15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yoongi zajrzał do lodówki tylko po to, by ze zdziwieniem stwierdzić, że jest prawie zupełnie pusta. Mógłby sobie dać rękę uciąć, że kiedy sprawdzał wczoraj jej zawartość, znajdowało się w niej kilka produktów, z którym można było zrobić dość przyzwoite śniadanie; jajka jakieś i pomidory. Teraz nie było w niej praktycznie nic oprócz mleka i jakiegoś podejrzanego opakowania, którego Yoongi bał się ruszać, bo leżało tam, od kiedy tylko pamiętał i mogło być nawet w wieku Soobina.

Westchnął ciężko, trąc oko, a następnie włączył ekspres do kawy i usiadł na najbliższym krześle, zakładając nogę na nogę. Kawa w tym domu była jedyną rzeczą, która kończyła się rzadko, a raczej nigdy, bo Jin zawsze dbał, by w domu mieli odpowiednio duży zapas, a Soobin jej nie lubił, bo była gorzka.

- A ty co tak dziwnie siedzisz? - zapytał Jin zachrypniętym głosem, wchodząc do kuchni.

- Jak siedzę? Normalnie przecież - mruknął Yoongi, nadal był na niego trochę zły o to, że w przeciwieństwie do niego, w nocy bawił się aż za dobrze.

- Jakbyś był wkurwiony - Jin wzruszył ramionami i otworzył lodówkę. - Dlaczego w tym domu nigdy nie ma jedzenia? - wymruczał cicho pod nosem, po czym przywłaszczył sobie kawę, która zdążyła się już zrobić.

- Ej! Przecież to był mój kube...- zaczął protestować Yoongi.

- Dla ciebie też wystarczy, nie musisz od razu jęczeć - westchnął Jin. - Jaki ty czasem pazerny jesteś. Yoongichi to naprawdę, dajesz dziecku zły przykład - dodał i poklepał swojego chłopaka lekko po policzku.

- Ja? - spytał Yoongi - Zły przykład? - upewnił się. - Całą noc go pilnowałem, żeby nie zrobił błędu życia! - krzyknął.

Sam się aż zdziwił, że to zrobił. Jeszcze chwilę temu nie miał na nic zupełnie siły, ale słowa Jina obudziły go od razu. Momentalnie spojrzał na drzwi do kuchni. Wyglądało jednak na to, że Soobin jeszcze śpi, co akurat nie było czymś niezwykłym w sobotę rano. Jin patrzył na Yoongiego z lekko otwartymi ustami i niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy.

- To brzmiało bardzo dramatycznie - oznajmił Jin, opierając się o szafkę. Upił łyk kawy.

- Rozmawialiśmy o tym w nocy, sam przyznałeś, że to faktycznie poważna sprawa i dobrze zrobiłem - Jin pokiwał głową, ale nadal wyglądał, jakby nie miał pojęcia, o czym mówi Yoongi. - Pamiętasz coś z tego w ogóle? - spytał wreszcie, bo Jin wciąż miał ten pusty wyraz twarzy, z którego nie mógł nic wyczytać.

- Coś... - zaczął niezbyt przekonany, marszcząc brwi. Podrapał się po nosie i spojrzał w bok. - Nie, właściwie to absolutnie nic - przyznał wreszcie, przenosząc wzrok na twarz Yoongiego. - Tak naprawdę to nie pamiętam od momentu, w którym Jimin poszedł na papierosa i już nigdy nie wrócił, a Namjoon otworzył chyba wódkę - przyznał. - Byłem pijany - dodał i rozłożył ręce w geście bezradności.

Yoongi aż zazgrzytał zębami, przypominając sobie jak musiał użerać się ze swoim chłopakiem o świcie, kiedy musieli przejść pieszo przez połowę miasta. Jin odmówił wejścia do ich samochodu, a tym bardziej do taksówki, bo cały czas bał się, że się zaraz porzyga. Z jakiegoś powodu wmówił sobie, że jeśli to się stanie i Yoongi byłby tego świadkiem, to byłby koniec ich związku, a Yoongi nie miał na tyle sił o trzeciej nad ranem, żeby przekonywać go, że tak się nie stanie.

- I..- Jin uniósł jeden palec do góry - I prawdopodobnie nadal jestem - dodał całkiem z siebie zadowolony. Yoongi pokiwał głową. Jin wyglądał za zdrowo i za wesoło, co mogło oznaczać tylko jedno. Jego chłopak nadal był pijany i przez całe popołudnie będzie umierać, przeklinając swoje wcześniejsze decyzje i domagając się współczucia. Yoongi postanowił jednak, że tym razem mu nie ulegnie. Sam tego chciał. - Więc? Powiesz mi, co się działo wczoraj, czy po prostu nie będziemy wracać do tego tematu? - zapytał, upijając trochę kawy, która nadal była zbyt gorąca.

- Wczoraj po południu widziałem Soobina z tym blond chłopakiem. W naszej łazience. I nie miał bluzki, był półnagi - wyjaśnił rzeczowym tonem Yoongi.

- Soobin?

- Nie, ten chłopak, Yeon... coś tam - warknął Yoongi, bo znowu poczuł jakąś zupełnie nieuzasadnioną złość.

- Yeonjun? - podsunął Jin. - A miał spodnie? - zapytał.

- A co to za różnica? - odparł pytaniem na pytanie, Yoongi. - Miał, przynajmniej wtedy, kiedy wszedłem do środka - dodał po chwili niezadowolony, bo jego chłopak nie wydawał się podzielać jego niepokoju. Jin nawet nie zmienił miny. Wyglądał raczej na dość znudzonego albo może bardziej niezbyt poruszonego tą wiadomością.

- Jeśli miał spodnie, to bym się tym aż tak bardzo nie przejmował... - powiedział wreszcie, odrywając wzrok od twarzy Yoongiego. - Poza tym... - dodał i wychylił się, żeby sprawdzić, czy w szafce za stołem zostały jeszcze jakieś słodycze. - Poza tym Binnie nie jest już dzieckiem.

- Oczywiście, że jest dzieckiem! - zaprotestował od razu Yoongi. - Sam jeszcze tak mówiłeś kilka dni temu! Może jest bardzo wyrośniętym, ale nadal dzieckiem - mówił dalej Yoongi oburzonym tonem, bo nadal miał problemy z tym, żeby ogarnąć, kiedy ich małe dziecko tak strasznie urosło.

- Kocie - zaczął Jin łagodnie, łapiąc go za rękę. - On tego papieru toaletowego nie trzyma w pokoju przez katar - powiedział poważnie, a Yoongi zamrugał kilka razy, bo nie do końca rozumiał, o co właściwie chodzi Jinowi. - Tej dużej butelki balsamu do ciała też nie...

- Papier trzyma, bo jest pierdołą i ciągle coś wylewa - odparł od razu Yoongi. - A balsamu używa, bo ma suche łokcie i kolana - westchnął, bo cała ta rozmowa zrobiła się zbyt abstrakcyjna jak na tak wczesną porę i coraz bardziej odchodziła do prawdziwego tematu. I problemu. Soobin był dzieckiem, a dzieci nie powinny bawić się w żadne związki.

- Tak - powiedział wolno Jin. - Uhm, tak właśnie jest, jak mówisz. Suche kolana. Tak - dodał po krótkiej chwili, ale zabrzmiało to strasznie protekcjonalnie i Yoongi nawet przez chwilę chciał się obrazić. - Ale szczerze mówiąc, zawsze myślałem, że jeśli już ktoś zacznie... cześć Binnie - uśmiechnął się szeroko do chłopaka, który właśnie wszedł do kuchni.

Soobin nie odpowiedział nawet, tylko usiadł przy stole i dalej gapił się w przestrzeń, jakby do końca się jeszcze nie obudził. Co w zasadzie mogło być prawdą. Yoongi poczuł lekkie ukłucie wyrzutów sumienia, przypominając sobie, że w nocy odwiedzał pokój syna przynajmniej raz na godzinę. Teraz, jak o tym myślał, to faktycznie wyglądało na to, że jego reakcja była trochę przesadzona, ale musiał się upewnić, czy Soobin na pewno jest sam.

- Binnie weź sobie zrób płatki, co? - poradził mu Jin, stawiając karton z płatkami przed chłopakiem. - Binnie? - poklepał go lekko po głowie, czekając na jakąś reakcję.

- Już, już idę - westchnął Soobin. - Uhm... tak - dodał, przeczesując ręką zmierzwione włosy.

Teraz Yoongi zdecydowanie czuł się zażenowany swoim zachowaniem, chociaż z drugiej strony, skąd miał wiedzieć, co powinien zrobić, żeby nie wyszło dziwnie i paranoicznie? Pierwszy raz spotkał się z taką sytuacją i chociaż w trakcie wychowywania Soobina często zdarzały się zupełnie nowe rzeczy, z którymi musiał się zmienić to przeważnie Jin był gdzieś pod ręką, a to on w ich związku zawsze wiedział co robić.

Tym razem musiał sobie poradzić zupełnie sam, bo jego chłopak postanowił urządzić sobie popijawę z kolegami ze studiów. Biorąc to pod uwagę, uznał, że i tak całkiem nieźle dał sobie radę.

Nawet jeśli teraz naprawdę było mu żal niewyspanego dzieciaka, który dość nieporadnie przygotowywał sobie śniadanie.

Gdy Soobin rozlał trochę mleka na stół, Yoongi nic nie powiedział. Wziął bez słowa szmatkę wiszącą nad zlewem i starł plamę za syna, a potem szybko pocałował go w czubek głowy w ramach przeprosin.

- Binnie, jakie masz na dzisiaj plany? - spytał zupełnie niewinnie Jin, dolewając sobie kawy. Obserwował całą sytuację z wyraźnym rozbawieniem. Soobinowi zadrżała ręka i połowa płatków poleciała na podłogę.

- Zrobię to, jedz - powiedział Yoongi, od razu łapiąc za zmiotkę.

- Ja? Plany? - powtórzył Soobin, patrząc to na Jina tona Yoongiego, jakby spodziewając się, że w tym pytaniu znajdował się jakiś podstęp. - Zrobię tygodniowe zakupy? - powiedział ostrożnie. Na końcu zdania dało się usłyszeć wyraźny znak zapytania.

- Zakupy, ok - Jin pokiwał głową, a Soobin przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na Yoongiego, szukając u niego pomocy.

Prawda była taka, że ani Yoongi, ani Jin nigdy sami tak naprawdę nie ukarali syna. Jasne, czasem odgrażali się, że dostanie szlaban, Jin czasem dodawał od siebie, że zabierze mu kieszonkowe, ale nikt tego w rzeczywistości nie egzekwował.

Nikt, oprócz Soobina, który był mistrzem w wymierzaniu samemu sobie kar. Za każdym razem, kiedy uznał, że zrobił coś nie tak, wymyślał sobie coś do zrobienia albo czegoś sobie zakazywał.

Yoongi nie potrafił do końca zrozumieć, czemu tak się działo i przede wszystkim skąd mu się to wzięło, ale nie zamierzał narzekać. Dzięki temu nie mieli z nim nigdy większych problemów, bo Soobin i jego dziwny, moralny kompas i samokaranie robili większość ich rodzicielskiej roboty.

- I posprzątam jeszcze w domu dzisiaj - dodał chłopak, zakładając widocznie, że samo zrobienie zakupów tym razem nie jest wystarczającą karą. Yoongi mruknął coś, starając się zamaskować to, że bardzo chciało mu się śmiać. Wyrzucił sprzątnięte płatki do kosza na śmieci i stanął obok Jina.

- Tylko nie odkurzaj koło naszej sypialni - ostrzegł go Jin. - Idę zaraz spać, a jak mnie obudzisz, to zabiję - ostrzegł, a chłopak tylko energicznie pokiwał głową, nachylając się nad swoją miską z płatkami. - Ciebie też zabiję, Yoongi, nie żartuję - zwrócił się do niego Jin. - Połamię ci nogi.

- Co niby miałbym robić? - spytał oburzony Yoongi i zabrał Jinowi kubek z kawą. Upił łyk i oddał mu ją z powrotem. Z zasady nie zachowywał się zbyt głośno, więc zupełnie nie rozumiał, o co chodzi Jinowi.

- Sapiesz - mruknął mężczyzna, ale zmienił temat, zanim Yoongi zdążył zaprotestować. - A widzisz się dzisiaj z chłopakami? - zapytał znowu syna. - I nie garb się Binnie.

- Nie... - odpowiedział wolno Soobin, badając reakcję Jina. - Będę... będę się uczył.

- W sobotę? - upewnił się Yoongi, bo większych bredni dawno nie słyszał.

- Uhm... no tak - westchnął Soobin, chyba już żałując swojego postanowienia. - To źle?

- Nie, to dobrze, ostatnia klasa w końcu. Bardzo odpowiedzialnie - pochwalił go Jin, chociaż brzmiało to zupełnie nieszczerze. Soobin też nie brzmiał, jakby do końca zgadzał się z tym, co sam przed chwilą powiedział. - Czyli... nie zamierzasz spotykać się z chłopakami, tak? - upewnił się jeszcze.

Yooongi zaczął podejrzewać, że jego chłopak ma jakąś sadystyczną przyjemność w całej tej rozmowie, zwłaszcza że Soobin wydawał się coraz bardziej zestresowany i dawał sobie coraz więcej kar. Aż klepnął Jina ręką w udo, dając mu dyskretnie do zrozumienia, że już dość tych pytań.

Jak tak dalej pójdzie samobiczowanie Soobina uziemi go w domu do końca studiów, a tego nikt z nich nie chciał. Poza tym Yoongi nie mógł patrzeć na coraz bardziej nieszczęśliwą twarz syna.

- Nie - westchnął Soobin. - Raczej nie... - dodał ciszej, zrezygnowanym tonem, chociaż widać było, że nie do końca potrafił pogodzić się ze swoją decyzją.

Yoongi nie rozumiał, czemu tym razem dzieciak postanowił tak surowo się ukarać, w końcu to nie tak, że pierwszy raz w życiu zrobili jakiś kompletny chaos w domu. To w tym wszystkim wydawało mu się najbardziej niepokojące, a Yoongi miał coraz większe wrażenie, że być może, ale tylko być może, Soobin zrobił coś, o czym jeszcze nie wiedzą.

Co gorsza to coś prawdopodobnie prędzej czy później wybuchnie im w twarz, kiedy najmniej będą się tego spodziewać.

- No może później, ale tylko na trochę - powiedział nieśmiało Soobin.

- I Kai będzie cicho? - upewnił się Yoongi, bo to, że cała zgraja znów się do nich zwali było prawie pewne. Co prawda to nie była wina Kaia, że jeszcze nie zaczął mutacji i jego głos był irytująco wysoki i głośny, dlatego chłopak zawsze wydawał się najgłośniejszy. Jednak to też nie była wina Yoongiego, a nie miał zamiaru przez kolejny wieczór wysłuchiwać jego wycia.

- Na pewno będzie cicho - oznajmił Soobin z przekonaniem. - On przeważnie jest cicho - dodał, broniąc przyjaciela.

- Ale jak już nie jest to do przesady - mruknął Yoongi pod nosem. Na szczęście Soobin go nie usłyszał.

- W porządku Binnie, zróbmy tak - oznajmił niespodziewanie Jin. Wstawił kubek po kawie do zlewu i przeciągnął się mocno. - Pamiętaj jedno - pokiwał palcem wskazującym w stronę syna. - Cokolwiek planujesz, pamiętaj o tym, że już niedługo będziesz za stary, żeby cię wsadzić do poprawczaka, a na więzienie jesteś za ładny. Weź to pod uwagę, ok? - Soobin niepewnie skinął głową.

***

O ile turyści robiący artystyczne zdjęcia lokalsom ukazujące trudy życia w cieniu Góry Zapomnienia byli upierdliwi i to w dodatku na tyle, że wpieprzali się czasem z aparatami do ich ogrodów albo nawet na werandy ich domów (tak naprawdę zdarzało się to dość często i Kai był tego świadkiem co najmniej raz w tygodniu), to dało się jeszcze ich jakoś uniknąć.

Wystarczyło po prostu zasłonić zasłonę, nasłać na nich psa albo policję, założyć kaptur albo zwyczajnie przejść na drugą stronę ulicy i olać całą sprawę. Było to męczące, ale wykonalne i przynajmniej przez jakiś czas miało się spokój.

Jednak, gdy pracowało się w najruchliwszym punkcie w mieście nie było to już takie proste. Bo nie da się po prostu tak ot, wyjść w trakcie pracy i nie wrócić albo schować się na zapleczu w godzinach szczytu i czekać cierpliwie aż do końca zmiany.

Dzwoneczek zawieszony nad wejściem do sklepu z pamiątkami Namjoona odzywał się prawie non stop od dobrej godziny i Kai z trudem ukrywał swoje niezadowolenie.

Zaczął się obawiać, że jego twarz już na zawsze będzie wykrzywiona w tym groteskowym, sztucznym uśmiechu dla klienta, który zamarł na jego wargach dobre trzydzieści minut temu, czyli mniej więcej odkąd wrócił ze swojej pierwszej przerwy.

Co chwila jakiś turysta podchodził do niego, żeby poprosić go o zdjęcie czegoś z najwyższej półki, bo jak wiadomo towar stojący wyżej, ten niemacany, zawsze wygląda atrakcyjniej i z jakiegoś powodu każdy uważał, że jest lepszej jakości i dlatego właśnie musi go mieć.

A poza tym Namjoon zainspirowany nagłym napływem turystów postanowił zmienić mundurek Kaia i od dziś do tradycyjnej, trochę festyniarskiej białej koszuli z bufkami wysadzanymi małymi diamencikami przy rękach, dołączyły spiczaste uszy, bo z jakiegoś powodu tak właśnie wszyscy wyobrażali sobie tajemniczych mieszkańców Góry Zapomnienia. Kai miał ochotę krzyczeć.

- Kai, Kai - głos Namjoona dochodził do niego jak przez dziurkę od klucza. Od dobrych pięciu minut kilkanaście nastolatek kręciło się po sklepie i chichotało, chowając się co jakiś czas za półkami i chłopak był teraz skupiony tylko na obserwowaniu ich ruchów. Jeśli ktoś jeszcze raz zrobi mu zdjęcie z ukrycia, to...- Kai! - huknął Namjoon tuż przy jego uchu. W sklepie zapadła cisza, bo być może, tylko być może, chłopak pisnął głośno, przestraszony.

- Co? - spytał, trochę impertynencko, gdy wreszcie udało mu się uspokoić swój oddech.

- Zamówienie - powiedział Namjoon wolno, jakby Kai dostał raptem jakiegoś udaru, co może i miało miejsce, bo wciąż nie wiedział o czym gada wujek Soobina. - Miałeś przygotować kosze prezentowe dla stacji telewizyjnych.

- Miałem? - zdziwił się. Był prawie przekonany, że Namjoon mu nigdy o tym nie mówił i on sam nigdy się na to nie zgodził. Nie było żadną tajemnicą, że nie posiadał żadnego zmysłu estetycznego i nikt o zdrowych zmysłach nie prosiłby go o pomoc przy czymś takim. - Nie pamiętam - zaprzeczał dalej, ale Namjoon skrzyżował ręce przed sobą i Kai wiedział już, że przegrał. - Dobra, ale żeby potem nie było, jak ktoś napisze ci zażalenie, albo beznadziejną recenzję w internecie - dodał, ale Namjoon już zajmował się klientką i nawet go nie słuchał. Dzwoneczek znów zabrzęczał nad drzwiami.

- Dzień dobry - powiedział Kai głośno i wyraźnie. Uśmiech do klienta od razu przykleił mu się do twarzy i nie chciał zejść, mimo że rozpoznał osobę stojącą w drzwiach.

- Binnie! - krzyknął Namjoon i machnął ręką w stronę chłopaka. - Już się stęskniłeś? - Chłopak zaśmiał się lekko w odpowiedzi, ale Kai znał Soobina na tyle, żeby wiedzieć, że nie był to szczery śmiech.

- Pewnie - odparł i podszedł bliżej. - Chciałem się tylko przywitać i no... tata wysłał mnie na zakupy. Zaraz muszę uciekać - pokazał na rower zaparkowany przed sklepem. Kai zmrużył oczy. Jakiś koleś przechadzał się obok niego, pocierając co chwila nerwowo ręce i chłopak mógłby przysiąc, że ten podejrzany typ to książę, ale nie zgadzało się jego ubranie. Było jakieś za duże i workowate.

- Będziesz potrzebował podwózki do domu? - spytał Namjoon, ale Soobin pokręcił głową.

- Jestem rowerem, dam radę, ale dzięki - dodał. Namjoon uśmiechnął się do niego i wrócił do kasy, bo w międzyczasie zrobiła się kolejka.

- Serio, idziesz na zakupy? - spytał Kai szybko. - I nie mam twojej kurtki, jeśli po to tu jesteś. Wszystko jest u Beomgyu - dodał na wszelki wypadek.

Soobin nie wyglądał jednak, jakby w ogóle miał zadać to pytanie, albo jakby w ogóle miał jakieś myśli. Po prostu gapił się na Kaia z tajemniczym, lekkim uśmieszkiem. Chłopak dopiero po dłuższej chwili zorientował się, o co chodzi przyjacielowi, bo nieświadomie dotknął płatka własnego ucha sprawdzając, czy spiczaste uszy pana Spocka, wciąż trzymają się na jego własnych. Długi kolczyk, który Namjoon do niego przykleił, zadźwięczał cicho

- Nic nie mów - warknął pod nosem, na co Soobin uśmiechnął się tak szeroko, że widać było dołeczki w jego policzkach.

- Pasują ci - odparł Soobin, na co Kai przewrócił oczami. - I odpowiadając na twoje pytanie. Tak, idę na zakupy naprawdę. Tak, jestem uziemiony i muszę jak najszybciej wracać do domu.

- Ty? Uziemiony - Soobin pokiwał głową. - Za co niby?

- No za tę akcję z wiesz kim i kim... - powiedział cicho. - Jin nadal jest wkurzony, a Yoongi wczoraj nakrył mnie z Yeonjunem i no... muszę dziś ogarnąć dom trochę, i załatwić kilka rzeczy na mieście. Nie to, że ktoś mi coś powiedział i naprawdę mnie uziemił, ale wiesz... muszę trochę się zachowywać. Sam się uziemiłem - dodał niezręcznie. Kai aż zaniemówił na chwilę.

- Jin jest zły? Twój tata? I ty sam sobie dałeś karę? - upewnił się. Soobin skinął głową. - I... jak to tata Yoongi nakrył ciebie z Yeonjunem?! - krzyknął głośno. Dopiero, gdy to powiedział na głos zrozumiał sens słów Soobina.

- Ciszej - powiedział od razu chłopak i złapał Kaia za ramię prowadząc go w róg sklepu. Podeszli bliżej okna i wyjścia, z dala od Namjoona i dziewczyn, które wciąż robiły im zdjęcia. Kai zerknął na zewnątrz, żeby obczaić dziwnego faceta, który wciąż tuptał nerwowo przed sklepem i dopiero z tej odległości mógł wreszcie stwierdzić, że to Yeonjun. W dodatku zajebiście wkurzony Yeonjun.

- A jemu co? - spytał i machnął do chłopaka, który przystanął na chwilę. Książę przewrócił tylko oczami w odpowiedzi i złapał za rower Soobina, popychając go lekko.

- Nie chce wejść, bo Namjoon otruł go wczoraj herbatą produkcji twojej mamy i rzygał strasznie...

- Którą?

- Tą różową. Księżycową. Nieważne - odparł Soobin pośpiesznie i Kai złapał się na tym, że od dłuższego czasu gapi się na twarz przyjaciela i ją analizuje. Soobin wyglądał lepiej, zdrowiej. I mimo że był lekko zestresowany, miał zdecydowanie lepszy humor. Nie było śladu po jego wczorajszej gburowatości. - I Yoongi nas może nie nakrył. Złe słowo - poprawił się chłopak. - Yeonjun chciał się wykąpać i ojciec go złapał tak wiesz... in flagrante, na gorącym uczynku.

- Jaśniej - nie wytrzymał Kai.

- No był rozebrany do pasa, ale o dziwo Yoongi pozwolił mu się wykąpać, bo Yeonjun powiedział, że się zatruł i zarzygał sobie koszulkę, więc nawet spoko. Ale kazał potem, jak Yeonjun już się kąpał, ojciec kazał mi wykopać Yeonjuna do domu - Nabrał głęboko powietrza. - Ale Yeonjun nie ma domu, znaczy ma, ale ojciec nie wie, że on tam nie może wrócić. W każdym razie... później Yeonjun musiał znowu włazić po drzewie i siedzieć przez pół wieczora pod łóżkiem, bo tata Yoongi co chwila do mnie wchodził i niby mnie nie sprawdzał, ale sprawdzał, więc Yeonjun ma dziś chujowy humor i nie, nie chcesz wyjść na zewnątrz i się przywitać. Nawet tego nie próbuj, dla własnego dobra - powiedział wszystko na jednym wydechu. Kai był pod wrażeniem.

- Ok, przyjęte do wiadomości - powiedział wolno. - To nie widzimy się dziś? - Soobin pokręcił głową.

- Chyba, że wieczorem. W nocy - dodał niepewnie. - Nie wiem jeszcze jak Yeonjun. On, no... ma zły humor - to zdanie było prawie wyszeptane. - Teraz zabieram go do spożywczaka, ale zahaczymy też o jakiś sklep z ubraniami, bo powiedział, że nie będzie chodził w moich bokserkach i skarpetach nawet tych zupełnie nowych i... muszę go zabrać na zakupy - dokończył koślawo.

- Drama? - spytał Kai ze współczuciem. Soobin kiwnął głową. - Z naszym Ukrytym jest lepiej. Tae nie narzeka, tak naprawdę to w ogóle prawie nie mówi.

- Wiem, mieszkałem z nim przez jakiś czas - powiedział Soobin i chciał dodać coś więcej, ale Yeonjun zaczął pukać w szybę i pokazywać na migi rower Soobina. Chłopak odwrócił się w jego stronę i sprzedał mu swój najlepszy uśmiech. - Idę - powiedział bezgłośnie i od razu zwrócił się do Kaia. - Ale on i Beomgyu spoko?

- No chyba, jeszcze się nie pozabijali - odparł Kai. - To znaczy, jak ja byłem z nimi to żyli jeszcze, ale teraz to nie wiem. Mam jeszcze cztery godziny do końca zmiany. Potem sprawdzę - dodał. - Beomgyu był wkurwiony, jak mu zaproponowałem jak rozwiązać tę sytuację i że da się ją rozwiązać, jeśli włączymy w nią Daehyun, ale chyba już mu przeszło. Przy śniadaniu nic nie mówił. Nawet gadał z Tae. Tylko w nocy miotał się jak pojebany po całym łóżku, strasznie kopie - mruknął i potarł ramię bezwiednie.

- Nie odpisał mi na smsa, w sumie... to na nic mi nie odpisał - mruknął Soobin i oparł się o półkę z książkami. Przez chwilę bawił się metką od t-shirtu, która zwisała ze ściany obok. - To ten, pisz do mnie jak coś. Dobra? - Kai skinął głową.

- Ty też. Jak chcesz to mogę później podskoczyć na rowerze i przywieźć ci kurtkę i plecak - Soobin od razu wszedł mu w słowo.

- Lepiej nie. Zobaczymy. Rodzice... - zawahał się. - Wiesz, oni nic nie mówią, ale nie wiem.... - jęknął cicho. - Jest dziwnie między nami ostatnio i nie chcę ich okłamywać i ... - urwał i przez chwilę wpatrywał się w czubki swoich butów. - Byłoby łatwiej, gdybym mógł im wszystko powiedzieć.

- Soobin - Kai złapał go za dłoń i ścisnął lekko. - Nie możemy. Wiesz, że nie możemy - Soobin wciąż miał spuszczoną głowę, ale skinął lekko, dając mu znać, że słucha. - I pamiętaj, jeszcze tylko kilka dni i będzie po wszystkim. Będzie jak dawniej. Nie przejmuj się - Yeonjun uderzył w szybę zaraz obok jego głowy. Soobin aż podskoczył w miejscu przestraszony i schował się za półką.

- No chodź! - krzyczał chłopak za szybą, na co chyba wszyscy zebrani w sklepie odwrócili się w jego stronę. - Kai, powiedz mu! - wrzasnął. Kai, niewiele myśląc, kopnął lekko Soobina w czubek buta.

- Idź, zanim nam sklep rozwali - mruknął, na co Soobin posłał mu pełne złości spojrzenie, które nie miało dziś już takiego efektu. Był zbyt wyspany i wyglądał bardziej jak zły szczeniak. Yeonjun znów uderzył ręką w szybę

- Dobra! IDĘ! - wrzasnął chłopak, wstając z ziemi. Odwrócił się w stronę Yeonjuna, który był cały czerwony na twarzy ze złości albo zimna. Kai nie potrafił się zdecydować.

- Binnie? - zaniepokojony Namjoon wychylił się zza lady.

- Do zobaczenia! - krzyknął w jego stronę Soobin, ukłonił się lekko Kaiowi i wyszedł na zewnątrz. Wprost w objęcia Yeonjuna, który złapał go za kołnierz kurtki i wyglądał, jakby chciał mu coś zrobić, ale Soobin był szybszy. Pochylił się i powiedział mu coś cicho na ucho. Nawet z tej odległości Kai widział, że niższy chłopak warknął coś pod nosem, a następnie puścił Soobina bez większego gadania. Wyglądał na spokojniejszego i zrelaksowanego choć paskudny, zły uśmiech wciąż gościł na jego twarzy.

- Też chcę takie magiczne sznurki - wyszeptał pod nosem, Kai. Może gdyby spętał nimi Beomgyu i kazał mu leżeć jak kłoda przez całą noc to nie miałby tylu siniaków na całym ciele.

***

- Musiałeś? - spytał Soobin cicho, gdy tylko drzwi sklepu Namjoona zamknęły się za nim. Yeonjun złapał go za kołnierz i wyglądał jakby chciał mu przyłożyć, ale chłopak dodał jeszcze ciszej wprost do jego ucha. - Uspokój się, puść mnie - Magia sznurków zadziałała od razu i palce Yeonjuna same rozluźniły się.

- Nienawidzę cię - warknął pod nosem Yeonjun i odsunął się od Soobina na dobre pół metra. Dopiero teraz chłopak zauważył, jak bardzo czerwone są jego nos i policzki, a zwłaszcza palce, które były aż sine od wiatru. - Co tak długo?- spytał.

- Musiałem się przywitać - odparł Soobin i już sięgał do plecaka, żeby podać chłopakowi rękawiczki, które chciał mu wcisnąć rano, gdy wybierali się na miasto, ale Yeonjun zatrzymał go gestem dłoni.

- Nie chcę ich, są obleśne - powiedział z wyraźnym zdegustowaniem w głosie. Soobin po raz kolejny tego dnia przyjrzał się rękawiczkom i wciąż nie potrafił zrozumieć, o co mu chodzi. Były to zwykłe, czarno-białe rękawiczki z jednym palcem. Były ciepłe i miłe w dotyku. Co z tego, że były na sznurku i wyglądały jakby należały do czterolatka. Ważne, że spełniały swoją funkcję.

- Jest ci zimno, daj spokój - Yeonjun pokręcił głową. - Mam cię do tego zmusić?

- Jeśli mi rozkażesz i będę musiał je włożyć wbrew własnej woli to nie ręczę później za siebie - odparł poważnie książę. - I to, że jest mi zimno to tylko i wyłącznie twoja wina.

- Jak moja? Chciałem dać ci szalik... odmówiłeś. Czapkę, to samo. Moja kurtka do chodzenia po lesie? Też jej nie chciałeś - zaczął wyliczać Soobin.

Specjalnie rano poszedł jeszcze na strych pod pretekstem szukania dodatkowego kosza do roweru, chociaż doskonale wiedział, że jest w garażu. Przeszukał plastikowe opakowania w których trzymali cieplejsze, zimowe rzeczy i ciuchy, które miały iść na charytatywną, listopadową aukcję, którą Yoongi organizował rok w rok dla lokalnego schroniska dla kotów. Wybrał kilka lepszych ubrań dla księcia, ale Yeonjun odmówił wkładania czegokolwiek.

- Zabrałeś mi moją moc, głąbie - odparł książę takim tonem, że aż Soobinowi zrobiło się zimno. Może i Ukrytym takie tłumaczenie coś faktycznie wyjaśniało, ale on wciąż czuł się niedoinformowany. Nie miał zielonego pojęcia, co to ma do rzeczy. - Wiesz, o co mi chodzi? - spytał Yeonjun. Chyba musiał wyczytać z jego twarzy niezrozumienie. - My, Wolni nie musimy nosić tylu warstw co wy. Wystarczą nam zaklęcia i nasza magia. Dla nas zima i zimno nie jest problemem, jeśli oczywiście możemy używać swojej mocy.

- Nie mogłeś tak od razu? - odparł Soobin zaskoczony nową informacją.

- I co by to zmieniło? Oddałbyś mi moją wolność? - spytał książę, a Soobin nie potrafił nie skrzywić się na słowo: "wolność". Za każdym razem, gdy chłopak tak formułował swoje wypowiedzi, czuł się podle. Zaczynał od nowa analizować całą sytuację, w której się znaleźli. To brzmiało prawie tak jakby Yeonjun był niewolnikiem, a Soobin musiał przyznać, że nie czuł się z tym najlepiej. Na szczęście Yeonjun musiał uznać temat za zakończony i spytał. - To gdzie teraz? - Kopnął czubkiem buta w koło roweru. Soobin nie potrafił opanować westchnięcia.

Już wcześniej tłumaczył kilka razy chłopakowi, że nie powinien tego robić, bo ten rower i tak miał zdecydowanie za dużo wypadków, a naprawa scentrowanego koła nie była nawet w top dziesięć jego wydatków w tym miesiącu. Jak na razie pozycję numer jeden zajmował Taehyun, a zaraz po nim znajdował się Yeonjun i jego coraz dłuższa lista wymagań i żądań jedzeniowo-ubraniowych. Soobin wątpił, czy był w stanie spełnić chociaż kilka z resztką kieszonkowego, która mu zostało.

- Najpierw znajdziemy dla ciebie ubrania - odparł Soobin i przymknął oczy, gdy kolejny kopniak wylądował tym razem na szprysze. - Yeonjun...

- No słucham cię przecież - odburknął chłopak, poprawiając rękawy bluzy Soobina, która z jakiegoś względu wyglądała na nim, jakby była o co najmniej trzy rozmiary za duża. - No co?

- Nie kop, on i tak ledwo się trzyma - odparł chłopak szybko i zaczął poprawiać reklamówki znajdujące się w koszu z przodu roweru. Gdy upewnił się, że nie wypadną, odblokował nóżkę i ruszył przed siebie, nie czekając na Yeonjuna. - I najpierw pójdziemy do sklepu z ubraniami. Jest po drodze - dodał, gdy chłopak zrównał z nim wreszcie krok. Poza tym, nie bardzo uśmiechało mu się chodzenie przez całe miasto z dziesięciokilogramowym worem ryżu w plecaku w poszukiwaniu skarpet.

- To dlaczego nie kupisz nowego? - odparł książę takim tonem, że nie do końca brzmiało to jak pytanie. Soobin aż zwolnił krok. Yeonjun nie wyglądał, jakby żartował, raczej na dość oburzonego.

- Ty zdajesz sobie sprawę, że to kosztuje, co nie? - odparł, ale twarz chłopaka nie zmieniła się wcale.

- No i? - może pytanie było niewinne, ale Soobin nie potrafił powstrzymać się od jęknięcia. - Po prostu weź więcej tych... - wyjął z kieszeni spodni największy banknot, jaki wczoraj dał mu Soobin i pomachał nim w powietrzu. - I po sprawie.

- To nie jest takie proste - odparł. - Żeby mieć więcej tych o... - Soobin złapał za banknot i schował go do swojej własnej kieszeni na co książę, krzyknął krótko. - Trzeba pracować i to dużo. I nie wszystkie prace dają wystarczająco dużo takich.

- No to znajdź taką, która będzie to robić - odparował Yeonjun i Soobin wciąż nie był pewien, czy książę pogrywa sobie z nim czy nie.

Chłopak niby wiedział o funkcjonowaniu świata ludzi i z tego co zauważył Soobin, ogarniał takie rzeczy jak zakupy w sklepie spożywczym, ale jego wiedza wydawała się dość powierzchowna i oparta głównie na obserwacjach. Chociaż mogło zawsze być tak, że się mylił. Yeonjun był dobrym kłamcą, jego humory zmieniały się równie często co pogoda na jesień. Nawet jeśli jeszcze chwilę temu był spokojny, miły i opanowany, zaraz mógł zacząć krzyczeć i go szarpać. Soobin nigdy nie wiedział, gdzie stoi z chłopakiem, ale musiał przyznać, że wciąż woli go trochę bardziej od Taehyuna, który prawie wcale nie okazywał emocji. Twarz Yeonjuna za to okazywała może i czasem aż za dużo, ale Soobinowi łatwiej było się z nim mimo wszystko porozumieć.

Yeonjun rozmawiał z nim, komunikował się i mimo tego, że czasem robił to zbyt agresywnie albo tak, jakby nie obowiązywały go żadne normy społeczne, to wciąż to robił. Czasem Soobin czuł się zażenowany, gdy książę zaczynał rozbierać się bez ostrzeżenia albo robił inne dziwne rzeczy jak wtedy, gdy Jin wpadł do pokoju i zaczął zachowywać się tak, jakby znali się z Soobinem z milion lat, albo przy Namjoonie jakby conajmniej ze sobą chodzili i przez co Soobin mało nie dostał zawału, ale to i tak było mimo wszystko lepsze niż milczenie Taehyuna.

- To tutaj - powiedział głośno Soobin, zatrzymując rower. Ustawił go na nóżce.

- Żarty - odparł Yeonjun, podchodząc do witryny sklepu z przecenami. - Nic z tego - spojrzał na Soobina, który miał ochotę przewrócić oczami, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.

- Nie żarty i wchodź. Naprawdę nie mam dziś dużo czasu - odparł i już miał otworzyć drzwi, gdy Yeonjun złapał go za rękaw kurtki i pociągnął w swoją stronę. - Co znowu?

- Dlaczego tutaj? - spytał książę i chłopak przez dłuższy czas nie wiedział, co powinien powiedzieć.

- Chodzi ci o sklep? - upewnił się Soobin. Yeonjun skinął głową. - Jak już mówiłem. Tych...- wyciągnął pomięty banknot z kieszeni i machnął nim przed twarzą Yeonjuna. - Nie mam za dużo, a poza tym nic się nie stanie, jak kupimy ci tanie skarpety. Daj spokój, wszyscy takie noszą.

- Nie jestem wszyscy - Yeonjun wypowiedział ostatnie słowo z takim oburzeniem, że Soobin znów zaniemówił. Naprawdę nie wiedział, jak wyjaśnić księciu sprawy finansowe świata ludzi.

Pewnie u siebie w domu ma wszystko na wyciągnięcie ręki i Ukryci nawet nie muszą nawet pracować. Inaczej nie potrafił wyjaśnić zachowania chłopaka.

- Macie w mieście..."lombard" - Książę znów użył tego dziwnego akcentu, który za każdym razem zatrzymywał wszystkie procesy myślowe Soobina.

Yeonjun używał go bezwiednie i wychodził za każdym razem, gdy był oburzony albo śpieszył się z jakimś wyjaśnieniem. Soobin nie rozumiał tego, ale z jakiegoś powodu przez całe jego ciało przechodził wtedy jakiś dziwny dreszcz, a mózg dostawał zwarcia. Nie potrafił tego inaczej nazwać i nie był do końca pewien, czy mu się to podobało. Gdy Książę używał tego głosu, chłopak godził się na wszystko. To musiał być jakiś rodzaj magii.

- Mamy lombard, tak - odparł wreszcie Soobin, bo cisza zaczynała się przedłużać i zorientował się, że patrzy od dłuższego czasu na usta chłopaka, co zaczynało wchodzić mu trochę w nawyk. Ale kto mógł go za to winić? Były strasznie różowe i Yeonjun zawsze układał je w tak dziwny sposób, że nie sposób było na nie nie patrzeć. - I co z tego? - spytał wreszcie, przenosząc wzrok w górę.

- Tam się wymienia rzeczy...- zaczął wolno Yeonjun, a Soobin nie dał mu dokończyć.

- Nie, nie oddam mojego roweru - zaprotestował od razu. Książę westchnął dramatycznie.

- Dlaczego ty zawsze zakładasz, że chcę ci zrobić na złość? - zadał pytanie, które może i było z zasady retoryczne, ale Soobin i tak zamierzał mu na nie odpowiedzieć.

- Bo nigdy się nie zgadzasz na nic i nigdy ci się nic nie podoba, i nie chcesz...- Yeonjun przyłożył mu dłoń do ust, uciszając go skutecznie.

- Posłuchaj mnie - powiedział dziwnie spokojnym głosem i Soobin aż zaniemówił. - Jeśli zdejmiesz ze mnie jeden sznurek. Na przykład ten... - pokazał na swoją własną szyję. - To nauczę cię takiej jednej sztuczki - zmrużył oczy niebezpiecznie i Soobinowi wcale, ale to wcale to się nie podobało. - Będzie fajnie, zobaczysz - dodał ciszej, podchodząc bliżej, a Soobin już zaczynał żałować decyzji, którą za chwilę podejmie. 


A/n: Ekskjuzmi... ale

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro