósł cynicznie jeden kącik ust, który zaraz po paru sekundach znikł z jego twarzy. Dziewczynę i chłopaka po drugiej stronie kuchni nagle opanowała złość, a w szczególności właśnie tego czarnowłosego, który zacisnął ręce w pieści.

- Zack czy ciebie już... - zaczęła zirytowana brunetka, jednak zielonooki po raz kolejny nie pozwolił na dokończenie tego zdania.

- Nie. - przewrócił swoimi gałkami, wkładając dłonie w kieszenie spodni. - Pojedziesz z Leą do jej domu i... - tym razem to ja mu przerwałam.

- Nie mogę dziś już wrócić do domu. - mruknęłam, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Wiedziełam, że zaraz zada ponowne pytanie, a mianowicie dlaczego, więc postanowiłam od razu się wytłumaczyć. - Musiałam wymyślić jakąś wymówkę, żeby wyjść w ogóle z domu, więc powiedziałam że moja współlokatorka zachorowała i muszę jechać do Concord na noc.

Brunet jedynie obserwował moją twarz, szukając w niej jakby odpowiedzi na swoje pytania.

- Tak nie miało być. - przyznał po pewnej chwili, dalej wpatrując się we mnie bez emocji. Ja jedynie cicho parsknęłam.

- Nie powiedziałeś mi dosłownie niczego, skąd miałam wiedzieć, że po paru godzinach znowu będę mogła wrócić do domu? - wywróciłam oczami tocząc z nim kontakt wzrokowy, podczas którego chyba oboje staraliśmy się poukładać parę rzeczy w głowie, jednak mi zupełnie to nie szło. Westchnęłam w końcu odchylając głowę lekko do tyłu. - Mogę zawsze jeszcze napisać do mamy, to chyba nie będzie jakiś wielki problem.

Po raz kolejny nastała cisza, której nikt nie odważył się przerwać przez następne może dwie minuty. Atmosfera cały czas gęstniała, podczas kiedy każdy był pogrążony w swoich myślach, wpatrując się to na ścianę, to w swoje stopy, czy po prostu zatapiając spojrzenie w jakiejś osobie. Już chciałam wyjąć telefon z kieszeni i napisać do mojej rodzicielki, kiedy dobrze znany mi, niski i głęboki głos mi przerwał.

- Nie. - odpowiedział pewnie, na co ja spojrzałam na jego profil w niezrozumieniu. - Cam zawiezie cię do mojego domu. - stwierdził, na co rozchyliłam lekko usta w niemałym zaskoczeniu.

- Naprawdę wystarczy, że napiszę dosłownie parę słów i je wyślę, nie musisz mnie u siebie przenocowywać. - zaczęłam, jednak kiedy jego głową przekręciła się w moją stronę oraz ukazała spojrzenie, które nie odbierało sprzeciwów, po dłuższym czasie w końcu przełknęłam ślinę i skapitulowałam.

Dziewczyna i chłopak stojący po drugiej stronie wyglądali znowu na dosyć zmieszanych, oraz oczywiście dalej po części zirytowanych. Trwaliśmy w ciszy przez może minutę, kiedy to nagle Zack jak i czarnowłosy zaczęli wystukiwać coś w swoje telefony. Później w podobnym czasie znowu schowali komórki do kieszeni spodni czy bluzy, a następnie popatrzyli sobie w oczy na dosłownie ułamek sekundy. Oboje wydawali się być naprawdę patetyczni, co powodowało atmosferę panującą w tym pokoju jeszcze bardziej zastanawiająca jak i chłodną.

Podczas tego jednego zdażyłam się dopatrzeć, a mianowicie ta trójka ma wiele tajemnic i na siłę stara się je przede mną ukrywać, co w zasadzie nie przeszkadzałoby mi gdyby nie to, że czuć to aż za bardzo. Mam wrażenie, iż jedynie im tutaj przeszkadzam, hamując przed wypowiedzeniem za dużo. Też na pewno wszyscy dobrze się ze sobą znają, jednak nie wiedziałam kim mogą dla siebie być. Przyjaciele? Kochankowie co po niektórzy? Nie potrafiłam stwierdzić. Również nie ciężko było się dopatrzeć, że na rzeczy jest coś przynajmniej dużego, gdzie nie można popełnić żadnego błędu. I to chyba najbardziej przerażało.

W końcu miodowooki chrząknął, wyjmując z tyłu spodni czarny pistolet, wyciągając z niego magazynek i napełniając go nabojami.

Mój oddech ugrzązł gdzieś w gardle, nie pozwalając mi nawet ruszyć się o milimetr. Ciężko było mi ukryć, że ten gest mnie zaskoczył. To nie tak, że nigdy nie widziałam na oczy broni - wręcz przeciwnie. Sami w moim typie osobowości mamy co jakiś czas zajęcia ze strzelania do celu i tak samo zdaje sobie sprawę, że posiadanie strzelby jest legalne w tym kraju, ale nie zmienia to faktu, iż w mojej głowie pojawiły się same czarne scenariusze.

- Powiedźcie, że wy nie chcecie kogoś... - zaczęłam nagle z lekko drżącym głosem, który nie pozwolił dokończyć mi wypowiedzi.

Oboje spojrzeli na mnie w tym samym momencie, z zupełnie obojętnym minami. Cholerne dwa głazy.

- To tylko na wypadek, jakby coś miało się stać, bez obaw. - Jack uśmiechnął się lekko w moją stronę, co lekko mnie uspokoiło, chociaż dalej miałam świadomość, że mógł kłamać.

Mój wzrok od razu pokierował się w stronę bruneta koło mnie, który wpatrywałam się we mnie beznamiętnie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że zupełnie go nie znałam. Był dla mnie obcą osobą, taką samą jak ludzie, których mijam na codzień na ulicy. Nigdy nie spojrzałam na niego pod tym kątem, jednak kiedy teraz zrozumiałam, że ma on jeszcze więcej tajemnic niż myślałam, widzę tylko tą nieznaną stronę. Był zwykłym nieznajomym, zupełnie nic nie znaczącym.

Bo nic o nim nie wiedziałam.

Te słowa cały czas rozbrzmiewały w mojej głowie, a ja nawet nie starałam się ich powstrzymać. Może próbowałabym, gdyby były błędne, jednak nie były. Miały rację.

- Zack. - nagle odezwał się czarnowłosy, co przerwało mój kontakt wzrokowy z zielonymi tęczówkami. I wystarczyło to jedno słowo, żeby chłopak z miejsca zaczął się kierować do wyjścia, nie obdarowując mnie nawet jednym spojrzeniem. Nieznajomy.

Minęła jedynie chwila, a w domu zostałam jedynie ja i dziewczyna o bujnych, ciemnych włosach, która patrzyła na mnie badawczo.

- Czyli zostałyśmy tylko my. - zaczęła ciszej, na co spojrzałam w jej zielono-piwne oczy. - A właśnie, nawet nie zdążyłam ci się przedstawić, jak zawsze zapominam o ważnych rzeczach. - zaśmiała się, wystawiając po chwili dłoń przed siebie. - Camilla Powell.

Gdy wypowiedziała to nazwisko, prawie zakrztusiłam się śliną. Teraz kiedy na nią patrzę zauważam coraz więcej podobieństw do Zack'a, mimo że wcześniej nawet nie przeszło mi to na myśl. Spodziewałam się już, że może być to jego dziewczyna, ale zdecydowanie nie osoba z rodziny.

- Nie spodziewałam się, że jesteś dla Zack'a... - zatrzymałam się, ponieważ nie byłam pewna, kim właściwie mogą dla siebie być.

- Siostrą. - dokończyła za mnie posyłając mi lekki uśmiech, co odwzajemniłam.

- No właśnie, zdziwiło mnie to. - zaśmiałam się, po czym uścisnęłam dłoń dziewczyny. - Lea Morgan. - rzekłam miło będąc świadoma tego, że brunetka zna już moje imię.

Następnie zaczęłyśmy kierować się w stronę wyjścia, podczas kiedy dowiedziałam się, że piwnooka jest w moim wieku, czego zresztą się spodziewałam, jednak i tak była to przydatna informacja. Tak naprawdę widziałam ją dopiero pierwszy raz na oczy, jednak czułam, że zdecydowanie mogłybyśmy się polubić gdybyśmy tylko tego chciały.

Zawiązałam sprawnie swoje conversy i wyszłam na dwór za dziewczyną, zapinając przy tym swoją czarną bluzę, ponieważ poczułam falę chłodu, która przyprawiła mnie o lekkie ciarki. Kierowałyśmy się w stronę białego pickup'a, który najwyraźniej należał do dziewczyny. Obie wsiadłyśmy do środka, a dziewczyna od razu zaczęła zbierać jakieś papierowe kubki i torby po jedzeniu, dlatego bez zastanowienia postanowiłam jej pomóc, za co mi podziękowała. Camilla zamknęła jeszcze bramę domu, pisząc coś przy okazji na telefonie, aż w końcu wróciła znowu do auta i ruszyła w stronę Concord.

Podczas tej około pół godzinnej trasy dowiedziałam się od brunetki, że chłopak, który pojechał gdzieś z Zackiem nazywa się Jackson Hall, co zupełnie rozjaśniło mi umysł i przy okazji znalazło odpowiedź na to, do kogo Powell wysyłał życzenia urodzinowe, które bez pozwolenia odczytałam. Dziewczyna powiedziała mi również, że dom, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowałyśmy należy właśnie do Halla i jego mamy, a ona sama też mieszka w Berkeley, stosunkowo nie tak daleko bordowej rezydencji.

Ja za to postanowiłam nie być dłużna siostrze Zacka i opowiedziałam trochę o tym jak mieszka się w internacie w niebieskim narodzie, oraz jak mniej więcej na ogół tam jest, a dziewczyna zrobiła dokładnie to samo, jednak z różnicą tego, iż ona znajduje się w czerwonym typie osobowości. Nie wspominałam jej już gdzie mieszkałam przez te siedemnaście lat życia, ponieważ wcześniej sama potwierdziła to, że o tym wie, co było trochę zastanawiające, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że Zack mógł coś o mnie wspomnieć.

Ale dlaczego akurat ja? To pytanie cały czas mnie dręczyło, a nie zbierało się, żebym szybko poznała jego odpowiedź.

- No to jesteśmy. Jakoś udało mi się nie rozbić tego auta, ale łatwo nie było. - parsknęła sarkastycznie, na co zareagowałam śmiechem.

- Ty przynajmniej masz prawo jazdy, ja cały czas próbuje, ale i tak nie wychodzi - kręcę głową roześmiana po czym chowam telefon do kieszeni, łapiąc za klamkę drzwi z zamiarem wyjścia. - Dzięki za podwózkę.

- Nie ma problemu, a właśnie - odpięła swój pas sięgając po coś z tylnych siedzeń, zaraz znowu powracając do pozycji siedzącej. - ten większy do drzwi. - wskazała na jeden z dwóch kluczy, które były zaczepione o breloczek z gumowym, fioletowym trollem, na który mimowolnie uśmiech wpełzł na moje usta. - Zostaw je później gdzieś temu idiocie, jak nie zapomni to może kiedyś mi je odda. - wskazała brodą na metalowe przedmioty w moich dłoniach.

- Jasne, to cześć. - ostatni raz uśmiechnęłam się w jej stronę i już otworzyłam drzwi wychodząc z pojazdu, kiedy dziewczyna znowu się odezwała.

- Zainteresowałaś go Lea, nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale tak się stało. - powiedziała, na co złapałam z nią kontakt wzrokowy. - Nie jest łatwym przypadkiem i pewnie zdajesz sobie z tego sprawę, ale wasza znajomość wydaje się być - przerwała na chwilę, jakby szukając słowa. - inna. Zupełnie różniaca się od tej, którą miał z... - po raz kolejny przerwała zagryzając wargę. Wyglądała dokładnie tak, jakby ledwo co ugryzła się w język przed powiedzeniem parę słów za dużo. Zmarszczyłam brwi. - Po prostu nie zniszczcie tego co jest między wami, proszę. - mruknęła ciszej spuszczając wzrok na skrzynie biegów. - Do zobaczenia. - posłała mi szybki uśmiech, po czym zamknęła drzwi, które zostawiłam otwarte i odjechała. Obserwowałam białego pickup'a dopóki nie zniknął mi z pola widzenia, myśląc caky czas nad słowami, które wypowiedziała.

Odpędziłam od siebie różne sprzeczne myśli, odwracając się i spoglądając na średniej wielkości, jasny dom. Uniosłam jeden kącik ust do góry przypominając sobie ten ranek, kiedy brunet zawiózł mnie do swojego domu. Mimo naszej późniejszej kłótni i tak zapamiętałam ten moment w ten bardziej szczęśliwy niż smutny czy zły sposób, sama nawet nie wiem dlaczego. Większość tego spotkanie nie miała w sobie jakichkolwiek złych emocji, a dopiero pod koniec wyrzuciliśmy sobie rzeczy, o których zapewne nie powinniśmy mówić.

Westchnęłam cicho i otworzyłam drzwi, następnie je zamykając oraz odkładając klucze na małe siedzisko koło szafy na ubranie wierzchnie. Zdjęłam swoje buty i powędrowałam do środka, rozglądając się lekko na boki, by przypomnieć sobie mniej więcej co się gdzie znajduje.

W końcu weszłam do kuchni zapalając bez namysłu światło. Bardzo chciało mi się pić, dlatego gdy tylko zauważyłam stojący dzbanek z wodą i cytryną na blacie kuchennym, od razu do niego podeszłam, nalewając sobie trochę do szklanki, a po chwili wypijając całą zawartość.

Przez następną godzinę cały czas siedziałam na kanapie przeglądając media społecznościowe, przy okazji odpisując też bratu, który zauważył, że zniknęłam z domu. Napisałam, iż musiałam jechać do internatu.

No co? Nie powiem mu prawdy wiedząc jak zareagował na Zacka za pierwszym razem.

Odłożyłam telefon na miejsce koło mnie, spoglądając na zegar, który wskazywał godzinę dwudziestą trzecią jedenaście. Odchyliłam głowę do tyłu wzdychając ciężko oraz przy okazji przymykając oczy. Przez głowę przeszedł mi pomysł, żeby po prostu położyć się spać na kanapie, jednak jak na zawołanie przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi. Przełknęłam ślinę przekręcając głowę w bok i napotykając tym samym zielone, zmęczone oczy.

- Cześć Lea.

===

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ❤️ Od razu też powiem, że niestety nie wiem kiedy może pojawić się następną część Dream, bo akurat ostatnimi dniami mam coraz więcej rzeczy na głowie i tym samym mniej czasu wolnego.

Mimo wszystko postaram się jak najbardziej mogę, by coś dla was stworzyć i jak najszybciej też opublikować. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro