36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. Rusi Moskiewskiej

 Z każdą kolejną wieścią z frontu coraz bardziej martwię się o mojego syna. Nasze wojska przegrywają, nasze okręty idą na dno jeden za drugim. A mój syn nie pisze nic. Nie wiemy co się z nim dzieje i to mnie przeraża. I do tego ci przeklęci komuniści zaczynają strajkować na ulicach miast w całym kraju. Moja pożal się Boże synowa i ten jej cholerny naród również knują. Mam w dupie to, że przysięgała stać zawsze obok swego ludu. Weszłam do jej komnaty. Na podłodze stała otwarta walizka wyładowana jej ubraniami. Zauważyłam, że Maria siedzi w garderobie, a Jeliuszka siedzi na łóżku i patrzy przestraszona w walizkę.

J: Dzien dobly babuszka, mamusia się pakuje- dziewczynka podbiegła do mnie i się przytuliła. Poklepałam ją po głowię.

A: Ah tak. Maria! Chodź tu natychmiast! - Moja synowa wyszła z garderoby i spojrzała na mnie dumnie. Trzymała w rękach kilka ubrań. - Co ty do cholery robisz?!

M: Wyjeżdżamy do Warszawy.

A: Jak śmiesz?! To moja wnuczka i nigdzie nie pojedzie tak samo jak ty zdradziecka żmijo!

M: Przysięgałam i słowa zamierzam dotrzymać. Nie powstrzymasz mnie! A to jest naród mojej córki.

A: Dość tego! Masz w tej chwili wypakować wszystko i zejść na podwieczorek. Jak twoja matka będzie dalej się pakować to masz mi powiedzieć i ciebie też to dotyczy- pokojówka skłoniła się i zaczęła wypakowywać walizkę. Wyszłam najszybciej jak to było możliwe. Jak ona śmie spiskować z komunistami?


Per. Królestwa Polskiego

S: Panienko i co teraz?

M: Powiedziałam, że wyjeżdżamy to wyjeżdżamy. Nie potrzebuje jej pozwolenia. Napisałam już do męża i on na pewno się zgodziłby.

J: Babcia mówi, że nie wolno nam

M; Kochanie...musimy wyjechać. A niedługo spotkamy tatusia. Ale pamiętaj, że musisz być bardzo cichutko. Dobrze?

J: Tak! - mała wtuliła się we mnie


...Time skip...

 Umówiłam się z Finlandią i Chanatem Kazańskim, że załatwią powóz o dziewiątej pod pałacem. Wystarczyło się wymknąć niezauważenie. Moja pokojówka niosła walizki, a ja wzięłam Helenkę na ręce. Byłyśmy już tak blisko, gdy nagle usłyszałyśmy krzyki. To Anastazja wyzywała Łotwę i Estonię. Podałam małą Jadwidze i kazałam im iść do powozu. Ja Nie mam zamiaru odpuścić Anastazji tych wszystkich awantur i znęcania się nad moimi przyjaciółmi. Zaczęłam powoli iść w jej stronę. Nagle dostrzegłam tor leżący na stole. Anastazja jest bardzo pedantyczna więc czemu by nie. Wzięłam go i zakradłam się od tyłu. Rzuciłam jej go prosto na głowę i jak najszybciej uciekłam. Dopiero po przekroczeniu bramy ucichły jej wrzaski. Dotarliśmy na dworzec i moi przyjaciele zaprowadzili nas do wagonu.

Z: Jesteś albo bardzo odważna albo bardzo głupia

M: Wiesz Zarino...szczerze to myślę, że to i to jest dobrym określeniem

Z: Uważaj na siebie.

M: Ty też...Anastazja jak się dowie będzie wściekła

Z: Oh chyba wykorzystam twój pomysł z tortem na jej pięknej sukni. - przytuliłyśmy się. Spojrzałam na Finlandie. Timo mówił mojej córce, aby była dzielna. Pożegnałam się z nim i wsiadłyśmy do pociągu. Czekała nas długa droga do mojego rodzinnego dworku pod Warszawą...


Per. Imperium Rosyjskiego

 Nie mamy szans z Japonią. Moi dowódcy nie docenili przeciwnika. Śmiało mogę już teraz gratulować Japonii. Niech to szlag! Nie tak to miało być...Zacząłem pakować się, bo po jutrze wracam do Petersburga. Tak bardzo tęsknie za żoną i córką. Nagle wszedł do mojego gabinetu żołnierz z telegramem od mojej żony.

 W całym kraju wybuchły zamieszki. Muszę jechać do Warszawy, dla mojego narodu. Martwię się każdego dnia o ciebie, a ty nadal milczysz. Mam nadzieje, że przyjedziesz do nas i jak najszybciej opanujesz sytuację....

Maria

 Zamieszki? Musi wyjechać? O co tu kurwa chodzi?! Dlaczego nikt mi o niczym nie powiedział? Czym prędzej udałem się do moich dowódców i oni potwierdzili najgorsze. Kurwa! Zacząłem się jak najszybciej pakować pierdolę rozkazy cara. Muszę jechać najpierw do stolicy, a potem do Warszawy...


Per. Cesarstwa Niemieckiego

An: Znowu spudłowałeś Hans! Postaraj się do cholery bardziej!

H: Ale ja nie potrafię vati...i nie chcę umieć używać pistoletu...

An: Przestań beczeć! Nie jesteś dziewczyną! A to twój obowiązek umieć walczyć za ojczyznę!

H: Mamusia mówi, że broń to narzędzie zła i zabija tylko ludzi. Ja tak nie chcę

An: Nie interesuje mnie to co chcesz, a czego nie. Mój pierworodny syn nie będzie ciotom!

H: Dlaczego Rajner nie musi?

An: Twój brat ma dopiero cztery lata. Jak będzie w twoim wieku też będzie musiał. Ja mając dziesięć lat jak ty umiałem strzelać i posługiwać się szablą. A nie chowałem się za spódnica mojej matki. I ty też nie będziesz! Do roboty! Strzel jeszcze raz! Strzelaj!

H: Tak ojcze...- miałem już dość jego płaczu i tego, że nie potrafi nawet trafić w tarcze. Skoro po dobroci nie rozumie to trzeba użyć siły. Wstałem z krzesła, aby odpiąć pas od munduru. Niestety nadeszła moja żona z małym.

R: Vati! Vati! Ja też chcę!

An: A strzelaj! Może przynajmniej ty do cholery trafisz.

Ad: Andreas! To jeszcze dziecko. Nie dawaj mu pistoletu

An: Zamknij się! Zawsze broniłaś Hansa i teraz mamy tego efekt. Tego nie dam zmarnować! Strzelaj! - ku zdziwieniu wszystkich trafił w tarcze. Byliśmy w szoku. Czterolatek trafił, a dziesięciolatek nie. Jakim cudem? Rajner jedynie odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na brata. Wycelował pistole w jego stronę

R: To może teraz ty zostaniesz moim nowym celem braciszku- powiedział to bardzo przesłodzonym głosem. Zainterweniowałem zabierając mu broń. Wziąłem go na ręce i przytuliłem. Wiem, że do końca zachowanie mojego synka nie jest do końca normalne, lecz zauważyłem, że ostatnio przechodzi mu. Lekarz stwierdził, że nie jest chory psychicznie i to nam wystarczy.... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro