22. TURCJA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wchodzę do mieszkania, zastaję już w nim Richarda, który wrócił z treningu. Zostawiam torebkę na szafce w korytarzu i daję mu buziaka. Cały czas w głowie mam to, co zobaczyłam na zdjęciach, jednak nie wiem, czy powinnam porozmawiać z nim o tym już teraz, czy może najpierw sprawdzić autentyczność tych fotografii. Jednak z drugiej strony, ktoś musiałby się nieźle natrudzić, żeby zrobić taki fotomontaż. Siadam na kanapie i spoglądam w kierunku bruneta, który odwrócony jest do mnie plecami, bo robi herbatę.

— Na co masz ochotę do jedzenia? — zadaje pytanie, kiedy przenosi wzrok na mnie.

— W sumie, to nie jestem głodna. Herbata mi wystarczy — uśmiecham się nieśmiało.

— Na pewno?

— Tak — odpowiadam i podchodzę do niego, po czym przytulam się do jego pleców.

— Coś się stało?

— Nie, tylko trochę zmęczona jestem.

— W Turcji sobie odpoczniesz — odwraca się do mnie i puszcza mi oczko, a ja cicho wzdycham.

— Dlaczego zgodziłeś się na ten wyjazd? Adam na ciebie naciskał? — widzę, jak zaciska usta, co utwierdza mnie w przekonaniu, że tak właśnie było. 

— No dobrze, będę szczery. Kiedy twój brat do mnie zadzwonił i powiedział mi o tym, to pomyślałem, że oni wszyscy na głowę upadli. Tym bardziej, jak usłyszałem, że Artur też tam będzie — mówi rozemocjonowany. — Potem stwierdziłem, że przecież jesteśmy zaręczeni, więc facet musi dać ci spokój. Kocham cię i muszę okiełznać trochę swoją zazdrość. Nie mogę zabronić ci kontaktów z przyjaciółmi, a słyszałem, że Rafał i Piotr byli niezadowoleni, kiedy powiedziałaś im, że nie chcesz jechać — dodaje, a ja przytakuję głową. — No właśnie. Nie chcę, żebyś się z nimi poróżniła. Tak więc księżniczko, lecisz i dobrze się bawisz. Zrozumiano? — Całuje mnie w czubek nosa. — Teraz coś zjem, a potem idziemy cię pakować, bo czasu coraz mniej. Tym bardziej że na jutro mamy już inne plany — uśmiecha się do mnie i siadamy przy stole.

                                                                                ***

Nadal nie dochodzi do mnie to, że tak po prostu zgodziłam się na ten lot. Właśnie siedzę w samolocie i już tęsknię za Richardem. Mam nadzieję, że on za mną też. Pomimo iż wczorajszy dzień spędziliśmy tylko w swoim towarzystwie, to dla mnie i tak za mało. Na lotnisku nie mogłam się od niego oderwać. Boję się, co będzie po powrocie. Zdjęcia, które otrzymałam w kopercie, zasiały we mnie niepewność. Nie rozmawiałam jeszcze o nich z Richardem, bo nawet nie wiedziałam, jak zacząć. Na dodatek postanowiłam wziąć je ze sobą, żeby przez przypadek ich nie znalazł, co spowoduje, że raczej nie odprężę się w Turcji, wiedząc, że mam je w walizce.

                                                                                    ***

— Cześć, Margaret. Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się przylecieć — wita mnie Berat i od razu mocno przytula.

— Po prostu trochę się u mnie pozmieniało, więc decyzja nie należała tylko do mnie — śmieję się.

— Wiem. Pochwal się tym świecidełkiem. — Chwyta mnie za dłoń i ogląda pierścionek. — Gratuluję. Oby teraz w twoim życiu były tylko szczęśliwe dni.

— Dziękuję.

— Jedźmy już, bo pewnie jesteś zmęczona.

— No trochę tak — odpowiadam, zajmując miejsce pasażera i zapinając pas.

Po kilkunastu minutach dojeżdżamy do posiadłości rodziny Korkmaz. Kiedy wchodzimy do domu, ze zdziwieniem zauważam, że jest tu trochę pusto. Zazwyczaj było słychać gwar, chociażby dzieci, a tym razem panuje cisza.

— Moja rodzina jest na wakacjach. Została tylko babcia Sema. Mamy cały dom do swojej dyspozycji — odzywa się Berat.

— Czemu ty nie jechałeś?

— Stwierdziłem, że was zaproszę. Mieliście sami odezwać się z tym pomysłem, ale coś wam kiepsko szło, więc musiałem wziąć sprawy w swoje ręce — śmieje się od ucha do ucha. W tym samym momencie przychodzą do nas Rafał, Artur i Piotr. Witam się ze wszystkimi, a następnie ruszam w kierunku pokoju, w którym mam spać. Idę do łazienki, żeby trochę odświeżyć się po podróży. Kiedy z niej wychodzę, słyszę ciche pukanie do drzwi. Otwieram je i moim oczom ukazuje się Rafał.

— Mogę na chwilę? — pyta niepewnie, a ja odsuwam się na bok, żeby mógł wejść. Domyślam się, po co przyszedł. Od wyjazdu z Warszawy, kiedy wyszło na jaw, że podsłuchiwał moją rozmowę, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Żadne z nas nie miało odwagi, żeby zadzwonić i porozmawiać o tym, co zaszło.

— Przychodzisz w jakimś konkretnym celu? — wymownie na niego spoglądam.

— Martwię się o ciebie...

— Niepotrzebnie — przerywam mu szybko, a on kręci głową.

— Karol miał jakiś poważne obrażenia po tym postrzale? — pyta prosto z mostu.

— Kula trafiła w bok, ale jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Poza tym szybko otrzymał pomoc.

— W co wy się wplątaliście? — śmieję się, kiedy to słyszę. Naprawdę myśli, że mu wszystko opowiem?

— Rafał, nie interesuj się tym. To wszystko, co wtedy usłyszałeś, masz zachować dla siebie.

— Grozi ci... Wam... Jakieś niebezpieczeństwo?

— Nie, tylko przestań węszyć.

— Jasne — mówi niezadowolony. — Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i proszę, nie odsuwaj się ode mnie przez to, co zrobiłem — dodaje, a ja przytakuję głową. Po chwili podchodzi do mnie i przytula. — Naprawdę się o ciebie martwię — szepcze mi do ucha. — Chodź na kolację — dodaje, chwytając mnie za dłoń i ciągnąc za sobą.

Posiłek spędzamy w towarzystwie seniorki rodu, przez co czuję się skrępowana, bowiem kobieta cały czas na mnie patrzy. Domyślam się, o co chodzi, bo pamiętam jej słowa, które skierowała do mnie podczas mojego, ostatniego pobytu tutaj. Nie znoszę takich sytuacji, jednak mimo wszystko robię dobrą minę do złej gry. W końcu jestem tutaj tylko w gościach, więc nie mogę zachowywać się niestosownie.

— To jak spędzamy wieczór? — odzywa się Piotrek, kiedy wychodzimy z jadalni.

— Panowie wybaczą, ale jestem zmęczona i pójdę już do siebie — mówię, a oni robią niezadowolone miny.

— Margaret, więcej wigoru niż ty, ma moja babcia — śmieje się Berat. Przewracam oczami, kiedy to słyszę.

— Dzisiaj damy ci odpocząć, ale od jutra zaczynamy ostrą balangę — mówi Rafał.

— Uszykuj strój kąpielowy. Zaczynamy od wypadu na plażę — dodaje Artur, wymownie na mnie patrząc. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale przy Beracie się powstrzymuję. Jednak już teraz wiem, że tego wyjazdu do udanych nie zaliczę.

Po dotarciu do pokoju idę pod prysznic. Po kąpieli ubieram się w koszulkę Richarda, którą mu zabrałam i kładę się na łóżku. Biorę telefon do ręki, żeby zadzwonić do bruneta, jednak moje połączenie nie zostaje odebrane. Trochę mnie to martwi, ale pewnie mają spotkanie z trenerem przed jutrzejszymi kwalifikacjami, dlatego nie może ze mną rozmawiać. Mam nadzieję, że jak zobaczy na wyświetlaczu, że próbowałam się z nim skontaktować, to od razu oddzwoni.

                                                                                    ***

Niestety, tego wieczora Richard już nie zadzwonił. Od jakiegoś czasu próbuję zasnąć, ale nie udaje mi się ta sztuka. Cały czas przewracam się z boku na bok. W końcu stwierdzam, że wyjdę na balkon trochę się przewietrzyć. Może świeże powietrze sprawi, że w końcu zasnę. Spoglądam na zegar i ze zdziwieniem widzę, że dochodzi trzecia w nocy. Po otwarciu drzwi balkonowych wychodzę na zewnątrz. Noc jest bardzo przyjemna, ciepła, a na niebie jest pełno gwiazd. Uwielbiam taki widok. Podchodzę do balustrady i opieram na niej dłonie, a następnie biorę głęboki wdech. Spoglądam lekko w dół, gdzie rozpościera się przepiękny, lekko oświetlony ogród. 

— Cudowny widok — mówię do siebie, uśmiechając się od ucha do ucha. 

Po chwili zwracam głowę w bok i dostrzegam, że z balkonu obok przygląda mi się Artur. Spanikowana szybko odwracam wzrok, wracam do pokoju i kładę się do łóżka. W duchu zaczynam się modlić o to, żeby za chwilę nie usłyszeć pukania do drzwi, bo to by oznaczało, że stoi za nimi mój kolega, który tak samo, jak ja nie może spać. Na szczęście nic takiego nie ma miejsca, a mnie po jakimś czasie w końcu udaje się zasnąć.

                                                                                   ***

Rano otwieram oczy i od razu dociera do mnie, że dzisiaj czeka na mnie to nieszczęsne wyjście na plażę. Podczas śniadania wszystko omawiamy. Panowie są podekscytowani, jakby to miało być ich pierwsze plażowanie. Ja pewnie też bym się z tego cieszyła, gdyby nie jeden ważny szczegół, a mianowicie mój brzuch, na którym widnieją blizny. Po śniadaniu idę się szybko przebrać. Zakładam szorty, luźną koszulkę na ramiączkach i sandały. Do ręki biorę torbę plażową, do której wrzucam kilka rzeczy w tym olejek do opalania oraz książkę, żebym się nie nudziła, kiedy koledzy będą zajęci podrywaniem dziewczyn. Kilkanaście minut później schodzę do holu, w którym czekają już pozostali. Na plażę jedziemy dwoma autami. Ja wsiadam do jednego z Beratem, a pozostała trójka zajmuje miejsca w drugim samochodzie. Dojazd zajmuje nam niecałą godzinę, bo po drodze trafiamy na niemały korek.

— Gośka, wiesz, że musisz posmarować nam wszystkim plecy kremem do opalania? — śmieje się Piotrek, ściągając z siebie T-shirt.

— No i jeszcze czego? Jest wasz czterech, to podzielcie się na pary i nawzajem wysmarujcie — odpowiadam, szczerząc zęby w uśmiechu.

— Bez przesady, jak to będzie wyglądało. — Rafał przewraca oczami, po czym podchodzi i wciska mi buteleczkę z kremem do ręki, a następnie odwraca się do mnie tyłem. No tak, przecież to rasowe samce, to nie będą się nawzajem nacierać — śmieję się w myślach.

                                                                                    ***

— No, nareszcie koniec pracy i mogę ze spokojem odpoczywać — śmieję się, kiedy kończę rozprowadzać krem na plecach ostatniego kumpla. Jeszcze szybko smaruję swoje nogi i ręce, a następnie wygodnie rozkładam się na leżaku z książką w ręce. Piotr z Beratem już się oddalili, ale nad moją głową w dalszym ciągu stoi pozostała dwójka kolegów.

— Co ty robisz? — słyszę pytanie Artura.

— Czytam. Nie widać? — pytam uszczypliwie, spoglądając na niego.

— Gośka, nie wygłupiaj się — odzywa się Rafał. — Ściągaj te ciuchy i pokaż, jakie seksowne bikini ubrałaś — puszcza mi oczko, a ja przewracam oczami.

— Nie mam bikini. Możecie już ruszać na podryw — rzucam, wracając do lektury.

— Żartujesz sobie, prawda? — przysięgam, że jak oni zaraz ode mnie nie odejdą, to ich potopię w morzu, bo zaczynają mi działać na nerwy.

— Nie, nie żartuję. Wystarczy, że zostałam zmuszona do przyjazdu tutaj, ale nie mam zamiaru być zmuszana do tego, żeby paradować z bliznami na brzuchu pośród ogromnego tłumu — mówię wściekła i posłałam mu mordercze spojrzenie. Jeśli jeszcze coś powie, to przysięgam, że już więcej się do niego nie odezwę.

— Rafał, chodź już — zwraca się do niego Artur i obydwoje odchodzą w kierunku Piotra i Berata. Kiedy do nich podchodzą, wymieniają ze sobą kilka zdań, po czym cała czwórka spogląda w moim kierunku. Jak już mają zamiar mnie obgadywać, to mogliby to robić dyskretniej. Kilka chwil później rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. Kiedy wyciągam go z kieszeni,  z zadowoleniem zauważam, że dzwoni Richard. Niestety, rozmawialiśmy tylko pół godziny, bo potem musiał szykować się do wyjazdu na skocznię. Oczywiście powiedziałam mu, że bawię się wyśmienicie, chociaż wcale tak nie jest. Najchętniej już w tym momencie wróciłabym do Niemiec.

                                                                                ***

Kolejne dni, spędzone w Stambule bardziej mi odpowiadają, bo spędzamy je na zwiedzaniu, chociaż wypad na plażę też się zdarza, ale już nikt nie suszy mi głowy o to, że nie zakładam bikini.

— To co? Pora na rejs po Bosforze? — proponuje Berat. Uśmiecham się od ucha do ucha na tę propozycję, co nie umknęło jego uwadze. — Margaret jest za, a wy?

— Pewnie — odzywa się Piotrek i ruszamy w stronę statku. 

Kilkanaście minut później jesteśmy już na pokładzie i oczekujemy na wypłynięcie. Po jakimś czasie w końcu czuję, jak statek rusza na szerokie wody. Oddalam się od chłopaków i podchodzę do burty. Opieram na niej swoje dłonie, po czym zaczynam podziwiać widoki. Nagle wzdrygam się, bo czuję, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przytula się do mnie. W tym samym momencie do moich nozdrzy dochodzi zapach męskich perfum, przez co już wiem, kto za mną stoi, bo tylko jedna osoba takich używa

— Artur, co....

— Ciii — przerywa mi. — Tylko na mnie nie warcz, bo cię zaraz wrzucę do tej wody — szepcze mi do ucha, a ja parskam śmiechem, bo właśnie sobie wyobrażam to, jak przerzuca mnie za burtę.

— Wiesz, że wtedy ty też będziesz musiał do niej wskoczyć, żeby mnie wyciągnąć? — śmieję się.

— Niestety tak, dlatego mam nadzieję, że oszczędzisz mi tego.

— Hmm... Niech ci będzie. Znaj moją dobroć.

— Dziękuję, łaskawa pani — odpowiada, a ja zaczynam się chichrać pod nosem. — Zdecydowanie wolę cię w tym radośniejszym wydaniu — dodaje. — Dlaczego w czasie pierwszej nocy naszego pobytu tutaj, uciekłaś z balkonu, kiedy mnie zobaczyłaś?

— Nie wiem — odpowiadam szczerze. — Może bałam się, że zaczniesz rozmowę?

— No, tak chciałem zrobić, ale nie dałaś mi szansy — mówi smutnym głosem, a ja cicho wzdycham. — Proszę cię, przestań mnie traktować, jakbym był powietrzem — dodaje, całując mnie w tył głowy. Przymykam oczy i próbuję zebrać myśli. Zastanawiam się, co zrobić, ale chyba nie mam innego wyjścia, jak tylko przyzwyczaić się do jego obecności. Przecież przyjaźni się z moją paczką, więc jeśli kiedyś jeszcze wpadnę do Warszawy, to spotkania z nim będą nieuniknione.

— Dobrze — odzywam się po chwili ciszy.

— Dlaczego tak się zachowałaś na plaży? — zadaje niewygodne dla mnie pytanie.

— Artur, wyjaśniłam wtedy wszystko. Nie drąż już tego tematu.

— Jesteś piękna i żadne blizny tego nie zmienią — mówi, opierając swoją brodę na moim ramieniu. — Kiedyś byłaś bardziej pewna siebie — dodaje, a ja lekko wzruszam ramionami.

— Co tam, gołąbeczki? — słyszymy obok siebie głos Rafała. Chcę wyswobodzić się z objęć Artura, ale kiedy ten czuje, co mam zamiar zrobić, to przytula mnie jeszcze bardziej. Zrezygnowana cicho wzdycham.

— Tak sobie widoki podziwiamy — odpowiada Artur. — A wy, o czym rozmawiacie?

— Zapewne, jak z nami jeszcze byłeś, to większość zrozumiałeś — przekręcam głowę w stronę Rafała, kiedy to słyszę, bo zaintrygowało mnie to, co powiedział. — Artur, nie pochwaliłeś się Gośce, że postanowiłeś nauczyć się tureckiego?

— Naprawdę? — tym razem przenoszę wzrok na stojącego za mną bruneta, a on wzrusza ramionami.

— Berat wieczorem zabiera nas do klubu — informuje nas Rafał. — I Gośka, żebyś nie wywinęła nam żadnego numeru tak, jak na plaży — spogląda na mnie wymownie, a ja pokazuję mu język. – Nie przeszkadzam już wam. Miłego podziwiania widoków — dodaje i odchodzi w stronę Piotra i Berata.

— Dlaczego uczysz się tureckiego? — pytam Artura, przekręcając głowę w jego kierunku, bo byłam ciekawa, co go do tego skłoniło.

— Nieważne — rzuca krótko, ale ja nie mam zamiaru mu tego odpuścić

— Jak nie powiesz, to przestanę się do ciebie odzywać — grożę mu. Spogląda na mnie przymrużonymi oczami i głęboko wzdycha.

— Dopóki nie wyjechałaś, miałem jeszcze nadzieję, że wrócimy tu sami... We dwoje i chciałem cię tym zaskoczyć. No, ale cóż... Wszystko spieprzyłem i cię straciłem — odpowiada zbolałym głosem. — Proszę cię, pozwól mi nacieszyć się twoją obecnością u mego boku przez te ostatnie dni — szepcze mi do ucha, a mnie zatyka. Chwilę później potrząsam lekko głową, żeby oprzytomnieć. Odwracam się w jego kierunku i zaciskam usta.

— Artur, o czym ty mówisz? — pytam zdezorientowana, chociaż nie jestem pewna, czy chcę poznać odpowiedź. Coś mi się wydaje, że mogę tego pożałować.

— Spędźmy pozostałe noce w swoich objęciach — robię wielkie oczy, kiedy to słyszę. On chyba nie do końca jest świadomy tego, co przed chwilą powiedział. Mrugam kilkukrotnie i zaczynam zbierać się w sobie, żeby coś w końcu odpowiedzieć.

— Powiedz, że się przesłyszałam — w odpowiedzi widzę, jak przecząco kiwa głową. — Widzisz to? — pytam, unosząc do góry dłoń, na której widnieje pierścionek. — Jestem zaręczona, a ty mi składasz takie propozycje. To niedorzeczne. Artur, dlaczego ty sobie to robisz? Dlaczego nie pogodzisz się z moją decyzją bycia u boku Richarda i nie zaczniesz, w końcu układać sobie życia? Jesteś dobrym facetem, na dodatek przystojnym i wierz mi, że niejedna chciałby z tobą być. Tylko musisz zacząć otwierać się na nowe znajomości.

— Nie rozumiesz, że nie mogę o tobie zapomnieć? Każdego wieczora, gdy leżę w łóżku, przypominam sobie noc, którą spędziliśmy razem. Było nam ze sobą idealnie. Zresztą sama przyznałaś, że to ze mną przeżyłaś swój najlepszy orgazm w życiu. — Kręcę głową na te słowa i karcę siebie w duchu za zbyt długi język. Ciągle sobie powtarzam, że muszę bardziej zważać na dobór słów, ale kiedy jestem rozemocjonowana, to i tak potem wszystko szlag trafia.

— Chyba powinnam uciąć znajomość z tobą — widzę panikę w jego oczach, jak tylko wypowiadam te słowa.

— Nie, nie, nie — odpowiada szybko i przytula mnie do siebie. — Nie rób mi tego — szepcze, a ja przewracam oczami.

— W takim razie, nie składaj mi więcej takich niedorzecznych propozycji.

— Przepraszam.

— Chodź do pozostałych. Lepiej, gdy będziemy jak najmniej czasu przebywać sam na sam — mówię i ruszam w kierunku Berata, Rafała i Piotra. Po chwili dołącza do nas Artur. Kilkanaście minut później statek dobija do brzegu i schodzimy z pokładu.

— Zdecydowanie teraz pora coś zjeść — mówię i w tym momencie głośno zaczyna burczeć mi w brzuchu, przez co pozostali zaczynają się śmiać. Mam wrażenie, że w Turcji mam dwa razy większy apetyt. Coś mi się wydaje, że wrócę z tych wakacji kilka kilogramów cięższa.

— Zjemy na mieście, bo nim dojedziemy do domu, to nam Margaret z głodu padnie — śmieje się Berat, a ja próbuję posłać mu groźne spojrzenie, jednak nie wychodzi mi to i też zaczynam się śmiać.

— Nie moja wina, że tutejszy klimat tak działa na mój żołądek.

Siadamy w ogródku jednej z pobliskich restauracji i składamy zamówienie u kelnera. Jestem pod wrażeniem tego, jak Artur już dobrze posługuje się językiem tureckim. Ma facet talent do nauki języków obcych, skoro tyle opanował w tak krótkim czasie. Teraz przypominam sobie, że w trakcie Pucharu Świata w skokach narciarskich, po naszym powrocie z Turcji widziałam w jego laptopie zakładkę z lekcjami on-line tego języka. Najwidoczniej już wtedy musiał zacząć się uczyć. Kilkanaście minut później, kelner przynosi nam nasze zamówione dania i w końcu mogę zapełnić swój żołądek.

— Gośka, spokojnie, nikt ci nie ukradnie twojego jedzenia — śmieje się Piotrek, a ja przewracam oczami. — A może ty jednak jesteś w ciąży, skoro masz taki apetyt ? — Zaczynam się krztusić, kiedy to słyszę, więc Rafał kilkukrotnie uderza mnie między łopatki. Po chwili dochodzę do siebie i szybko kiwam przecząco głową. Kątem oka spoglądam na Artura, który zastygł w bezruchu, kiedy usłyszał żart Piotra. Mruga kilkukrotnie i przenosi swój wzrok na mnie, więc ja uciekam swoim w druga stronę.

— Piotruś, jak zawsze skory do żarcików — odzywam się po chwili w jego kierunku i przewracam oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro