Rozdział Siedemnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



       Od pamiętnego incydentu z Sakurą minął już tydzień. Naruto i Sasuke postanowili w ten czas, że będą starali się jej unikać na wszelkie możliwe sposoby, byleby tylko nie patrzeć na tą krzywą, zdradziecką kurwę, ale tylko brunetowi wychodziło to nader dobrze. Blondyn, choć bardzo pragnął jej nie widzieć z obawy, że jednak nerwy mu puszczą i zniszczy ją, spotykał ją zbyt często, gdy przybywał do biura Hokage w sprawie nowych misji dla swojej drużyny. I, nawet jak różowowłosa próbowała go udobruchać i przeprosić, Uzumaki zbywał ją krótkim, pogardliwym spojrzeniem. Nie miał do niej za grosz szacunku po tym czego się dopuściła. Tak nie postępowali przyjaciele...

       Naruto przebywał właśnie na placu treningowym swojej drużyny i obserwował trening Drużyny Trzeciej. Widział, jak jego podopieczni z każdym treningiem coraz lepiej się dogadują i tworzą niezwykłe kombinacje, które miały na celu pokonać wroga w przyszłych potyczkach. Już miał ich nawet pochwalić za kolejną, świetną walkę z jego sobowtórami, gdy w białym dymie pojawił się jeden z członków ANBU, noszący na twarzy maskę Psa. Obwieścił, że Piąta pilnie wzywa go do swojego gabinetu. Miał tylko kilkanaście minut na dotarcie. Ogłosił więc swojej drużynie, że na dzisiaj koniec i mogą wrócić do domów. Mieli wolne.

       Samemu zaś złożył szybko wymagane pieczęcie, po czym używając techniki teleportacji Czwartego zniknął w niebieskim błysku. W ostatnim czasie udoskonalił ją jeszcze bardziej i teraz, gdy miał wystarczająco wiele mocy, mógł jej użyć bez jakichkolwiek znaczników. Wystarczyło, by wiedział jak dane miejsce wygląda, wyobraził je sobie i puf, już go nie było.

       Pojawił się najpierw w swoim mieszkaniu, skąd zgarnął płaszcz i kaburę z kunai'ami i shurikenami. Zapieczętował także w niewielkim zwoju swoją katanę. Później znów używając techniki, przeniósł się prosto do Tsunade, niemal zaraz koło jej biurka. Otrzepał się z kurzu, przetarł oczy i... zamarł.

       W pomieszczeniu była już Piąta, a jej wyraz twarzy nie zwiastował niczego dobrego. Znajdowali się tam także Sasuke i Sakura. Brunet oparty o jedną ze ścian, tuż pod portretami poprzednich Hokage, spoglądał nieco poważnym, nieco zamglonym spojrzeniem na wszystko w okół, Haruno zaś za wszelką cenę próbowała nawiązać z nim kontakt. Gdy spostrzegła, że i blondyn się pojawił, przez jej twarz przeleciał jeden krótki wyraz głębokiego smutku, po czym to na nim próbowała swoich sztuczek.

       - Ach, jesteś już. - głos Tsunade był ponury. Coś się musiał stać. - Mam dla was ważne zadanie - zaczęła cicho - dlatego, na czas nieokreślony reaktywuje starą drużynę siódmą.

       Ta wiadomość zaskoczyła ich wszystkich. Już dawno nie myśleli o sobie jak o dawnym zespole pod piękną cyferką, jaką była siódemka. Każdy z nich miał swoje życie, a w przypadku Naruto i Sasuke jako jounninów, życie młodych podopiecznych. Kto by pomyślał, że dożyją czasu, gdy znów w trójkę - ekhem, kurwy się nie liczą - przyjdzie im znowu wykonywać powierzone przez głowę wioski misje.

       - Jaka to misja? - zapytał w końcu brunet, który stanął obok blondyna i spojrzał na przywódczynie hebanowymi oczętami.

       - Jest wysokie prawdopodobieństwo, że Konohagakure zostanie zaatakowane przez Akatsuki - wymruczała w końcu po chwili ciszy. - Ich celem jest oczywiście... - spojrzała wymownie na bruneta i blondyna. - Sami doskonale wiecie dlaczego. Waszym zadaniem będzie patrolowanie granic wioski i, w razie problemów, natychmiastowym informowaniu mnie. Sasuke, ze swoimi zdolnościami i sharinganem będziesz w stanie wyczytać każdy, nawet najmniejszy ruch wroga. Naruto z kolei może was przenieść do wioski w mgnienia oka.

       - A ta nam po co? - parsknął blondyn, wskazując głową na zasmuconą Sakurę. - Będzie tylko zbędnym balastem.

       - Sakura jest moją uczennicą i zna medyczne jutsu. W razie jakiejkolwiek walki zdoła was wyleczyć bądź przywrócić choć odrobinę chakry, gdybyście za bardzo poszaleli.

       Piąta dostrzegła ledwo widoczne oznaki rezygnacji na twarzy dwóch dawnych zbiegów.

       - Nie oddalajcie się zanadto od wioski. W razie kłopotów chce, byście byli tu jak najszybciej.

       - Hai - odpowiedzieli wszyscy równo.


***


       Skakali prężnie po drzewach lasu otaczającego całą wioskę. Jeśli to rzeczywiście prawda, że Konoha może być celem Akatsuki, to mieszkańcy byli zagrożeni. I Naruto, i Sasuke zdawali sobie sprawę z tego, że członkowie czerwonych chmur przybędą po nich. Po sharingana i mordercę Itachiego, a także po dziewięcoogoniastą bestię. O siebie rzecz jasna się nie martwili, bardziej jednak o ich dom i mieszkańców tam przebywających. A co, jeśli nie zdołają ich uratować?

       Skakali tak już drugą godzinę, okrążając ten teren po raz dziesiąty, gdy zmysły Naruto wychwyciły znaczy skok chakry roznoszący się po okolicy. Nim zdążył jednak jakkolwiek zareagować, gdzieś w oddali nastąpił wybuch, a fala uderzeniowa dotarła aż do nich.

       Wioska...

       Chwycił prędko za koszule i różowowłosą i bruneta, po czym używając techniki Czwartego teleportował się do Konohy.

       Widok, jaki ich zastał, mroził krew w żyłach. Domy były kompletnie rozwalone, na ulicach toczyły się walki pomiędzy wysłannikami czerwonych chmur, jak i samych członków Akatsuki, a rdzennymi mieszkańcami tej okolicy. Wszędzie walały się także martwe zwłoki, nie tylko Konohańczyków rzecz jasna.

       Wioska była stopniowo niszczona. Musieli coś z tym zrobić.


***


       Juri i Ino były akurat na spacerze, gdy nastąpił atak. Odkąd dziewczyna przybyła razem z Sasuke do wioski, te dwie zaprzyjaźniły się ze sobą i spędzały teraz wiele wspólnych chwil razem, gdy brunet przebywał akurat na misji ze swoją drużyną, bądź miał coś do załatwienia.

       Dziewczyna Uchihy rzecz jasna wyciągnęła z blondynki dużo informacji, między innymi to, że Yamanaka darzy uczuciem Naruto już od wielu lat, ale boi się wykonać pierwszy krok z obawy o to, by nie zostać odrzucona. Miała też lęki przed tym, że Uzumaki już sobie kogoś znalazł. Był w końcu potężnym, nawet nieco znanym shinobi, przystojnym, umięśnionym... Przecież każda by na niego chciała polecieć.

       Juri rzecz jasna pocieszała ją i mówiła, że powinna odważyć się wykonać pierwszy krok, bo z doświadczenia wiedziała, że ani Sasuke, a tym bardziej Naruto nie byli doświadczeni w sprawach sercowych i po prostu nie wiedzieli jak to zrobić.

       Gdy Akatsuki zaatakowało, przebywały właśnie w samym centrum, gdzie to właśnie tam nastąpiło pierwsze uderzenie. Ino szybko przystapiła do obrony swojej przyjaciółki, która w trakcie ciąży była nieco osłabiona i nie była w stanie samodzielnie walczyć. No i zdrowie dziecka trzeba było brać pod uwagę.

       Powoli zostawały otaczane przez wroga i znajdywały się w końcu w śmiertelnej pułapce...


***


       Naruto wyczuł w wiosce bijące chakry od Ino i Juri. Były na wyczerpaniu, co oznaczały, że dziewczyny walczą teraz z pewnością o życie z przeważającymi siłami wroga. Skierował się więc tam czym prędzej wraz z Sasuke, który także wiedział już, że jego dziewczyna i dziecko potrzebują pomocy.

       Próbowali się do nich dostać, ale nie potrafili przebić się przez te wszystkie szeregi wroga. Wiedzieli, że czasu było coraz mniej, a szans na przeżycie malało z każdą sekundą. Postanowił więc zrobić coś, czego nie próbował już od dawna. Uwolnić Kuramę i przemienić się w ogoniastą bestię.

       - Sasuke, opanowałeś Susano? - zapytał, gdy omijali kolejny zawalony budynek.

       - Tak - odpowiedział mu zdezorientowany brunet. - Co planujesz?

       - Zaraz zobaczysz...

       Skupił w sobie całą energię, jaką pobierał od Kuramy i przelał ją do swoich kanalików. Ostatnią przemianę miał kilka lat temu, gdy mierzył się z Son-Gokiem, czteroogoniastą małpą. Czy byłby w stanie powtórzyć tamten wyczyn i utrzymać połączenie wystarczająco długo, by wykończyć tych, którzy próbowali zniszczyć jego dom?

       Nie wiedział. I nie chciał wiedzieć. Musiał teraz po prostu... działać.

       Uwolnił całą energię, jaką do teraz zebrał i wypuścił swoje zwierzątko z ciała. Płomienista powłoka ogarnęła całe jego ciało, utworzył się też charakterystyczny płaszcz z tomoe na plecach. Zaczął też nabierać wielkości, aż w końcu, gdy cała energia z niego wypłynęła, zamiast Naruto, w miejscu gdzie byli, stał ogromny, świecący się Lis, za którym falowało dziewięć ogonów. Pełna przemiana w tryb Kuramy nastąpiła, więc mógł zacząć działać.

       - Teraz! - krzyknął do bruneta, który razem z nim znalazł się w Lisie.

       W kilka chwil całe ciało Lisa zostało okryte fioletowym stworem, Susano stworzonym przez ostatniego Uchihę. W ręku zaś pojawił się miecz, ogromna, gniewna stal, która miała zasiać w przeciwnikach strach i trwogę.

       Ruszyli do ataku.

       I, choć czuł, że tych "prawdziwych" członków Akatsuki jest w wiosce coraz mniej i został tak naprawdę tylko jeden, który mógł mu zaszkodzić, walczył dalej. Wyczuwał także, że w jego kierunku zmierza coś ogromnego, co miało chyba zacząć wysysać z niego chakrę. Pręt?

       Spojrzał w górę, skąd jeden z członków czerwonych chmur nasłał na niego całą chmarę ogromnych, stalowych prętów. Zablokował wszystkie ogonem i odbił gdzieś w bok, by chwilę później odbić się od ziemi i lecieć w kierunku agresora.

       I wtedy zorientował się, gdzie nietrafiony atak doleciał. W jednej chwili przestał czuć chakrę znanej mu bardzo dobrze osoby. Nie była to na szczęście ani Ino, ani Juri. To była Sakura, której płomień energii z każdą sekundą gasł.

       Choć to wcale nie dziwne. Została niemal wgnieciona w ziemię przez stalowe druty.

       Zaśmiał się cicho. Karma wraca, czyż nie tak?



----

Wiem, że rozdział strasznie krótki, ale następny będzie o wiele dłuższy, obiecuje! :D Mam nadzieje oczywiście też, że się spodobał i jak zawsze zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Co do Sakury... No cóż, karma wraca, prawda? Przekonała się o tym na własnej skórze. Trzeba było nie gwałcić Naruto! xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro