4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Per. Królestwa Polskiego

Już od tygodnia nikt nie widział Austrii. Podobno zamknął się w swej komnacie i nie chce wyjść, co zresztą wychodzi mi na dobre. Teraz mogę robić co chcę, nawet tańczyć i śpiewać, co uwielbiam. Zakradłam się do ogromnej Sali Balowej. Tak bardzo marzę aby móc iść na bal... Zaczęłam nucić melodię i tańczyć. Tak. Ta chwila była moja i tylko moja. Wreszcie po tylu latach mogłam tańczyć na całego, byłam wolna. Nie wiadomo jak i dlaczego ale zaczęłam śpiewać ojczyste piosenki, które Kraków i Lwów śpiewały mi na dobranoc. Byłam coraz głośniejsza, ale miałam to po prostu w tyłku. Wreszcie czułam się szczęśliwa.

Per. Austrii

Miałem już dość tego leżenia i czekania na przyjazd Prus. Musiałem się wyciszyć, bo jak on tu przyjedzie będzie istna Sodoma i Gomora...On jest najbardziej hałaśliwym z moich braci, a mam ich wiele. Ale kogo oni obchodzą... To ja i Prusy mamy przewagę w Europie. Postanowiłem przejść się po pałacu. Idąc podziwiałem swój niesamowity gust w kwestii sztuki. Miałem na sobie bardzo bogato haftowany frak. Z rękawów wystawały mi moje nowe koronkowe falbanki. Ubrałem dzisiaj żabot w odcieniu zimnej bieli. Jest bardzo skromny, a na nim znajduje się ogromna broszka w kształcie liścia liliowego z ogromnym diamentem na środku. Idąc korytarzem usłyszałem dziecięcy śpiew. Zdziwiłem się. Postanowiłem zerknąć do Sali balowej skąd dochodził śpiew. Stanąłem jak wryty. Poprawiłem moje nowe okrągłe okulary i patrzyłem zdziwiony. WAS?! Co ona wyprawia? To nie może być tańcem. To są jakieś wygibasy. No ale nigdy jej nie uczono tańczyć...Ale zaraz to przecież niewytłumaczenie. Podbiegłem do niej i z całej siły szarpnąłem ją za ramię, aż upadła. Niestety w ostatniej chwili podtrzymała się rękami bo by upadła na twarz.

A: Wstawaj! Już ja ci dam nauczkę! No wstawaj!

M: Przepraszam ja nie chciałam...ja tylko pragnęłam zatańczyć...

A: To gratuluje bo właśnie ośmieszyłaś wszystkie tańce tym swoim kalectwem. Nie rycz! Jeszcze nie dałem ci kary...

Złapałem ją za rękę i zaciągnąłem do salonu. Gdy weszliśmy pchnąłem ją na ziemię. Zamknąłem drzwi, chwilę jej się przyglądając, patrząc jak jej spojrzenie jest pełne strachu, jak bardzo boi się tego co może zaraz nastąpić... Ach jak rozkosznie! Jest cała moja, teraz cokolwiek powiem, jej strach będzie jej kazał wykonać moje polecenie... Kazałem jej podciągnąć białą, delikatną sukienkę z czerwonym haftem na końcach. Ujrzałem jej niewinne, koronkowe, śnieżno białe majteczki. Tak bardzo chciałem, by je ściągnęła... Ale to jeszcze nie teraz, jest za młoda... Powinna mi dziękować, za zachowanie resztek moralności... Przełożyłem ją przez kolana i zacząłem dawać klapsy. Dałem ich pięć, tak by wiedziała, że to jeszcze nie koniec, ale przeczuwała, że kara idzie w tym kierunku. Potem kazałem jej oprzeć się o kanapę. Wyciągnąłem bicz, karząc jej by z każdym uderzeniem powtarzała formułkę, która rozgrzewała moje dawno skamieniałe serce: „Przepraszam Panie, za wszelkie szkody i wszelką irytację, jakie ode mnie otrzymałeś. Obiecuję być ci posłuszna, abym chociaż ja dawała ci spokój i szczęście.". Początkowo miałem ją uderzyć jedynie kolejne pięć razy. Jednakże ta gówniara bez przerwy myliła słowa i musiałem zaczynać od nowa. Po siódmym jej skóra była koloru haftu na sukience. Po dziewiątym przestała mówić, pogodziła się z tym, że boli. Po dziesiątym przestało mi to sprawiać frajdę, więc odesłałem ją do jej pokoju. To był jej pierwszy raz. Teraz to będzie częściej. Ah i tego mi było trzeba. Teraz jestem gotowy gościć u siebie Prusy. Ostatni raz był tu jeszcze przed dziewczynkami. Muszę mu pokazać jak bardzo odnowiłem pałac i jaki jest elegancki. Jego na pewno nawet w połowie nie jest taki elegancki jak mój.

Per. Prus

Już prawie byłem na miejscu. Jak ja nie znoszę być u Austrii i słuchać jego przechwałek. A do tego jedzie ze mną nasz brat Saksonia. Przez tego grubasa jest niewygodnie. Kiedy przejeżdżałem przez jego ziemie dosiadł się. Ciągle powtarza, że ma dla nas niespodziankę. Ciekawe o co mu chodzi. Saksonia jest mocno otyły bo je za dziesięciu. Lubi sobie wypić. Jest chamski w stosunku do kobiet. Bardzo chciał wybić się spośród innych państw niemieckich tak jak ja i Austria.

S: Te braciszku...A co ty tam masz w tym medalionie co go zawsze nosisz?

P:A co cię do obchodzi?!

S: A tak z ciekawości. Bo od wielu lat ciągle go nosisz. A jak się denerwujesz to go trzymasz w dłoniach...więc ciekawi mnie co jest w środku.

P: Coś co jest dla mnie cenne

S: Czyli? Bo wiesz wiele rzeczy może być cenne...trudno mi zgadywać.

P:Nieważne, nie interesuj się tym

Per. Saksonii

Muszę wiedzieć co jest w środku, muszę się tego dowiedzieć, po prostu muszę. Po wielogodzinnej podróży zaraz przed samym Wiedniem nadarzyła się okazja. Prusy poszedł się przemyć przy studni. Ja powoli zakradłem się do jego rzeczy i zabrałem medalion. Uciekłem za drzewo. Ah muszę wiedzieć co jest w środku, co jest dla niego tak ważne. Otworzyłem. Były to...włosy? Ale mój brat ma bardzo mocno jasne włosy, prawie białe, a te są ciemne. Zostały przewiązane wstążeczką w kolorach białych i czerwonych...dziwne.

P: Ty skurwielu! Jakim prawem ich dotknąłeś!?

S: Spokojnie! Jesteśmy braćmi i chciałem wiedzieć czemu traktujesz ten medalion jak relikwię.

P; To jest jedyne co mi po niej pozostało...Mając to mogę przypomnieć sobie o niej...

S: Oh bracie...po pierwsze to była zwykła dziewczyna i to w dodatku twój wróg, po drugie ona nie żyje. Sam ją żeś zajebał i to w iście cudowny sposób.

P: Zamknij się! I lepiej abyś miał dobry powód, by zawracać mi głowę

S: Oj mam...i to bardzo dobry powód braciszku...hehe...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro