6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. Pierwszego Cesarstwa Francuskiego

Siedziałem z Basią na małej, drewnianej ławeczce przy fontannie w ogrodzie różanym w Warszawskich Łazienkach. Wkoło nas latały najróżniejsze owady. Po całym ogrodzie rozchodził się zapach kwiatów. Słońce prześwitywało przez liście starej wierzby pochylonej nad białą fontanną. Woda w niej była przyjemnie chłodna. Dzisiejszy dzień był bardzo gorący, że na niebie nie było ani jednej chmurki. Nic nie zapowiadało, że stanie się coś złego. Basia czytała jakąś książkę. Widać było, że bardzo ją wciągnęła, ponieważ jej miny mówiły same za siebie. Widocznie powieść ta była bardzo emocjonalna, bo na twarzy mojej towarzyszki emocje zmieniały się z każdą następną linijką. Chciałbym napisać wiersz o jej urodzie ale nie wiem jak mogłaby zareagować. Zapatrzyłem się na nią.

B: Czemu tak na mnie patrzysz?

F: Bo jesteś piękna-jej twarz okrył ogromny rumieniec, spuściła wzrok-Twa uroda daje mi inspirację. Co byś powiedziała na to bym napisał wiersz o tobie?

B:Ja.. Sama nie wiem.. Dlaczego jesteś taki….No wobec mnie…. Znaczy….

F:Taki czyli jaki?

B:Miły… Dobry….z tobą czuję się bezpiecznie… A prawie cię nie znam… Dlaczego?

F: Ja również zastanawiałem się nad tym dlaczego już nie sprawiała mi radości rzeczy które dawniej były mi bliskie…. Czemu ciągle mam w głowie tylko jedną myśl… Poświęconą tej jednej, konkretnej osobie… Kobiecie której pragnę  odkąd tylko ją ujrzałem… - nim coś odpowiedziała objąłem ją i pocałowałem. Była w szoku, lecz po tej krótkiej chwili zaczęła powoli odwzajemniać go. Zaczęło brakować nam powoli powietrza. W końcu odsunęliśmy się dosłownie na trzy centymetry. Zaczęła ciężko oddychać.

F: Je t'aime (Kocham cię) - wyszeptałem

  Był już wieczór kiedy zostałem wezwany na salony do Fryderyka Augusta pierwszego, obecnego władcy Saksonii i Księstwa Warszawskiego. Podobno to bardzo pilna sprawa. Gdy wszedłem do salonu poczułem mocną woń cygara i alkoholu. Wnętrze było bardzo gustowne i jasne. Przy stoliku siedział król ze swym drugim państwem Saksonią. Nie wiedziałem, że przyjechał. Na mój widok król odłożył cygaro i uśmiechnął się przyjaźnie. Adalbert odłożył kieliszek z alkoholem i patrzył się z wyższością.

F: Chciałeś mnie widzieć

FA: Ah Eugene, usiądź z nami i się napij.

F: Podziękuję, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. W jakiej sprawie mnie wzywałeś

S: W mojej… Mój pan chce abym zawarł związek małżeński

F: To dobrze. Wreszcie się ustatkujesz Adalbercie.

S: Tak sądzisz?

F:Tak, to wyjdzie ci na dobre

S: Cieszy mnie to niezmiernie. Mam nadzieję, że będziesz na moich zaręczynach z Księstwem Warszawki- zatkało mnie.

F: Jak to z Księstwem Warszawskim?

FA- No tak. W końcu jestem władzą ich obojga i będzie mi prościej rządzić nimi jak będą małżeństwem

F: Nie…Nie zgadzam się!

S: Za późno przyjacielu….Jutro zostanie moją narzeczoną, a tobie nic do tego

FA; On ma racje Napoleon nie zakazał mi na połączenie ich, a to mój sojusznik

F: Jeszcze zobaczymy

 Per. Księstwa Warszawskiego

 Przez całą noc myślałam o moim pierwszym pocałunku. To było najwspanialsze przeżycie w moim życiu. A jeśli on naprawdę mnie kocha? Ta myśl dawała mi nadzieję na szczęśliwe życie. Z samego rana pobiegłam do ogrodu, bo wiedziałam, że Eugene spędza tam poranki. Chciałam go zobaczyć. Tylko przy nim czuję się szczęśliwa. Chodziłam po ogrodzie i wypatrywałam mojego ukochanego. Przez dłuższy czas nigdzie nie dostrzegłam jego ciemnej czupryny. Już powoli zaczynałam wątpić, że go znajdę. Może już stąd odszedł i się spóźniłam. Nagle go dostrzegłam. Siedział i pisał coś w notesie. Stałam przez chwilę i przyglądałam jak cały czas coś skreślał. Widać było, że jest zezłoszczony. Postanowiłam do niego podejść.

B:Dzień dobry. Piękny mamy dziś dzień nieprawdaż?

F: Dzień jak co dzień

B: Wszystko w porządku?

F: Nie…nic już nie jest w porządku

B: Nie rozumiem…wczoraj ty…

F: To był błąd. Ale go naprawię. Jego słowa zabolały. Bez wyjaśnień wstał, wyminął mnie i odszedł. Stałam nieruchomo. Co mogły oznaczać jego słowa? Dlaczego był wobec mnie taki zimny? Gdzie się podział ten chłopiec ze wczoraj? Moje przemyślenia przerwał mi Fryderyk August I z jakimś mężczyzną.

FA; Ah Basiu dobrze cię widzieć. Chcę ci kogoś przedstawić….Poznaj Adalberta. To Saksonia

B:Dzień dobry

S: Może być ale taka jakaś niska. Ładne ma cycki  i tyłek nawet spoko.- Zatkało mnie. Jak on śmie! Bezczelny cham!

FA: Adalbert będzie twym przyszłym mężem- słowa króla sprawiły, że ugięły się pode mną nogi. Poczułam ogromną rozpacz. Kocham Eugene'a i tylko jego….nie poślubię go nie chce

B: Nie. Nigdy go nie poślubię!.

S: To dobrze głupia, że nikt cię nie pyta o zdanie. A teraz się zamknij i bądź potulna bo będziesz tego żałować.

B: Cesarstwo Francji się nigdy na to nie zgodzi

S: A co on ma do tego? To ze mną jesteś w unii a nie z nim. Zresztą to Napoleon o tym decyduje, a on nie ma nic przeciwko

B:Nie…Eugene się nie zgodzi….nigdy na to nie pozwoli!

S: Jakie te baby są głupie. A co mu po tobie? Może mieć każdą jaka mu się zamarzy. Głupia, tobie wystarczyło kilka romantycznych francuskich sposobów na podryw byś uwierzyła, że cię kocha, a jak widzisz ma cię w dupie…bo właśnie wyjeżdża do Paryża…

B: Kłamiesz!

S: Idiotko, tobie wystarczyło parę francuskich słowek o miłości bys się zakochała. A on cię tylko wykorzystał do zabawy. Bo na co mu ty?Jesteś nikim.

B:Nigdy za ciebie nie wyjdę…

S: I tu się mylisz suko. Reinhard to chuderlak, ale moje kary są zdecydowanie lepsze.- podszedł do mnie i mocno chwycił za rękę

B:Puszczaj mnie! Nie dotykaj!-przerzucił mnie przez ramię i klepnął mocno. Bolało

S: Już ja cię nauczę gdzie twoje miejsce.

Per. Prus

 Pobyt u mego brata to zwykła strata czasu. Odkąd wysłał Saksonię do Warszawy widywaliśmy się tylko podczas obiadu. Jedynie jak mogłem zabić nudę to podczas polowań i spacerów, przejażdżek i spotkań z arystokracją. Ta nuda zaczęła mnie dobijać. Spojrzałem na medalion. Po chwili otworzyłem go i wyciągnąłem mały loczek….jej loczek. Głaskałem go w dłoni po czym ucałowałem. Nadal po tylu latach miał jej zapach. Tak bardzo mi jej brakuje. Postanowiłem się przejść po ogrodzie. Spacerowałem już dobre pół godziny gdy usłyszałem śmiechy. Zacząłem się rozglądać gdy natchnąłem się na jakąś dziewczynkę. Na jej widok zakuło mnie serce…Tak bardzo ją przypominała….Mała patrzyła się na mnie badawczo. Cofnęła się lekko i nawet się nie uśmiechała. Pewnie wie kim jestem i się mnie boi. Jej szmaragdowe oczy wyrażały nienawiść i gniew, tak jak jej kiedy ją uwięziłem.Po chwili podbiegł Wiedeń.

W; Znalazłem cię Maryś…Guten Tag.

P:Guten Tag. Ta mała to pewnie córka Rzeczpospolitej

W:Tak. Przepraszam jeśli przeszkodziła ci w czymś….

P Nie nic się nie stało

M: Możemy się pobawić dalej?

W: Maryś niegrzecznie tak…

M: Nie będę dla niego miła. To zwykły morderca!_ tupnęła nogą ze złości

W:Maria!

P: W porządku. Mała ma racje…Idźcie się bawić….

 Zostawiałem ich i wróciłem do swojej komnaty.  Dzień upłynął mi w samotności. Ta mała była niczym  żywe wspomnienie tej którą kochałem. Teraz nie jestem wstanie opanować swoich emocji. Im dłużej broniłem się przed nimi tym czułem większą rozpacz. Niszczyło mnie to. Nie dawałem już rady. Kazałem przynieść dużo alkoholu. Im bardziej czułem, że przegrywam tym piłem więcej…Zacząłem słyszeć głosy …ich głosy…krzyki, płacz….przekleństwa rzucane w moją stronę…czułem się tak jakby mi głowa miała pęknąć….jęki stawały się coraz głośniejsze…nie miałem już siły się przed nimi bronić …poddałem się …nastała ciemność

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro