17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mimo wczesnej pory, kiedy miasteczko dopiero budziło się do życia, w redakcji słychać było szmer rozmów i cichy dźwięk telefonów. Przez to, że radio nie miało nocnych dyżurów, a ostatnia osoba wychodziła z pracy jeszcze przed północą, początek porannej zmiany zawsze był bardzo intensywny.

Jin skinął głową do Yongsun, która rozmawiała z kimś przez telefon i sięgnął po swój kubek, nawet nie zdejmując wcześniej płaszcza. Jego przełożony kilka razy nieśmiało proponował, że może Jin przeniósłby się do niewielkiego pokoju, po drugiej stronie korytarza, bo jako szef działu zasługiwał na własny gabinet. Jednak 'gabinet', który przypadłby mu w udziale miał jakieś cztery metry kwadratowe, dziwny zaciek na ścianie i w dodatku nie posiadał okna. No i chodziły pogłoski, że tamta część budynku jest nawiedzona.

Jin średnio wierzył w duchy tak samo, jak w legendy o Ukrytych Ludziach, ale wolał nie ryzykować. Nie wszystko w co się nie wierzy, naprawdę nie istnieje.
Poza tym samotne siedzenie w klitce bez okna nie do końca uznawał za kolejny szczebel w drabinie sukcesu.
Yongsun widząc, gdzie Jin się wybiera, szybko podała mu swój, niezbyt czysty kubek i uśmiechnęła się szeroko.
Jin nawet nie protestował. Prawdopodobnie to i tak była jego kolej, żeby umyć i nastawić stary ekspres. Kilka razy próbowali złożyć się redakcyjnie na jakiś nowocześniejszy sprzęt, ale zawsze kończyło się tym, że wydawali wszystko na alkohol, bo komuś urodziło się dziecko albo ktoś inny miał okrągłe urodziny. Głupio było nie świętować.

Dlatego ich ponad dziesięcioletni ekspres musiał jeszcze poczekać na zasłużoną emeryturę.
Maszyna wydała kilka chrapliwych dźwięków, zanim zaczęła wypluwać z siebie nierównym strumieniem kawę.

- Dzwoniła inspektor Kim z policji - powiedziała Yongsun, stając w drzwiach mikroskopijnej kuchni. - Powiedziała, że w ciągu ostatniej doby zgłoszono trzy zaginięcia.

- Ktoś stąd? - zapytał Jin, powstrzymując się resztkami woli, by nie walnąć w uparte urządzenie.

- Dwie osoby to turyści, którzy nie wrócili do domu - spojrzała na kartkę ze swoimi notatkami. - Rodzina nie może się do nich dodzwonić i są przekonani, że musiało stać się coś złego.

- Na przykład przedłużenie urlopu - mruknął Jin.

- To nie wyjaśnia braku kontaktu - zaprotestowała.

- To też nie oznacza czegoś... złego. Może po prostu chcieli spędzić kilka dni sam na sam, bez informowania o tym całej rodziny, to jeszcze nie zbrodnia - odparł.

W miasteczku każda potencjalnie zaginiona osoba od razu zostawała pogrzebana żywcem przez mieszkańców. I chociaż faktycznie znaczna część z tych osób nie wracała z gór, to jeszcze nie znaczyło, że padli ofiarami Ukrytych Ludzi albo morderstwa.

- Może masz rację - odparła Yongsun w zamyśleniu, prawdopodobnie przeklinając Jina w duchu, bo liczyła na sensacyjny materiał do popołudniowego reportażu. - Ale... - podniosła w górę zabazgraną kartkę. - To nie wszystko! Zaginęła też jedna z kelnerek z dinera - dodała, z tryumfem sięgając po swój kubek napełniony już kawą.

To faktycznie brzmiało poważniej, turyści pojawiali się i znikali, czasem w dość tajemniczych okolicznościach. Jednak główną przyczyną ich zniknięć był wyjazd, w najgorszym wypadku niedocenienie prawdziwej potęgi natury na dzikich, górskich szlakach.

Ludzie z miasteczka, nawet ci, którzy tak jak Jin i Yoongi, się w nim nie urodzili, wiedzieli, że ich możliwości w starciu z trudnymi warunkami w górach, mogą przegrać i to już w pierwszej rundzie. Nawet dzieciaki, a przynajmniej większość z nich, nie była taka głupia.

- Może zabalowała? - podsunął, chociaż wiedział, że to dość naiwne z jego strony. Diner nie zatrudniał ani studentów, ani dzieciaków, właśnie po to, by uniknąć takich sytuacji.

- Gdzie miała zabalować w tym nudnym jak pizda mieście? - mruknęła Yongsun, a Jin nie mógł nie przyznać jej racji. - Poza tym sprawdzali, nigdzie jej nie ma. Inspektor Kim chce wysłać grupę poszukiwawczą na Górę Zapomnienia i zaostrzyć godzinę policyjną. No wiesz, zero tolerancji - dodała, upijając duży łyk kawy.

- Ja pierdolę - mruknął Jin, widząc oczyma wyobraźni siebie samego w najbliższej przyszłości jako szofera całej zgrai małolatów.

- Co?

- Nic, trudno zmusić nastolatka do przesiadywania w domu - wyjaśnił.

Nawet jeśli Soobin nie był imprezowym typem, to mimo wszystko czas wracania do domu przed zapadnięciem zmroku ewidentnie miał za sobą.

- Możesz się zająć tymi zaginieniami, zrobić wywiad z inspektor Kim do popołudniówki. Co ty na to? - zaproponował.

- Jasne - ucieszyła się Yongsun. - A ja myślałam, że najwięcej roboty jest przy kilkulatkach - dodała, chowając swoje notatki do kieszeni spodni.

- Mógłbym... - zawahał się Jin. - Wiesz co? Pozwolę ci żyć z taką świadomością jeszcze przez kilka lat - stwierdził, wyłączając kawiarkę, która ostatkiem sił zdołała napełnić kawą i jego kubek.

***

- Ok, mamy... - zaczął Beomgyu, sprawdzając czas na komórce. Kilka kropel deszczu spłynęło po jej popękanej powierzchni. - Mamy godzinę, może dwie, później muszę jeszcze wrócić do szkoły, żeby ustawić krzesła - wyjaśnił, przyspieszając tak bardzo, że Taehyun czuł, że za chwilę zaczną biec.

To nie byłoby nic dziwnego, Beomgyu może przestał wypominać mu próbę morderstwa, która nigdy nią właściwie nie była. Jednak nadal, kiedy tylko zostawali sami, chłopak robił wszystko, by jak najszybciej skrócić ten czas do minimum. Nawet teraz, chociaż mieli za dosłownie parę minut spotkać się z Kaiem, by iść do biblioteki i nie działo się nic złego tak naprawdę, Beomgyu prawie biegł.

- Krzesła? - zdziwił się Taehyun. Może nie miał jakiegoś dużego doświadczenia w chodzeniu do ludzkiej szkoły, ale jeszcze nigdy nie spotkał się z takimi lekcjami.

- Krzesła - powtórzył Beomgyu, jedną ręką pisząc coś na telefonie. - Przed Przesileniem jest apel dyrektora, z jakiegoś powodu chcą go zrobić w tym roku wcześniej na małej sali gimnastycznej i trzeba na niej ustawić krzesła dla nauczycieli. W tamtym roku robił to klub sportowy.... a w ogóle po co ci tłumaczę, ciebie to i tak nie interesuje - zreflektował się po chwili. - W każdym razie muszę tam wrócić, więc cokolwiek planujecie, musimy zrobić to szybko albo musicie to zrobić sami - zakończył, wrzucając swój telefon do kieszeni i rozglądając się w poszukiwaniu Kaia.

To chyba była najdłuższa wypowiedź, z jaką Beomgyu kiedykolwiek zwrócił się do Taehyuna. Zwłaszcza że przeważnie zachowywał się tak, jakby Taehyun w ogóle nie istniał.

- Przecież równie dobrze sam mógłbym to zrobić - zaczął Taehyun. - W końcu i tak nie możecie mi pomóc.

- Ja to wiem, ty to wiesz, ale Kai nie odpuści, a Soobin się wścieknie, jeśli władujesz się w jakieś kłopoty albo coś ci się stanie - wyjaśnił Beomgyu, naciskając jakiś guzik na słupie przed ulicą. - Już wystarczy, że Yeonjun wpakował się w kłopoty, nie można was zostawiać samych.

- Nie jestem jak Yeonjun  - zaprotestował od razu Taehyun. - On zawsze w coś się wpakuje. Poza tym chodzę do waszej szkoły już jakiś czas i co? Wpakowałem się w coś? - Beomgyu nie odpowiedział, westchnął tylko i znowu wyjął telefon z kieszeni. - No widzisz - mruknął Taehyun urażony.

- Może i nie jesteś, ale też nie jesteś stąd, tak? Pozwoliłbyś Soobinowi samemu zwiedzać to wasze miasto? - zapytał starszy chłopak, a Taehyun musiał przyznać mu rację. Soobin był chyba ostatnią osobą, która mogłaby poradzić sobie w Brugh.

- Kaiowi bym pozwolił - odparł poważnie po chwili. - Kai mógłby nawet przeżyć w Brugh - dodał.

- Serio? Kai? - Beomgyu zmarszczył nos. - W takim razie poprzeczka przetrwania w Brugh nie jest taka wysoka - wzruszył ramionami. - No w końcu - machnął ręką, widząc w oddali sylwetkę przyjaciela. - Czy on ma... - zmrużył oczy. - Czy on ma jakieś dziecko?!

Taehyun spojrzał we wskazanym kierunku. Kai ewidentnie trzymał coś na rękach i faktycznie, wyglądało to jak duża lalka albo mały człowiek.

- Tak to właśnie wygląda - przyznał, chociaż nie do końca to wszystko rozumiał.

- KAI! CO TY ODPIERDALASZ?! - krzyknął Beomgyu tak głośno, że siedzące na drzewie po drugiej stronie ulicy ptaki zerwały się do lotu.

- Yeji mi go wcisnęła! - odkrzyknął Kai, kiedy znalazł się już znacznie bliżej, a mały człowiek, który z całą pewnością nie był lalką, wykrzywił usta w grymasie.

- Nie mogłeś czegoś wymyślić? - Beomgyu obrzucił dziecko spojrzeniem, w którym było więcej nienawiści, niż kiedy patrzył na Taehyuna.

- Nie mogłem, Yeji wie o samochodzie, więc przez jakiś czas... no wiesz, jak jest - mruknął chłopak, poprawiając sobie dzieciaka na rękach. - Nawet nie mówi jeszcze za bardzo, nie będzie nam przeszkadzać - obiecał. - Poza tym mama za pół godziny odbierze go z centrum, więc nie ma problemu.

- No nie wiem.... - zaczął Beomgyu, patrząc na dziecko, jakby było przynajmniej ohydne, chociaż zdaniem Taehyuna wyglądało całkiem normalnie. Podobnie do Kaia, może tylko miało bardziej czerwoną twarz, trochę mniej włosów i znacznie bardziej się śliniło.

- Przecież idziemy tylko do biblioteki, tak? Dam mu jakąś książkę w twardej okładce, będzie sobie żuł i w ogóle go nie zauważycie - dzieciak uśmiechnął się, wyciągając ręce w kierunku Beomgyu, który od razu dał krok w tył, chowając się za Taehyunem.

- Ostatnio jak tak powiedziałeś, to na mnie narzygał!

- To było rok temu, małe dzieci tak mają, ale teraz Daniel... - zaczął Kai, patrząc na Taehyuna, jakby szukał u niego wsparcia. - Teraz nic nie zrobi, poza tym nie musisz go brać na ręce, nawet nie musisz na niego patrzeć.

- Mi nie przeszkadza - wtrącił w końcu Taehyun. - O ile będzie... spokojny - dodał na wszelki wypadek, żeby nie zniszczyć swoich lekko poprawionych stosunków z Beomgyu.

- Tylko, chyba nie będziemy jednak szli do biblioteki.

Wbrew gorącym zapewnieniom chłopaków, że w bibliotece jest mnóstwo książek o Wolnych Ludziach i na pewno znajdą coś, co pozwoli rozwiązać im zagadkę Bezimiennego Księcia, Taehyun szczerze w to wątpił. A po obejrzeniu filmu o Wolnych w sobotę, zyskał stu procentową pewność, że wizyta w ludzkiej bibliotece to zwykła strata czasu, bo ludzie nie mają o niczym pojęcia.

- Nie? Ale... mieliśmy szukać... ała! - Kai usiłował wydobyć swoje włosy z zaciśniętej piąstki siostrzeńca. - Ty mała żmijo pojebana - syknął, odsuwając dzieciaka od swoich włosów.

- Po prostu chyba... spróbuję się skoncentrować...

- Powodzenia - uprzejmie wtrącił Beomgyu, obserwując z satysfakcją walkę Kaia z jego miniaturową wersją.

- Spróbuję i... przejdę się po mieście, znajdę źródło energii, już wcześniej je czułem i no... to w końcu nie jest jakieś duże miasto - wyjaśnił i spojrzał na chłopaków.

- Może faktycznie, w końcu to ty się na tym znasz, nie Kai - poparł go Beomgyu.

- Ale? - zapytał Taehyun, bo w ogóle nie spodziewał się poparcia ze strony starszego chłopaka.

- Co? Nie ma żadnego, to był pomysł Kaia, żeby siedzieć w bibliotece, bo wiadomo, że jest tam więcej informacji niż w całym internecie - Beomgyu odsunął się jeszcze bardziej, bo dzieciak znowu odwrócił się w ich stronę. Taehyun wykonał unik, ratując tym samym swoje włosy przed spotkaniem z małą piąstką.

- Nie myślałem, że będę musiał go tachać po całym mieście - jęknął Kai.

- Mięśnie ci się wyrobią - Beomgyu znowu spojrzał na swoją komórkę. - Taehyun, rób, co masz robić, niedługo muszę wracać do szkoły - popędził go jeszcze starszy chłopak.

Taehyun postanowił wybaczyć mu tym razem jego kompletną ignorancję i nie mówić, że takich rzeczy jak szukanie źródeł mocy nie da się pospieszać. Nie wszyscy Wolni chcieli być znalezieni, potrafili ukrywać swoją moc, zamknąć ją w sobie czasem tak głęboko, by już nigdy nie wydostała się na powierzchnię.
Jednak natura zawsze wiedziała i nawet jeśli moc, schowana gdzieś głęboko, była zbyt słaba, by inni Wolni mogli ją poczuć, natury nie dawało się oszukać.

Czuła energię, która pozwalała jej rosnąć, rozwijać jej się szybciej i bardziej niż w innych miejscach. Energia, która ją chroniła. Przez przyrodę, Wolni ludzie, ale tylko tacy jak Taehyun, byli w stanie ją wyczuć.
Delikatną i ulotną, jakby była tylko wspomnieniem, czymś odciśniętym w przeszłości, jak echo głosu, wciąż ledwie słyszalne między drzewami, chociaż ktoś już dawno zamilkł.

Taehyun już dawno przestał zwracać uwagę na Beomgyu, który co jakiś czas łapał go za torbę, zmuszając do zatrzymania się przed jakąś ulicą. Dźwięk głosu Kaia dolatywał do niego, kiedy chłopak pokazywał coś małemu człowiekowi, który reagował na wszystko entuzjastycznym piskiem.

Taehyun nadal ich słyszał, ale znajdowali się gdzieś poza światem, do którego otrzymał dostęp.

Kluczyli gdzieś uliczkami miasteczka w dolinie, którymi Taehyun nie szedł chyba nigdy wcześniej. Nie przyglądał się jednak mijanym domom. Szedł, patrząc tylko na ziemię przed sobą, by nic nie mogło go rozproszyć. Czuł, że jest niedaleko i nawet chciał powiedzieć chłopakom idącym za nim, że jeszcze tylko chwila i wszystko będzie jasne, że są już bardzo, bardzo blisko. Słyszał za sobą ich nerwowe szepty.

Moc wybuchła przed nim tak silną energią, że zatrzymał się gwałtownie.

- To tutaj - powiedział stanowczo, odwracając się do Beomgyu i Kaia.

- Jesteś tego pewien? - zapytał Kai, patrząc gdzieś poza Taehyuna, na dom, przed którym się zatrzymali.
Chłopak spojrzał na niego zaskoczony, dopiero budząc się z transu. Rozejrzał się po dziwnie znajomej okolicy.

- Jestem... jestem zupełnie pewien - odparł, odwracając się w stronę domu, w którym musiał ukrywać się Bezimienny Książę. - O... - wciągnął gwałtownie powietrze.

- Może twoja moc... jeszcze do końca się nie wyleczyłeś czy coś? - podsunął Beomgyu, a w jego głosie brzmiała troska.

- Nie, to na pewno tutaj - Taehyun pokręcił głową i jeszcze raz spojrzał na dom Soobina, przed którym się zatrzymali.

- Może to Yeon…- zaczął Kai nieśmiało, ale Taehyun pokręcił głową. - Och...

***

- Soobin, Soobin - Yeonjun powiedział dość głośnym szeptem, tym razem przy samym uchu śpiącego chłopaka.

Od jakiegoś czasu próbował już naprawdę wszystkiego, żeby go obudzić. Jednak mimo bardzo bogatej wyobraźni, wyczerpał już praktycznie wszystkie swoje pomysły, a przynajmniej te, które mógł wykorzystać w obecnej sytuacji, bo przecież nadal obowiązywał go cały szereg zakazów.

Zdjęcie jednego z więzów w zasadzie nie zmieniło wiele i nadal musiał ich przestrzegać. Mimo wszystko było warto, zwłaszcza że Yeonjunowi wcale nie chodziło o to, by odzyskać moc. Przynajmniej nie w tym momencie.

Chciał tylko pokazać Taehyunowi, że nadal jest górą, mimo wszystko. I że tak naprawdę ani on, ani tym bardziej Soobin nie mają nad nim kontroli. Taehyun może się wściekać, może się nawet posrać z wkurwu, a Yeonjun i tak dostanie dokładnie to, czego chce. A teraz chciał kluski z zupą i zupełnie go nie interesowało nic innego.

- Soobin - syknął jeszcze raz i tym razem pociągnął go za włosy. Nie na tyle mocno, żeby je wyrwać, ale niezbyt lekko, tak żeby na pewno poczuł. Chłopak mruknął coś niewyraźnie pod nosem i nakrył głowę poduszką. - Jaki ty jesteś zupełnie nieprzydatny - powiedział cicho Yeonjun, wdrapując się na łóżko, by położyć się na chłopaku i trochę bardziej go pomęczyć. - Budź się.

- Weź zejdź, ciężki jesteś - sapnął Soobin niewyraźnie, jakby Yeonjun faktycznie był ciężki, co nie było prawdą. Był idealny. Ważył tyle co dwa jabłuszka.

- Jak śmiesz, biedaku! - obruszył się, bo po pierwsze nie był gruby, a co za tym szło, na pewno nie był ciężki. Po drugie nawet gdyby był, nikt nie miał prawa mu tego wypominać. - Budź się, no już - podskoczył lekko na plecach Soobina, żeby mieć pewność, że chłopak nie zdążył przysnąć.

Odpowiedział mu tylko zduszony przez poduszkę jęk, więc wiedział już, że jest na dobrej drodze.

- Mógłbyś przestać? - Soobin przekręcił głowę w bok. Gdyby Yeonjun nie robił wszystkiego, by doprowadzić go do wściekłości, mógłby pomyśleć, że był zirytowany.

Jednak dzięki temu, że przez ostatnie dwa dni robił wszystko, by porządnie Soobina wkurwić i jak dotąd mu się nie udało, to musiało być jakieś inne, nieznane mu uczucie.

- Nie przestanę, dopóki nie wstaniesz - oznajmił spokojnie i zupełnie niechcący wbił chłopakowi łokieć pod żebra. - Jestem głodny. Zrób mi te kluski.

- Nie mogę, nie mam klusków. Rodzice śpią, rano sobie kupisz - powiedział Soobin na jednym wydechu i chciał się przekręcić, zrzucając sobie z pleców Yeonjuna, ale on był na to przygotowany i się zaparł.

- Ale ja chcę teraz - syknął, pociągając Soobina za ucho. Soobin miał naprawdę śmieszne uszy. - I nie gryź - dodał na wszelki wypadek, żeby temu zdziczałemu prostakowi nie wpadło do głowy coś głupiego.

- Nie mam w domu więcej ramenu, zjadłeś wszystko wieczorem - chłopak westchnął, sięgając po komórkę, która leżała na szafce obok. - Jest druga - dodał z wyrzutem, jakby to cokolwiek zmieniało.

- No i co z tego? - zdziwił się Yeonjun, w końcu nie kontrolował tego, kiedy będzie miał ochotę na kluski.

- Jest noc, sklepy są zamknięte - westchnął Soobin, przecierając oczy.

- Nieprawda, ten jeden niedaleko fontanny jest otwarty - zaprotestował Yeonjun. Chodził tam, kiedy wymykał się do świata niemagicznych z Brugh. Czasem nawet kupował jakieś śmiesznie wyglądające rzeczy, żeby później spróbować, jak smakują. Większość była dość ohydna, ale i tak lubił to robić. - Jest otwarty cały czas. Myślisz, że jestem głupi i nic nie wiem?

- Wiesz, że nie. I przecież... pięć godzin, Yeonjun, za pięć godzin i tak muszę wstać. Poczekaj trochę, co? - powiedział łagodnym tonem, który w ogóle nie podobał się Yeonjunowi.

Z Soobinem trudno się było kłócić, bo zawsze ale to zawsze, starał się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, w dodatku jego propozycja brzmiała rozsądnie. A już najgorsze było to, że miał rację. Faktycznie te kilka godzin nie powinny sprawić mu żadnej różnicy, ale robiły i nie potrafił absolutnie nic na to poradzić. To nie było tak, że naprawdę był głodny. Po prostu chciał kluski. Teraz.

- Nie, nie mam nic z życia, traktujesz mnie jak niewolnika, tęsknię za domem i jestem głodny - powiedział na jednym wydechu. - Chce tylko te kluski. Czy to naprawdę tak dużo?

Soobin milczał przez dłuższą chwilę i kiedy już Yeonjun był prawie pewien, że chłopak zasnął, poruszył się znowu.

- Ok, ale tylko idziemy do sklepu, zjadasz szybko i wracamy - upewnił się chłopak, a Yeonjun zsunął się z niego na łóżko, przytakując energicznie. - I nie zmienisz zdania, jak już wyjdziemy? Tylko kluski?

- Tylko - przytaknął jeszcze raz, chociaż nie był do końca pewien, czy faktycznie tak będzie. To może się jeszcze zmienić.

Soobin zwlókł się z łóżka i mrucząc coś pod nosem, zaczął się ubierać we wszystko, co znalazł na podłodze. Nawet jeśli nie był zadowolony, to i tak nie dawał tego za bardzo po sobie poznać. Cóż, Yeonjun też nie był zachwycony swoją obecną sytuacją, więc nie zamierzał mu współczuć. Tak się kończy, kiedy słucha się Taehyuna.

- Możemy iść - Soobin jeszcze raz przetarł oczy i zawiązał na szyi długi szalik. - Ale nie tędy, oknem musimy - przytrzymał Yeonjuna za bluzę, kiedy ten skierował się w stronę drzwi.

- Wychodzenie przez okno... - zaczął.

- Tak, wiem... jest poniżej twojej godności - dokończył za niego Soobin. - I tak, jesteś księciem i oczekujesz odpowiedniego traktowania - dodał, przekładając nogi na drugą stronę parapetu. Szło mu to wyjątkowo sprawnie.

- Dobrze, że to zapamiętałeś - odpowiedział z wyższością.

Jeśli Yeonjun miałby być szczery to wolał wychodzić nocą, kiedy większość ludzi już dawno spała i nie musiał martwić się o to, że zrobi coś dziwnego, co sprawi, że nagle znajdzie się w centrum zainteresowania.

Nie musiał się bać, że ktoś odkryje, że jest obcy i zupełnie nie rozumie zasad tego świata.
Poza tym miasto wyglądało wtedy o wiele lepiej niż w dzień; znikały wypłowiałe od słońca, zakurzone elewacje domów na głównej ulicy. Cienie zakrywały odłażącą farbę z szyldów, a światło latarni odbijało się w kałużach i mokrych, kolorowych liściach.

Soobin wlókł się gdzieś z tyłu, co chwilę oglądając się za siebie, jakby spodziewał się, że ktoś ich śledzi z jak najgorszymi zamiarami.

- No chodź szybciej! - nie wytrzymał w końcu Yeonjun. - Sam mówiłeś, że chcesz szybko wrócić.

- Nie powinniśmy... jest godzina policyjna i nie powinniśmy wychodzić tak późno, właśnie sobie przypomniałem - wyjaśnił, prawie potykając się o rozwiązaną sznurówkę. - Właściwie to chyba nigdy nie byłem w mieście o takiej porze.

- Czemu nie? - zdziwił się Yeonjun. Wcześniej nigdy specjalnie nie zastanawiał się, czemu miasteczko w nocy wydawało się zupełnie opustoszałe i tak inne od tętniącego życiem o każdej porze Brugh.

- No wiesz... - Soobin zniżył głos do szeptu. Yeonjun wolno pokręcił głową. - No przez... przez Ukrytych Ludzi - wyjaśnił trochę zmieszany.

- Aaa - Yeonjun postanowił już o nic więcej nie pytać.

Sam film, który oglądali wcześniej, wiele mówił o tym, w jaki sposób są postrzegani przez zwykłych ludzi. Te wszystkie brednie wygłaszane eksperckim tonem strasznie działały mu na nerwy. I gdyby wszystko wyglądało inaczej, wtedy być może, poświęciłby trochę więcej czasu i uwagi tym ludziom, by wyjaśnić im, jak bardzo idiotyczne są ich wszystkie teorie.
Jednak nie był to odpowiedni czas, ani sytuacja.

- Jesteś zły? - zapytał ostrożnie chłopak, kiedy w całkowitej ciszy mijali kolejne domy. Yeonjun był zły, naprawdę zły, chociaż wiedział, że nie powinien. W końcu zupełnie nie powinno go obchodzić to, że ludzie mają ich za prymitywnych, żądnych krwi idiotów, którzy żywili się ludzkimi dziećmi.

- Kup mi kluski  - oznajmił, popychając go lekko w stronę sklepu.

W jasno oświetlonym wnętrzu siedział przysypiający chłopak, który znudzonym gestem przesuwał palcem po ekranie swojego telefonu.

- No już - dodał, siadając przy plastikowym stoliku niedaleko wejścia.

Soobin przestąpił kilka razy z nogi na nogę, ale po chwili wahania zniknął w sklepie.
Yeonjun spojrzał w stronę horyzontu, na którego tle wyróżniał się Brugh, w tym świecie znany jako Góra Zapomnienia. Dla niego jednak nie był ciemnym kształtem odcinającym się od rozgwieżdżonego nieba.

Brugh mieniło się tysiącami kolorowych świateł zapalonych w domach i na ulicach tętniącego życiem miasta. Prawie słyszał szum ulic, głośne nawoływania z nocnych marketów, czy dźwięk śmiechu i muzyki unoszący się nad dzielnicą restauracyjną. To wszystko było prawie na wyciągnięcie ręki.

Spojrzał nieco wyżej, na jedyną ciemną plamę na tle miasta - królewski pałac, w oknach którego nie płonęło światło, by podkreślić, że król opuścił miasto.

To, że teraz tkwił w miasteczku, kompletnie pozbawiony swojej mocy i czekał na chłopaka, który nie potrafił poradzić sobie z otwarciem sklepowych drzwi, nadal do końca nie mieściło mu się w głowie. Westchnął z rezygnacją, ostatni raz rzucając spojrzenie rozświetlonemu miastu i wstał z ławki, pozwalając, by kolorowe światła Brugh rozpłynęły się w ciemnościach nocy.

- Jaki ty jesteś... naprawdę - mruknął, otwierając drzwi przed Soobinem, który uśmiechnął się szeroko w ramach podziękowania. Wyglądał tak samo, jak wtedy, kiedy rozmawiał z tą kelnerką, więc Yeonjun postanowił dać mu tym razem spokój i zająć się jedzeniem. - Co ty masz? - zapytał, bo jedzenie Soobina wyglądało trochę inaczej i powoli zaczynał mu zazdrościć.

- Dodałem ser, chcesz? - zapytał Soobin, stawiając przed nim parujący, papierowy kubek z ramenem. - Zaraz wrócę, otwórz sobie - dodał, wracając do sklepu, by po chwili pojawić się znowu z dwoma niewielkimi butelkami. - Masz - podał jedną z nich Yeonjunowi. - Tylko sprawdź, czy możesz to pić.

Dopiero dotyk ciepłego szkła uzmysłowił Yeonjunowi, jak bardzo zmarzły mu dłonie. Nie był przyzwyczajony do zimna, ale delikatne ciepło bijące od napoju sprawiało naprawdę miłe uczucie.

- I co? Możesz to pić? - dopytywał się Soobin, który zupełnie bez pytania zaczął coś mieszać w yeonjunowych kluskach.

Yeonjun, chociaż na początku miał z tym duży problem, zdążył się już przyzwyczaić do tego, że chłopak bez jego zgody robił rzeczy naruszające jego przestrzeń osobistą. Zaczynał układać jego ubrania, przesuwał jego legowisko z poduszek i kocy, nad którym Yeonjun pracował godzinami, żeby było wystarczająco wygodne.

Czasem łapał go za rękę albo ubranie, kiedy chciał zwrócić na siebie uwagę. Nagle zaczynał zapinać yeonjunową kurtkę, kiedy uznał, że jest zimno albo poprawiał mu szalik. Soobin po prostu nie potrafił trzymać rąk przy sobie i chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, co było tylko trochę irytujące.

Yeonjun zdążył się nawet przyzwyczaić do kompletnego braku własnej przestrzeni, chociaż z tym drugim jeszcze się nie pogodził.
Spanie pod łóżkiem nadal wydawało mu się wyjątkowo poniżające.

- Mogę - odpowiedział po chwili, chociaż nie miał pojęcia, czym jest połowa rzeczy wypisanych na buteleczce. Napój był słodki i gęsty, przypominał trochę miód, ale zostawiał w ustach lekko ostry, korzenny posmak. - Co? - zapytał niezbyt miło, bo Soobin nadal mu się przyglądał.

- Nic... - odparł z uśmiechem. - Po prostu nie myślałem, że będzie mi się podobało nocne życie.

- Nocne życie - parsknął Yeonjun. - Jakby wizyta w spożywczaku miała cokolwiek wspólnego z nocnym życiem - dodał.

- Nieprawda, jesteśmy w mieście i jest noc, i żyjemy - obruszył się Soobin - Nocne życie - podsumował.

- Powiedzmy, że to jest miasto. Ma całe... dwie ulice - mruknął, mieszając parujący makaron.

- Wow, krytyczne stwierdzenie, jak na kogoś, kto mieszka w lesie - odpowiedział Soobin.

Yeonjun spojrzał na niego zaskoczony, bo na początku nie zrozumiał, o co chłopakowi w ogóle chodzi. Wiedział tylko, że Soobin próbował być złośliwy i może nawet by mu się udało, gdyby to, co mówił miało jakikolwiek sens.

- Aaaa.... - dopiero po chwili Yeonjun zrozumiał. - Ty przecież nie widzisz Brugh! - uśmiechnął się z wyższością. - Taehyun ci nie powiedział, prawda? Oczywiście, że ci nie powiedział - oparł się wygodnie na krześle, z satysfakcją obserwując, jak Soobin wolno kręci głową. - Nie mieszkamy w lesie, jak jakieś zwierzęta - wyjaśnił z wyższością.

Yeonjun oczywiście mógłby godzinami opowiadać o Brugh, o tym, że jest najpiękniejszym miastem na świecie i na pewno jednym z najstarszych, jakie stworzyli Wolni Ludzie. Jednak nie bardzo mógł się dzielić tymi szczegółami ze zwykłym człowiekiem.

- Taehyunnie... - zaczął Soobin, irytująco zdrabniając imię młodszego chłopaka. To zawsze z jakiegoś powodu strasznie wkurzało Yeonjuna.

- Wiem, Taehyunnie nic ci nie powiedział, bo ma cię kompletnie w dupie - przerwał mu, krzyżując ręce na piersiach. Pokręcił od razu głową, bo Soobin już otwierał usta, żeby zaprotestować i powiedzieć coś miłego o tym podłym zdrajcy, a Yeonjun nie miał ochoty psuć sobie humoru. - Patrz - powiedział, jakby od niechcenia, wskazując na górę i rozświetlone Brugh.

Oczywiście nie powinien tego robić, ale w jego sytuacji złamanie jednego zakazu więcej nie robiło tak naprawdę żadnej różnicy. Ojciec i tak nie mógł go wydziedziczyć, nie miał innego następcy. Więc bez względu na to, co Yeonjun zrobił albo zrobi, będzie musiał mu wybaczyć.
Poza tym nie mógł uchodzić za jakiegoś prostaka, który mieszka w leśnej norze.

- To... to Góra Zapomnienia? - zapytał Soobin, nie odrywając oczu od kolorowych świateł miasta.

- To Brugh. Mówiłem ci przecież, że nie mieszkamy w lesie - wyjaśnił, usatysfakcjonowany reakcją chłopaka.

- Nie wiedziałem... nikt nie wiedział, że pod tą mgłą jest jakieś miasto - odparł Soobin, nawet nie zwracając uwagi na to, że Yeonjun podwędził mu ramen. - Takie duże... prawdziwe miasto.

- Widzicie tylko to, co chcemy wam pokazać - wyjaśnił Yeonjun, dopijając soobinową zupę. Wytarł usta rękawem i jeszcze raz spojrzał w stronę Brugh, pozwalając, by jego światła powoli rozmyły się w ciemności. - Idziemy - zadecydował.

- Jest piękne - powiedział Soobin cicho, chyba bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. - Naprawdę, Yeonjun - uśmiechnął się szeroko, nawet szerzej niż wtedy do kelnerki co sprawiło, że Yeonjun sam ledwie powstrzymał uśmiech.

- Mógłbym ci pokazać znacznie więcej - rzucił Yeonjun od niechcenia, wstając z plastikowego krzesełka. Z początku zupełnie nie zdając sobie sprawę z tego, że to mogło zostać odebrane w inny sposób.

- Yeonjun... - zaczął Soobin cicho, ale starszy chłopak pokręcił tylko głową. Bez względu na to, jak Soobin zrozumiał jego słowa i tak nie powinni kontynuować tej rozmowy.
Dlatego wracali w kompletnej ciszy, która mimo wszystko nie wydawała się przytłaczająca i pełna napięcia. Spacer też nie należał do najgorszych, chociaż zrobiło się znacznie chłodniej, a zimny wiatr niósł ze sobą zapach wilgoci, jakby zapowiadało się na deszcz.

- Nie mogę tego z ciebie zdjąć - odezwał się Soobin, kiedy znowu znaleźli się w jego maleńkim pokoju.
Yeonjun zatrzymał się w połowie zdejmowania płaszcza.

Fakt, to właśnie sugerował, kiedy siedzieli przed sklepem. Wtedy nawet nie chodziło mu o możliwość korzystania z mocy i powrót do domu. Chciał jeszcze bardziej zaimponować chłopakowi. Chciał zobaczyć w jego oczach jeszcze większy podziw, chociaż teraz wydawało mu się to trochę głupie i zupełnie niezrozumiałe.

- Taehyun się ciebie boi - kontynuował Soobin poważnie. Yeonjun tylko się skrzywił, bo to było nie fair, że musiał cierpieć przez paranoję tego gnojka.

- Wtedy mu nic nie planowałem zrobić. Nie chciałem go zabić - odparł niechętnie, bo czuł, że bez względu na to, ile razy będzie to powtarzać i tak nic nie zmieni.

- Wierzę ci - odparł Soobin. Yeonjun spojrzał na niego podejrzliwie, bo przecież do tej pory zawsze stawał po stronie Taehyuna. - Ale on się boi, a ja obiecałem, że będzie tutaj bezpieczny.

- Posłuchaj... - zaczął znowu, ale Soobin pokręcił głową.

- Nie mogę, ok? - odpowiedział stanowczo. - Nie zamierzam tego nadużywać, naprawdę. Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego, jak wielka to jest władza, ale to nieprawda. Ja naprawdę, naprawdę wiem, jak to działa - spojrzał na Yeonjuna poważnie i zaczął zdejmować bluzę.

Yeonjun pomyślał, że być może Bezimienny Książę, którego tak usilnie próbuje znaleźć Taehyun, wcale nie jest tak daleko, jak mogłoby się wydawać.
A on sam nie ma pojęcia, co powinien z tą wiedzą, i z tym wszystkim zrobić.

- Nic nie mówiłem przecież - mruknął zgodnie z prawdą, skopując buty i zagrzebując się w kocach.

- Ale chciałeś - odparł Soobin z wyrzutem, nadal znajdując się gdzieś we wnętrzu bluzy. Czasem to było wręcz niesamowite, jak bardzo chłopak nie potrafił radzić sobie z najprostszymi czynnościami, które nie potrzebowały skomplikowanych rozwiązań.

Na przykład takie zdejmowanie bluzy byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby Soobin najpierw pomyślał o rozplątaniu szalika, którym z jakiegoś powodu owinął się również w pasie.

- Wcale nie - zdążył zaprzeczyć Yeonjun, zanim Soobin potrącił wysoką wieżę z książek i innych rzeczy, która przewróciła się prosto na jego kocowe gniazdo. - Ty gnido! - krzyknął, rozmasowując głowę, o którą zawadził róg jakiejś wyjątkowo twardej książki.

Przerażona twarz Soobina pojawiła się w otworze na głowę bluzy.

- Przepraszam, naprawdę, nie wiedziałem, że jestem tak blisko nich - jęknął Soobin, od razu siadając obok niego.

- Oczywiście, że nie widziałeś, bo nie potrafisz nawet zdjąć bluzy i majtałeś się w niej jak ostatni kretyn!

- Naprawdę nie chciałem. Pokaż, zobaczę, czy coś widać i może... - Soobin nie dokończył, bo nagle drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i stanął w nich ojciec Soobina. Ten wyższy i głośniejszy.

- Soobin! Jest środek nocy, czy ty naprawdę... - zaczął, ale zamknął się na chwilę, kiedy zobaczył siedzącego na podłodze Yeonjuna, a obok niego Soobina, któremu udało się ściągnąć bluzę razem z koszulką. Wziął głęboki oddech. - Yeonjun, jest już późno, powinieneś wrócić do domu - ton głosu ojca Soobina brzmiał znacznie spokojniej niż Yeonjun się tego spodziewał, chociaż uszy i szyja mężczyzny zrobiły się bardzo czerwone.

- Tato... ale... to nie jest... - zaczął plątać się Soobin i wyglądał, jakby za moment miał zacząć płakać. - My tylko...

- Porozmawiamy rano - oznajmił i stanął w drzwiach, czekając aż Yeonjun zabierze swój płaszcz, do którego kieszeni szybko wsunął telefon. Miał nadzieję, że dość szybko będzie mógł wrócić do pokoju.

- Już, już wychodzę - powiedział Yeonjun z przepraszającym uśmiechem i razem z Jinem zszedł na dół, zostawiając Soobina samego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro