21. NIE UFAJ BEZGRANICZNIE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy schodzę na dół, Artura nie ma już w domu. Cieszę się z tego, bo nie mam ochoty na kolejne spotkanie z nim. Zasypuję kawę, a chwilę później zalewam ją wrzątkiem. Siadam na krześle i mieszam łyżeczką w kubku. Cały czas zastanawiam się nad tym, dlaczego nie mogłam powiedzieć brunetowi tego, o co mnie poprosił. Zbierałam się w sobie, żeby to zrobić, ale te słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Czuję się, jak kretynka. Myślę, że będzie prościej, gdy napiszę mu to w SMS-ie. Biorę telefon do ręki i wystukuję wiadomość.

JA: Artur, nie kocham cię.

ARTUR: Masz mi to powiedzieć prosto w oczy. Takiego czegoś nie przyjmuję. Nie wierzę ci.

JA: To uwierz. Jestem szczęśliwa z Richardem. Kocham go. — Wysyłam, ale nie dostaję już żadnej odpowiedzi. Może teraz do niego doszło, że pomiędzy nami nigdy, nic nie będzie. Lepiej dla niego, żeby powoli zaczął układać sobie życie.

— Cześć, siostra, o czym tak myślisz? — wyrywa mnie z zamyślenia głos Adama.

— O niczym. Nie wiedziałam, że wstaniesz tak wcześnie. Zrobić ci kawy?

— Siedź, sam sobie zrobię — odpowiada, podchodząc do szafki. Wyjmuje z niej kubek, do którego wsypuje łyżeczkę kawy, a w czajniku elektrycznym wstawia wodę. Po chwili odwraca się w moim kierunku. Opiera się o szafkę i intensywnie mi się przygląda. — Jesteś szczęśliwa z Richardem? — Unoszę brwi do góry, kiedy słyszę to pytanie.

— Tak. Skąd pomysł, że może być inaczej?

— Tak tylko pytam — odpowiada, mrużąc oczy. Po zalaniu kawy w kubku siada obok mnie. Mam nadzieję, że nie będzie mi już zadawał żadnych dziwnych pytań. — Na pewno nie przeszkadza ci to, że do Niemiec wrócimy jutro?

— Na pewno. Richardowi też to nie przeszkadza.

— Zawsze z nim wszystko konsultujesz?

— Tak, w końcu jesteśmy razem — odpowiadam pewnie. Chyba nie ma w tym nic złego, że pytam go o różne rzeczy. Chcę wiedzieć, co myśli na dany temat. Jeśli chciałby, żebym wróciła dzisiaj, to zrobiłabym to. W końcu wieczorem będzie już w domu. Jednak bez problemu zgodził się na moją dłuższą nieobecność.

— Mam nadzieję, że szanuje też twoje zdanie — odzywa się Adam, a ja mu się przyglądam. Nie mam pojęcia, do czego zmierza.

— Nie musisz się o nic martwić — mówię. W tym samym momencie dzwoni jego telefon. Odbiera i chwilę z kimś rozmawia.

— Dzwonił Rafał. Wpadnie po południu z kolegami. Chcą z tobą o czymś pogadać — informuje mnie, kiedy odkłada telefon.

— Chce rozmawiać ze mną, a dzwoni do ciebie? Powiedział, chociaż, kto z nim przyjdzie?

— Artur i Piotr. — No cóż, czyli nie uda się uniknąć kolejnego spotkania z Arturem. Jestem ciekawa, o co chodzi. Teraz będę się nad tym cały czas zastanawiała.

                                                                                      ***

O godzinie czternastej przychodzą moi koledzy. Nie miałam weny na gotowanie, więc kończy się na zamówieniu pizzy. Siadamy wszyscy w salonie i panowie zaczynają ze sobą rozmawiać, a ja siedzę w fotelu i jem w milczeniu. Kątem oka zerkam na Artura, bo czuję jego wzrok na sobie. Oczywiście, jak zawsze mam rację. Brunet świdruje mnie swoimi oczami. Na szczęście po chwili przestaje, bo zostaje wciągnięty do dyskusji. W sumie nawet nie wiem, o czym rozmawiają, bo za bardzo się na tym nie skupiam. Mogliby już powiedzieć, co mają mi do przekazania i poszłabym do siebie, bo mi się nudzi. Wyciągam telefon z kieszeni, po czym zaczynam przeglądać wiadomości w Internecie. Po jakimś czasie dostaję czymś w twarz. Spoglądam na swoje kolana i widzę na nich kulkę z serwetki. Co za dzieci.

— Co tak milczysz? Zawsze wygadana, a teraz siedzisz cicho. — Przenoszę wzrok na Rafała, kiedy zadaje mi pytanie. Domyślam się, że to on rzucił tą serwetką, bo uśmiecha się od ucha do ucha.

— Tak wyszło — wzruszam ramionami. — Lepiej powiedz, o czym chcieliście ze mną rozmawiać.

— No tak — odzywa się i poprawia na fotelu. — Już miałem mówić wczoraj, ale jakoś wyleciało mi to z głowy. Dzwonił Berat. W czwartek lecimy na tydzień do Turcji — mówi podekscytowany.

— Super, życzę miłej zabawy — odpowiadam, siląc się na uśmiech.

— Chyba mnie nie zrozumiałaś. Powiedziałem, LECIMY, bo ty też się z nami wybierasz.

— Nie sądzę.

— Dlaczego? — pyta zdziwiony.

— Nie chce mi się — mówię prosto z mostu. Zresztą, jak on to sobie wyobraża? Mam spędzić tydzień w towarzystwie Artura?

— No, Gośka, chyba sobie teraz żartujesz — odzywa się Piotr. — Przyda ci się urlop, bo jesteś jakaś przygaszona — dodaje, a ja przewracam oczami. Wcale nie jestem przygaszona, tylko trochę zmęczona. Ostatnimi czasy śpię niespokojnie, więc mam mniej energii, ale to nie powód do wakacji.

— Jutro porozmawiam z Richardem i wam oddzwonię — informuję ich. Widzę niezadowoloną minę Artura. Nie rozumiem tego człowieka. Raczej powinien się cieszyć z tego, że nie chcę lecieć do Turcji. Naprawdę nie wyobrażam sobie tego pobytu w jego towarzystwie.

— Mam nadzieję, że pozwoli ci lecieć — odzywa się mój brat, wymownie na mnie spoglądając.

— Najlepiej by było, jakbyś to ty wybrał się z nimi. Zrobicie sobie męski wypad. Poderwiecie jakieś dziewczyny. Zabawicie się. O! To jest świetny pomysł — uśmiecham się od ucha do ucha i klaszczę w dłonie, ale chyba tylko ja jestem tak pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Piotr patrzy na mnie i kręci głową.

— Siostra, nie kombinuj — przewracam oczami, kiedy słyszę te słowa z ust Adama. Myślałam, że podchwyci ten temat i pomoże mi wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, ale niestety się myliłam.

                                                                                        ***

RAFAŁ

Obserwuję Gosię i mam wrażenie, że nie jest już tą samą osobą, co kiedyś. Jakby uchodziło z niej życie. Zawsze była wygadana i roześmiana, a zarówno wczoraj, jak i dzisiaj nie widziałem u niej żadnego szczerego uśmiechu. Nie wiem, co się z nią dzieje i trochę mnie to niepokoi. Mam nadzieję, że jednak poleci z nami do Turcji i tam uda mi się z nią spokojnie porozmawiać. Po kilkunastu minutach rozbrzmiewa dźwięk jej telefonu, więc wychodzi z salonu. Kieruje swoje kroki na górę, zapewne do sypialni. Kiedy kilka minut później zaczynamy zbierać się do wyjścia, stwierdzam, że pójdę po Gośkę, żeby się z nami wszystkimi pożegnała. W końcu jutro wracają do Niemiec. Staję pod drzwiami jej pokoju i kiedy już mam zapukać, słyszę, że nadal rozmawia z kimś przez telefon.

— Nie wiem, co dalej. Naprawdę. Muszę mieć jeszcze trochę czasu do namysłu — mówi tajemniczo. — Wiem, że czeka, bo mi to powiedział w czwartek. A ty, co o tym wszystkim myślisz? — Wolałabym, żeby to była nasza wspólna decyzja — odzywa się zrezygnowana do swojego rozmówcy. Z kim ona może rozmawiać? I co czym?  — myślę. — Karol, nie ułatwiasz — szczęka mi opada, kiedy słyszę, jak wymawia jego imię. Mam dobre przeczucie, że coś ich łączy. — No i co z tego, że mnie porwali? Ciebie postrzelili, więc jesteśmy w tym samym położeniu. Nie zrzucaj tej decyzji tylko na moje barki. — W tym momencie kompletnie mnie zatyka. Próbuję zebrać myśli. Coś mi się wydaje, że ona wszystko pamięta z tego porwania, tylko przed nami udaje, że jest inaczej. No i teraz już wiem, dlaczego w pewnym momencie urwał się kontakt z Karolem. Nie mogę uwierzyć w to, że był postrzelony, a jakby zginął? Kto do niego strzelał? Czyżby on wiedział, kto stoi za jej porwaniem? Kto czeka na ich decyzję? I czego ona dotyczy? Mam mętlik w głowie i tysiące pytań, na które nie dostaję odpowiedzi i prawdopodobnie nigdy ich nie dostanę. Nagle przypominam sobie mężczyznę, który odwiedził Gośkę w szpitalu. Czy to o niego chodzi? Kim on może być? — Daj mi jeszcze tydzień. — Oczywiście, pa pa — odpowiada ze śmiechem, kończąc połączenie. Po chwili zbieram się w sobie i pukam do drzwi.

— Proszę — słyszę jej głos, więc wchodzę do środka.

— My już się zbieramy. Chcieliśmy się pożegnać.

— Pewnie, już idę — odpowiada, wstając z łóżka. Mam ochotę wprost zapytać się o to, co usłyszałem, ale nie wiem, jak ona by zareagowała na to, że podsłuchiwałem.

— No w końcu, ile można czekać. Aż tak się zagadaliście? — mówi ze śmiechem Piotr, a do mnie w tym momencie dociera, że właśnie wyszło na jaw to, że stałem pod drzwiami jej sypialni. Gosia przenosi na mnie wzrok i mruży oczy.

— Tak, jakoś wyszło — odzywa po chwili, nie spuszczając ze mnie wzroku, po czym zaczyna się z nami żegnać, zaczynając od Piotrka.

— Nie podsłuchuje się rozmów. To, co usłyszałeś, masz zachować dla siebie — szepcze mi do ucha przyjaciółka. Odsuwa się ode mnie i posyła groźne spojrzenie, a ja przytakuję. Dociera do mnie, że ona i Karol mają jakąś wspólną tajemnicę. Prawdopodobnie mroczną tajemnicę, którą bardzo chciałbym poznać, ale nie wiem, czy to wykonalne.

NIEMCY

GOSIA

W poniedziałek po południu, w końcu docieramy do Niemiec. Adam zostawił mnie pod blokiem. Niestety, nie wszedł ze mną do mieszkania nawet na chwilę, ale w sumie nie dziwię mu się, bo ma jeszcze kilka godzin podróży przed sobą. Wjeżdżam windą na piętro i szukam kluczy w torebce. Kiedy w końcu je znajduję, otwieram drzwi i wchodzę do środka. Zaskakuje mnie totalna cisza. Zastanawiam się, czy Richard jest w domu. Jak do niego dzwoniłam, to powiedział, że na pewno będzie, ale nie przywitał mnie. Przechodzę do pokoju dziennego i zauważam, jak śpi na kanapie. Staram się zachowywać najciszej, jak potrafię, żeby go nie obudzić. Potem, po prostu siadam w fotelu i przyglądam mu się.

— Dawno przyjechałaś? — słyszę pytanie z jego ust, kiedy otwiera oczy. Siada i klepie ręką miejsce obok siebie, a ja zajmuję je z wielką chęcią.

— Jakąś godzinę temu — całuję go. Kiedy chcę oderwać się od jego warg, brunet chwyta mnie za tył głowy i przytrzymuje, a następnie pogłębia pocałunek.

— Strasznie tęskniłem — szepcze, kiedy opiera swoje czoło o moje.

— Ja też — mówię i wtulam się w jego ramiona. Jest mi tak dobrze. Czuję, jak ogarnia mnie błogi spokój.

                                                                                   ***

Późnym wieczorem po wspólnej kąpieli, wreszcie kładziemy się do łóżka.

— Jak się cieszę, że w końcu zasnę w twoich ramionach — odzywam się do Freitaga, spoglądając mu w oczy.

— Ja też. Chyba się od ciebie uzależniłem — śmieje się. — Kotek, a nie chciałabyś o czymś ze mną porozmawiać? — zadaje po chwili pytanie, a ja marszczę brwi, bo kompletnie nie wiem, o co mu chodzi.

— Co masz na myśli?

— No dobrze. Czekałem całe popołudnie, aż sama coś powiesz, ale chyba chcesz przemilczeć ten temat — patrzę na niego pytająco, gdy wypowiada te słowa. — Podobno masz propozycję wakacji w Turcji? — zaciskam usta, kiedy to słyszę.

— Tak, ale nie mam zamiaru tam lecieć. Skąd w ogóle o tym wiesz? — pytam, chociaż znam już odpowiedź. Zapewne Adam mu powiedział.

— Od twojego brata. Dlaczego nie chcesz się tam wybrać?

— Wolę spędzać czas z tobą. Widzimy się tylko kilka razy w tygodniu.

— Może jednak skorzystasz z tej propozycji? — Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę. Sam zachęca mnie do wyjazdu? Czyżby Adam mu coś nagadał?

— Nie, nie chcę tam lecieć — mówię, a on głęboko wzdycha.

— Skarbie, odpoczniesz sobie trochę. Wyglądasz na zmęczoną. W innym kraju zapomnisz o troskach. Pamiętasz, jak dobrze czułaś się we Francji?

— Ale tam byłam z tobą. Dlatego było mi dobrze.

— A w Turcji będziesz z przyjaciółmi — uśmiecha się. — Czyli ustalone — dodaje po chwili. Jutro sprawdzimy loty. Polecisz z Niemiec i spotkacie się na miejscu — wzdycham głęboko na te plany. — Jak w ogóle twoi znajomi zareagowali na to, że się zaręczyliśmy? — szybko zmienia temat.

— Piotrek zapytał, w którym miesiącu ciąży jestem, że tak się spieszymy — Richard śmieje się, kiedy to słyszy.

— W sumie, możemy nad tym popracować — mruczy mi do ucha. — Tylko musiałbyś odstawić tabletki antykoncepcyjne — dodaje.

— Richi, myślę, że mamy na to jeszcze dużo czasu — uśmiecham się lekko, chociaż nie jest mi za bardzo do śmiechu. Kompletnie nie rozumiem, skąd u niego ten pośpiech.

— Ale potrenować możemy — patrzy mi głęboko w oczy, a po chwili przygniata mnie swoim ciałem i namiętnie całuje.

                                                                                 ***

Otwieram oczy i spoglądam na zegar. Jest dopiero po piątej. Jednak ja postanawiam już wstać, bo i tak nie wyleżę dłużej w łóżku. Znowu w nocy męczył mnie ten dziwny sen. Zastanawiam się nad jego znaczeniem, jeśli w ogóle może coś oznaczać, bo przecież nie ma w nim nic innego oprócz niekończącego się muru, a po chwili pojawia się światło. Ja mam naprawdę pokręconą psychikę. Idę ogarnąć się do łazienki i w tym samym czasie stwierdzam, że pójdę pobiegać. Może to mi dobrze zrobi. Przewietrzę się trochę, poukładam myśli. Potem muszę zadzwonić do Adama i zapytać, co takiego powiedział Richardowi, że ten tak ochoczo zgodził się na mój wyjazd do Turcji. Zakładam strój sportowy i adidasy. Zgarniam z szuflady moją mp3 i wychodzę z mieszkania. Pomimo iż jest tak wcześnie, to na zewnątrz jest już dość ciepło. Po półtoragodzinnej przebieżce wracam do mieszkania, bo potem muszę wyszykować się na zajęcia z niemieckiego. Jestem ciekawa, czy Richard już wstał. Trening ma dopiero w południe, więc w sumie nie musi się spieszyć.

                                                                                     ***

Kiedy przekraczam próg mieszkania, czuję zapach kawy, co oznacza, że brunet jest już na nogach.

— Dlaczego tak wcześnie wstałaś? — zadaje pytanie, kiedy do mnie podchodzi.

— Poszłam trochę pobiegać. Muszę popracować nad swoją kondycją — uśmiecham się i puszczam mu oczko, po czym przechodzę do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic. — W czym mogę pomóc? — pytam Richarda, kiedy wracam do kuchni.

— Możesz poprzekładać to wszystko na stół. Już kończę i siadamy do śniadania — uśmiecha się do mnie. — Odwołaj swoje jutrzejsze zajęcia z niemieckiego — odzywa się, kiedy zajmujemy miejsca na krzesłach.

— Dlaczego?

— Pojedziemy pochodzić trochę po górach. Spędzimy ten dzień tylko w swoim towarzystwie — puszcza mi oczko, a ja się cieszę z tych planów.

— Rewelacyjnie, a wieczorem pójdziemy do jakiejś knajpki — mówię podekscytowana, jakby to miało być jakieś pierwsze nasze wyjście.

— Ale się nakręciłaś — śmieje się Freitag.

— Zaraz znowu mi uciekniesz na kilka dni, to muszę się tobą nacieszyć.

— Raczej to ty mi uciekniesz i to na tydzień — przypomina o moim wyjeździe. — Powiadomiłaś już Rafała, że lecisz z nimi?

— Nie, później to zrobię. Poza tym wcale nie muszę z nimi lecieć.

— Myślałem, że już to ustaliliśmy — cicho wzdycham, kiedy to słyszę i odpuszczam dalszy temat, bo wiem, że i tak już nic w tej kwestii nie wskóram. Adam, ostatnio pytał, czy Richard bierze moje zdanie pod uwagę, a teraz się okazuje, że mój braciszek kompletnie mnie ignoruje. Doskonale wiedział, jaki mam stosunek do tego wyjazdu, a mimo wszystko postanowił się wtrącić. Zapewne gdyby nie on, to Freitag nie byłby tak pozytywnie nastawiony do tego pomysłu, co byłoby mi bardzo na rękę.

                                                                                 ***

Dwugodzinne zajęcia z niemieckiego szybko mi minęły. Dzisiaj pan Fieske poinformował mnie, że niedługo czeka mnie wielki egzamin. Kiedy to usłyszałam, to od razu zaczęłam się stresować. Póki co, stwierdziłam, że nikomu o tym nie powiem. Wolę to napisać w spokoju i zobaczę, jak mi pójdzie, czy będzie się czym pochwalić przed Richardem i Adamem. Niby oni twierdzą, że już bardzo dobrze posługuję się tym językiem, ale coś mi się wydaje, że tak mówią, tylko po to, żebym się nie zniechęciła. Mam świadomość, że gramatyka jeszcze trochę kuleje. Wychodzę z budynku i kieruję swoje kroki w kierunku mieszkania. Za jakieś dwadzieścia minut powinnam dojść. Kiedy jestem w połowie drogi, podchodzi do mnie jakiś chłopiec, który wygląda na góra dwanaście lat

— Dla pani — odzywa się, wyciągając w moim kierunku białą kopertę.

— Co to jest? — pytam zdezorientowana.

— Nie wiem. Miałem to tylko pani podać.

— Kto ci to dał? — dopytuję, marszcząc brwi.

— Jakiś pan, ale on już pojechał. Zapłacił mi, żebym to pani dał — mówi, a ja robię wielkie oczy, kiedy to słyszę. Mimo iż powiedział, że tajemniczy mężczyzna oddalił się stąd, to ja rozglądam się po okolicy.

— Pamiętasz, jak wyglądał? — pytam, ale dziecko przecząco kręci głową. 

Po chwili w końcu odbieram od niego tajemniczą kopertę, a chłopiec od razu ucieka. Oglądam ją, jednak nie ma na niej żadnego podpisu. W końcu decyduję się ja otworzyć. W środku jest sporo zdjęć. Zastanawiam się, czy wyciągnąć je już teraz, czy zrobić to na spokojnie w domu. Jednak moja ciekawość zwycięża i biorę je do ręki, a następnie dokładnie oglądam. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Przejrzałam już chyba z dziesięć ujęć i na każdym z nich jest Richard. Pochodzą z ostatniego konkursu w Niemczech. Czyżby, ktoś go obserwował? Grozi mu niebezpieczeństwo? Zastanawiam się nad tym wszystkim, przekładając następne zdjęcie. Wtedy przed moimi oczami pojawia się kartka z napisem: Nie ufaj bezgranicznie. Marszczę brwi, bo kompletnie nic z tego nie rozumiem. Kładę kartkę pod fotografie i zamieram, widząc kolejne zdjęcie. W moich oczach pojawiają się łzy. Nie chcę wierzyć w to, co widzę, ale przecież trzymam te fotografie w dłoniach. W mojej głowie pojawia się myśl, że to jest fotomontaż. To musi być fotomontaż! Drżącymi rękoma wkładam wszystkie zdjęcia z powrotem do koperty i zastanawiając się, co mam dalej zrobić, zmierzam w kierunku mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro