Rozdział Szesnasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział zawiera scenę +18 (nie zabijajcie mnie, proszę :c)


       Odkąd Naruto otrzymał własną drużynę minęło przeszło trzy tygodnie. Drużyna Trzecia wróciła właśnie z kilkudniowej misji rangi D. Przez ten krótki czas przebywali na niewielkim, nieco zaniedbanym gospodarstwie niedaleko Konohy, gdzie pomagali tamtejszym mieszkańcom - uroczej staruszce i jej mężowi - zebrać plony i odremontować budynki. Naruto, gdy tylko była taka możliwość, przyjął to zadanie bez mrugnięcia okiem i cienia zażalenia mając nadzieje, że nauczy ona pokory, cierpliwości, odpowiedzialności i szacunku do starszych młodych genninów. Mimo, że jak na swój wiek byli nadzwyczaj spokojni i grzeczni, brakowało im dyscypliny jaka wymagana była od każdego shinobi, który brał udział w misji. Musieli wiedzieć, że każdy miał swoje miejsce w grupie i był odpowiedzialny za konkretną rzecz.

        Krótko po przekroczeniu bramy głównej wioski Naruto zarządził zbiórkę i ogłosił, że tu ich misja dobiega nareszcie końca. Podziękował im za niesprawianie problemów i spokojne, udane wykonywanie poleceń powierzonych przez tamto przemiłe małżeństwo i w końcu puścił ich wolno, by mogli odpocząć i zregenerować siły po kilku dniach ciężkiej pracy na farmie. Samemu zaś udał się w kierunku własnego mieszkania, by w końcu zdrzemnąć się na wygodnym łóżku i zmienić ubrania, które pachniały nieco zwierzęcymi odchodami. Cóż... Uroki bycia sensei'em, prawda?

       Szedł powoli główną ulicą Konohy, ciekawsko i uważnie rozglądając się na boki. Choć od jego powrotu minęło już chwilę czasu nie miał jeszcze tak naprawdę okazji na to, by pooglądać co tak naprawdę zmieniło się podczas jego nieobecności. Albo był na treningach ze swoją drużyną, albo samemu trenował, bądź odwiedzał Ichiraku... A wioska sama się przecież nie zwiedzi, prawda? Nikt nie powie mu, co tak dokładnie się zmieniło. Takie rzeczy trzeba było zobaczyć samemu i ocenić, czy zmiana wyszła na lepsze, czy może jednak na gorsze. Chociaż miał nadzieje, że nie zaszło tu zbyt wiele drastycznych zmian. Za młodu lubił często przecież spoglądać na śpiącą Konohę.

       Był już coraz bliżej centrum wioski, gdy jego zmysły wychwyciły, jak niewielka ilość niezbyt przyjemnej chakry krąży wokół jego pozycji. Czyżby ktoś był na tyle głupi, by go śledzić? Zdawał sobie sprawę, że od jego powrotu ludzie znów zaczęli się bać, że Kyuubi może się wydostać i zniszczyć ich dom, pomordować bliskich... On jednak przecież trzymał demona na wodzy, traktował jak przyjaciela i wiedział, że Kurama zmienił się od czasu, gdy po raz ostatni zaatakował wioskę liścia - przeszło dziewiętnaście lat temu. Czy naprawdę ludzie muszą tak długo chować urazy? Nawet do niego, jak nie był niczemu winien?

       Dla pewności skręcił w jedną z bocznych, spowitych mrokiem uliczek, by "skusić" ewentualnego agresora do wykonania pierwszego ruchu.

       Nie musiał długo czekać, aż dotarła do niego fala żądnej krwi energii. Przystanął więc w miejscu i skupił energię krążącą w jego ciele. Aktywował także na wszelki wypadek Kurosu, ale tylko w jednym oku by zbyt nie przecholować z przesyłem chakry. I czekał tak, aż do momentu, gdy w cieniu za nim zalśniła stal kunai'a. W tym właśnie momencie półmrok panujący w alejce został rozświetlony. Naruto pokrył się niemal natychmiast złoto-czarnym płomieniem, posyłając niemal w tym samym czasie jeden ze swoich ogonów w stronę napastnika. Mężczyzna - bo z całą pewnością był to osobnik płci męskiej - został pochwycony za tors przez długi, stworzony z czystej chakry ogon i przyciągnięty wprost na blondyna, który tworzył w prawej ręce Rasengana.

       To był starzec. Nim technika zdążyła dosięgnąć agresora, Naruto natychmiast ją odwołał. Mężczyzna po sześćdziesiątce, a sądząc po stroju, także były shinobi, który odszedł na emeryturę. Jego oczy, bezkreśnie czarne, spoglądały na niego z mieszanką nienawiści, pogardy i rozpaczy. Prawdziwy on kłębił się głęboko w nim, za grubymi ścianami emocji.

       Wyszedł z Trybu Kuramy i odstawił mężczyznę bezpiecznie na ziemi, wcześniej go obezwładniając i zabierając broń.

       - Zgiń, demonie! - wycharczał, nadal cały nabuzowany. - Zgiń i przepadnij za śmierć mojego syna! - krzyknął i rozpłakał się, a jego łzy były gorzkie. Schował twarz w dłoniach, oparł się o ścianę i zsunął powoli na brudny bruk, nadal cicho szlochając.

       - Nie... Nie próbuj tego więcej - mruknął blondyn, który, choć tego nie okazywał, został dotknięty tymi słowami aż do samego serca. Już od dawna nikt nie nazwał go demonem.

       Naruto przez krótkąchwilę spoglądał na tą żałosną, smutną scenę z nutką współczucia, ale i pogardy. Mimo wszystko jednak, ten człowiek nazwał go demonem. A on do ludzi, którzy używali w stosunku do niego tego słowa nie miał szacunku. Zbył się więc powoli z tamtego miejsca, rzucając ostatnie, krótkie spojrzenie.

       Skierował się na drugi koniec alejki, gdzie wchodząc z powrotem na równorzędną do ulicy głównej aleje, napatoczył się na jego dawną paczkę, którą od spotkania po powrocie zaniedbał. Shikamaru spoglądał na niego ze znudzonym spojrzeniem, Kiba z niecnym uśmieszkiem, Shino jak zwykle był markotny i małomówny, Lee z iskierkami "wiosny młodości" w oczach i Neji, który chłodno kalkulował otaczający go świat. Przystanęli wszyscy w miejscu i spoglądali na siebie w ciszy, by wkrótce wybuchnąć długim i szczerym śmiechem.

       - Ohayo! - odezwał się w końcu blondyn. - Też dzisiaj wolne? Czy może akurat zmierzacie po misje?

       Każde z nich skinęło twierdząco głową, zgadzając się z pierwszym pytaniem jakie zadał ich przyjaciel, uśmiechając się przy tym promiennie.

       - Wybieramy się na wspólny posiłek i kilka kolejek Sake. Może masz ochotę się dołączyć? - zapytał Shika, mierząc Uzumakiego spojrzeniem "nie odmawiaj, nie wytrzymam z tymi debilami".

       Blondyn nie zastanawiał się długo. Miał wolny czas, jego drużyna przez kilka dni także nie musiała się martwić ani treningami, ani zleceniami, więc miał kompletny chillout. Zgodził się na propozycję złożoną przez Narę, by w miłym towarzystwie spędzić następne kilka godzin. No i oczywiście się napić Sake!


***


       W restauracji siedzieli do późnej nocy. Wybrali największą możliwą lożę jaką właściciel miał do wyboru, zamówili najlepsze, najdroższe dania i kupili pokaźny zapas butelek zapełnionych alkoholem. Śmiali się, opowiadali o kompromitujących zdarzeniach z ich życia, wymyślali kawały i pili, z każdą minutą upijając się coraz bardziej i doprowadzając się do najgorszego stanu, jaki tylko mogli mieć.

       Padł też w końcu temat o zaginięciu Naruto. Nie chciał im mówić tego tak szybko, zdradzać ważnej części jego życia, ale alkohol zrobił swoje i w końcu się przed nimi otworzył. Opowiedział im historię od samego początku, czyli od pechowej misji w Kraju Miodu. O tym, że zawiódł i poprosił Trzeciego o długą, wieloletnią misję poza granicami wioski i kraju. Wspomniał tez o tym, że podróżował przez cały świat, zwiedził wszystkie możliwe wioski, nauczył się wielu potężnych technik, opanował moc, o której dawniej mógł tylko marzyć. Stwierdził na sam koniec, że teraz w razie niebezpieczeństwa będzie w stanie uchronić bliskie mu osoby.

      W końcu jednak, po wielu godzinach dobrej, wyczerpującej zabawy właściciel obwieścił im, że zamyka i muszą kończyć. I, choć każdy przyjął to niezbyt chętnie, było to w sumie dla nich najlepsze wyjście. Jeszcze z po kilka kieliszków i z pewnością część z nich odleciałaby do krain snu, a druga część miałaby problemy ustać prosto na nogach.

       Rozstali się w dobrych humorach i obietnicą, że muszą to w najbliższym czasie powtórzyć. Każde poszło w swoją stronę. Naruto, choć starał się utrzymać równowagę, chwiejnym zataczającym się krokiem skierował się w stronę własnego mieszkania, podgwizdując niewyraźnie ulubioną melodię. W tym momencie, nawet jeśli problemy całego świata zwaliłby mu się na głowę, nic nie było w stanie zniszczyć jego wyśmienitego samopoczucia. No chyba, że kac gigant, który miał się pojawić następnego dnia.

       Po pewnym czasie dostrzegł niewyraźnie, jak z naprzeciwka idzie Sakura. Wychodziła chyba z domu Tenten, będąc w dobrym nastroju. Gdy zobaczyła, że na dworze jest także Naruto, uśmiechnęła się promiennie.

       - Uu, Naruto - zaśmiała się. - Widzę, że nieźle dzisiaj pobalowałeś...

       Zatrzepotała wesoło rzęsami i zarzuciła włosami. Uśmiechnęła się do niego figlarnie i próbowała zwrócić na siebie jego uwagę.

       - T-Taa - mruknął cicho, starając się utrzymać względną równowagę. Sake działała na niego coraz mocniej. - C-Co słychać? - wybełkotał.

       - A wszystko w jak najlepszym porządku - zaświergotała, podchodząc bliżej chłopaka. Był już na wyciągnięcie ręki. - A u ciebie?

       - C-Chyba też - jęknął cicho. Było mu niedobrze.

       Sakura spoglądała na niego jeszcze chwilę w ciszy, po czym przysunęła się jeszcze bliżej i złączyła ich usta w niespodziewanym, namiętnym pocałunku. Najpierw jakby nie pewnym, proszącym o dalszy wstęp. Gdy zobaczyła jednak, że Naruto nie odepchnął jej, pogłębiła go, wplatając swoje palce w blond czuprynę.

       - Może pójdziemy do ciebie? - prosiła. - Nie pożałujesz.

       Naruto będąc jeszcze pod wpływem alkoholu nie opierał się długo. Oczywiście, jakiś cichy głosik w głębi duszy ostrzegał go, żeby nic pod żadnym pozorem nie robił bo będzie tego żałował, ale został zagłuszony przez szum sake. Kiwnął więc głową na znak zgody, nie do końca nawet wiedząc na co tak naprawdę się zgodził.

       Sakura na to liczyła. Odkąd Naruto wrócił do wioski, a Sasuke był z tą swoją szatynową lafiryndą, głowiła się nad tym, jak się koło blondaska zakręcić, zdobyć jego serce i zostać wybranką jego osoby. Teraz, gdy chłopak był kompletnie pijany i nie mógł jej zbyć, miała okazję wykonać pierwszy krok. Zagłuszyła więc wyrzuty sumienia i pociągnęła go za rękaw w stronę domostwa.

       Pod jego mieszkaniem wyciągnęła klucze z kieszeni Uzumakiego, po czym otworzyła drzwi szeroko i wpuściła go pierwszego, samemu wchodząc jako druga i zamykając je na wszystkie możliwe spusty. Teraz był tylko jej i to się liczyło. Nie mogła zmarnować takiej okazji, by nie poczuć tego ciała przy sobie.

       W czasie, gdy chłopak położył się na łóżku, ona sama skierowała się do łazienki, szybko ogarniając swoje ciało. Gdy wróciła, blondyn nieporadnie próbował właśnie zdjąć swoje odzienie.

       Podeszła do niego powoli, a gdy widziała, że blondyn spogląda na nią przymglonym, nieco niepewnym wzrokiem, zakręciła "seksownie" płaskim tyłkiem. Pchnęła go na łóżku, stając przed nim i ściągając z siebie pokolei każdy ciuch. Po kilku krótkich chwilach została w samej bieliźnie.

       Położyła rękę na wybrzuszeniu w spodniach chłopaka, masując je energicznie, na co blondyn zareagował cichym westchnieniem. Bądź co bądź, nawet jeśli chłopak podświadomie tego nie chciał, męski organizm zawsze działał niezawodnie, gdy można było "darmowo zaruchać", jak to mówili jego koledzy z ANBU.

        Tylko, że w przeciwieństwie do blondyna, Saukrę to tylko upewniło, że chce się posunąć dalej. Zsunęła więc ostrożnie jego spodnie i bokserki, uwalniając męskość na wierzch. Aż otworzyła szeroko oczy, gdy nabrzmiały członek ukazał się jej przed nosem, niemal nie "wybijając zębów", hehe.

        Wzięła go powoli i niepewnie do dłoni, masując w górę i w dół. Nachyliła się powoli i, jakby w jednej sekundzie wyłączając ostatnie szare komórki, wzięła go do buzi aż do samego gardła.

       Jej głowa poruszała się długo. Do momentu gdy poczuła, że przyjaciel Naruto jest gotowy. Wtedy ściągnęła z siebie resztę bielizny i weszła na niego, powoli opuszczając się na członka.

       Jęknęła głośno, gdy przeszyła ją fala przyjemności.

       Zaczęła poruszać powoli miednicą, od czasu do czasu podskakując. Z każdym, nawet najmniejszym ruchem jęczała cicho i błagała o więcej. Na pierwszy rzut oka było widać że brakowało jej porządnego rżnięcia. Ale cóż, drwali w okolicy nie było, a żaden deski nie chciał brać.

       W końcu, po niemal dwóch godzinach, gdy wycisnęła z Naruto ostatnie soki i sama się zaspokoiła, zeszła z niego i położyła obok, wtulając się w powoli unoszący się tors blondyna. Pierwszy raz od dawna czuła się tak przyjemnie...

       Zasnęła z uśmiechem na ustach i marzeniem w głowie, że jeśli wszystko wypali, to zatrzyma go na dłużej przy sobie.


***


       Gdy umysł Naruto przebudził się, pierwsze co zarejestrował, to okropna susza i niemiłosierny ból głowy. Ile on do cholery musiał wczoraj wypić, że aż tak fatalnie się dzisiaj czuje?

       Czuł na sobie ciężar, ale przyćmienie nadal go trzymało, więc nie zwrócił na to z początku uwagi. Otworzył powoli oczy i spojrzał w biały sufit. Nie pamiętał nic od momentu wyjścia z restauracji. Co on robił? Gdzie on był? Ile on wypił?! Spojrzał w lewo, gdzie znajdował się jego mieszkanie. Przymrużył powieki, gdy białe, ostre światło padło na jego tęczówki, ale uśmiechnął się, gdy zobaczył znajome tereny. To było jego mieszkanie.

       Ale coś się nie zgadzało.

       Nie pamiętał, by w jego domu znajdowała się różowa spódnica. Ani koszulka tego samego koloru. A tym bardziej damska bielizna, która leżała obecnie oparta o krzesło. Cholera jasna, czy on...

       W jednym momencie już wiedział, co to za ciężar ciąży mu na klatce piersiowej. Tylko nie to, błagam..., pomyślał.

       Obróciwszy powoli głowę dostrzegł, że na jego klatce śpi dziewczyna. Haruno Sakura. Czy naprawdę był tak pijany, że wziął się za osobę, która w dzieciństwie doczepiła się do nich jak rzep do psiego ogona? Mógł szczerze wtedy przyznać, że choćby jak się modlił, to nie był sen i miał przejebane. I to ostro, szczerze mówiąc.

       Wyśliznął się powoli z jej objęć, wyskakując z łóżka i cicho kierując się do łazienki. Nie potrafił sobie przypomnieć, co takiego zrobił, że dziewczyna znalazła się w jednym łóżku - do tego nago - z blondynem. I dlaczego miał nieodparte wrażenie, że coś tu się ostro nie zgadzało?

       - Nie zrobiłeś tego - mruknął Lis w jego głowie. - Wykorzystała twój wczorajszy stan i wskoczyła do łóżka. Byłeś tak pijany, że nawet nie zaprotestowałeś. - zaśmiał się swym basowym głosem. - Nie dawała ci spokoju przez pół nocy. Straszne niewyżyta ta różowa laleczka.

       Co ona zrobiła....? Jak ona śmiała...?

       Zapanowało w nim wzburzenie. Choć zdawał sobie sprawę, że Sakura darzy go uczuciem, nie miała prawa dotykać go bez pozwolenia, wykorzystać, gdy on był nie w pełni funkcyjny. To można było na dobrą sprawę zaliczyć pod gwałt! Ona... Ona... Aż brakowało mu słów, by wyrazić, jaką ta dziewczyna jest kurwą...

       Jego oczy zalśniły krwistą czerwienią, a źrenice stały się poziome.

       Szybko ogarnął się w łazience, po czym skierował się szybkim krokiem do sypialni, gdzie Sakura własnie zakładała na siebie ostatnią część garderoby. Gdy spostrzegła, że nie jest sama, chciała obdarzyć swojego "nowego chłopaka" uśmiechem, ale jej wyraz diametralnie zmienił się, gdy spostrzegła na wkurwienie na twarzy, a także oczy.

       - Jak śmiałaś mnie zaciągnąć do łóżka, gdy byłem pijany?! - krzyknął. - Jak śmiałaś?!

       - Ale... Ja...

       - Gówno mnie obchodzi, co ty! Wytłumacz mi to tu i teraz! - warknął lekko zniekształconym głosem. Był bliski prawdziwego wybuchu. W głębi duszy kontrolował się też, żeby nie wypuścić Kuramy na zewnątrz i nie zrównać jej domu z ziemią. - Traktowałem cię jak przyjaciółkę! Dlaczego to zrobiłaś?!

       - Właśnie dlatego! - krzyknęła, a z jej oczu popłynęły łzy. - Bo traktowałeś mnie jak przyjaciółkę! Naruto... Ja... Ja cię kocham, do cholery!

       Wdech i wydech, wdech i wydech...

       - Nie obchodzi mnie to! - jego głos był coraz bardziej zmieniony. - Pogrzebałaś swoje szanse już dawno temu, a teraz to przypieczętowałaś! Wynoś mi się z mieszkania i nie pokazuj na oczy, bo cię zabije! - jego ręka zaczęła płonąć, a oczy podświadomie uruchomiły Kurosu. - Teraz!

       Szarpnął Sakurę za koszulkę i wygonił w stronę drzwi. Cholera jasna, pomyślał, dezaktywując swoje zdolności. Zabije ją, przysięgam, że ją zabije...

       Sam też nie pozostał długo w domu. Nie wiedział co robić. A co, jeśli Sakura wspomni o ich nocy Ino i ominie fakt - a na pewno to zrobi! -, że go wykorzystała? Chciał ją zaprosić na randkę, ale niewyparzony język jego dawnej towarzysz mógł zniszczyć wszystkie plany dotyczące Ino Yamanaki. Kurwa!

       Skierował się do dzielnicy Uchiha, gdzie powinien przebywać teraz Sasuke. Tylko jego traktował jak prawdziwego przyjaciela i wiedział, że choć młody Uchiha nie zawsze się z nim zgadza, to doradzał mu wcześniej w sprawie Haruno. Może on znajdzie na to jakiś sposób?



----

No to się porobiło :x Mam nadzieje, że rozdział się podobał, zapraszam jak zawsze do komentowania i gwiazdkowania. Co do lemona, przepraszam, że taki słaby, ale taka scena musiała tu wystąpić, a cóż... Nie miałem pasji pisać pełnego uczucia seksu, bo jednak no... Naruto i Sakura? :x

Od następnego rozdziału zacznie się dziać więcej!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro