12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kakashi wyszedł ze szpitala zamyślony bardziej niż zwykle. Nie miał pojęcia, nie słyszał, by Jiraiya przybył do Wioski, ale wolał się rozejrzeć. Wybrał wysoki punkt i rozejrzał się po okolicy typując najbardziej prawdopodobne miejsca pobytu, czy postoju sannina. 

Obleciał wszystkie najbardziej prawdopodobne miejsca, potem mniej i najmniej prawdopodobne, ale nigdzie w Wiosce go nie było. Nawet zahaczył o wydawnictwo i księgarnie, by sprawdzić czy aby nie dał do druku nowego tomiku Icha Icha, ale też nic z tego. 

Poirytowany podrapał się po głowie zastanawiając, gdzie jeszcze mógłby być. Analizując wszystkie opcje, nawet te niedorzeczne, rozszerzył obszar poza Konohę i przypomniał sobie o pobliskich gorących źródłach. Nigdy, co prawda tam nie był, ale przypomniało mu się jak kiedyś w luźnej rozmowie Iruka wspominał, że lubi tam wpadać i że każdy znajdzie coś dla siebie. 

Pobiegł więc najszybciej jak zdołał i po godzinie stanął przed bramą, nad którą umieszczono dumny szyld: Gorące Źródła Sielanka. 
Wszedł bez przekonania. Żwirowana droga prowadziła cyprysową alejką do budynku z jasnego piaskowca. Wszedł tam i olewając recepcjonistkę skierował się na tyły, gdzie zwykle znajdowały wspomniane źródła. Wzrokiem szukał konkretnej osoby, resztę spektakularnie olewając. 
Wreszcie faktycznie go dojrzał jak zakrada się do nieco niższego muru odgradzającego część męską od żeńskiej. 

- Tu jesteś Jiraiya-san.- powiedział głośnym i twardym głosem. 

Ten wzdrygnął się, a za murem dał się słyszeć pisk i tupot bosych stóp. 

- Och... kakashi-kun.  Też przyszedłeś się odprężyć czy nie mogłeś się doczekać...

- Ty się "odprężasz", a shinobi i cywile giną. Myślisz, że Tsunade posłała po ciebie dla przyjemności? Dlaczego pozwalasz Iruce tak cierpieć?!- warknął, a jego aura zaczynała przybierać morderczych intencji. 

- A co ja mam wspólnego z jego cierpieniem? To nie dlatego, że się za mną stęskniła i chce...

- Nauczyłeś go jakiejś pieprzonej pieczęci, której używa do walki z demonami szalejącymi po Wiosce. Za każdym razem gdy to robi, okropnie cierpi, a ty sobie gołe dupy podglądasz!

- Jakimi demonami?- zapytał prostując się i przybierając poważniejszy wyraz twarzy. 

- Czy ja ci wyglądam na znawcę demonich pomiotów?- warknął

- Dobrze, już dobrze. Chodźmy. Iruka jest z tobą? On będzie wiedział.- powiedział ruszając w stronę przebieralni. W sumie z podglądania nici, skoro już wszystkie wiedzą, że tu jest, to się teraz żadna nie pokaże. 

- Iruka jest w szpitalu. Ostatnia walka omal go nie zabiła. Kolejnej może już nie przerwać.

- He? Powinien sobie poradzić z podrzędnym.... pospieszmy się.- rzucił i przyspieszył kroku.

Teraz to go Kakashi naprawdę zaniepokoił. Iruka może jouninen nie był( z własnego wyboru, którego nigdy nie pochwalał), ale z byle pomiotami spokojnie sobie radził. Miał do tego wachlarz kilku mniej i bardziej skomplikowanych pieczęci, ale skoro ledwo dał rady....

5 minut później wybiegali z gorących źródeł kierując się na Konohę. Każdy zatopiony był we własnych myślach. Po kolejnej godzinie dotarli do Konohy i od razu skierowali się do szpitala wzbudzając przy okazji niezdrowe zainteresowanie wszystkich, którzy ich zauważyli. Szeptali między sobą, że coś się musi dziać, skoro kopiujący i Ero-sensei razem gdzieś spieszą. 

Wbiegli do szpitala i Kakashi poprowadził go prosto do pokoju, którym położono Irukę. 

Przy łóżku stała Tsunade i właśnie coś notowała w tym swoim kajecie. 

- Yo. Znalazłem go. Co z nim?- powiedział i od razu wskazał na śpiącego.

- Przeżyje, ale musi teraz odpoczywać. Podałam mu leki. Tym razem jeszcze będzie dobrze, chociaż tej okropnej techniki będzie mógł użyć najszybciej za tydzień, inaczej jego kanały chakry po prostu popękają. Wiesz, co to oznacza?- powiedziała patrząc na kopiującego, który zdecydowanie coś za bardzo przejmował się stanem akurat tego chuunina. 

- Teraz już nie będzie musiał. Niech się wreszcie Jiraiya wykaże.- warknął.

- Wreszcie się raczyłeś pojawić ty zboczona, stara ropucho?- zwróciła się do czekającego wyjaśnień sannina

- Czemu od razu stara?- zapytał rozkładając ręce jakby nie wiedział, o co chodzi. 

- Krew człowieka, który wczoraj umarł jest na twoich rękach! Kunoichi też ledwie ciągnie! Mamy tu niemal epidemię przeklętych, demonich pieczęci, a ty sobie gołe panny oglądasz!

- No tak napisałaś, jakby to nie było aż tak poważne.- powiedział głupio się uśmiechając.

- Ja ci zaraz....

- Idźcie na korytarz, bo go obudzicie, tym hałasem, dobrze?- wysyczał kopiujący odwracając się w ich stronę.

Tsunade tylko fuknęła i zabrała Jiraiyę do swojego gabinetu, by obszerniej nakreślić sytuację i pokazać, co odkrył Iruka w tym czasie jak go nie było i niedługo po tym jak zaczęły się te dziwne i bardzo niepokojące ataki. Musieli jak najszybciej znaleźć sprawcę.  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro