EPILOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ROK PÓŹNIEJ

Przymykam oczy i głośno wypuszczam powietrze, stojąc przy otwartym oknie. To ten dzień. W końcu nadszedł, a ja się denerwuję, bo chcę, żeby wszystko wypadło idealnie. Pogoda jest taka, jaką sobie wymarzyłam. Pięknie świeci słońce i jest ciepło, ale nie upalnie. Po chwili przenoszę swój wzrok na szafę, na której wisi moja suknia ślubna. Uśmiecham się na myśl, że dzisiaj zostanę żoną Richarda. W pewnym momencie swojego życia zwątpiłam w to, że kiedykolwiek będzie mi dane jeszcze go zobaczyć, a teraz szykuję się do zamążpójścia. 

Pierwsze miesiące po tym, jak znowu się zeszliśmy były dla nas trudne. Chodziliśmy na terapię i bałam się, że Richard mnie zostawi, po tym co usłyszał ode mnie. Miałam wrażenie, że trochę go to wszystko w pewnym momencie przytłoczyło. Szczególnie, gdy mówiłam terapeucie o swojej próbie samobójczej i tych natrętnych myślach o śmierci, które przez jakiś czas mi towarzyszyły. Jednak mimo wszystko udało nam się przez to razem przejść. Jestem wdzięczna Richardowi za to, że cały ten czas mnie wspierał. Mam wrażenie, że to wszystko sprawiło, iż staliśmy się sobie jeszcze bliżsi.

Nagle po mieszkaniu rozchodzi się dźwięk dzwonka.

— Cześć — słyszę, jak z Richardem witają się Ruth i Adam.

— Gdzie panna młoda? — śmieje się żona mojego brata.

— W sypialni — odpowiada Freitag.

— Świetnie, pójdę pomóc jej w przygotowaniach.

Po chwili słyszę pukanie do drzwi.

— Proszę — odzywam się i do pokoju wchodzi moja szwagierka.

— Cześć — wita się ze mną radośnie. — Widzę, że cała promieniejesz — dodaje po chwili, przytulając mnie.

— Tak, ale czuję, że zjadają mnie nerwy — mówię szczerze.

— Też tak miałam — puszcza mi oczko, biorąc w dłonie moją suknię ślubną.

Nagle do naszych uszu dochodzi głośny śmiech Adama i Richarda. 

— Jak słyszysz, panowie podchodzą do tego na luzie — dopowiada, po czym parskamy śmiechem.

Zdejmuję z siebie ubrania i Ruth pomaga mi przy ubieraniu sukienki ślubnej. Po zapięciu zamka przeglądam się w lustrze i uśmiecham się do swojego odbicia. Kilka chwil później siadam na krześle, a Ruth zabiera się za zrobienie mi makijażu i fryzury. Ta kobieta ma do tego wielki talent. Zazdroszczę jej. Kiedyś mówiła, że gdyby nie została dziennikarką, to byłaby kosmetyczką albo fryzjerką. Wtedy ja zaczęłam się zastanawiać kim bym była i doszło do mnie, że tak naprawdę nie miałam na siebie żadnego innego pomysłu. Odkąd pamiętam zawsze chciałam być dziennikarką i tak się stało. Od trzech miesięcy znowu pracuję w tym zawodzie i dodało mi to skrzydeł. Zostałam zatrudniona w jednej z miejscowych redakcji.

— Mogę zdradzić ci sekret? — wyrywa mnie z zamyślenia Ruth.

— Oczywiście — odpowiadam podekscytowana i z niecierpliwością czekam, co mi powie.

— Tylko proszę cię, nikomu nic nie mów — patrzy na mnie znacząco, a ja przytakuję. — Jestem w ciąży — mówi, a ja krzyczę z radości, podskakując. 

Szybko uspokajam się i zasłaniam sobie usta dłonią.

— Dziewczyny, co tam się dzieje!? — krzyczy z pokoju dziennego Adam.

— Nic, nic — odpowiadam, po czym obie cicho chichoczemy. — Mój brat nic nie wie? — szepczę.

— Jeszcze nie. Dzisiaj robiłam test i wyszedł pozytywnie. Powiem mu po waszym ślubie, bo nie chcę go rozpraszać. Musisz mieć świadka, który będzie trzeźwo myślał — uśmiecha się, puszczając mi oczko.

— Dobra, to teraz ja ci coś powiem, ale też zachowaj to dla siebie.

— Będę milczała, jak zaklęta.

— Ja chyba też jestem w ciąży — odzywam się i teraz to ona piszczy z radości, by po chwili się uspokoić.

— Co wy tam tak wesoło macie!? Możemy do was dołączyć!? — tym razem to Richard krzyczy, a po chwili naciska na klamkę. 

Ruth szybko doskakuje do drzwi, a ja kryję się za szafę.

— No wynocha stąd. Adam, co wy robicie? — szatynka wypędza panów z pokoju. — Richard, nie wiesz, że oglądanie panny młodej w sukni ślubnej przynosi pecha? — strofuje bruneta.

— Kocham cię, skarbie! — krzyczy mój narzeczony.

— Ja ciebie też — odpowiadam ze śmiechem zza mebla.

Kiedy obydwoje w końcu wracają do pokoju dziennego, wychodzę z mojej kryjówki i przytulamy się z Ruth.

— Rozumiem, że Richard jeszcze o niczym nie wie? — dopytuje.

— Nie. Ja trzy dni temu robiłam test. Jestem umówiona do ginekologa na środę i wtedy się dowie.

— Tylko dlaczego powiedziałaś, że CHYBA jesteś w ciąży? — pyta, akcentując jedno ze słów.

— Bo prawie nie mam objawów. Rozumiesz? Zero porannych mdłości. Tylko senność i mam ochotę na jedzenie, którego normalnie nigdy bym nie tknęła. Nawet nie wiem czemu pomyślałam, że to może być ciąża. Zrobiłam test i wyszedł pozytywnie, ale wolę, jak potwierdzi to lekarz — mówię, na co ona przytakuje. — Przecież moja pierwsza ciąża przebiegała inaczej. Praktycznie wszystko co zjadłam, zaraz zwracałam — dodaję, a mój głos zaczyna się łamać, gdy przypominam sobie o tym.

— Gosia, tylko bez smutków. Proszę cię — szwagierka spogląda na mnie wymownie.

— Masz rację.

                                                                                    ***

— Czy panie są już gotowe? Czas na nas — mówi Adam, pukając w drzwi.

Po chwili uchylają się i mój brat wchodzi do pokoju.

— No siostra, wyglądasz rewelacyjnie

— Dziękuję — uśmiecham się.

— A teraz do auta. Richard już pojechał ze swoim bratem.

Pół godziny później parkujemy pod urzędem. Wtedy dostrzegam, jak Richard rozmawia ze swoją matką na osobności. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe tego, że zaprosiłam ją za jego plecami. On nie chciał widzieć jej na naszym ślubie, ale mimo wszystko ja postanowiłam inaczej. Pewnego dnia pojechałam do niej i szczerze porozmawiałyśmy. Chociaż ta rozmowa nie była dla mnie łatwa i wylałam wtedy morze łez, to nie chciałam, żeby brunet w dalszym ciągu z nią nie rozmawiał. Bałam się, że to zajdzie tak daleko, jak moje wieloletnie milczenie w stosunku do brata. Ona zrozumiała swój błąd. Bardzo długo przepraszała mnie za to, co zrobiła. Wybaczyłam jej, chociaż wiem, że mimo wszystko nigdy o tym nie zapomnę. Jednak powoli próbujemy zbudować pomiędzy sobą jakąś relację. Do tej pory robiłam to za plecami Richarda. Od czasu do czasu spotykałam się z jego matką, żebyśmy się lepiej poznały, a on nic o tym nie wiedział.

Po chwili oddycham z ulgą, gdy zauważam, jak brunet przytula ją i razem podchodzą do reszty rodziny. W moje oczy rzucają się też przyjaciele. Każdy z nich jest radosny i ma przy swoim boku partnerkę. No prawie każdy, bo Piotruś nadal jest singlem, ale absolutnie mu to nie przeszkadza. Przynajmniej tak twierdzi, jednak znając jego podejście do życia, to mówi prawdę. Chociaż coś mi się wydaje, że nie będzie czuł się samotnie na tym weselu, bo widzę, jak z zainteresowaniem zerka na Ingrid, kuzynkę Richarda. W sumie ona też przyszła sama, więc pewnie będzie miał u niej szansę. 

Najbardziej zaskoczył mnie Karol, kiedy powiedział mi, że związał się z Caroline. Tak, z tą samą, która pracowała dla Meiera. Myślałam, że z tego powodu on przeprowadzi się do Niemiec, ale jest odwrotnie. To ona przeniosła się do Polski. Pilnie uczy się polskiego, pracując aktualnie w międzynarodowej korporacji w Warszawie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak wszystko się pozmieniało przez ten rok. Mój brat razem z Ruth pobrali się pół roku temu, a teraz spodziewają się dziecka. Kiedyś myślałam, że ja z Richardem mamy zawrotne tempo jeśli chodzi o związek, ale okazuje się, że Adam i Ruth przebili wszystko.

Przez ten cały czas nie miałam żadnego kontaktu z Victorem. Jestem ciekawa, czy powrócił do swoich ciemnych interesów. Kiedy z nim byłam, całkowicie z tego zrezygnował i zajął się tylko legalnymi biznesami. Jednak potem nic nie stało mu na przeszkodzie, żeby do tego wrócić.

Czasami zastanawiam się też nad tym, co stało się z Lisą. Nadal trwają jej poszukiwania. Jej rodzice nie tracą nadziei, że w końcu się odnajdzie. Póki co, jakieś dwa tygodnie temu znaleziono samochód, którym wyjechała z domu. Wyciągnięto je z jeziora pod Berlinem, przy okazji poszukiwań topielca. Jej ciała nie było w środku, więc rodzina wierzy w to, że nadal żyje.

— To co, siostra? Idziemy? — wyrywa mnie z zamyślenia Adam.

— Tak — odpowiadam pewnie.

Brat wychodzi z auta, a po chwili pomaga mi wysiąść i zmierzamy do urzędu. Richard oraz wszyscy goście są już w środku. Przed drzwiami do sali biorę głęboki wdech i ujmuję ramię brata, który poprowadzi mnie w stronę narzeczonego.

                                                                                  ***

Kilkanaście minut później, szczęśliwa wychodzę z urzędu, trzymając za rękę swojego męża. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Wsiadamy na tylną kanapę do auta Adama i ruszamy w stronę restauracji, gdzie odbędzie się małe przyjęcie. W sumie patrząc na liczbę gości, to nie takie małe.

— Już nie mogę doczekać się nocy poślubnej, żono — szepcze mi do ucha Richard, a ja puszczam mu oczko.

— Kupiłam coś specjalnego na tę okazję.

— Wiesz, że i tak długo nie będziesz miała tego na sobie? — mówi, po czym lekko przygryza mi ucho.

W tym samym momencie dochodzi do nas stłumiony śmiech mojego brata i jego żony.

— Co was tak bawi? – pytam.

— Może od razu zawieźć was do domu? — odzywa się Adam. — Bo zachowujecie się, jakbyście mieli rzucić się na siebie już teraz — dopowiada ze śmiechem.

— Jaki dowcipny — pochylam się i uderzam go lekko w ramię, po czym wtulam się z powrotem w Richarda.

— W sumie, to nie jest taki zły pomysł — szepcze brunet, a ja spoglądam na niego i kręcę głową, uśmiechając się.

                                                                                       ***

W końcu, po wielogodzinnej zabawie wracamy do mieszkania. Richard rozpina mi sukienkę, a sam idzie wziąć prysznic. Pół godziny później to ja biorę kąpiel. Zakładam na siebie komplet bielizny, który kupiłam specjalnie na dzisiejszą noc i zmierzam do sypialni, w której czeka na mnie Richard. Nie wiem czemu, ale stresuję się, jakby to miałby być nasz pierwszy raz. Otwieram drzwi, po czym nieśmiało wchodzę do środka. W pokoju pali się tylko lampka nocna, a Richard leży na boku, podpierając głowę ręką i taksuje mnie wzrokiem, gdy staję przed nim w samej bieliźnie. Po chwili wstaje i podchodzi do mnie. Jestem tak podekscytowana, że mam wrażenie, iż moje serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Bije jak szalone, a ja nie potrafię nad tym zapanować.

— Gosia, co ty zrobiłaś? — pyta. Kompletnie nie wiem, o co mu chodzi.

— Co masz na myśli?

— Co ty założyłaś? Chcesz, żebym doszedł po minucie? — śmieje się.

— Czyli rozumiem, że ci się podoba? — puszczam mu oczko, na co przyciąga mnie do siebie.

— Jak najbardziej — szepcze mi do ucha, przyciskając mnie do swoich bioder, przez co wyraźnie czuję jego erekcję.

Po chwili muska moją szyję wargami, żeby następnie złożyć na niej delikatny pocałunek. Wplatam dłonie w jego włosy, a przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Łączymy nasze usta w namiętnym pocałunku. Brunet odwraca mnie w stronę łóżka i lekko napierając na mnie, przesuwamy się w jego kierunku, żeby w końcu na nie opaść, by móc cieszyć się pierwszą wspólną nocą jako mąż i żona.

ŚRODA

RICHARD

Wracam do domu i ze zdziwieniem zauważam, że nie ma Gosi. Nie przypominam sobie, żeby informowała mnie, że gdzieś wyjdzie. Podchodzę do stołu w kuchni i wtedy w moje oczy rzuca się kartka z jakąś informacją.

Wyszłam do lekarza. Wrócę około 15 — czytam. 

Do jakiego lekarza?  pytam siebie w myślach. 

Nic z tego nie rozumiem. Nie mówiła, że źle się czuje, nie skarżyła się na nic, a teraz mi pisze o jakimś lekarzu. Na pewno nie poszła też do psychologa, bo wizytę mamy za dwa tygodnie. Zrezygnowany odkładam kartkę z powrotem na blat stołu i otwieram szafkę, żeby wziąć szklankę do soku. Gdy ją wyciągam przez przypadek strącam leki Gosi, które stały obok. Podnoszę je z podłogi i ze zdziwieniem zauważam, że opakowanie jest prawie pełne. Odkręcam je, żeby zajrzeć do środka. Głośno wypuszczam powietrze z płuc, gdy dochodzi do mnie, że przestała brać leki, a przecież na ostatniej wizycie było ustalone, że dopiero za jakieś dwa miesiące powoli będzie mogła je odstawić. Oczywiście pod nadzorem lekarskim. Chyba czeka mnie z nią poważna rozmowa. Nalewam napój do szklanki, po czym przechodzę do pokoju dziennego i siadam na kanapie. Uruchamiam telewizor. W tym samym momencie słyszę dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Zdaje się, że Gosia wróciła.

— Kochanie, to ty?

— Tak — odpowiada.

Mam wrażanie, że jej głos jest jakiś dziwny. Słyszę, jak odkłada torebkę na szafkę, po czym przechodzi do pokoju. Spoglądam w jej kierunku i zauważam, że płakała. Siada na kanapie, od razu wtulając się we mnie, a ja obejmuję ją swoimi ramionami, po czym całuję w czubek głowy. Cały czas zastanawiam się, co się mogło stać. Jednak najpierw muszę zadać jej jedno ważne pytanie.

— Kotek, czemu przestałaś brać leki? Wiesz, że nie możesz sama o tym decydować?

— Spokojnie, zrobiłam to po konsultacji z lekarzem — odpowiada cicho.

— Czemu już teraz? — pytam zdezorientowany.

— Sytuacja tego wymaga — mówi tajemniczo.

— Możesz jaśniej?

Wyswobadza się z moich objęć, spoglądając na mnie. Po chwili wyciąga coś z kieszeni i podaje mi.

— Co to jest?

— USG. Jestem w ciąży. Piąty tydzień — odpowiada cicho, a ja wpatruję się w zdjęcie i uśmiecham się. 

Czuję, jak z każdą sekundą narasta moja radość. Będziemy mieli dziecko. To najcudowniejsza wiadomość, jaką mogła mi przekazać. Chwytam jej twarz w swoje dłonie i całuję, a po chwili stykamy się czołami.

— Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. To cudowna wiadomość — szepczę. — Ty się nie cieszysz? — dopytuję, gdy zauważam, że jej mina w dalszym ciągu nie uległa zmianie.

— Cieszę, ale też boję się. Nie wiem, czy sobie poradzę — odpowiada cicho.

— Poradzimy sobie — mówię, gładząc ją po policzku. — Moja mama na pewno nam pomoże.

— Richard, ty nic nie rozumiesz — cicho wzdycham, gdy słyszę te słowa, a ona ponownie wtula się w moje ramiona.

— A co mam zrozumieć? Wytłumacz mi.

— To ciąża bliźniacza — szepcze. Zastygam w bezruchu po tych słowach.

To ciąża bliźniacza  powtarzam w swoich myślach, jakbym chciał się oswoić z tym, co przed chwilą usłyszałem. Spoglądam jeszcze raz na zdjęcie USG.

— Tu jest jedno dziecko, a tu drugie –—tłumaczy Gosia, pokazując mi palcem dwa niewielkie punkty. 

Wpatruję się w nie i nagle wybucham gromkim śmiechem. Blondynka spogląda na mnie, jak na wariata, ale po chwili też zaczyna się śmiać.

— Kobieto, jak ja cię kocham! — odzywam się, wstając z kanapy.

Biorę ją na ręce i zaczynam się z nią kręcić dookoła. Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia na całe gardło. Po chwili zatrzymuję się, po czym spoglądam jej głęboko w oczy, w których widzę radość. Wiem, że ona też się cieszy, chociaż teraz jest przerażona. Zresztą ja trochę też. W końcu dwójka dzieci na raz będzie dla nas wyzwaniem, ale poradzimy sobie. Nie ma innej opcji.

— Też cię kocham, Richi — mówi, kładąc swoją dłoń na moim policzku, a po chwili łączymy nasze usta w namiętnym pocałunku.


*******************************************************

To koniec tej historii ;)

Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do samego Epilogu.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze.

Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam na pierwszy rozdział odpowiadania pt. HOTKA ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro