Rozdział Czternasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



       Po walce z Kakashim wybrali się do wioski by coś przekąsić i odpocząć po ciężkiej batalii. Hatake, podobnie zresztą jak Tsunade był zaskoczony tym, że Naruto odnalazł się po tylu latach cały i zdrowy, ale bardziej dominowało w nim uczucie szczęścia. Przynajmniej jeden z dwóch jego uczniów, którzy lata temu opuścili Konohagakure wrócił do domu. I był wyjątkowo potężny, potężniejszy niż gdy ostatnim razem przyszło im razem walczyć. Srebrnowłosy złapał się nawet na tym, że nie może się doczekać reakcji Sakury i pozostałych na wieść o tym, że ich dawny kolega wrócił do wioski i żyje. Ach, cóż to będzie za widok!

       - Może wybierzemy się do Ichiraku? - zapytał posiadacz oka Obito, stając nieopodal wejścia do knajpki. - Ostatnim czasem się rozbudowali i poprawili asortyment. Nie miałem czasu ich jeszcze odwiedzić, a podobno serwują naprawdę dobre jedzenie.

       - Jasne - odpowiedział. Tęsknił za ramen jak jasna cholera. - Brakowało mi tego smaku od staruszka. Chodźmy!

       Weszli razem do budynku i niemal od razu skierowali się do jednego z najbardziej oddalonych stolików. Naruto nie mógł wprost uwierzyć, że knajpka, która niegdyś nie zajmowała nawet połowy normalnego podwórka, była teraz jedną z bardziej znanych restauracji w całej Konosze. Dopiero teraz mógł odczuć, że minęło już przecież siedem lat i z pewnością wiele rzeczy się zmieniło.

       Gdy młoda kelnera, brunetka o pięknych, zielonych oczach przyniosła im zamówienia i życzyła smacznego, Kakashi spojrzał na swojego dawnego ucznia, który od niedługiej chwili miał tytuł jounnina. Był już dorosły, przeżył pewnie wiele w czasie swojej nieobecności. Nosił z pewnością wiele blizn. Tych widocznych i tych skrytych. Na sercu i duszy. Najbardziej jednak zainteresowała go jego technika wzrokowa.

       - Co się z tobą działo przez te wszystkie lata? Dlaczego uciekłeś? I... - zawahał się - co z twoimi oczyma?

       Naruto nie odpowiadał przez dłuższy czas. Mimo upływu czasu nadal pamiętał dlaczego postanowił zniknąć i jak był cel w zdobyciu tak ogromnej mocy, jaką teraz posiadał. Widok niemal martwej Sakury i świadomość, że nie dopilnował jej bezpieczeństwa nadal nawiedzał go w koszmarach.

       - Pamięta mistrz tamtą misję? Z Krajem Miodu? - zapytał cicho. - Nie byłem wtedy wystarczająco silny, by oszczędzić zbędnego cierpienia Sakurze i Sasuke. Gdybym wtedy bardziej uważał i nie dał się ponieść złości, do tamtej sytuacji mogłoby nie dojść. - kontynuował. - Postanowiłem wtedy, że zdobędę moc i nigdy więcej nie pozwolę na to, by moim bliskim działa się jakakolwiek krzywda. Jak sam mistrz widział, opanowałem wiele technik, w tym też tych zakazanych, zdobyłem pełną kontrolę nad chakrą Kyuubiego. A co do oczu... - skupił się i uaktywnił Kurosu, spoglądając teraz na Kakashiego oczyma ze wzorem krzyża. - To takie jakby Kekkei Genkai, ale w nie pełnym stopniu. Jest to rozwinięcie umiejętności wzrokowych Kuramy. I tylko dzięki jego mocy i naszym połączeniu udało mi się je aktywować. Są jednak strasznie chakro-chłonne, co oznacza, że w czasie walki nie użyje tego zbyt długo. Przynajmniej nie teraz - powiedział, wyłączając tryb. - Jest też drugi poziom, coś na wzór Mangekyo Sharingana, ale póki co udało mi się odblokować tylko w jednym oku. No i tamto zagraża mojemu życiu, bo dwukrotne użycie wyczerpuje cały zapas energii. I tylko ta od Dziewięciu ogonów mnie w ten czas ratuje.

       Kakashi skinął głową na znak zrozumienia i podziwu. Ten blondyn był niesamowity i to trzeba było przyznać.

       - Widzę, że przez te wszystkie lata się nie obijałeś. Szkoda tylko, że nas nie ostrzegłeś, nie poinformowałeś, że żyjesz...

       - Potrzebowałem odciąć się od wszystkich więzi, odgrodzić je od siebie, by w spokoju iść przed siebie...


-.-.-.-


       Podczas, gdy Naruto i Kakashi zajadali się w Ichiraku, sławna dziesiątka Konohy właśnie kierowała się do aktualnego miejsca pobytu blondyna. Wypadał właśnie piątek, więc był to czas na ich cotygodniowe spotkania całej paczki. Gdy po raz pierwszy się spotkali, było to w formie pocieszenia Ino i Sakury po stracie ich zauroczeń. Później jednak, gdy z czasem zaczęto o nich zapominać, pomiędzy nimi wyrosła silna, nierozerwalna więź nazywana przez pospolitych ludzi przyjaźnią i tak już zostało, że w każdy piątek w miarę możliwości się spotykają.

       Wszyscy weszli do środka i skierowali swe kroki do jednego z oddalonych od lady stolików, który był w stanie pomieścić całą ich paczkę. Połączono je rzecz jasna na ich prośbę, bo żaden nie chciał drzeć się na pół sali, gdy miał jakąś sprawę do pozostałej dziewiątki. Gdy dotarli, rozsiedli się wygodnie na swoich miejscach i czekali, aż zamówione jedzenie zostanie dostarczone.

       - Czy to nie jest czasami mistrz Kakashi? - zapytała Ino, która wyłapała wzrokiem jounnina kilka miejsc dalej od nich. - Z kim on tam siedzi?

       Pozostali spojrzeli we wskazanym kierunku, gdzie Hatake w towarzystwie tajemniczego shinobi spożywał posiłek i śmiał się cicho, co często ostatnio było niespotykane. Blondyn, który towarzyszył srebrnowłosemu wydawał się dziwnie znajomy każdemu z całej dziesiątki, ale nikt nie potrafił stwierdzić skąd go zna, gdzie go spotkał, a nawet tego, czy zamienił z nim kiedykolwiek jakieś słowo.

       Sakura wstała ze swojego miejsca i podeszła powoli do dwójki shinobi którzy jeszcze jej nie widzieli.

       - Kakashi-sensei! - odezwała się. - Może dosiądziesz się do nas wraz ze swoim towarzyszem?

       - Co mi szkodzi? - zapytał retorycznie. - Idziemy?

       Blondyn skinął głową.


***


       Sasuke wraz z Juri podróżowali po świecie, zahaczając co rusz o jakąś wioskę by znaleźć nocleg. Odkąd dowiedział się, że jego dziewczyna jest w ciąży, ani na sekundę nie spuszczał jej z oczu. Gdy tylko jakikolwiek mężczyzna próbował do niej zagadać, prędko wyjaśniał z nim sprawę, czasami nawet gotów był użyć amateratsu, by delikwenta uspokoić.

       Przebywali właśnie w niewielkiej mieścinie na granicy Kraju Ognia, gdy dotarły do niego wieści, że jinchuuriki Dziewięcioogniastego wrócił po siedmiu latach do Konohagakure. Czyli Naruto zdobył już upragnioną moc i postanowił zawitać w rodzinne strony. Czyli w wiosce będzie już ktoś, kto w razie problemów stanie za nim murem i ochroni od więzienia i rozłąki z ukochaną.

       Perspektywa powrotu do wioski była coraz bardziej kusząca.

       Decyzję podjął w mgnienia oku myśląc, że konsekwencjami będzie się martwił później.

       - Juri - zaczął cicho. - Wracamy do Konohy.


***


       Siedzieli razem już od kilku godzin, wesoło gawędząc, pijąc sake i zajadając się przysmakami z Ichiraku. Mimo tego nadal nikt nie zorientował się co do jego prawdziwej tożsamości. Z jednej zaś strony było to śmieszne, z drugiej zaś smutne. Kilka razy wspominano jego i Sasuke, ale jakoś nikt nie potrafił rozpoznać, że wspominany gennin siedzi teraz pośród nich. Czy naprawdę minęło aż tyle czasu, że nie poznają dawnego towarzysza? Nawet, jeśli są już dorośli? Najwidoczniej tak.

       Najwięcej uwagi skupiał na blondynce, która jeszcze bardziej wypiękniała od ich ostatniego spotkania. Jej uśmiech nadal był tak czarujący jak dawniej, a oczy spoglądały na świat z iskierkami radości i nadziei. Musiał też sam sobie powiedzieć, że stała się bardzo kobieca. Wydatny biust, zgrabna talia i piękny tyłek. Wiedział, że z całą pewnością ma powodzenie u chłopaków jak cholera. A szkoda, bo miał nadzieje, że zdoła ją wyrwać na jakiś spacer bądź kolacje.

       - Muszę przyznać - odezwał się w końcu blondyn, który chciał dyskretnie naprowadzić grupkę na właściwe tory - że wypiękniałaś, Ino-chan. Gdy ostatni raz cię widziałem, byliśmy jeszcze dziećmi, które nie tak dawno skończyły Akademię...

       Uśmiechnął się rozbrajająco, gdy ze spokojem spoglądał jak wszyscy prócz Kakashiego łączą fakty, myślą i na sam koniec rozszerzają oczy w przypływie zaskoczenia. Już wiedzieli, że zaginiony przed latem dzieciak, ich przyjaciel, siedzi teraz pośród nich i ma niezły ubaw.

       - Naruto...? - wymskło się Yamanace.

       - We własnej osobie - odpowiedział cicho, przybierając poważny wyraz twarzy. - Miło was znowu widzieć. Wszystkich. Jak wam życie mijało, gdy ja podróżowałem po świecie?

       Nikt mu nie odpowiedział. Każdy próbował otrząsnąć się z szoku, ale przychodziło im to z nieukrywanym trudem. No nie na co dzień spotyka się dawno zaginionego przyjaciela, uznawanego od lat za martwego, który wesoło popija sobie sake i je ramen w centrum wioski, z której pochodził.

       - Na-Na-Naruto... - jęknęła Ino, u której w oczach zalęgły się łzy. - To naprawdę ty?

       Westchnął cicho i kiwnął głową. Więc czas na wyjaśnienia, moi drodzy, pomyślał sobie.

       Zaczął im opowiadać o szczegółach swojej ucieczki, dlaczego to zrobił i co przez ten czas robił. W czasie historii kilka razy zawiesił się, by przełknąć gorzkie słowa i kontynuował dalej, opowiadając o jego treningach, odwiedzeniu wioski jego klanu, spotkaniach. Ominął rzecz jasna szczegóły na temat tego, że ma w sobie demona i uwolnił go, by zdobyć całą moc, jaką posiadał jego przyjaciel. Jak na razie, choć im ufał, byłaby to zbyt duża dawka informacji.

       W końcu, po długim czasie wyjaśnień pożegnał się z resztą, wymigując się nawałem pracy po powrocie. Obiecał, że jeszcze się do nich odezwie i spotkają się wszyscy razem, by spędzić czas wspólnie. Później zniknął wśród tłumów, zostawiając nadal zszokowanych przyjaciół w restauracji.


***


       Odkąd Naruto wrócił do wioski minął już przeszło tydzień. Sasuke znalazł się niedaleko bram Konohy wraz ze swoją dziewczyną z nadzieją, że uda im się dostać do ich nowego domu. Juri stała oparta o jedno z drzew podczas gdy on obmyślał plan jak dostać się do Hokage i nie zostać od razu wtrąconym do więzienia. Nie miał zbytnio pomysłu na to, jak przemknąć obok wszystkich shinobi, którzy z całą pewnością wykryją jego chakrę.

       W końcu wpadł na pomysł.

       Dawno już nie korzystał z tego sposobu, teraz jednak bezproblemowo przekierował chakrę do dłoni i nacisnął nią na kilka niewyraźnych znaków na ramieniu. Jeśli Naruto nie był teraz cholernie zajęty przez Tsunade, zjawi się tutaj w kilka chwil.

       I zjawił się.

       Był zdziwiony jak cholera, zwłaszcza, że znajdowali się niedaleko bram wioski, a Sasuke był w towarzystwie dziewczyny. Co tu się do cholery działo?

       - Sasuke? - zapytał. - Co ty tutaj robisz?

       - A jak myślisz, baka? - odwarknął. - Próbuję się dostać do wioski. Juri i ja chcemy wrócić do Konohy i tam się osiąść. Miałem nadzieje, że skoro ty już powróciłeś i masz tam wtyki, to może uda ci się nas wprowadzić...

       - Złapcie się mnie. - jego głos był jakby... wesoły?

       Juri i Sasuke chwycili się ubrań blondyna i już po chwili znajdywali się w gabinecie Hokage. Tsunade nie wyglądała na zadowoloną. Raczej na złą i zaskoczoną. I to poważnie.

       - Piąta - odezwał się w końcu Uchiha. - Uchiha Sasuke wrócił do wioski...

       Piąta Hokage niemal nie spadła z krzesła. W przeciągu tygodnia do wioski wróciło dwóch ninja, obaj z tego samego rocznika, przyjaciele, którzy lata temu rozpłynęli się w powietrzu. Jasna cholera, pomyślała, co ja powiem starszyźnie?




----

Jest i kolejny rozdział. Krótszy niż poprzedni i z całą pewnością mniej ciekawy, ale taki musi być, bo to takie swoiste wprowadzenie do wydarzeń, które odbędą się w następnych rozdziałach. Mam jednak nadzieje, że się spodobał ^^

Zachęcam oczywiście do gwiazdkowania i komentowania ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro