6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nienawidzę biegania - jęknął Soobin, siadając ciężko na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych swojego domu. Kai klapnął obok niego, niemrawo kiwając głową. Wyglądał, jakby najbardziej na świecie chciał się położyć na ciepłych od słońca deskach i zdrzemnąć, ale był jeszcze Beomgyu, który stał nad nimi jak wyrzut sumienia, obgryzający sobie z nerwów skórki przy paznokciach. Soobin podniósł się niechętnie i wyjął klucz schowany pod niewielką doniczką z miętą. Nie chciał, by przyjaciel poobgryzał sobie palce do kości.

- Jest ktoś w domu? - zapytał Kai, nadal nie zmieniając pozycji. Wyglądał jak wielka, wyrzucona na brzeg rozgwiazda.

- Drzwi są zamknięte, więc powinno być pusto. - powiedział szeptem Soobin. - No wiesz... z wyjątkiem znajdy - dodał, zaglądając ostrożnie na korytarz.

Dom tonął w ciszy i wczesnopopołudniowym słońcu. Przez chwilę stali w korytarzu, nasłuchując jakichkolwiek oznak, czyjejś obecności, ale nie wydarzyło się nic.

- Może po prostu wrócił do siebie? - zapytał cicho Beomgyu, stając przed drzwiami pokoju Soobina. Przyłożył do nich ucho, ale to niewiele zmieniło.

- Zapukamy? - Kai niepewnie przestępował z nogi na nogę.

- Daj spokój, przecież to on jest tu gościem - stwierdził Beomgyu, naciskając klamkę.

Soobin trochę spodziewał się, że nieznajomy będzie siedział na łóżku. To było jedyne miejsce w pokoju, na którym dało się siedzieć, bo krzesło przy biurku od jakiegoś tygodnia zawalone było ubraniami i różnymi rzeczami, których jeszcze nie miał okazji posprzątać.

- Poza tym o... - Beomgyu nagle zniknął za drzwiami i wydał z siebie tak wysoki pisk, że Soobin miał wrażenie, że zupełnie ogłuchł.

Wpadł do środka zaraz za przyjacielem i rozejrzał się po niewielkim wnętrzu. W rogu pokoju, tuż obok okna, stał nieznajomy chłopak. Jedną ręką mocno wykręcał ramię Beomgyu, który nawet nie próbował się wyrywać.

- O kurwa.... - Soobin usłyszał obok siebie głos Kaia i podążył za jego spojrzeniem.

Obcy chłopak w drugiej dłoni, niebezpiecznie blisko szyi Beomgyu, trzymał niewielki nożyk, którym Soobin usiłował zrobić zadany, jakiś czas temu, na plastykę witraż. Z witraża nic nie wyszło, bo zabrał się za niego zbyt późno, nożyk gdzieś mu się zapodział, a poza tym nie miał nawet kolorowego papieru, którym mógłby dokończyć pracę.

- Przynajmniej wiemy, że nie jest sparaliżowany - dodał Kai cicho i chociaż to była dobra wiadomość, Soobin jakoś szczególnie się nie ucieszył.

- Mówiłem wam, żeby go w ogóle nie zabierać - jęknął Beomgyu. Wyglądał, jakby zaraz miał się popłakać, co akurat nikogo specjalnie nie dziwiło. - To jakiś psychopata...

- Nie... - zaczął niepewnie Soobin, bo ktoś w końcu musiał coś zrobić, a wizja przyjaciela z poderżniętym gardłem była dla niego dość dobrą motywacją. - Nie chcemy ci zrobić krzywdy. Wypuść Beomgyu, on ma z tym wszystkim najmniej wspólnego, naprawdę. To nie był jego pomysł - powiedział zgodnie z prawdą do znajdy, która nie wyglądała, jakby mu wierzyła. - Ja i Kai znaleźliśmy cię w lesie na Górze Zapomnienia i zabraliśmy cię do mnie do domu, bo byłeś ranny - wyjaśnił najłagodniej, jak potrafił, ale chłopak nie zwolnił uścisku i nadal wpatrywał się w niego nieruchomo.

- To Soobin wymyślił, żeby cię stamtąd zabrać - wtrącił zupełnie niepotrzebnie Kai.

- Nie bardzo pomagasz w tym momencie - upomniał go Soobin, odwracając się na chwilę w jego stronę.

- Wiem, ale mam szesnaście lat i całe życie przed sobą, nawet się jeszcze z nikim nie całowałem - oznajmił Kai. - Ale wspieram cię, kontynuuj, proszę - poklepał chłopaka po plecach i cofnął się kilka kroków.

- Mieliśmy dobre intencje - powiedział znowu Soobin, z goryczą uświadamiając sobie, że też się jeszcze z nikim nie całował. - Wypuść Beomgyu, opowiemy ci wszystko na spokojnie, ok? Naprawdę chcieliśmy pomóc i czekaliśmy, aż się obudzisz...

- Dwa dni czekaliśmy - wtrącił Kai z wyrzutem.

- ...ale dziś musieliśmy iść do szkoły - dokończył Soobin. - Możesz w każdej chwili wrócić do siebie, na Górę Zapomnienia. Nikt nie będzie cię tu przetrzymywał... chcieliśmy tylko, żebyś poczuł się lepiej - dokończył, zdając sobie sprawę z tego, że nie ma już absolutnie nic więcej do dodania. Mógł jedynie powtarzać w kółko to, co już powiedział, chociaż tak naprawdę nie był nawet pewien, czy chłopak go rozumie. Mógł nie znać ich języka, mógł również uderzyć się w głowę, kiedy wpadł im między siedzenia w samochodzie albo kiedy spadł z łóżka. Może mu się coś poprzestawiało? - Odpowiemy na wszystkie twoje pytania, tylko puść Beomgyu, ok?

- Pracujecie dla księcia? - obcy chłopak nadal wpatrywał się w niego z napięciem. Nawet nie mrugał, co było dość przerażające.

- Księcia? - Soobin powtórzył niepewnie. Nieznajomy musiał zmniejszyć trochę uścisk na ręce Beomgyu, bo nagle chłopak wyrwał się i szybciej niż ktokolwiek by się tego spodziewał, schował się za Soobinem. - My nie znamy żadnego księcia - powiedział, przyciskając do siebie mocniej Beomgyu.

- Nie było go tutaj? - zapytał podejrzliwie mini Leeteuk, powoli opuszczając rękę z nożykiem. Soobin i Kai zgodnie pokręcili głowami.

- Tylko my, nikt inny nie wie, że tu jesteś. Obiecuję - powiedział poważnie Soobin. Chłopak nadal wyglądał, jakby kompletnie im nie ufał i w każdej chwili mógł znowu się na kogoś rzucić.

- Serio, rodzice by nas zabili, gdyby się dowiedzieli, że pojechaliśmy na Górę Zapomnienia i na dodatek kogoś stamtąd przywlekliśmy - Kai przysunął się bliżej Soobina. - Szlaban do końca życia.

- I brak internetu - dodał cicho Beomgyu. Przysunął się, o ile to możliwe, bliżej Soobina i zaraz schował się za jego plecami, gdy nieznajomy przeniósł na niego wzrok.

- Ten książę... to on nie lubi cię tak po prostu, czy z jakiegoś konkretnego powodu? - zapytał Soobin, starając się, żeby w jego głosie nie było słychać napięcia. Musieli dowiedzieć się czegoś więcej, żeby zrozumieć całą sytuację. Chłopak wziął głębszy wdech, a Soobin pomyślał o jego ranach, nawet miał zamiar zapytać, czy nadal go bolą, ale postanowił z tym jeszcze poczekać.

- Książę... - zawahał się nieznajomy. Przez chwilę, która wydawała im się wiecznością, bawił się suwakiem przy bluzie. - Książę zabił Strażnika Mgły i wie, że to widziałem - wyjaśnił, opuszczając głowę ze zrezygnowaniem.

- Więc uciekałeś przed nim, tak? - zapytał Soobin łagodnie, siadając na łóżku, ciągnąc Beomgyu za sobą. Trochę mu ulżyło, przynajmniej nie ukrywał w domu przestępcy. Chłopak kiwnął głową.

- Chyba... chyba chce mnie zabić - powiedział po chwili. - Chciałem mu uciec wczoraj...

- Dwa dni temu - sprostował Kai. - To było dwa dni temu - powtórzył, pesząc się, kiedy chłopak na niego spojrzał.

- To dziwne, że jeszcze mnie nie znalazł.

***

- Chcesz plaster z Shookim czy z RJ'em? - zapytał Soobin, wyciągając apteczkę, która po ostatnim weekendzie była prawie pusta. - A nie, sorry... zostały tylko z Shookim.

- Nie wierzę w ani jedno jego słowo - oznajmił Beomgyu ze złością, uderzając przy tym otwartą dłonią w kuchenny stół. Nadal jeszcze był trochę bledszy niż zwykle, ale powoli wracał do siebie i nie zachowywał się tak potwornie cicho, jak przy obcym chłopaku, którego zostawili na górze, żeby zrobić coś do jedzenia.

- Podnieś głowę - chociaż rana Beomgyu nie wydawała się poważna i tak naprawdę była jedynie niewielką, czerwoną rysą na jego szyi, która za jakiś czas zblednie na tyle, że nie będzie można wskazać, gdzie się w ogóle znajdowała, Soobin nadal miał zamiar traktować ją poważnie. W końcu nie codziennie ktoś grozi ci poderżnięciem gardła i nawet jeśli obcy chłopak zrobił to ze strachu, bo prawdopodobnie nie chciał nikogo skrzywdzić, to nie zamierzał przekonywać do tego Beomgyu.

- Ale musisz przyznać, że wszystko, co powiedział, trzyma się kupy - Kai na chwilę przestał mieszać ramen. - I przynajmniej wiemy, co stało się z mgłą. Kolo, który się nią zajmował nie żyje, bo zabił go ten cały książę.

- Równie dobrze on sam mógł to zrobić i teraz zwala winę na jakiegoś księcia, który może nawet nie istnieje - Beomgyu posłusznie podniósł głowę, pozwalając nakleić sobie plaster. Przez moment patrzył się na skupioną minę Soobina, który wolno i z precyzją przyklejał mu opatrunek. - Miał wystarczająco dużo czasu, żeby coś wymyślić. Nie rozumiem, czemu go bronisz.

- A kiedy ja go broniłem?! - obruszył się Kai. - Powiedziałem tylko, że...

- Jest niebezpieczny! - przerwał mu Beomgyu. W tej sytuacji nawet Kaiowi trudno było znaleźć kontrargument.

- Będziemy ostrożni, ok? - wtrącił pojednawczo Soobin. - Jego historia faktycznie ma sens, ale będziemy uważać - pokiwał głową z uznaniem dla własnych słów. Brzmiały mądrze, ale nic nie kryło się za ich fasadą. Żaden, nawet krótkofalowy, plan.

W dodatku naprawdę miał nadzieję, że Beomgyu nie ma racji. Chociażby dlatego, że to właśnie on będzie musiał spędzić z obcym chłopakiem noc, bo nie wyglądało na to, by znajda planowała wrócić do siebie.

- Nawet nie wiemy, jak ma na imię - dodał z wyrzutem Beomgyu, jakby znajomość jego imienia, cokolwiek w ich sytuacji zmieniała.

- Zaraz możemy zapy... - Soobin nie dokończył, ktoś otworzył drzwi do domu i miał szczerą nadzieję, że to obcy chłopak.

- Soobin! - niestety, w tym momencie ich szczęście chyba już do końca się wyczerpało. - Przecież wiem, że jesteś w domu! Mam tylko pół godziny, żeby cię opieprzyć! - głos Jina przemieszczał się niebezpiecznie szybko w stronę schodów na piętro.

- Je... jestem w kuchni - Soobin chciał krzyknąć, ale jego głos był znacznie słabszy, niż zakładał. Wziął głęboki oddech, by jakoś uspokoić coraz mocniej walące serce, ale to nie pomogło. I to nie było tak, że nie spodziewał się awantury. Wiedział, że nie uda mu się zerwać ze szkoły, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji, jednak liczył na to, że będzie mieć więcej czasu, by wymyślić coś przekonującego by usprawiedliwić jakoś swoją nieobecność na lekcjach.

- Masz taki szlaban, że się nawet nie spodziewasz! - krzyknął Jin, idąc korytarzem. Soobin głośno przełknął ślinę, czując, że zasycha mu w gardle. - No słucham, co chcesz mi powiedzieć, po tym jak Jimi... pan Park dzwonił do mnie jakieś dziesięć razy? - Soobin skulił się jeszcze bardziej, chowając głowę w ramionach. Nie potrafił tak jak Kai wiarygodnie kłamać, a tata nie był głupi. Podniósł na chwilę głowę, ale natychmiast tego pożałował.

- Bolał mnie brzuch - powiedział cicho, krzywiąc się na dźwięk własnych słów. Kai westchnął ciężko.

- A wy co? Was też bolał brzuch? - Jin zwrócił się do pozostałej dwójki.

- My? Nie... nas... - zaczął Beomgyu, usiłując wymyślić jakąś przekonującą odpowiedź.

- Chcieliśmy się upewnić, że Soobin bezpiecznie wróci do domu - odpowiedział za niego Kai, zdejmując garnek z kuchenki.

- I dlatego gotujecie gar ramenu? Bo boli cię brzuch i twoim zdaniem właśnie to najbardziej ci teraz pomoże?

- Bo to z głodu mnie boli... - Soobin brnął dalej, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że znajduje się na straconej pozycji.

- Przecież dostałeś lunch! I drugie śniadanie! Przecież mogłeś wziąć nawet drugie tyle. Czemu nic nie mówiłeś, że chcesz więcej?

- Ale zjadłem już wcześniej, poza tym... nie wiedziałem, że...

- Soobin - Jin nadal stał w drzwiach kuchni, opierając się o framugę, brzęcząc przy tym kluczykami od samochodu, które trzymał w dłoni.

Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że ściemniają, co sprawiło, że Soobin poczuł się jeszcze gorzej. Jin miał ostatnio naprawdę dużo na głowie, powinien mu pomagać, a nie ściemniać i ładować się w kłopoty.

- Ok... to powiem wszystko, tyl... tylko nie denerwuj się, dobrze? - spojrzał niepewnie na tatę starając się ignorować Beomgyu, który kopał go w łydkę. Przez chwilę milczał, próbując ułożyć wszystko w głowie, ale tego było strasznie dużo i wszystko tak bardzo, bardzo źle brzmiało. Słowa takie jak "wypadek", "Góra Zapomnienia", czy "ranny" w żadnej konfiguracji nie były czymś, co ktokolwiek z ich miasta chciałby usłyszeć i Soobin wiedział, że tak, czy siak jego historia nie spotka się z uznaniem taty. Postanowił, więc nie ubierać niczego w ładne słowa i opowiedzieć wszystko po kolei. - Wróciliśmy do domu, bo...

- Beomgyu zerwał z dziewczyną! - krzyknął w pewnym momencie Kai. - Ona z nim znaczy. Arin. Byli razem, ale go zostawiła i... - nabrał więcej powietrza. - I już nie są - tym razem to Beomgyu spuścił głowę, a jego uszy zrobiły się całkiem czerwone.

Soobinowi zrobiło się przykro. Wiedział, że od jakiegoś czasu dziewczyna podoba się przyjacielowi, a fakt, że chyba on sam podobał się Arin sprawiał, że cała sytuacja robila się naprawdę niezręczna.

Arin była prawdopodobnie jedyną dziewczyną na świecie, która patrzyła na Soobina w trochę inny niż przyjacielski sposób i może nawet skorzystałby z tej szansy, ale nie chciał ryzykować swojej przyjaźni z Beomgyu. Dlatego udawał, że nie ma o niczym pojęcia i ignorował ją, jak tylko mógł. Czasem nawet specjalnie myląc jej imię.

Kai jak widać nie zdawał sobie z tego sprawy, ale uderzył w naprawdę czuły punkt, na szczęście reakcja Beomgyu chyba przekonała Jina, bo przez chwilę mężczyzna nie zadawał żadnych pytań.

- Ok... - powiedział tylko i podrapał się po karku. - W takim razie... Beomgyu, co ci się stało w szyję?

- Skaleczyłem się... - mruknął Beomgyu, wyraźnie zły na Kaia. - Przy goleniu - dodał, chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak idiotycznie to brzmi. Soobin zerknął na Jina, który wyglądał, jakby miał się zaraz roześmiać, ale próbował to zwalczyć.

- Ok... to uważaj następnym razem - poradził mu poważnym tonem. - Zamówcie sobie coś do jedzenia i nie róbcie dzisiaj już nic głupiego, w porządku? - Odparł mu nierówny chór głosów.

***

Jin nałożył szybko kurtkę, widząc przez szybę portierki, że Yoongi już na niego czekał. Zawsze po niego przychodził, bez względu na to, o której kończył się jego dyżur.

Jin nigdy go o to nie prosił, ale musiał przyznać, że było to miłe. Czas, który mogli spędzić tylko we dwóch zawsze wydawał mu się naprawdę cenny. Zwłaszcza odkąd ich dom stał się nieoficjalnym miejscem spotkań gangu Soobina. Kiedyś mogli całymi popołudniami wylegiwać się razem na kanapie w salonie, robiąc co tylko chcieli, ale odkąd Soobin podrósł trochę, takie okazje były coraz rzadsze. Ich dom zawsze był pełen naprawde głośnych nastolatków.

Yoongi przechadzał się koło bramy, chuchając co jakiś czas w zziębnięte dłonie. Przez chwilę Jin chciał zostać jeszcze w środku ciepłego budynku i dać swojemu chłopakowi nauczkę, bo zawsze miał mu wysyłać smsa, kiedy dochodził do stacji radiowej, ale nigdy o tym nie pamiętał. Poza tym jego komórka pewnie leżała gdzieś zupełnie rozładowana i zapomniana w jakimś ciemnym kącie. Z jakiegoś powodu Yoongi nienawidził jej używać.

Jin zaplątał szybko szalik na szyi, obserwując, jak jego chłopak robi kolejne kółeczko i wyszedł z budynku. Nie miał dziś serca dłużej się nad nim znęcać.

- Wcześniej dziś skończyłeś - zauważył Yoongi, zatrzymując się.

- Nagrałem ostatni serwis. Jeśli stanie się coś strasznego to ludzie równie dobrze mogą obejrzeć newsy w telewizji - odparł Jin, poprawiając na ramieniu wysłużoną torbę. - I tak chodzi im tylko o lokalną prognozę pogody - dodał z goryczą po krótkiej chwili.

Pogoda była najważniejszą częścią całego serwisu informacyjnego i czasami trwała dłużej niż same wiadomości. Mieszkańcy miasta i jego okolicy z jakiegoś niewiadomego powodu mieli obsesję na jej punkcie, a jeśli prognoza nie zgadzała się z rzeczywistością, stacja radiowa zostawała zalewana setkami maili od niezadowolonych słuchaczy.

- Zbliża się Przesilenie, to dlatego - wyjaśnił Yoongi obojętnym tonem.

- W tym roku... - zaczął Jin. Temat Góry Zapomnienia rzadko pojawiał się w ich rozmowach, bo przywoływał wspomnienia i to nie do końca te dobre. Jin zawsze wahał się, przed wypowiedzeniem jej nazwy na głos. - W tym roku będzie inaczej. - dokończył cicho.

- Namjoon spodziewa się tłumów turystów w tym roku - odparł Yoongi. - Podobno już ich jest więcej. Tak czytałem.

- Nie zauważyłem jakoś - przyznał Jin. - Ale też nie wychodzę za bardzo ostatnio na miasto - dodał, łapiąc go za rękę, a potem pocałował w skroń.

Yoongi pachniał zimnem i wiatrem, ale gdzieś pod tym zapachem czuł lekką woń terpentyny, farb olejnych i lawendy. - Byłeś u Namjoona teraz?

- Skąd wiesz? - Yoongi spojrzał na niego zdziwiony, a Jin zaśmiał się cicho.

- Lawenda - odparł krótko. - Jest w każdym kącie jego sklepu i w każdej formie. - dodał. - Byłem u niego rano, żeby podrzucić mu książkę na prawo jazdy i dotknąłem niestety lady, na której rozpylił olejek lawendowy. Nie mogłem tego zmyć aż do lunchu. - Jin skrzywił się, a Yoongi zaśmiał się na głos.

- Serio? - spytał, kiedy już trochę się uspokoił. Stanęli na przejściu dla pieszych. - Nie byłem u niego na sali tylko w kanciapie, ale faktycznie, masz rację... Namjoon może chce uchodzić za dyskretnego, ale widziałem, że ma porozwieszane przy drzwiach i oknach, jakieś amulety anty... - machnął wolną ręką w powietrzu. - Wiesz, takie które mają odstraszyć Wolnych Ludzi. W kanciapie jest ich pełno. I tych takich małych woreczków na życzenia i zaklęcia. Chyba wszystkie zioła jakie znalazł na łące tam wcisnął. Nie byłem w stanie wysiedzieć długo, bo zaczynały mi od tego łzawić oczy. Strasznie tam śmierdzi teraz, ale myślałem, że kurtka już wywietrzała.

- Może to od mamy Kaia? - zasugerował Jin, ale szczerze w to wątpił. Namjoon od zawsze, wolał być przygotowany na najgorsze i najwidoczniej uznał, że brak mgły na Górze Zapomnienia, jest jednak jakąś oznaką nadchodzącej apokalipsy i co najmniej wojny z Ukrytymi Ludźmi.

- Ona raczej fortyfikowałaby swój magiczny sklep, nie Namjoona chociaż.... jej syn u niego pracuje - Yoongi wzruszył ramionami. - No nieważne. W każdym razie... nie byłem w stanie wysiedzieć u niego dłużej niż piętnaście minut.

- Dlatego jesteś wcześniej ?- powiedział Jin uśmiechając się lekko. Ścisnął lodowatą dłoń Yoongiego. - A ja już myślałem, że naprawdę się za mną stęskniłeś.

- Przecież... widziałem cię rano - Yoongi aż zatrzymał się na moment, a Jin przewrócił oczami.

- Nieważne - mruknął.

Ich związek pozbawiony był romantyzmu i miał wystarczająco dużo czasu, by się z tym pogodzić. Na szczęście Yoongi nadrabiał swój brak romantyzmu wyglądem, więc to był zawsze jakiś plus.

Jin uwielbiał patrzeć na twarz Yoongiego. Zwłaszcza, gdy był zakłopotany tak jak teraz. Od razu robił się czerwony i zaczynał coś tam mruczeć pod nosem, a potem chował się i uciekał, mrucząc jeszcze głośniej. Jin zawsze miał ochotę pogryźć go wtedy lekko w policzki, ale nie tak kanibalistycznie. Tak z miłości, a potem zasypać go masą małych buziaków, po których Yoongi był jeszcze bardziej czerwony i jeszcze bardziej zakłopotany. Na szczęście byli teraz w miejscu publicznym, więc powstrzymał się i pocałował go tylko lekko w usta, ale Yoongi chyba wiedział o czym myśli, bo zaraz uciekł wzrokiem i ścisnął jego dłoń.

- Jimin przyszedł do niego - mruknął pod nosem, zmieniając szybko temat.

- Mówił coś? - spytał Jin.

- Chciał ze mną pogadać, ale zabrałem kurtkę i wybiegłem - przyznał się Yoongi. - Coś zaczął narzekać na Soobina, ale naprawdę, naprawdę nie chciałem go słuchać. Nie ma mi nic ciekawego do powiedzenia ponad to, co wiem - Jin uśmiechnął się lekko. Yoongi nienawidził, kiedy ktokolwiek mówił źle o ich dziecku. Nawet jeśli miał rację, a Soobin zasłużył przynajmniej na rok karnych robót w kamieniołomach.

- Uhmm - mruknął Jin, starając zachować spokój, bo znowu zachciało mu się śmiać na samo wspomnienie dzisiejszego popołudnia.

- Co?

- No, Jimin do mnie dzwonił pięć razy, wysłał kilka wiadomości, a do tego nagrał się na sekretarce... nawet nie wiedziałem, że mam coś takiego w telefonie. Kto tego w ogóle używa?

- Jimin - podsunął Yoongi.

- No tak, Jimin - westchnął Jin. - W każdym razie... Soobin zwiał ze szkoły, razem ze swoją gromadą.

- Każdy czasem zwiewa ze szkoły, to normalne - Yoongi nigdy nie był specjalnie pomocny jeśli chodzi o sprawy wychowawcze. Prawdopodobnie, gdyby Soobin dźgnął kogoś nożem, też uznałby, że każdy ma prawo się zdenerwować i takie rzeczy się przecież zdarzają.

- Zwiali ze szkoły, bo Beomgyu rzuciła dziewczyna, więc... no wiesz, poważna sprawa. O tym chciał z tobą porozmawiać Jimin. O tym, że zwiali, w to drugie Jimin raczej nie został wtajemniczony.

- To pewnie Soobin też niedługo będzie mieć dziew... kogoś - stwierdził Yoongi. Jin aż się zatrzymał na chwilę, bo ten pomysł wydawał mu się zbyt abstrakcyjny. Soobin był jeszcze dzieckiem, może trochę bardziej wyrośniętym niż rówieśnicy, ale zupełnie jeszcze niezainteresowanym takimi sprawami. - No co? Zawsze tak jest, jak Beomgyu zaczął grać w siatkówkę, to on też chciał. Tak samo było z gitarą, jazdą na deskorolce i rysowaniem, i całą resztą...

- Faktycznie tak było - przyznał Jin. Niestety, zwykle dość szybko okazywało się, że ich dziecko nie ma do żadnej z tych rzeczy szczególnego zapału czy talentu. - Tak długo, jak nie jest to ta sama dziewczyna, nie mam nic przeciwko - stwierdził. - Możliwe, że nawet już kogoś ma, wczoraj słyszałem, jak z kimś rozmawiał, więc...

- Pewnie z Kaiem.

- Na pewno nie, bo Kai dopiero wyszedł wtedy od nas z domu - Jin zamyślił się na chwilę. - Chyba, że Beomgyu u niego siedział. No nie ważne... prędzej, czy później się dowiemy. Soobin nie potrafi utrzymać czegoś w tajemnicy.


a/n: trzymajcie kciuki za update na Wtt. 

Mam nadzieję, że poprawią rekomendację, bo ostatynio cały czas dostaję info o ff o skokach narciarskich i polskich jutuberach... halp! 

Jeśli ktoś z was ma do polecenia jakies fajne rzeczy z TXT albo BTS to ja bardzo chętnie (tylko bez crossoverów z kruszwilem XD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro