16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Beomgyu zazdrościł trochę Kaiowi tego, że miał pracę. I to nie dlatego, że dzięki temu miał świetną wymówkę, by wyrwać się z domu i wywinąć się od niańczenia Taehyuna. Wcale już nie chodziło o to, że nie chciał być z tym dziwnym chłopakiem sam na sam. Nawet jeśli na początku naprawdę się go bał, to teraz jedynie sprawiał, że czuł się trochę nieswojo.

Jednak nawet Beomgyu musiał przyznać, że to nie była wina samego Taehyuna; wyglądał tak, jak wyglądał i nie mógł nic na to poradzić.

Miał za duże oczy, zbyt prosty nos i rysy tak regularne, że żaden człowiek, bez odpowiedniej obróbki w programie graficznym nie mógłby tak wyglądać. I Soobin miał rację, chłopak faktycznie nie mrugał, a przynajmniej robił to na tyle rzadko, że bez chamskiego gapienia się na niego, nie dawało się tego zauważyć.

Jednak to już nie chodziło o samego Taehyuna i fakt, że musieli siedzieć tylko w swoim towarzystwie do czasu, aż Kai wróci ze sklepu.

Beomgyu zawsze chciał mieć coś swojego, pracę tak jak Kai czy coś, co byłoby tylko jego, a nie dodatkowymi zajęciami, na które zapisali go w ramach samodoskonalenia rodzice. Niestety, Beomgyu nie mógł nawet liczyć na to, że pozwolą mu robić coś, co nie jest związane z nauką.

Dlatego teraz nie miał wyjścia i musiał nadrobić materiał na dodatkowe zajęcia, którego z wiadomych względów nie dał rady przerobić w ciągu tygodnia.

Patrząc na listę rzeczy do zrobienia, poczuł znajomy skurcz stresu w żołądku. Nie ma szans, żeby udało mu się to wszystko nadrobić w weekend. Westchnął głośno i już miał zamiar uderzyć głową w blat biurka, kiedy przypomniał sobie, że przecież nie jest sam.

Taehyun zachowywał się zawsze tak cicho i spokojnie, że naprawdę łatwo było o nim zapomnieć.

- No co? - zapytał Beomgyu, odwracając się w jego stronę. Chłopak obserwował go ze swojego kąta. I oczywiście nie mrugał.

- Nic - odparł, nie spuszczając z niego wzroku.

- Wiesz, że jak tak patrzysz na ludzi, to wyglądasz naprawdę creepy? - w dodatku Beomgyu nie wiedział teraz, czy odwracanie się od Taehyuna jest wystarczająco bezpieczne.

- Normalnie patrzę - mruknął urażony chłopak. - Poza tym ty też się na mnie patrzyłeś - dodał, ale przynajmniej wrócił do czytania jakiejś książki, którą wyciągnął sobie z regału Beomgyu.

- Ja to co innego - oświadczył Beomgyu, nie dając po sobie poznać, że zrobiło mu się trochę głupio. Miał wrażenie, że naprawdę zachowywał się dyskretnie. - Soobin kazał nam ciebie pilnować - dodał, odgarniając grzywkę z oczu.

- Wystarczy, żeby Soobin pilnował Yeonjuna - Taehyun ułożył się wygodniej na kanapie i widocznie uznał rozmowę za zakończoną, bo nie powiedział już nic więcej.

Beomgyu powoli zaczynał rozumieć, czemu znajda tak bardzo frustrowała Soobina. Sam czuł jakieś zupełnie niezrozumiały, narastający wkurw, a przecież nie mógł mieć do Taehyuna absolutnie żadnych pretensji. Nawet nie był niemiły i w gruncie rzeczy miał rację, zakładając, że jest z nimi zupełnie szczery.

Beomgyu na wszelki wypadek pokręcił z dezaprobatą głową, odwracając się w stronę biurka, na którym już czekał na niego zbiór zadań z fizyki, jednak w żaden sposób nie potrafił skupić się na zadaniach o zderzeniach i co chwilę zerkał w stronę swojej zablokowanej komórki.

Niestety program odliczał czas do końca blokady social mediów wyjątkowo wolno, więc rozmowa z Taehyunem była jedyną alternatywą dla zderzeń sprężystych. I w tym momencie Beomgyu poczuł się do nich wyjątkowo przekonany.

- Co będziemy robić później? - zapytał po jakimś czasie Taehyun, nie ruszając się ze swojego miejsca pod oknem.

- Co? - Beomgyu, odwrócił się do niego, zupełnie nie rejestrując pytania. Kiedy mocno na czymś się skupiał, potrafił kompletnie ignorować całe otoczenie, co było bardzo przydatne, zwłaszcza kiedy w pobliżu znajdowali się Kai i Soobin.

- Co będziemy robić później? - powtórzył Taehyun spokojnie.

W gruncie rzeczy to nie było do końca głupie pytanie. We wszystkie soboty, w normalnym życiu, spotykali się zawsze u Soobina i robili różne rzeczy. Czasem najpierw łazili trochę po mieście. Kiedy akurat mieli pieniądze, szli na burgery i do arkad, czasem blisko końca semestru uczyli się w bibliotece.

Jednak przeważnie siedzieli w pokoju Soobina, grając na konsoli albo oglądając seriale, najlepiej cały sezon w ciągu nocy. I Boemgyu nie miałby nic przeciwko, żeby właśnie tak spędzić sobotni wieczór, nawet jeśli musiałby po raz kolejny stoczyć wojnę z Kaiem o nieoglądanie filmów z uniwersum Marvela.

- Pewnie pójdziemy do Soobina, czy coś - odpowiedział bez zastanowienia. Kompletnie nie zastanawiając się nad tym, że tym razem chujowy gust filmowy Kaia nie byłby jedynym problemem. Teoretycznie mieli trzymać Taehyuna i Yeonjuna jak najdalej od siebie, więc wizja wspólnego sobotniego popołudnia mogła okazać się nienajlepszym pomysłem.

- Ale... nie lepiej zostać u ciebie? Twój dom jest dużo lepszy - wyjaśnił Taehyun, jakby kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, że zachowuje się jak ostatni chuj.

I może faktycznie dom Beomgyu był znacznie większy, a w jego pokoju było wystarczająco dużo miejsca, by każdy mógł rozsiąść się wygodnie, ale to jeszcze nie znaczyło, że jego dom był lepszy. Bo nie był.

W jego domu nadal mieszkała jego mama, która nie pozwalała im zamykać drzwi, bo chciała wiedzieć, co robią i o czym rozmawiają. Nadal był tam ojciec, który potrafił wejść nagle, bez pukania i zacząć wypytywać ich o plany na przyszłość, sugerując na przykład to, że Kai powinien starać się bardziej, bo stypendium to jego jedyna szansa na dalszą edukację. Boemgyu naprawdę nienawidził swoich rodziców za to, że zawsze porównywali go z jego przyjaciółmi, oceniali ich i to tylko po to, by pokazać, że są od nich lepsi. Że on jest lepszy, chociaż wcale nie był. U Soobina nikt go z nikim nie porównywał. Mógł być chujowy i nudny, i to też było w porządku.

- Pójdziemy do Soobina - powtórzył, naśladując ton głosu swojego ojca. Ten nieznoszący sprzeciwu. - Nie bądź dupkiem Taehyun, nikt dla ciebie nie zaryzykował tyle, co Soobin, a ty jesteś taki chujowy - dodał spokojnie, by nie przyciągać niepotrzebnie uwagi mamy. - Obejrzymy coś, wrócimy do domu, a później znowu wyjdziesz w środku nocy, a ja będę udawać, że tego nie zauważyłem - zakończył gładko, uśmiechając się lekko.

- Ale Yeonjun... - zaczął Taehyun i po raz pierwszy, od kiedy Beomgyu poznał go jakiś tydzień temu, był w stanie zobaczyć na jego twarzy jakieś uczucia. - Poza tym to nie tak... muszę sprawdzić kilka rzeczy, mówiłem o tym Soobinowi.

- Przecież o nic cię nie pytam, prawda? - przerwał mu znudzonym tonem, odhaczając na swojej liście do zrobienia kilka rzeczy. - Nie interesuje mnie, co robisz, ani po co. Nie ufam ci, nawet... nawet nie bardzo mnie interesuje, co się później z tobą stanie.

- Chcę odnaleźć bezimiennego księcia - Taehyun wyglądał, jakby ktoś go zmusił do wydania swojej największej tajemnicy. - To on powinien panować w Brugh, nie ojciec Yeonjuna, nie Yeonjun. Mam wrażenie, że książę jest gdzieś w pobliżu, czuję to, rozumiesz?

Beomgyu oczywiście nie rozumiał. Poza tym robienie przewrotu w królestwie nie wydawało mu się do końca dobrym pomysłem. W historii takie rzeczy nigdy nie kończyły się najlepiej. Jednak nie zamierzał się w to w ogóle wtrącać, to nie była jego sprawa. Jeśli Taehyun, może nawet nieświadomie, dążył do wybuchu jakiejś wewnętrznej wojny w królestwie Ukrytych Ludzi, to przecież i tak nie posłuchałby jego rady i nie porzuciłby swoich planów.

- Ok, ok... rób, co chcesz - westchnął, wrzucając do szafki niepotrzebne książki. - Tylko nas w to nie mieszaj, a szczególnie Soobina, on już wystarczająco dużo dla was zrobił.

- Postaram się - rudy chłopak niepewnie skinął głową, ale w oczach Beomgyu nie wyglądał ani trochę wiarygodnie.

***

Dzwon na wieży zegarowej w centrum miasta wybił jedenastą, gdy drzwi do dinera otworzyły się na oścież. Suche liście, zawiane przez mocny podmuch wiatru, przetoczyły się po podłodze i zatrzymały się przy nogach kelnerki, która aż podskoczyła w miejscu, gdy Soobin z całą swoją gracją, gruchnął o framugę wejścia, o mało nie przewracając się na twarz.

- Dlaczego ty musisz być taki niesprawny fizycznie? - spytał Yeonjun, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak nie znał odpowiedzi na to pytanie, a poza tym mocował się teraz z dwoma siatkami zakupów i nową, skórzaną torbą Yeonjuna, którą zahaczył o próg i nie zwracał uwagi na nic innego. - Masz dwie ręce, dwie nogi, jesteś zdrowy... chyba - dodał niepewnie, bo noga Soobina zawinęła się o ramiączko torby i gdyby nie szybka reakcja kelnerki, która złapała za drzwi i przytrzymała je, na pewno wylądowałby na podłodze.

- Stolik dla dwóch? - spytała Yeonjuna, mimo że wciąż przyglądała się szamocącemu się chłopakowi.

- Jak najbardziej - odparł Yeonjun i popchnął lekko Soobina, gdy ten się wreszcie wyprostował. - Rusz się - warknął.

- Mógłbyś chociaż wziąć jedną siatkę albo swoją torbę, cokolwiek - odparł chłopak. - Pomóc mi jakoś? - dodał i zamknął za nimi drzwi. Yeonjun pokręcił głową i wbił ręce w kieszenie nowego, czarnego płaszcza.

- Mówiłem ci już. Nogi mnie bolą od tych nowych butów - wygiął usta w smutną podkowę i podsunął mu lewego buta do oceny. Soobin spojrzał na niego, a potem przeniósł wzrok na Yeonjuna, który wciąż wpatrywał się w niego ze smutną miną. - Nie mogę nosić ciężarów. Nogi mnie bolą. - dodał żałosnym tonem. Gdy chłopak sapnął coś pod nosem w odpowiedzi, Yeonjun wiedział już, że wygrał.

- Tutaj - kelnerka machnęła ręką i wskazała im miejsce w rogu pomieszczenia. Z wprawą rozłożyła sztućce na stole oraz menu. - Zawołajcie mnie jak będziecie gotowi. Soobin, jak chcesz to zostaw te rzeczy pod ladą - powiedziała ciszej, ale chłopak pokręcił głową.

- Nie trzeba - odparł. - Ale dziękuję - dodał szybko i uśmiechnął się szeroko.

Tak, że widać było dołeczki w jego policzkach. Yeonjun aż zatrzymał się w połowie zdejmowania szalika. To była nowa mina. Chłopak nie znał się za bardzo na gestach zwykłych ludzi, ale musiał przyznać, że w przeciągu kilkunastu ostatnich godzin nauczył się ich sporo. Jednak takiego Soobina jeszcze nie widział i nie był pewien, czy mu się to podoba. Zwłaszcza, że kelnerka uśmiechała się równie szeroko i widać było, że się znają.

- To twoja dziewczyna? - spytał, gdy odeszła od ich stolika. Sam nie wiedział, co go naszło, żeby zadać takie pytanie, ale na to było już za późno.

- Sunmi? - w głosie Soobina było słychać zdziwienie. Jakoś udało mu się upchnąć wszystkie torby pod stołem i zajął miejsce w narożniku. - No skąd, ona jest w wieku naszych rodziców. W sensie moich. Nie wiem, ile twoi mają lat, nawet nie wiem, ile ty masz lat - wymamrotał już ciszej.

- To nieistotne - warknął Yeonjun, a potem odchrząknął zakłopotany. Sam aż dziwił się swoim nagłym emocjom.

Zajął miejsce naprzeciwko chłopaka i rzucił swój płaszcz i szalik na parapet pod oknem. Na szczęście zdążyli wejść do środka, zanim zaczął się deszcz, który uderzał raz po raz w szybę. Ludzie na ulicy uciekali w popłochu, chowając się pod parasolami, ale wiatr był bezlitosny i co chwila któryś z nich lądował w formujących się coraz szybciej kałużach. Yeonjun aż zadrżał na samą myśl, co by się stało, gdyby nie udało im się na czas dotrzeć do dinera. Nienawidził deszczu, a zwłaszcza tego jesiennego. Zimnego, który wchodził za kołnierze i przyczepiał się do skóry.

- To... powiesz mi wreszcie, jak to zrobiłeś? - cichy głos Soobina wyrwał go z zamyślenia. Yeonjun przeniósł na niego wzrok. Chłopak był cały czerwony na twarzy, ale wydawało się, że to przez temperaturę w restauracji, a nie zimno, które zostawili za drzwiami. - Jak zamieniłeś te kamienie w złoto - dodał, chociaż Yeonjun doskonale wiedział, o co mu chodzi.

Gdy Soobin uwolnił go od sznurka na szyi, był w stanie wreszcie odczyniać drobne iluzje i tak właśnie kamienie, które znaleźli w parku między źdźbłami trawy, zamieniły się w prze szczere złoto. A raczej jego magiczną imitację. Była to magia słaba, nic nie warta, do której nie potrzebował pełni swoich mocy.

Iluzja, która nie naruszała w żaden sposób tabu nałożonego na wszystkich Wolnych i można było ją wykonywać w mieście bez problemu. Bo nie dało się nią zabić, nie dało się nią opętać, nie dało się nią tak naprawdę nic zrobić. Była po prostu sztuczką, którą można było płatać figle. I tak właśnie kamienie, które wspólnie znaleźli, zostały zamienione w złoto Wolnych ludzi i sprzedane w lombardzie, a Soobin wciąż nie potrafił zrozumieć jak to się stało. Jakim cudem człowiek, który przyjął od Yeonjuna woreczek wypełniony po brzegi złotem głupców, dał się na to nabrać i nie zauważył żadnej różnicy.

- To prosta magia, a właściwie iluzja. Nie trzeba znać żadnych zaklęć - odparł Yeonjun, rozsiadając się wygodniej. Wyjął z kieszeni dwa kamyki, które zostawił sobie na później i położył je pośrodku stołu. - Musisz położyć na nim palec, pomyśleć o tym, w co chcesz go zamienić, skupić się na swojej mocy, którą czujesz tu - pokazał całą dłonią na żołądek i przycisnął ją lekko. - I gotowe. - Położył palec na kawałku mniejszego, bladego kwarcytu, coś pyknęło na granicy słyszenia i gdy zabrał rękę, to co było przed chwilą kawałkiem zwykłego kamienia, zaświeciło się złotem. - To prosta sztuczka. Trochę praktyki i też będziesz mógł tak robić.

- Nie jestem Ukrytym - odparł Soobin, wpatrując się w złoty okruch z zachwytem, chociaż widział, jak Yeonjun odczynił ten urok wcześniej w parku co najmniej dwadzieścia razy.

- No tak, jasne - Yeonjun zaśmiał się krótko.

- Ale to prawdziwie złoto? - spytał Soobin, podnosząc ze stolika kamyczek.

- Oczywiście, że nie jest to prawdziwe złoto, oszalałeś? - parsknął Yeonjun łapiąc za menu. Przesunął szybko wzrokiem po karcie. - Wybrałeś już? - dodał zniecierpliwionym głosem, bo Soobin wciąż wpatrywał się w niego z czymś w rodzaju popłochu, wymieszanego z trwogą i im bardziej Yeonjun mu się przyglądał, tym bardziej stwierdzał, że nie podobała mu się ta mina. Dość spore oczy chłopaka robiły się jeszcze większe i wyglądał prawie jak dziecko.

- No, ale facet w lombardzie sprawdził ten kamień - powiedział cicho Soobin. Na otwartej dłoni trzymał złoty kamyk, który Yeonjun wcześniej zaczarował. Co jakiś czas naciskał na niego paznokciem drugiej ręki i opukiwał go, jakby dźwięk, który wydawał kamulec, miałby mu zdradzić, czy złoto jest prawdziwe, czy nie. Yeonjun szczerze wątpił aby Soobin kiedykolwiek trzymał w życiu czyste złoto i im dłużej chłopak powtarzał tą samą czynność, tym bardziej się irytował. Teraz mieli ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś dziecinny czar. Zapachy, które dochodziły z kuchni powodowały, że żołądek Yeonjuna zaciskał się w bolesny supeł. - I ten facet dał ci kasę za niego i to tyle, jakby to naprawdę było złoto. To jest...no wiesz.

- No co? - odparł zirytowanym głosem Yeonjun i machnął ręką na kelnerkę. Jeśli Soobin nie zamierza nic sam wybrać w tym stuleciu to zrobi to za niego. - Kradzież? - spytał siedzącego naprzeciw chłopaka. Soobin aż odchylił się do tyłu.

- No tak, a co innego niby! - odparł. - To jest oszustwo. Za to można iść do poprawczaka, albo gorzej... do więzienia - mówił dalej lekko spanikowanym głosem. Yeonjun przewrócił oczami.

- Chyba trochę przesadzasz - powiedział i zwrócił się do kelnerki, która nawet nie zdążyła otworzyć ust i zapytać ich, co chcą zamówić. - Wszystkie zestawy lunchowe, dwie cole, a dla niego frytki z serem i zestaw dla juniora - pokazał na Soobina ruchem głowy.

- Wszystkie? - dziewczyna zdziwiła się. Yeonjun uśmiechnął się szeroko. - Ok... - wypisała coś szybko w notesiku, który trzymała w dłoni i schowała go za pas. - Potrzebujecie większy stolik, ktoś przychodzi? Kai, Bemgyu? - zaczęła pytać, ale Yeonjun wszedł jej w słowo.

- Nie, to będzie wszystko. Dziękuję - powiedział, a Soobin aż się wyprostował. Gdy kelnerka wreszcie odeszła, rzucając Soobinowi pytające spojrzenie, Yeonjun przeniósł wzrok na chłopaka, który wyglądał na zdziwionego. - No co? Głodny jestem.

- Nie o to chodzi - Soobin pokręcił głową. Przez chwilę szukał jakiegoś słowa, ale im więcej czasu mijało, tym bardziej wyglądał na zrezygnowanego. - Byłeś miły, jak na ciebie - powiedział wreszcie i Yeonjun nie wiedział, czy powinien się obrazić, czy nie. - I serio, Yeonjun. Ten facet z lombardu naprawdę nie wiedział, co kupuje. Oszukałeś go...

- Jak coś to: "oszukaliśmy", bo byłeś tam ze mną - wtrącił się Yeonjun. - I wierz mi, wiedział, co kupuje. Magiczne złoto dobrze się sprzedaje wśród waszych z jakiegoś powodu, chociaż tak naprawdę to same, nic nie warte kamienie obleczone magiczną sygnaturą czarującego. To zwykły bubel, dziecięca zabawka... - mruknął pod nosem i złapał za papierową serwetkę, w którą wsunięte były sztućce. - Nic nie są warte w naszym świecie. Tak naprawdę jest to jedna z pierwszych iluzji jakie uczy się nasze dzieci. - Złożył serwetkę na pół i jeszcze raz na pół, a potem wygładził jej brzeg paznokciem. Wciąż czuł na sobie wzrok Soobina. - Nie wierzysz mi? - spytał, nawet nie podnosząc głowy do góry.

- Więc ten facet wiedział, co kupuje? - głos chłopaka był cichy i niepewny. Wciąż dawało się w nim wyczuć jakiś dziwny smutek i lęk.

- Soobin, jeśli jeszcze raz zadasz to pytanie to słowo daję, wsadzę ci ten... - Yeonjun złapał na oślep widelec i już miał dodać coś niemiłego, gdy do stolika podeszła kelnerka z dwoma szklankami coli. Yeonjun uśmiechnął się do niej, chociaż musiał przyznać, że sporo go to kosztowało, bo Soobin miał niesamowity talent do zadawania debilnych pytań. Może chłopak wychowywał się w ludzkiej rodzinie i jakiś poziom ignorancji potrafił mu wybaczyć, ale to, że zadawał mnóstwo innych, dodatkowych i bezsensownych pytań natury moralnej już nie. Kelnerka odeszła po krótkiej chwili i Yeonjun znów mógł wbić wzrok w Soobina, który złapał za poskładaną serwetkę Yeonjuna i zaczął rwać jej róg.

- Trochę mi ulżyło - przyznał, chociaż Yeonjun nawet nie zadał żadnego pytania, o to jak się czuje. Zachowanie chłopaka było czasem naprawdę zagadkowe. - Cieszę się, że nie popełniliśmy żadnego przestępstwa.

- Mówiłem ci, że to zwykła sztuczka. Z tego co pamiętam za takie rzeczy nie idzie się u was siedzieć - Soobin syknął przez zęby ostrzegawczo. - Można? - zdziwił się. - Co za bezsens - mruknął i miał zamiar dodać coś więcej, ale Soobin przysunął do siebie jedną ze szklanek i wsadził do środka słomkę. - Co robisz?

- Piję colę? - odparł chłopak, ale bardziej brzmiało to jak pytanie. Yeonjun przysunął napój z powrotem do siebie.

- Jak chcesz coś do picia, to sam sobie kup, biedaku - powiedział oburzony i złapał za słomkę dwoma palcami. Napój był zimny, za zimny jak na taką pogodę, ale było już za późno, żeby to zmienić. Soobin westchnął cicho. - No co?

- Nic - odparł chłopak od razu. - Za szybko cię pochwaliłem - mruknął pod nosem i odchylił się trochę, ale mimo wszystko uśmiechał się, co tylko na chwilę zastanowiło Yeonjuna. Kelnerka już szła z ich zamówieniem i liczyło się teraz tylko jedzenie.

***

- Nie wierzę, że zdjąłeś mu sznurek z szyi - syknął Taehyun tuż przy jego uchu i Soobin aż podskoczył. Głośny śmiech Yeonjuna rozszedł się po salonie, gdy pokazywał Kaiowi kolejną iluzję, którą wyczarował z orzecha włoskiego.

Tym razem, zamiast w przerośniętą biedronkę, zamienił go w krwisto-czerwony kwiat, którego Soobin nie potrafił nazwać. Roślina nie wyglądała na coś, co istniało naprawdę. Była zbyt piękna, zbyt symetryczna i świeciła wewnętrznym światłem. Była też dokładnie wielkości orzecha włoskiego, bo z tego , co tłumaczył mu Yeonjun iluzja nie mogła być z jakiegoś powodu większa niż oryginalny obiekt. Soobin musiał przyznać, że kwiatki były naprawdę śliczne i Kai śmiał się równie głośno co Yeonjun, klaszcząc przy tym z zachwytem, gdy książę zamienił je z powrotem w zwykłe, orzechowe skorupki.

- Nie miałem za bardzo wyboru - odparł Soobin, chociaż musiał przyznać, że gdy wypowiedział te słowa na głos zabrzmiały jak kłamstwo. Taehyun parsknął głośno.

- Nie wierzę ci - powiedział i Soobin aż pokiwał głową, słysząc te słowa. Zgadzał się z chłopakiem. Tak naprawdę nie musiał odwiązywać sznurka z szyi księcia, była to tylko zachcianka Yeonjuna i spełnił ją, chociaż nie miał żadnego powodu i podstaw, żeby wierzyć, że chłopak nie wykorzysta tego przeciwko nim wszystkim. Sam do końca nie wiedział, dlaczego to zrobił, jeśli miał być ze sobą totalnie szczery. Zastanawiał się nad tym cały czas, gdy obserwował Yeonjuna pochłaniającego czwartego hamburgera i piąte opakowanie frytek, gdy siedzieli w restauracji i tak naprawdę nie doszedł do żadnych wniosków. - Zamierzasz w ogóle znów go zawiązać?

- Nie, raczej nie - Soobin spojrzał na chłopaka stojącego obok. Taehyun opierał się nonszalancko o framugę drzwi i co chwila zerkał w stronę telewizora i reszty chłopaków siedzących wokół księcia, który o dziwo był w wyjątkowo dobrym humorze i od dobrych kilku minut popisywał się swoimi umiejętnościami.

Przez dłuższą chwilę obserwowali go w milczeniu. Yeonjun śmiał się na głos, co było ewenementem i nawet przez chwilę nie wyglądał, jakby miał ochotę kogoś zamordować. Można by nawet powiedzieć, że wydawał się dość przyjazny i nawet Beomgyu, który stresował się w obecności Ukrytych, wyluzował trochę i zachwytem wpatrywał się w kolejne iluzje, które wymyślał chłopak. Soobin nie dziwił mu się.

Czary Ukrytych były piękne i tak nierealne, że nie dało się oderwać od nich wzroku. Cała trójka wydawała się dobrze bawić i nawet dogadywać. Yeonjun nie krzywił się, nie krzyczał, ale mimo wszystko Soobina przeszedł dreszcz. To chyba nie powinno tak wyglądać. Książę miał być ich więźniem, jakby nie patrzeć. Nie mieli się z nim zaprzyjaźniać, spędzać z nim czasu, ale jakimś cudem, a może przypadkiem, książę został zaproszony na ich cotygodniowy wieczór filmowy. Chociaż z drugiej strony nie mieli innego wyjścia. Soobin nie wyobrażał sobie, że mógłby go zaczarować i kazać mu zostać pod łóżkiem, kiedy oni siedzą na dole.

- Głupio tak...- wyszeptał po paru minutach. Taehyun spojrzał na niego. - No wiesz, skoro już to zdjąłem i teraz znów mam go zawiązywać...

- Głupio to tobie będzie, jak zrobi coś twoim przyjaciołom lub rodzinie - powiedział bez wahania młodszy chłopak. Wyglądał na złego. Jego oczy przypominały wąskie szparki, a szczękę zaciskał tak mocno, że Soobin poczuł aż ból we własnych zębach. Skrzywił się lekko, gdy młodszy chłopak przysunął się do niego. - Yeonjun - powiedział cicho. - Jest jak trucizna i uwierz mi, wiem, co mówię. Potrafi być cudowny, przyjacielski... - machnął ręką pokazując na zgromadzenie w salonie. - Miły, ale to tylko pozory...

- Tego nie wiesz - powiedział bez przekonania Soobin.

Gdy Taehyun wypowiedział jego obawy na głos, raptem stały się w jakiś sposób bardziej realne i powstrzymywał się naprawdę resztką sił od tego, żeby nie krzyknąć i zakazać zgromadzenia, które odbywało się przed telewizorem. Na szczęście zza drzwi wejściowych dobiegł ich ryk silnika samochodu i nie musiał nawet tego robić.

- Moi rodzice - Soobin oderwał się od framugi drzwi i spojrzał na pozostałą trójkę w salonie. Yeonjun zabrał z dłoni Kaia kwiatka i zmiął go w palcach. Czar prysł i po czerwonej roślince nie zostało ani śladu. Orzech upadł na ziemię, odbijając się kilkukrotnie od kolorowego, grubo plecionego dywanu i wleciał gdzieś pod kanapę.

- Zakupy w lodówce? - spytał Beomgyu, wstając z podłogi. Soobin skinął głową. - Miałeś swój pokój sprzątnąć?

- Tak - odparł Soobin. - Jest zrobiony, tak jakby. Trochę - wymamrotał. Drzwi do samochodu trzasnęły i słychać było kluczyki od samochodu. To musiał być Yoongi. Tylko on, zawsze gdy szedł i trzymał jakieś klucze w dłoni, potrząsał nimi nerwowo i tak głośno, jakby co najmniej szedł przez las i miał odganiać niedźwiedzie.

- Wszystko wepchnął pod łóżko - mruknął Yeonjun, podchodząc bliżej. Wszyscy ustawili się w szpalerze obok wejścia do salonu, czekając aż drzwi do domu otworzą się. Yeonjun przepchnął się między Beomgyu i Kaiem. Stanął obok Soobina i złapał go pod rękę. - Cześć - uśmiechnął się i chłopak aż zadrżał.

Uśmiech Yeonjuna był dokładnie taki sam jak wtedy w sklepie z pamiątkami Namjoona. Był niebezpieczny i kombinujący, a Soobin wiedział, że zaraz coś się stanie. Bo jakby nie było, Taehyun miał rację. Yeonjun był jak trucizna, potrafił być słodki, ale jeśli choć na chwilę straciło się czujność, atakował szybko i niespodziewanie. Gdy policzek Yeonjuna przycisnął się do jego ramienia, Soobin mało nie zaklął na głos. Powinien lepiej wiedzieć. Dlaczego był aż taki głupi?

- Nic nie kombinuj - wyszeptał, patrząc na chłopaka, który aż wibrował od jakiejś dziwnej, nowej energii, która go raptem ogarnęła.

- To rozkaz? - Yeonjun ścisnął go mocniej, tak, że Soobin nie miał wyjścia i przysunął się bliżej. Zamek przy wejściu szczęknął głośno i po chwili drzwi stanęły otworem. Kai włączył światło w przedpokoju, a tata i ojciec, którzy akurat się obściskiwali, aż krzyknęli zgodnie odsuwając się od siebie. W domu zapadła cisza i dopiero, gdy Beomgyu zaczął chichotać się cicho, Jin jakby obudził się z transu i przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych na korytarzu.

- A to co? Interwencja? - spytał, cały czerwony na twarzy. Złapał Yoongiego i popchnął go do środka. Kluczyki od auta zabrzęczały głośno.

- Przywitać się chcieliśmy - odparł Kai i ukłonił się, a za nim poszła cała reszta.

- Kolację zrobiliśmy - dodał Beomgyu, a Yoongi, który odwieszał właśnie kurtki mało nie potknął się, gdy to usłyszał.

- Co zrobiliście? - spytał podejrzliwym tonem. - Naprawdę? - spytał Soobina, który pokiwał entuzjastycznie głową.

Gdy Jin pojechał, żeby nagrać wieczorne wiadomości, a Yoongi zabrał się z nim do centrum, Soobin wysłał szybkiego smsa do Kaia i niecałe piętnaście minut on i pozostała dwójka wylądowała u niego w domu.

Co prawda Beomgyu wydawał się lekko obrażony i nawet nie odpowiedział Soobinowi, dlaczego nie odpisał mu na żadnego smsa od dwóch dni, ale to on właśnie wpadł na pomysł żeby zrobić coś do jedzenia dla rodziców za tamtą noc, która skończyła się płaczem i tym, że tata odwiózł Beomgyu do domu.

Jeśli Soobin miał być szczery to sam z siebie nawet by na to nie wpadł. Zastanawiał się może nad posprzątaniem kuchni, bo wciąż czuł się trochę winny i chciał zrobić coś miłego dla nich, ale samemu nie chciało mu się za bardzo po męczącym dniu w towarzystwie Yeonjuna. Na szczęście pozostała trójka, przystała na pomysł Beomgyu i nie zeszło im ze wszystkim aż tak długo. Zdążyli nawet zrobić dla siebie popcorn na noc filmową.

- Słyszałeś Jin? - Yoongi odwrócił się w stronę taty, który aż zamarł w połowie zdejmowania butów.

- To... - powiedział wolno i spojrzał na Soobina, a potem na każdego po kolei. - To miłe - dodał ciszej, równie podejrzliwym tonem co ojciec. Podszedł bliżej i położył rękę na czole Kaia, a potem poklepał go pod brodą. Miał dziwną minę, której Soobin nie był w stanie rozgryźć. Wyglądał, jakby był zaskoczony, ale też nie do końca.

- Zrobiliśmy kimbap i bibimpab - powiedział głośno Soobin, bo poczuł, że musi wyjaśnić czego powinni się spodziewać, bo chęci może i mieli, ale nie do końca umiejętności masterchefa i nie wszystko wyglądało tak, jak trzeba.

- Soobinnie pociął warzywa - wtrącił się Yeonjun, sprzedając rodzicom swój najlepszy uśmiech, a potem złapał nos Soobina między palec wskazujący i środkowy. - I nic sobie nie zrobił.

Z boku może wyglądało to na gest jaki zazwyczaj wykonuje się, gdy dziecko zrobi coś dobrze i można to nawet uznać, za urocze, ale Yeonjun z pełną premedytacją ścisnął czubek nosa Soobina tak mocno, że chłopak mało nie krzyknął. Na swoje nieszczęście, wszyscy gapili się na nich i mógł zaśmiać się tylko nerwowo. W końcu niby są przyjaciółmi. Lubią się, a przynajmniej takie mieli stwarzać pozory przed rodzicami.

Gdy złapał za nadgarstek Yeonjuna, żeby zabrać jego rękę z własnej twarzy, Soobin też użył do tego więcej siły niż powinien, ale książę nawet nie drgnął. Wciąż wpatrywał się w Soobina z dziwnym błyskiem w oku, który nie znikał, mimo że na pewno musiała go boleć ręka. Nie zadrżała mu nawet powieka, żaden mięsień na twarzy. Wyglądał na jeszcze bardziej zadowolonego.

- Udało mi się - wycedził wolno Soobin, uśmiechając się niezbyt szczerze. Na to Yeonjun zmrużył oczy i znów przysunął się bliżej, tak, że jego policzek znów dotykał ramienia chłopaka. Jin zachłysnął się powietrzem i spojrzał na Beomgyu, który zrobił to samo.

Przez moment patrzyli na siebie bez słowa i Soobin mógł przysiąc, że widział jakieś dziwne porozumienie, które przebiegło po ich twarzach. Nie był pewien, czy to dobry znak, czy wręcz przeciwnie. Pozostali wydawali się tego nie zauważać, bo wciąż patrzyli na niego samego i Yeonjuna, który zaczynał zachowywać się jak jakaś przylepa. Książę wydymał usta i mruczał jakieś niewyraźnie pochwały pod adresem Soobina, który modlił się tylko o to, żeby rodzice poszli wreszcie do kuchni.

- Zajmujecie dziś salon? - spytał Yoongi. Na szczęście jego pytanie odwróciło uwagę wszystkich od, strojącego dziwne miny, księcia.

- Na niecałe dwie godziny - odparł entuzjastycznie Kai. - Dziś mamy klasyk o Wolnych Ludziach z lat dziewięćdziesiątych. Horror! - dodał i widać było, że chce mówić dalej, ale Jin wszedł mu w słowo.

- Super - powiedział pozbawionym emocji tonem. - To bawcie się dobrze, ale nie za dobrze - podkreślił i rzucił ostrzegawcze spojrzenie w stronę Soobina, który od razu skinął głową pokazując mu, że słucha. - A my z tatą... idziemy do kuchni jak tak - dodał i poklepał Beomgyu lekko po policzku.

Chłopak od razu wycofał się w głąb salonu, zanim Soobin zdążył przyjrzeć się porządnie jego twarzy. Wydawało mu się, że wyglądał na dziwnie przybitego, mimo że jeszcze piętnaście minut temu zanosił się od śmiechu, turlając po podłodze przed telewizorem, ale mógł się mylić.

- Chodź, Yoongichi - powiedział Jin i złapał swojego chłopaka pod ramię. Gdy tylko zniknęli z pola widzenia, Yeonjun odsunął się od Soobina z cichym śmiechem.

- Ale masz czerwony nos - powiedział zadowolony z siebie. Na jego nieszczęście Soobin wciąż trzymał go za nadgarstek i ścisnął mocno, tak, że chłopak skrzywił się wreszcie. A jednak czuł ból, a jednak był człowiekiem. - Za co to? - jęknął lekko oburzonym tonem.

- Mówiłem ci, że masz nic nie kombinować - odparł Soobin. - Czy ty zawsze... - Yeonjun znów złapał go za czubek nosa i ścisnął mocno, na co chłopak wydał z siebie krótki okrzyk. Kai od razu uciszył go gestem dłoni.

- Dzieci, cisza - powiedział spokojnym tonem i wraz z Taehyunem znikęli w salonie. Po chwili dało się słyszeć ze środka odgłos włączonego telewizora, ale nie obchodziło to w tym momencie Soobina. Niewiele myśląc, złapał za rękę Yeonjuna, który znów zanosił się śmiechem i ugryzł go zaraz nad nadgarstkiem. Tam, gdzie znajdował się magiczny sznurek. Teraz to książę krzyknął i zdzielił go wolną ręką w ramię.

- Dobrze się czujesz? - warknął wyrywając się. Wyglądał na zszokowanego. I dobrze. Soobin widział, jak jego źrenice rozszerzają się nienaturalnie i widać było w nich ten dziwny blask, który widział w jego oczach tej pierwszej nocy na parkingu. Yeonjun wyglądał jak wściekły, przerośnięty kot.

- Lepiej, o wiele lepiej - odparł chłopak. Z jakiegoś powodu poczuł nagły dopływ adrenaliny i miał ochotę zaśmiać się na głos. - Mówiłem ci, nie kombinuj.

- Jaki ty jesteś posrany - powiedział z niedowierzaniem książę. Przekręcił własne przedramię i przyjrzał mu się uważnie. Zęby Soobina zostawiły czerwone ślady. - No zobacz! - przysunął ramię pod nos chłopaka.

- Dobrze ci tak! - odparł od razu Soobin, nawet na nie nie patrząc. - I chodź, chłopaki nie będą na nas czekać, a cały dzień jęczałeś, że chcesz obejrzeć jakiś ludzki film - rzucił i wszedł do salonu.

Beomgyu siedział w fotelu z miską popcornu na kolanach, a Kai i Taehyun zajęli sofę, co nie zostawiało jemu samemu i Yeonjunowi wiele opcji. Mogli siedzieć tylko na poduszkach przed fotelem, które Soobin osobiście ułożył, gdy przygotowywali salon do nocy filmowej.

- Włączam - powiedział Kai i to było jedyne ostrzeżenie, jakie dostali.

Na ekranie telewizora pojawiła się charakterystyczna wejściówka z wielką górą i gwiazdami, które wirowały wokół niej. Taehyun, gdy tylko wejściówka zatrzymała się na kilka klatek, wciągnął gwałtownie powietrze. Soobin rzucił okiem na niego, a potem na telewizor, zajmując miejsce na poduszce między Kaiem i Beomgyu. Chyba wiedział, o co chodzi chłopakowi. Góra, którą widzieli na ekranie trochę przypominała Górę Zapomnienia, ale był prawie pewien, że to zwykły zbieg okoliczności.

- Opowiedzieć wam o czym to jest? - spytał niespodziewanie Kai. Zgarnął opakowanie DVD ze stolika.

- Nie - odpowiedzieli zgodnie Beomgyu wraz z Taehyunem, ale Kai i tak zaczął czytać opis na znajdujący się z tyłu pudełka.

- Gdy grupa przyjaciół wyrusza na górską wycieczkę, zaczynają dziać się dziwne rzeczy... - Soobin nawet nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć, że Beomgyu na pewno przewraca oczami. - W trakcie ich podróży...- kontynuował Kai nie zrażony brakiem entuzjazmu. - Zaczynają powoli znikać uczestnicy wycieczki. Czy jest to wina słynnej klątwy Doliny Cienia, czy może zbieg okoliczności? - czytał dalej dramatycznym tonem, machając przy tym ręką.

- To nie będzie dobry film, już wam to mówię - mruknął pod nosem Beomgyu ze swojego miejsca. Zamieszał ręką w misce z popcornem i wpakował sobie całą garść do buzi, gubiąc przy tym kilka mniejszych kawałków, które upadły między poduszki.

- Nie marudź, to klasyka - odparł szybko Kai i wrócił do czytania, ale Soobin już go nie słuchał, bo książę postanowił wreszcie do nich dołączyć i z nieszczęśliwą miną, zajął miejsce na podłodze.

- Chcesz? - Soobin podsunął mu miskę z popcornem, którą już wcześniej ukrył między stolikiem i poduszkami, ale książe mu nie odpowiedział. Wiercił się, wzdychając dramatycznie, jakby ktoś kazał mu co najmniej siedzieć na potłuczonym szkle. Poduszki, które z precyzją Soobin układał wcześniej przez dobre piętnaście minut, zostały przełożone w drugi kąt, a Yeonjun sapał dalej, narzekając pod nosem. - Co ci znowu nie pasuje?

- Niewygodnie. - jęknął chłopak. - Twardo, zimno - wyliczał, a Kai uciszył go syknięciem, bo wejściówka już minęła i zaczął się film. Soobin rozejrzał się po pomieszczeniu i wypatrzył koc na oparciu sofy i jeszcze jeden nieużywany na podnóżku fotela. Ściągnął je zamaszystym gestem i narzucił Yeonjunowi na plecy.

- Masz - powiedział cicho. - I to...- podał mu z niechęcią poduszkę, na której sam siedział, pocieszając się w duchu tym, że na podłodze był gruby dywan, więc może tyłek nie zdrętwieje mu podczas seansu. Zimno na pewno nie będzie, bo tata podczas ostatniego remontu zadbał o to, żeby zainstalować ogrzewanie podłogowe. Może i pochłonęło większość budżetu, ale Soobin musiał przyznać, że było warto. Uwielbiał leżeć popołudniami na panelach obok okna wychodzącego na ogród i po prostu drzemać. To była jego najulubieńsza część tygodnia. - A tobie co? - spytał szeptem, bo Yeonjun wpatrywał się w niego od dobrej minuty i zaczynało się to robić niekomfortowe.

- Nic - książę odchrząknął i zawinął się szybko w oba koce. - Zamknij się wreszcie i oglądaj - powiedział cicho, ale nie było w jego tonie żadnej złości. - Wolni tak nie robią - odezwał się po krótkiej chwili, bo na ekranie pojawiła się długowłosa dziewczyna, która przeskakiwała między koronami drzew z gracją i lekkością, której na pewno nie posiadał żaden człowiek. Wyglądała jak tancerka. Gdy obijała się śnieżnobiałymi trzewikami od pni drzew, liście całą kaskadą spadały na dół, a ona lekka jak wiatr, przemieszczała się dalej, nie wydając z siebie żadnych dźwięków. Niepokojąca muzyka wzmagała się. - To jakaś bzdura - mruczał dalej pod nosem.

- To prawda - zgodził się z nim Taehyun, co zszokowało Soobina. To, że kiedyś zgodzą się w jakiejkolwiek kwestii, nie było na jego karcie bingo przewidywań tego, co stanie się w przeciągu następnych dwóch tygodni. Morderstwo było na niej nawet kilka razy. - Chyba, że umie władać pogodą, ale to też trochę naciągane.

- Burzowi tak nie robią, nigdy nie widziałem, żebyś tak robił - Yeonjun wychylił się do przodu i spojrzał w górę na Taehyuna, który wyglądał, jakby zjadł coś kwaśnego.

- Przy dobrych warunkach pogodowych i ciśnieniu. Może? Nie wiem, nigdy nie próbowałem - przyznał młodszy chłopak. - Ale nawet jeśli... wątpię, żeby dało się dolecieć tak wysoko.

- I te uszy - jęknął Yeonjun i zakrył usta ręką. - Widzisz to? - uderzył lekko dłonią w ramię Soobina, który nie do końca rozumiał na czym polega dowcip, a może skandal, bo książę wyglądał na równie oburzonego co Taehyun. - Są spiczaste - wyjaśnił wolno, jakby mówił do dziecka.

- W każdym filmie są takie - odparł, na co książę wydał z siebie dziwny dźwięk, który brzmiał jakby miał się zaraz krztusić. - Sam mi powiedziałeś na parkingu, że tak sobie was wyobrażamy. Myślałem, że wiesz.

- Widziałem ilustracje w waszych gazetach i książkach, ale nie wiedziałem, że z filmami też jest tak...

- Czasem macie skrzydełka jak motyle albo ogony - odparł Kai. - I...uuuh - złapał za koc, który miał na kolanach i przykrył nim głowę. Obleśny, mokry dźwięk dobiegł z głośników telewizora i Soobin nawet nie musiał odwracać się w tamtą stronę, żeby wiedzieć, co się stało. Ktoś z bohaterów krzyknął, a on razem z nim, zamykając oczy. Nawet nie wiedział kiedy złapał za nadgarstek Yeonjuna, który też zawył, ale z bólu, bo było to to samo miejsce, które wcześniej ugryzł Soobin.

- O cholera, sorry - powiedział od razu Soobin, a książę pokręcił głową.

- Jest dobrze - odparł szybko i poklepał go po przedramieniu. - Boisz się? - zdziwił się. Soobin nie wiedział, co odpowiedzieć. Prawda była taka, że tak. Bał się, nienawidził horrorów i jeśli sam miałby wybierać jakiś film do oglądania to pewnie byłaby to świąteczna komedia romantyczna, a nie film o Ukrytych, którzy odgryzają ludziom głowy.

W pierwszym odruchu chciał się nawet do tego przyznać, ale nie potrafił tego zrobić. To było głupie i żałosne i nie powinien bać się horrorów. Nie był w końcu dzieckiem. Pokręcił wolno głową, ale chyba nie zrobił tego przekonująco, bo twarz Yeonjuna wciąż wyglądała tak samo. A może nawet i gorzej, bo zaciskał teraz mocno wargi, jakby się nad czymś zastanawiał.

- No dobra, chodź tu... - zdjął z pleców koce i narzucił je też na Soobina. - Możesz tu siedzieć razem ze mną, ale jeśli znowu mnie ugryziesz, to wybiję ci te twoje krzywe zęby. Nie żartuję - dodał, ale nie brzmiało to zbyt przekonująco. Soobin wpatrywał się w niego bez słowa i już miał coś powiedzieć. Spytać o coś, ale Beomgyu wstał gwałtownie z fotela, rozsypując wokół popcorn. Wyglądał na wściekłego.

- Mam spauzować? - spytał zdezorientowanym tonem Kai. Serce Soobina zaczęło bić jak oszalałe. W normalnym życiu też nie lubił jumpscare'ów.

- Nie, sami to sobie oglądajcie - warknął chłopak w odpowiedzi i zaczął rozplątywać się ze swojego koca.

- Ale o co chodzi? - spytał cichym głosem Taehyun, na co Beomgyu od razu zgromił go wzrokiem.

- Cały czas gadacie, non... stop - dodał i wreszcie odrzucił żółty materiał na bok. Soobin chciał już wstać i go zatrzymać, ale Beomgyu przeszedł obok niego i był już przy drzwiach.

- Gdzie idziesz? - spytał.

- Do kuchni!

- Ale tam są moi rodzice - zauważył Soobin.

- No właśnie. Zawołajcie mnie, jak skończycie - dodał i zniknął na korytarzu. Kai wzruszył ramionami, kliknął na pilocie przewijanie i przesunął film do tyłu o pół minuty. Kroki chłopaka ucichły i po chwili, z oddali, dało się słyszeć śmiech Jina.

- Soobin, film - Yeonjun sprzedał mu lekkiego kuksańca w bok, ale chłopak dalej patrzył na drzwi.

Gdzieś za balustradą widać było światło z kuchni i jakieś sylwetki, ale nie potrafił rozpoznać nikogo konkretnego. Telewizor w burczał gdzieś cicho w tle, ale Soobin wiedział już, że nie będzie mógł się skupić na filmie. 

a/n: dziś bez edycji w sumie, bo boli mnie brzuszek :C

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro