7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powinni być teraz w klasie i jeść lunch, powinni również rozmawiać o nadchodzącej pracy klasowej z chemii, ale zamiast tego Soobin postanowił dostać załamania nerwowego i Beomgyu, czy tego chciał, czy nie, musiał siedzieć z przyjacielem na schodach i służyć ramieniem.

Jak się okazało Taehyun, bo tak miała na imię ich znajda, okazał się dość upartym typem i Soobin nie mógł powiedzieć zbyt wiele miłych rzeczy na jego temat.

Mimo jego próśb, chłopak nie chciał iść spać i zamiast tego siedział przez pół nocy przy oknie wpatrując się w ciemność, co tak zestresowało Soobina, że pełnił wartę, czekając aż jego nowy wspólokator wreszcie się położy.

Beomgyu musiał przyznać, że miało to nawet sens. Na miejscu przyjaciela pewnie postąpiłby tak samo. W końcu nigdy nie wiadomo, czy ten psychopata znów nie zaatakuje go nożem, a co gorsza, zrobi coś jego rodzicom we śnie.

Oprócz zdradzenia swojego imienia, Taehyun nie powiedział nic więcej i koniec końców, wiedzieli tyle co nic na temat ich tajemniczej znajdy.

Według przyjaciela Taehyun z uporem maniaka odmawiał odpowiedzi nawet na najprostsze z pytań typu: co chciałbyś zjeść i z jakiegoś powodu to właśnie brak odpowiedzi na to pytanie, doprowadzało Soobina do najgorszego rozstroju nerwowego, co wydawało się tak absurdalne Beomgyu, że nieomal nie parsknął na głos, gdy chłopak zdawał mu relację z poprzedniego wieczora.

Co gorsza, nowy dzień nie zmienił usposobienia ich znajdy, co jeszcze bardziej zirytowało Soobina.

- Ubrałem się super szybko, zaraz po budziku - zaczął wyjaśniać przejętym tonem Soobin, na co Beomgyu skinął głową dając mu znać, że go słucha. - Zabrałem z kuchni bułki, wróciłem na górę i słuchaj.. .on dalej siedział na podłodze. Nawet się nie ruszył! Chociaż wyraźnie powiedziałem mu, żeby się ubrał i zszedł po drzewie, co rośnie zaraz obok mojego pokoju, na dół do ogrodu, bo moi rodzice zaraz go zobaczą i jeśli chce wyjść na dwór, to nie może głównym wejściem, ani żadnym wejściem tak naprawdę. Chyba z dziesięć razy powiedziałem mu, że nie może tu zostać, bo Yoongi pracuje z domu i dam mu śniadanie, jak zejdzie i się zastanowimy co dalej, a on nic... jakby był głuchy czy coś - Soobin ściszył głos, a zaraz potem dramatycznie jęknął.

- No ale udało ci się go wygonić z domu, więc nie jest źle... - wtrącił Beomgyu, gdy chłopak wziął tylko krótki oddech.

- To Kai - odparł od razu Soobin, przerywając mu. - Przyjechał do mnie rano na rowerze, żeby sprawdzić, czy żyję i z nim porozmawiał, jak poszedłem do łazienki - zawiesił na chwilę głos, jakby zastanawiając się nad czymś. - W sumie to nie wiem, co on mu tam nagadał konkretnie, ale koniec końców Taehyun zlazł po tym drzewie i w sumie zrobił to w ostatniej chwili, bo Yoongi wpadł do pokoju chwilę potem, żeby spytać się, czy nie chcemy, jednak podwózki do szkoły.

- To chyba dobrze, że zszedł...

- No dobrze - odparł Soobin z ociąganiem. - Dobrze, że nie ma go w domu, ale Kai zaproponował, że może z nami do szkoły pochodzić na razie. Póki co sam Taehyun nie ma planu na przyszłość. Obiecał mu, że to bezpieczne, ale Beomgyu... - Soobin spojrzał na niego. Beomgyu wiedział, o co mu chodzi. Sam nie rozumiał, jak to miałoby według Kaia działać i dlaczego ich szkoła byłaby bezpieczniejsza niż, na przykład, siedzenie cały dzień w bibliotece i wracanie na wieczór do domu Soobina, ale to Kai był w ich paczce geniuszem zbrodni. Poza tym chłopakowi żyć nie dawała jedna rzecz. Dlaczego nauczycielom miałaby nie przeszkadzać obecność Taehyuna. Jakiegoś obcego dzieciaka, nie wiadomo skąd, który pałęta się po budynku w mundurku ich szkoły.

- Ja wiem... ja wiem, Soobin. - Beomgyu pokiwał głową. - No zobaczymy. Kai zabrał go do siebie po mundurek i jeśli dyrekcja odkryje go, to co może się najgorszego stać? Wywalą go ze szkoły?

- Chyba nas - mruknął Soobin ponuro. - I naprawdę musimy się zastanowić, co dalej - zwrócił się znów do niego. - Ja nie mogę trzymać go u siebie w pokoju w nieskończoność. Ja rozumiem, że on jest jeszcze ranny i wiesz... na pewno nie jest mu łatwo z tymi ranami i w ogóle sytuacją, ale moi rodzice już coś zaczynają podejrzewać - nabrał szybko powietrza. - Słyszę, jak się zatrzymują na korytarzu, gdy zadaje mu pytania. Nie wiem, czy dam radę go chować u siebie dłużej. Naprawdę nie wiem, co się stanie jak się dowiedzą. Jin i tak już dał mi szlaban na weekendowe wyjścia - jęknął cicho, chowając twarz w dłoniach.

Beomgyu poklepał go lekko po plecach, ale zaraz cofnął dłoń w obawie, że przyjaciel odbierze to jako chęć pomocy. Już nawet nie chodziło o to, że jego rodzice zadzwoniliby pewnie zaraz na policję, gdyby przyprowadził jakąś znajdę do domu i tak pewnie zakończyłaby się cała sprawa, ale o to, że Taehyun był morderczym psychopatą, któremu wcale nie wierzył i bardzo się cieszył, że to właśnie nie jemu przypadła wątpliwa przyjemność bycia jego niańką.

- Coś wymyślimy - powiedział Beomgyu po dłuższej chwili, bo dziwne dźwięki, które wydawał z siebie Soobin przybierały na sile i chłopak coraz bardziej chował się we własnych ramionach i wyglądał trochę, jakby coś go opętało. Arin, która akurat przechodziła obok nich wraz z Mingyu rzuciła mu pytające spojrzenie, ale Beomgyu zaśmiał się i rzucił szybko. - Matma - co nie było do końca kłamstwem, bo matematyka zawsze stanowiła źródło problemów Soobina, obojętnie, czy w jego pokoju zadomowił się jeden z Ukrytych Ludzi, czy nie. - I jak musisz już płakać, to rób to trochę ciszej... wszyscy się na ciebie gapią - syknął cicho, gdy para odeszła i ich miejsce na schodach znów zrobiło się w miarę puste.

Za nimi, obok okna na półpiętrze, stał pan Park i rozmawiał z kimś przez telefon, a przed nimi, w otwartej na oścież sali, siedziało kilku pierwszaków, którzy przypatrywali się załamaniu nerwowemu Soobina z niezdrowym zafascynowaniem.

- Ale ja nie mogę - jęknął głośno chłopak, wczepiając tym razem swoje długie palce we włosy i zanim zdążył za nie pociągnąć, Beomgyu złapał za jego dłonie i położył je na swoim kolanie.

- Zaraz Park tutaj przyjdzie, uspokój się - powiedział i sprawdził szybko godzinę na zegarku w komórce. Niedługo będzie dzwonek. Kai i Taehyun powinni już tu dawno być. - Gdzie oni są?

- Pewnie mama Kaia ich przyłapała - odparł ponuro Soobin. - Zaraz zaciągnie go na spotkanie entuzjastów Ukrytych Ludzi i...

- Nie powinniście być już w klasie? - Beomgyu aż podskoczył w miejscu, mocniej ściskając dłonie Soobina, które wciąż trzymał na swoich kolanach. Pan Park zszedł wolno po schodach przesmykiem, który zostawili i stanął przed nimi. Beomgyu od razu stanął na baczność, ciągnąc za sobą przyjaciela.

- Dzień dobry, panie Park - powiedział szybko, karcąc od razu samego siebie za drżenie, które wyłapał w swoim głosie.

- Dzień dobry - Soobin również się ukłonił. Mimo, że Park był o wiele niższy od Soobina. Tak o dobre dwie głowy, to wydawało się, że chłopak jest o wiele mniejszy od niego, bo zawsze, gdy go widział, zaczynał automatycznie chować głowę w ramionach i garbić się, za co Beomgyu miał tylko trochę ochotę walnąć go w plecy. - Już idziemy. Czekamy na Kaia.

- Kaia? - elegancka, wydepilowana brew Parka powędrowała do góry i Beomgyu poczuł, jak zaczynają pocić mu się ręce. Zawsze, gdy pan Park robił taką minę, oznaczało to niezapowiedzianą kartkówkę albo branie do tablicy. - Z tego co pamiętam pan Huening nie jest w waszej klasie.

- No tak, ale... - zaczął protestować Soobin. Beomgyu posłał mu ostrzegawczy kopniak w stopę, ale się spóźnił.

- Nawet nie myślcie, że nie wiem, że coś kombinujecie - powiedział mocnym tonem Park, a Beomgyu poczuł, jak zaczynają mu płonąć policzki. To było pomówienie, oczywiście, że było, bo naprawdę czekali tylko na Kaia i Taehyuna, ale zaraz przypomniał sobie ich ostatnią ucieczkę i to co zastało go po powrocie do domu. Super złą mamę, jeszcze bardziej wściekłego ojca i naprawdę nie potrafił się opanować. - Marsz do klasy i jeśli dowiem się, że znów się urwaliście z lekcji to...

- Jestem! - głos Kaia odbił się echem w korytarzu i w pierwszym momencie Beomgyu nie wiedział do końca ,skąd właściwie dochodzi i czy nie jest przypadkiem wytworem jego własnej wyobraźni. Soobin stojący obok niego aż podskoczył w miejscu. - Co prawda nie znaleźliśmy odpowiednich spodni i .... o dzień dobry, panie Park - dodał szybko, a zaraz potem zatrzymał się na ostatnim schodku i oparł nonszalancko o poręcz. Stojący za nim Taehyun wychylił zza niego na chwilę głowę.

- Dzień dobry - powiedział cicho, Beomgyu widział jak oczy pana Parka stają się mniejsze, gdy tylko go zauważył.

- To mój kuzyn. Taehyun - Kai pokazał kciukiem za siebie. - Przyjechał na Przesilenie i chciałem go oprowadzić po szkole.

- W mundurku naszej szkoły? - spytał podejrzliwym tonem Park, na co Kai zaśmiał się głośno. Brzmiał prawie jak delfin i Beomgyu syknął cicho. Śmiech Kaia potrafił być czasem naprawdę bolesny.

- Żeby lepiej wtopić się w tłum. Wie pan, jak jest. Dzieciaki są ciekawe i jeszcze by zaczęły go zaczepiać - zaczął tłumaczyć, chociaż brzmiało to strasznie głupio, jakby się nad tym zastanowić. Soobin chyba się zgadzał z tym, bo sam zaczął robić minę, jakby właśnie zjadł coś kwaśnego. - Poza tym u niego w szkole nie ma mundurków i chciał zobaczyć, jak to jest być pod krawatem, wie pan jak jest - Kai ciągnął dalej swoją bezsensowną opowieść.

- We wszystkich szkołach w naszym kraju obowiązują mundurki, panie Huening - odparł suchym tonem Park, na co serce Beomgyu stanęło na chwilę. Kai chyba nie miał na to gotowej odpowiedzi, bo aż otworzył usta w proteście, ale żaden dźwięk ich nie opuścił.

- Uczyłem się w domu - Taehyun dał kilka kroków i stanął obok Parka. - Tata mnie uczył - dodał i uśmiechnął się słabo, a potem ukłonił się tak głęboko, że Beomgyu miał wrażenie, że zaraz zaryje czubkiem głowy w posadzkę.

Park wyglądał na trochę zdziwionego, co w jakiś sposób wydawało się chłopakowi nie na miejscu. Park zawsze był gotowy na wszystko, ale widocznie nie przewidział w swoich kalkulacjach tajemniczego kuzyna Kaia.

- Jeśli to jest duży problem to naprawdę przepraszam, ale zawsze byłem ciekawy, jak wygląda życie w szkole i poprosiłem Kaia o to, żeby mnie zabrał ze sobą na lekcje. Nie będę przeszkadzać, obiecuję - dodał szybko, błagalnym tonem. Beomgyu musiał przyznać, że był pod wrażeniem z jaką łatwością przychodziło chłopakowi kłamstwo. Oraz tym, jak szybko się uczył i adaptował. Nawet Kai nie byłby w stanie omamić Parka tak, jak Taehyun w tym momencie.

- Twoja wychowawczyni o tym wie? - spytał Park, na co Kai pokręcił głową.

- Miałem właśnie do niej iść - odparł, uśmiechając się szeroko. - Idzie pan może do gabinetu nauczycielskiego? Możemy panu potowarzyszyć? - Park obruszył się lekko, ale nic nie odpowiedział. Taehyun od razu to wychwycił i wykorzystał jego wahanie.

- Mam dużo pytań i chciałem porozmawiać z jakimś nauczycielem. Może pan mi pomoże? - spytał. Soobin uniósł ręce do góry i wyglądał ,jakby zaraz miał zamiar klaskać w podziękowaniu za tak piękne przedstawienie, ale Beomgyu złapał jego dłonie zanim ten zdążył wykonać pierwszy klaps.

- To... - powiedział głośno i zaraz przeklął sam siebie w myślach, czując na sobie spojrzenie czterech par oczu. Znów poczuł, jak płoną mu policzki.- To skoro Kai się znalazł, to może my faktycznie pójdziemy do klasy - zaproponował. Kai pokazał mu ruchem głowy na własną komórkę, dając znać, że się z nimi skontaktuje. Soobin też to musiał zobaczyć, bo od razu uśmiechnął się szeroko. - Do zobaczenia panie Park - ukłonił się i pociągnął Soobina w górę schodów.

- Wasza sala jest na dole - przypomniał im Park, na co Soobin zaśmiał się nerwowo.

- No tak...przepraszamy. Dziękujemy - odparł szybko Beomgyu, ściskając mocniej rękę przyjaciela, który wciąż śmiał się i jego głos powoli zaczynał przechodzić w bardziej histeryczne tony. Zanim zdążył zadzwonić dzwonek, a nawet zanim zdążyli znaleźć się na schodach prowadzących na dół, wzrok Beomgyu, napotkał Taehyuna, który puścił mu oczko, a potem bez żadnego zająknięcia wrócił do przerwanej z Parkiem rozmowy.

***

Ręce Yoongiego były przemarznięte chyba do kości przez chłodny wrześniowy wiatr, ale i tak jak zwykle kupił w kawiarni na rogu swoją ulubioną, mrożoną kawę. Gdy uderzała jesień, zawsze przedłużał moment rozstania się z nią tak długo, jak tylko się dało. W tamtym roku był w stanie znieść zimną kawę aż do listopada, ale miał przeczucie, że w tym roku będzie inaczej.

Ta jesień, jak na jego gust, już teraz wydawała się o wiele zimniejsza.

Namjoon chyba też był tego samego zdania, bo o dziwo mały piecyk w jego kanciapie na tyłach sklepu, był rozkręcony na maksa, a zazwyczaj jego przyjaciel czekał aż do pierwszego śniegu, zanim zaczął je rozstawiać po całym sklepie.

- Widzisz jakąś różnicę w zyskach? - spytał Yoongi, unosząc kubek z kawą do góry. Na dnie przezroczystej szklanki wirowało gęste skondensowane mleko i mimo że mężczyzna bardzo się starał, nie był w stanie dosięgnąć go metalową słomką, która nieprzyjemnie piekła go w usta od zimnego napoju.

- Chodzi ci o turystów? - spytał Namjoon. - Szczerze? Nie bardzo, ale wydaje mi się, że przyjeżdża ich jeszcze więcej, więc niedługo powinienem to odczuć - dodał i usiadł obok niego na zapadającej się kanapie. Za kotarą, która oddzielała ich od głównej sali sklepu widać było już ruch. Sklep otwierał się dopiero za pół godziny, ale co chwila ktoś podchodził do drzwi i szarpał za klamkę. - Zastanawiałem się, czy nie wziąć jeszcze kogoś do pomocy. Tak wiesz, oprócz weekendów - dodał.

- Nie pomogę ci - odparł Yoongi, chociaż Namjoon nie zadał jeszcze pytania.

- Dlaczego ty musisz być od razu taki negatywny, co? - spytał Namjoon. - Naprawdę przydałoby ci się więcej kontaktu z ludźmi. Cały dzień siedzisz tylko i malujesz w tej swojej pracowni...

- Po to żebyś miał potem co sprzedawać i przypominam ci... nie po to zostawałem malarzem, żeby pracować teraz w customer service - odparł mężczyzna. Kostki lodu zabrzęczały w jego szklance, gdy wreszcie udało mu się przechylić kubek tak, żeby złapać trochę słodkiego mleka i upić mały łyczek kawy. - Spytaj się kogoś innego.

- Soobin by nie chciał? - zaproponował Namjoon niespodziewanie i Yoongi o mało się nie zakrztusił. Już nie chodziło o to, że nie wierzył w umiejętności własnego dziecka, ale o to, że gdyby Namjoon zatrudniłby go, musiałby się liczyć z tym, że on i Kai to byliby chyba najgłośniejszą i najmniej rozgarniętą kombinacją świata. Może pozory sprawiali całkiem niezłe, ale na tym się kończyło. Oczami wyobraźni Yoongi widział już chaos, jaki byliby w stanie razem wyczynić. Nie życzył tego najgorszym wrogom, których nie zostało znowu tak za wielu.

- Nie chcesz tego - odparł po chwili, kręcąc lekko głową.

- Dlaczego niby? Soobin ma mięśnie, może mi pomóc z dostawami. Zna się z Kaiem, dogadują się. - wyliczał dalej Namjoon. - To będzie bardziej zabawa niż praca...

- No właśnie o to chodzi. Daj spokój - Yoongi odstawił kubek na niski, kawowy stolik i wyjął z plecaka szkicownik. - Masz, wybierz, co chcesz sobie oprawić. - dodał i podał go Namjoonowi, który wyciągał już po niego rękę.

- Myślisz, że ta zmiana tematu coś da? I tak zapytam Soobina, czy nie chce sobie dorobić - Yoongi wzruszył ramionami. - Nie rób takiej miny. To dobry pomysł. Po prostu nie chcesz, żeby się usamodzielnił. To już nie jest dziecko, Yoongi. On niedługo na studia idzie. Najwyższa pora, żeby się uczył szacunku do pieniądza. - gadał dalej pod nosem, ale Yoongi nie zamierzał go już powstrzymywać. Powiedział, co myślał i wystarczy.

- Najnowsze szkice są bez mgły...- przerwał na moment wywód Namjoona i pokazał na koniec szkicownika. - Gdybyś, no wiesz... chciał urozmaicić asortyment. Jeden większy klient zamówił u mnie obraz tak dwa metry na półtora... - zaczął machać rękoma, pokazując rozmiary na podłodze. - Właśnie góry bez mgły. Może być na to rynek zbytu.

- Może masz rację. Może trzeba się nad tym zastanowić - stwierdził Namjoon. Kartkował szkicownik z takim zapałem i skupieniem, jaki Yoongi rzadko widywał na jego twarzy. Jego okulary w złotej, cienkiej oprawce co chwila zsuwały się na czubek nosa i mężczyzna poprawiał je nerwowym ruchem dłoni. - Może powinienem zastanowić się nad zmianą części kul śniegowych i usunięciu z nich warstwy waty szklanej, którą Góry Zapomnienia mają na czubku... - mówił dalej ze skupieniem.

W tle, w głównej sali, muzyka dochodząca z radia umilkła i Yoongi wiedział już, że zaraz usłyszy głos Jina. Aż zamknął na chwilę oczy, wsłuchując się w znajomy tembr głosu, który witał swoich słuchaczy. Yoongi uwielbiał jego głos. Zwłaszcza rano, gdy był jeszcze zachrypnięty od nieużywania i tak głęboki, że gdy Jin mówił, Yoongi potrafił przysiąc, że czuł to aż we własnych kościach. Ten wieczorny głos, zmęczony i cichy, ten po pracy, też kochał. Może i nawet bardziej, bo ten był już tylko jego.

Nie potrafił opanować leniwego uśmiechu, który wypełzł na jego twarzy, ale zaraz spoważniał, bo wiedział, że jeśli Namjoon to zauważy, to będzie nabijał się z niego co najmniej do końca tygodnia.

- Yoongi? - spytał cicho Namjoon. Dopiero teraz Yoongi zorientował się, że musiał na niego patrzeć do dłuższego czasu. Szkicownik leżał zapomniany na stoliku, a okulary mężczyzny znów zsunęły się na sam czubek jego nosa. - Myślisz, że magia już nie istnieje?

- Nie rozumiem - Yoongi zmarszczył się i upił trochę kawy, która przestała być tak lodowato zimna.

- Chodzi mi o mgłę - wyjaśnił Namjoon. - Bo tak się zastanawiałem nad tym i może chodzi o linie mocy pod miastem. Może coś z nimi się stało i dlatego mgła zniknęła - zaczął wyjaśniać. - Wiesz, takie rzeczy chyba mogą się zdarzyć...

- Linie mocy są niezmienne - Yoongi od razu pokręcił głową. - To tak jakbyś powiedział, że na ziemi raptem przestała działać grawitacja.

- Ja wiem, że linie są częścią natury, ale... zastanów się nad tym tylko. Skoro na ziemi może nastąpić przebiegunowanie, to może tu stało się coś podobnego. Nie mówię, że jestem ekspertem...

- Bo nie jesteś - przypomniał mu Yoongi. Założył nogę na nogę i wyjął z dużej, czarnej teczki kilka desek na których namalowane były gwaszami portrety ludzi z ich miasta. Nie było ich wiele, ale zawsze dobrze się sprzedawały. - Zostaw ten temat.

- A ciebie to nie interesuje? Dlaczego ta mgła zniknęła? - zdziwił się Namjoon, a Yoongi od razu pokręcił głową. Jeśli miał być z przyjacielem szczery to nie. Wcale. Najchętniej nigdy nie miałby z nią nic do czynienia, ale obrazy mglistej Góry Zapomnienia zawsze sprzedawały się najlepiej i stanowiły sporą część jego własnych dochodów. - Nie kłam.

- Nie kłamię - odparł z cichym westchnięciem Yoongi. - Góra jak góra.

- To dlaczego chodzisz na spotkania mieszkańców w tej sprawie? - odparował Namjoon i na moment Yoongiemu zabrakło argumentów. - Dobrze wiem, że słuchałeś wszystkiego uważnie na spotkaniu komitetu tej pierwszej nocy, gdy mgła zniknęła. Robiłeś notatki.

- Jin robił, w końcu jest dziennikarzem. Ja słuchałem - wyjaśnił Yoongi. Przez chwilę zbierał myśli. - A poza tym głupio nie wiedzieć, co się dzieje we własnym mieście i jakie są nastroje. Jeszcze komuś przyjdzie na myśl, żeby wybrać się tam z widłami i pochodniami, bo granica zniknęła. Nigdy nie wiesz, co ludziom może odbić. - Namjoon pokiwał wolno głową.

- Może masz rację - Yoongi parsknął pod nosem. - No dobra, masz - dodał trochę zrezygnowanym tonem, Namjoon.

- Wszystkie rodzaje ludzi są głupie. Czy są to ci magiczni, czy nie - Yoongi wstał z miejsca i podszedł do firanki oddzielającej kanciapę Namjoona od reszty sklepu.

***

Drzwi pokoju Soobina uchyliły się lekko.

- Hey. To ja, nie bój się - powiedział Soobin, wchodząc na palcach do środka. Taehyun w pierwszym odruchu miał ochotę schować się pod łóżko w obawie, że to któryś z rodziców chłopaka, ale gdy tylko zobaczył jego twarz od razu się rozluźnił.

Soobin wciąż wydawał się trochę nerwowy. Widać to było w jego ruchach, w tym jak mocno ściskał w dłoni tacę, na której postawiony był talerz z jakimś jedzeniem i szklanka wody, ale Taehyun miał wrażenie, że było już trochę lepiej.

Może nie wspólnie, ale częściowo spędzony razem dzień w szkole Soobina, spowodował, że chłopak rozluźnił się lekko. Co prawda Taehyun podejrzewał, że szybciej osiągnąłby tą mniej nerwową atmosferę, gdyby zaczął się do niego normalnie odzywać dzień wcześniej, ale wtedy naprawdę nie miał na to ochoty i przede wszystkim siły.

Był zbyt skołowany długim snem, zbyt obolały, żeby wdawać się w jakieś rozmowy. A poza tym lubił ciszę.

- Przyniosłem ci coś do jedzenia - wyjaśnił Soobin, pokazując na talerz i postawił go na skraju biurka, zaraz obok wieży złożonej z książek i zeszytów, która zahuśtała się niebezpiecznie. - Nie byłem pewien, co możesz jeść, bo Kai mówił, że sól wam niby szkodzi i inne rzeczy jak rozmaryn i szałwia i takie tam, więc wziąłem wszystkiego po trochu. Mam ryż i białe bułki drożdżowe, które robi Yoongi - wyjaśniał, dalej pokazując wszystko co ukradł z kuchni. - W środku jest dżem z agrestu i takie o...- przekręcił talerz, pokazując na jakąś papkę obok ryżu. - Owsiankę z bananami ci zrobiłem, bo podobno nie jecie mięsa, a w domu mieliśmy tylko banany. Jutro dopiero jest dzień zakupów, to poproszę rodziców, żeby kupili więcej warzyw, czy coś... - wyjaśniał dalej, ale Taehyun zatrzymał go w połowie.

- Dziękuję - powiedział, podchodząc bliżej. - I nie słuchaj wszystkiego, co mówi Kai - dodał i uśmiechnął się do chłopaka. Owsianka była lekko przypalona, ale nie zamierzał narzekać. Był naprawdę głodny. Wziął talerz i usiadł przy biurku, kładąc go na kolana.

- A... to dlaczego? - spytał Soobin i zajął swoje zwyczajowe miejsce na skraju łóżka. - Zrobiłem coś nie tak? Nie możesz jeść bananów? - Taehyun pokręcił głową.

- Wszystko w porządku, po prostu... nasza dieta nie różni się tak bardzo od waszej. Możemy jeść mięso, ryby - wyjaśnił. - Wszystko tak naprawdę - nabrał na łyżkę trochę przypalonej, bananowej papki. - Nie smażymy tylko rzeczy i używamy więcej ziół i przypraw, które można znaleźć tylko w naszym świecie jak kora herbrosii albo cynamon.

- Też mamy cynamon - odparł zadowolony z siebie Soobin, uśmiechając się szeroko, co sprawiało, że wyglądał trochę jak małe dziecko, które właśnie ktoś pochwalił. Jego dołeczki były jeszcze bardziej widoczne niż zwykle i Taehyun poczuł, że jeszcze trochę a sam zacznie się uśmiechać, a tego nie chciał, więc od razu spuścił głowę i zabrał się za jedzenie.

Nie był tutaj, żeby zawierać przyjaźnie. Nie był tutaj, żeby dobrze się bawić i prowadzić długie dyskusje do późnego wieczora. Może ta cała dziwna trójka była sympatyczna i nieszkodliwa w gruncie rzeczy, ale to nie będzie trwało wiecznie, więc nie było warto się angażować.

Taehyun musiał przypominać sobie co jakiś czas, że jest tu tylko gościem i jedyne na czym powinien się teraz skupić to odzyskanie sił i magii, z której wciąż nie mógł korzystać. Była słaba i wolna tak, jak jego ciało. Czuł, że potrzebuje jeszcze kilku dni, maksymalnie tygodnia i wróci do pełni sił. Za tydzień już go tu nie będzie. Wbił głębiej łyżkę w gęstą papkę ze złością, której do końca się nie spodziewał po sobie.

- Ej, Taehyun? - spytał Soobin, przerywając ciszę.

- Tak? - Chłopak przerwał na chwilę jedzenie. Z komórki Soobina zaczęła się sączyć wolna, smutna muzyka.

- Słuchacie u siebie muzyki? - spytał poważnym tonem chłopak. Przybliżył komórkę do Taehyuna i zaczął pokazywać mu zdjęcia jakiejś czarnookiej kobiety. - Lubię tę wokalistkę. Nazywa się PJ Harvey, znasz ją? - Taehyun pokręcił głową.

- Tak i nie - odparł. Chciał uciąć tę rozmowę krótko, bo był zbyt głodny, żeby zaczynać teraz rozmowę o muzyce, ale twarz Soobina pojaśniała niebezpiecznie.

- Naprawdę? A słuchacie naszej muzyki, czy macie swoje zespoły? - zaczął zadawać kolejne pytania i Taehyun wiedział już, że te się nie skończą. Jakaś niewidzialna tama, która trzymała do tej pory podekscytowanie Soobina, pękła i chłopak nie potrafił się powstrzymać przed słowotokiem, który go ogarnął. Taehyun mruknął coś niewyraźnie pod nosem i zjadł łyżkę owsianki.

Banany, mimo że były przypalone, były słodsze niż je zapamiętał. Czasem jakieś ludzkie owoce były szmuglowane do ich miasta przez Wolnych, którzy mieli pozwolenie, żeby odwiedzać miasteczko obok Góry Zapomnienia, ale przywilej dostępu do nich, był coraz rzadszy dla rodziny Taehyuna.

Zwłaszcza odkąd król i jego własny tata przestali się zgadzać w politycznych sprawach. Chciał nabrać jeszcze trochę owsianki, ale jego łyżka zawisła w powietrzu. Zawahał się.

Emocje, które próbował powstrzymać odkąd się obudził, zaczęły podchodzić mu pod gardło i miał wrażenie, że jeśli zacznie teraz myśleć o rodzinie to naprawdę się rozpłacze, a tego nie chciał. Starał się, naprawdę się starał znowu je zdusić. Zapomnieć, stłamsić i odstawić na półkę, ale twarz ojca znów stanęła mu przed oczami i nie był w stanie powstrzymać łez, które zaczęły zbierać się w kącikach jego oczu.

- Wszystko w porządku? To twoje rany? Może chcesz jakieś środki przeciwbólowe, mogę ci zaraz dać. - spytał od razu Soobin z troską w głosie bo Taehyun, mimo że się bardzo starał, musiał zrobić jakąś dziwną minę.

- Nieważne - odparł szybko w odpowiedzi chłopak. Zaśmiał się lekko, starając się zamaskować żal, który raptem poczuł. - Dawno nie jadłem bananów - dodał już ciszej i odstawił talerz na biurko. Raptem stracił cały apetyt. - To... jak robimy ze spaniem? - dodał, starając się zmienić szybko temat.

- Spaniem? Chcesz już iść spać? - spytał Soobin z niedowierzaniem. Tak naprawdę to Taehyun nie miał ochoty na sen, ale jeszcze bardziej nie miał ochoty na rozmowę z chłopakiem, który nie dość, że buzował od jakiejś dziwnej energii to teraz jeszcze okazywał troskę, której nie chciał.

Zwłaszcza od obcych. Zwłaszcza od niemagicznych. Zwłaszcza od ludzi. Aż zaklął w myślach, przeklinając samego siebie. W jego głowie raptownie pojawiło się stado myśli i miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje od ich natłoku.

Musiał wymyślić jakiś plan, musiał się ogarnąć. Musiał, musiał, musiał... jego myśli zatrzymały się raptownie. Musiał znaleźć Księcia, ale nie Nekromantę. Księcia na wygnaniu, Księcia Bezimiennego.

Tego, którego imienia nie znał nikt, bo zostało usunięte potężnym zaklęciem, ze wszystkich kronik i umysłów ponad dekadę temu. Tego księcia, którego zaklęcie spowodowało, że Góra Zapomnienia zadrżała po raz pierwszy i ostatni raz. Tylko on mógł mu pomóc. Nie, niemagiczni. Tylko on. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał?

- Taehyun? - głos i ręka Soobina, którą chłopak położył mu na ramieniu, obudziła go z tego dziwnego transu, w który zapadł.

- Co? - spytał nieprzytomnym tonem. - To był długi dzień dla nas wszystkich - dodał ostrożnie. Widział, że chłopak nie kupuje jego wytłumaczenia, ale nie zamierzał mu się zwierzać z tego, co właśnie przyszło mu do głowy.

Już wcześniej czuł w powietrzu jakąś magię. Była słaba, prawie niewidoczna, ale była gdzieś blisko. Gdzieś w powietrzu. Gdzieś w mieście.

Taehyun musiał znaleźć tylko jej źródło, co było łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Pewnie gdyby nie był taki słaby i gdyby miał też bardziej rozwinięte umiejętności, nie miałby z tym problemu, ale póki co, w tym stanie nie był za wiele zrobić. Ale... był to już jakiś plan. Wydobrzeje, znajdzie Bezimiennego i wszystko będzie dobrze. Pocieszał się w myślach. On będzie wiedział co zrobić, pomoże mu, a Góra Zapomnienia znów będzie bezpieczna.

- Musimy iść spać.

- Ale jest dopiero ósma trzydzieści... - zaczął protestować Soobin, a kobieta, której melodyjny głos płynął z głośnika jego komórki zaczęła ubolewać nad swoją głupią, naiwną miłością. Taehyun miał ochotę ją uciszyć. Potrzebował ciszy, potrzebował medytacji. Bez niej nie odzyska szybko swojej magii. Soobin widząc jego minę, urwał swój protest w połowie zdania. - No dobra, to...- zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. - No tak - wstał z miejsca i podszedł do szafy stojącej w rogu. - Będziesz musiał spać na podłodze, wiesz... gdyby rodzice przyszli sprawdzić w nocy, czy jestem, to lepiej żeby mnie znaleźli w łóżku, a nie ciebie.

- Rozumiem - odparł Taehyun sztywno, nie ruszając się ze swojego miejsca. Soobin podał mu dodatkowe poduszki, które trzymał na górnej półce.

- Sorry, ale nie mam nic innego. Muszą wystarczyć ci te dwa koce co tam są już pod łóżkiem i to - powiedział wyraźnie zakłopotany. - Jeśli chcesz skorzystać z łazienki, to może faktycznie teraz idź, bo Jin jest jeszcze w pracy, a Yoongi u Namjoona siedzi, więc...- rozległo się pukanie.

W pierwszym odruchu Taehyun, nie wiedzieć czemu, pomyślał, że to jego własne serce, w którym obudził się optymizm. Czuł jak mocniej bije i naprawdę był przekonany, że był to wytwór jego wyobraźni, ale potem zobaczył twarz drugiego chłopaka i wiedział już, że nie miał racji. Soobin też to słyszał.

- Co...- zaczął Taehyun, ale nie dokończył pytania, bo Soobin zamiast podejść do drzwi, podeszedł do okna i otworzył je na oścież. Drewniana zewnętrzna okiennica gruchnęła o ścianę.

- Och - powiedział po chwili, która wydawała się Taehyunowi całą wiecznością. Chłopak niepewnie wstał z krzesła, a potem podszedł chwiejnym krokiem do Soobina. Raptem jego serce znów zaczęło walić jak oszalałe, ale nie ze szczęścia. Ze strachu, którego ciemne macki znów zaczęły oplatać jego gardło i klatkę piersiową.

Znów czuł się tak, jak tamtej nocy w lesie. Samotny i opuszczony, mimo że Soobin stał obok niego i nawet złapał go za rękę, gdy jego własne kolana poddały się, gdy wyjrzał na zewnątrz. Na gałęzi potężnego buku, który rósł zaraz obok domu Soobina, stał lis, a raczej coś co kiedyś było lisem.

Resztki jego rudawego futra trzymały się jeszcze jego czaszki gdzieś przy uszach, ale nie było go za wiele. Gdyby nie zmatowiała kita, którą ciągnął za sobą, pewnie nie dałoby się poznać, jakie to zwierzę. Jego oczodoły były puste, ale Taehyun widział gdzieś w ich głębi jakiś błysk koloru, który wyglądał podejrzanie jak fioletowe dzwonki, które rosły na granicy Góry.

A potem zwierz się poruszył. Dał krok do przodu i wszedł wreszcie w krąg światła, które świeciło z jasnej sypialni Soobina. Dopiero teraz widać było, że w szkieletowatym ciałku zwierzaka rosło więcej roślin.

Fioletowe dzwonki nie były w nim samotne, tuliły się do białych rumianków, które całą kiścią wystawały poza klatkę piersiową zwierzaka. Gdy szedł, ich główki ciągnęły się po ziemi, gubiąc przy tym płatki, które jak śnieg opadały na ziemię, w ciemność nocy, nieoświetlonej żadnym światłem.

- On nam nic nie zrobi - powiedział cichym głosem Soobin i Taehyun nie wiedział skąd brało się w nim takie przekonanie.

- Idiota - syknął Tahyun i złapał go za rękę. - Zamknij okno, zamknij!

Lis podszedł jeszcze bliżej. Jeśli teraz skoczy. Będzie już po nich. Szarpnął Soobina, ale w tym samym czasie lis opuścił łeb i coś białego upadło na kraniec gałęzi.

To był list. Mała, biała kopertka wielkości połowy dłoni, była zapieczętowana złotym woskiem, który wyglądał podejrzanie znajomo.

- To...- Soobin wychylił się, żeby ją zgarnąć, a lis odskoczył do tyłu. - To chyba do ciebie - dokończył niepewnym głosem i podał ją Taehyunowi, który miał wrażenie, że gdy upadła na jego rozwartą dłoń, od razu zaczęła go parzyć. W wosku odciśnięte było godło, którego nie dało się pomylić z niczym innym.

Góra Zapomnienia schowana w we mgle, a na jej szczycie długi miecz. Królewski emblemat. Gdy uniósł głowę, by spojrzeć ostatni raz na lisa, ten zdążył już zniknąć. 

a/n: mam bardzo hajpa na comeback TXT!!! Concept photos są inspirujące w chuj :)

A i jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, że ff jest jako yeonbin i generalnie trenduje w tej kategorii, a Yeonjuna nadal nie ma to... pojawi się już niedługo, obiecuję!

Dzisiaj moge Wam zaoferować playliste Soobina na spoti, jak macie jakieś propozycje, to jestem otwarta c: 

 [link w komentarzu]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro