Rozdział Szósty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział dedykowany SoraHoshi89


       Od pierwszego treningu z Sasuke, od tamtego pięknego dnia minęły już trzy tygodnie. W tym czasie niemal co drugi dzień spotykał się z czarnowłosym na kilkugodzinnym treningu, podczas którego obaj trenowali swoje najlepsze techniki i sparingowali się. Doszło nawet do tego, że Naruto zaczął uważać Sasuke za swojego kolegę. Nie mógł się doczekać tego, żeby znów się z nim spotkać i potrenować.

       Ale tak jak się wszystko zaczyna, tak się i kończy. Tak było i tym razem.

       Nadszedł w końcu długo wyczekiwany dzień dla ostatniego rocznika w Akademii. Egzaminy końcowe miały się odbyć już dzisiaj, a co za tym idzie, szkołę opuści kolejne pokolenie młodych genninów. Zostaną przydzieleni do trzyosobowych drużyn i zaczną wykonywać zlecone misje. Sasuke będzie zajęty, Ino i Sakura też. Naruto zaś wróci do czynnej służby w ANBU. Ech... Mógł szczerze przyznać, że będzie mu brakowało tych beztroskich chwil w sali, słuchając nudnych wykładów, spędzając czas z pierwszymi prawdziwymi przyjaciółmi.

       Tym razem, choć mógł użyć techniki teleportacji, wyszedł z domu na nogach. Obiecał Ino i Sakurze, że wybierze się razem z nimi do Akademii w tym ważnym dniu.

       Obie dziewczyny czekały już na niego pod drzwiami. Przytulił obie na powitanie, po czym całą trójką ruszyli w stronę szkoły. Pomiędzy nimi panowała rzadko spotykana niezręczna cisza.

       Przez długi czas przemierzali kolejne metry bez choćby słowa. W końcu jednak Ino poruszyła temat wszystkich innych ciekawił. Nawet blondyn, choć bezpośrednio go to nie dotyczyło, spojrzał na nią z nutką zaciekawienia.

       - Jak myślicie, do jakich drużyn trafimy? - jej głos był cichy, jakby niepewny. - Z kim chcielibyście by? Ja marzę o tym, żeby być... - zarumieniła się i spojrzała na Naruto.

       - Ja tak samo! - krzyknęła Sakura, która dostrzegła znaczący wzrok swojej koleżanki. Ech, proszę, pomyślał blondyn, nie zaczynajcie znowu. - Też o tym marzę!

       Naruto milczał. Wiedział, że obie dziewczyny chcą być z nim, albo z Sasuke w grupie. To są uroki niezwykłych zdolności, odróżniania się od pozostałych.

       - Mi to obojętne - stwierdził w końcu po chwili ciszy. - Bycie shinobi to nie zabawa. Grunt, żeby moja drużyna była zgrana i potrafiła wykonać każde powierzone zlecenie. - skłamał gładko, odpychając od siebie poczucie winy. Jak zareagują dziewczyny, gdy Naruto nie zostanie przydzielony do żadnej drużyny?

       Po jego wypowiedzi dziewczyny przycichły trochę, jakby smutne, że nie wyraził chęci bycia w drużynie z którąś z nich. Szli dalej.

       Po dwudziestu minutach siedzieli już w klasie, gawędząc cicho pomiędzy sobą do momentu, gdy do sali wszedł mistrz Iruka w towarzystwie Sandaime Hokage i trzeciego, nieznanego mu w z twarzy mężczyzny. Miał ostre rysy, bystre oczy i proste, długie do łopatek siwe włosy. Mimo tego, że nigdy wcześniej nie dane było Naruto widzieć tego shinobi, szybko domyślił się, z kim ma do czynienia.

       Mizuki.

       Blondyn spoglądał ukradkiem na to, jak Mizuki się zachowuje. Choć po jego ruchach i mimice twarzy nie dało się niczego wyczytać, jedno spojrzenie w głąb jego oczu i już wiedział, że ten człowiek przeżarty był nienawiścią do współbratymców z wioski.

       - Witajcie, drodzy uczniowie! - zaczął Hiruzen, uciszając szepty w klasie i obdarzając wszystkich w pomieszczeniu szerokim, promiennym uśmiechem. - W końcu nastał ten dzień, gdy przyjmiecie w swoje ręce ochraniacz i opuścicie tereny Akademii by podtrzymywać Wolę Ognia. Nim jednak to nastąpi, musimy sprawdzić ile zapamiętaliście z lat waszej nauki. - zrobił krótką przerwę by wziąć oddech. - Będziecie wywoływani po kolei. Techniki które musicie zaprezentować to technika przemiany i klonowania, plus dodatkowa technika, którą możecie sobie sami wybrać. Zaczynajmy!

       Pierwszy na środek wyszedł Shikamaru, później Kiba, Shino, Hinata, Ino i Chouji. Każde z nich wykonało wymienione techniki, a dodatkowo klanowe, uczone od urodzenia w ich domach. Każde z nich zdało bez zarzutów, choć u Hinaty po głębszym podglądzie można było dostrzec, że tylne kosmyki włosów zmieniły kolor.

       Później zdawała Sakura, której egzamin nie poszedł wyśmienicie, ale wystarczająco dobrze, żeby zaliczyć. Jako dodatkowe jutsu przedstawiła jedno z początkujących technik leczniczych medycznych ninja.

       Następny pojawił się Sasuke. W oka mgnieniu wykonał polecone techniki, po czym zaprezentował jedną z "mniej groźnych" jutsu klanu Uchiha. Oczywiście nie obyło się bez zachwytów i jęków dziewczyn.

       Czyli został już tylko on...

       - Uzumaki Naruto. - głos Iruki wyrwał go w zamyślenia. - Zapraszamy.

       Wyszedł na środek klasy i uśmiechnął się nikle pod nosem. Czuł, że podobnie jak w przypadku jego czarnowłosego kolegi, jest obserwowany przez całą klasę. Niemal dało się dotknąć tego zniecierpliwienia, które panowało w całym pomieszczeniu. Był w końcu drugim najlepszym uczniem ich roku. I jednym z najbardziej rozchwytywanych przez dziewczyny, choć z marnym skutkiem.

       - Dobrze więc - powiedział Iruka, poprawiając ochraniacz na czole. - Możesz zaczynać.

       Mistrz nie zdążył nawet dokończyć zdania, gdy Naruto złożył szybko pieczęcie klonowania cienia. Robił to tak szybko, że nawet ktoś z sharinganem mógłby mieć problemy z odczytaniem, jakie dokładnie pieczęcie składa. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, wokół Naruto stało pięć jego klonów. Wszystkie uśmiechały się podejrzanie do pozostałych.

       - Henge! - dodał po chwili, powodując, że wszystkie jego sobowtóry zamieniły się w Hiruzena.

       Gdy wrócił do normalnej postaci i odwołał klony, dosłyszał ciche jęki zachwytu z tłumu za nim. Nie zwracał jednak na to teraz uwagi. Przyszedł czas, by zaprezentować jego własną technikę. Wyciągnął przed siebie rękę, manipulując i wypuszczając chakrę z ciała. W kilka chwil w jego dłoni zmaterializował się Rasengan.

       Dziewczyny pisnęły na cały głos zachwycone tym, co zaprezentował Naruto. Teraz każda dziewczyna, nawet ta, która nie była do końca pewna, chciała się znaleźć z nim w drużynie. Mieć kogoś tak uzdolnionego... To byłoby cudowne, nieprawdaż?

        Naruto wtopił się w tłum swoich przyjaciół.


***


       Wszyscy z jego rocznika zdali Akademię, z czego Sasuke i Naruto z najwyższymi wynikami. Z polecenia Hokage mieli zaczekać do następnego dnia, aż zostanie stworzona lista przydziałów do drużyn. Wszyscy więc niecierpliwili się resztę tego pięknego dnia, całą noc i kilka godzin następnego poranka.

       Siedzieli teraz w ławkach Akademickich i czekali, aż mistrz Iruka ogłosi składy drużyn. Naruto też się pojawił z polecenia Trzeciego, choć nie miał na to nawet najmniejszej ochoty. Ubrał czarne spodnie shonobi, kamizelkę i podkoszulek z herbem klanu Uzumaki. Ochraniacz zawiązał na szyi. Był już oficjalnie genninem. Według słów Sandaime powinien mieć teraz możliwość powrotu do czynnej służby ANBU, a tak nie jest.

       Iruka zaczął wymieniać składy drużyn, ale nie przejął się tym i nie słuchał. Dopiero przy numerze siódmym skupił swoją uwagę.

       - Drużyna siódma składać się będzie z następujących członków. Uchiha Sasuke, Haruno Sakura i...

       W klasie dało się słyszeć cichy chichot wydobywający się z ust Sakury i jęknięcie żalu od Ino. Blondynka miała już tylko nadzieję, że może drugi z najpopularniejszych uczniów trafi do jej drużyny.

       - Cisza! - krzyknął Iruka. - Trzecim przydzielonym do drużyny siódmej jest... Uzumaki Naruto!

       Pisk jaki się wtedy wydobił obudziłby z całą pewnością cały cmentarz w Konosze. Sakura wstała ze swojego miejsca i z błyskiem triumfu w oczach zaśmiała się Ino prosto w twarz. W końcu to ona była w drużynie z dwoma najbardziej pożądanymi chłopakami. Tym razem zwycięstwo było po jej stronie.

       Naruto westchnął cicho, podobnie jak zresztą Sasuke. Choć naprawdę lubił Sakurę i zaczęła mu się podobać jako dziewczynę, swoją "przyszłość" w drużynie widział średnio. Planował wrócić do ANBU za wszelką cenę. Nie potrafił zrozumieć jednak w co pogrywa staruszek Sarutobi. Obiecał mu przecież, że wróci na swoje dawne stanowisko.

        - Waszym opiekunem będzie Hatake Kakashi - dodał po chwili nauczyciel.

       No to pięknie. Kopiujący Ninja, żywa legenda, znana ze swoich spóźnień jako ich opiekun... Będzie ciekawie.

       Na ich nowego sensei'a czekali najdłużej ze wszystkich. Gdy pozostali już dawno wyszli ze swoimi mistrzami i najpewniej teraz wylegiwali się w domach, oni nadal siedzieli w szkolnej sali wykładowej. Naruto w ten czas wyczuł, że ktoś majstruje przy jego pieczęci w domu, ale przeczuwał, że to ich spóźniony przełożony. Zdobyć jak największą informację o swoich uczniach to podstawa sukcesu. O nim jednak niestety niewiele się dowie. Nie teraz i nie dziś.

       W końcu, po prawie dwóch godzinach wyczuł, że ktoś powoli zbliża się do sali. Kilka chwil później drzwi otworzyły się, a do środka wszedł mężczyzna o białych, sterczących włosach i ochraniaczu założonym na lewe oko. Czyżby to tam miał sławnego sharingana?

       - Widzimy się za chwile na dachu - mruknął, spoglądając na całą trójkę okiem i znikając w kłębie białego dymu.

       Sakura, Sasuke i Naruto ruszyli powoli do wskazanego miejsca. Na ich twarzach widniało wiele emocji. W przypadku różowej był to szok i niedowierzenie, w przypadku bruneta gniew, a blondyna rozbawienie.


***


       Kakashi siedział już na dachu czekając na trójkę swoich nowych, młodych podopiecznych. Ciekaw był czy chociaż w tym roku jego drużyna zda mały teścik. Poprzednie dwie musiał odesłać z powrotem do Akademii. Choć z tego co wyczytał w raportach Iruki, miał w drużynie dwóch geniuszy. A ci wyjątkowo uzdolnieni z ogółu chcieli robić wszystko sami. Wiedział z własnego doświadczenia.

       Jego podopieczni w końcu się pojawili. Na przedzie szła Sakura, za nią zaś wlekli się Sasuke i Naruto. Kakashi zaśmiał się cicho w duchu. Byli na niego źli za spóźnienie, ale jeśli przejdą jego egzamin, będą musieli się przyzwyczaić.

       Hatake oparł się o murek na dachu, gdy trójka genninów zajęła swoje miejsce na schodkach.

       - To może się przedstawicie? - powiedział cicho, mierząc ich swoim wzrokiem. - Co lubicie, czego nie, marzenia... I takie tam.

       - Ale my nie wiemy jak - odpowiedziała nieśmiało Sakura. - Może mistrz zacznie?

       - Hm, no dobrze - przystanął na jej propozycję. - Nazywam się Hatake Kakashi i jestem waszym jounninem nadzorującym. Nie ma jakiejś szczególnej rzeczy którą bym lubił, a której nie lubił. Co do moich marzeń, to nie myślałem nad tym. Wasza kolej.

       Po ich twarzach wnioskował, że nie są zadowoleni.

       Pierwsza zgłosiła się różowowłosa.

       - Nazywam się Haruno Sakura. Lubię... - zachichotała cicho, spoglądając to na Sasuke, to na Naruto. - Marzę o tym, żeby... - znów krótki, nerwowy chichot i i spojrzenia na chłopaków. - Nienawidzę Ino-świni.

       Kakashi westchnął cicho. Miał w drużynie dwóch szkolnych przystojniaków, najlepszych na swoim roczniku. I ich fankę, która nie potrafi zdecydować, którego lubi bardziej. Będzie ciekawie...

       - Dobrze... Teraz ty - wskazał na czarnowłosego. - Twoja kolej.

       - Uchiha Sasuke. Jest niewiele rzeczy które lubię, ale za to wiele, których nie lubię. Nie mam marzenia, a cel. Odbudować swój klan, przywrócić mu chwałę i zabić pewnego człowieka.

       Itachi... Ne dziwił się chłopakowi, że chce pomścić swoich bliskich i zabić winowajcę. Mimo tego jednak postanowił, że pomoże mu uporać się z nienawiścią, otworzyć na ludzi i znaleźć prawdziwych przyjaciół. Życie w takim mroku nigdy nie służyło żadnemu człowiekowi.

       - Uzumaki Naruto. - rozległ się głos trzeciej osoby, nim Kakashi zdążył się do niego zwrócić. - Mało rzeczy lubię, mało nie lubię. Wszystko jest mi raczej obojętne. Głównie trenuje swoje techniki, a w przyszłości chce dokonać ważnych rzeczy i umrzeć jak na prawdziwego shinobi przystało. Nie lubię zdrajców i kłamców, a także zadufanych w sobie dupków.

       Jemu Hatake także będzie musiał poświęcić czas. Blondyn też był spowity w swego rodzaju mroku, był jednak inny niż ostatni z użytkowników sharingana. Przeczuwał, że skrywa on wiele tajemnic, a jego życie nie było usłane różami. Jinchuuriki - w dodatku bestii, która zniszczyła niemal rodzimą wioskę - nie miał łatwego życia. Niezależnie od tego gdzie mieszkali. Poza tym, był synem jego sensei'a i przyjaciela. Czuł się odpowiedzialny za to, żeby chłopakowi żyło się dobrze. Tylko, czy nie było już za późno?

       - Dobra, na dzisiaj jesteście wolni. Zbiórka jutro o ósmej rano na polu treningowym numer siedem. Nic nie jedzcie.

       I zniknął w głębie białego dymu, zostawiając trójkę genninów samych.


***


       Następnego dnia Naruto jako ostatni zjawił się na placu treningowym. Wiedział, że Kakashi jak zawsze się spóźni więc nie śpieszył się z przyszykowaniem. Zjadł też solidny posiłek, by na treningu nie jęczeć na pusty żołądek. Przeczuwał, że Hatake podda ich testowi mającemu sprawdzić ich zdolności.

       Białowłosy pojawił się w końcu. Po uprzednim wytłumaczeniu zasad i szoku, że jeśli nie zdadzą to wrócą do Akademii, nakazał im przejść do ataku. Naruto śmiał się w duchu wiedząc, że walka z nim będzie trudna, ale nie do niezwyciężenia.

       Rozproszyli się we wszystkich kierunkach, kryjąc się po krzakach i drzewach. Blondyn gorączkowo rozmyślał nad planem, jak rozwiązać to rozgranie. Kakashi był na wygranej pozycji, bo stał na otwartym terenie i nie było jak go podejść.

       Tak długo się nad tym zastanawiał, aż usłyszał krzyk żalu i błagania Sakury. Jęczała coś o Sasuke i tym, że jest śmiertelnie ranny. Wiedział jednak, że Uchiha jest kilka metrów od niego, a różowa wpadła w genjutsu.

       Przeszli do ataku. Obaj. Gdy zobaczył, że Sasuke zaczął działać i on nie pozostał w tyle, dołączając się do jego planu. Uruchomił oczy Kuramy i, gdy poczuł, że energia Kuramy zwiększyła jego preparacje, pomknął szybko w kierunku przeciwnym do sharingana. Obaj wyciągnęli kunai'e, mierząc nienawistnym wzrokiem swojego przyszłego mentora, po czym z szaleńczą prędkością ruszyli w jego stronę, za wszelką cenę chcąc zdobyć dzwoneczki.

       I udało im się to. Choć Sasuke oberwał dosyć mocno i miał teraz problemy z ustaniem na ziemi, w dłoni dzierżył jeden z przedmiotów, jakie kazał im zdobyć białowłosy. Naruto zaś z lubieżnym uśmiechem trzymał drugi na wysokości głowy.

       - Co z Sakurą? - zapytał Kakashi, spoglądając czujnie na obojga, i na dziewczynę, która teraz do nich dołączyła. - Ona nie zdaje?

       - Zdaje - odparł po chwili milczenia blondyn, rzucając w kierunku dziewczyny dzwonek. - Jeśli będzie trzeba, cofnę się do tej akademii.

       Blondyn wiedział już, w co pogrywa Kakashi. I wiedział jak na to odpowiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro