Bo kto nie lubi planować wakacji?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wakacje. Nigdy nie potrafiłam docenić tego czasu, choć zawsze go uwielbiałam. Jako małe dziecko i to na dodatek jedynaczka, wakacje zawsze kojarzyły mi się z pustką. Nie widywałam się już ze wszystkimi osobami z mojej klasy. Każdy dzień był podobny do wcześniejszego, i głównie był przepełniony narzekaniem na brak ciekawych zajęć. Małe dziecko marudzące w wakacje? To był naprawdę wielki problem.

Jednak nadszedł ten moment, kiedy wreszcie dorosłam i zmieniłam swoje nastawienie do ukochanej szkoły. Miłość zamieniła się na przymus. Choć każdy z gimnazjalistów i licealistów wie, że uczy się dla wyższych celów, chodzenie do szkoły daje naprawdę wiele negatywów.

Kiedy więc nadchodzi ten czas, kiedy dziesięć, szkolnych miesięcy dobiega końca, jest się naprawdę szczęśliwym. Nie tylko dlatego, że od tego momentu naprawdę zaczynają się wyprawy. Nie tylko dlatego, że wreszcie nie trzeba siedzieć w książkach i nie spać po nocach. Jest się szczęśliwym, bo przeżyło się ten rok i zdało do kolejnej klasy. To nasza nagroda, ponad dwa miesiące odpoczynku.

— Oszalałeś? Moja mama nigdy mnie nie puści na wakacje z twoją rodziną.

Lubiłam kiedy Alek był pomysłowy, ale szczerze mówiąc coraz bardziej bałam się pomysłów spisanej na liście o nadchodzących wakacjach.

Byłoby wspaniale wygrzewać się na ciepłym piasku wraz z jego rodziną, ale znałam realia prawdziwego życia i moich przewrażliwionych rodziców. To było naprawdę nierealne.

Pierwszy punkt z alkowej listy musiał zostać przekreślony.

— Dziewczyno małej wiary, ja z nimi porozmawiam. To musi się udać. — Kiwnął głową, jednocześnie pukając długopisem w kartkę.

Mój pokój zamienił się w saunę, w której przez całe popołudnie można było za darmo wypocić wszystko to, co się chce i to jeszcze za darmo. Uroki polskiego, nieprzewidywalnego lata.

Siedzieliśmy więc oparci o chłodne ściany i dyskutowaliśmy nad kawałkiem kartki, który miał przypominać okrągły stół.

— Marzyciel. — Przewróciłam oczami, pukając się w czoło.

— Nie wiem jak twoje, ale moje marzenia zawsze się spełniają. Więc tym razem również postawie na marzenia. — Wystawił mi język i sprintem pobiegł do schodów, które prowadziły do kuchni gdzie rozmawiali moi rodzice.

Mogłam to przewidzieć. Mogłam przewidzieć fakt, że Alek nigdy nie odpuszcza i będzie dotąd wiercił temat wakacji wraz z moimi rodzicami, aż wreszcie się zgodzą na wakacje z jego rodziną.

Jednak to byli moi rodzice, oni prawie nigdy nie odpuszczali i nie dawali taryf ulgowych dla fajnych ludzi. Choć, urok Alka może i tym razem zadziałał?

Widziałam uśmiech na ustach mamy, kiedy Alek wbiegł do kuchni. Wszyscy czuli się zwyczajnie, jakby obecność chłopaka nie budziła już dziwnego widoku. Jako jedynaczka, posiadająca starszych rodziców początki były straszne. Rodzice zawsze postrzegali wszystkie moje nowe znajomości jako toksyczne i nigdy nie potrafili zaufać nowym ludziom. Jednak Alkowi zaufali bezgranicznie, widziałam to w ich oczach.

— Kasiu, naprawdę chciałabyś pojechać? — Zapytała zdziwiona mama, kiedy Pisarski opowiedział jej o swoich planach.

Mogłam ją okłamać i powiedzieć, że to tylko fatalny żart w wykonaniu Brzozy. Jednak patrząc na kasztana, naprawdę chciałam z nim pojechać na wakacje. Rok wcześniej, kiedy siedziałam w Grecji i marzyłam o byciu w Warszawie i poobozowym spotkaniu śniłam po nocach. Miałam szansę, aby rok później wszystko się zmieniło.

— Byłoby wspaniale, gdybyście się zgodzili. — Uśmiechnęłam się, puszczając oczko do Brzozy, który widocznie się rozluźnił.

Nie mogłam uwierzyć, że postawiłam moich rodziców przed takim wyborem. Ja, dziewczyna która lubiła siedzieć w domu bądź samotnie chodząca na spacery. Ja, osoba która całe dzieciństwo spędziła tylko ze swoimi rodzicami. Ja...

— A gdzie twoi rodzice chcą jechać? — Po raz pierwszy od początku dyskusji, odezwał się tata.

Siedział opierając głowę o ścianę i pił ciemną, parującą kawę jedząc gałkę czekoladowych lodów. Typowy tata, intensywny słuchacz co kilka minut poprawiający okulary spadające mu z nosa. Choć się nie odzywał, jego decyzji bałam się najbardziej. To on był głową domu i czasami zamieniał się w dyktatora. Kochałam go, ale czasami naprawdę lubił przesadzać. Bałam się, że z tą sprawą również tak będzie. Znowu przesadzi.

— Myśleliśmy nad czymś bardziej rozsądnym niż Włochy bądź Majorka. Może Bułgaria? — Zaproponował Alek, jedząc swoją porcję lodów.

Czuł się jak u siebie. W dalszym ciągu był to dla mnie miły widok, który powodował uśmiech na moich ustach. Nie mogłam nadziwić się tej normalności, która panowała w naszym otoczeniu. Ktokolwiek poznał Alka, był nim oczarowany. Błysk w oku, dobre maniery i serdeczność była kluczem do ludzkich serc. To Brzoza poznał jako jeden z pierwszych przepis na akceptację przez innych.

— Słusznie, Morze Czarne wydaje się wspaniałym pomysłem. — Wtrąciła moja mama, ciesząc się z jego rad geograficznych, które lubiła sugerować od wielu lat. — Zazdroszczę ci Kasiu, też bym chciała pojechać w tamte regiony.

— Czyli możemy jechać? — Szybko wtrącił Alek, czekając na pozytywny werdykt.

Moi rodzicie spojrzeli na siebie wzrokiem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Często nie mogłam ich zrozumieć, ale tamtego dnia siedząc w kuchni i jedząc lody czekoladowe miałam wrażenie, że naprawdę nie wiem co mogą powiedzieć. Jakbym nie znała ich od szesnastu lat. Jakby ich wzrok zmienił się w kilka sekund. Moi rodzice stali się zagadką.

— Jeśli będą tam twoi rodzice, to jedźcie. — Zaśmiał się tato, klepiąc po plecach Pisarskiego. — Ale Kasiu, musisz...

Urwał bo doskonale zdawał sobie sprawę, że te zdanie powtarzał prawie każdego dnia. Jeśli miałabym zacytować zdanie wypowiedziane przez niego bardzo często, moja odpowiedź byłaby jednoznaczna.

— Wiem tato, muszę dzwonić rano i wieczorem i wysyłać zdjęcia. Jak zawsze.

Wróciliśmy do pokoju. Alek wręcz skakał z radości po stopniach schodów, pokonując je szybciej niż bym chciała. Ja również nie mogłam przestać się uśmiechać.

Naprawdę nam się to udało.

Naprawdę pojadę z nim na wakacje, do Bułgarii!

To wszystko działo się naprawdę.

— Ale przed samolotem, czeka nas jeszcze jedna wyprawa. — Teatralnie skoczył na moje łóżko po czym się na nie położył. — Tym razem to niespodzianka.

Wiedział, że nienawidziłam niespodzianek dlatego o tym wspomniał. Kto się czubi, ten się kocha, nieprawdaż?

— Wiesz, że niespodzianki to nie moje ulubione powody do szczęścia, prawda? — Położyłam się obok niego i poprawiłam jego opadające na czoło włosy. — Gdzie będzie ta niespodzianka?

Zaśmiał się, trzymając moją gorącą jak nigdy rękę i bawiąc się moimi palcami. Uwielbiał mnie irytować, ale nigdy nie miałam mu tego za złe. Alek nieirytujący, to nie Alek.

— Tam, gdzie zostawiliśmy nasze serca. — Spojrzał w sufit, a później przeniósł wzrok na mnie. — Jesteś słodka, jak się irytujesz, Katarzyno Mikulska.

Prychnęłam i pstryknęłam go w opalony nos.

— A ty jesteś słodki, jak mnie irytujesz.

Zrobiłam nam kolejne zdjęcie. Nam, dwójce nastolatków leżących na niepościelonym łóżku, cieszący się tylko z tego, że są razem. Jednak był to najważniejszy powód do uśmiechu. Tym powodem był chłopak nazywany, Alkiem Pisarskim. Nazywany moim Brzozą.




🏕🏕🏕
⚜ Wakacje w Bułgarii? Czemu nie?
⚜ A wy tez juz macie wakacyjne plany? Jakie kraje i miasta podbijecie?
⚜ Badzcie zawsze dziecmi i codziennie miejscie swoj 1 czerwca! Dozobaczenia na Lednicy!
Do nastepnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro