8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Taehyun był tak blady, że Soobin miał wrażenie, że zaraz zemdleje i rozbije sobie o coś głowę. Nie było to aż takie nieprawdopodobne, bo w jego pokoju nie brakowało kanciastych przedmiotów, o które można się było uszkodzić, o czym nie raz przekonał się na własnej skórze podczas przepychanek z Kaiem albo Beomgyu. Szybko złapał chłopaka pod ramię i posadził ostrożnie na łóżku.

Dłonie Tehyuna drżały i Soobin nie do końca był w stanie stwierdzić, czy było to spowodowane emocjami, czy chłodem, który dostawał się do sypialni wraz z zimnym, wieczornym wiatrem spływającym na dolinę od strony Góry Zapomnienia. Taki wiatr zawsze przynosił ze sobą deszcz.

- Poczekaj tu... - powiedział szybko. Zamknął najpierw okno, a potem wziął z tacy szklankę z wodą i podszedł z powrotem do Taehyuna, który z przerażeniem wpatrywał się w kopertkę. Ta, wciąż nienaruszona, spoczywała na jego rozpostartej dłoni. - Chcesz wody? - spytał, chłopak pokręcił tylko głową, więc postawił szklankę na stoliku nocnym i zaczął układać poduszki w wezgłowiu, ubijając je porządnie. - Może oprzyj się - miało to być pytanie, ale zabrzmiało bardziej jak rozkaz, który Taehyun zaraz wykonał, rzucając list na koc, jakby piękny, tłoczony papier mógł mu coś zrobić. Soobin klęknął obok łóżka, uważnie przyglądając się chłopakowi.

- To nie muszą być od razu złe wieści... - zaczął uspokajającym tonem. Takim, jakiego zawsze używał przy nim ojciec, gdy zaczynał panikować albo czymś się stresować.

Yoongi wtedy też starał się być bardziej na poziomie jego wzroku i Soobin, mimo że zawsze uznawał to trochę za dziwne, musiał przyznać, że w jakiś sposób działało to na niego uspokajająco. Miał nadzieję, że Taehyun też tak uzna.

- To na pewno nie są dobre wieści - chłopak odparł od razu trochę drżącym głosem i złapał kopertkę w dwa palce.

Na jej przodzie ktoś wykaligrafował starannym, zamaszystym pismem słowa: Do Uciekiniera.

Po chwili Taehyun przekręcił kopertkę i Soobin aż wstrzymał oddech. Jej tył był zaplombowany złotym woskiem, który został przyciśnięty niezwykle kunsztowną pieczęcią przedstawiającą Górę Zapomnienia. Wśród wosku zanurzone było kilka niezapominajek.

Soobin nie miał nigdy do czynienia z elegancką korespondencją, bo jedyny list, jaki w życiu widział był zaproszeniem na ślub Namjoona i pana Parka. Tamta koperta też była ładna, ale nie mogła równać się z tą, trzymaną w ręce przez Taehyuna. Ktoś, kto tak bardzo się postarał, by list wyglądał ładnie, nie mógł mieć złych intencji.

- To plomba królewska - wyjaśnił Taehyun, co Soobinowi tak naprawdę niewiele mówiło, ale nie chciał jeszcze bardziej stresować chłopaka. W pokoju zapadła cisza.

- Nie otworzysz jej? - spytał. Taehyun nic nie odpowiedział. Wciąż siedział na łóżku blady jak ściana i nie wyglądało na to, że Soobin doczeka się jakiejkolwiek odpowiedzi. - Ja mam to zrobić? - zadał kolejne pytanie, tak naprawdę nie spodziewając się niczego, ale Taehyun od razu zaczął energicznie kiwać głową. Soobin zabrał z jego dłoni list i, gdy miał już złamać pieczęć, Taehyun złapał go za nadgarstek. - Chcesz sam?

- Nie, czekaj... może poczekajmy z tym, co? - zapytał szybko. - Tak do jutra na przykład, może to nic ważnego, może... - mówił dalej, coraz bardziej roztrzęsionym głosem. Soobin wstał wolno z podłogi i usiadł obok niego na łóżku. - Może poczekajmy kilka dni?

- Taehyun...

- To nie musi być do mnie, nie ma tam w końcu mojego imienia - chłopak nabrał powietrza w płuca i widać było, że szykuje się na kolejny słowotok, ale Soobin złamał w tym samym momencie wosk i wyjął ze środka list.

- Widzisz, nic złego się nie... - urwał, bo jakiś ruch przykuł jego wzrok, a Taehyun, o ile to możliwe, pobladł jeszcze bardziej. Złoty pył uniósł się znad pieczęci, a potem poszybował w górę pod sufit. - Co to jest? - zapytał, podnosząc głowę do góry. Złotawy, drobny pyłek wirował gdzieś w okolicach lampy wiszącej nad nimi i Soobin musiał się powstrzymać, żeby nie wyciągnąć po niego ręki.

- To sygnał... - wyszeptał Taehyun, zrywając się na równe nogi. - Złamałeś pieczęć, złamałeś - zaczął paplać bez sensu, rozglądając się nerwowo po pokoju.

Złoty pył wciąż wirował przy suficie, jakby w pokoju raptem rozpętała się burza, którą słychać już było gdzieś w oddali za oknem. Spanikowany chłopak obserwował go jeszcze przez chwilę, ale gdy poruszyła się i zdawało się, że opadnie na dół, rzucił się w kąt pokoju. Tam gdzie stała wysoka narożna lampa i szafka na bieliznę. Soobin wstał z łóżka. Nie był pewien, co się stanie, jeśli dotknie złotego pyłu, więc postanowił naśladować Taehyuna i stanął obok szafki.

- Można to wdychać w ogóle? - spytał i zdziwił się samemu sobie, jak spokojny wydawał się jego własny głos. To wszystko było po prostu zbyt ładne, by mogło być złe lub niebezpieczne. - Tae... - spojrzał na chłopaka, który wyglądał, jakby chciał wydrapać dziurę w kącie pokoju i się tam schować.

Soobin znów spojrzał na sufit. Pył zaczął wolno opadać w dół, a potem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przesunął się w stronę okna i gdy znalazł się przy nim, zbił się w złocistą wstęgę i wsunął w szparę pod oknem i wypłynął na zewnątrz.

- To koniec, to koniec - szeptał nerwowo Taehyun. - Już po mnie - złapał się za głowę tak mocno, że Soobin miał wrażenie, że zaraz zacznie wyrywać sobie włosy.

- Tae... - powiedział uspokajającym tonem i usiadł naprzeciwko. Położył dłoń na drżącym kolanie chłopaka, który pisnął cicho i schował twarz w dłoniach. - To jeszcze nic nie musi znaczyć. Jeszcze nawet nie czytałeś tego listu.

- Pewnie, że znaczy! - wrzasnął, Taehyun. Oderwał dłonie od twarzy i spojrzał na Soobina z szaleństwem w oczach. W takiej chwili głupio było prosić go, by zachowywał się chociaż troszeczkę ciszej. - Yeonjun wie, że dostałem wiadomość. Złamałeś pieczęć. Złamałeś królewską pieczęć!

- Yeonjun? - zdziwił się Soobin. - I co z tego, że złamałem? Przecież tak się otwiera...

- Ale nie magiczne listy! Czy wy naprawdę niczego nie wiecie!? - krzyczał dalej Taehyun i Soobin zaczął go uciszać gestem dłoni, bo jeśli jeszcze przypadkowe krzyki mógłby zrzucić na youtuba albo video chat z Kaiem, to wykrzykiwanie o magicznych listach na pewno wzbudziłoby u jego rodziców co najmniej ciekawość. - Teraz wie, że otrzymałem wiadomość - syknął Taehyun.

- I tak by wiedział, bo jego lisek nas znalazł - zauważył Soobin. - Co to za różnica?

- Taka, że jeśli nie przeczytamy tego listy i go zignorujemy to... - urwał, bo Soobin wysunął list z kopertki i zaczął go czytać na głos. Przecież i tak mieli to zrobić. W końcu po to otworzyli kopertę.

- Drogi Uciekinierze - Taehyun krzyknął i zasłonił uszy. Soobin spojrzał na ładne litery i zmarszczył brwi. - Rządam twojego powrotu na dwór i... - przerwał i westchnął głęboko, sięgając po swój piórnik. - Powinno być "żądam" - Wyjął z niego czerwony długopis i zakreślił błąd, dopisując na górze poprawną formę.

Taehyun patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których widać było jeszcze większe przerażenie.

- No co? - zapytał Soobin, odkładając długopis na bok. - Przecież jeszcze nic naprawdę złego...

- On to zobaczy, zobaczy, co napisałeś. Tak to działa. Wszystko, co napiszesz na kartce, Yeonjun będzie mógł zobaczyć - Soobin zamrugał kilka razy, nie bardzo rozumiejąc, dlaczego Taehyun robił z tego aż taki dramat. - Będzie wiedział, że ktoś go poprawił!

- Dużo osób robi ten błąd, to chyba dobrze, że będzie mógł... - zaczął, ale Taehyun znowu jęknął, kładąc głowę na własnych kolanach.

- On mnie zabije - powiedział płaczliwym tonem. Soobin pogłaskał go lekko po plecach, starając się przekazać mu chociaż trochę otuchy.

Gdyby ten cały Yeonjun naprawdę chciał go zabić, to przecież mógłby się tu pojawić, zamiast wysyłać list. Przeniósł z powrotem wzrok na kartkę, którą rozprostował i położył na podłodze.

- Czekam na twój powrót. Kontroluję każdy twój krok, jeśli powiesz coś swojemu ojcu, to po tobie - dokończył czytać. - Książę Yeonjun - dodał i odsunął papier na bok i pogłaskał Taehyuna po głowie. - Hej, wszystko będzie ok... - rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś koca, bo Taehyun znów zaczął drżeć na całym ciele.

Zerknął szybko na łóżko, starając się dojrzeć między poduszkami swój ulubiony kocyk z dzieciństwa. Był szary, bardzo ciepły i naprawdę przydałby się chłopakowi. Niestety łóżko było puste. Soobin zaczął rozglądać się po pokoju i dopiero po chwili zorientował się, że w noc wyprawy na Górę Zapomnienia, skopał go w panice pod szafkę z bielizną i zapomniał go później stamtąd wyjąć.

- Ach..- mruknął pod nosem, schylając się. Zwinnym ruchem wyjął go spod szafki i narzucił na ramiona zaskoczonego Taehyuna. - Lepiej? - spytał, uśmiechając się.- I nie martw się. Jutro przed szkołą wymyślimy coś z chłopakami...

- Skąd to masz? - przerwał mu Taehyung. Miętosił w dłoniach róg kocyka. Na początku Soobin nie bardzo rozumiał, o co mu chodzi.

- Kocyk? - zapytał. - Chodzi ci o ten kocyk? - uśmiechnął się w końcu, licząc na to, że chociaż na moment rozmowa zejdzie na jakiś przyjemniejszy temat. - Mam go od zawsze, tata powiedział, że miałem go przy sobie, kiedy do nich trafiłem - wyjaśnił. Kocyk był prawdopodobnie jedyną rzeczą, jaka została mu po wcześniejszym domu i życiu, którego nawet nie pamiętał. Ale kocyk lubił, był miękki, ciepły i w jakiś sposób uspokajający.

- To nie moż... ten kocyk jest z naszego świata - wyjaśnił Taehyun szybko. Na jego twarzy wciąż malowało się zdziwienie. - I na pewno nie jest jedną z tych rzeczy, które przez przypadek trafiają do ludzi.

***

- Dlaczego wszystkie budynki szkolne muszą być takie depresyjne? - spytał Yoongi, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Jimin nie odpowie mu na to pytanie.

Siedzieli właśnie obaj w gabinecie nauczycielskim i Yoongi nie potrafił oderwać wzroku od podwórka, na którym kręcili się jacyś uczniowie. Ponura dobudówka, w której znajdowały się najmłodsze klasy i biblioteka, rzucała długi cień na podwórko, powodując, że chodnik przylegający do szkoły i miejsce spotkań dzieciaków na przerwach wiecznie ginął w mroku. Miękki, zielony mech czuł się w tym miejscu całkiem dobrze i pokrywał całą przestrzeń, rzucanego przez gmaszysko cienia.

- Naprawdę musisz mi to dziś robić? - mruknął Jimin, naciskając na skroń prawą dłonią. Yoongi uśmiechnął się słabo, słysząc to i przeniósł na niego wzrok. - Nie mam dziś czasu na twoje wywody...

- Myślisz, że ja mam czas, żeby tu siedzieć? - spytał. Jimin sapnął coś niewyraźnie w odpowiedzi, ale po chwili odchrząknął i spytał głośno.

- Czy mógłbyś być chociaż raz, w całym swoim życiu, poważny? - Całe zdanie brzmiało bardziej jak warknięcie. Widać było, że chce powiedzieć coś więcej bo otwierał znów usta, ale akurat w tym momencie, drzwi do gabinetu otworzyły się i do środka wszedł nauczyciel, którego Yoongi kompletnie nie kojarzył.

- Dzień dobry - powiedział mężczyzna. Yoongi skinął mu głową, gdy ich spojrzenia spotkały się, ale zaraz potem przeniósł wzrok na Jimina, którego twarz nie miała już niebezpiecznie buraczkowego odcienia.

- Jak już mówiłem panie...- jego ton był opanowany i profesjonalny i chociaż Yoongi bardzo się starał, nie był w stanie znaleźć w nim poprzedniej złości. - Min.. - kontynuował Jimin, jak gdyby nigdy nic. - Soobin uciekł się z lekcji.

- Mój chłopak mi wspominał - odparł Yoongi, równie poważnym tonem. Przez chwilę patrzyli się na siebie w milczeniu.

- I?

- Co i?- spytał Yoongi. Jin porozmawiał o tym z Soobinem na przerwie między dyżurami, a potem razem porozmawiali o tym ze swoim synem wieczorem. Nie wiedział, czego oczekiwał od niego Jimin. - Wiem, że go nie było na lekcjach. Sam się przyznał i nie było to jakieś trudne, detektywistyczne zadanie.

- Proszę zachować powagę - syknął Jimin, na co Yoongi skrzywił się lekko. - Pana syn oraz jego koledzy uciekli z zajęć i jedyne, co ma pan do powiedzenia to to, że...

- Nie wiem czego... pan - Yoongi zaakcentował ostatnie słowo równie mocno co Jimin poprzednio, co najwyraźniej nie uszło uwadze mężczyzny, bo jego twarz wykrzywiła się w niemiłym grymasie. - Oczekuje od nas. Przeprowadziliśmy z synem rozmowę, syn wyraził skruchę i sprawa załatwiona.

- Należy się kara - powiedział od razu Jimin. Yoongi znów mało się nie skrzywił. Na szczęście powstrzymał się przed tym, zanim weszło mu to w nawyk. Spojrzał znów za okno, na ponury gmach biblioteki.

Nieśmiałe, jesienne słońce przedzierało się przez gęste cumulusy, które kłębiły się dziś nad doliną i widział ich odbicie w długich oknach zdobiących boki budynku biblioteki. Przez chwilę pomyślał nawet o tym, że w sumie ten widok jest całkiem inspirujący i nawet żałował, że nie wziął ze sobą komórki żeby zrobić mu zdjęcie, gdy w pewnym momencie jego uwagę przykuła wysoka postać, która od razu wydała mu się znajoma.

Soobin szedł pewnym siebie krokiem przez plac. Co chwila ramiączka, jego nie do końca zapiętego plecaka, zsuwały mu się z ramion, ale na szczęście Beomgyu szedł obok niego i zanim cokolwiek zdążyło wypaść z plecaka, zapiął go jednym, szybkim ruchem dłoni.

Yoongi westchnął cicho. Soobin był niereformowalny, jeśli chodziło o to jak nosił plecak i o to jak mało dbał żeby był dobrze założony i zapięty. Kiedyś naprawdę zgubi coś ważnego i będzie płacz.

Za nimi biegł już Kai i dzieciak, którego Yoongi kompletnie nie kojarzył. Miał ciemne, bordowe włosy, wybijające się na tle czarno-brązowych głów zalegających na placu. Niby miał mundurek tej szkoły, ale wyglądał na ich tle dziwnie i cudacznie. Jak nie z tego świata.

- ...obniżyć punkty z zachowania. To jest już można powiedzieć recydywa...Yoongi, czy ty mnie słuchasz?

- Nie - odparł szczerze mężczyzna, na co Jimin aż się zapowietrzył.- Sorry, ale co to za dzieciak? - spytał, pokazując za okno. Soobin i spółka, właśnie zatrzymali się obok budynku biblioteki i wyglądało na to, że debatują, czy wejść do środka.

- O kogo pytasz? - spytał podejrzliwym tonem Jimin.

- Tego średniego, z kolorowymi włosami - wyjaśnił szybko, na co mężczyzna westchnął cicho. - Co? Co się dzieje? - Yoongi nie wiedzieć czemu, od razu poczuł niepokój. Może Jimin był jego utrapieniem i nie przepadali za sobą, ale wyglądał w tym momencie wyjątkowo dziwnie.

- To kuzyn Kaia, Taehyun - wyjaśnił z niechęcią Jimin. - Czy jakiś tam... inny siostrzeniec. Wrzód na dupie, zadaje kurewsko dużo pytań i...- urwał, bo sam się zorientował, że zaczął się nakręcać. - Nie znasz go?

- Nie widziałem go w naszym domu - Yoongi pokręcił głową i znów spojrzał za okno, gdzie chłopaki już kończyli debatę i powoli zaczęli wchodzić bocznym wejściem do budynku.

Taehyun był na końcu i Yoongi mógł przysiąc, że zanim wszedł na schodki i podążył śladem pozostałej trójki, zatrzymał się i spojrzał w jego kierunku.

Reszta dzieciaków zdążyła już wejść do budynku, tylko Soobin znowu pojawił się na chwilę w polu widzenia Yoongiego i podszedł do chłopaka. Wyszeptał coś cicho do jego ucha, na co Taehyun zmieszał się i spuścił głowę. Soobin przez chwilę trzymał go za rękę, a potem przesunął ją na kark mniejszego chłopaka.

Yoongi nie potrafił już ukryć zdziwienia. Między chłopcami znów odbyła się jakaś szeptana rozmowa i wreszcie poszli za pozostałą dwójką do środka, trzymając się przy tym za ręce.

- Co on tutaj robi?

- Przyjechał na Przesilenie - Jimin wzruszył ramionami, a potem nabrał powietrza. - Wracając do Soobina! - Yoongi mało nie jęknął na głos, w ostatniej chwili przypominając sobie jednak, że jest tu w roli rodzica i powinien zachować się profesjonalnie. - Jak już mówiłem, jest kilka metod wychowawczych, które może zaproponować ze swojej strony szkoła. Proponuję sprzątanie klas przez najbliższe dwa tygodnie, obniżenie stopnia z zachowania na koniec roku szkolnego...- kontynuował, ale myśli Yoongiego nie chciały z nim współpracować. Taehyun, Taehyun, Taehyun, powtarzał w głowie. Musi porozmawiać o tym z Jinem.

- Nie wiem, róbcie, co chcecie. Nie jestem nauczycielem - odparł Yoongi, wciąż nie do końca uważając. - Możecie mu obniżyć ocenę z zachowania, może zostać po lekcjach albo pomagać w przygotowaniach do szkolnego festiwalu. Dla nas nie ma to żadnej różnicy.

- Yoongi! - Jimin aż krzyknął. Na szczęście zrobił to już po tym, jak jego kolega wyszedł z gabinetu. - To nie jest zabawa. Dlaczego ty musisz być zawsze taki...

- Słuchaj...- Yoongi przerwał mu, wstając ze swojego miejsca. - Obaj wiemy, że Soobin ze swoją gromadą szaleńców prędzej, czy później i tak coś wywinie, więc nawet nie wiem, dlaczego konsultujesz to ze mną. Dowal mu jakąś karę, a potem kolejną i kolejną i może wreszcie się nauczy, jak się zachowywać kiedy obniżysz mu tak bardzo średnią, że nie będzie się z nią mógł dostać na studia.

- Ale... - Yoongi widział, że Jimin chce zaprotestować. Na moment zabrakło mu słów. - To... wy nie chcecie, żeby on szedł na studia? - zdziwił się.

- Nie o to chodzi, Jimin. Pewnie, że chcemy, ale koniec końców to jest jego decyzja, czy na nie pójdzie, czy nie. - odparł Yoongi. - Chodzi o to, żeby nauczył się konsekwencji swoich błędów. I przypominam ci, że to nie ja dałem mu poprawić ocenę, bo narysował jedno kółko na tablicy - dodał szybko. - Dowal mu karę, jaka wydaje ci się stosowna i niech kombinuje. Ja i Jin nie będziemy mogli całe życie za niego wszystkiego robić.

- Ale Yoongi, jeśli obniżę mu ocenę do dobrej to...- Jimin wydawał się dziwnie zmieszany. - Jeśli będzie chciał ją poprawić to będzie musiał...- zająknął się znów. - No, będzie musiał jakiś wolontariat robić po zajęciach w szkole albo gdzieś w mieście, żeby podwyższyć sobie ocenę z zachowania. I kiedy będzie chodził na zajęcia dodatkowe? Co z jego stopniami? A jeśli nie będzie mógł wyciągnąć wyższej średniej z ocen końcoworocznych i matura mu nie pójdzie...- zaczął wymieniać, ale szybko urwał, bo zorientował się, że Yoongi powiedział mu, co o tym myśli i nie zamierza wdawać się w dalsze dyskusje. - Ok - westchnął wreszcie i wygładził nerwowym ruchem dziennik.

- Zastanów się nad tym i daj mi znać listem, jaką karę zdecydowała się wymierzyć szkoła. Na razie - rzucił na odchodne i wyszedł z gabinetu, nawet nie czekając na to co powie Jimin. Yoongi naprawdę nie rozumiał jego podejścia i całej afery, która rozpętała się przez raptem, dwie albo trzy opuszczone godziny lekcyjne. To było nic.

W skali roku i w porównaniu z innymi uczniami i tym co odwalali, to co zrobił Soobin, było tak niewielką głupotą, że nie chciało mu się nawet o tym myśleć.

Gdyby to był inny nauczyciel, pewnie zostałby wezwany tylko rodzic, ale Jimin był tak zawsze zesrany i zestresowany wszystkimi rzeczami, które dotyczyły szkoły i nauczania. Tak strasznie się nakręcał przez to, że nie dało się z nim o niczym innym rozmawiać i rozpętywał z najmniejszej głupoty aferę co najmniej międzynarodowej wagi.

Yoongi obrócił się na chwilę, łapiąc profil mężczyzny w odbiciu okna. Jimin wpatrywał się w boisko, patrzył na uczniów, którzy powoli zbierali się w grupki i wchodzili do budynku, czekając na dzwonek. Widać było, że wciąż myśli o tym, co powiedział mu Yoongi i nerwowo wystukiwał rytm palcami lewej ręki na blacie biurka.

Nie będzie żadnej kary dla Soobina, Yoongi mógłby dać sobie odciąć rękę. Mimo że Jimin zawsze chciał uchodzić za twardziela, zależało mu na przyszłości swoich uczniów, a zwłaszcza swojego nieformalnego chrześniaka.

***

- Zebraliśmy się tutaj... - zaczął Kai głośno, ale kilka osób siedzących w czytelni zaczęło na nich syczeć, a bibliotekarka podniosła ostrzegawczo głowę. Chociaż byli ukryci między półkami, w kącie filozoficznym, do którego nikt nigdy nie zagląda, Beomgyu nie miał wątpliwości, że nie miałaby problemów z tym, żeby ich znaleźć. - Żeby... właściwie to nigdy mi nie powiedziałeś, dlaczego musimy się spotkać - powiedział do Soobina pełnym wyrzutu szeptem.

- Wczoraj wieczorem Taehyun dostał, właściwie obaj dostaliśmy list od księcia - wyjaśnił Soobin cicho. - Mam go w plecaku, zaczekajcie - Beomgyu westchnął z irytacją.

- Nie możesz po prostu powiedzieć, co było w tym liście? Jak w ogóle udało mu się go wysłać? - chciał nawet zapytać, czy Ukryci Ludzie mają na tej swojej górze pocztę, ale nadal nie gadał ze znajdą. Taehyun nigdy oficjalnie go nie przeprosił za próbę morderstwa, więc Beomgyu zdecydował, że dopóki tego nie zrobi, będzie na niego obrażony.

- To było najlepsze - zapalił się Soobin. - I trochę straszne, kiedy tak o tym pomyśleć... przysłał nam lisa.

- Lisa? W sensie... zwierzę? - upewnił się Kai, a Soobin i Taehyun pokiwali zgodnie głowami.

- Ale to jeszcze nie wszystko - Soobin zaczął machać rękami, aż podskakując z ekscytacji. - Ten lis był martwy.

- I to cię tak cieszy... bo? - Beomgyu nie potrafił do końca zrozumieć radości przyjaciela. - Czy to jest w ogóle legalne? Lisy chyba są pod ochroną u nas.

- Nie rozumiecie, to był taki zombie-lis! Serio, przysięgam!! - krzyknął w końcu Soobin, nie potrafiąc powstrzymać emocji. Beomgyu wychylił się zza półki, bibliotekarka na szczęście rozmawiała z kimś, kto wypożyczał książki.

- Ale... czemu nie wysłał żywego, to dość... no wiesz, ohydne i niezbyt... no pojebane, z całym szacunkiem do waszej kultury - Kai spojrzał przepraszająco na znajdę.

- Książę ma taką moc, potrafi ożywiać umarłych - wyjaśnił Taehyun zdawkowo. Przez moment czekali na ciąg dalszy, ale chłopak chyba nie miał zamiaru dzielić się z nimi szczegółami. Jego niedomowienia naprawdę działały Beomgyu na nerwy. - I kierować nimi przez jakiś czas - dodał, opierając brodę do podciągniętych do klatki piersiowej kolan.

- Musimy odpisać na jego list i wymyślić jakiś plan - wtrącił Soobin szeptem.

- Ale czego on właściwie od nas chce? - Beomgyu odebrał list od przyjaciela i przeczytał go szybko. Spodziewał się czegoś dłuższego, ale widocznie Ukryci Ludzie również w korespondencji udzielali tylko minimum informacji. - W takim razie... mamy jakieś wyjście? - zapytał, bo nie bardzo rozumiał, co mogliby zrobić oprócz odesłania Taehyuna z powrotem na Górę Zapomnienia. Co osobiście uważał za świetny pomysł.

- Taehyunnie nie chce wracać do królestwa, zanim jego tata... rodzice nie wrócą do domu - wyjaśnił Soobin, a znajda tylko pokiwała głową.

- Książę Yeonjun mnie zabije. To morderca - przypomniał wszystkim Taehyun, a Beomgyu wcale nie miał ochoty przewrócić oczami. Słyszał to już jakiś milion razy, a nadal nie miał żadnych, niepodważalnych dowodów na to, że faktycznie tak było.

- Na pewno jest tak, jak mówi... Taehyunnie - odparł wolno Beomgyu. Wcale nie był zły o to, że jego najlepszy przyjaciel nazywa znajdę Taehyunnim, a on sam przez całe życie nie doczekał się nawet jednego zdrobnienia. To nie miało najmniejszego znaczenia i wcale, ale wcale go nie wkurwiało. Beomgyu był ponad to. - To... gdzie jest twój tata? O ile to też nie jest jakaś tajemnica - powiedział, może trochę zbyt opryskliwie, ale było już za późno.

- Nie jest - Taehyun spojrzał na niego przelotnie, a później wrócił do obserwowania swoich dłoni zaciśniętych na kolanach. - Na konferencji.

- Na czym?! - krzyknał Kai, a później zaczął kiwać głowa w przepraszającym geście, kiedy wszyscy w bibliotece zaczęli na niego syczeć.

- Na konferencji, to takie spotkanie przedstawicieli klanów, zawsze je robią w czasie Przesilenia - wyjaśniła znajda.

- Chcesz powiedzieć... że nie świętujecie Przesilenia na Górze Zapomnienia? - Kai aż przysunął się bliżej niego. Wyglądał, jakby właśnie stracił rozum.

- Nie, nigdy tego nie robiliśmy - Taehyung odpowiedział szybko, spoglądając nerwowo na Soobina.

- To po co my skladamy wam ofiary? Dwa razy w roku? - nie odpuszczał.

- Kai, to przecież nie jest wina Taehyuna, prawda? Nie ma wpływu na ich tradycje - wtrącił się wreszcie Soobin, przesuwając młodszego chłopaka, z całym krzesłem troszkę w tył.

- Myślałem... my zawsze myśleliśmy, że po prostu robicie sobie imprezę na górze i po prostu lubicie to robić - przyznała w końcu znajda, a Beomgyu musiał się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem, kiedy zobaczył minę Kaia. To jedno zdanie prawdopodobnie zburzyło cały jego światopogląd.

- W każdym razie... list. Trzeba odpisać na list - przypomniał Soobin, kładąc na wysłużonym, bibliotecznym linoleum trochę pomiętą kartkę.

- To co właściwie chcecie zrobić? W sensie, no wiesz... w szkole to może i przejdzie, ale twoi rodzice? W jaki sposób chcesz ukrywać Taehyuna jeszcze przez... jakiś czas? - Kai poprawił nerwowo grzywkę, która ciągle wpadała mu do oczu. - No i co, jeśli ten cały książę zdecyduje się w końcu wysłać coś innego niż lisa?

- Dlatego chcemy się z nim spotkać - powiedział Soobin i zanim ktokolwiek zdążył zaprotestować, dodał szybko. - Gdzieś na terenie miasta.

- Bo my... nie możemy używać za bardzo magii w waszym mieście - wtrącił Taehyun.

- A to dlaczego niby? - zaczął dopytywać Beomgyu. - Chodzi o amulety i zaklęcia odganiające Ukrytych Ludzi, które są porozwieszane po całym mieście, czy... - Taehyun pokręcił głową.

- Nie o to chodzi - przyznał. - One... no może i trochę coś dają, ale to nie dlatego.

- Takie mają prawo - wtrącił entuzjastycznie Soobin. - Ukryci z zasady nie używają magii w mieście. To tabu. Nie to, że nie mogą, ale to nie jest mile widziane - Taehyun pokiwał głową.

- Używanie magii jest tabu? - spytał Kai. Wciąż wyglądał, jakby przed chwilą doznał jakiegoś załamania psychicznego, ale było już trochę lepiej. Nie krzyczał już. - Serio? - pytał dalej. Beomgyu westchnął cicho.

- No dobra - powiedział na głos. - Spoko, nie możecie używać magii. To już mamy wyjaśnione...

- Nie powinniśmy, ale możemy - poprawił go od razu Taehyun.

- Ok, nie powinniście - powtórzył za nim Beomgyu, resztką sił starając się nie przewrócić oczami. - I co jak już się z nim spotkasz? Z tym księciem? Wrócisz z nim na Górę? Nie wrócisz na Górę? Chcesz się dalej ukrywać?- zapytał Beomgyu, starając się powstrzymać od tych wszystkich negatywnych komentarzy, które cisnęły mu się na usta. Ten plan był głupi i nie miał sensu, po prostu.

- Spotkamy - poprawił go Soobin. - My wszyscy. A jak spotkamy to wtedy... no powiemy mu po prostu, żeby... - chłopak podrapał się po głowie, niepewnie patrząc na przyjaciół, jakby szukając u nich wsparcia dla swojego pomysłu, ale Beomgyu wiedział już, że plan w ogóle nie istnieje. - Możemy z nim porozmawiać i wyjaśnić, że Taehyun woli zostać tutaj - Soobin przełknął głośno ślinę.

- I uważacie, że ten cały książę się zgodzi, chociaż wcześniej chciał go zabić... tak? - zapytał Beomgyu zupełnie niewinnie. - Stwierdzi, że skoro odpisaliśmy mu ładnie na list, to nie ma, kurwa, problemu i wszystko będzie zajebiście? - warknął cicho, zły na samego siebie.

Miał nie przeklinać, za co od razu skarcił się w myślach, ale naprawdę nie potrafił się powstrzymać. Ten cały "plan" Soobina na kilometr śmierdział porażką i krew Beomgyu aż gotowała się na samą myśl, co może pójść nie tak i jak bardzo będą mieli przesrane, jak coś znów się zjebie. Beomgyu naprawdę, ale to naprawdę wystarczy kara za ostatnie zwianie z lekcji. Nie potrzebował ich więcej.

- To... - zaczął Kai, a Beomgyu po prostu wiedział, że chłopak stanie w obronie Soobina i znowu będzie na straconej pozycji, bo znów zostanie przekrzyczany. Takie było prawo dżungli w ich interakcjach. - To jak to ma właściwie zadziałać? - zapytał w końcu.

Widać było, że też nie jest do końca przekonany co do tego planu, ale z jakiegoś powodu powoli przestawał go kwestionować. Beomgyu naprawdę czasem wątpił w to, czy chłopak był takim geniuszem, za jakiego go wszyscy uważają.

- Mam nadzieję, że się po prostu dogadamy, ale jeśli nie, to... - Soobin znowu podrapał się po karku, zostawiając na nim czerwone pręgi. - Przekonamy go. Nawet jeśli zajmie to... długo, to i tak go przekonamy - powiedział po chwili już z pewnością siebie, co nie miało większego sensu, a Beomgyu zrozumiał, że nie tylko znajda coś ukrywa.  

a/n: no to teraz przynajmniej nie muszę się martwić, że wygadam się o Yeonjunie (co prawie kilka razy nastąpiło XD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro